Mallory Enya Vauclain
"żywiąca się śmiercią"
nieokreślony wiek
urodziny obchodzi 19.11
córka Hadesa
"Potwory zjadam na lunch, demony na przystawkę, ale ciebie to chyba zostawię na deser"
Wygląd: Ma jasną skórę, średnio długie, ciemnokasztanowe włosy, które zazwyczaj nosi puszczone luźno na ramiona i zielononiebieskie oczy. Jest dość niska (około 165 cm) i szczupła, pomimo licznych treningów i ćwiczeń fizycznych. Lubi nosić luźne, nieco za duże swetry i bluzy, zakrywając tym samym wyraźnie zaznaczone wcięcie w talii i wąskie, zazwyczaj ciemne spodnie. Kocha swoje znoszone, wiązane buty z miękkiej, ciemnobrązowej skóry i oliwkowozieloną parkę, którą nosi zimą.
Charakter: Jest osobą bardzo upartą i dumną, często narzeka, ironizuje i jest cyniczna względem otaczającego ją świata. Po matce odziedziczyła inteligencję i zdolność do szybkiego przetwarzania myśli. Często działa intuicyjnie i robi coś, zanim pomyśli o konsekwencjach. Gdy ją bliżej poznać, jest całkiem miła i potrafi być całkiem ciekawym partnerem do rozmów, często jednak nie wie do końca, co powiedzieć, żeby nie wypaść głupio. Lubi wspominać przeszłość, lata spędzone z matką we Francji i czasem do nich nawiązuje.
Historia: Mallory dorastała w późnych latach 50. XX wieku. Wczesne dzieciństwo spędziła na północy Francji, dopiero w wieku czternastu lat przeprowadziła się wraz z matką do Nowego Jorku. Właśnie wtedy została uznana i pobłogosławiona przez swojego ojca, Hadesa. Krótko potem odkryła, że umie rozmawiać z umarłymi i ma zdolność do przedłużania własnego życia i młodości kosztem energii życiowej innych. Początkowo nie umiała kontrolować tej umiejętności i przypadkowo przejęła na siebie istnienie swojej matki, jednocześnie odbierając jej życie. Przez ponad trzydzieści lat przebywała w Podziemiu, żyjąc w pałacu ojca i ucząc się kontrolować swoją moc, później Hades wysłał ją do Obozu Herosów. Teraz wykorzystuje swoje zdolności głównie do pokonywania potworów zagrażających życiu jego mieszkańców.
Trivia:
+ mistrzowsko rzuca nożami i sztyletami, całkiem nieźle posługuje się także zakrzywionym mieczem perskim
+ biegle mówi po francusku, czasem zdarza jej się wpleść w zdanie jakiś zwrot w tym języku.
+ słucha głównie muzyki alternatywnej, jej ulubiony zespół to Panic! At The Disco
+ dużo czyta, kocha fantasy (szczególnie Tolkiena) i sci-fi, czasem pisze własne opowiadania, które chowa przed światem, nie pogardzi także dobrą mangą
+ bardzo lubi sudoku i krzyżówki, a także łamigłówki logiczne
+ lubi fast foody, a jej ulubione danie to pizza
+ uwielbia późno chodzić spać i jeszcze później wstawać
+ jest mistrzynią kpiących uśmieszków, przewracania oczami i ostentacyjnego wzdychania
_
KP być może ulegnie zmianom, ale niezbyt dużym
kontakt na gg: 44774120 lub mailowo: dekorator.suite@autorgaf.pl
chętna na wątki pod KP
+ jest mistrzynią kpiących uśmieszków, przewracania oczami i ostentacyjnego wzdychania
_
KP być może ulegnie zmianom, ale niezbyt dużym
kontakt na gg: 44774120 lub mailowo: dekorator.suite@autorgaf.pl
chętna na wątki pod KP
[ A więc piszę kontynuację ;) ]
OdpowiedzUsuńWalka była zacięta, nawet znalazło się kilka ciekawskich par oczu, które z determinacją dopingowały swoim faworytom we własnych umysłach, a jedyne widoczne oznaki, tego, że faktycznie kogoś obstawiali były zaciśnięte dłonie ze schowanymi kciukami i chwilowe wstrzymania oddechów. Największe jednak wrażenie i napięcie spowodował niespodziewany wyskok Mallory w górę, który miał być atakiem z góry, ale niestety nie powiódł się ponieważ Geranon w dobrym czasie wykonał przewrót w przód i tym samym uchronił się od ciosu. Później jak się można było domyślić chłopak przytknął sztych do jej pleców oznajmiając tym samym, że poniekąd ją pokonał. Po sali rozległ się cichy szum niezadowolenia, bo najwidoczniej młodzi kibice, oczekiwali zwycięstwa Mallory, chłopcom najprawdopodobniej jej uroda przypadła do gustu a i technikę miała dobrą, więc mieli podstawy by stawiać na jej zwycięstwo. Dziewczyna odwróciła się, podała rękę i pogratulowała przeciwnikowi. Blondyn uśmiechnął się delikatnie, nie z triumfem na twarzy, bardziej jakoby chciał podziękować za odbyte starcie. - Świetnie walczysz. - Odparł w momencie gdy odpowiedział na gest jej dłoni. Oczywiście nie był osobą której przypadało ocenianie innych, ale jak dla niego walczyła całkiem dobrze, z resztą on od dawna już nie walczył z kimś żywym więc, może jego pojęcie o skali zaawansowania było nieco spaczone. Spojrzał kątem oka na widzów, wcale nie zmartwił się faktem iż nie chcieli jego zwycięstwa. Każdy przecież miał wolny wybór, więc trzymać kciuki też można było za kogo się chciało. - I dziękuję, miła odmiana od tego ciągłego uderzania w kukłę. -Przyglądał się chwilę jej twarzy, jednak kiedy tylko uścisk się poluźnił zabrał się do zbierania po sobie eksponatów i zdejmowania ochraniaczy. - Przepraszam za koszulkę. - Jakby dopiero teraz mu się przypomniało, podniósł się trzymając w ręku kilka wcześniej użytych przedmiotów to walki.
|Geranon|
- Dzięki - Odparł odkładając na chwilę przedmioty, by miecz wsunąć do pochwy i posegregować broń ,tak jak będzie później musiała trafić na półki. Ulżyło mu gdy powiedziała o koszulce, nie żeby bał się załatwiania jej nowej, tylko z samego faktu i zniszczył jej mienie. Dobrze, że to co powiedziała nie było niczym skomplikowanym w języku francuskim, na poziome podstawowym można było powiedzieć, że umiał pewne części. Kiedyś się tego języka uczył, ale stwierdził, że to nie dla niego. Kiedy wspomniała o widzach, odwrócił w ich stronę głowę, nie była to ogromna liczba herosów, zaledwie trzech chłopców i to jeszcze młodszych. - Nie często tego typu treningi odbywają się tutaj, nie w wykonaniu starszych, dlatego tak ich to zainteresowało. - tak przynajmniej jemu się wydawało, bo przecież na arenie też mogli sobie oglądać walki. Może chodziło o to, że choć przez chwilę mogli z czystym sumieniem nie wykonywać ćwiczeń, które dość żmudnie posuwały się do przodu, no… ale to tylko gdybania, stwierdził w myślach teraz patrząc na nią jakby z zatroskaną miną. Poniekąd czekał, aż poprosi go o pomoc, kiedy patrzy się na takie węzły z perspektywy w której była Mallory na pewno ciężej jest je rozplątać. - Tak, pewnie - Kąciki jego ust uniosły się nieco. - Zobaczmy.- Przykucnął, bo ze względu na to, że była od niego niższa o około 20 centymetrów musiał to zrobić, by węzeł mieć na wysokości oczu. - Coś ty narobiła. - mruknął z żartobliwym wyrzutem, oczywiście tak naprawdę nie czepiał się tego, że tak się poplątały rzemyki, każdemu się zdarza. Zerknął na nią, po czym zabrał się do pracy. Pierw uważnie się całemu zajściu przyjrzał, później delikatnie zaczął pociągać w różnych kombinacjach za węzły aż w końcu jeden z drugim się rozplątali i było po wszystkim, a trwało to stosunkowo krótko. - No… gotowe. - Odparł entuzjastycznie gdy się już wyprostował.
OdpowiedzUsuń|Geranon|
Tym razem był mądrzejszy i nie nabrał gromady niepotrzebnych rzeczy, tylko te których używał co zmniejszyło ciężar jaki musiał dźwigać choć i wtedy nie było to wcale tak wiele. Odkładając broń na miejsce odpowiedział na jej pytanie- Tak - W sumie nie było co tu więcej mówić, więc na tym skończył, jednak, żeby znów nie trwać w ciszy postanowił spytać o podobną kwestię. - A kto jest twoim boskim rodzicem? Zgadywałbym ,ale znając siebie pewnie bym nie trafił. - Kiedy już skończyli, przystanął na chwilę w miejscu, jakby coś mu się przypomniało, jednak po chwili znów wrócił do siebie i spoglądając na nią powoli ruszył do wyjścia.
OdpowiedzUsuń|Geranon|
Wiedział kim był Hades, ale rozumiał czemu próbowała go jakby zdefiniować, zaśmiał się krótko trochę z grzeczności, jeśli można to tak ująć. Jemu też kawały nie za bardzo wychodziły, tak więc nie miał większych problemów ze słuchaniem innych. Wręcz przeciwnie było w tym coś podnoszącego na duchu, co mówiło mu, że nie jest sam. - To klawo… - Pokiwał głową potwierdzając siebie samego. - znaczy no… nie wiem jak to jest, nie jestem jego synem ,ale chyba… - urwał na chwilę widząc, że jeśli będzie brnął dalej to tylko wszystko zagmatwa. - nie ważne… - skończył w końcu, bo sam już nie wiedział co chciał powiedzieć. Rozejrzał się widząc, że dochodzą do punktu w którym można było obrać kilka różnych kursów a jak na tą chwilę, żaden nie było oczywisty. - Masz ochotę coś zjeść? - On miał i to ogromną dlatego też spytał ją z wielką nadzieją, że odpowie, że owszem.
OdpowiedzUsuń|Geranon|
Jak na zawołanie na twarzy chłopaka rozświetliła się radość. Jedzenie było takim wspaniałym rytuałem, a jak się miało towarzystwo, to było jeszcze milej, bo samo jedzenie wykraczało poza wszelakie jego skale przyjemności, a jak można to szczęście chociaż w pewnym sensie z kimś dzielić to jeszcze lepiej . Ruszył więc w stronę stołówki do której był jeszcze kawałek, choć nie zbyt długi. Westchnął cicho również myśląc nad tym co by powiedzieć i jakoś tak wyrwało mu się - Ciekawe co dzisiaj podają... - Szczerze mówiąc to nawet nie za bardzo zdawał sobie sprawę iż to powiedział, dotarło to do niego dopiero po chwili i by jakoś dopełnić swoją wypowiedź dodał . - Ostatnio zmieniają zestawy dań dość często - Albo mu się tylko wydawało bo tak często (6 razy dziennie) nie chodził już by się posilić. - To interesujące jak czasami komponują produkty spożywcze...- nie mógł aktualnie przywołać żadnego przykładu ,ale pamiętał uczucie jakie ostatnio miał gdy jadł posiłek. - Gotujesz czasami? - Zerknął w jej stronę. - Znaczy... czy gotowałaś za nim tu przybyłaś...- Bo w końcu tu nie bardzo można było gotować samemu. Co do pytania to chodziło mu o gotowanie w pojęciu bardziej hobby niżeli potrzeby upichcenia czegoś by nie umrzeć z głodu.
OdpowiedzUsuń|Geranon|
W tym temacie czuł się jakby ryba w wodzie. Mógł opowiadać o tym godzinami, ale naturalnie nie miał zamiarów zajmować jej aż tyle czasu. - Ciężko powiedzieć, ale chyba jeśli miałbym już wybierać to wolę jeść, bo w końcu jedzenie to niezwykle ważny etap, który ściślej mówiąc jest jakże zakończeniem cyklu przyrządzania potrawy. - Wybrał sobie kilka drobnych rzeczy do zjedzenia, chyba tak jak zwykle surówkę warzywną składającą się z banalnych składników takich jak cebula, świeży ogórek oraz pomidor, a wszystko pokrajane w drobną kostkę. Dzisiaj podali więc inny zestaw warzywny niż zawsze, ale ten choć nie skomplikowany, nadal był smaczny. Do tego dobrał sobie trochę ryżu i z jeszcze kubkiem w ręce odszedł od lady i kierują się do stołu ciągnął dalej. - Jednak samo gotowanie jest niezwykłą niemalże przygodą, zupełnie jak sztuka. To wspaniałe uczucie móc się choć na parę chwil stać artystą. Można uczynić swój obraz zwykłym malowidłem lub arcydziełem. Eksperymentuje się z różnymi przyprawami, owocami i warzywami dobierając je niczym rymy do wierszu. - Słowa płynęły z jego ust niczym dziarski potok, bo naprawdę wierzył w to, że gotowanie to poezja. Usiadł na jednym z pustych miejsc, ale bez obaw ich było pod dostatkiem i można by przebierać w nich jak w ogromnym sklepie z ciuchami, jednak on wybrał ten na którym zwykł siadać w inne dni. - Ale jedzenie... tak... jedzenie... - Na jego twarzy wypłynął pochłonięty pasją uśmiech a w oku błysnął promyk świetlistej gwiazdki. - To moment w który można się napawać tym dziełem, kiedy można już zasmakować tego co się tak przyrządzało z sercem kurcząc swój świat do kilku szafek kuchenki i lodówki. - Wyglądało na to, że chyba skończył, uznał, że nie będzie tyle opowiadać, bo to nieco dziwne być takim maniakiem jedzenia. Choć w głębi duszy wiedział, że ta pasja jest czymś wielkim co pomaga mu żyć. - Brakuję mi gotowania. - Mruknął cicho, nabijając na widelec kawałek pomidora. Wyglądał jakby cały jego entuzjazm uleciał z jednym sentymentalnym westchnieniem.
OdpowiedzUsuń|Geranon|
Jakby się rozbudził słysząc jej zmyślne porównanie do książek. Pokiwał entuzjastycznie głową , jakby mówiąc ‘tak, tak, właśnie coś takiego jak książki’ Choć czytając książkę, czy pisząc ją można doznawać skrajnych uczuć przy gotowaniu czy jedzeniu były one chyba bardziej stonowane. W chwili milczenia wpakował sobie trochę jedzenia do ust pośpiesznie je mieląc w budzi ze względu na zadane przez nią pytanie. - Nie ma chyba jednej rzeczy... gotować można na różne sposoby, nawet jedną potrawę, a później każda potrawa może zostać nieco zmieniona czy też inaczej przyrządzona, trudno więc określić tak jednoznacznie co lubię najbardziej gotować. Lubuję się raczej we wszystkim po równo, ale możliwe, że jeśli przyrządzam coś co lubię, sprawia mi to wtedy większą przyjemność. Choć na przykład świetnie się zawsze bawię przy robieniu ciast, bardzo smacznie się je przyrządza - Nie bez powodu użył słowa ‘smacznie’ już mu tak zostało, że zawsze po skończonej pracy oblizywał mieszadełka. - Ale w sumie lubię też gotować zupy, ale i naleśniki się przyjemnie smaży, albo pączki, kiedy pływają w patelni pełnej tłuszczu, albo przyrządzenie sałatki, wszystkie te świeże warzywa, ich wspaniały aromat i smak tworzony podczas mieszania ich ze sobą. - Zdał sobie teraz sprawę, że tak naprawdę nie potrafi jednoznacznie odpowiedzieć na jej pytanie i że tak naprawdę jego gusta i ulubione potrawy też nie ograniczają się do jednej czy dwóch. - Łatwiej by było stwierdzić, czego gotować nie lubię, a jest to mianowicie wątróbka i flaki i różne takie dość odrażające części zwierząt, czytałem wiele, nawet muszę przyznać, że jadłem niektóre, ale nie mogę się przekonać do ich gotowania, ten niestety zapach muszę przedstawić w słowach odór. Więc samo gotowanie ciężko by sprawiało przyjemność. - oczywiście było jeszcze parę innych potraw których przyrządzać nie lubił, ale i tak się już dostatecznie rozgadał. Znów chwilę błądził głownią widelca po talerzu w końcu nabił na niego parę kosteczek ogórka i wsadził je do ust. Chciał o coś spytać, ale nie bardzo wiedział jak sformułować owe pytanie więc, zamiast się nad tym głowić, zrezygnował i dalej trochę smętnie zajął się zawartością swojego talerzu. Po tym co powiedział, zdawało mu się, że owa potrawa którą właśnie konsumował straciła na wartości, choć wcześniej była na neutralnym poziome teraz spadła poniżej. Największa przyjemność została z niej zabrana, dla niego było to niemalże tak tragiczne jak dziecko wyrwane po porodzie z rąk matki. Szybko jednak odegnał wisielcze myśli i podniósł na nią spojrzenie. - Skoro wolisz bardziej próbować niż przyrządzać, to co jest twoją ulubioną potrawą?
OdpowiedzUsuń|Geranon|
Zakodował sobie wszystkie usłyszane słowa. Nigdy nie wiadomo kiedy może się takie coś przydać, ale w sumie znając jego pamięć to niewiele mu w głowie zostanie, choć zawsze istniało takie prawdopodobieństwo, że a nóż mu się przypomni. - Mieszkałaś w Francji? - Ten kraj od razu wyłapał, ponieważ jego podróżowanie ograniczało się... właściwie on nigdzie nie podróżował. Tak więc jego świat był dość zamknięty i wąski. Poniekąd dlatego też gotował tyle różnorakich potraw, które przecież swoje początki miały w różnych krajach, więc Ger czasami przenosił się/ podróżował w różne zakątki świata poprzez jedzenie. To był taki jego sposób. Nigdy nie zdarzyło mu się jednak jeść foie gras, ale słysząc opis, nie chciał chyba nawet próbować.
OdpowiedzUsuń|Geranon|
W szybkim tempie opróżnił swój talerz i kubek z resztą też, kiedy skończył znów uważnie skupił się na tym co dziewczyna mówi. Zastanawiał się chwilę jakim cudem wyglądając na mniej więcej osiemnaście lat dziewczyna mówi o pięćdziesięciu latach w Nowym Jorku, kiedy tak wytężał mózg w pewnym momencie stwierdził, że chyba lepiej będzie zapytać, bo sam i tak nie znajdzie odpowiedzi. - To całkiem przyjemnie brzmi, kiedy ktoś między ten język wplata coś ze swojego. - Tak się przynajmniej jemu wydawało, bo za dobrze nie radził sobie z językami, a ze względu iż urodził się w Stanach, nie musiał za bardzo starać się nawet uczyć czegoś poza Angielskim. - 50 lat? Jak... jak to możliwe? - Spytał z zaciekawieniem, choć pewnie gdyby wiedział, po części jakim kosztem dziewczyna posiada swój aktualny wiek nie zadałby tego pytania .
OdpowiedzUsuń|Geranon|
Zaniemówił. Chciał coś powiedzieć, ale słowa jakby utknęły mu w gardle. Nie potrafił sobie nawet wyobrazić jak ciężko musiało jej się po tym żyć. Zabrać życie własnemu rodzicowi to musiało być straszne. To co usłyszał sprawiło, że jeszcze bardziej zdał sobie sprawę jakie miał szczęście, że to on przypadkiem swoją mocą nie zabił swojej mamy, że ojciec był przy nim niemalże od początku gdy jego umiejętności zaczęły się pojawiać. Dopiero później dotarła do niego myśl na temat tego czy dziewczyna nie wyciągnie życia i z niego - od razu mu ulżyło gdy okazało się, że już to kontroluje. Dopiero teraz więc wypuścił swobodnie powietrze z płuc. Nie wiedział nawet jak mógłby to skomentować, wiedział, że słowa ‘przykro mi’ mimo iż szczere brzmiałyby pusto i miał wrażenie, że każde inne też tak by właśnie zabrzmiały. Przełknął ślinę. - Nie było... nie było pewnie łatwo... - krótka pauza - nie jest Ci pewnie łatwo - Poprawił się. Choć nie był pewien czy Mallory nadal zmaga się z tą myślą, ale przypuszczał, że owszem. Nie chciał jednak drążyć w temacie ani chwili dłużej, bo teraz też nie było jej zapewne łatwo powiedzieć mu o tym wszystkim. - To ciekawie wykorzystanie umiejętności, ta nauka jest trudna?... no wiesz... nie za bardzo jest na kim ćwiczyć... - No.. nie zbyt dobrze to ujął w słowa, ale nie miał na myśli niczego złego, a tym bardziej nie chciał jej przypominać tym samym co się jej kiedyś przytrafiło. Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale po tym co już zdążył wypaplać stwierdził, że pogorszyłby tylko sprawę.
OdpowiedzUsuń|Geranon|
[ Może wątek? ]
OdpowiedzUsuń| Brae
[ Czemu nie, zaczniesz? ]
Usuń//Mallory
[ To może już powoli będziemy kończyć? ]
OdpowiedzUsuńChyba wiedział o czym Mallory myśli jednak nic nie powiedział, nie w tym temacie, już wystarczyło jego gadaniny. Zapadła nieco niezręczna cisza. Ger próbował znaleźć zajęcie w jedzeniu na talerzu, ale podnosząc widelec zdał sobie sprawę, że nic więcej mu nie zostało, a właściwie nie był głodny, więc nie było sensu iść po dokładkę. - Dziwna sprawa z tymi naszymi umiejętnościami... ciekawe czy bogowie po swoich narodzinach też uczyli się ich opanowywać, czy od razu wiedzieli jak co działa, ilu kłopotów by się ominęło gdybyśmy tak od razu wiedzieli do czego jesteśmy zdolni... - Patrzył w talerz mówiąc to i dopiero teraz podniósł głowę. - Przepraszam... tak tylko głośno myślę. - Wytłumaczył się pośpiesznie z lekkim uśmiechem na twarzy. - To... chyba czas się zbierać. - Odparł zerkając na jej talerz, tak samo jak jego - był pusty. Nie chciał właściwie kończyć rozmowy, bo była interesująca, ale czas nie zważał na to czy miło czy niemiło i płynął dalej.
|Geranon|
Dziewczyna stała na strzelnicy, napięła cięciwę łuku i wycelowała w cel. Rozpędzona strzała pomknęła przez całą arenę i trafiła prosto w środek. Wielki, czarny kocur, który siedział u jej boku miauknął z uznaniem.- Drugi raz mi się nie uda. – mruknęła z westchnieniem. Nadal miała problemy z bezsennymi nocami. Jej oczy były strasznie podkrążone i w niektórych momentach wyglądała jak żywy trup. Zrobiła następne podejście i trafiła w 15. – No cóż… nie jest aż tak źle. – ziewnęła zakrywając ręką usta. Powoli poszła do składziku z bronią i odłożyła łuk. Zlustrowała niebieskim spojrzeniem inne rodzaje broni zastanawiając się czym mogłaby tu potrenować.
OdpowiedzUsuń| Brae
Na poczatku nie zwróciła wcale uwagi na inna dziewczyne, która przebywała razem z nią w zbrojowni. Przeglądała różne rodzaje broni, ale dzisiaj żadna jej nie pasowała... Poza tym była strasznie pogrążona we własnych myślach. Ocknela sie dopiero, kiedy usłyszała głos nieznajomej dziewczyny. - Ja nie gryze... Jeśli już to połykam w całości. - Stwierdziła z zimną obojętnością w głosie, przewracając między palcami sztyletem. - Zastanów sie lepiej dwa razy zanim zaproponujesz mi wspólne trenowanie... Raczej nikt sie na to ze mną nie pisze. - Nawet nie spojrzala w strone dziewczyny. Zazwyczaj ludzie mijali ją szerokim łukiem, więc nie była przyzwyczajona do takich propozycji jak ta oraz do trenowania z kims.
OdpowiedzUsuń| Brae.
( Może wątek? )
OdpowiedzUsuń| Darren
[ nie ma sprawy, zaczniesz? ]
Usuń//Mallory
Widziała jak dziewczyna podrzuca sztyletami, ale wcale jakoś nie pokazała po sobie zbyt wielkiego zainteresowania tym. Na jej twarzy cały czas widać było obojętność. – No właśnie… Tylko raz się żyje. – mruknęła cicho, a jej kąciki ust uniosły się do góry w ironicznym uśmiechu, gdy wypowiedziała te słowa. Irytowało ją trochę zachowanie dziewczyny, takie popisywanie się i wielka pewność siebie, która czasem bywa zgubna, widziała że chciała jej w jakiś sposób zaimponować. – Ty wybierz, obie będziemy walczyć tym samym. – parę kosmyków włosów opadło na jej intensywnie niebieskie oczy, więc odgarnęła je szybkim ruchem ręki. Oparła się o jedną ze ścian i skrzyżowała ręce na piersiach czekając na decyzję dziewczyny.
OdpowiedzUsuń| Brae
Siedział w pawilonie jadalnym razem z resztą swojego rodzeństwa. Tępo przytakiwał tylko słuchając jakiegoś monologu jednej ze swoich sióstr i zajadał ze smakiem tosta. Trochę irytowało go to głośne zachowanie przy stoliku Dionizosa. Nie przepadał za tym, głowa już go zaczynała boleć. W końcu przeprosił siostrę i wstał od stołu. Zabrał ze sobą jeszcze jednego tosta z serem i wyszedł na zewnątrz. Ruszył powoli w stronę jeziora, lubił tam siedzieć, tam chociaż było względnie cicho. Stanoł nad brzegiem zbiornika wodnego i wziął kęs tosta, uśmiechnął się lekko sam do siebie wpatrując się czekoladowym spojrzeniem gdzieś w przestrzeń.
OdpowiedzUsuń| Darren |
Wpatrywała się cały czas w dziewczynę swoimi jasno niebieskimi oczami. Po chwili widząc, że dziewczyna już wybrała broń odbiła się rękoma od ściany i powoli ruszyła w stronę wyjścia z magazynku. Nie założyła żadnej zbroi, ani nie wzięła ze sobą żadnego sztyletu, chociaż że miała zaraz walczyć z Mallory. - A więc dobrze… - na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu.- Oh taak, na pewno przydadzą mi się fory. – zaśmiała się dźwięcznie, w jej głosie jak zwykle świetnie można było wyczuć sarkazm. Zdawała się wcale nie przejmować tym, że jej przeciwniczka była tak bardzo pewna siebie… w końcu pewność siebie często jest zgubna. Ona sama miała też parę asów w rękawie, nauczyła się paru sztuczek, w końcu od 7 roku życia żyła na ulicy, a Nyks często ją odwiedzała i szkoliła.
OdpowiedzUsuń| Brae
Siedział tak sobie w samotności, kiedy nagle zauważył dziewczynę, która też chyba postanowiła posiedzieć nad jeziorem. Zlustrował ją szybkim spojrzeniem czekoladowych oczu, po czym wstał i usiadł bliżej niej. Nie widział jej jakoś wcześniej w obozie, ale to może była wina tego, że większość czasu spędził ostatnio w domku. W końcu znowu dostał niedawno szlaban od Dionizosa. – Cześć. – przywitał się od razu, a na jego twarzy pojawił się promienny uśmiech.- Jesteś alergiczną? – zapytał, choć brzmiało to trochę jak stwierdzenie, ze względu na to że zauważył jej inhalator.
OdpowiedzUsuń| Darren |
Kiedy już znalazła się na zewnątrz poprawiła fryzurę i zrobiła sobie wysoką kitkę. Przez ułamek sekundy czarne włosy zamigotały niczym gwiazdy, można to było uznać za jakieś złudzenie optyczne. Słońce nieśmiało wychyliło się zza chmur, wolałaby walczyć pod wieczór, jednak nic nie powiedziała. Dziewczyna prychnęła cicho ironicznym śmiechem. – Pancerz jest mi tak samo potrzebny, niczym psu buty. – mruknęła cicho i wywróciła niebieskimi oczami, które strasznie kontrastowały z kolorem jej włosów. – Zacznijmy po prostu. – stwierdziła po dłuższej chwili ciszy wpatrując się w Mallory. Nadal nie miała jeszcze jakiejkolwiek broni, czy pancerza. Na jej twarzy znowu pojawił się cień uśmiechu, na razie wyglądała na dość bezbronną, byłą ciekawa co na to powie córka Hadesa.
OdpowiedzUsuń| Brae
Zamiał się cicho słysząc jej słowa. – Współczuję ci alergii. – stwierdził po chwili ciszy. Kiedy dziewczyna się przedstawiła na jego twarzy znowu pojawił się promienny uśmiech.- Darren. – skinął odruchowo lekko głową i wlepił czekoladowe spojrzenie w Mallory.- Miło mi ciebie poznać… - dodał jeszcze szybko, pamiętając o dobrym wychowaniu.- Od kogo jesteś? – zapytał cicho najwyraźniej zainteresowany jej osobą.
OdpowiedzUsuń| Darren |
OdpowiedzUsuńZauważyła jak Mallory rzuca sie w jej strone, kiedy kończyła wiazac włosy. Oczywiście ze sie tego spodziewała... Gdy tylko Córka Hadesa znalazła sie wystarczająco blisko niespodziewanie otoczyła ją czarna aura, tak potrafiła się przenosić cieniem i nie traciła przy tym wiele energii. W końcu potrafiłaby nawet zmienić dzień w noc jeśli mocno by sie postarała. Pojawiła sie parę metrów dalej od Mallory.- Moglas chociaż dac mi skończyć wiązać włosy... - Mruknela ze slyszalnym rozbawieniem w głosie. Zacisnela mocniej kitke i uśmiechnęła sie ironicznie. Na razie jej taktyka polegała na unikaniu ciosow dziewczyny, czekala na odpowiedni mmoment na kontratak.
| Brae
Obserwował dziewczynę tymi swoimi oczami w kolorze płynnej czekolady. - W sumie mogłem się domyślić. - stwierdził trochę rozbawiony, kiedy Mallory powiedziała, że jest córką Hadesa. - Ja... Ja jestem od Dionizosa. - wzruszył nieznacznie ramionami. Fakt, że jest synem osoby, która 'zarządzała' Obozem czasami wcale mu się nie podobał. Jednak w końcu wychował się w Obozie od najmniejszych lat, zdążył przywyknąć do 'gościa, który był uzależniony od dietetycznej coli", który czasami się przydawał, jeśli chłopak chciał coś sobie załatwić.
OdpowiedzUsuń[ Ja i mój 2 miesięczny zapłon... Wybacz Mall ;o ]
Darren.
(Może wątek z braciszkiem? xD)
OdpowiedzUsuń|Aiden|