.

.
Zanim ostatecznie zdecydujesz się dołączyć do gry na naszym blogu, przejrzyj wszystkie zakładki, ponieważ to właśnie one pomogą Ci dopasować się do realiów fabuły. Nieznajomość regulaminu nie zwalnia przecież z jego przestrzegania. Kiedy już uznasz, że wiesz wystarczająco, by móc stworzyć własną postać - zostaw komentarz w odpowiednim miejscu, abyśmy mogli przesłać Ci zaproszenie. Miłej zabawy!
pogoda
Lato się kończy, a niebo coraz częściej przyozdabiają srebrzyste chmury. Na szczęście temperatura nie spada zbyt szybko, więc obozowicze co jakiś czas mogą jeszcze leniwie wygrzewać się w słońcu. Przez najbliższy tydzień możemy spodziewać się od 20"C do minimum 17"C.
aktualności
- Za nową szatę serdecznie dziękujemy Kaylo ♥
- Gra toczy się w komentarzach oraz na GG.
- Górna granica wieku Obozowiczów wynosi 23 lata, później heros opuszcza Obóz, bądź zostaje w nim żeby 'pracować'.
ogłoszenia
- Powoli blog budzi się do życia.
- Szukamy nowych rekrutów.
-Wszystkie zakładki na stronie zostały edytowane.
- Na blogu pojawił się Shoutbox.
- Zachęcamy do gry w komentarzach!

niedziela, 26 stycznia 2014

The Boy on Fire

„Dziś…już dziś podziel się swoją radością, już dziś pomódl się przez chwilę, już dziś uroń choć jedną łzę, już dziś zacznij żyć naprawdę, już dziś zacznij marzyć. Dziś…bo nigdy nie wiesz…czy nadejdzie jutro.”

William Ignis
19 lat | Urodzony: 24 grudnia | Boski rodzic: Hefajstos, grupowy domku 
Historia
  W dzieciństwie chłopak był oczkiem w głowie swoich rodziców. Wiecznie w centrum uwagi, dostawał wszystko o co poprosił. Nie oznacza to jednak, że jest rozpieszczony. Od urodzenia cechowała go niezwykła sprawność i spryt - nawet jako mały chłopiec potrafił naprawiać różne przedmioty, co dziwiło każdą znaną mu osobę. Zawsze interesowały go jakiekolwiek wzmianki o prawdziwym ojcu - bardzo lubił i szanował nowego męża swojej mamy, ale to przecież nie to samo. Niestety, nikt nie chciał udzielać mu jakichkolwiek informacji. W szkole był bardzo lubiany zarówno przez rówieśników jak i nauczycieli. Wszyscy koledzy go podziwiali za niesamowite poczucie humoru i dystans do siebie. Prawie na każdym kroku robił kawały, które zawsze uchodziły mu na sucho.
Wszystko się zmieniło po śmierci jego ojczyma. Wtedy William zrozumiał, że życie nie jest idealne. Matka chłopaka zaczęła pić, rodzina spoczęła wiec na barkach Willa. Pomimo młodego wieku musiał znaleźć pracę i utrzymywać dwie młodsze siostry. Upór i siła woli chłopaka wyciągnęły jego rodzicielkę nałogu. Wszystko wróciło do normy, ale tylko z pozoru - niedługo potem William dowiedział się, że jest herosem co po raz kolejny obróciło jego życie do góry nogami.W obozie znalazł się przypadkiem - wpadł na półbogów, kiedy był na wycieczce w Nowym Yorku. Ale czemu nie był atakowany przez potwory, dlaczego nie wysłano do niego opiekuna? Cóż, ta zagadka pozostaje nierozwiązana…na razie.


Aparycja & Charakter
  William ma głębokie, radosne oczy tak niebieskie jak niebo w najbardziej pogodny dzień. Jego usta zwykle wygięte są w łobuzerskim uśmiechu. Czekoladowe włosy chłopaka są wiecznie roztrzepane, każdy odstaje w inną stronę, co tylko dodaje mu uroku. Jest dobrze zbudowany, ma około 1,75 m wzrostu i ciepłą karnację. Jego ciało zdobią tatuaże, do których ma ogromną słabość. Zwykle nosi dżinsową kurtkę,  bo "przynosi mu ona szczęście". Ubiera się raczej luźno, nie przepada za eleganckimi garniturami i krawatami.
Cechą ,którą Will najbardziej się odznacza jest jego specyficzne poczucie humoru. Emanuje pozytywną energią, która nie każdemu się podoba. Jest gotowy zrobić wszystko dla swoich przyjaciół. Człowiek, który celowo rani bliskie mu osoby może czuć się zagrożony. Jest tolerancyjny i bystry, z całego serca nienawidzi stereotypów i dwulicowych ludzi. Bywa szarmancki i sympatyczny, jeżeli się postara. Rzadko kiedy udaje mu się zachować powagę.
Ale jak każdy człowiek (i półbóg) ma również swoje wady. Jest głośny i ma humorki. Jego bezczelność i arogancja potrafią doprowadzić do szału nawet najbardziej cierpliwe osoby. Zdarza mu się nieświadomie rzucać ironiczne, wredne komentarze, które sprawiają ,że na czyjejś twarzy pojawiają się łzy.


Ciekawostki
  • Uwielbia grać na gitarze.    
  • Panuje nad ogniem ,ale rzadko korzysta z tej umiejętności.
  • Zdarza mu się klepać ludzi po tyłkach.
  • Lubi jeść żelki.
  • Raz w życiu miał dziewczynę (z którą był kilka dni)
  • Twierdzi,że nie chce dorosnąć.
  • Mówi przez sen (podczas którego wyjawia sekrety)
  • Jego nazwisko oznacza "ogień" w języku łacińskim.

146 komentarzy:

  1. Aiden ponownie tej nocy śnił o swojej matce - a może to wszystko działo się naprawdę? To wszystko wyglądało jak swego rodzaju wizja, w której był przy jej grobie i jak zawsze rozmawiał z nią. Mówiła mu, jaki to był dziecinny, że się zabił, ale podziwiała go za to, iż udało mu się wrócić, choć nie była zadowolona. To było naruszenie kręgu życia. Nagle jednak jej wątła postać rozmyła się, a on został sam. I właśnie wtedy obudził się z bijącym szybko sercem. Był środek nocy i wiedział, że już nie zaśnie, więc postanowił przejść się po Obozie i trochę pozwiedzać. Minęły dosłownie dwa dni od czasu, gdy tu trafił i nie znał jeszcze praktycznie nikogo. A wszyscy jakby się go bali.
    - Kto tam? - krzyknął w ciemność, gdy usłyszał szelest w krzakach.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  2. Chłopak zmarszczył brwi, przyglądając się nieznajomemu. Przez moment chciał uścisnąć jego dłoń, ale Aiden nie był zbyt towarzyskim typem. Mógł się założyć, że Ignis czuje bijący od niego chłód. Splótł ręce na piersi, patrząc na wciąż wysuniętą ochoczo dłoń szatyna, który jednak zaraz zrezygnował i opuścił rękę.
    - Co robisz o tej porze z workiem mąki, Williamie? - spytał, a jego wyraz twarzy nie zmienił się ani trochę. - Może jestem nowy, ale nie powinieneś tu być o tej porze.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  3. - Najwidoczniej - zaczął, robiąc krok do przodu tak, że dzieliło ich kilka centymetrów, po czym pochylił się, a jego oddech owiał gładką twarz szatyna, który był niższy o jakieś dziesięć centymetrów - ja też mogę jako syn Hadesa. I nazywam się Aiden. Aiden Oscuro - wyszeptał tuż przy jego ucho i odsunął się niemal natychmiastowo, gdy jego serce uderzyło szybciej, kiedy uświadomił sobie, jak blisko znajduje się mniejszego chłopaka. Nie dał po sobie nic poznać. Jego mroczne oczy pozostawały jakby za mgłą, a twarz nie wyrażała żadnych emocji. - Poza tym... ja nie mogłem spać, a ty coś kombinujesz.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  4. Aiden jednym zwinnym ruchem złapał szatyna za nadgarstek i przyciągnął go do siebie jak na filmach. Nie wiedział, co było w tym chłopaku, ale wywoływał w nim bardzo silne uczucia, jednak nie wiedział, czy były pozytywne, czy negatywne. Był pewny tylko jednego. Nienawidził, gdy ktoś mylił jego imię.
    - Nazywam się Aiden - wysyczał, a zielone tęczówki spotkały niebieskie i chłopak na chwile stracił wątek. Wywrócił oczami, po czym odepchnął go od siebie tak nagle, że sam się tego nie spodziewał. - Zapamiętaj sobie.
    I odwrócił się, by wrócić do domku.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  5. Aiden odwrócił się nieznacznie, zdziwiony słowami szatyna. Mimowolnie uniósł prawy kącik ust do góry, jednak dołeczki były wciąż niedostrzegalne. Udało mu się wychwycić spojrzenie Williama, który mówiąc dosadnie, gapił się na jego tyłek.
    - Pomyślę nad tym, Williamie - powiedział spokojnie i powoli, wsadzając dłonie do kieszeni spodni od piżamy. Przedłużał chwilę rozstania, nic nie mówiąc, tylko patrząc na niższego chłopaka. - Dobranoc.
    Puścił mu oczko, czym zaskoczył siebie po raz kolejny i odszedł w stronę swojego domku, który czekał pusty.

    [wyszło beznadziejnie tym razem :c]
    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  6. Tej nocy śniło mu się, że umarł. Ponownie. Tym razem jednak nie było to takie szybkie. Śniły mu się potwory o wielu rękach i takie które miały tylko jedno oko. Torturowały go. Śmiały się. Poczuł pieczenie na ramieniu, jakby ktoś wypalał jego duszę rozżarzonym metalem. Nagle drzwi sali tortur otworzyły sie i zalało go światło - obudził się. Był cały zlany potem i oddychał ciężko. Wziął szybki prysznic, ubrał się i wyszedł. Było dość wcześnie i minął dosłownie kilka osób po drodze do lasu. Większość to starsze dzieciaki, które trenowały. W powietrzu świsnęło kilka strzał, które już dotarły dawno do celu, gdy on wszedł do lasu. Zapuścił się dość daleko, gdy dojrzał między drzewami drobną sylwetkę.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  7. Posuwał się do przodu, robiąc wielkie kroki. Szybko postać stała się na tyle wyraźna, że mógł powiedzieć, kto to był. Niebieskie oczy spojrzały na Aidena, a jego zielone zabłysły w rozbawieniu. Zatrzymał się i pomachał do szatyna, który najwyraźniej zabłądził. Wyglądał na zdezorientowanego. Aiden pokręcił z politowaniem głową, zastanawiając się, jak można zgubić się w miejscu, które zna się już jakiś czas. Przechylił głowę w bok, a potem uśmiechnął się zadziwiająco szeroko i tym razem dołeczki wkradły się na jego policzki.
    - Zgubiłeś się, Williamie? - spytał, dalej się uśmiechając. Dziwiło go, jak bardzo ucieszył się na widok chłopaka, którego poznał zaledwie dzień wcześniej. - Widzę, że brakuje ci odrobiny orientacji w terenie.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  8. - To to samo - zaśmiał się cicho Aiden. Zagubiony szatyn, próbujący go przekonać, ze się nie zgubił, był naprawdę uroczy. Lokowaty chłopak nagle spoważniał, uświadamiając sobie, co powiedział. Przygryzł policzek od środka na dosłownie chwilę, w której się zastanawiał nad dalszym rozwojem wydarzeń. Zrezygnowany machnął ręką na niższego chłopaka i mijając go, wyszeptał : - Pomogę ci. Chodź.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  9. Podszedł do drzewa, przy którym stał szatyn i przyjrzał mu się dokładnie bez wstydu. Skrzyżował ramiona na wysokości klatki piersiowej, nie odwracając wzroku. Następnie spojrzał na plecak, który chłopak miał zarzucony przez ramię i zmrużył oczy.
    - Knujesz coś? – Zagadnął prosto z mostu, jak to miał w zwyczaju.
    Doskonale znał na żartach i różnych występkach, ponieważ na swoim koncie takich mnóstwo. Zanim trafił do obozu było to jego rutyną.
    | James

    OdpowiedzUsuń
  10. - Którym? – Spytał od razu z szerokim uśmiechem i przybliżył się do chłopaka. Często miał w zwyczaju naruszanie czyjejś przestrzeni osobistej. – Mogę ci pomóc jak chcesz! – Stwierdził natychmiast, ciesząc się na to. Uwielbiał robić kawały, a tym bardziej największym sztywniakom. – Jestem James. – Dodał.
    | James

    OdpowiedzUsuń
  11. - Kłopoty to moje drugie imię – stwierdził od razu z uśmiechem, machając na to ręką. Spojrzał na Willa, a następnie na jego plecak. – To co i na kim planujesz? – Spytał po chwili.
    Uwielbiał takie akcje. Przez większość życia takie dowcipy uchodziły mu na sucho, więc nie przejmował się czymkolwiek. To było jakby jego powołanie.
    - Syn Hermesa i występki… To musi iść w parze. – Zaśmiał się.
    | James

    OdpowiedzUsuń
  12. - Gapisz się. - Aiden zwrócił uwagę szatynowi, jednak cień uśmiechu igrał na jego ustach. Nie spojrzał jednak na Willa nawet przez chwilę. Zwolnił nieco chodu, by dostosować się do tępa chłopaka. - Wczoraj nie wydawałeś się być mną aż tak zainteresowany.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  13. - Czyli jestem tylko interesujący wtedy, gdy nie ma nic lepszego, na co mógłbyś zwrócić swoją uwagę - podsumował Aiden. Było mu trochę przykro, że inaczej Will nie okazałby jakiegokolwiek zainteresowania jego osobą. - Nie przepadam za słońcem - stwierdził na wypowiedź Willa. - Jest za jasne.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  14. - O kurwa - wyszeptał Aiden, zatrzymując się. Albo miał przywidzenie, albo William właśnie podpalił liść. Pierwsza opcja była raczej niemożliwa, więc drugi chłopak naprawdę władał ogniem. Uniósł brwi do góry, a oczy mu się rozszerzyły, gdy patrzył dalej na płonący liść, który Will trzymał w ręce.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  15. - Nieważne - warknął na szatyna, udając nieporuszonego, choć teraz już było chyba na to za późno. Zrobił kilka kroków do przodu i wytrącił mu liść z ręki, po czym nadepnął na niego, by ugasić ogień. - Nie miałem żadnych lekcji. W sumie to praktycznie nie chodziłem do szkoły - oznajmił obojętnym tonem, nie patrząc mu w oczy.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  16. - Mógłbyś przestać? - spytał z irytacją Aiden, wytrącając mu tym razem patyczek z dłoni i rownież go gasząc. Wywrócił oczami i spojrzał w dół na szatyna. - Czasami jesteś taki wkurzający, Williamie.
    Aiden nie mógł się powstrzymać jednocześnie od myśli, że ten chłopak jest uroczy. Nigdy wcześniej nie pomyślałby tak o kimś, kto jest aż tak głośny i roztrzepany, ale przy nim nie umiał inaczej. Ledwo powstrzymywał się od ukazania tych wszystkich emocji.
    - Nigdy nie pozwoliłem ci tak mówić do mnie - szepnął, wyciągając dłoń, by odgarnąć kosmyk włosów, który opadł szatynowi na oczy. Na chwilę zapanowała między nimi cisza, jednak Aiden ją przerwał ponownie. - Ale w sumie w twoich ustach nie brzmi to tak źle.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  17. Aiden otworzył na chwilę nieznacznie usta, gdy usłyszał komentarz szatyna. Jak d tego doszło? Nagle William był za blisko, a jego dłoń znalazła się w jego lokach. Złapał go za nadgarstek i odsunął od siebie.
    - Nie rób tak. Nie lubie, gdy ktoś dotyka moich włosów - powiedział, dalej trzymając jego nadgarstek.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  18. Aiden zastygł. Rękę wciąż miał uniesioną nieznacznie do góry. Nie wiedział, co ma zrobić. Najwidoczniej szatyn naprawdę robił to, na co ma ochotę - nieważne, co mu mówił. Jednak jemu to dziwnie nie przeszkadzało. Podobało mu się to, że tyle razy go zaskoczył, a widzieli się dopiero drugi raz.
    - William - mruknął ostrzegawczo, patrząc swoimi szmaragdowymi oczami w te niebieskie tęczówki. Wyraz jego twarzy był jednak nieprzenikniony. Nawet nie mrugnął. Zniżył głos. - Zabierz rękę.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  19. - Lubisz działać mi na nerwy - stwierdził Aiden, wciąż wpatrując się w jego oczy. Uniesioną rękę położył na policzku szatyna i uśmiechnął się łobuziersko. - Ale i tak mnie zainteresowałeś - dodał, nachylając się do pocałunku.
    I już było tak blisko. Tak blisko. Ale Aiden szybko odwrócił głowę i zrobił krok do przodu, wymijając chłopaka. Zaśmiał się głośno.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  20. - William, nie złość się - powiedział dalej uśmiechnięty Aiden, jednak nie protestował i kiwnął na szatyna, dając mu znak, by ruszył za nim. - Nie sądziłem, że dasz się nabrać.
    Miało to brzmieć jak przeprosiny, ale nie było mu przykro. Żałował tylko, że nie doszło do pocałunku. Ale tak naprawdę nie miał pewności, czy chłopakowi podobaja się ta sama płeć.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  21. - To dobrze - powiedział Aiden, a cała radość zniknęła nie tylko z jego twarzy, ale także i serca. Odwrócił wzrok od szatyna i wpatrywał się cały czas przed siebie. Kolejny raz minęli to samo drzewo, a William się nawet nie zorientował. Był ciekawy ile czasu mu to zajmie. Błądzili w kółko, ponieważ Aiden chciał go lepiej poznać. To było nienormalne.On nigdy nie chciał kogoś poznawać. Ale po tym sowach szatyna, chyba przyszedł czas, by w końcu wrócili do Obozu.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  22. Aiden zawahał się przez chwilę, przeczesując włosy palcami, zanim odpowiedział. Spojrzał niepewnie na Williama, który wciąż się w niego wpatrywał w oczekiwaniu na odpowiedź. Aiden przygryzł dolną wargę.
    - Nie sądziłem, że tyle ci to zajmie, zanim zauważysz - wyznał, przyspieszając kroku. Nie miał ochoty mu tego wyjaśniać. Nie po tym, co powiedział. Byli już blisko. Kolejne kilka kroków i za krzakami ukazał się obóz. - Ale już jesteśmy.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  23. Aiden nie odzywał się przez chwilę, kierując się w stronę swojego domku.
    - Po prostu - zaczął z westchnięciem, nie patrząc dalej na niższego chłopaka. - Po prostu tak wyszło. Chciałem pospacerować, więc obrałem dłuższą drogę do obozu.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  24. - Lubię spacery - stwierdził Aiden, wzruszając ramionami. - Co w tym złego?
    Dalej nie patrzył mu w oczy i liczył, że uniknie tego i uda mu się dotrzeć do swojego domku. Zostało dosłownie kilkanaście metrów, a Will dalej szedł obok niego. Jednak popełnił błąd i spojrzał na niego. Will uśmiechał się do niego.
    - Czemu się uśmiechasz? - spytał ponuro, ale nie zwolnił kroku nawet na chwilę.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  25. - A nawet jeśli? - Głos Aidena był nie tyle podniesiony co głośniejszy niż zwykle. Mówił nieco szybciej. - Za to w tym momencie mnie wkurzasz.
    Aiden nie czuł się dobrze z tym, że to powiedział. Wyminął szatyna i dosłownie po kilku krokach stał przed drzwiami swojego domku z ręką na klamce.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  26. Aiden tylko prychnął w odpowiedzi. Za kogo się miał ten cały William? Jakiegoś króla? Lokowaty chłopak wywrócił oczami i zrobił krok do przodu. Był w swoim domku. Zamknął za sobą drzwi, o które oparł się natychmiastowo. Uniósł rękę i złapał się nią za koszulkę w miejscu, gdzie w środku niego samego znajdowało się serce.
    - Chyba oszalałem - stwierdził sam do siebie, kiedy zorientował się, jak szybko ono bije.

    |Aiden|

    [koniec xD lecimy z następnym ;p]

    OdpowiedzUsuń
  27. Aiden wylądował na ziemi. Nie wiedział, jak do tego doszło. W jednej chwili wracał do domku z nad jeziorka, a w drugiej leżał na drodze. Podniósł głowę i ujrzał jednego z osiłków od Aresa. Od początku posyłali mu mordercze spojrzenia i chyba w końcu postanowili zadziałać. Krzyknął coś, ale Aiden nie zwrócił na to uwagi. Machnął ręką i jakiś cień przypominający dłoń złapał napastnika za nogę, przez co chłopak również wylądował na ziemi. Jednak nie wszystko poszło zgodnie z planem. Blondyn podniósł się w mgnieniu oka i miał zamiar rzucić się na lokatego.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  28. Aiden patrzył się na to wszystko z szeroko otwartymi oczami. William stanął w jego obronie. Kiedy przypalił włosy tamtego chłopaka, serce lokowatego zamarło. Blondyn nie odniósł większych szkód. Szybko zainterweniowali ludzie z jego domku. Tymczasem Aiden szybko się podniósł z ziemi, złapał szatyna za nadgarstek i zaciągnął go do swojego domku.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  29. - Co ty sobie myślałeś? - spytał chłodno, sadzając szatyna z impetem na swoim łóżku. Popatrzył na niego przez chwilę, kręcąc ze zrezygnowaniem głową. Tak naprawdę był mu wdzięczny za pomoc, ale zapewne wpakował się przez to w poważne tarapaty. Aiden westchnął i wyszedł do łazienki po wodę utlenioną i kilka wacików. Na szczęście każdy domek był wyposażony w tego typu rzeczy. Szybko wrócił, by usiąść obok chłopaka. Starał się nie okazywać emocji, ale przez moment ogarnęło go uczucie troski, której nie czuł od dawna. - Jesteś taki bezmyślny, Williamie.
    Uniósł rękę, by przemyć rozciętą wargę syna Hefajstosa.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  30. Aiden wywrócił oczami, wzdychając ciężko. Ignis był ciężkim przypadkiem.
    - Wkurwiasz mnie - powiedział dosadnie, po czym przygryzł dolną wargę. Zabrał waciki i wolną dłonią złapał delikatnie szatyna za brodę, obracając jego głową na wszystkie strony, by upewnić się, że zmył krew i oczyścił rankę. - Skąd pomysł, że cię lubię?

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  31. - Po pierwsze - zaczął Aiden, puszczając jego twarz i ponownie wywrócił oczami. Czemu Will musiał być taki trudny? - Nie ufam temu człowiekowi - powiedział, robiąc palcami tak zwane króliczki przy słowie "człowiek". - Po drugie, mówiłem, że chciałem się przejść. Po to głównie wyszedłem. A zostałeś ranny przeze mnie, więc to chyba moja powinność, nie?
    Aiden odwrócił wzrok od szatyna i przez chwilę nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Wstał po chwili, by wyrzucić zużyte waciki. Stał tyłem do Willa, żeby nie musieć patrzeć na jego roześmianą twarz.
    - I chyba masz coś z oczami - dodał po chwili. - Ja nie robię nic - podkreślił ostatnie słowo, akceptując je - co jest słodkie.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  32. - To że jestem synem Hadesa nie ma z tym nic wspólnego - wyszeptał, jakby do siebie, ale chyba dość głośno, by Will usłyszał. Odwrócił się do niego. Aiden patrzył na szatyna, a w jego oczach brakowało ciepła. Ponownie stały się zimne. - Nic o mnie nie wiesz.
    Machnął ręką, a cień w postaci ręki zakrył usta chłopakowi.
    - I co teraz zrobisz? - Uśmiechnął się ironicznie. Zrobił kilka kroków do przodu i nachylił się nad chłopakiem. - Mam imię, Williamie. Zapomniałeś znowu?

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  33. Atak Willa był tak nagły, że Aiden stracił gardę i dał się strącić z nóg. Uderzył plecami o podłogę, podczas gdy niższy chłopak siedział na nim, łaskocząc go. Aiden zaczął się miotać pod jego dotykiem, a cień zniknął z ust Willa.
    - Willam, przestań - wydusił między salwami śmiechu. - Will!

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  34. - Może bym cię lubił, gdybyś potrafił siedzieć cicho - rzucił wyzywająco Aiden.
    Oczy lokatego zabłysły przebiegle. Udało mu się wykręcić dłonie tak, że to on trzymał Willa za nadgarstki i w tym samym momencie podniósł nogę, a następnie ją zakręcił, czym doprowadził do tego, że niższy chłopak leżał teraz pod nim. Z powagą i irytacją wypisanymi na twarzy złapał obie ręce chłopaka w swoją dużą dłoń i umieścił je nad jego głową.
    - Taki jesteś o wiele ciekawszy - powiedział, zakrywając mu usta, tym razem swoją ręką. - Mógłbyś tak zostać.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  35. - O nie, nie - zacmokał Aiden. - Nie uwolnisz się tak łatwo.
    Na usta chłopaka mimowolnie wkradł się cień uśmiechu. Will próbował się wyrwać, więc tylko zacieśnił chwyt na jego dłoniach, a nogami zablokował jego nogi.
    - Mnie da się podejść tylko z zaskoczenia - ostrzegł go, nachylając się nieznacznie. Podobał mu się zapach szatyna. Był delikatny a jednocześnie wyrazisty z domieszką popiołu.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  36. Aiden puścił go natychmiastowo, gdy ten ugryzł jego rękę. Przeniósł cały swój ciężarna nogi, przez co opadł na tyłek tuż obok Willa.
    - Ty mały - zaczął Aiden, ale urwał, gdy zobaczył ślady zębów na swojej dłoni. - Nie żyjesz...

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  37. Spała sobie smacznie w swoim domku. Kiedyś musiała odsypiac te wszystkie noce w które zawsze sie szlajała po Obozie. W łóżku było jej tak ciepło i wygodnie. Tuż obok niej leżał Pastel w przemianie wielkiego, czarnego golden retrivera. Miło było czuć czyjąś obecność obok siebie podczas spania, miala wtedy zazwyczaj mniej koszmarow. Niespodziewanie ze snu wyrwał ją czyjś krzyk. Raptownie otworzyła oczy i spojrzala zdenerwowana w strone wyjścia. Kto śmiał rąk bezczelnie przerywać jej drzemkę? Ah, no tak William, mogła sie tego spodziewać.- Kiedyś cię zabije... - mruknela cicho, a dookoła niej zaczęła kłębić sie aura ciemności, jak zwykle kiedy była wkurzona. Niespodziewanie Pastel pojawił sie na ramieniu chlopaka jako fretka i ugryzł go w ucho, on też nienwidził jak mu sie przerywa sen.

    | Brae

    OdpowiedzUsuń
  38. - Może na początek to?
    Aiden machnął ręką i kłeby cieni popchnęły Willa. Chłopak otworzył drzwi, przez które został wyrzucony na zewnątrz szatyn. Aiden uśmiechnął się jeszcze do niego na pożegnanie. Puścił Willowi oczko i zamknął drzwi, a cienie zniknęły.

    [Aiden]

    OdpowiedzUsuń
  39. - W końcu się doigrałeś - mruknął Aiden, powstrzymując się od drwiącego śmiechu, gdy widział, jak Will sprząta i juz miał powiedzieć coś więcej, jednak gdy szatyn się odwrócił, lokowaty zobaczył w jego oczach smutek. Spoważniał natychmiast, czując się źle z tym, że chciał się z niego nabijać. - Coś się stało?

    [Aiden]

    OdpowiedzUsuń
  40. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  41. - William, daj spokój - powiedział stanowczo, robiąc kilka kroków, by zniwelować dystans między nimi. Złapał go za ramię, by spojrzał na niego. - Jestem synem Hadesa, ale ma serce. Widzę, że coś jest nie tak.
    Aiden uśmiechnął się ciepło, chcąc przekonać chłopaka, że może być z nim szczery.
    - Powiedz mi, Will.

    [Aiden]

    OdpowiedzUsuń
  42. - Wiem, że znamy się krótko - przyznał Aiden - ale bardzo silnie odczuwam cierpienie ludzi, a twoja dusza aż krzyczy.
    Chłopak o szmaragdowych oczach puścił szatyna, ale nie odsunął się.
    - Zawsze byłe taki wesoły i mnie tym wkurzałeś, ale ostatnio nawet cię nie widziałem, a teraz nie chcesz rozmawiać... Nawet się ze mną nie droczysz. Dlatego oczekuję odpowiedzi, Williamie.

    [Aiden]

    OdpowiedzUsuń
  43. - Nie wiem, co się stało - zaczął Aiden, ponownie podchodząc do chłopaka. Wyciągnął ramiona i przytulił go do siebie, opierając brodę na czubku jego głowy. - Znam ból. Naprawdę. Wiem, co czujesz, William.

    [Aiden]

    OdpowiedzUsuń
  44. - W porzadku - odpowiedział na to i prawie się roześmiał. - To takie dziwne, że w tym momencie się przytulamy. Normalnie zaatakowałbym cię cieniem czy jakkolwiek inaczej...
    Pogłaskał Willa po miękkich włosach i wypuścił go z objęć.
    - To powiesz mi teraz, co się stało?

    [Aiden]

    OdpowiedzUsuń
  45. Aiden zastygł i nie wiedział, co ma zrobić. Wspomnienia go ogarnęły. Poczuł się jak więzień we własnym umyśle, z którego nie mógł się wydostać i zanim się spostrzegł, samotna łza spływała po jego policzku, a William tylko na niego patrzył. Aiden szybko uniósł dłoń.
    - Przepraszam - wyszeptał, wycierając łzę. - Naprawdę mi przykro... Moja matka... Ona... Ona też zginęła...

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  46. Aiden zaśmiał się cicho, uświadamiając sobie ironie calej sytuacji. Uniósł rękę, ktora trzymał Williama w pasie i dzgnął go w bok.
    - To dlatego, że teraz mnie nie denerwujesz - powiedział, wytykając język.
    Aiden uśmiechnął się, ale po chwili posmutniał.
    - Masz dokąd wrócić, gdy lato się skończy?
    [Aiden]

    OdpowiedzUsuń
  47. - Tez chciałbym mieć siostry - wyznał. - Takie prawdziwe. Ktore zostalyby ze mną, żebym nie był sam.
    Aiden popatrzył na Williama i dostrzegł ból w jego oczach. Nie patrzył na niego, gdy mówił, więc Aiden położył mu rękę na ramieniu.
    - William, widzę, że coś więcej jesy na rzeczy, ale jeśli nie chcesz powiedzieć, to rozumiem.
    [Aiden]

    OdpowiedzUsuń
  48. - Matka męża? - powtórzył, chcąc to sobie przyswoić. - Czyli tak naprawde nie jest to twoja babcia - zauważył i w zamyśle pokiwał głową. - Nie przejmuj się kimś, kto nie jest z twojej rodziny.
    [Aiden]

    OdpowiedzUsuń
  49. Ukryła twarz w dłoniach załamana zachowaniem chłopaka.- Jeszcze raz powiesz do mnie Bra, a wezmę łyżeczkę i wydłubie ci nią oczy, Ognisty Chłopcze. - spiorunowała go niebieskim spojrzeniem. Była wściekła na Chejrona, że kazał jej nauczyć tego syna Hefajstosa panowania nad jego mocą.- I tak pewnie tego nie opanujesz. - dodała po chwili, wstała z łóżka i skrzyżowała ręce na piersiach. - Nie ja powinnam być gotowa na naukę, a ty. - prychnęła zirytowana. Totalnie nie miała do niego cierpliwości.

    | Brae

    OdpowiedzUsuń
  50. -No, na pewno będziesz sławnym superbohaterem… jeśli spalisz cały Obóz. – podeszła do niego niebezpiecznie blisko i spojrzała na niego z góry. – Ludzie wtedy będą za tobą biegać… Ale raczej nie po twój autograf, ale po to żeby Cię zabić. - Dotknęła palcem jego klatki piersiowej patrząc mu w oczy zimnym spojrzeniem. – Więc błagam, weź się ogarnij chociaż na 5 minut, nauczę Cię szybko tego czego trzeba, a potem będziesz mógł polatać za Twoim Aidankiem. – mruknęła cicho, po czym po prostu ruszyła w stronę wyjścia z domku.

    | Brae

    OdpowiedzUsuń
  51. -Ja tam jeszcze z nikim się do tej pory nie pobiłam kochasiu. – zaśmiała się sucho, kiedy wyszła na dwór. – Z Darrenem? A co niby ma mi iść z Darrenem? – zmarszczyła brwi zdziwiona tym co powiedział.- Uwierz mi, że nic do niego nie mam, nawet go nie znam dobrze, po prostu chciałam dopiec Caroline, ale teraz to już nieważne, od kiedy Darr ugania się za kimś innym. Masz przestarzałe wiadomości. – pokręciła lekko głową rozbawiona i ruszyła w stronę lasu.

    | Brae

    OdpowiedzUsuń
  52. Nie skomentowała już tego, szła tak w ciszy w stronę polany, która najlepiej nadawała się do ćwiczeń takich jak te, które mieli robić. Zerknęła na niego kątem jasnoniebieskiego oka.- Tylko się nie potknij... - mruknęła cicho tłumiąc śmiech.

    | Brae

    OdpowiedzUsuń
  53. - Ty jesteś zdolny do wszytkiego. - westchnęła głośno idąc dalej w końcu zatrzymała się na polanie, po czym odwróciła do chłopaka i spojrzała na niego z góry.- Zaciągnę cię teraz do lasu, zgwałcę, po czym zabiję. - stwierdziła niespodziewanie beztroskim tonem.

    |Brae

    OdpowiedzUsuń
  54. Wywróciła oczami słysząc słowa chłopaka, po czym odsunęła się od niego.- Więc... Powinniśmy zacząć naukę. - stwierdziła i skrzyżowała ręce na piersiach.- Co właściwie dokładnie potrafisz Ognisty Chłopcze? - zapytała z lekkim uśmiechem lustrując go jasnoniebieskim spojrzeniem

    | Brae

    OdpowiedzUsuń
  55. -Tak, tak... - Mruknęła cicho.- Musisz się nauczyć panować mocą, a to wymaga skupienia... Skupienie to coś czego nie potrafisz. - Zaśmiała się sucho kręcąc głową, zastanawiała się jak właściwie go tego nauczyć, ona potrzebowała paru lat żeby nauczyć się panować nad mrokiem nocy.- Trzeba ci zrobić szybkie szkolenie. - Westchnęła cicho marszcząc brwi.- Synów Aresa lepiej nie podpalać... Znalazło by się lepsze sposoby żeby im podokuczać.
    | Brae.

    OdpowiedzUsuń
  56. -Niezły pomysł. - na jej twarzy pojawił się na pare chwil szczery uśmiech.- Chciałabym zobaczyć jego minę po czymś takim. - przyznała i wzruszyła lekko ramionami.- No właśnie widzę jak umiesz się skupić. - prychnęła cicho, a jej ton od razu się zmienił na bardziej sarkastyczny. Znowu podeszła do niego bliżej i spojrzała na niego z góry.- Udowodnij, że potrafisz się skupić knypku, bo ci nie uwierzę. - mruknęła cicho, a pare czarnych kosmyków włosów opadło jej na oczy.

    | Brae

    OdpowiedzUsuń
  57. -Dobra panie mądralo... zacznijmy już tą "naukę", bo im szybciej cię tego nauczę, tym szybciej nie będę musiała na ciebie patrzeć i cię słuchać. - prychnęła cicho zirytowana. - Żeby kontrolować swoje umiejętności musisz być s k u p i o n y... Więc powinieneś się tego nauczyć. - westchnęła. - Najlepiej skoncentruj się na czymś co według ciebie jest miłe, lub jest dla ciebie ważne... takie tam najsilniejsze c o ś... i jak będziesz tracił kontrolę nad mocą, to pomyśl sobie o tej rzeczy, niech ci pomoże kontrolować twoje umiejętności żebyś nie spalił wszystkiego dookoła. - powiedziała to specjalnie tak szybko ciekawa czy chłopak cokolwiek zrozumie.

    | Brae.

    OdpowiedzUsuń
  58. -No coś w tym stylu. - przyznała i wzruszyła nieznacznie ramionami.- No cóż... Możemy jakieś praktycznie ćwiczenia zrobić... Jeśli uda ci się mnie nie podpalić. - prychnęła cicho mrużąc jasnoniebieskie oczy.

    | Brae.

    OdpowiedzUsuń
  59. Fioletowowłosa była już na nogach od rana, o tej porze najlepiej jej się rysowało. Siedziała na ganku przed domkiem Iris i kreśliła coś powoli w szkicowniku. Niespodziewanie ktoś krzyknął jej nad uchem, a ona przez przypadek zepsuła cały rysunek kreską. Wkurzona rzuciła wrogie spojrzenie w strone domku, gdzie inne dzieci Iris śmiały się jak opętane, bo jeden z chłopców zrobił coś głupiego. Jej wcale to nie bawiło, potrzebowała ciszy i spokoju. Wstała i ruszyła powoli w stronę jeziora, nie spodziewała się kogoś tam spotkać o tej porze, więc kiedy zauważyła chłopaka siedzącego przy brzegu zmarszczyła nieznacznie brwi zdziwiona. Usiadła niedaleko niego na ziemi i znów zaczęła coś rysować.

    ~Charlie~

    OdpowiedzUsuń
  60. -Jeśli byś mnie podpalił to potem nie pożyłbyś długo, świetnie o tym wiesz. - pokręciła głową poirytowana kiedy usłyszała co powiedział.- Przestane jak ty to stwierdziłeś "traktować cię jak głupka" jeśli udowodnisz, że warto traktować cię inaczej. - prychnęła cicho i znów skrzyżowała ręce na piersiach.- A teraz zacznijmy już tą 'naukę', bo w końcu nie wytrzymam i znów oberwiesz od cienia jakiegoś. - mruknęła cicho, po czym niespodziewanie usiadła na ziemi.- Siadaj i pokaż jak to przywołujesz ten swój ogień... Tylko nie podpal trawy, ani lasu.

    | Brae.

    OdpowiedzUsuń
  61. [Hej, może wątek? c:]

    |Elzatravia

    OdpowiedzUsuń
  62. Obładowana najróżniejszymi papierami i książkami szła w stronę Wielkiego Domu. Dlaczego ona musiała to tam zanosić, nie mieli kogoś od tej roboty? Nie miała w ogóle ochoty wychodzić z domku To był ten dzień, kiedy jej włosy robiły się czarne, oczy brązowe, a humor do kitu. Czyli po prostu brzydka pogoda.
    Niemal odetchnęła z ulgą, gdy wszystkie papiery wypadły jej z rąk, prosto na ziemię. Jęknęła i ukucnęła, by je pozbierać. Kiedy wszystkie notatki były ponownie w jej rękach - znowu zleciały w dół.
    -Idiotko! - syknęła do siebie. Usiadła na ziemi, krzyżując nogi i ponownie zabrała się za zbieranie papierów. Nie to, że nie mieściły jej się w rękach, po prostu pochmurny dzień był jej pechowym dniem. Dlatego wolała pozostać w domku. Siedziała na ziemi przy tych papierach, nie zważając na innych herosów przechodzących obok niej. Zaraz je pozbieram, pomyślała, niech chwilę poleżą, może będą posłuszne i nie wypadną.
    [Brak weny, ale coś jest xd]

    |Elza

    OdpowiedzUsuń
  63. -Jeśli jest to związane z twoimi emocjami, to musisz nad nimi panować. - stwierdziła cicho, dla niej było to w miarę proste. Kiedyś też całkowicie nie panowała nad swoimi mocami i pakowała się przez to w kłopoty, jednak po upływie paru lat zaczęła panować nad swoimi wszelkimi emocjami i nie pokazywała ich zupełnie po sobie. Niespodziewanie na ramieniu chłopaka pojawił się cień w postaci czarnej niczym noc fretki i znów ugryzł go w ucho, po chwili jednak znów zniknął i pojawił się na jego głowie. Brae uśmiechnęła się półgębkiem, przywołała Pastela myślami, była ciekawa jak Will zareaguje.

    | Brae.

    OdpowiedzUsuń
  64. Skupiła praktycznie całą swoją uwagę na szkicowaniu czegoś w rysowniku. Z tego stanu wyrwało ją przywitanie chłopaka. Zmarszczyła brwi trochę zdziwiona tym, że się z nią przywitał, po czym przeniosła swoje spojrzenie na syna Hefajstosa. Jej oczy były w niebywałym odcieniu fiołków. - Cześć miło cię poznać Will. - Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.- Ja jestem Charlie, od Iris. - przedstawiła się po chwili sama i zamknęła szkicownik z ołówkiem w środku, wolała żeby nikt nie widział jej prac.

    ~Charlie~

    OdpowiedzUsuń
  65. Słysząc słowa chłopaka na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. - Lubię rysować. - wzruszyła nieznacznie ramionami. - Trzeba mieć talent żeby ładnie rysować... Moje rysunki są przeciętne, nie są jakieś oszałamiająco dobre. - zaśmiała się cicho i szybkim ruchem ręki zagarnęła kosmyk włosów za ucho.

    ~Charlie~

    OdpowiedzUsuń
  66. -Nie mam takiego zamiaru Williamie. - pokręciła lekko głową wpatrując się w chłopaka.- Na prawdę nie chce żeby wszystko dookoła tu spłonęło, bądź co bądź wtedy nie miałabym gdzie mieszkać. - z jej gardła wydobył się cichy śmiech.- Zbyt wiele nie mogę zrobić żeby nauczyć cię panowania nad mocą, sam musisz się tego nauczyć kontrolując emocje... Musisz pamiętać, że jeżeli stracisz nad sobą kontrolę, to możesz kogoś skrzywdzić lub nawet zabić. - mruknęła cicho i przygryzła w zamyśleniu dolną wargę. - Nie emocje mają sterować tobą, ale ty nimi.

    | Brae.

    OdpowiedzUsuń
  67. Zaśmiała się cicho, widząc, że chłopak zaczyna zbierać papiery. - Jesteś miły, ale nie musisz mi pomagać - zaśmiała się. Póki chłopak kucał, cały czas siedziała. - Niech trochę poleżą, może będą grzeczniejsze, a jeśli Helios będzie tak miły i sprawi, że te słońce w końcu wyjdzie, to będzie jeszcze lepiej. - Mruknęła. Wzięła papiery od niego i posłała mu miły uśmiech. - Teraz jest w porządku. - Zaśmiała się cicho. Podniosła się z ziemi i otrzepała. - Jestem Elzatravia, ale jeśli mnie tak kiedykolwiek nazwiesz to cię oślepię - zaśmiała się. - Elza, Josie, możesz nawet Cichociemna, tak też mnie nazywają. Wybacz, ale ciebie chyba nie kojarzę - uśmiechnęła się krzywo.

    |Elza

    OdpowiedzUsuń
  68. Parsknęła śmiechem. - Nie ma sprawy, Willu - powiedziała. Niemal zapomniała o papierach, które kurczowo przyciskała do piersi. Przypomniała sobie o nich dopiero, gdy przypadkowo zacięła się jedną z kartek. - Super - mruknęła, oglądając palec wskazujący, gdzie z małego zacięcia sączyła się powoli krew. - To naprawdę nie jest mój szczęśliwy dzień.- Wytarła palec o spodnie. Nie przejmowała się plamą, Obóz nauczył ją, że wygląd się nie liczy. Spojrzała na Willa i uśmiechnęła się. - Dziękuję za pomoc. Właśnie szłam do Wielkiego Domu, by oddać te papiery... - przygryzła wargę i zawahała się. - Nie chciałbyś iść ze mną? A potem moglibyśmy się gdzieś przejść, pogadać? - spytała, po czym dodała szybko: - Chyba, że nie chcesz, nie zmuszam.

    |Elza

    OdpowiedzUsuń
  69. Miło, pomyślała, gdy chłopak pomógł jej nieść. Ucieszyła się, gdy powiedział, że pójdzie z nią, nie była fanką samotności. Zerkała na niego co chwilę kątem oka. - Dwa lata. - Odpowiedziała z nieśmiałym uśmiechem. - Jestem całoroczna. - Dodała. Obiecała sobie, że nie będzie wracać do tej okropnej kobiety, przez która miała tak wiele siniaków i zmieniła się nie do poznania. Wraca jedynie ze względu na ojca, raz na pół roku szkolnego. - Trzymam się dosyć na uboczu, staram się unikać ludzi. Zwłaszcza chłopców - zaśmiała się. Aż trudno jej się to mówiło, kiedyś było inaczej, uwielbiała być w centrum uwagi. - Jestem od Selene, więc moja ciocia to kochliwa Eos. - Wiele chłopaków z Obozu było przystojnych, ale ona już zdążyła się nauczyć, że jeśli wydaje jej się, iż do któregoś coś czuje - to nie prawda. Za łatwo ulegała emocją. - A ty? - spojrzała na Willa. - Długo już tu jesteś?

    |Elza

    OdpowiedzUsuń
  70. Zawahała się chwilę i zerknęła na swój szkicownik, nie do końca wiedziała czy chce, aby ktoś oglądał jej obrazki.- No cóż... Nie są jakoś świetne. - mruknęła w końcu, po czym podała mu szkicownik pełen najróżniejszych rysunków, od szybkich szkiców swojego psa, do widoku z okna domku Iris z najmniejszymi szczegółami.

    ~Charlie~

    OdpowiedzUsuń
  71. -No oczywiście, że to nie jest takie łatwe. - skrzyżowała ręce na piersiach. - Ale coś za coś... Za to, że zostałeś obdarzony takimi mocami musisz nauczyć się kontrolować swoje emocję. Musisz nauczyć się dobrze nią korzystać, bo jeśli ci się to nie uda to zwróci się ona prędzej czy później przeciwko tobie. - mówiła dość powoli, a jej ton był w miarę spokojny. Starała się jak mogła żeby być opanowana przy chłopaku. - Niektórzy nie potrzebują czuć się "lepszym człowiekiem". Okazując emocje okazujemy naszą słabą naturę ludzką. - mruknęła cicho i zacisnęła usta w wąską kreskę.

    | Brae.

    OdpowiedzUsuń
  72. Westchnęła głośno słysząc co mówił chłopak.- Jeszcze jedna sugestia o moich emocjach, a zmienię twoje życie w piekło i nieustanną ciemność. - jej kąciki ust drgnęły w lekkim uśmiechu. - Do twojej wiadomości Williamie, nikt nigdy mnie nie zranił, nie było nawet do tego żadnej sposobności, ani sytuacji. - pokręciła głową marszcząc brwi. - Po prostu tak mnie wychowała Nyks, od dziecka.

    | Brae.

    OdpowiedzUsuń
  73. -Cóż, przynajmniej nie jest tu tak źle - oznajmiła z uśmiechem. Wyczuła, że chłopak wyraźnie się zasępił, gdy powiedział, że jest całoroczny, ale nie miała zamiaru wnikać w szczegóły. Nauczyła się, że czasem ludzie mogą to źle odebrać. Zaśmiała się, słysząc słowa chłopaka. - Nie jesteś zwykłym chłopcem? Zatem jakim? - Zaraz potem jej uśmiech zelżał i zamienił się w nieśmiały. Nieśmiałego uśmiechu nauczyła się tutaj, kiedyś nawet nie wiedziała o czymś takim jak "nieśmiałość".- Nie mam zamiaru. - Oznajmiła cicho, ale na tyle, by chłopak ją usłyszał. Zatrzymali się przed Wielkim Domem. Elza wzięła papiery od Willa. - Dziękuję za pomoc. Zaniosę to do Pana D. a potem możemy się gdzieś przejść, co ty na to? - uśmiechnęła się z nadzieją. Szara wizja siedzenia samej w pustym domku Selene budziła w niej dreszcze.

    |Elza

    OdpowiedzUsuń
  74. -Nie są świetne, chyba nie widziałeś jak rysują dzieci Apolla, to jest dopiero świetne, oni mają wrodzony talent. - Zaśmiała się dźwięcznie, a fioletowe kosmyki wlosow opadły jej na oczy.- Myślę, że twoje pracę nie mogły być, aż takie złe zeby dostać sie aż na czarną listę. - Stwierdziła wzruszajac nieznacznie ramionami.

    ~Charlie~

    OdpowiedzUsuń
  75. -Och, w porządku, idealny chłopcze - zaśmiała się. Weszła do Wielkiego Domu, szybko oddała papiery, starając się nie zwracać uwagi na krzywe spojrzenie Pana D. Miała już odchodzić, gdy zatrzymała się w progu. Przekazała ze śmiechem pozdrowienia od Willa, a Pan D jęknął poirytowany. Szybko wyszła, kierując się w stronę domku. Oczywiście, nikogo tam nie było. Starała się nie zastanawiać nad Willem, ale stare zwyczaje czasem powracają. Może udałoby jej się... nie! Skarciła się szybko w duchu. Już nie jesteś taka jak kiedyś! Jeszcze będzie pora na chłopaka, z którym będziesz dłużej niż zawsze, i który będzie cię kochał, nie tak jak tamci. Taka mała mantra, którą powtarzała sobie odkąd tu trafiła. Inną mantrą było "cholerna Eos", ale wolała nie wyzywać bogów. Wzięła więc książkę i położyła się na łóżku.

    |Elza

    OdpowiedzUsuń
  76. Dziewczyna miała luźno spuszczone nogi z jednego z konarów drzew na którym siedziała i machała nimi nieznacznie. Nuciła cicho pod nosem jakąś melodię nawet nie zdając sobie z tego większej sprawy. Przymknęła na chwilę oczy i wystawiła twarz w stronę słońca. Oddała się tej miłej chwili, kiedy ciepłe promienie słoneczne omiatały jej twarz, po czym wcale się tego nie spodziewając odpłynęła w objęcia Morfeusza. Obudziła się dopiero czując jak spada, nawet nie wiedziała kiedy zasnęła i straciła całą równowagę. Jęknęła cicho, kiedy nagle wpadła, a raczej spadła na kogoś.

    | Charlie. |

    OdpowiedzUsuń
  77. Zmarszczyła brwi słysząc nowe przezwisko.- Serio? - mruknęła cicho, za bardzo nie podobało jej się, to "Tęczusiu". Skorzystała z okazji, że właśnie spadła na chłopaka i wbiła mu niby przypadkiem łokieć między żebra. - Przepraszam. - mruknęła w końcu i stoczyła się z niego na bok na trawę. Wzięła głęboki wdech, po czym spojrzała w górę.- No nieźle... - wyszeptała widząc z jakiej wysokości spadła i dziwiąc się że nic jej się nie stało.- Dzięki za miękkie lądowanie. - zaśmiała się cicho, po czym zerknęła na Willa.

    | Charlie. |

    OdpowiedzUsuń
  78. -I dobrze. - mruknela cicho, po czym obrozila sie na bbrzuch i wlozyla rece pod brode. Caly czas katem oka zerkala w strone chlopaka.- Co tu wlasciwie robiles? - zapytala zaciekawiona, po czym znow szturchnela go lekko w bok, kiedy zaczal spiewac.

    | Charlie |.

    OdpowiedzUsuń
  79. - No to musisz miec farta... Towarzystwo doslowie "spada ci na glowe". - stwierdzila, a jej dzwieczny smiech poniosl sie echem dookoła. - A mogę nim być? - uniosła pytająco brwi, po czym sama usmiechnela sie zadziornie widzac zachowanie chlopala.

    | Charlie |

    OdpowiedzUsuń
  80. - Ja zadałam pierwsza pytanie! - powiedziała, po czym też go lekko szturchnęła w odpowiedzi w ramię.- A co proponujesz? - spojrzała mu w oczy i uniosła pytająco brwi do góry czekajac na jego odpowiedz. Pare fioletowych kosmykow wlosow opadlo jej na oczy, ale jakos sie nimi nie przejela.

    | Charlie. |

    OdpowiedzUsuń
  81. Zarumieniła się nieznacznie, kiedy odgarnął jej włosy z twarzy, jednak miała nadzieję, że tego nie zauważył.- Chodźmy nad jezioro... Ja tam nie chcę podpadać Panu D. - zaśmiała się cicho i wywróciła fiołkowymi oczami. Nie przepadała za posiadaniem kłopotów, była tą "spokojniejszą" siostrą, w porównaniu do Jo nie chciała zwracać na siebie uwagi w taki sposób.

    | Charlie. |

    OdpowiedzUsuń
  82. Złapała go za rękę, kiedy pomógł jej wstać. - Dziękuję. - posłała mu delikatny uśmiech, po czym otrzepała się z trawy. Skrzywiła się nieznacznie gdy poruszyła mocniej prawym barkiem, kiedy spadła z drzewa musiała jednak trochę się obić. Pomasowała dłonią bolące miejsce, po czym zerknęła na chłopaka. - Więc chodźmy. - stwierdziła cicho.

    | Charlie |

    OdpowiedzUsuń
  83. Poszła powoli za Willem, dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że nadal trzyma go za rękę. Zrobiła wielkie oczy i szybko go puściła.- Przepraszam... - mruknęła cicho odruchowo, po czym wlepiła spojrzenie fiołkowych oczu w ziemię przed sobą. Włosy opadły jej na twarz, chciała jakoś ukryć rumieniec, który pojawił się znowu na jej policzkach.

    |Charlie.|

    OdpowiedzUsuń
  84. Mhm... - Mruknela cicho i jeszcze bardziej splonela rumiencem. Resztę drogi nad jezioro szła unikając jego spojrzenia speszona. Kiedy dotarli na miejsce usiadla na ziemi po turecku niedaleko niego, dopiero po chwili zerknela na niego kątem oka.

    | Charlie. |

    OdpowiedzUsuń
  85. W końcu wrócił do obozu. Misja nie była jakaś trudna, a przynajmniej tak się z początku wydawało. Teraz miał mnóstwo przeróżnych ran i siniaków, a przecież nie zaatakowały go jakieś wybitne potwory. Jednak było ich na tyle dużo, że sam sobie nie poradził ze wszystkimi. Był tak wykończony, że gdy tylko znalazł się na łóżku obiektu szpitalnego w obozie, zasnął. Obudził się dopiero następnego dnia rano, gdy usłyszał czyjś znajomy głos.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  86. Wlepiła fiołkowe oczy w chłopaka, gdy nagle się do niej przysunal. Otworzyla usta jakby chciala cos powiedziec, ale po chwili szybko je zamknela rozmyslajac sie. - Ja? Cicha? Niee. - pokręciła nieznacznie głową. - Co? Nie... No może trochę. - powiedziała szybko speszona, trochę kręciła się w tym co mówiła, spuściła wzrok.

    | Charlie |

    OdpowiedzUsuń
  87. - A co? nie mogę? - prychnęła cicho trochę rozbawiona tą sytuacją. Wzięła głęboki wdech chcąc w końcu jakoś się ogarnąć. - A tak jakoś.. - wzruszyła nieznacznie ramionami w wlepiła fiołkowe spojrzenie w chłopaka. Zakryła usta dłonią chcąc stłumić śmiech, gdy zauważyła minę Willa.

    | Charlie. |

    OdpowiedzUsuń
  88. Aiden mruknął w odpowiedzi. Chciał się odezwać, ale wyglądał koszmarnie. Uważał, że Will nie powinien go widzieć w takim stanie, choć zabolało go serce gdy zignorował chłopaka.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  89. Aiden natychmiastowo otworzył oczy i niemal w tym samym momencie złapał szatyna za nadgarstek. Wpatrywał się w niego uważnie. Nie puszczał jego ręki, choć wiedział, że powinien.
    - Czemu przyszedłeś? - spytał. Minęło tyle czasu, od kiedy ostatni raz się widzieli. - Nie powinieneś mnie tak widzieć.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  90. Aiden zmrużył oczy i kiedy zamrugał kilka razy, w końcu puścił rękę Willa.
    - Nie chcę, żebyś widział mnie w takim stanie - mruknął, odwracając się do niego plecami. Przez cały czas starał się nie pokazywać, że te rany go bolą. Skrzywił się w poduszkę. - Przyszedłeś tak po prostu, żeby zobaczyć, kto tu trafił?

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  91. Westchnął. Will czasami był taki denerwujący i tak mało rozumiejący.
    - To nie o to chodzi, że to ja nie chcę cię oglądać - przyznał bez namysłu, dalej jednak leżał odwrócony do niego plecami. Przymknął oczy, żałując, że w ogóle się ruszył. Miał poobijane żebra od upadku z drzewa, kiedy to chował się przed potworami. - Jesteś kłopotliwy, Williamie. Naprawdę. Jestem cały w siniakach i ranach.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  92. -Przy tobie mogę.. A z ciebie też mogę się śmiać? - zapytała niespodziewanie, na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech, a w policzkach pojawiły się nieznaczne dołeczki. -Dziękuję. - mruknęła i spuściła na chwilę speszona wzrok słysząc co powiedział, rzadko kiedy słyszała jakieś komplementy.

    | Charlie |

    OdpowiedzUsuń
  93. Chłopak nie odpowiedział. Miał zamknięte oczy i dalej pogrążony był we śnie, mimo że nie leżał w łóżku. Pierwszy raz od dlugiego czasu lunatykował. Nie był świadomy tego, że Will stał tuż obok niego, choć we śnie widział go wyraźnie. I o dziwo był to miły sen. Nie kwestionował nawet tego , że trzymali się w nim za ręce. Słońce świeciło przyjemnie. Ten sen był o wiele lepszy od rzeczywistości.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  94. Aiden mruknął coś pod nosem. W jego snie było to pełne zdanie, ale tak naprawdę brzmiało to jak odgłosy, które wydaje kot. Aiden nagle pochylił się i przytulił Willa, muskajac ustami jego policzek a potem szyje. - Lubię cię... - wymruczał dalej nieprzytomny, po czym z jego gardła wydobył się dźwięk na kształt chrapania.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  95. Kiedy Will go prowadził, Aiden szedł dość pewnie, tylko głowa cały czas mu się kiwała, jakby nie umiał jej utrzymać. Co w sumie nie powinno być dziwne, w końcu lunatykował. I nagle tuż przed domkiem potknął się.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  96. Aiden dość nieostrożnie położył się na łóżku, przez co zaczął się wzbudzać. Zamrugał kilkakrotnie. - Will, co ty tu robisz?

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  97. - Mó...mówie? - Aiden otworzył szeroko oczy w panice. Z doświadczenia wiedział, że zazwyczaj gdy lunatykował nic nie mówił, ale czasem zdarzało się, że dało się zrozumieć jego mamrotanie. To był właśnie ten moment. Serce zabiło mu szybciej. Obawiał się, że powiedział coś, czego potem może żałować. - Co powiedziałem?

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  98. - Ja tak powiedziałem? - Aiden zamrugał kilkakrotnie. Byłby do tego zdolny? Ważniejszym pytaniem było, czy naprawdę go lubił.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  99. - Ja - zaczął, nie wiedząc, jak wybrnąć z tej sytuacji tak, by nie obrazić Willa. - Ja przepraszam, nie wiedziałem, co i do kogo mówię. Wcale nie miałem tego na myśli...

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  100. [Właściwie ignis po łacinie znaczy ogień, a nie ognisty. Wybacz, ale uczyłam się łaciny i musiałam. I gdyby Will szukał swojego partner in crime, to myślę, że dogadałby się z Elijahem ;)]

    Elijah

    OdpowiedzUsuń
  101. - Will! - Aiden próbował go zatrzymać. Podniósł się i ruszył za chłopakiem. Złapał go za rękę i odwrócił w swoją stronę. - To nie tak... Nie... Ja... Nie chcę się przywiązywać do nikogo i... Ja po prostu...

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  102. - Ja nawet nic nie powiedziałem! - po raz pierwszy od dłuższego czasu z gardła Aidena wydobył się podniesiony głos. - To ty zawsze jestes tym beztroskim i uwielbianym przez wszystkich. Ja tak nie umiem. Miałem tylko Brae, a na koniec i tak zostałem sam. Nie moge dopuszczać do siebie ludzi od tak. Zwłaszcza takich, którzy traktują życie od tak sobie...

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  103. - A żebyś wiedział, że mogłem - stwierdził Aiden, nie patrząc Willowi w oczy. - Byłoby mi znacznie lepiej bez ciebie. Mącisz mi tylko w głowie. Sam nie wiesz czego chcesz, więc wkurzasz się o byle co jak rozpieszczony bachor.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  104. Aiden nie zdążył zareagować. Wszystko stało się za szybko i Will poparzyl go w lewą rękę. Od łokcia aż po dłoń biegła długa, gruba rana. Co gorsza poprzednie rany dopiero co mu się zagoiły. Aiden nie był w stanie nawet oddychać.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  105. Aiden oddychał ciężko, wpatrując się z przerażeniem w swoją poparzoną rękę. Normalnie zacząłby krzyczeć, ale ból był aż ogłuszający. Zdecydowanie potrzebował pomocy, ale kiedy Will wrócił i podszedł do niego, by opatrzyć mu ranę, odsunął się. W tym momencie Aiden już nie wiedział, czy czuje złość, czy to wszystko wina bólu, ale miał ochotę wykrzyczeć każdą najdrobniejszą rzecz Willowi, jaka tkwiła mu na dnie serca.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  106. [Bo jakoś w łacinie nie zwraca się uwagi na takie rzeczy, typu zjawiska pogodowe itp. W tekstach ważniejsi są żołnierze i filozofowie i bogowie. Taka prawda. Co do pomysły... Nie mam jakiegoś konkretnego, ale obaj są trochę wariatami. Może jakieś kłopoty?]

    Elijah

    OdpowiedzUsuń
  107. - Przepraszam - wykrztusił Aiden, kiedy pierwsze łzy popłynęły po jego policzkach. Usiadł na łóżku i już chciał przemyć sobie oparzenie, zabandażować je, zrobić cokolwiek, ale nie umiał. Nie wiedział, co ma zrobić w takiej sytuacji. - Przepraszam, że tak się zachowuję...

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  108. Aiden otarł łzy i wziął od Willa termos. Syknął, gdy jego ręka znalazła się w zimnej wodzie.
    - Wiesz - zaczął Aiden, gdy chęć płaczu już mu przeszła. - Normalnie podziękowałbym ci za pomoc, ale w tym wypadku nie widze chyba potrzeby - próbował zażartować i nawet się uśmiechnął delikatnie, ale on nigdy nie był dobry w poprawianiu nastroju.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  109. - Jesteś w tym niezły - stwierdził Aiden, przyglądając się sprawnym rękom Willa. - Jak wiele osób poparzyłeś już, Williamie?

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  110. - Czy ty coś insynuujesz? - Aiden uniósł brwi. Cała złość uleciała z niego jak za dotknieciem czarodziejskiej różdżki. Nawet uśmiechał się, patrząc jak bardzo Will się stara zabandażować mu rękę najdelikatniej, jak potrafi.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  111. Aiden westchnął, a z jego ust zniknął uśmiech, gdy jego oczy trafiły na te niebieskie tęczówki należące do Willa. "Teraz albo nigdy", pomyślał. Już dzisiaj prawie zniszczył swoją relację z synem Hefajstosa, więc czemu by nie zaryzykować? Nachylił się i pocałował go.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  112. Aiden wyciągnął zdrowa rękę i przeczesał palcami miękkie włosy Willa. W duszy uśmiechnął się do siebie, ponieważ nie został odtrącony i można od początku powinien powiedzieć mu prawdę, a nie kłamać, że nie miał na myśli tego co mówi.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  113. Will nagle wymknął się z objęć Aidena, który poczuł w sercu pustkę i żal. - Co się stało? - Wyciągnąl do niego rękę w nadziei, ze to nieprawda.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  114. Aiden podniósł się gwałtownie, po czym uderzył chorą ręką na oślep w ścianę, ale ból już nie miał znaczenia. Fizyczny ból był w stanie znieść, ale jego serce właśnie rozpadało sie na kawałki. - I to ty miałeś do mnie pretensje, gdy powiedziałem, że cię nie lubię?! - wykrzyczał, nie patrząc nawet na Williama. - Własnie do takiej sytuacji nie chciałem dopuścić! Ja... - nie wiedział już co chce powiedzieć. Przełknął nerwowo ślinę. - Wynoś się. Natychmiast!

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  115. [Byłabym wdzięczna, bo ja nie przepadam za zaczynaniem. To jest najgorsza część pisania - czegokolwiek - dla mnie.]

    Elijah

    OdpowiedzUsuń
  116. [Sorreh. Rozpisałam się. Poniosło mnie odrobinkę xD]

    Miał trochę wolnego czasu przed zajęciami z greki, które miał z Annabeth. Postanowił więc wybrać się na spacer po lesie. Zrobił to w zwykły dla siebie sposób. Wcisnął ręce w kieszenie spodni i pogwizdując znaną sobie piosenkę ruszył żwawym krokiem.
    Słońce przebijało się przez gałęzie, rzucając jasne plamy na cieniach. Był bardzo w dobrym nastroju, który jednak szybko mu miną, gdy zobaczył przed sobą grupkę chłopaków stojących nad raczej drobnym szatynem, siedzącym pod drzewem. Rozglądał się nerwowo i wiedział, że tamci to raczej nie jego kumple.
    - Hej! – krzyknął podbiegając do nich i rozpoznał wśród nich swojego sparing partnera z treningu szermierki. – „Dzieciaki Aresa” – powiedział sobie w myślach, po czym dodał głośniej. – Pięciu na jednego, to chyba nie fair, co?
    - To może się przyłączysz – odezwał się blondyn wskazując na szatyna - Wtedy będzie dwóch na pięciu.
    - Jesteś pewien, że dwóch? – zapytał tajemniczo splatając ręce na piersiach. Jego oczy pojaśniały i zatańczyły w nich srebrzyste iskierki. Migotały jakby obsypane brokatem, a wokół jego osoby zaczęły pojawiać się mgliste kule, które zaczęły przybierać kształty postaci.
    - Wydaje mi się, że to raczej będzie armia duchów kontra pięć przestraszonych szczeniaczków od Aresa – stwierdził, widząc ich miny. Jeden z chłopaków ciął jego ducha, a on poczuł to na sobie. Utrzymał jednak zjawę, a ona znów przybrała swój kształt. – Bu!
    Cała piątka wzięła nogi za pas, a on odwołał swoje duchy i opadł na ścieżkę.

    Elijah

    OdpowiedzUsuń
  117. Pokręcił głową przecząco. Nie chciał dzieciaków skaczących koło niego i pytających, czy na pewno dobrze się czuje. To go tak bardzo drażniło. Może i przydało by się trochę nektaru, żeby poczuł się lepiej, ale i bez niego umiał dojść do siebie.
    - Nie trzeba. Będzie dobrze. Daj mi… Daj mi chwilkę i dojdę do siebie – wysapał. Usiadł, wyciągając nogi przed siebie, a dłonie podpierając za plecami. Czuł jak jego ciało pokryło się potem, bo przy każdym powiewie drżał. Oddychał głęboko, potrzebował wyrównać oddech.
    - A tobie nic nie jest? – spytał spoglądając na szatyna. Jego niebieskie oczy błyszczały łobuzersko. Wyglądał trochę jak elf. – Elijah jestem, tak swoją drogą – podał mu dłoń.

    Elijah

    OdpowiedzUsuń
  118. - Taaa… Dzieciaki od Aresa myślą, że mają się za nie wiadomo kogo – burknął w odpowiedzi. – Ale patrz. Wystarczy kilka duchów i uciekają jak przestraszone szczeniaczki.
    Zachichotał pod nosem i spojrzał na szatyna. Wydawał się być równie energiczny i roztrzepany co on. Dlatego polubił go z marszu. Sięgnął do pudełeczka skąd wyciągnął ciastko. Odgryzł kawałek. Miało smak truskawek. Poczuł też, że wracają mu siły.
    - Dzięki stary – odparł, dojadając smakołyk. – Eh… Chyba będę musiał pogadać z Chejronem, żeby dał mi jakieś ćwiczenia. Nie mogę się tak męczyć przy każdym rzucaniu zaklęcia. Padłbym na polu walki jako pierwszy. Nie chcę umrzeć z wycieczenia. Wolałbym w jakiś heroiczny sposób.
    Wyznał i zamyślił się, zastanawiając się w jaki sposób chciałby umrzeć. Co jest wystarczająco heroiczne.

    OdpowiedzUsuń
  119. - To nie tak, że nad nimi nie panuję. Magia nie wymyka mi się spod kontroli – wyznał, podnosząc się z ziemi i podając rękę nowemu koledze. Ten chwycił ją i pociągnął go w górę. – Chodzi raczej o to, że niektóre zaklęcia bardzo szybko mnie męczą, a to raczej nie przydatne.
    Wcisnął ręce w kieszenie swoich spodni i obaj ruszyli powoli w stronę obozu. Ciepły wiatr przebiegł przez włosy Elijaha i potargał grzywkę. Poprawił ją i spojrzał kątem oka na swojego towarzysza. Wydawał się być człowiekiem pełnym energii oraz radości, a taki ludzi lubił najbardziej.
    - Ah. Tak rozmawiamy o mocach, a nawet ci nie powiedziałem kto jest moim boskim rodzicem – zawołał. – Jestem synem Hekate. Za nim tego nie mówię, to wszyscy myślą, że jestem od Hadesa, ale oni nie są od duchów tylko od kościotrupów.

    Elijah

    [Przepraszam, że dopiero dzisiaj, ale wczoraj źle się czułam.]

    OdpowiedzUsuń
  120. Jeszcze nie miał okazji poznać nikogo od Hefajstosa, ale wydawał się być w porządku. Spojrzał na swojego nowego kolegę. Uważnie przyglądał się jak podnosi z ziemi szyszkę, która po chwili stanęła w płomieniach. Jego oczy zaświecił z zafascynowania.
    - Ale bajer – prawie podskoczył w miejscu, patrząc na płomienie liżące dłoń szatyna. – Czad. Weź, stary, jesteś moim mistrzem.
    Tak. To była reakcja typowa dola Elijaha. Zachwycał się wszystkim, co potrafili inni. Poza tym dobrze było to wiedzieć. Pomagało to przy doborze swoich partnerów, gdy wyruszało się na misję. A zdolność kontrolowania ognia, mogłaby nie raz się przydać. To więcej niż pewne.
    - A co takiego zrobiłeś? – zapytał zainteresowany. – Zwęgliłeś mu gacie na oczach wszystkich i mogli podziwiać jego bokserki w kaczuszki?

    Elijah

    OdpowiedzUsuń
  121. [ bardzo chętnie c: zaczniesz? ]

    |Nicole

    OdpowiedzUsuń
  122. Aiden wszedł do zbrojowni tylko po jakiś miecz i być może łuk, żeby poćwiczyć. Był zwrócony plecami do drzwi, ponieważ pod ścianą naprzeciwko znajdowały się zbroje i miecze. Nie wiedział, że ktoś po cichu zakrada się do środka. Nagle ktoś go złapał za nadgarstki, które zostały unieruchomione z tyłu pleców i przygwoździł chłopaka do wolnego kawałka ściany niedaleko. Serce Aidena zabiło szybciej, gdy poczuł chłód na policzku, a z tyłu czyjeś ciało, mimo wszystko nie zwolniło tempa, gdy rozpoznał głos osoby, która go tak urządziła. Uśmiechnął się do siebie na słowa szatyna.
    - Gdybyś był moim wrogiem - zaczął, po czym szybko odsunął jedną nogę do tyłu i przekręcił się tak, że złapał Willa w swoje ramiona i nie miał zamiaru puścić - radziłbym ci urosnąć.
    Aiden zaśmiał się, wpatrując w zaskoczoną niższego chłopaka.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  123. Aiden wyprostował się tak, że był o parę centymetrów wyższy od Willa, mimo iż ten stanął na palcach i przez moment zrównał się z zielonookim chłopakiem. Taki dystans i tak nic nie dał, jego serce tylko przyspieszyło na słowa szatyna, jednak uniósł prawy kącik ust w uśmiechu i nie dawał po sobie niczego poznać.
    - No nie wiem - zaczął, udając, że się zastanawia, ale jego ramiona tylko bardziej zacisnęły się na plecach Willa. - Będziesz mnie musiał przekonać, Williamie, że jesteś godnym nauczycielem - ostatnie słowa wyszeptał, nieznacznie zmniejszając odległość między ich twarzami, by podrażnić się z nim jeszcze trochę.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  124. Aiden zaczerpnął powietrza, jakby przez dłuższy czas był pod wodą i potrzebował życiodajnego tlenu, gdy uderzył plecami w posadzkę. Nie dane mu było się podnieść, gdyż jego chłopak usiadł na nim i przystawił mu ostrze miecza do szyi. Aiden zamrugał szybko, po czym otworzył szeroko oczy. Jak to się stało? Pokonał go niższy o 12 cm skrzat. To oznaczało tylko tyle, że na bitwie o sztandar polegnie, gdy nie będzie obok niego kogoś, kto by mu pomógł. Musiał zacząć porządnie ćwiczyć, jeśli chciał przeżyć.
    - Zrozumiałem, Will - wyszeptał, podnosząc dłoń, by złapać chłopaka za nadgarstek, w którym trzymał miecz. - Możesz już to odłożyć? Czuję się trochę niekomfortowo z ostrzem na gardle.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  125. Aiden wywrócił ostentacyjnie oczami i westchnął, po czum uśmiechnął się. Jego oczy lśniły, wpatrując się w niebieskie tęczówki młodszego chłopaka. Objął go ramionami i przyciągnął do siebie jeszcze bliżej, jeśli to było możliwe, po czym złożył na jego ustach pocałunek. Przygryzł dolną wargę szatyna, a gdy ją w końcu puścił zaśmiał się do siebie.
    - Jesteś taki drobny - zauważył nie tyle ze zdziwieniem co z troską. Czuł się przez to w powinności, by chronić szatyna. Zwłaszcza jeśli ten gubił się na prostej drodze. - To urocze.
    Zamrugał i gdy tym razem spojrzał na Willa, był kompletnie poważny. Jednym zdecydowanym ruchem przewrócił chłopaka tak, że znajdował się pod nim. Nachylił się, by znowu go pocałować.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  126. - Czy ty kiedykolwiek przejmowałeś się opinią innych? - spytał, ale nie oczekiwał nawet odpowiedzi. Znał ją. Mimo to westchnął i podniósł się niechętnie z chłopaka. Gdy tylko stanął na nogach, wyciągnął do niego rękę, by pomóc mu wstać. - I tak rzadko ktokolwiek tu przychodzi o tej porze - zauważył. Nagle wpadł mu do głowy genialny pomysł. Uśmiechnął się do Willa, a jego oczy błyszczały. - Chodźmy do mnie. Mam schowane jakieś jedzenie, więc możemy się najeść, a potem leżeć i nic nie robić.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  127. Aiden po raz pierwszy był tak szczęśliwy. Nie wspominał już przeszłości. Kiedy trzymał Willa za rękę, liczył się tylko on. Chłopak nagle odezwał się z pytaniem, które sprawiło, że pokręcił głową ze zrezygnowaniem. Nie cierpiał, gdy ktoś się tak o niego martwi, a już zwłaszcza on. To tak naprawdę nie była jego wina.
    - Williamie - westchnął, po czym zaczął rozwijać bandaże. Kiedy widoczna była już skóra, uśmiechnął się do Willa. Nie było śladu po poparzeniu. - Wiesz, mamy coś takiego jak nektar, który leczy rany. Wszystko już dobrze.
    Otoczył chłopaka ramieniem i weszli do jego domku.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  128. Serce Aidena zmiękło, gdy zobaczył jak twarz Willa, zmieniła się ze szczęśliwej na smutną. Szatyn szybko próbował to ukryć, jednak zielonooki to dostrzegł. Uśmiechnął się do niego ciepło, kiedy syn Hefajstosa usiadł na jego łóżku.
    - Nie wierzę, żebyś mógł mnie skrzywdzić tak naprawdę. Tamten wypadek skończył się zwykłym poparzeniem. To nic takiego - szepnął, siadając obok chłopaka. - Rzeczywiście - przyznał. Miał dużo miejsca dla siebie, mimo że oprócz niego w domki mieszkały jeszcze dwie jego przyrodnie siostry. Tak naprawdę nie zamienił z nimi nawet zdania. Wychodziły rano i wracały bardzo późno, dlatego dalej byłby samotny, gdyby w jego życiu nie pojawił się Will.
    /Aiden

    OdpowiedzUsuń
  129. Wyszła ze swojego domku i przeciągnęła się powoli. Dopiero wstała. Przeczesała ręką długie, czarne włosy, które były nieznacznie potargane. Skrzyżowała ręce na plecach i ruszyła powoli przed siebie. Niespodziewanie jej spojrzenie zatrzymało się na synu Hefajstosa, który siedział na ławce i majsterkował przy czymś śrubokrętem. - A ty co znowu co tam tworzysz? - zapytała podchodząc nieco bliżej chłopaka bez żadnego przywitania.

    | Brae.

    OdpowiedzUsuń
  130. Aiden po raz kolejny tego dnia wywrócił oczami, jednak uśmiechnął się, nie mogąc powstrzymać szczęścia, jakie rozlewało się po całym jego ciele i sercu. Nachylił się do szatyna, by okryć swoimi ustami jego wargi. Jedną dłoń położył na jego plecach, a palcami drugiej przeczesywał mu włosy. Całowali sie tak jakiś czas, gdy nagle ręka Aidena znalazła się pod koszulką Willa. Pod palcami poczuł coś na kształt blizny, więc zmarszczył brwi, zastygając w bezruchu.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  131. Zamrugał zmieszany. Swoje szmaragdowe spojrzenie utkwił w Willu, który najwyraźniej chciał, jak najszybciej zmienić temat. Aiden westchnął ciężko i przetarł twarz dłonią, po czym wstał, podążając w ślad za chłopakiem.
    - Mieliśmy - przyznał. Jego głos przepełniony był smutkiem, a na twarzy panowała pełna powaga. - Jednak... chciałbym wiedzieć - oznajmił z pełną mocą. Wyciągnął rękę do niższego chlopaka i przyciągnął go do siebie. Objął go ramionami, tak by nie uciekł mu po raz kolejny. - Williamie, proszę.
    /Aiden

    OdpowiedzUsuń
  132. Aiden nie wiedział, co o tym myśleć. Jedyny komentarz jaki mu sie nasuwał na myśl, brzmiał "czy ty oszalałeś?" Użyłby bardziej dosadnych słów, ale nie widział potrzeby, żeby mówić cokolwiek. Wziął jego twarz w obie dłonie i pocałował go delikatnie, po czym zaciągnął spowrotem na łóżko. Pchnął Willa na poduszki, by już po chwili położyć się na nim.
    - Nie chcę więcej o tym słyszeć - dodał. Nie mógł znieść tego, że jego własna magka go zraniła. - To już przeszłość. Teeaz jesteśmy my.
    /Aiden

    OdpowiedzUsuń
  133. Wywrócił oczami. Will miał tendencje do wyskakiwania z takimi pomysłami w niewłaściwych momentach. Westchnął ciężko. Poniekąd to mógł być dobry pomysł.
    - Nie jestem najlepszy w pływaniu - przyznał. - Mogę popatrzeć, jak ty plywasz.
    Mówiąc to, wstał i wyciągnął rękę do Willa.
    /Aiden

    OdpowiedzUsuń
  134. Wywrócił oczami. Will czasami sprawiał, że nie wiedział, jak ma się zachować.
    - Od razu gapić się - prychnął na jego słowa. - Ja po prostu wolę na ciebie patrzeć niż się utopić - przyznał po chwili. Wyszli z domku i przez całą drogę Aiden trzymał Willa za rękę. Podobało mu się to uczucie, że ma kogoś oprócz Brae kim może tak po prostu spędzać czas. Na początku nie podobała mu się myśl o kimś wracającym w ich przyjaźń, ale syn Hefajstosa nie był tylko jego przyjacielem.
    Kiedy w końcu znaleźli się nad jeziorkiem, Aiden westchnął i usiadł na mostku.
    - Lubię tu siedzieć - zaczął z uśmiechem. - Ale nigdy nie pływałem.
    /Aiden

    OdpowiedzUsuń
  135. [ Czemu nie? Jeśli masz pomysł to zacznij ;) ]

    | Alla

    OdpowiedzUsuń
  136. Will nagle zerwał się z miejsca i Ai nie zdążył nawet zareagować. Zmarszczył brwi, zastanawiając się, co wprawiło j e go chłopaka w taką ekscytację. Obserwował go uważnie z daleka, jak ten zrywał kwiaty, a już po chwili na jego głowie wylądował wianek.
    - Wszystko co robie z tobą, jest dla mnie nowością - stwierdził z uśmiechem, zanim zdążył pomyśleć. Will sprawiał, że Aiden zaczął kwestionować pewne sprawy i dzięki niemu był bardziej spontaniczny. - Skąd umiesz pleść wianki? - spytał, powstrzymując śmiech. To było nawet urocze, że zrobił dla niego coś takiego. Nie pomyślałby, że Will potrafi pleść wianki, ale było to miłe zaskoczenie. - Zrobiłbym jeden dla ciebie, ale nie umiem...
    /Aiden

    OdpowiedzUsuń
  137. Uważnie cieniowała portret. Musiała uwydatnić wszystkie szczegóły. Osobę, którą rysowała miała w głowie, a na uszach słuchawki. Aktualnie leciał z nich utwór ,,Sweater Weather", który należał do jej ulubionych. Nagle drzwi się otworzyły i siostra Alli ściągając jej słuchawki, oznajmiła, że przyszedł jej czas na dyżur w szpitalu. Blondynka z niechęcią oderwała się od swojego zajęcia i zwlokła się z łóżka. Słońce górowało na niebie, a herosi schodzili się, aby powitać tych, którzy wrócili z misji. Związała włosy w biegu i dotarła do celu. W pomieszczeniu nie było dużo ludzi, co najwięcej z dwadzieścia osób, a bywały dni, kiedy było ich z sześćdziesiąt. Zerknęła w stronę krzeseł przy wejściu do jednej z sali szpitalnej. - Chodź. - Kiwnęła głową i otworzyła przed nim drzwi. Widziała już wcześniej tego chłopaka, ale nie miała okazji go poznać. Zerknęła na ranę na jego ramieniu. Wyglądała na głęboką.

    | Alla

    OdpowiedzUsuń
  138. - Czy ja wiem - zastanowił się, spoglądac gdzieś w przestrzeń. Kiedy pierwszy raz umarł, nie podobało mu się to ani trochę. Jednak gdy spojrzał na Willa, zrozumiał, co chłopak miał na myśli. Aiden uśmiechnął się ciepło do swojego chłopaka, nachylając się nieznacznie. Z radością w sercu obserwował, jak chłopak z rozmarzeniem wspomina o swooch siostrach. Słuchał go uważnie niemalże z uwielbieniem w oczach.
    - Mnie wszystko pasuje - stwierdził żartobliwym tonem, ukazując zęby w uśmiechu. - Chociaż jako syn Hadesa nie powinienem nosić wianka, nie uważasz?
    Aiden pokazał mu język i zaczął się śmiać.
    /Aiden

    OdpowiedzUsuń
  139. Rozwinęła rolkę bandaża. Miała już naszykowany spirytus, nić i igły. Wolała to robić tradycyjną metodą, zwłaszcza, że czekał ją jeszcze dzisiaj solidny trening, a jej boskie umiejętności wyczerpywały dużo energii. – Błagam cię, ostatnio w szpitalu są takie pustki. Zaczynało mi się to nudzić. – Spojrzała na niego. Musiał być chyba zdenerwowany, czy coś w tym stylu, bo mówił co ślina na język przyniosła. – Jeśli nie brzydzi cię widok krwi i wnętrzności, to zapraszamy w nasze skromne progi. – Rzuciła posyłając mu uśmiech. Kiwnęła głową, aby usiadł i wykonał jej polecenie. – Będzie piec, tylko się nie wierć. – Powiedziała, gdy naszykowała gazik nasiąknięty spirytusem i szczypce. Najpierw musiała zdezynfekować ranę. – Tooo… - Zaczęła, nie wiedząc czy podjąć się tego tematu. – Chodzisz z Aidenem? – Powiedziała po krótkiej chwili, nadal przemywając ranę. Cały obóz o tym mówił, a Aiden miał okazje uratować jej tyłek w grze o flagę. Była mu coś winna. – Jeśli nie chcesz, nie musisz odpowiadać. – Odłożyła wacik, był cały brudny. – Nie chciałam cię urazić czy coś… - Miłość to były zdecydowanie drażliwe tematy, sama nie wiedziała czemu go zaczęła.

    | Alla

    OdpowiedzUsuń
  140. Odetchnęła z ulgą, widząc, że go nie rozgniewała. Zawsze mógł łypnąć na nią spode łba i czekać aż opatrzy mu ranę, nie odzywając się. Znała takie typy ludzi. Pociągnęła za zły temat i od razu byli obrażeni na miesiąc czy dłuższy czas. Potem zwykle jej wybaczali, ale nie dawali jej zapomnieć. – Fajnie, że jesteś szczęśliwy. – powiedziała, biorąc igłę i nić. Niektórzy ukrywali się z takim typem miłości. Bali się, że zostaną wyśmiani czy poniżeni. Dobrze, że Will i Aiden mieli tyle rozumu w głowie, aby mieć gdzieś opinię innych. – Będzie bolało. – Poinformowała go i wbiła igłę w jego skórę. Musiała zszyć ranę. Chłopak nie okazywał zbytnio bólu. Sądząc po głębokości obrażenia misja była ciężka, ale ukończona z dobrym rezultatem.

    | Alla

    OdpowiedzUsuń
  141. Uśmiechnęła się na wzmiankę o Deranie, a w jej brzuchu pojawiło się znane uczucie ,,motyli”. Każda wspólnie spędzona chwila, odtwarzana w jej pamięci przywoływała przyjemny dreszcz na ciele. – Tak, chodzimy ze sobą. – odpowiedziała po chwili. Wbiła Williamowi igłę i przeciągała ją w innych miejscach na skórze. – Jestem Alla – przestawiła się i zerwała nić. Chwyciła ją w palce i zawiązała w supeł. Wyjęła bandaż i zaczęła owijać nim ramię chłopaka. Leczenie dobiegało już końca, będzie musiał tylko zmieniać opatrunek, a po jakimś czasie ściągnąć szwy. – Gotowe. – Zawyrokowała, przyglądając się swojemu dziełu.

    | Alla

    OdpowiedzUsuń
  142. Nigdy nie słyszała, aby ktoś twierdził tak jak Will. Swój ciągnął do swego. Żaden heros, nawet przez miłość, nie chciał narażać zwykłego człowieka. Świat pełen potworów i misji był dla zwykłych ludzi zbyt niebezpieczny. Ramię chłopaka powinno być w pełni sprawne po paru dniach. Ich misja musiała być naprawdę niebezpieczna i nie wiedziała jakie obrażenia mieli jego towarzysze, ale inne dzieci Apolla z pewnością się nimi zajęli. - Postaraj się nie obciążać ręki przez tydzień. Nie dźwigaj ciężkich rzeczy, nie trenuj na arenie... -Zaczęła wyliczać na palcach. - To chyba tyle. - Zawyrokowała i spojrzała na niego. - O co chodziło w waszej misji? - Zmarszczyła brwi. Najwyraźniej ominęło ją to całe 'przepowiadanie' losu, wybieranie towarzyszy i inne organizacyjne sprawy.

    | Alla

    OdpowiedzUsuń