.

.
Zanim ostatecznie zdecydujesz się dołączyć do gry na naszym blogu, przejrzyj wszystkie zakładki, ponieważ to właśnie one pomogą Ci dopasować się do realiów fabuły. Nieznajomość regulaminu nie zwalnia przecież z jego przestrzegania. Kiedy już uznasz, że wiesz wystarczająco, by móc stworzyć własną postać - zostaw komentarz w odpowiednim miejscu, abyśmy mogli przesłać Ci zaproszenie. Miłej zabawy!
pogoda
Lato się kończy, a niebo coraz częściej przyozdabiają srebrzyste chmury. Na szczęście temperatura nie spada zbyt szybko, więc obozowicze co jakiś czas mogą jeszcze leniwie wygrzewać się w słońcu. Przez najbliższy tydzień możemy spodziewać się od 20"C do minimum 17"C.
aktualności
- Za nową szatę serdecznie dziękujemy Kaylo ♥
- Gra toczy się w komentarzach oraz na GG.
- Górna granica wieku Obozowiczów wynosi 23 lata, później heros opuszcza Obóz, bądź zostaje w nim żeby 'pracować'.
ogłoszenia
- Powoli blog budzi się do życia.
- Szukamy nowych rekrutów.
-Wszystkie zakładki na stronie zostały edytowane.
- Na blogu pojawił się Shoutbox.
- Zachęcamy do gry w komentarzach!

niedziela, 10 września 2017

How do I find myslef, when all the chapters have been erased?


Geranon

Fosforos
17.04
syn Helios'a
18 lat
186 cm
amnezja wsteczna
szybki metabolizm
oczy wahają się pomiędzy kolorem miodu, a jasnym brązem (zależnie od oświetlenia)


Nic nie czuł. Później czuł wszystko. Ból tak wszechogarniający, że nie był w stanie stwierdzić skąd pochodzi. Serce zaczęło bić szybciej, a kiedy sprzęt zanucił irytujący sygnał zbiegły się pielęgniarki. Sam nawet nie był pewien skąd wiedział, że tak się nazywały.
-Hej, spokojnie. - Kobieta nachyliła się nad nim. Wahała się czy położyć doń na jego ramieniu, czy na barku, nie zrobiła tego w ogóle. - Jesteś w NewYork-Presbyterian Hospital, zaraz przyjdzie doktor. - Kobieta uśmiechnęła się przyjaźnie, ale serce nadal biło zbyt szybko, a oczy poruszały się zagubione po pomieszczeniu. Nic nie wyglądało znajomo.
-Jestem Doktor Hills. - Odparł mężczyzna zaglądający mu teraz w twarz. - Czy wiesz jak się nazywasz?
Geranon pokręcił głową.
-Możesz mówić?
Właśnie, mówić. -Tak. - Mruknął ochryple, marszcząc brwi na dźwięk swojego głosu. Był taki obcy...
-Czy wiesz co się stało?
-Nie.
-Czy pamiętasz cokolwiek z przed wypadku?
Wysilił umysł aby coś sobie przypomnieć, ale była tam tylko wielka czarna pustka. Przełknął ślinę. - Nie... - Chciał podnieść się do siadu, ale przeszył go jeszcze gorszy ból. Nim ktokolwiek zdążył zareagować, leżał znów bezradnie. - Co się stało?


-Rany cięte od noża, miecza nawet, jeden miał przy sobie. - Słyszał głos doktora dochodzący z korytarza. - Oprócz tego zadrapania... jakich jeszcze nie widziałem, nie w Nowym Jorku. Jakby lew go zaatakował. Miał połamane dwa dolne żebra po lewej stronie, wybity lewy bark i złamane lewe ramię. Dłonie miał poparzone, ale teraz wyglądają już dużo lepiej, nie stracił w nich czucia z tego co wiemy. - Doktor na chwilę zamilkł, patrzył chyba na kartę. - Ogólnie, to cud, że żyje z tyloma obrażeniami. Nie wyglądało to na wypadek samochodowy, ani motocyklowy, ani próbę zabójstwa, nie było śladu po kulach. Miał za to wstrząśnienie mózgu i krwotok wewnętrzny, gdyby nie to, że ktoś do nas zadzwonił tak szybko mógłby już nie żyć.
-Właśnie. Świadek. Jak się nazywał? - Odezwał się gruby męski głos.
-To był anonimowy telefon z tego co mi wiadomo.
-Chcę porozmawiać z chłopakiem.
-Pierwszy raz wybudził się dopiero 2 godziny temu, szybko stracił przytomność. Nie wie kim jest, ani niczego nie pamięta. Nie wiem czy będzie czuł się na siłach aby rozmawiać.
-Proszę sprawdzić. Ja poczekam.


-Nazywasz się Geranon Fosforos, nawet nie wiem dlaczego, bo twoja matka nazywała się Caroline Bailey. Kto tak dziecko krzywdzi. - Policjant pokręcił głową. - Mniejsza... została zabita dwa lata temu, dźgnięta nożem, a ty akurat wtedy zniknąłeś. 
Dech stanął mu w piersi, oczy otworzyły się szerzej.
-Ja nie wiem, czy to jest dobra pora, żeby podawać mu takie informacje... - Wtrąciła się pielęgniarka, która właśnie stała obok.
-Nie mówię pani jak ma pani wykonywać swoją pracę, wolałbym, żeby mi nie mówiono jak mam wykonywać swoją. - Policjant znów odwrócił do niego głowę. Miał chłodne spojrzenie.
-Teraz nagle się pojawiłeś i bardzo wygodnie nic nie pamiętasz.
Geranon zmarszczył brwi. -Co mam panu powiedzieć? Nie mam żadnych wspomnień, ledwo uszedłem z życiem i nawet nie wiadomo po czym, a teraz dowiaduje się, że moja mama nie żyje. - Z każdym słowem głos chrypnął mu bardziej, aż zaczął kasłać.
-Myślę, że... - Pielęgniarka zaczęła, patrząc z niepokojem na chłopaka, charczącego już krwią. - że już wystarczy tych pytań. - Podała Geranonowi metalową nerkę. A gdy policjant już wyszedł położyła mu rękę na bark. -To nic poważnego, niedługo powinno przejść.
Chłopak pokiwał głową i odebrał ręcznik papierowy, żeby wytrzeć usta.
-Przyniosłam Ci coś. - Uśmiechnęła się i wręczyła mu zegarek, wgięty z lekka w kilku miejscach.
Przyjrzał mu się uważnie przesuwając palcem po jego powierzchni, po rzeźbieniach rydwanu, jeźdźca i słońca jakby podążającego za nimi. Otworzył go, a na pościel wypadło zdjęcie. Było nieco uszkodzone na rogach, zgięte na pół.
-Przyjdę później. - Kobieta powiedziała niemal szeptem zostawiając go samego.
Dziewczyna na zdjęciu była śliczna, zapatrzona w nocne niebo na horyzoncie, a twarz oświetlało jej jakieś nieznane źródło światła, uśmiechała się tak delikatnie, że aż zrobiło mu się ciepło na sercu, tylko, że... nie miał pojęcia kim była.


6 komentarzy:

  1. Nie ukrywała faktu, że nie podobało jej się wysyłanie Geranona na samotną misję, nawet tak prostą i wstępnie krótką. Znała jednak zasady i wiedziała, że nie może iść razem z nim – jedna, trzy albo pięć osób, takie były założenia dla ‘bezpieczeństwa’. No i do tego dochodziła Wyrocznia, która mówiła kto ma pójść, a on został wybrany. Nie było go już tydzień, a Brae niespokojnie kręciła się po Obozie. Była zwyczajnie zmartwiona. W takich momentach jak ten pluła sobie w brodę za to, że się do kogoś bardziej przywiązała. Naturalnie narzekała Chejronowi i Panu D, czy może już iść go szukać, ale utemperowali ją na tyle żeby poczekała jeszcze trochę. Misje dzieci półkrwi czasem się przedłużały, to była naturalna kolej rzeczy.
    Wytrzymała dwa tygodnie. Wtedy była już przekonana, że coś musiało się stać. W innym wypadku Geru już by wrócił. Wymusiła na Dionizosie, żeby podał jej dokładne informacje co do misji chłopaka. Tego samego wieczoru ona i Pastel opuścili Obóz Półkrwi. Podróżowała głównie nocą, ponieważ tak było jej wygodniej, podążając wyznaczoną trasą i śladami syna Heliosa. Po kilku dniach kręcenia się trop gwałtownie się urwał. Brae i Cień zaczęli przeszukiwać teren dookoła tego miejsca. Córkę Nocy zaczął zżerać jeszcze większy niepokój, gdy znalazła ślady walki. Szła za połamanymi gałęziami, a Pastel prowadził ją zapachem krwi, który już prawie się zatarł (specjalnie przyjął on postać masywnego basiora, by mieć lepszy węch i lepiej tropić). Nagle coś poruszyło się między drzewami. Odwróciła gwałtownie głowę w tamtą stronę lustrując uważnym wzrokiem las. Z gardła jej kompana wyrwało się niskie warknięcie, co oznaczało, że między drzewami nie kryło się coś, a ktoś.
    - Wyłaź. – rzuciła w stronę z której mniej więcej dochodził dźwięk. Nastała chwila ciszy. Po paru długich sekundach zza drzewa wyłoniła się zielonoskóra Driada, ale nie podeszła za blisko. Widać było, że się bała Cienia. Brae ruchem dłoni nakazała wilkowi usiąść.
    - Szukasz kogoś? Herosa? – zapytała, a na jej twarzy widać było nerwowy uśmiech. – Zabrali go ludzie. Jakiś czas temu. Karetką. – przyznała szczerze, ponieważ nie chciała więcej dzieci półkrwi w tym rejonie. Jedynie przyciągali oni potwory, a potem przez walkę niszczyli drzewa, które były ich domami. Po tych słowach czmychnęła spowrotem w las.
    Zszokowana Brae zamrugała z niedowierzaniem i zerknęła na Pastela. Wzruszyła ramionami. Warto było sprawdzić, czy driada mówiła prawdę. Miała nadzieję, że tak, chociaż zabieranie Geranona karetką nie brzmiało dobrze. Coś musiało się stać. Wyszli na główną drogę. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Znowu ruszyła w stronę Nowego Yorku. Tam były najbliższe szpitale.
    Trochę czasu jej zajęło zanim znalazła ten odpowiedni szpital. Weszła na izbę przyjęć pytając o Geranona Fosforosa, a gdy dostała dokładne informacje w którym pokoju go znaleźć była w szoku. Trafiła. Znalazła go. Wzięła głęboki wdech i ruszyła w stronę odpowiedniego pokoju. Pastel nie pokazywał się, ukrywał się w cieniu żeby pozostać niewidocznym. Zapukała w drzwi z odpowiednim numerem, odczekała chwilę i nacisnęła na klamkę. Zajrzała do środka i odetchnęła z ulgą widząc chłopaka.
    - Ger, wszystko w porządku? Jak się czujesz? – wypaliła na dzień dobry.

    | Brae.

    OdpowiedzUsuń
  2. Widząc Geranona całego i zdrowego, ulżyło jej. Najważniejsze, że był w jednym kawałku. Nieprzyjemna gula niepokoju siedząca w niej przez cały czas szukania go teraz zniknęła. Może nie pokazywała po sobie w pełni swojej radości, którą teraz odczuwała, bo mimo wszystko była Brae. Takie rzeczy nie przychodziły jej łatwo. Weszła głębiej do sali, lustrując chłopaka uważnym spojrzeniem niebieskich oczu. Sprawdzała czy aby na pewno nie był poważniej ranny. Jego zaskoczenie wymalowane na twarzy było dla niej dość dziwne, ale na razie nie przywiązała do tego wielkiej uwagi. – To dobrze, że dobrze… - zdążyła jedynie powiedzieć zanim weszła pielęgniarka. Rzuciła jej nieufne spojrzenie i odsunęła się na bok. Jej wyraz twarzy zrobił się bardziej poważny, pozbawiony emocji. Zmusiła się do nieznacznego uśmiechu, gdy kobieta na nią spojrzała.
    - Powie mi pani co mu się dokładnie stało? – nie mogła o to nie zapytać, chociaż bardzo chciała żeby ta sobie poszła. Jej spojrzenie na chwilę powędrowało w stronę Geranona, a potem znów wróciło do pielęgniarki. Była prawie pewna, że ona jest w stanie powiedzieć jej więcej niż chłopak. Szczególnie, że po atmosferze otaczającej ich czuła, że coś jest nie w porządku. Niepokój znów do niej powrócił.
    | Brae

    OdpowiedzUsuń
  3. Obecność pielęgniarki jej przeszkadzała, ale potrzebowała od niej informacji. Słuchała uważnie co miała do powiedzenia, wpatrując się w nią intensywnie. Wypuściła głośno powietrze z płuc słysząc w jak poważnym stanie Geranon tutaj trafił i że był w śpiączce. A więc musiał być tutaj dość długo. Teraz w głębi duszy denerwowała się sama na siebie, że nie wybrała się go szukać wcześniej, albo że od razu nie wyruszyła z nim na misje. Od tych myśli oderwała ją jednak pewna istotna informacja powiedziana przez kobietę. Amnezja wsteczna. Brae zrobiła wielkie oczy zszokowana. Ale jak to Geranon stracił wspomnienia? To było równoznaczne z tym, że jej musiał również nie pamiętać. Czyli pewnie nie pamiętał też, że jest Herosem. W jednej krótkiej chwili wszystko stało się takie skomplikowane. W tym momencie przeniosła na niego wzrok. Patrzył się na nią jakby widział ją po raz pierwszy, bo tak było, to wszystko tłumaczyło. Z jej niebieskich oczu można było teraz wyczytać więcej, mianowicie smutek, ból i niedowierzanie. Nawet nie raczyła zerknąć w stronę pielęgniarki, gdy ta wyszła. Dobrze, że sobie poszła. Chociaż teraz, gdy zostali sami zapadła niezręczna cisza. Przez chwilę patrzyła mu w oczy, po czym uciekła wzrokiem gdzieś w bok. Nie miała pojęcia co powinna zrobić. Nigdy nie spotkała się z taką sytuacją. Cała ta cisza gryzła ją w uszy. W końcu ruszyła się z miejsca i podeszła do łóżka Geranona, żeby przysiąść na jego brzegu. – Naprawdę niczego nie pamiętasz? – zapytała cicho, jednak nie patrzyła się na chłopaka, tylko gdzieś w bok. – Całkowicie? Nic? Ani jednej rzeczy? – wciąż nie mogła w to uwierzyć.
    | Brae.

    OdpowiedzUsuń
  4. Może i pytania, które zadała były bez sensu, ale musiała zadać je na głos, dla własnego komfortu. Potrzebowała usłyszeć to z jego ust. A więc niestety była to okrutna prawda. Bogowie naprawdę musieli jej nie lubić, skoro napotykały ją same problemy w życiu, tak jakby specjalnie wszyscy rzucali jej kłody pod nogi. Miała kilka spokojnych lat w Obozie, gdzie poznała Geranona, a potem nagle pojawił się Cole, teraz Geru stracił pamięć. Westchnęła i zacisnęła usta w wąską kreskę. Już zastanawiała się nad tym, czy w Obozie ktoś byłby w stanie pomóc z przypadłością jaką była amnezja wsteczna. Tylko najpierw musiałaby go uświadomić, że jest półbogiem. Nie była pewna, czy jej uwierzy. Starała się równocześnie rozmyślać i go słuchać, więc z opóźnieniem dotarło do niej co dokładnie mówił. Słysząc, że chłopak podejrzewa się o to, że dźgnął własną matkę zadrżała. No tak, w końcu o tym również nie pamiętał. – Nie zrobiłeś tego. – powiedziała odwracając się znów w jego stronę żeby uchwycić jego spojrzenie swoim. – Jesteś dobry. Nie skrzywdziłbyś nawet muchy. – odgarnęła kosmyk włosów za ucho, a cień uśmiechu pojawił się na jej twarzy. Nie chciała na razie wprowadzać go w świat mitologii, bo byłoby to pewnie za dużo na jeden raz rozmowy, chociaż wiedziała, że prędzej czy później się wszystkiego dowie. Skoro był tak długo w szpitalu Potwory mogły go już zdążyć wywęszyć i pojawić się niedługo, jeżeli już gdzieś się tu nie kręciły w ludzkich postaciach. Ludzki szpital nie był bezpieczny, powinna zabrać go do szpitala w Obozie. Tylko jak? Przygryzła delikatnie dolną wargę w zamyśleniu. – Nie słuchaj ludzkich policjantów, oni nic nie wiedzą, jesteś zupełnie kimś innym niż próbują ci wmówić. – ciężko jej było patrzeć i słuchać na chłopaka w takim stanie, ale nie mogła go zostawić, nawet nie chciała go zostawiać. – Jak się czujesz fizycznie? Mówili ci kiedy możesz opuścić szpital? – zapytała i nerwowo zaczęła bawić się łańcuszkiem na swojej szyi.
    | Brae.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie miała powodu żeby się wahać, ponieważ Geranon zawsze był według niej najlepszą osobą jaką poznała w życiu. No i w jakiś sposób udało mu się do niej dotrzeć i roztopić jej zimne serduszko, a to był nie mały wyczyn. Nie mogła patrzeć na tą niepewność na jego twarzy, kiedy nie wiedział on nawet kim właściwie jest tak naprawdę i co zrobił. Przy nim zawsze była wzglednie "potulna", gorzej przy innych ludziach, ale tego również nie pamiętał. Nie zorientowała się że użyła słów "ludzkich policjantów", dla niej było to normalne określenie, a dla niego teraz musiało to zabrzmieć dziwnie. Zmarszczyła brwi słysząc jego odpowiedź na pytanie jak się czuje. - A tak naprawdę? - westchnęła cicho, będąc prawie pewna, że powiedział jej właśnie to co chciałaby usłyszeć, że czuł sie "w porządku". Zaklnęła pod nosem, gdy przyznał że nikt nic nie mówił kiedy mógł wyjść ze szpitla. - Nie możesz tu zostać. To zbyt niebezpieczne. - miała w głębokim poważaniu policję i lekarzy. W Obozie mieli swoje sposoby uzdrawiania, znacznie bardziej efektywne i szybsze. - Brae. - przyznała przypominając mu swoje imię. Nie chciała zagłębiać się teraz w szczegóły ich "znajomości", za wiele by tłumaczyć. Wolała pominąć na razie pewne istotne fakty. - Znamy sie z... Obozu. - Nie powiedziała jakiego dokładnie Obozu, żeby na razie nie mącić mu w głowie bardziej niż było to potrzebne. Milczała przez chwile, aż w końcu dodała coś jeszcze. - I właśnie musimy dostać się teraz do tego Obozu. Tam będziesz bezpieczny i tam również zajmą się twoim leczeniem. Dlatego pytałam się jak sie czujesz. - ominęła wszelkie szczegóły związane z bogami i resztą mitologii greckiej. Jak daleko mogła się zagalopować w dzieleniem się z nim informacjami? - Osoba, która cię zaatakowała, tu może cię bez trudu znaleźć, tam nie. - chciała żeby sytuacja zabrzmiała poważnie. Cały czas obserwowała Geranona czekając na jego reakcję.
    | Brae.

    OdpowiedzUsuń
  6. Potrafiła wyczytać po jego mimice twarzy, że nie jest dobrze, ale niestety zdawała sobie sprawy, że ma to mało do rzeczy. Jeżeli potwory już go namierzyły, to nie ważne było jak się czuł, musieli uciekać. – Dokładnie tak, nawet nie wątpię w to, że się tu w końcu pojawią. – nie chciała go straszyć, ale musiał znać chociaż częściową prawdę. Nie mogła się powstrzymać żeby nie prychnąć podirytowana. – Policja sobie z tym nie poradzi, nie możemy im nic powiedzieć. – dla niej to była oczywista sprawa, dla niego jednak teraz nie, dlatego skarciła się szybko w duchu. – Tak, byłeś w tym Obozie i tak mieszkasz w nim, już od kilku lat. – ciągle nie była pewna ile może mu powiedzieć, a ile na razie powinna zataić.
    Drgnęła gwałtownie i spojrzała w stronę drzwi słysząc ten dźwięk. Czy to już teraz? Czy tak szybko potwory ich znalazły? W sumie teraz pachniało w tym pomieszczeniu jeszcze bardziej herosami, gdy ona się w nim pojawiła. Spięła się cała, gdy drzwi się otworzyły. Nie odetchnęła jednak z ulgą na widok pani doktor. Patrzyła na nią podejrzliwie, a jej spojrzenie od razu zatrzymało się na krwi na jej podbródku. A więc jej przypuszczenia niestety się spełniły i po paru chwilach przed nimi stała Kampe w swojej prawdziwej formie. [ Z tego co pamiętam to w tym uniwersum potworów nie da się trwale zabić i po zabiciu trafiają do Tartaru, a potem przez tysiące lat się odradzają, więc możemy uznać, że Kampe zdążyła się odrodzić ]. Stwór nie dał rady rzucić się na Geranona, bo na jego drodze pojawił się rosły basior. Pastel w końcu postanowił się pokazać. Cień stał szczerząc ostre jak brzytwa kły, a po chwili rzucił się na wężową kobietę. To dało Brae na chwilę by przysunąć się znów do łóżka Fosforosa. – Znikamy stąd. – rzuciła tylko łapiąc go za rękę. Zamknęła na chwilę oczy i za pomocą cienia przeniosła ich na szpitalny korytarz. Niedaleko, bo była wykończona podróżą i większość energii miała wykorzystaną, ale zawsze coś. Zaoszczędzili parę minut, a chociaż sekund. Pastel zajmował wężową kobietę. Brae puściła rękę chłopaka, nie myślała teraz czy on utrzyma się na nogach, gdy tak gwałtownie wyciągnęła go z łóżka. Na razie sama zachwiała się i oparła o ścianę starając się wyrównać oddech. Rzuciła krótkie spojrzenie w stronę sali w której przed chwilą byli. Coś czuła, że będzie musiała się mocno tłumaczyć Gerciowi za to co zrobiła. – Musimy iść dalej. I to szybko. – powiedziała zerkając na syna Heliosa.
    | Brae.

    OdpowiedzUsuń