Brae Nosht
| 19 lat | 07.07. | Córka Nysk | Grupowa Domku 21 | 179 cm | Błękitne oczy | Włosy mieniące się w nocy niczym gwiazdy | Cień - Pastel | Sierociniec | Błąkanie się po świecie | W Obozie od ok 3-4 lat | Nie przepada za innymi herosami | Wąskie grono 'znajomych' | Zwada z matką | Mało kto ją lubi | Krąży wiele plotek o jej osobie | Ma pozwolenie na przemieszczanie się nocą po Obozie | Wyrzutek | Nieuprzejma | Ukrywa swoje uczucia | Obojętna | Raczej samotniczka | Nie zależy jej na dobrych kontaktach z innymi Herosami | Impulsywna | Łatwo wytrącić ją z równowagi | Wredna | Rzuca zjadliwymi komentarzami | Uśmiecha się tylko przy wyjątkowych osobach | Płacze tylko wtedy, kiedy jest sama | Nie poddaje się | Ciężko namówić ją do zmiany zdania | Nie lubi swoich współlokatórów | Nie rozstaje się ze swoim ulubionym naszyjnikiem | Zanim osiedliła się na stałe w Obozie miała kilka propozycji żeby do niego pójść, ale nie dała się do niego zabrać | Ubóstwia Pana D | Jeszcze nigdy nie przyznała szczerze jaki był jej prawdziwy powód przyjechania do Obozu | Ludzie często nazywają ją Córką Nocy | Strasznie mało je - często o tym zapomina | Chodzi po nocach, śpi przez pół dnia | Snuje się po Obozie niczym żywy trup | Manipuluje cieniem |
And where do I start?
The past and the chase
You hunter me down
Jesteśmy chętne na wszelkie powiązania i wątki - intrygi, dramy, zwady, romanse i inne nieprzyjemności mile widziane. Brae jest trudna w obyciu na początku, proszę się nie zrażać do niej.
Kontakt - gg: 19359603
Tekst piosenki - David Guetta 'She Wolf"
Zachęcamy do zaglądania w linki, można dowiedzieć się tam jeszcze trochę rzeczy o Brae.
Mimo polepszającego się stanu, jak to mówili doktorzy, wcale nie czuł się jakoś wielce lepiej. Nadal był ospały, wiecznie głodny i obolały. Do tej pory przekręcenie się na drugi bok wymagało zaciskania zębów i chyba zaczynał już tracić rachubę, czy przyzwyczaja się do bólu, czy może faktycznie ten jest lżejszy. Pielęgniarka przyniosła mu kilka książek do czytania, kiedy stwierdzał, że od telewizji bolą go już oczy i głowa, ale wtedy napotkał jeszcze większe problemy. Literki mieszały mu się w oczach i przeczytanie jednego zdania zajmowało mu zbyt wiele czasu. Mrużył oczy, oddalał i przybliżał tekst, ale to nic nie dawało, jednak gdy tylko kobieta wchodziła do jego pokoju udawał jakby płynnie sunął po malowanej historii i kiwał głową uśmiechając się gdy pytała, czy książka mu się podoba. W końcu wszystko lądowało na szafce przy łóżku wraz z zegarkiem do którego zaglądał co jakiś czas aby przyjrzeć się wnętrzu i dziewczynie na zdjęciu. Może nie był wcale tak beznadziejnie samotny jak mu się wydawało...
OdpowiedzUsuńLeżał na plecach wpatrując się ślepo w sufit i starając sobie coś przypomnieć, cokolwiek, nawet nie obraz, ale jakieś odczucie, zapach, nawet głupią myśl, ale nic... Pamiętał tylko to co działo się po przebudzeniu, jakby jego przeszłość nigdy nie istniała, chociaż jej cień dręczył go do tej pory. Miał serdecznie dosyć zarzutów, że zabił własną matkę, insynuacji, że to co mu się przytrafiło ma jakieś powiązania z jego domniemanym stylem zabójcy, porywacza czy innego tałatajstwa i sugestii, że to wszystko to tylko szopka i pamięta dokładnie co się stało. Policjanta widywał już tak często, że chyba gdzieś w głębi zaczynał zastanawiać się czy aby na pewno jest niewinny. A co jeśli faktycznie to on dźgnął matkę? Co jeśli był jakimś podłym człowiekiem za nim stracił pamięć? Może lepiej tego wszystkiego nie pamiętać...
Z myśli wyrwało go pukanie. Podniósł się powoli na ramionach, krzywiąc z lekka, ale jego twarz zatrzymała się w stałej ekspresji zaskoczenia i niedowierzania gdy zobaczył kim była postać w drzwiach. Mimowolnie zerknął w stronę szafki, ale później znów do niej. Poruszył się jakby z lekka niespokojnie, ale wymusił na twarzy uśmiech.
-Dobrze... jest... jest w porządku. - Jakby lekko pokiwał głową. Z bardziej widocznych uszkodzeń miał rozciętą dolną wargę, kilka szwów na twarzy w okolicy skroni i nad brwią i otarty jeszcze policzek z lekka zbyt czerwony. Nie wiedział jak się dokładnie czuł. Z jednej strony była chyba jedyną znajomą twarzą jaką do tej pory widział, z drugiej tak naprawdę nie wiedział kim była, ale ta troska na jej twarzy i w jej głosie... Ona musiała znać jego. -Umm... ja...
Nim nawet zdążył zebrać myśli w progu pojawiła się pielęgniarka. Uśmiechnęła się uprzejmie do Brae i podeszła do kroplówki. -Jak miło widzieć, że masz gości, ja tylko na chwilę, zaraz mnie nie będzie. - Powiedziała i wzięła kartę zawieszoną na ramie łóżka, wpisała coś do niej i znów podniosła wzrok na dziewczynę.
|Geranon|
Blondyn przyglądał się dziewczynie jakby uważniej, obserwował jak zmieniała się jej mimika twarzy, zauważył więc też jak jej postawa zmieniła się wraz z tym jak pielęgniarka zawitała do pokoju.
OdpowiedzUsuńKobieta posmutniała jakby. -Sami nie wiemy co się właściwie stało. Był cały poturbowany jak go tu przywieziono, połamane kości, rany cięte... - Zerknęła na chłopaka jakby nie była pewna czy ma kontynuować, ale ten zajęty był wpatrywaniem się w Brae, jakby widział ją po raz pierwszy... cóż, bo tak było. -Kości zrosły się całkiem szybko, ogólnie jakby w śpiączce wydobrzał... Obudził się dopiero kilka dni temu... - Spojrzała nerwowo w dół na kartę trzymaną w ręku i odwiesiła ją na swoje miejsce. - Ma amnezję wsteczną. - Przyznała w końcu. - Cokolwiek się stało wywołało uraz i stracił wszystkie wspomnienia. - Pielęgniarka spojrzała znów w stronę Geranona, który podniósł też wtedy wzrok.
Przełknął ślinę i jakby niepewny przesunął oczy na dziewczynę. Miał wrażenie jakby atmosfera zgęstniała jeszcze bardziej, a jemu ciężej było oddychać.
Pielęgniarka potrząsnęła lekko głową. - Powiedziałam za dużo. Przepraszam. Zostawię was samych. - I wyszła pośpiesznie, drzwi zamknęły się za nią ciężko.
Wpatrywał się w nią teraz w ciszy. W tle mignęło wycie karetki, a muzyka płynęła cicho z radia w koncie:
Tell me what you want to hear
Something that will light those ears
Sick of all the insincere
So I'm gonna give all my secrets away
|Geranon|
Nie wiedział czy to jego obrażenia, czy to co kryło się pod osłoną jej oczu tak ukłuło go w klatce piersiowej. Powoli nabrał powietrza do płuc, ale tak, że jego tors prawie w ogóle się nie poruszył. Od tego wszystkiego miał wrażenie, że zakręciło mu się w głowie, ale pewnie było to tylko przemęczenie po nieprzespanych nocach. Piosenka wwiercała się w głowę i miał wrażenie, że chwila przeciąga się przez całe wieki nim dziewczyna się odezwała.
OdpowiedzUsuńPokręcił głową jakby zmęczony już samą myślą o tej odpowiedzi. Już to wałkował. -A jak myślisz? - Spojrzał w bok wzdychając ciężko. - Policjant do tej pory mi nie wierzy, ale nic tu nie ma. Nic. - Spuścił głowę w dół i zacisnął szczęk. - Nawet nie wiesz jak bardzo chce sobie cokolwiek przypomnieć. Nic mi się nie śni, nic nie jest znajome, to nie ma dla mnie żadnej wartość... - wskazał na zegarek na szafce. - Ale wiem, że powinno. - Zmarszczył brwi. - Zaczynam myśleć, że sam dźgnąłem własną matkę, a później zapadłem się pod ziemie, z powodu poczucia winy. - Tylko, że to nie były jego słowa. Nawet do końca nie wiedział jak on tak naprawdę brzmiał. -Nie wiem... nie wiem czy jestem do tego zdolny czy nie, nie wiem co tu robię , nie wiem w co się wpakowałem, po prostu nie wiem... - Jeszcze przez chwilę patrzył się w bok, aż w końcu spojrzał na nią. -Kim jestem? - W głosie przebijała się wręcz desperacja, czuł się tak bezsilnie, a ona była chyba jedyną osobą, która mogła mu pomóc, ale jakaś część jego bała się co może odkryć. Nie spytał jej o to tym kim ona jest chyba jedynie dlatego, że czuł, że wypowiedzenie tego na głos mogłoby ją jeszcze bardziej skrzywdzić, a zaistniała sytuacja wydawała się przybijać ją jeszcze bardziej niż jego.
|Geranon|
Odpowiedziała tak szybko i zwięźle. Nie zawahała się nawet przez ułamek sekundy. Nie kłamała więc tylko po to aby poczuł się lepiej. Szczerze mu ulżyło. Myśl, że zabił własną matkę ciążyła mu na sercu przez ten cały czas i kiedy w końcu usłyszał od kogoś zaprzeczenie to jakby łatwiej było oddychać. Teraz tylko budziło się pytanie...kto ją zabił? Nim zdążył pójść z tym gdziekolwiek dalej, dziewczyna kontynuowała. Sam się jakoś tak uśmiechnął na jej słowa, to brzmiało tak... potulnie...? Sam nie wiedział, może to i jej uśmiech pomógł w wywołaniu takiej reakcji. Nawet przez ten czas ciszy wpatrywał się w jej twarz, może wręcz nachalnie, ale trudno było mu się dziwić...
OdpowiedzUsuńLudzkich policjantów...? Zabrzmiało tak jakby byli jacyś inni... Zmarszczył brwi, ale nawet nie był pewien jak miałby o to spytać. -W porządku. - Wzruszył ramionami. Nie wyglądał w porządku, nie czuł się w porządku, ale nie chciał się do tego przyznawać skoro nie musiał... - Właśnie nie... nic nawet nie wspominali. - Prawdopodobnie dlatego, że nie powinien się nigdzie wybierać póki co w jego stanie, a i nie miał dokąd wrócić, z tego co szpitalowi i władzom było wiadomo. Spojrzał się w bok przesuwając dłoń po karku.
-Właściwie to... jak się nazywasz? Pamięć mnie ostatnio zawodzi.- Uśmiechnął się lekko rozkładając ręce na boki, żartując. Słabo, bo słabo, ale chyba już wystarczająco byli oboje przytłoczeni.
Coś mignęło za drzwiami, tylko przez chwilę błysnęło w szybce drzwi, ale Geranon nawet tego nie zauważył ze swoimi przytłumionymi zmysłami.
-... i właściwie skąd się znamy? -Spytał jeszcze niepewnie, tylko coraz bardziej dobitnie utwierdzając ją w fakcie, że niczego nie pamięta.
|Geranon|
Na ponowione pytanie skrzywił się tylko, usta rozchyliły się, a ramiona uniosły. Co miał jej powiedzieć? Że czuje się fatalnie, chociażby po takiej mimice twarzy mogła się domyślić, że nie jest dobrze.
OdpowiedzUsuńZbyt niebezpieczne? Uniósł jedną brew do góry... - Masz na myśli... tych ludzi, którzy mnie tak urządzili? Myślisz, że mogliby po mnie wrócić? - Przełknął niespokojnie ślinę i jakby tak odruchowo zerknął wokół siebie, jakby już mogli się czaić za rogiem.
-Tylko... ja nie wiem czy tak można... nie wiem czy dadzą mi się wypisać. - Odparł. - Może powinnyśmy powiedzieć o zagrożeniu policji? - Spytał, siadając jakby sztywniej, jakby chciał być czujny, ale widać było jak zmęczenie oplata wokół niego swoje macki. -Ten obóz... ja w nim wcześniej byłem, tak? Znaczy... mieszkam tam...? - Coś mu nie do końca chciało pasować, dlaczego miałby mieszkać w obozie?, w obozach w ogóle się mieszkało?, mieli tam taki sprzęt jak tutaj?
Znów za drzwiami coś mignęło, coś drasnęło o drzwi. Geranon wzdrygnął się nieznacznie i spojrzał na drzwi, później znów na Brae, jakby niemo pytając ją czy ona też to słyszała. Chyba wstrzymał na chwilę oddech, kiedy szmer za drzwiami stał się wyraźny, zamiast jednak potencjalnego zagrożenia w progu pojawiła się pani doktor. Nie znał jej. Kobieta uśmiechnęła się. Chłopak wypuścił powoli powietrze z płuc.
-A więc Geranon...- Zaczęła mówić patrząc uważnie na Brae, dopiero później przesuwając spojrzenie na blondyna. - Doprawdy fatalne obrażenia, jak się czujesz? - Zaczęła sięgać po kartę póki nie zorientowała się jak chłopak dziwnie na nią patrzy. W kąciku ust miała krew, która ciurkiem spływała coraz niżej aż do jej podbródka, a coś spod jej czarnej czupryny loków jakby zasyczało krótko, później ucichło kompletnie. Chrząknęła i zerknęła w bok, musiała zobaczyć swoje odbicie bo szybko kostką swojej pięści wytarła czerwoną smugę. Zapadła martwa cisza. Za chwilę kobieta nie stała już na swoich nogach, tylko długim wężowatym ogonie, włosy zmieniły się we wężowate główki, a w ręku trzymała włócznię o szerokim ostrzu.
-Chciałam aby było sssspokojnie, ale wy zawsze wszysssstko musicie zepsuć. - Po tych słowa rzuciła się na Geranona, celując w niego swoim ostrzem.
[W razie co opisana jest Kampe, jeśli założymy, że została zabita przez Zeusa, to dajmy na to, że miała córkę albo siostrę]
|Geranon|
Dni bez Brae w domku były nudne. Przez jej pomieszkiwanie ze swoim chłopakiem miał znacznie mniej okazji do wyprowadzenia jej z równowagi. Nie pozostawało mu w Obozie poza tym wiele do roboty. Treningi go nużyły, bo przez większość czasu tylko siedział, nie mając kompletnie nic do roboty. Nie przepadał za bezpośrednimi starciami, wiec trzymał się od nich z daleka, podczas gdy reszta podchodziła do zajęć w czysto barbarzyński sposób. Nawet przejście toru przeszkód okazało się powoden dk rywalizacji i nieprzemyślanego machania mieczem. W rezultacie w pewnym momencie wpadł w błoto, brudząc cały swój strój. To był koniec jego cierpliwości. Podciął nogi pierwszemu, który się mu nawinął, po czym m bez słowa odszedł. Tak oto wrócił z powrotem do domku. Padł na łóżko nie dziewczyny, nie przejmując się ściąganiem butów, które zaraz wylądowały na poduszkę, brudząc ją błotem. W drodze powrotnej dowiedział się, że Geranon ruszył na misję. W takiej sytuacji Brae powinna wrócić, ale nigdzie jej nie było. Położył ręce pod głowę i zamknął oczy, planując się zdrzemnąć. Może dziewczyna zdąży zaszczycić go swoją obecnością, nim się obudzi. A przynajmniej na to liczył.
OdpowiedzUsuń{Cole
Zagrożenie mogło się niedługo pojawić, policja nie mogła pomóc. I za nim zdążył zareagować pani doktor zamieniła się w... jakiegoś mitycznego stwora, który najwyraźniej nie chciał go żywego. Kiedy się przenieśli zachwiał się na nogach i aż oparł się o ścianę. Na twarz wdarł się grymas kiedy ból przeszył jego ciało. Oparł się o ścianę swoim barkiem i powoli wielkimi oczami spojrzał na dziewczynę. Co do cholery się tu działo? To śmieszne jak szybko doszedł do takiego wniosku, ale to musiał być sen. Dziewczyna ze zdjęcia się nagle pojawiła, jakiś potwór go zaatakował i jeszcze coś innego go obroniło i w dodatku się teleportował. To na pewno nie mogło się dziać. Szkoda tylko, że ból który odczuwał był jak najbardziej prawdziwy. W szpitalnej koszuli szybko też zdał sobie sprawę jak mu zimno... to wszystko było takie chaotyczne...
OdpowiedzUsuńOddychał jakby szybciej kiedy rozglądał się dookoła słysząc odgłosy walki ze swojej sali. Coś jednak wewnątrz podpowiedziało mu, że musi iść z Brae i że to faktycznie nie jest teatrzyk i ich życie jest zagrożone. Zmrużył lekko oczy kiedy wydawało mu się, że korytarz nieznacznie się podświetlił, później zamrugał, ale zaczął iść w tamtą stronę. Spojrzał jeszcze na dziewczynę, ale później szedł dalej. Prawie skręcał w jeden z korytarzy kiedy dostrzegł policjanta i zaraz zmienił swoją trasę. Dotarł do jakiegoś okienka, sam nie wiedział co w ogóle tu robił, ale kiedy raczej młody mężczyzna, z brzuszkiem, rudą brodą spytał jak się nazywa Geranon jakoś tak sam wypalił swoje imię i nazwisko. Mężczyzna podał mu jego poharatane, chociaż wyprane ubrania wraz z mieczem i plecakiem. Geranon zmarszczył brwi i spojrzał pytająco do dziewczyny.
-Czy... dlacz- - Pokręcił głową. - Nie mamy czasu. Rajca. - Na miejscu od razu wciągnął ubrania na siebie, na plecy spróbował zarzucić plecak, ale był tak obolały, że po prostu chwycił go w ręce. - Gdzie jest wyjście? - Spytał dziewczyny wsuwając miecz do pochwy doczepionej na jego pasku, a zegarek chowając w kieszeń spodni jakby odruchowo, nie był nawet pewien kiedy zdążył go zabrać...
|Geranon|