.

.
Zanim ostatecznie zdecydujesz się dołączyć do gry na naszym blogu, przejrzyj wszystkie zakładki, ponieważ to właśnie one pomogą Ci dopasować się do realiów fabuły. Nieznajomość regulaminu nie zwalnia przecież z jego przestrzegania. Kiedy już uznasz, że wiesz wystarczająco, by móc stworzyć własną postać - zostaw komentarz w odpowiednim miejscu, abyśmy mogli przesłać Ci zaproszenie. Miłej zabawy!
pogoda
Lato się kończy, a niebo coraz częściej przyozdabiają srebrzyste chmury. Na szczęście temperatura nie spada zbyt szybko, więc obozowicze co jakiś czas mogą jeszcze leniwie wygrzewać się w słońcu. Przez najbliższy tydzień możemy spodziewać się od 20"C do minimum 17"C.
aktualności
- Za nową szatę serdecznie dziękujemy Kaylo ♥
- Gra toczy się w komentarzach oraz na GG.
- Górna granica wieku Obozowiczów wynosi 23 lata, później heros opuszcza Obóz, bądź zostaje w nim żeby 'pracować'.
ogłoszenia
- Powoli blog budzi się do życia.
- Szukamy nowych rekrutów.
-Wszystkie zakładki na stronie zostały edytowane.
- Na blogu pojawił się Shoutbox.
- Zachęcamy do gry w komentarzach!

sobota, 25 stycznia 2014

A shot in the dark

 NOX! A nie... To nie ta bajka. Replay. Zacznijmy jeszcze raz...

A past lost in space


Środek lata, godzina 21:37.

Dokładnie o tej godzinie, nie wiadomo skąd na ulicy pojawia się zakapturzona postać. Osoby, które to widziały mówią, że wyłoniła się ona z cienia i zostawia zawiniątko pod drzwiami pobliskiego sierocińca. Puka, a potem odwraca się i znika tak samo niespodziewanie jak się pojawiła. Mogłoby się zdawać, że była wytworem naszej wyobraźni, jednak jej istnienie potwierdza zawiniątko, które wciąż stoi na schodkach przed budynkiem. Nagle po ulicy miasta echem roznosi się płacz dziecka, a drzwi sierocińca stają otworem. Jedna z opiekunek domu podnosi zmarznięte i głodne dziecko z ziemi kołysząc je powoli, żeby je uspokoić.
- Cześć maleńka. -szepcze do małego berbecia, który wciąż ma zaszklone oczy, ale już nie płacze. - Kto cię tu zostawił? - rozgląda się jeszcze po ulicy, ale oczywiście nikogo nie widzi. - Nie martw się, zajmiemy się tobą. - mówi jeszcze, po czym zabiera dziecko do środka. Dziewczynka miała wtedy dopiero kilkanaście dni, a na rączce wytatuowane miała słowo "Brae", które przyjęto za jej imię. Kto mógł się wtedy spodziewać, co z niej wyrośnie?

◘ | Brae Nosht | ◘
| 18 lat |
| 07.07 |
| Córka Nocy |
| Grupowa domku |
| W związku z Geranonem |

3 lata po znalezieniu Brae, godzina 16:52. 
Siedmioletnia dziewczynka stała obok opiekunki ciągnąc ją za rękaw, aby ta zwróciła w końcu na nią uwagę.
- Proszę pani, a Brae to jest chyba jakaś dziwna. - powiedziała cichutko, sepleniąc przy tym nieznacznie. - W nocy jej włosy migoczą jak gwiazdki na niebie, to dobrze, czy źle? - zapytała patrząc na panią z przestrachem w oczach. Dzieci znane były ze swojej wielkiej szczerości.
- Spokojnie kochanie, Brae jest normalna. Pewnie ci się to tylko wydawało. - powiedziała głaszcząc blondyneczkę po głowie, uśmiechając się przy tym delikatnie. Okłamała ją jednak. Sama widziała jak włosy Brae zmieniają kolor nocą, co nie było normalnym zjawiskiem. Nie miała jednak zamiaru zamartwiać inne sieroty przypadłością jednej z nich. Przerażała ją ona, jednak miała nadzieję, że uda jej się ją wychować jak normalne dziecko.
And where do I start


Co można powiedzieć o pannie Nosht?
Rzeczą oczywistą jest to, że jej matką jest bogini Nyks. Podobno jest jej jedynym półboskim dzieckiem. Tyle wie. Swojego ojca nigdy nie poznała. Plotka głosi, że śmiertelnik, który ją spłodził został zabity przez jej matkę, bo nie mogła zaakceptować tego, że sprawił jej tą małą "wpadkę". Od małego mieszkała w sierocińcu, z którego uciekła mając 7 lat. Powody były oczywiste. Od zawsze wśród sierot była wyrzutkiem, nikt nie chciał się z nią zadawać, więc zmuszona była do siedzenia samemu. Podobno była dziwaczna, zbyt inteligentna jak na swój wiek i mroczna. Gdy skończyła 6 lat poznała jednak kogoś. Do sierocińca trafił o rok od niej starszy chłopak - również wyrzutek - z którym praktycznie od razu się dogadała. Razem próbowali zrozumieć się nawzajem. Zaprzyjaźnili się. Chwile spędzone z Aidenem były nielicznymi szczęśliwymi chwilami w jej dzieciństwie. Skończyły się jednak tak samo szybko, jak się zaczęły. Któregoś dnia chłopak trafił do rodziny zastępczej, nie mając nic do gadania. Po tym wydarzeniu utracili kontakt, a ona zamknęła się w sobie jeszcze bardziej. Znowu została sama. To ją przerosło, dlatego postanowiła uciec... Rzadko kiedy zdarza się, że boski rodzic interesuje się swoim dzieckiem, jednak Brae akurat w tym się poszczęściło. Po opuszczeniu sierocińca ukazała się jej matka i wytłumaczyła kim tak naprawdę jest, pokazała do czego jest zdolna i co potrafi. Wpoiła jej wiele własnych poglądów i odsłoniła przed nią 'jej przeznaczenie'. Od tamtej pory przeważnie w dzień żebrała po ulicach, a w niektóre noce spęczała czas z Nyks, która oprócz jej matki została również jej mentorem i nauczycielem. Bogini nauczyła ją wszystkiego, wprowadziła ją do świata magii i mitologii. Została wychowana na samotną półboginię. Noc zawsze powtarzała, że Obóz Herosów nie jest dla niej, że nie jest jedną z jego mieszkańców. Wielkim zdziwieniem było więc dla Brae, gdy matka kazała jej zamieszkać w Obozie. Początkowo wcale jej się to nie podobało, jednak nie miała zamiaru podważać rozkazów rodzicielki. Aktualnie mieszka tam już od kilku lat i względnie się tam zadomowiła.

The past and the chase

Aktualnie Brae nie ma łatwego życia i w sumie nigdy go nie miała, więc nie zna innego. Od najmłodszych lat życie było dla niej jedną, wielką walką, w której po prostu ma za zadanie przetrwać. Nigdy nie próbowała wyobrazić sobie siebie szczęśliwej i otoczonej przyjaciółmi. Ta wizja była dla niej równie nieuchwytna, co letni wiaterek. Wszystko w jej życiu jest trudne i pokręcone. Myślała, że się z tym już pogodziła... jakże się miliła. Bogowie Olimpijscy nie są pozytywnie nastawieni do jej matki - nie uznali jej i nie zaakceptowali. Tak więc nie miała co liczyć na fory. Jeśli Olimpijczycy nie lubią jej i jej matki, to dlaczego ona miałaby ich lubić? Brae miała takie same poglądy co Nyks - nie przepadała za innymi bogami i ich dziećmi. Sytuacja zmieniła się, kiedy zamieszkała pośród nich. Oczywiście nie obyło się bez spięć między nią, a innymi herosami. Początkowo nie odczuwała obowiązku żeby się bratać z kimkolwiek z nich. Zbudowana między sobą, a innymi półbogami mentalny mur przez których nikogo nie przepuszczała. Nie spodziewała się jednak, że kilku osobom uda się obejść ten mur, burząc przy tym cały jej stary światopogląd. Aktualnie prowadzi w sobie wewnętrzną walkę. Z jednej strony chciałaby zostać przy poglądach, które wpoiła jej matka, a z drugiej strony coraz bardziej przyzwyczaja się do życia w Obozie i odkrywa, że może jednak jest opcja żeby mogła żyć szczęśliwa, co diametralnie nie zgadza się z tym co twierdzi bogini Nocy. Znalazła w Obozie przyjaciół, znalazła tu miłość, więc może znaczy to, że w końcu odnalazła swoje miejsce na ziemi w którym mogłaby żyć w spokoju?

You hunted me down



Charakter.
| Rzadko ktoś zauważa w niej te "dobre strony". | Trzeba się nieźle napracować żeby do niej dotrzeć. | Świetnie ukrywa swoje uczucia. | Na pierwszy rzut oka wydaje się być obojętna na wszystko dookoła. | Nawet, gdy jest w rozsypce, to tylko w środku. | Stwarza pozory silnej psychicznie. | Woli spędzać czas w samotności. | Przyzwyczajona do wykonywania rozkazów Nyks. | Posłuszna. | Zakochana. | Chciałaby żyć swoim własnym życiem. | Nie przypomina żadnego z innych mieszkańców Obozu. | Nie przejmuje się tym, co myślą o niej inni. | Impulsywna. | Jest w stanie komuś przywalić, jeśli się wkurzy. | Wredna. | Często rzuca zjadliwe komentarze. | Dzieci Aresa doprowadzają ją do białej gorączki. | Długo trzyma urazę do kogoś, kto jej podpadnie. | Pamiętliwa. | Zawsze walczy do końca. | Za osoby na których jej zależy jest w stanie oddać życie. | Uśmiecha się tylko przy wyjątkowych osobach. | Płacze tylko wtedy, kiedy jest sama. | Skryta. | Tajemnicza. | Ta "inna". | Mimo wszystko potrafi być troskliwa, współczująca i kochana. | 

Wygląd.
Podobno nie wygląda na swój wiek, podobno wygląda na starszą. Może to i prawda. Jest jednak w jej postawie nienaturalny smutek, który nie powinien towarzyszyć osobie w tak młodym wieku. Ma smukłą sylwetkę ze świetnie widocznym wcięciem w talii. Jest naprawdę szczupła, co najprawdopodobniej spowodowane jest tym, że bardzo mało je. Przez treningi na które uczęszcza od małego jest dobrze zbudowana, jej mięśnie są dobre widoczne, jednak nie psuje to jej dobrego wyglądu. Uroku dodają jej pełne usta oraz delikatnie wystające kości policzkowe. Jej zalotne, długie rzęsy są w kolorze smoły i okalają jej intensywnie niebieskie oczy. Kruczoczarne włosy sięgają jej już za pas, a nocą zaczynają mienić się niczym gwiazdy na niebie. Ma dwa tatuaże. Jeden na nadgarstku - ze swoim imieniem - oraz drugi na lewej łopatce - krzyżyk. Ma około 179 cm wzrostu, przez co rzadko można zobaczyć ją w szpilkach, bo pewnie byłaby wyższa od większości facetów w Obozie. Poza tym na co dzień nie stroi się specjalnie. Nie ma określonego stylu ubierania się. Z wyglądu często mylona jest z dziećmi Hadesa. Przeważnie nosi luźne ciuchy, które nie krępują zanadto jej ruchów. Rurki, swetry, duże bluzki, za wielkie bluzy z kapturem, trampki, wszystko to w ciemnych kolorach. Co więcej uwielbia wszelkiego rodzaju bransoletki, naszyjniki i pierścionki. Jej ulubionym naszyjnikiem, jest ten który dostała na urodziny od Geranona, praktycznie nigdy się z nim nie rozstaje.
"Wykonał formęktóra była kształtu księżyca w fazie sierpa. Później roztopił parę kawałków srebra i wlał je w formę, następnie ostudził drobny księżyc,  no i teraz zaczynała się ta całkiem interesująca część. Używając swojej umiejętności stworzył jakby drobny promyk światła. Włożył go do księżyca i zamknął szkiełkiem również w kształcie sierpa. Wyglądało to niczym esencja słońca zamknięta w medaliku." - Geranon, opis naszyjnika Brae.

Ciekawostki.
| Już przed samowolnym dołączeniem do Obozu kilka razy natrafiała na innych herosów, którzy próbowali ją tam zaciągnąć. Za każdym razem jednak udawało jej się od nich uciec. | Do Chejrona nie ma za wielkiego szacunku. | Ubóstwia Pana D. | Jeszcze nigdy nie powiedziała komuś szczerze jaki był prawdziwy powód jej dołączenia do Obozu | Obawia się, że mogą ją wyrzucić z Obozu. | Raczej nie jest tajemnicą, że uwielbia księżyc, szczególnie ten w pełni. | Kiedyś paliła. | Tylko ona ma pozwolenie na legalne poruszanie się po Obozie po zmroku. | Zdarza jej się czasem wymykać poza granice Obozu. | Często nazywana jest Córką Nocy. | Umie sprawiać, że ciemność staje się materialna i może nią manipulować. | Kiedy jest zła dookoła niej pojawia się ciemna aura. | Skrywa parę poważniejszych tajemnic. | Ludzie często ją obgadują. | Nie zależy jej na dobrych kontaktach z innymi herosami. | Bardzo mało je. | Nocami często spaceruje po lesie. | W dzień śpi do południa. | Często snuje się po Obozie niczym żywy trup. | Nie ma cienia, ponieważ stał się on oddzielną istotą. | Ostatnio do jej domku wprowadziło się 2 innych herosów, co jej się wcale nie podoba. |


Pupil.
Jako córka Nocy świetnie opanowała manipulowanie ciemnością. Udało jej się również po wielu próbach i błędach "oswoić" swój cień. W pewnym stopniu ożywiła go, sama do końca nie wie w jaki sposób. W taki sposób powstała nowa myśląca istota w której podobno znajduje się cząstka jej duszy. Dała mu nawet imię - Pastel. Jest wierny i słucha głównie swojej właścicielki. Zawsze za nią podąża, ponieważ są duchowo powiązani. Może z łatwością zmienić swoją formę z niematerialnej na materialną. Pastel mógłby przyjąć każdy dowolny kształt, jednak upodobał sobie głównie zwierzęce przemiany. Najczęściej staje się kotem, bądź wilkiem, których futro jest czarne niczym smoła. Jego ślepia są złote i jarzą się w ciemności niczym dwa małe reflektory. Brae często mówi o nim jak o swoim aniele stróżu.  

Like a wolf, a predator.

| Powiązania |

◘◘◘
| Piosenka w tytule i KP - David Guetta "She wolf" |
| Jestem chętna na wszelkie wątki i powiązania. |
| Kontakt - gg: 19359603 |

208 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. - Witaj - odpowiedział Aiden. Siedział przed domkiem Hadesa, który teraz należał do niego. Ponoć był jakiś inny syn boga Podziemi, ale nie spotkał go jeszcze. Chyba nie było go aktualnie w Obozie. Lokaty chłopak uśmiechnął się z dołeczkami, ale jego oczy pozostawały tak mroczne jak zawsze. - Ja jestem Aiden - również się przedstawił, a po chwili zmarszczył brwi, przyglądając się jej uważnie. - Czy ja cię znam?

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  3. Dalej patrzył na nią swoim przenikliwym zielonym spojrzeniem i mógł powiedzieć niemal od razu, że nie przypadł dziewczynie do gustu. Starała się być miła, ale zapewne przez zwykłą ciekawość się do niego odezwała. Kiedy na nią natrafił, a ona zabrała go do Obozu, nie odezwała się praktycznie słowem, więc i on nic nie mówił. Nie był typem wygadanego człowieka. Pamięć też nie była jego mocną stroną, gdyż większość wspomnień wyparł ze swojej podświadomości już dawno temu. Jego oczy zabłysły, gdy olśniło go, skąd zna dziewczynę. To była praktycznie jedyna osoba, o której jeszcze zdarzało mu się wspominać. Szczery uśmiech rozjaśnił jego twarzy, gdy wyciągnął palec i dotknął jej ramienia, jakby sprawdzając, czy jest prawdziwa.
    - Ty - wyszeptał, a mrok opuścił na moment jego oczy, przez co stały się niesamowicie zielone. - Kiedyś byłaś wyższa ode mnie. Ale to było dziesięć lat temu. Pamiętasz jeszcze ten sierociniec?
    W jego tęczówkach było wiele nadziei i wspomnień. Chciał, żeby go pamiętała.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  4. - Brae - wmówił jej imię, które zabrzmiało w jego ustach jak powiew wiatru. Między nimi zapanowała cisza, gdy zielone tęczówki bładziły od jej twarz do stóp i ponownie po twarzy. Nie mógł uwierzyć, jak bardzo się zmieniła. Nagle spoważniał, starając się nie dać po sobie nic poznać. Nie trwało to długo, ponieważ nie mógł powstrzymać uśmiechu, który dotarł do jego oczu. W policzkach ukazały się dołeczki. - Tęskniłem.
    I przytulił ją tak nagle, a tak delikatnie jakby bał się, że złamie ją w pół.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  5. Aiden odsunął się, gdy odpowiedziała mu tym samym. Czuł jej dyskomfort, gdy ją przytulił. Pewnie tak jak on nie miała od dłuższego czasu tak bliskiego kontaktu z nikim. Ale po prostu nie mógł się oprzeć. To była jedyna osoba, przy której czuł się dobrze od śmierci matki, choć na tak krótki czas.
    - A już myślałem, że będę musiał zawierać nowe znajomości - próbował zażartować. Aiden nie był towarzyską osobą. Wszyscy go zostawili, więc wolał, żeby nikt więcej nie stał się dla niego ważny. - Przepraszam za tamto... Zabrali mnie... Nie chciałem cię zostawiać - wymamrotał, przejeżdżając swoimi długimi palcami między lokami.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  6. Źrenice jego zielonych oczu zwęziły się. Nie mógł w to uwierzyć. Czy ona naprawdę to powiedziała?
    - Uciekłaś? Jak mogłaś zrobić coś tak głupiego? - spytał z troską w głosie. Teraz była bezpieczna, ale ile musiała wycierpieć, żeby dość do tego momentu w swoim życiu. On popełnił jeszcze gorszy. Samobójstwo. Ale nikt o tym nie wiedział i się nie dowie. Nigdy. - A co jakby ci się coś stało?

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozejrzała się nieśpiesznie, opierając ciężar ciała o pień drzewa i nieco się wychylając. Nad jej głową pojawił się rogaty łeb jelenia, który również się rozejrzał. Lniana, biała sukienka falowała na delikatnym wietrze. Czerwonowłosa parsknęła śmiechem i dotknęła miękkiego pyska towarzysza. - Venite. - szepnęła cicho po łacinie i ruszyła przed siebie. Dotknęła szyi jelenia, który podążał za nią krok w krok. Nie lubiła wkraczać do obozu, jednakże nocą, gdy wszyscy byli w domkach, uwielbiała zwiedzać. Obserwować przez okna śpiących herosów, wysłuchiwać jeszcze cichych śmiechów i szeptów. Uśmiechnęła się pod nosem. Zawsze pozostawała niezauważona. Od czasu komuś mignęły jej czerwone włosy lub zobaczył jak znika gdzieś za drzewem. Każdy jednak brał to za omam, nikt nie poruszał się tak szybko jak Ona i tak bezszelestnie. Stanęła na środku obozowiska, tam gdzie najczęściej organizowało się ogniska i przekrzywiła lekko głowę. Szepnęła coś do siebie i rozejrzała się. Ktoś tutaj był. Chodził. Wyczuwała to. Czuły to też drzewa. - Hic sumus - postanowiła i wycofała się cicho.

    OdpowiedzUsuń
  8. Aiden wyciągnął dłoń, chcąc przeczesać palcami jej długie włosy, ale zawahał się. Zamiast tego uniósł palcem wskazującym jej podbródek tak, by na niego spojrzała. W tym momencie rozumiał ją jak mało kto. W środku była jak porcelana, a na zewnątrz starała się nie okazywać, jak bardzo jej dusza jest zniszczona - zupełnie jak on.
    - Nie uciekaj więcej. Już cię nie opuszczę - obiecał z delikatnym uśmiechem. - Jesteś dla mnie jak siostra, więc nie chcę, żeby coś ci się stało.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  9. Szła w stronę Wielkiego Domu, zastanawiając się po co ją wezwano. Zobaczyła ją przed wejściem do budynku. Ciemna postać, nieco wyższa od niej. Niewątpliwie dziewczyna. I to niestety znana jej dziewczyna. Brae, córka Nyks. Jej wróg nr. 1, pomijając wszystkie potwory, Tytanów i Gaję. Co ona tutaj robi? Zaskoczona zatrzymała się w miejscu i zmrużyła oczy. - Ty... - warknęła wściekła.

    OdpowiedzUsuń
  10. - Wtedy byłem dzieckiem - próbował się bronić. - Nie miałem nic do gadania.
    Patrzył jej prosto w oczy, które stawały się coraz odleglejsze. Jakby miała się rozpłakać. Wyciągnął dłoń i swoim małym palcem złapał jej mały palec. Uśmiechnął się delikatnie.
    - Może przejdziemy się, co ty na to? - zaproponował.
    [kończymy?]

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  11. - Obiecuję - przyrzekł jej. W oczach lśniła powaga. Uśmiechnął się do niej i tyle im było trzeba do szczęścia. Odzyskał przyjaciółkę i był to najlepszy moment w jego życiu od dłuższego czasu.
    [KONIEC <3 to teraz musimy pomyśleć nad nowym wątkiem xD]

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  12. [ to ja zacznę ]

    Szwendał się po obozie bez celu wcinając jabłko zwinięte ze stołówki. Ależ oczywiście, że się nie pytał o zezwolenie, ta czynność wynikała z potrzeby chwili, nie mógł czekać aż by znalazł kogoś kto by mu pozwolił wziąć jabłko,które nie było w dzisiejszym menu. Tak więc wracając do spacerowania, było chłodno i był tego świadom, ale nie specjalnie odczuwał to na swoim ciele. Kiedy jabłko się skończyło a został sam ogryzek, uznał, że czas wrócić na stołówkę i zjeść choć raz normalnie, siedząc i z talerzem na stole. Dzisiaj można było dostać ryż z rybą i dowolny napój, ale to chyba jak zwykle, chodź jest tu od nie dawna i jeszcze się nie orientuje co przystaje do normy. Więc w ramach wyboru uznał, że najlepiej będzie napić się wody. Usiadł przy pierwszym wolnym stole, wraz ze swoją tacką. Nie widział nigdzie swojego ''kolegi'', więc nie mógł siedzieć z kimś kto nie istnieje więc usiadł sam. Tak było prościej niż pytać czy może dosiąść się do innych.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  13. Podniósł wzrok znad jedzenia, dosłownie był zamknięty przez parę chwil w swoim małym świecie, był tylko on ryba i ryż, pochłaniał je przez jakiś czas wzrokiem i w końcu nabił trochę jedzenia na widelec i włożył je sobie do ust. - Cześć - odpowiedział zaraz po tym jak przełknął co miał w ustach. Uśmiechnął się radośnie i skinął głową. - Oczywiście, że nie mam nic przeciwko. - Pokiwał głową potwierdzając własne słowa. Nie wiedział jak to jest zazwyczaj, ale z tego co słyszał Brae nie miała w zwyczaju się do nikogo przysiadać, dlatego też był trochę zdziwiony jej zachowaniem, ale nawet w nikłym stopniu nie dał po sobie tego poznać, nadal emanowała od niego pozytywna energia, której nie dało się określić w żaden specyficzny sposób, ale po prostu było to czuć. Zauważył, że dziewczyna nie miała ze sobą nic do jedzenia a nie patrząc była to stołówka - pomieszczenie przeznaczone do spożywania prowiantu. Nic jednak nie powiedział, uznał, że jeśli będzie chciała coś zjeść to sama sobie coś zdobędzie.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  14. - Zawsze do usług - Jakby dokończył po jej określeniu na niego. Chyba uzyskał swoją pierwszą ksywkę w życiu, to taki przełomowy moment. Czuł się tutaj dobrze, nawet jeśli już zdążył sobie naważyć piwa, to po prostu czuje, że w końcu gdzieś pasuje, że w końcu znalazł miejsce gdzie nie jest inny niż reszta, bo tutaj każdy jest inny i każda różnica jest siłą. Zaśmiał się krótko, naprawdę ' żarłok ' brzmiało zabawnie i pasowało, co to to racja. Znów ponabijał widelcem co się dało i szybko to skonsumował. - Próbowałaś kiedyś jeść ryż pałeczkami? - Tak, troszkę dziwne pytanie jak na początek rozmowy, ale przecież głównie jego myśli obracały się wokół jedzenia, więc to pytanie co tak go naszło zadał właśnie jej. Spojrzał na nią z ciekawością w oczach, na chwilę ustając w spożywaniu tego co miał na talerzu. Dziwnie to właśnie to go zainteresowało, po za tym, po co miał pytać o przyziemne sprawy skoro można było spytać o ryż?

    OdpowiedzUsuń
  15. - Daruj sobie - odburknęła. - Nie wiesz może po co nas tu ściągnęli? - spytała poirytowana. Miała obecnie lepsze rzeczy do roboty, niż sterczenie tutaj, zwłaszcza w towarzystwie Brae. Usiadła na schodach, nie spuszczała zwroku z córki Nocy, bo bała się, że ta coś jeszcze wykombinuje.

    OdpowiedzUsuń
  16. - Trzymaj to paskudztwo z daleka ode mnie - warknęła i odsunęła się dalej, na wyższy schodek. Wcale jej sie nie podobało, że Brae ma nad nią przewagę. No ale nic nie może na to poradzić. Wszystko tylko nie pająki.

    OdpowiedzUsuń
  17. - A więc nic nie straciłaś. - Pokiwał głową na potwierdzenie własnych słów. Zniżył się trochę i szepnął: - To jest niemalże niewykonalne. - Jak już skończył przekaz swojej tajnej wiadomości usiadł normalnie, jakby gdyby nigdy nic. - Kiedyś próbowałem... nie wiem kto wymyślił takie diabelskie metody jedzenia, to odbiera całą przyjemność. - Dokończył już normalnym tonem. Wydawało się jakby ten chłopak nie miał innych zainteresowań poza jedzeniem, na szczęście tak się tylko wydawało. Przyjrzał się jej uważnie po czym znów włożył jedzenie do ust. Brae wcale nie była taka jak ludzie opowiadali, byli bardzo dalecy od prawdy, ale to ich błąd. On zawsze kierował się tym, że lepiej pierw kogoś poznać, a później oceniać jaki jest, albo w ogóle nie oceniać, gdy nie jesteśmy przypisani do żadnej oceny jest przyjemniej. Jesteśmy zmienni, więc system oceniania powinien równie często się zmieniać.

    OdpowiedzUsuń
  18. * Wyszła w nocy z domku. Nie powinna, ale brakowało jej świeżego powietrza, którego w domku Aresa dziś nie było zbyt wiele. Podbiegła do przodu, bosymi stopami stąpając po śniegu. Było jej zimno. Bardzo zimno. Nie zwróciła na to uwagi, co było dziwne, bowiem zazwyczaj potwornie narzekała na to, że marznie. W cieniu dostrzegła znajomą jej postać, była to Brae. Córka Nyks. Nie znała jej zbyt dobrze, pomimo tego, że widywały się wiele razy. Trzeba to zmienić. Podeszła nieco bliżej i oparła się plecami o pobliskie drzewo. * Witam, witam. * Uśmiechnęła się, choć było to raczej niezbyt widoczne, ponieważ stała w cieniu. *
    ( Wątek, wątek. :3 )
    Anne

    OdpowiedzUsuń
  19. - Dla mnie było to istnym załamaniem świata. Tyle się dowiadywałem na ten temat, uczyłem się jak ich używać, ale gdy przyszło co do czego, to wcale nie było to tak pasjonujące jak słyszałem. Lata tradycji wcale nie sprawiają, że jedzenie jest smaczniejsze kiedy używasz pałeczek. - Rozmawiał nawet z rodowitym Chińczykiem, który nadal delektuje się potrawami używając pałeczek zamiast standardowych sztućców. Nauczył się zasad savoir vivre, poznał ogólną historię pałeczek i to jakie są ich rodzaje, zakupił nawet własny komplet. - Niby takie ekscytujące, ale jedzenie to nadal jedzenie, niezależnie czy używasz pałeczek czy łyżki czy widelca smakuje tak samo. - Wyraził swoją opinię. On bardziej zwracał uwagę na to co jadł, a nie czym, lub gdzie. Dlatego, też mógł jeść w wielu miejscach, spacerując lub stojąc i w ręku trzymając naczynie z którego je. Na koniec swojej wypowiedzi uśmiechnął się radośnie - Ale każdy inaczej to widzi. - Jego zielone oczy śmiały się razem z nim, nie koniecznie ze względu na to co powiedział, ale jaki miał humor i dlatego, że widział, że ona się uśmiecha i jest dzisiaj chyba też w dość dobrym nastroju. Ger potrafił cieszyć się zarówno swoim jak i czyimś szczęściem.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  20. Oczywiście nie miał jednej ulubionej potrawy, ale nie było potrzeby wymieniać wszystkiego. - Najbardziej to chyba placki ziemniaczane, ale takie z sałatą serem i pomidorem pomiędzy dwoma plackami i takie co jeszcze z owymi składnikami leżała chwilę pod przykryciem aż się ser roztopił. Pychota. - Uśmiechnął się na samą myśl o tym jedzonku, którego nie miał okazji już od dawna jeść. - Ale było jeszcze takie jedno przepyszne danie które kiedyś zrobiłem, bo mijając stoisko z warzywami dostrzegłem dynię makaronową, była idealnych rozmiarów -W tym momencie pokazał dłońmi jej szerokość i wysokość. - Wpadłem na pomysł, aby zrobić ją z warzywnym farszem... możliwe, że gdzieś o tym przeczytałem, ale nie jestem pewien. A więc tak... najpierw trzeba było ją podgotować, czyli tak włożyć do wody i wyjąć gdy woda zacznie się gotować. Jak już ostygła przekroiłem ją wzdłuż i usunąłem wszystkie pestki ze środka. W tym czasie ugotowałem wypłukany porządnie ryż, tak aby był przygotowany na sypko. Zaraz po tym na patelni już podduszałem drobną krojoną cebulę, paprykę, pieczarki i potarkowaną marchew, później dorzuciłem ryż na patelnię i przyprawiłem. - Oczywiście nie opisywał czym dokładnie przyprawiał, bo sypał przyprawy do smaku nawet nie bardzo zwracając uwagę na to co tam sypie. - Jak już farsz ostygł to dodałem tarkowany ser twardy. A później wszystko razem włożyłem do dyni i jeszcze na to kilak plasterków sera z góry i do piekarnika na kilka minut co by się ser roztopił. Mmm było wyśmienite. - Na samą myśl aż się chciało uśmiechać.- To takie chyba dwie główne potrawy, które należą do moich ulubionych. - Zakończył w reszcie, bo przecież on to by jeszcze mógł mówić o tym jedzeniu. - A ty masz jakieś ulubione jedzenie? - Spojrzał na miejsce przed nią gdzie teoretycznie powinien leżeć talerz. - Czy raczej w ogóle nie przepadasz za jedzeniem?

    OdpowiedzUsuń
  21. - Dobre? dobre to mało powiedziane było wyśmienite, ale tylko raz w życiu to jadłem. - Dodał trochę jakby smutniejąc, bo przecież fakt iż jadło się tak wspaniałą potrawę tylko raz był niezwykle niefortunny. - Dwa posiłki dziennie? Mimowolnie zrobił jak to się mówi wielkie oczy. Dla niego było to coś niepojętego. Fakt faktem, że to jedzenie na dużą skalę zaczęło mu się gdy miał 16 lat, ale nadal dwa lata już tak jedząc przyzwyczaił się do tego i dlatego tak bardzo się zdziwił gdy usłyszał, że ona tak rzadko i tak mało je. Nie przyszło mu do głowy, że ma nietypową przemianę materii i że nie każdy tak ma. - To...hm ...dość mało, nie myślisz, że to trochę nawet niezdrowo? Tak mało jeść, rzecz jasna. - Z tego co czytał, wychodziło na to, że powinno się jeść dość często, ale nie zbyt wiele, ale też nie za często, by organizm zdążył strawić. Jednak jedzenie ogólnie za mało, mogło być nieco ryzykowne, ale może nie wiedział jeszcze wszystkiego, w końcu książki dotyczyły ludzi , a nie herosów. - Mhm... - Przyswoił sobie jej słowa i postanowił zapamiętać. Po chwili ciszy uznał, że jest ona trochę niezręczna dlatego też postanowił coś powiedzieć. - Każdy lubi coś innego... - uśmiechnął się po tych słowach. - Mógłbym spytać, skąd masz tego kota, lub cienia, właściwie nie wiem jak go nazwać, ale wiem, że wabi się Pastel ?

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  22. Słuchał jej z wielkim zainteresowaniem, to było takie nie ziemskie aby móc oswoić swój cień. Swój własny cień. - Niesamowite. - Wyrwało mu się z ust w pewnym momencie. Owszem wiedział, że półbogowie mają różne nad-umiejętności, ale nigdy nie pomyślał, to tym, że może ktoś z nich oswoić cień. - Taki pupil, które zawsze przy tobie jest i raczej nie ma szans by odszedł... w końcu to twój własny cień. - Pokiwał głową, nadal pełny wrażenia po tym co właśnie usłyszał. - Niesamowite. - Powtórzył jeszcze raz. Szkoda, że on nie miał jakiś widocznych źródeł które mógłby oswoić. Promieni słonecznych chyba raczej nie dałoby się oswoić, tak więc on nie mógłby mieć takiego ''zwierzaka'' - Ale masz szczęście, że posiadasz takiego cienia. - Uśmiechnął się, nadal zachwycony ową informacją, jakoś nie mógł sobie tego do siebie na początku przyjąć, że jak to, nie ma cienia a jest ''zwierzątko'' ? A jednak tak się da.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  23. On siedział w boksie swojego przyjaciela, pegaza- Mrocznego. Wyciągnięty swobodnie na sianie, bawił się jednym ze strąków, obserwując czarnego jak noc, konia. Jego skrzydła, przyciśnięte do boków wydawały się takie małe i wręcz nieproporcjonalne do ogromnej postury ogiera. Pogładził pysk pegaza, uśmiechając się, gdy usłyszał czyjeś kroki, a potem głos. Kobiecy. Uniósł się na sianie i wyjrzał z boksu. - Proszę proszę, kogo my tu mamy. - powiedział nie szczędząc na złośliwym uśmiechu kierowanym do Brae. - Uważaj, bo się koń Ciebie wystraszy.

    OdpowiedzUsuń
  24. - Zastanawiałem się nad tym, ale chyba nie ma takiego ''namacalnego'' źródła światła. - Bo kontrolować mógł promienie słoneczne, ale właściwie nigdy nawet nie próbował się w tą kwestię zagłębiać jakoś bardziej. Westchnął jakby trochę posmutniał, jednak po chwili znów na jego twarzy pojawił się radosny uśmiech. - Ja i tak nie nadaję za bardzo do opieki nad takimi istotkami, za duży obowiązek -stwierdził przypominając sobie swoją złotą rybkę, która zdechła po dwóch tygodniach, bo chłopak jej nie karmił. Mniejsza o to, że miał 6 lat, ale nadal chyba by się takim zwierzęciem nie potrafił zająć, choć chyba takiego Pastel'a karmić nie trzeba. Spojrzał na przybyłego, do niego też się uśmiechnął. Oh jak łatwo mu było znaleźć powody do uśmiechu i szczęścia. Nawet zobaczenie cienia, czy spotkanie jakiejś osoby, czy znalezienie kamyczka o specyficznym kształcie. Interesujące było to, że w pozornie zwykłych rzeczach znajdował jakieś ''genialne'' zalety. - No właśnie, on rozumie co my mówimy? - Spytał zwracając ku niej spojrzenie.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  25. Zaśmiał się cicho. - Nie przesadzasz za bardzo. Nie miałby kto Cie denerwować. - wywrócił oczami i przez chwile jej się przypatrywał. - Pewnie jest w domku, albo trenuję.- wyjaśnił, po czym dotknął łba Mrocznego, który do niego podszedł. Wyciągnął z kieszeni bluzy kostkę cukru i podsunął mu na wyciągniętej dłoni pod pysk. Ten schrupał ją ze smakiem. - Nigdy Cię tu nie widziałem. - powiedział nieśpiesznie, gładząc grzywę ogiera.
    |Percy

    OdpowiedzUsuń
  26. Skrzywił się, gdy Brae pocałowała konia w nos. Zadrżał delikatnie i westchnął. - Nie wiadomo, gdzie trzymał ten pysk, a Ty go całujesz. - wypowiedział z lekkim niesmakiem. Pogładził Mrocznego i spojrzał na niego. - Musiałeś wytrzymać widok tej okropnej Brae. Mój Ty biedaku. - poklepał go po boku szyi i lekko potarmosił za grzywę.
    |Percy

    OdpowiedzUsuń
  27. - Miałem na myśli coś... hm... takiego bardziej widocznego. - Ale już go tym zainteresowała, będzie musiał spróbować oswoić kilka promieni słonecznych. W końcu fajnie by było mieć takiego stworka co by go rozumiał i jeszcze nie trzeba by było go karmić, ani myć ani nawet wyprowadzać na spacery, tylko dawać mu trochę swojej dobroci. - A to spryciarz... - Pokiwał głową przyglądając się cieniowi. Spojrzał na talerz pod sobą. Był już pusty i to trochę Gera zasmuciło w końcu pojadłby sobie jeszcze, ale w sumie kiedy rozmawiał to i tak nie mógłby jeść. - ale mówić nie może, prawda? - Zawsze się nad tym zastanawiał jak to jest, że zwierzęta niby nas rozumieją, ale dlaczego nie potrafią mówić w naszym języku? Tak... to by było dziwne, ale takie miał czasami myśli.

    OdpowiedzUsuń
  28. Kiwał głową na jej słowa. Było to po prostu tak fascynujące, że nie mógł się nadziwić temu co słyszy, a jeszcze być w stanie słyszeć myśli tego pupila? Genialne... Do głowy wpłynęło na moment parę marzycielskich wizji, jednak tak szybko jak przyszły tak szybko odeszły, rozbudził go chichot kilu dziewczyn siedzącym przy innym stole po drugiej stronie stołówki, które ewidentnie wskazywały na niego i Brae. Nie chciał nawet wiedzieć o co im chodzi, po prostu to zignorował, a wzrok przeniósł ponownie na dziewczynę z którą do pory rozmawiał. - Czyli o... - W tym momencie do Gera podszedł 'kolega' którego na samym początku przydzielono do oprowadzania Gera, tak mowa o tym chłopaku którego Geranon wcale nie słuchał. ''-Jest sprawa... - chłopak zaczął''. Blondyn przeprosił pierw dziewczynę później wstał i odszedł na bok z chłopakiem. Wymienili między sobą kilka zdań - Okey, dobra... - Pokiwał głową. - Zaraz do was dołączę - Podszedł do Brae. - Przepraszam Cię muszę iść... - Sięgnął swój talerz. - Miło się z tobą rozmawia. - Na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech. Mimo swojej gadulskiej natury, rzadko kiedy zdarzają się jemu takie przyjemne rozmowy jak ta. - Do zobaczenia .

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  29. -Tak. - odparła - Bo tego inaczej nie da się nazwać- mruknęła z obrzydzeniem. Nie zapomni tych czrnych owłosionych pająków, które dziewczyna na nią nasłała. Wzdrygnęła się lekko. Chciała już jak najszybciej z tąd odejść, bo jescze pojawi się ten cień. Nie była pewna czy wytrzyma kolejny najazd pająków.

    OdpowiedzUsuń
  30. - Pewnie poczuł Twój jad na chrapach i zaczął go parzyć. - zaśmiał się, po czym wyprowadził Mrocznego z boksu i zaczął wychodzić ze stajni, nie zwracając uwagi na Brae. Wsiadł na jego grzbiet i chwycił się czarnej, lśniącej grzywy.
    | Percy

    OdpowiedzUsuń
  31. Brzdąkał na swojej gitarze od dobrej godziny. Uwielbiał to robić. Każdy moment w którym jego palce zahaczały o struny,napełniał go szczęściem,relaksował go. Wybiła szesnasta. Uśmiechnął się szeroko i odłożył na bok ukochany instrument. Wstał z ,łóżka,przeciągając się leniwie. Roztrzepał dłońmi swoje i tak poczochrane już włosy i wyszedł z Domku Hefajstosa. Skierował kroki do budynku,w którym mieszkała córka Nyks. Po wypadku z podpaleniem syna Aresa Chejron kazał Willowi poćwiczyć z Brae panowanie nad mocą. Chłopak wiedział ,że o tej porze czarnowłosa zwykle śpi i postanowił to wykorzystać. Wskoczył do domku,nawet nie pukając.
    -Dzień dobry,pani profesor! Jestem gotowy na zdobywanie wiedzy!-krzyknął,śmiejąc się zdecydowanie za głośno.
    [Will]

    OdpowiedzUsuń
  32. (Zawsze. :D Kto zacznie?) | Hazel

    OdpowiedzUsuń
  33. [oki, zaczynam c;]

    Spark dużo by oddała za leki nasenne. Całą noc w nowym domku spędziła bezsennie, a jeśli już udało jej się zasnąć, miała koszmary. O którejś w nocy zrezygnowała ze snu i bezszelestnie podeszła do okna. Zawsze tak robiła w sierocińcu, kiedy nie mogła zasnąć. Usiadła cicho na parapecie i spojrzała przez szkło. Spodziewała się niezmąconego spokoju, jednak pierwsze co zobaczyła, to gwiazdy przechadzające się po obozie. Nie, to nie były gwiazdy. To była dziewczyna. Przechadzała się wzdłuż obozu, a jej włosy migotały jak prawdziwe gwiazdy. Wyglądało to trochę dziwnie, a zarazem strasznie i pięknie. Co jakiś czas dziewczyna przechylała głowę, jakby z kimś rozmawiała, a koło jej stóp przemykał cień. Spark to naprawdę zdziwiło, ale w tym samym momencie ktoś poruszył się na koi, a ona musiała wrócić do swojego łóżka, z burzą w myślach, na temat nieznanej jej błyszczącowłosej.
    Rano, po śniadaniu, mogła spokojnie pomyśleć o dziewczynie z nocy. Chciała przejść sie po obozie i porozmyślać, ale w tym samym momencie zobaczyła tę dziewczynę, którą widziała za oknem. Zawahała się, ale ciekawość zwyciężyła. Ruszyła w stronę ławki, na której siedziała i usiadła obok niej. Dziewczyna spojrzała na nią, więc teraz nie było odwrotu.
    -Hej - powiedziała, starając się, by zabrzmiało to wesoło albo chociaż nonszalancko, byleby tylko mogła jej zadać nurtujące ją pytanie.

    |Spark

    OdpowiedzUsuń
  34. - Co porabiasz? - spytała, chcąc rozpocząć rozmowę. Niestety zbytnio tematu nie miała, więc była zmuszona mówić to, co mawiała gdy trwała niezręczna cisza, a to właśnie się przez chwilę działo. Miała tylko nadzieję, że nie zostanie przyłapana na wychodzeniu z domku w nocy. Co prawda nie pierwszy raz to robiła, ale zawsze wolała mieć tą pewność. Nigdy jej nie miała. Włożyła ręce do kieszeni bluzy.

    Anne

    OdpowiedzUsuń
  35. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  36. -Auć-syknął,marszcząc brwi i spojrzał ze złością na swoje ramię. Szybko jednak irytacja przerodziła się w szczęście. Wykrzywił usta w szerokim uśmiechu i zatarł ręce,wyrażając swoją gotowość do działania.
    -To jak,Bra? Gotowa na naukę? Tylko od razu mówię,że będziesz musiała uzbroić się w cierpliwość...-dodał z wrednym uśmieszkiem.
    [Will]

    OdpowiedzUsuń
  37. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  38. Matty siedział w swoim grupowym domku ale to nie było dla niego. Zakaz wychodzenia po ciemku nie był idealny. Przecież oni wszyscy mają po -naście lat. Normalni nastolatkowie chodzą na imprezy. Oni nie są normalni ale czy to znaczy że są pozbawieni wszystkich przyjemności? Matty wstał i ubrał się w jakąś cieplejszą bluzę gdyż niektóre noce były całkiem chłodne. Usłyszał coś.Ciekawość wygrała więc poszedł za dźwiękiem choć znał kosekwencje swojej decyzji. Przy pawilonie,którego wcześniej nie zauważył stała dziewczyna ze swoim kocurem.
    Nie widział jej twarzy gdyż stała tyłem. Jednak gdy jej kot syknął w moim kierunku,odwróciła się.
    -Co ty tu robisz? -spytał

    ~Matty

    OdpowiedzUsuń
  39. Miała zamiar dzisiaj potrenować i szukała właśnie swojego prawego naramiennika. To pewnie któreś z tych małolatów, pomyślała poirytowana, przypominając sobie grupkę młodszych półbogów, trenujących na arenie niedługo przed jej przyjściem. Że też nikt nie nauczy ich zostawiać po sobie porządku... Ściągnęła brwi i westchnęła głośno, zauważając wchodzącą do schowka córkę Nyks. Dziewczyna rozglądała się po pomieszczeniu, Mel zdawało się, że szuka odpowiedniej dla siebie broni.
    Po kilku chwilach kasztanowłosa znalazła brakującą część swojego uzbrojenia i założyła ją, starannie wiążąc rzemyki, po czym przemieściła się, aby znaleźć swój ulubiony zestaw kilkudziesięciu delikatnych sztyletów bez rękojeści. Kiedy tylko zatknęła wszystkie ostrza w specjalnie przygotowane na to miejsca na napierśniku i związała włosy w koczek (który kształtem bardziej przypominał coś w rodzaju grzyba niż sposób uczesania), podeszła do drugiej półbogini, wciąż filtrującej wzrokiem obozowy inwentarz broni. - Bonjour - powitała ją. - Gryziesz, czy można z tobą potrenować? - spytała, oczywiście nie mając na myśli literalnego znaczenia swoich słów. Chciała zażartować, zrobić miłe wrażenie, ale już po krótkiej chwili zdało jej się, że wyszło, hm, raczej średnio.

    //Mallory

    OdpowiedzUsuń
  40. Tego dnia założyła nową, pastelowozieloną sukienkę z koronkowymi rękawami, którą dostała ostatnio w paczce od taty. Nie miała dziś w planie treningu, więc mogła ubrać się trochę bardziej elegancko i nie ryzykować zbytniego upocenia lub ubrudzenia się. Wstała dość późno i kiedy tylko doprowadziła swój wygląd do porządku, pognała coś zjeść, gdyż już jakiś czas burczało jej w brzuchu. Dzisiaj postanowiła zjeść kilka tostów z masłem, a dodatkowo nałożyła sobie na talerz kilka plasterków smażonego bekonu. Do picia wzięła to, co zwykle przy śniedaniu, czyli ciepłe, bardzo słodkie kakao, a na deser (jak mogłaby obejść się bez słodyczy?) wybrała babeczkę z polewą o smaku cytrynowym, udekorowaną kolorową posypką.
    Rozglądając się pomiędzy stolikami i szukając swojego miejsca, zauważyła siedzącą samotnie Brae, tę samą, którą przed kilkoma dniami obsypała “warzywnym deszczem”. Stwierdziła, że powinna wynagrodzić jej swój poprzedni nietakt, a najlepszym sposobem, by to uczynić, było bycie miłą dla niej i długa, dłuuuga rozmowa. Natychmiast podeszła do jej stolika, tym razem uważając, żeby o nic się nie potknąć, i usiadła naprzeciw czarnowłosej półbogini. - Co tam dzisiaj u ciebie? - spytała radośnie i uśmiechnęła się szeroko.

    //Erin

    OdpowiedzUsuń
  41. Ze wzroku dziewczyny nie można było się wiele domyślić a odpowiadając na każde pytanie można było jeszcze bardziej się pogrążyć. Jedna Matty nie wzracał na to uwagi. Szybko odpowiedział dziewczynie - Może i nie wolno mi wychodzić ale czy zasady nie są po to by je łamać ? - spytał z lekkim uśmiechem na twarzy Po chwili niezręcznej ciszy dodał - Tak wogóle to się nie przedstawiłem. Jestem Matty. Czekając na odpowiedź dziewczyny zapiął bluzę którą miał na sobie gdyż nie był przyzwyczajony do niższych temperatur a robiło się chłodniej. Ze zdziwieniem przyglądał się dziewczynie która miała na sobie lekki i przewiewne ubranie. Wolał jednak nie zwracać na to uwagi. Stał tylko i czekał na jej odpowiedź. Miał tylko nadzieję że nie będzie musiał wrócić do swego domku a może w dodatku spędzi go z kimś nowo poznanym.

    ~Matty

    OdpowiedzUsuń
  42. Mimo przeczącej odpowiedzi na pierwsze pytanie zauważył że jednak po części się z nim zgadza. Gdy podeszła blizej i patrzyła swymi intensywnie niebieskimi oczami większość może by się czuła niepewnie gdyż była to nowo poznana osoba. Jednakże Matty się nie oddalił natomiast przybliżył się jednym krokiem. Stali na wyziągnięcie ręki. Dziewczyna sie przedstawiła i nagle na jej ramieniu zmaterializował się cień. Czy Matty miał to traktować jako ostrzeżenie czy poprostu to było przypadkowe. Wyszeptał tylko - Jeśli mnie złapią to wpłać na mnie kaucje - uśmiechnął się ale po chwili usłyszał stukot kopyt. Najprawdopodobniej był to Chejron. Na wszelki wypadek schował się za drzewem. Słyszał pomruki rozmowy. A co jeśli Brea powie mu gdzie jest Matty? Będzie miał przechlapane.

    ~Matty

    OdpowiedzUsuń
  43. Dziewczyna zarumieniła się i poczuła się trochę niezręcznie. Nie miała intencji wylać niczego na nikogo, a tamto... no cóż, to był wypadek, a wypadki mają to do siebie, że chodzą po ludziach, co nie? Spuściła wzrok i wlepiła spojrzenie w swoją babeczkę, tracąc nagle prawie całą ochotę do jedzenia. - N...naprawdę nie chciałam wtedy... - zająknęła się. - No wiesz, obsypać cię tą sałatką. Potknęłam się i... no, tak wyszło - czuła się źle z tym, że dziewczyna była dla niej taka oschła. Lubiła rozmawiać z ludźmi, ale nie była przyzwyczajona do tego, że ktoś jej nie lubił - była przecież taka urocza, jak w ogóle można było tak się do niej odnosić? Zaczęła nerwowo skubać rękaw sukienki, pozwalając, żeby na chwilę zapadła niezręczna cisza.

    //Erin

    OdpowiedzUsuń
  44. Mel uśmiechnęła się półgębkiem w delikatnie kpiącym wyrazie i zaczęła dla zabawy podrzucać na niewielką wysokość i łapać jedno ze swoich ostrzy, za każdym razem mistrzowsko chwytając je w idealnie wyznaczonym do tego miejscu, tuż poniżej zaostrzonej krawędzi. - Tym lepiej dla mnie - puściła wyższej półbogini oczko, wkładając w to jak największą dozę sarkazmu i kpiny, jaką tylko się dało. Czuła się dziś bardzo pewna siebie i swoich możliwości, jak gdyby bycie profesjonalną wojowniczką dawało jej dodatkowe punkty do zdecydowania. - Poza tym, jakoś nie chce mi się zastanawiać, no i raz się żyje, prawda? - popatrzyła na półki z różnymi rodzajami broni, a potem z powrotem na czarnowłosą i zadziornie podniosła jedną brew. Jak chcesz się tak bawić, to proszę, bawmy się, pomyślała. Tylko żeby potem nie było niemiło. - To co, co wybierasz? - spytała, opierając ręce na biodrach.

    //Mallory

    OdpowiedzUsuń
  45. Spark serce zabiło szybciej. Nie mogła teraz stchórzyć, skoro dziewczyna już zauważyła jej obecność.
    -Słuchaj, ja wiem, że to może zabrzmieć trochę dziwnie... - powiedziała na wstępie Spark, starannie dobierając słowa. - Ale widziałam cię w nocy.
    Zobaczyła zaskoczenie na twarzy dziewczyny pomieszane z czymś, czego Spark nie potrafiła odkryć.
    -Kiedy przechodziłaś przez obóz, twoje włosy się... świeciły... - mówiła dalej, marszcząc brwi, jakby starała przypomnieć sobie film, który oglądała już dawno. Pokręciła nagle głową i wyprostowała się, przybierając na twarz uśmiech. - Zacznijmy od początku. Jestem Spark.
    [Nie ma sprawy, jak widzisz ja sama odpisuje po tygodniu (: Małe problemy z internetem. ]

    |Spark

    OdpowiedzUsuń
  46. Poczuła jak na jej twarzy powoli wykwita rumieniec. Speszona spuściła wzrok, zastanawiając się czy nie powinna wstać i uciec, ale z drugiej strony wyszłaby na idiotkę. Odważyła się ponownie spojrzeć na Brae i zrobić to, co zawsze robiła, gdy nie szło po jej myśli: zmienić charakter.
    -Si, błyszczały, wszystko jedno - machnęła lekceważąco ręką, a jeden z kącików jej ust powędrował ku górze. - Bardziej interesuje mnie jak to się dzieje, że błyszczą.
    Oparła łokieć na kolanie, a brodę na pięści. Kątem oka zauważyła cień koło Brae. Ciemnowłosa, jakby automatycznie, wyciągnęła rękę i zaczęło go głaskać. Wyglądało to, jakby było dla niej codziennością, ale dla Spark było to naprawdę coś całkiem nowego. Nie zwróciła na to wcześniej uwagi, ale to by wyjaśniało zachowanie dziewczyny w nocy, gdy wyglądała jakby rozmawiała z czymś naprawdę małym. Rozmawiała z cieniem. Bardzo interesującym i do tego oswojonym cieniem. Spark ponownie spojrzała na Brae, mając zamiar później wrócić do kota. Teraz dalej były na temacie włosów.
    -To wyglądało pięknie - stwierdziła w końcu.
    [Tak, zapłony są fajne :D]

    |Spark

    OdpowiedzUsuń
  47. Ignorancki ton dziewczyny zaczynał denerwować Erin, głównie dlatego, że rzadko kto rozmawiał z nią w taki sposób. Była też zirytowana faktem, że czarnowłosa nie mogła po prostu przyjąć przeprosin i uśmiechnąć się, albo coś w tym rodzaju. Rzuciła szybkie spojrzenie w stronę czarnego kota, pijącego owsiankę z jej miski. Jak tak niemiła osoba mogła zajmować się zwierzęciem? Westchnęła, szukając odpowiednich słów, którymi mogłaby wyrazić swój punkt widzenia. - Posłuchaj - powiedziała w końcu, mniej niezdecydowanie niż wcześniej. - Próbuję cię przeprosić, no i myślę, że powinnaś być chociaż trochę milsza, a nie śmiać się z tego, co mówię, bo to niegrzeczne - stuknęła paznokciem w powierzchnię blatu i zmarszczyła nieznacznie brwi.

    //Erin

    OdpowiedzUsuń
  48. Uśmiechnęła się, teraz podrzucając w rękach dwa ostrza, niemal jakby nimi żonglowała. - No cóż, możesz się chyba domyślić, co wybieram - rzekła, łapiąc oba sztylety jednym szybkim i płynnym, pełnym gracji ruchem. - Mam wrażenie, że trochę różnimy się poziomem, ale jak chcesz, to mogę ci dać małe fory, hę? - spytała pewnie. Fakt, już od jakichś dwudziestu paru lat trenowała taniec ostrzy i mogła się poszczycić wspaniałymi umiejętnościami, jesli chodziło o ten sposób walki, była więc prawie pewna, że już od początku ma przewagę. Poza tym, zawsze mogła przyzwać kilku nieumarłych asasynów do pomocy, co nie? To zawsze było największą niespodzianką dla jej przeciwników - atak z kilku stron, którego bardzo trudno było unikąć. Podniosła prawy kącik ust, uśmiechając się wyczekująco.

    //Mallory

    OdpowiedzUsuń
  49. Po paru chwilach ciszy Matty wyszedł za drzewa. Brae się odwróciła ale nic nie powiedziała
    -Ja już chyba będę się zwijał - powiedział patrząc w niebo. - Zaraz będzie ranek.
    Już miał odejść w kierunku swojego domku gdy Brae go zatrzymała.

    [Brak weny ;/]

    ~Matty

    OdpowiedzUsuń
  50. Mel nie przestawała kpiąco się uśmiechać. Doskonale zdawała sobie sprawę, że nadmiar pewności siebie równał się egoizmowi i mógł w pewnym momencie sprowadzić ją na manowce, ale nie była na tyle dufna, żeby nie wykazywać przynajmniej podstawowych oznak zdrowego rozsądku. Była przecież całkiem inteligentna, oczywiście nie tak jak jej matka, ale coś jednak w tej swojej kasztanowatej główce miała. Mimo to postanowiła wciąż grać niewzruszoną. - Jeśli nie włożysz żadnej zbroi, trudno będzie mi nie zrobić ci krzywdy, nawet omyłkowo - rzekła, nadal bawiąc się sztyletami. Kiedy Hades i jego gwardziści pomagali jej szkolić się w Podziemiu, wszystkie cele były opancerzone do granic możliwości, a ostrza w końcu i tak niszczyły wszystkie po kolei. - Ale jak wolisz - dodała chwilę później. - Tylko potem nie mów, że nie ostrzegałam, ça va?? - zachichotała.

    //Mallory

    OdpowiedzUsuń
  51. Wzruszyła ramionami. Skoro dziewczyna nie chciała ani założyć zbroi, ani wziąć sobie broni, to proszę bardzo, ale żeby potem nie było, że coś poszło nie tak. Mel westchnęła cicho i wyszła za nią na powierzchnię areny. Poczuła na skórze orzeźwiające, niezbyt ciepłe, przedpołudniowe powietrze i odetchnęła głęboko, po czym rozciągnęła jeszcze ramiona i nadgarstki. Ustawiła się w bezpiecznej pozycji i wysunęła dwa ostrza z ukrycia i sprawnie rzuciła je w kierunku kończącej wiązanie włosów Brae.

    //Mallory

    OdpowiedzUsuń
  52. Opuściła wzrok. Niebardzo rozumiała podejście Brae, widać było, że raczej trudno będzie im nawiązać wspólny język. - Chciałam po prostu być miła - powiedziała cicho. Nie lubiła być nieprzyjemna dla innych, poza tym dobrze wiedziała, że gdy zrobiło się coś złego, należało natychmiast przeprosić. - Dlaczego nie? Próbowałaś kiedyś? - spytała, kiedy dziewczyna stwierdziła, że nie umie zachowywać się bardziej przyjaźnie. - Czy po prostu mówisz tak, bo... - zawiesiła się na chwilkę, zastanawiając się nad powodem, dla którego czarnowłosa mogła być akurat taka. - No, nieważne. W każdym razie, powinnaś chociaż przez chwilę zobaczyć, jak to jest - uśmiechnęła się dokładnie tak, jak dziecko, które prosi o cukierki w halloween. Przetestowała ten patent już tyle razy, że była prawie pewna, że zadziała.

    //Erin

    OdpowiedzUsuń
  53. Już po pierwszym rzucie zauważyła, że styl walki Brae był, jak na razie, bardziej defensywny niż otwarty. Ale przenoszenie się cieniem... Tego się w sumie nie spodziewała, była przekonana, że półbogini nie posiada tej umiejętności. Szybko wywnioskowała, że będzie w stanie robić szybkie, udane uniki, więc starała się wymyślić jakiś całkiem chytry plan. Jakimś wyjściem było zmęczenie półbogini od ciągłego przetransportowywania się z miejsca na miejsce, ale czy to by się opłaciło? Nie, jeśli będę sama, odpowiedziała sobie w myśli. Skoncentrowała się na parę sekund, wzywając z Podziemia około dwunastu nieumarłych tancerzy ostrzy, nie przestawała jednak bacznie obserować Brae. Wraz z trzema wojownikami uformowała całkiem wąski krąg wokół niej, reszcie mentalnie nakazała pojawić się w innych miejscach na arenie, niektórym w ukryciu, innym na widoku. Zakapturzone postaci szkieletów miały do dyspozycji o wiele więcej ostrzy niż ona, więc w razie czego mogły jej parę podać, gdyby ona wyczerpała już swój zapas. Nie dajcie się czasem zmylić, zakomenderowała telepatycznie, kiedy jej żołnierze ustawiali się do wykonania pierwszego rzutu. - No, powodzenia - tę myśl wypowiedziała już na głos, jednocześnie jako rozkaz, po czym podniosła jeden kącik ust w zadowolonym wyrazie i popatrzyła na Brae. Chciała się przekonać, jak dziewczyna zareaguje na taki splot zdarzeń, kiedy atakowano ją jednocześnie z kilku stron. Nie stała jednak bezczynnie, sama również ustawiła się w gotowości do wypuszczenia z ręki kolejnej pary lub może tria sztyletów, obserwując zdarzenia dookoła siebie.

    //Mallory

    OdpowiedzUsuń
  54. -Ognisty chłopcze?-dotknął swojej brody,udając ,że głęboko się nad czymś zastanawia.-Brzmi jak superbohater...-dodał z łobuzerskim uśmiechem.-Poza tym...chyba mnie nie doceniasz, Brae Nosht....-westchnął teatralnie,przewracając oczami i pomachał sobie dłonią przed twarzą,udając ,że się wachluje,niczym jedna z najgorszych,najbardziej pustych córek Afrodyty.
    [Will]

    OdpowiedzUsuń
  55. -Łał... - mruknęła kiwając głową. - Dedukcja, moja największa słabość.
    Dziewczyna sprawiała wrażenie, jakby nie chciała rozmawiać ze Spark, ale niestety córka Hekate miała to w sobie, że łatwo nie odpuszcza. Mimowolnie przypomniała sobie scenę z sierocińca, gdy jedna z dziewczynek naśmiewała się z niej. Słyszała śmiech, a potem przeraźliwy krzyk, gdy Spark zamroziła jej nogi.
    Gwałtownie się wyprostowała, starając się wypchnąć złe wspomnienie z głowy, lecz było już za późno, bo ławka, dookoła miejsca, gdzie siedziała, zaczynała pokrywać się szronem. Spark wstrzymała oddech, ale na szczęście szron nie dotknął Brae. Jeszcze tego by brakowało.
    Odchrząknęła, mając nadzieję, że ciemnowłosa nie zwróci na to uwagi.
    -Wydaje mi się albo ty nie lubisz nowych znajomości - zmrużyła oczy, przyglądając się jej.
    [Znowu odpisuje po tygodniu... Zapłon taki szybki, ja taka wolna xd]

    |Spark

    OdpowiedzUsuń
  56. -Polatać za Aidenkiem...-burknął pod nosem.-Ja przynajmniej nie biję się z niemal każdą napotkaną osobą...-ruszył za dziewczyną,pogwizdując wesoło.-A jak tam Ci idzie z Darrenem?-spytał ,rzucając jej niewinne spojrzenie.-Wypłoszyłaś już wszystkie laski,kręcące się wokół niego?-uśmiechnął się zawiadacko.
    [Will]

    OdpowiedzUsuń
  57. Zaśmiał się pod nosem,wzruszając ramionami.-Niech Ci będzie...poza tym nie jestem k o c h a s i e m...-dodał ,przewracając oczami,idąc obok Brae. Włożył ręce do kieszeni spodni i zagapił się na słońce.
    [Will]

    OdpowiedzUsuń
  58. Spojrzał na nią spod zmrużonych powiek.-Ja? Ja miałbym się potknąć? Chyba żartujesz,Brae Nosht...-pokręcił głową i zrobił obrażoną minę.-Właściwie co chcesz ze mną zrobić?-spytał z udawanym przerażeniem.
    [Will]

    OdpowiedzUsuń
  59. Will zamrugał zdziwiony,ale zaraz potem uśmiechnął się do niej szyderczo.- Dobrze,że mnie ostrzegłaś, bo teraz mogę popełnić samobójstwo nie doświadczywszy wcześniej takiego koszmaru- Przerażony ton chłopaka był wyraźnie przesadzony. Udał ,ze się wzdryga.
    [Will]

    OdpowiedzUsuń
  60. -Umiem władać ogniem,potrafię go wytwarzać-wywrócił oczami.-Jak zresztą już wiesz...Ale nie będę Ci teraz demonstrował ,bo jak ostatnio to robiłem prawie spaliłem syna Aresa...-westchnął ciężko-Co w sumie nie było takie złe-dodał pod nosem.
    |Will|

    OdpowiedzUsuń
  61. Uniósł jedną brew-Żebyś widziała,że tak...Można na przykład połamać komuś jego ulubiony miecz i złożyć go tak,żeby nie było widać. Mina Shane'a była naprawdę niezła jak się zamachnął ,a ostrze poleciało do lasu...-uśmiechnął się lekko. Rozejrzał się dookoła,krzyżując ręce na piersi.-I umiem się skupić,ale muszę się postarać...-stwierdził,gapiąc się w niebo.-Cóż...o jakie szkolenie Ci chodzi?
    [Will]

    OdpowiedzUsuń
  62. -Weź rozczesz tą grzywę,bo zaraz nic nie będziesz widziała-zaśmiał się głośno,krzyżując ręce na piersiach.-Poza tym,nie jestem knypkiem. To Ciebie można nazywać jakimś wyrostkiem...-uniósł jedną brew,przechylając głowę.
    [Will]

    OdpowiedzUsuń
  63. -Czyli mam się skupić i w chwili potencjalnego zagrożenia pomyśleć o czymś dla mnie ważnym,dobra załapałem. Jakieś ćwiczenia praktyczne?-spytał z uśmiechem,zerkając na dziewczynę porozumiewawczo.
    [Will]

    OdpowiedzUsuń
  64. -Wiesz co? Czasami nawet mam ochotę...-mruknął lekko marszcząc brwi,a jego uśmiech zniknął.- Mam dosyć tego ,że traktujesz mnie jak głupka...-dodał przewracając oczami.
    [Will]

    OdpowiedzUsuń
  65. -Tak naprawdę to nie wiem - oznajmiła Spark, marszcząc brwi. - Każde dziecko Hekate panuje nad mgłą, a ja nauczyłam się dodatkowo tworzyć lód. Uwielbiam zimę, uwielbiam śnieg, w sierocińcu nazywano mnie Winter. Kiedy się denerwuję mogę przypadkowo coś oszronić lub zamrozić. Zamroziłam parę osób - uśmiechnęła się sama do siebie, pamiętając te wystraszone oczy zamrożonych przez nią ludzi. Pamiętała, że czuła wtedy euforię. To było okropne, ale cieszył ją strach jej gnębicieli. Kiedy błagali, by odmroziła im nogi, a ona stała bez ruchu, bez emocji. Kiedy bali się pójść na skargę. Przysporzyło jej to, oczywiście, więcej problemów, bo gnębili ją jeszcze bardziej. Nie potrafiła stworzyć lodu z niczego, a z walką też było u niej kiepsko, jeszcze kiedy była krucha i chuda, więc często jej się obrywało. Ale teraz było inaczej, potrafiła więcej, była silniejsza. Nie da już sobą pomiatać.
    Z myśli wyrwał ją głos Brae, co sprawiło, że uśmiechnęła się.
    -Wybacz, że wystraszyłam ci kota, ale pewnie wróci, wyglądał, jakby był z tobą bardzo związany - zauważyła. - Racja, z dedukcją u mnie kiepsko, ale za to naprawiam to spostrzegawczością. - Przyjrzała się ciemnowłosej, przypominając sobie, że przecież nie nauczyła się tylko zamrażać, i uśmiechnęła się szeroko. - Potrafię również wyczuć w ludziach zimno... u ciebie jest tego od groma.
    [Wybacz takie dłuuugie opóźnienie, ale miałam spory nawał lekcji, związany z wystawieniem proponowanych ocen na koniec roku >.<]

    |Spark

    OdpowiedzUsuń
  66. -Jak... jak udało ci się oswoić cień? - spytała z zaskoczeniem. Zawsze chciała mieć pupila, ale w sierocińcu zwierzęta były zabronione. A w rodzinie zastępczej bała się o cokolwiek poprosić. Brae jest córką Nyks, więc ten cień może być jakoś z tym powiązany, ale Spark nie wyobrażała sobie oswoić na przykład lodowego kota. I co by robił? Stał w miejscu, czasem może by upadł i się zbił. Zdziwiła się słysząc odpowiedź czarnowłosej, gdy powiedziała jej o zimnie w jej duszy. - Żadnego? Zazwyczaj ludzie, którzy tak twierdzą mają złe wspomnienia z dzieciństwa. - Spark doznała tego na własnej skórze. Zanim trafiła do Obozu była podobna do Brae, ale teraz nie chciałaby do tego wrócić. Cieszyło ją, że w końcu stała się silna; i fizycznie, i umysłowo. - A przecież musisz mieć jakieś dobre wspomnienie. Czy się mylę?

    |Spark

    OdpowiedzUsuń
  67. Wywrócił tylko oczami,nie chcąc wywoływać niepotrzebnych dyskusji. Uniósł rękę, a nad jego dłonią pojawił się mały płomyk.-Wraz z rośnięciem emocji,rośnie ogień-wzruszył ramionami,a płomień powiększył się odrobinę.
    [Will]

    OdpowiedzUsuń
  68. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  69. -Ogarnij swoje myśli-zirytował się chłopak,a jego płomień automatycznie wzrósł. Gdy tylko to zauważył zgasił go pospiesznie,opuszczając rękę.-Nie potrafiłabyś mnie wkurzyć do tego stopnia,żebym kogoś lub coś spalił-mruknął,krzyżując ręce na piersi-Taką umiejętność posiadają tylko niezwykle irytujące istoty...
    [Will]

    OdpowiedzUsuń
  70. -Och - udało jej się wykrztusić. Nie spodziewała się tego, sama nie wiedziała, czego się spodziewać po córce Nocy, ale na pewno nie tego. To straszne, jak siedmioletnia dziewczynka mogła sobie poradzić na ulicy? Nawet jeśli była córką bogini, to dalej bezbronna dziewczynka, którą można łatwo zranić. - Mniej więcej wiem, co czujesz. Też jestem z sierocińca. Jechałam samochodem z macochą i ojcem - powiedziała, wpatrując się gdzieś w oddalony punkt. Uśmiechnęła się smutno. - Widziałam ich śmierć. Zanim straciłam przytomność. Najlepsze jest to, że wcale nie czułam się smutna. Była zła, wściekła wręcz. - Pamiętała, jak po obudzeniu się w szpitalu i po usłyszeniu, że jej rodzice zginęli w wypadku, zaczęła płakać, ale potem rzucała przedmiotami. Była wściekła, zostawili ją, ją, samą, sześcioletnią dziewczynkę. Współczuła bardzo Brae, choć wiedziała, że współczucie nie naprawi sytuacji dziewczyny, ani nie poprawi jej humoru. To tak jak słowa "przykro mi". Tak powszechne, gówno znaczą. - Nyks była przy tobie w nocy? Chyba nie jest tak okropna, jak wszyscy myślą, prawda? Ja nigdy nie spotkałam Hekate i jakby się zastanowić, nie chciałabym. Nie pokazała mi się, gdy byłam sama, więc teraz też nie musi. - Przyjrzała się dziewczynie. Teraz razem miały ponure humory. - Nie musisz się przede mną zamykać - powiedziała cicho, bojąc się, że Brae na nią naskoczy. - Możesz mi się wygadać, jeśli chcesz. Czasem to pomaga. Nie mam tu znajomych, więc raczej nikomu nie powiem. Chyba, że nie chcesz już o tym gadać, to możemy zmienić temat na coś ciekawszego. - Zaproponowała nonszalancko, wzruszając ramionami. Polubiła rozmowę z Brae, miała nadzieję, że dziewczyna nie zabierze się i nie pójdzie. Zresztą wiele osób tak robiło, to nie byłoby zaskoczeniem dla Spark.

    OdpowiedzUsuń
  71. -Mhm-mruknął tylko,przewracając oczami-Ale to nie jest takie łatwe,przynajmniej dla mnie. Ale dam radę-uśmiechnął się lekko-Wiesz,Brae, okazywanie emocji jest dobre,czasem nawet sprawia,że czujesz się lepszym człowiekiem...
    [Will]

    OdpowiedzUsuń
  72. -Bzdura-mruknął pod nosem,wywracając oczami.-Emocje nas wzmacniaja,a ludzie którzy bezskutecznie usiluja sie ukryć za ścianą chłodu i goryczy są słabi...-spojrzał na dziewczyne z przekonaniem-Nie mówię o tobie...-powiedział cicho,widzać wzrok Brae.-Uważam tylko ,że boisz sie bliskiego kontaktu z ludźmi bo ktoś cię kiedyś zranił...
    |Will|

    OdpowiedzUsuń
  73. -Nyks wpoiła ci same okropne rzeczy! - stwierdziła z obruszeniem. To było okropne, wmawiać takie rzeczy córce, by potem nie mogła przywiązać się do człowieka, by być czyimś przyjacielem. I jak można tak obojętnie reagować na fakt, że to własna matka zabiła ojca? - Zgoda, niektórzy są okrutni - zgodziła się, pamiętając własne styczności z takimi ludźmi. - Ale są też dobrzy. Nie musisz kierować się tym, co wmawiała ci Noc. Twierdzisz, że jest okropna, mogła kłamać. W każdym jest ziarnko nadziei, które wykiełkuje wcześniej lub później. - Dobrze wiedziała, że brzmi to bardzo dziecinnie i pewnie nie przekonało Brae, ale ten mróz, który ją otaczał był okropny. Nie potrafiła tego znieść. - Nie wmówisz mi, że nigdy nie miałaś przyjaciela. - Najgorsze było to, że Spark wcale nie pocieszała Brae. Pomimo tego, że ciemnowłosa miała o wiele bardziej okropniejsze życie od Spark, zapewniała siebie. Kiedyś czuła się opuszczona, nie miała nikogo, komu mogłaby się wygadać, w sierocińcu była nikim dla ludzi i nikim dla samej siebie. Ona sama traktowała się jak robaka, którego można łatwo zlikwidować, gdy nadejdzie okazja. Mogła sama siebie zamrozić, ale nie zrobiła tego, bo chciała zobaczyć, jakie będzie dalsze życie. Trafiła do Obozu, wreszcie jest szczęśliwa i wreszcie jest kimś. - Nie szukaj wrogów w ludziach. Owszem, czasem dzieci Aresa mogą przeholować, ale nawet oni są przyjacielem. Nawet jeśli masz jakieś słabości, które mogliby poznać, co mogą ci zrobić? Pokonać w treningu? - prychnęła. Była wręcz przekonana, że (zapewne jedynego) dziecka Nyks bardzo trudno pokonać, a może nawet w ogóle. - Wrogami są tylko ci, którzy życzą ci źle i czekają na twoją śmierć. - Dodała ciszej, wracając ponownie do spokojnej, opanowanej dziewczyny, którą starała się być. - Nie życzę ci źle. Nie jestem twoim wrogiem.

    |Spark

    OdpowiedzUsuń
  74. Siedział od rana w stołówce i już od co najmniej pół godziny z pustym talerzem, niby to ślepo wpatrując się przed siebie. Zjadł jakąś surówkę ale był na tyle rozkojarzony, że nawet nie zwrócił uwagi na to z czym była, choć jeśli pamięć go nie myliła była dość smaczna i to właściwie na tą chwilę zaspokajało jego ''ciekawość''. Patrząc tak przed siebie spostrzegł Brae, widział ją, widział jej wahanie i to jak się wycofała, nie zastanawiał się nawet dlaczego tu nie przyszła, ale uznał, że jest to mniej ważne od faktu, że tak czy owak powinna coś zjeść, a na tyle na ile znał Brae, przypuszczał, że dziewczyna nie jadła nic już od pewnego czasu. Tak więc jak zawsze zatroskany o wszystkich Geranon odłożył swój talerz i chwycił dwie miski z owsianką, jako, że nic ciekawszego już nie zostało i trzeba by było czekać na kolejny posiłek.
    Mniej więcej wiedział gdzie Brae zdążała, jednak chwilę chodził przy jeziorze za nim ją znalazł. - Cześć - Uśmiechnął się spoglądając w jej stronę. Wraz z tym jak usiadł przyniósł ze sobą zamach szarego mydła i tą swoją pogodną aurę bijącą od niego już na odległość. - Nie byłaś na stołówce, więc pomyślałem, że coś dla ciebie wezmę. - Wyciągnął w jej stronę dłoń z miską. - Skusisz się? - Spojrzał na nią w taki sposób, że ciężko by było mu odmówić, choć oczywiście czasami się zdarzało.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  75. - Nie ma za co. - Na jego twarzy ponownie zatańczył radosny uśmiech, niezwykle cieszyło go, że mógł być jakoś potrzebny, a jeszcze bardziej cieszył się z faktu iż może komuś choć w pewnym sensie pomóc. Zaraz po tym jak dziewczyna odebrała swoje naczynie on zabrał się za jedzenie swojej owsianki (co z tego, że jeszcze nie dawno jadł, on był wiecznie głodny) - Co tam u ciebie? - Przyglądał się jej chwilę. - Znów mało spałaś, co? - Mimo jej pięknych rys, uroku osobistego i jasnoniebieskich oczu w których czasami można było się zgubić, dało się odczytać z jej twarzy nieco zmęczenia. Chwilę jakby trwał jeszcze w zadumie po czym ponownie wrócił do konsumowania jedzenia czekając na jej odpowiedź.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  76. - Też racja... - skwitował zaraz po tym jak przełknął co miał w ustach. Niestety, już skończył jeść, to zawsze był pewnego rodzaju smutny moment. Odłożył miskę na bok i przesunął się trochę tak by siedzieć na przeciwko niej. - Zależy co na co zmieniasz... - Zastanowił się chwilę. - No wiesz... jakbym ja na przykład nagle miał zmienić swoje poglądy na temat chociażby przypuśćmy jedzenia. Przecież świat stałby się nudny, gdybym jedzenie nie było już dziełem sztuki i nie dawało by przyjemności jedzenie, bo wymyśliłbym sobie, że to tylko paliwo na to byśmy mogli żyć. - Po tym jak już to powiedział znów przez chwilę myślał. - Wiesz co... to był marny przykład. Nie wiele by się zmieniło gdybym przestał lubić jedzenie. Może tylko trochę mniej entuzjastycznie reagował bym na dostępność posiłków tu w obozie. To jednak co chcę powiedzieć, to to, że jeśli zmieniać swoje poglądy, to tylko z dobrych powodów i na lepsze poglądy, tak by idee sprawiały, żebyśmy byli lepszymi istotami. Jeśli jednak twoje poglądy zrobią z ciebie jakiegoś potwora, żądnego śmierci, czy coś w tym guście to na pewno nie będzie to korzystna zmiana dla nikogo. - Znów zamilkł jakby dając chwilę jej i samemu sobie by przetrawić wiadomość jaką próbował przekazać Ger. - No i nigdy nie wiadomo co dobrego może na ciebie czekać po korzystnej zmianie siebie. - Uśmiechnął się lekko chcąc nadać wypowiedzianym słowom pozytywnego brzmienia. - A jeśli wolno mi spytać, to skąd takie pytanie?

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  77. Zaśmiała się cicho. To nie ma sensu, nie dogada się z córką Nocy. - To brzmi tak, jakbyś uważała, że jesteś nikim. - Prychnęła. Przeczesała palcami włosy i wzruszyła ramionami. - Nie przekonam cię, skoro nawet nie próbujesz przekonać się do ludzi. Dobrze, że Nyks cię wychowała. - Dodała. Starała się nie użyć ironii, ale to było silniejsze od niej. Chciała zbierać się do odejścia, Brae wyraźnie nie miała ochoty z nią rozmawiać. Zatrzymała się jednak, nurtowana jednym pytaniem. - Mówisz, że twoja matka źle życzy bogom Olimpijskim... a ty? Czy nienawiść Nyks do reszty bogów udzieliła się także tobie?
    [Można to już jakoś kończyć XD To one się polubią czy może bardziej nie? Żeby to jakoś zakończyć... xd]

    |Spark

    OdpowiedzUsuń
  78. Nie był pewien, czy dobrze będzie drążyć ten temat czy lepiej go będzie niejako zakończyć. Jednak jednego nie mógł przeboleć tego, że dziewczyna się tak tą myślą torturuje. - Nie wiem czego dokładnie nauczyła cię Nyks, ale chyba nie wszystko jest złe - Zważając również na fakt, że z tego co mu się wydawało Brae poniekąd i przez pewien czas wychowywała sama siebie. - Mogę sobie mówić - Tak... on był czasami nawet za bardzo rozgadany. - Albo córka Hetake też może, ale to właściwie twoje odczucia się liczą. Kiedy uznasz, że może niektóre lekcje które ci dała były źle zinterpretowane przez nią samą to ty sama będziesz wiedziała, że może trzeba je skreślić ze swojej instrukcji. Może zastąpisz je nowymi, ale to ty musisz poczuć taką potrzebę. - Zamilkł, znów się rozgadał, i znów potrzebowali czasu by właściwie odczytać jego wiadomość. On jakoś nie miał nigdy większych problemów ze swoimi ideami i poglądami, one niemalże od zawsze były takie pozytywne, musiał tylko pracować nad ich siłą i hierarchią by wszystko mu się na głowę nie zwaliło w mniej kontrolowanym momencie.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  79. -Jeśli zrobisz coś, co nie spodoba się Nyks, to cię zabije? - spytała cicho. Nie wyobrażała sobie, żeby nawet taka Nyks zabiła własne, i pewnie jedyne, dziecko, które nie jest złą emocją typu Szał i Niezgoda. Wstała z ławki i westchnęła. - Nie chciałam cię zdenerwować, wybacz. Jestem ciekawska i bardzo irytująca, ale tak już się nauczyłam. - Wzruszyła ramionami i zawahała się, przygryzając wargę. - Słuchaj, nie chcę być twoim wrogiem. Nie musimy się kumplować, ale może chociaż tolerować, co ty na to?
    [Możesz już zakończyć ;>]

    |Spark

    OdpowiedzUsuń
  80. Siedzieli tak chwilę w ciszy. Ger wolał po prostu już nic nie mówić i tak by nie pomógł za wiele. Tym bardziej uważał, że dziewczyna sama dojdzie do tego o czym tak myśli, a on nie mógł by nawet za wiele pomóc choćby dlatego, że nie wie dokładnie o czym Brae myśli. Cóż... on też czasami potrafi zgubić się we własnych myślach. Spojrzał na miskę jedzenia której ciemnowłosa nie dokończyła i raczej pewnie nie dokończy.czuł jak już jego ''brzuszek'' domaga się kolejnej porcji jedzenia. - Czy... mogę dokończyć twoją owsiankę? - Wiedział, że nie jest to zbyt taktowne w takiej chwili, ale nie mógł się po prostu powstrzymać.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  81. Sięgnął po jej miskę, wymienił tylko łyżki i zaraz zabrał się za pochłanianie owsianki. Kiedy przełknął uśmiechnął się szeroko. - Ja też nie wiem, gdzieś tam się lokuje. Jedzenie jest wspaniałe. - Wziął jeszcze kilka łyżek aż w końcu zostawił kolejne puste naczynie na boku. - Nie zgadniesz co wczoraj podawali na lunch. - Zaczął podekscytowany. - Naleśniki z owocami, i sosem z truskawek i śmietany. - Promieniał szczęściem, zadziwiające ile radości mogło dać mu mówienie o jego pasji. - To był mój pomysł, złożyłem im go już kilka miesięcy temu i go wdrążyli. Wszyscy byli zachwyceni. - Dziękowali kucharzowi, który nic nie wspomniał o tym, że to był pomysł Gera, ale chłopak nie wyglądał jakby się tym przejął. Liczyło się to,że im smakowało. - Wiem, że nie przepadasz za jedzeniem, ale i tak szkoda, że nie mogłaś spróbować... - Tak przynajmniej mu się wydawało, bo przesiedział godziny lunchu na stołówce wypatrując reakcji herosów i chyba nie widział tam Brae.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  82. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  83. -W takim razie idę jej pogratulować-wywrócił oczami. Jego ojciec,bóg ognia i kowali,nie rozmawiał z nim często,prawda. Można nawet uznać ,że takie wydarzenie zaliczane jest do wyjątkowo okazjonalne,ale tak to już było z boskimi rodzicami. Mimo to wiele przeszedł ,a jednak nie odtrącał ludzi sarkazmem i wrednymi komentarzami. No,może czasem....potrząsnął głową,aby odgonić natrętne myśli-Dobra,jak chcesz-mruknął,uznawszy,że lepiej darować sobie kłótnie z Brae.
    [Will]

    OdpowiedzUsuń
  84. Uśmiechnął się promiennie, na jej deklarację względem zjedzenia czegoś z jego pomysłów . - Trzymam cię za słowo. - Znaczyło to dla niego naprawdę wiele, tym bardziej, że zdawał sobie sprawę z tego jaka Brae jest czasami i tym bardziej, że w ogóle nie lubi jeść, to i tak dla niego była gotowa to zrobić i może trochę to wyolbrzymiał, ale było to dla niego jak taki dobry uczynek który ciemnowłosa postanowiła zrobić i trochę tak jakby ten krok robił razem z nią. Miał taką naturę i po prostu szczęście innych ludzi pochłaniało go czasami bardziej niż jego własne. - Pewnie - Uśmiechnął się pogodnie.- Tylko odłożę miski i chętnie się gdzieś przejdę. - Zajęło mu to nawet nie całą minutę. - A więc... - spojrzał na nią z zaciekawieniem. - Gdzie idziemy? - I nawet jeśli mieli odwiedzić miejsce które i tak on dobrze zna, to nie miało to znaczenia.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  85. - Jak będzie trzeba to przypomnę. - Uśmiechnął się lekko, gdzieś tam w środku ufając, że dziewczyna będzie o tym pamiętać sama. - Niech będzie w takim razie morze. - Odparł dziarskim tonem na chwilę zerkając na ciemnowłosą, później zaczął powoli iść w stronę plaży, uprzednio upewniając się, że dziewczyna też idzie. Po niedługim czasie dotarli na miejsce. Miała rację. Księżyc widać było idealnie. Jego odbicie majaczyło się na tafli dość spokojnej wody. Od czasu do czasu obraz się rozmazywał a później znów powracał do pierwotnej formy.
    Geranon nieświadomie chłonął teraz całkiem pokaźne ilości energii z blasku satelity, choć taka nazwa jest zbyt szorstka dla piękna jakim zachwyca księżyc. Co do energii, oczywiście Ger nic nawet nie poczuł, może ewentualnie trochę delikatnego ciepła, niczym przyjemny powiew wiatru.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  86. Obserwował ją z pewnej odległości, dopiero po chwili decydując się również zdjąć buty i podejść bliżej. Nie czuł ani chłodu ani tego, że woda była zimna. Powędrował za jej spojrzeniem. - Nie da się zaprzeczyć. - Pokiwał głową na potwierdzenie, jak to on zwykł robić. Spojrzał na jej włosy. Nie był pewien czy już wcześniej widział by coś takiego działo się z jej fryzurą. - Nieprawdopodobne. - Oddalił się o krok, by móc lepiej przyjrzeć się pasmom jeszcze wcześniej tylko ciemnych włosów. - Masz tak od zawsze? - Podniósł na nią zafascynowane spojrzenie. Słyszał, że niektórym zmienia się trochę kolor włosów zależnie od różnych czynników,ale tak naprawdę nie miał okazji jeszcze ani razu zobaczyć tego na żywo. Wyglądało to znacznie lepiej niż w jego wyobraźni.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  87. - Ekstra. - Skwitował jeszcze przez jakiś czas patrząc się na jej włosy. - Szkoda, że mi się nie błyszczą przy świetle słońca. - Pokręcił w rozbawieniu głową na samą myśl jakby to dziwnie wyglądało. Tym bardziej, że on miał krótkie włosy.Spojrzał w górę, a później na dół. Tam gdzie było wyraźne odbicie księżyca, stateczny obraz zakłócała jakaś rzecz, która odbijała trochę blasku i przez moment błysnęła mu w oko. - A to co... - Mruknął pod nosem robiąc kilka kroków w przód ze względu na to, że niewiele mógł zobaczyć z tej odległości. Nagle zrobił kilka porządnych kroków w tył by się rozpędzić. Przebiegł obok niej niczym wicher i wskoczył do wody. Zaczął płynąć kraulem w stronę przedmiotu, ale tamten przez fale zaczynał się coraz bardziej oddalać.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  88. [Racja, usunął się, ale już ślę ponownie]

    Skurcz puścił z momentem gdy dopłynęli do brzegu. Odkrztusił wodę która zalegała mu w gardle. Z siadu położył się na plecach oddychając głęboko. - Wiesz... chyba masz rację. - Uśmiechnął się rozbawiony. Nie wiedzieć czemu nie potrafił się długo smucić ani tkwić w bólu. Jeśli to odeszło to nie było co wracać. Nawet jeśli przed chwilą gdyby nie Brae mógł zginąć. - Nie, nie. Już wszystko w porządku. - Usiadł by rozmasować nieco piszczel. - Nie rozumiem tylko skąd ten skurcz w nodze. - Wymamrotał pochłonięty myślami.
    Kompletnie zapomniał o butelce, która teraz leżała obok niego. Podniósł ją i obtarł z piasku. - Płynęła to pomyślałem wyłowię... - Wytłumaczył. Obrócił butelką w powietrzu tak aby na razie sprawdzić co jest w środku bez otwierania jej. Napiął trochę mięśnie i w końcu udało mu się odkręcić zakrętkę. Z butelki uleciał jakby powiew podniecenia, którym Ger się zachłysnął. Przechylił ostrożnie przedmiot który trzymał w dłoni. Najpierw wysunęła się kartka. Zwiódł się gdy dostrzegł, że jest po prostu biała. Ktoś musiał napisać to niedawno. Rozwinął ją i chciał przeczytać pierwsze zdanie, ale bardzo marnie mu szło, jako, że jak niemalże każdy heros miał dysleksję, a ten tekst był po Angielsku. Pokazał jej kartkę mając nadzieję, że ona będzie w stanie doczytać się czegoś więcej niż on. - To na pewno data. - Wskazał na cyferki w prawym górnym rogu, obok było miejsce. ‘Nowy Jork, 21.05.2014’ tak przynajmniej wydawało się, że brzmi to co znajdowało się w owym rogu. - A tu to chyba... - Wskazał palcem na nagłówek. Najwyraźniej był to list. - jest napisane... Dro...drog... droga... - Reszta była rozmazana na tyle, że nie byli w stanie doczytać imienia.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [ Nie zauważyłem, że tamten poprzedni też się usunął :| chyba da się bez niego grać, bo w sumie i tak już odpisałaś na to jak zaczął tonąć ]
      Geranon

      Usuń
  89. - Hej, Brae - odpowiedział uradowany, po czym objął ją. Jednak zaraz odsunął się, uśmiechając z zakłopotaniem i spojrzał na nią z tęsknotą. - Brakowało mi ciebie. Nie byłem świadom tego, że misja może być tak kłopotliwa.
    Potarł ręką kark, na którym czuł wciąż siniaki, a nad prawą brwią zarastała mu się powoli ranka - tak samo jak każda inna, ale ta była najbardziej widoczna.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  90. -Super, wręcz wspaniale - warknęła Elza. - To już drugi raz w tym tygodniu, to chyba jakiś rekord.
    Zapowiadał się słoneczny dzień. Wychodząc z domku Selene słońce wisiało wysoko na niebie, a jej włosy były blond. Wyszła na plażę, by przeczytać to, co kiedyś napisał dla niej ojciec, gdy była małą dziewczynką i przypomnieć sobie dzieciństwo bez macochy. Niestety nagle pojawiły się okropne chmury, które przysłoniły słońce, jej włosy stały się czarne, a dzień automatycznie pechowy - co z tego wynika? Wiatr i kartki blisko wody nie są dobrym połączeniem. Zatem aktualnie tkwiła na brzegu i wyławiała papiery z wody.
    [Początek jak początek, ale jest xd]

    |Elza

    OdpowiedzUsuń
  91. - Na misji - zaczął, uśmiechając się nerwowo. - Trochę bardziej niebezpiecznie niż się spodziewałem, jak widzisz - stwierdził, wskazując na gojące się już rany. Po chwili ciszy, uśmiechnął się szeroko, a jego oczy zabłyszczały. - Ja też tęskniłem, Brae. Co u ciebie się wydarzyło, gdy mnie nie było?

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  92. - Wybacz - wyszeptał, odwracając wzrok w zakłopotaniu. Nagle Pastel pojawił się obok nich i domagał się uwagi ze strony chłopaka. Aiden nie umiał się obchodzić ze zwierzętami, a tym bardziej z cieniami, ale podrapał go za uchem. Niespodziewanie Pastel machnął łapą i trafił na poparzony fragment ręki chlopaka. Aiden syknął z bólu i odsunął się od kotopodobnego stwora.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  93. Bash nie mógł spać tej nocy. Cały czas wydawało mu się, że słyszy kobiecy głos wołający jego imię, ale nie potrafił go zidentyfikować. Żeby oczyścić umysł udał się do lasu. Był tam taki duży kamień, na którym można było usiąść i przemyśleć sobie pewne sprawy w nastrojowym świetle księżyca. Tej nocy jednak nie dane mu było posiedzieć w samotności, gdyż po pewnym czasie ciszę przerwał dźwięk łamanej gałązki.

    |Sebastian|

    OdpowiedzUsuń
  94. - To nic takiego - próbował skończyć temat. Nie umiał jej spojrzyć w oczy, bo wiedział, że powiedziałby jej wszystko i Will miałby kłopoty. A choć chłopak go odtrącił, nie umiał tka po prostu go wydać na pastwę Brae. Zasługiwał na nauczkę, ale takie zagranie z jego strony byłoby gorsze niż tortury. - To był wpadek. Naprawdę...

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  95. - Mógłbym powiedzieć to samo - odpowiedział pewnie zanim nawet zorientował się, kto do niego podszedł. Kiedy odwrócił się, a jego oczom ukazała się sylwetka Brae, zaniemówił. Powinien się jej tam spodziewać o tej porze,ale ta noc była zbyt przytłaczająca, by pamiętał o czasie, jaki mu pozostał do jej pojawienis się. - Lepiejby bbyło jakbyśmy oboje wrocili do domków.

    |Sebastian|

    OdpowiedzUsuń
  96. - To naprawdę nic - mruknął, ale w końcu musiał spojrzeć swojej przyjaciółce w oczy. Kiedy nalegała na coś tak stanowczo nie było bata, trzeba było się posłuchać. Widząc jej wyczekujące spojrzenie, które wyrażało ochotę zabicia tego, kto to zrobił, zawahał się, czy powinien się w ogóle więcej odzywać na ten temat. Ale Brae wydawała się być coraz bardziej niecierpliwa i nawet skłonna do przemocy. - Will nie chciał. Kłóciliśmy się i tak wyszło. To naprawdę nic. Już rany z misji praktycznie się zagoiły, więc co to dla syna Hadesa jakieś poparzenie, prawda?

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  97. - A skąd wiesz, że ja nie mam takiego pozwolenia? - spytał ją niemalże prowokacyjnie. Uśmiechnął się tym swoim uśmiechem numer pięć, który był w stanie powalić każdą dziewczynę z nóg, ale wątpił, by na nią to podziałało. Ona była tak inna i skomplikowana, że równie dobrze sama siebie mogła nie rozumieć. - Jakiś czas temu trafiłem na to miejsce przez przypadek - wyjaśnił, po czym wzruszył ramionami. - Jesteś dzisiaj wcześniej... Widywałem cię tu, dlatego przychodziłem później tak, żebyś nie musiała mnie spotykać.

    |Sebastian|

    OdpowiedzUsuń
  98. - Brae, proszę - powiedział błagalnym tonem. Złapał przyjaciółkę za rękę i spojrzał jej głęboko w oczy. - Nie rób mu nic złego... Ja go lubię - wyznał, choć przyszło mu to z trudem. Już otworzył się przed Willem, który i tak go odtrącił, ale mimo wszystko nie mógł pozwolić na to, by Brae wzięła sprawy w swoje ręce. Jak na syna Hadesa Aiden był dość spokojny i troskliwy, więc tworzył pewnego rodzaju przeciwwagę dla temperamentu swojej przyjaciółki.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  99. - Z tobą się ciężko rozmawia, co? - zauważył zadziornie Bash. Jego niebieskie oczy świeciły się w świetle księżyca, a wszystkie mięśnie miał napięte z ekscytacji. W końcu rozmawiał z dziewczyną, o której myślał od dłuższego czasu. Nie sądził, że będzie aż taka trudna. Jej temperament zdawał się buchać na wszystkie strony, nawet gdy się nie odzywała. - Po prostu kiedyś cię tu zauważyłem. Zawsze byłaś sama, więc chciałem uszanować twoją prywatność i nie przychodziłem tu wtedy, gdy ty tu byłaś - wyjaśnił, wzruszając ramionami. Nawet nie wiedział, czy powinien to mówić. Sądząc po jej dotychczasowych wypowiedziach mógł spodziewać się tylko jeszcze większego ataku z jej strony.

    |Sebastian|

    OdpowiedzUsuń
  100. Bash nic nie odpowiedział na te oskarżenia. Zignorował także jej pytanie. Chciał na nie jakoś inteligentnie i szarmancko odpowiedzieć, ale na nią by nie zadziałał jego urok i już się o tym przekonał w czasie tej jakże krótkiej rozmowy.
    - Nie ma szans, żebyś spojrzała na mnie trochę przychylniejszym okiem? - spytał, przyglądając jej się spod przymrużonych powiem. Uśmiechał się gorzko ze zrozumieniem. - Jestem trochę żałosny, co? Myślałem, że jeśli w końcu zamienimy ze sobą parę zdań, może polubiłabyś mnie choć odrobinę - wyznał.

    |Sebastian|

    OdpowiedzUsuń
  101. - Nie można kogoś tak po prostu przestać lubić, Brae! - niemal wykrzyczał jej to w twarz. Aiden nie zbliżał się do ludzi, bo wiedział, że zbyt szybko się przywiąże. To właśnie był problem, który nie powinien dotykać syna Hadesa. Powinien być bardziej jak jego przyjaciółka, która nawet gdy go do siebie dopuściła nie zaczęła go darzyć jakimś niewiarygodnym uczuciem. - Ty też jestes dla mnie ważna. To działa tak samo. Jesteś moją przyjaciółką, więc nie przestaniesz nią być z byle powodu.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  102. - Obserwowałem to takie... nieeleganckie słowo - stwierdził, chcąc być zabawnym. Tak bardzo chciał zobaczyć uśmiech na jej twarzy, który wywołał właśnie on a nie jakiś syn Hadesa, z którym się prowadziła, czy ktokolwiek inny. - Nie rodzimy się nie zdolni do takich uczuć. Świat nas tego uczy.
    Bash zamrugał kilkakrotnie zdziwiony jak mądrze zabrzmiały jego słowa, po czym pokręcił głową i uśmiechnął się do niej nieśmiało.
    - Przyglądałem ci się, ponieważ uważam, że nie ludzie się mylą co do ciebie. Ten cały syn Hadesa, z którym się przyjaźnisz... nawet inni z którymi czasem rozmawiasz... oni potrafią sprawić, że wyraz twojej twarzy się zmienia. Też chciałbym cię umieć rozśmieszyć.

    |Sebastian|

    OdpowiedzUsuń
  103. - Tak naprawdę nie znam jego imienia - przyznał.Ignorując fakt, że nadała mu przydomek "pan Filozof". Z jednej strony było to urocze, ale powinno to go chyba urazić, prawda? Zmrużył oczy, przyglądając się jej uważnie. Zauważył zmianę w jej postawie i mimice. Ojciec nauczył go zwracać uwagę na takie szczegóły, ponieważ takie drobnostki pozwalały zdobyć przewagę nad przeciwnikiem. Z drugiej strony ona nie była jego wrogiem. - Moje słowa obchodzą cię bardziej niż byś chciała - zauważył, próbując ukryć zadowolenie, które ogarnęło całe jego ciało i umysł.

    |Bash|

    OdpowiedzUsuń
  104. Bash cicho westchnął, kręcąc głową, a mimo to uśmiechnął się do siebie. Po jej reakcjach mógł powiedzieć, że w pewnym stopniu do niej dotarł. Teoretycznie dostal kosza, ale nie wszystko jeszcze było stracone. Zrobił kilka kroków, by po chwili znaleźć się na tyle blisko niej, że wyciągnął rękę i dotknął jej dłoni zaciśniętej w pięść. Igrał z losem, ale warto było spróbować.
    - Dobrze. Aiden - wypowiedział jego imię najspokojniej, jak potrafił. - Mogłabyś mnie potraktować jak Aidena. Wiem, że byś potrafiła - wyszeptał, a jego mina przypominała zbitego szczeniaczka.

    |Sebastian|

    OdpowiedzUsuń
  105. - Jestem Sebastian Alexander Christopher Reagan, ale mów mi Bash - przedstawił się, nie ustępując. Wpatrywał się w jej oczy, próbując coś z nich wyczytać i przysiągłby, że przez moment widział w nich błysk strachu. Dziewczyna wycofywała się w głąb siebie coraz bardziej. - Przepraszam - mruknął, robiąc krok do tyłu. - Wiem, że to zupełnie inna sytuacja, ale naprawdę chciałbym cię choć trochę poznać. Nie bój się mnie, proszę. Przecież widzisz, że nie jestem jak inni, którzy najzwyczajniej w świecie się ciebie boją - próbował do niej przemówić, choć wiedział, że nie jest najlepszym oratorem.

    |Sebastian|

    OdpowiedzUsuń
  106. - Mój ojciec je wybierał - stwierdził w odpowiedzi na komentarz dziewczyny. Lubił swoje imię. Może i było długie, ale brzmiało tak, jakby już wygrał wszystko w życiu. - Wiesz - zaczął i przerwał na moment, by przygryźć dolną wargę. - Znam się trochę na tym, jak odczytywać reakcje ludzi. I mogę z całą pewnością stwierdzić, że się mnie boisz, tylko nie wiem czemu...
    Chciał mówić dalej, ale przerwał nagle. Bać się jej? Powinien, ale była na to zbyt urocza. - Nie wiesz o mnie pewnej rzeczy, moja droga, jestem synem Nike. A to znaczy, że zawsze dążę do celu, do mojej osobistej wygranej.
    To było to. Na tym postanowił zakończyć tą rozmowę, by mógł dać jej do myślenia. Uśmiechnął się czarująco, puścił jej oczko i wyminął ją, kierujac się z powrotem do swojego domku.

    |Sebastian|

    OdpowiedzUsuń
  107. - Bufonem? - oburzył się Bash. Ludzie myśleli i mówili o nim różne rzeczy, ale takiego okreslenia jeszcze nie słyszał. Uniósł brwi do góry i niemalże zaniósł się śmiechem, gdy nachylił się nieco do dziewczyny. Czuł jej zapach. A co gdyby ją pocałował? Już zrobił na niej pierwsze złe wrażenie, gorzej być chyba nie mogło. Wiedział, że lepiej było przyglądać jej się i nie nawiązywać kontaktu. Już był tak blisko...

    |Sebastian|

    OdpowiedzUsuń
  108. [ Pewnie Brae. Masz jakiś pomysł czy lecimy na spontana? I zaczniesz? ]

    |Alla

    OdpowiedzUsuń
  109. - Jestem idiotą, wiem - przyznał Aiden, wzdychając po tym ciężko. - Ale to nie jego wina, że nie panuje nad swoją mocą. O to nie mam do niego żalu.
    Aiden uniósł rękę i przeczesał palcami włosy przyjaciółki, chcąc zwrócić na siebie jej uwagę. Uśmiechnął się do niej.
    - Nie martw się, nic z tego i tak nie będzie - stwierdził, nie pokazując po sobie, jak bardzo go to bolało.

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  110. - Ja to wiem, kochana - odpowiedział jej z całą pewnością siebie, jaką miał. To nie było tak, że mógł wygrać. On musiał. To leżało w jego naturze tak samo ze strony matki jak i ojca. Pochylając się nad dziewczyną o 10 cm niższą, nie mógł się powstrzymać od myślenia o tym, by ją pocałować. Zastanawiał się, czy gdyby to zrobił, uderzyłaby go. Pochylił się jeszcze bardziej. Na tyle blisko, że dziewczyna pewnie czuła na sobie jego oddech. Gdyby tylko przekręcił trochę głowę, ich usta by się spotkały. Spojrzał jej prosto w oczy i coś w nim pękło. Nie wytrzymał. Pocałował ją, modląc się w duchu, by go nie zabiła.

    |Sebastian|

    OdpowiedzUsuń
  111. Od uderzenia aż zrobiło mu się na ułamek sekundy ciemno przed oczami. Zamrugał kilka razy, patrząc w przestrzeń. Miała mocne uderzenie to trzeba jej przyznać. Mogłaby spokojnie powalić kogoś w walce jeden na jednego bez broni tylko pięściami. Bash poruszył ostrożnie szczęką, którą masował właśnie ręką. Uniósł brwi, spoglądając na dziewczynę.
    - Odwzajemniłaś przez moment - zauważył z uśmiechem na ustach.

    |Sebastian|

    OdpowiedzUsuń
  112. -Dziękuję - powiedziała, biorąc kartkę od dziewczyny. - Och, kiedy wychodziłam z domku było ciepło, kiedy tu usiadłam zaczęła się robić deszczowo. - Mruknęła. Zebrała resztę kartek i wstała, by móc spojrzeć na dziewczynę. Gdy spojrzała w jej oczy od razu uderzył ją ich błękit. To ją przez chwilę zbiło z równowagi, ponieważ przypomniała sobie, że kiedy była jeszcze w domu od zawsze marzyła o takich oczach. Teraz powoli oswajała się ze swoim wyglądem, ale stare marzenia to wciąż marzenia. - Mam na imię Elza. - Przedstawiła się, wyciągając rękę w stronę dziewczyny.
    [Wybacz, że tak późno, ale miałam braki internetu xd]

    |Elza

    OdpowiedzUsuń
  113. - Trzeba będzie kogoś spytać o pomoc, bo nam samym za długo by to zajęło - Zgodził się z Brae i westchnął, nie chciał odkładać tego na później, ale nie zbytnio mieli wybór. - Chyba czas się zbierać. - Spojrzał na niebo. To była zdecydowanie nie jego pora na to by być wybudzonym, a jednak z drugiej strony nadal chciał tu z nią siedzieć, bo to była zdecydowanie jej pora. - Bynajmniej ja muszę już iść, bo nie wolno mi do późna szwendać się po obozie. - Spojrzał na nią przepraszająco. - Z resztą... - uśmiechnął się lekko. - Dostarczyłem ci już dzisiaj wystarczająco dużo wrażeń. - Uśmiech rozszerzył się. Podniósł się powoli z piasku i spróbował się otrzepać jednak widząc, że niewiele to daje po prostu pozwolił mokremu piasku zostać przyklejonym do całej tylnej części jego ciała. Jak wyschnie to wszystko i tak samo spadnie. Z resztą to Geranon, co tam, że ma całe plecy żółtawe i piasek później dostanie się do łóżka albo chociażby do samego domku?

    [Strasznie przepraszam! Na początku mi to nie działało, a później zapomniałem kompletnie, bo tak byłem zawalony pracą, że nie myślałem nawet o rozrywce żadnej, ale odpisałem. Z wielkim opóźnieniem, ale chyba i tak mieliśmy ten wątek powoli kończyć. Także jeszcze raz przepraszam i postaram się teraz regularnie na wszystko odpowiadać]

    OdpowiedzUsuń
  114. Zaśmiał się szczerze spoglądając na nią. Nie rozumiał jak ludzie mogą mówić o niej niektóre okropne rzeczy. Był bardzo dobrym słuchaczem i to co czasami docierało do jego uszu było przerażające, bynajmniej dla niego, osoby, która zwykła twierdzić, że każdy ma w sobie dobro i po prostu w niektórych przypadkach trzeba się trochę bardziej postarać by je dostrzec. Brae jest taką wspaniałą osobą, więc nie do pojęcia było dla niego jakie niektórzy herosi mają o niej mniemanie. - Ale jak bardzo łady piaskowy bałwan. - Wyszczerzył się w jej stronę. Po jej stwierdzeniu o plecach położył się na piachu i przeturlał raz w prawo raz w lewo, tak, że teraz cały był nim pokryty. Leżał tak nie będąc w stanie podnieść się. Zaniósł się śmiechem wyobrażając sobie jak może teraz wyglądać. Udało mu się jeszcze przez śmiech wymamrotać, że teraz on jest bardziej pokryty piaskiem niż ona.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  115. Gdy udało mu się uspokoić na tyle by mówić lekko się na początku krztusząc odparł : - Jeszcze tylko przyprawić, podpiec i Bon Appetit! - Wziął głęboki wdech i starał się nie oddychać gdy dziewczyna sypała piasek na jego brzuch, później jednak wypuszczając powietrze zrzucił trochę jej dodatku. - No widzisz...- Uśmiechał się w rozbawieniu a oczy świeciły mu przy tym niczym te gwiazdy na niebie, odzwierciedlając szczęście się w nim mieniące. Ciężko ująć w słowa jak wiele znaczyło dla niego widzieć jej rozbawienie.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  116. - Ej no to by było fantastyczne danie... - Stwierdził całkiem serio podnosząc się do siadu. - Szef kuchni poleca. - Skomentował firmowym tonem, zupełnie jakby faktycznie polecał jakiś genialny produkt.
    Jego oczy napełniły się fascynacją gdy jej włosy zaczęły się błyszczeć. Owszem wiedział już o tym,ale nadal było to dla niego intrygujące jak czerwona ruchoma plamka na ścianie dla kota. Przysunął się do niej i wlepił spojrzenie pierw w rysunek a później na nią. - Wiesz, że włosy ci się świecą...? - Zabrzmiało to trochę jak urocze małe dziecko pytające o wręcz oczywistą rzecz, ale wydające się nie zdawać sobie z tego sprawy.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  117. - Zbytnio mi schlebiasz. - Odparł, i faktycznie miał to na myśli. Był maniakiem co do różnych potraw i dań i ogólnie jedzenia, więc Brae mówiąc to sprawiła mu jeden z najbardziej udanych komplementów na świecie. No bo czyż jest coś lepszego niż bycie nazwanym ulubionym daniem? I to jeszcze Jej ulubionym daniem.
    - To takie wspaniałe - Odparł z nieukrytą fascynacją w głosie. On potrafił się wszystkim tak zachwycać, nawet jeśli już wcześniej się tym zachwycał. Przysunął się lekko, jednak na prawdę nieznacznie, nadal wpatrując się w nią jak w obrazek i teraz jakby bardziej skupiając się na jej włosach niż na twarzy. Kątem oka dostrzegł, że dziewczyna bawi się kosmykiem włosów, dałby głowę, że widział jak robiła to już wcześniej, ale mimo wszystko nie potrafił stwierdzić co było podłożem takiego jej mimowolnego odruchu.
    Przeniósł spojrzenie na jej oblicze, nadal wyglądając jak mały chłopiec, który właśnie odkrył najpiękniejszą i niedająca się opisać w słowach rzecz.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  118. Uśmiechnął się szeroko po jej stwierdzeniu i zaczął powoli wyciągać rękę w stronę jej włosów. Jednak zatrzymał ją i uniósł lekko do góry jakby wpadł na genialny pomysł. - Ależ nie mogę! Nie godzien jestem dotknąć takiego skarbu. - Odsunął się trochę. - Jeszcze by przestały działać.... Albo jeszcze bym przeciągnął ich wartości na moje włosy? - Zrobił wielkie oczy. - Wyobrażasz sobie mnie ze święcącymi włosami? - Uśmiechnął się szeroko starając się spojrzeć na własne włosy, co mu się raczej nie udało. - Wiesz... mi się różne dziwne rzeczy przytrafiają, wolę nie ryzykować, że coś stanie się twoim włosom, są zbyt cenne. - Pokiwał głową, jakby na potwierdzenie swoich słów, wyglądając nader poważnie, jednak w głębi ledwo co powstrzymywał się od śmiechu.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  119. - Oh, nie wątpię! Ale moje są krótkie, ten efekt nie był by tak widoczny... - Zrobił zamyśloną minę, gdy dziewczyna zadała pytanie. - Hm... - Mruknął jakby naprawdę rozważał taką możliwość.- Wszyscy? - Też się nieco pochylił. - Mną i nimi? - Brzmiał zupełnie tak jakby ciężko było mu w to uwierzyć, jednocześnie nadal sprawiając wrażenie, że jest już niemalże przekonany. Poruszył się jeszcze tylko o centymetr do przodu. - Tak by się zachwycali? Na prawdę?

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  120. Im bliżej siebie byli tym on odczuwał większą potrzebę zrobienia czegoś, ale przez to, że było to kierowane nieznanymi mu do tej pory uczuciami, nie potrafił zdefiniować co takiego miał zrobić.
    Wpatrywał się w jej oczy które niczym jasnoniebieskie perełki spoglądały na niego i chyba nawet nie świadomie też się trochę przybliżył, czując teraz jej delikatnie ciepły oddech, który sprawił, że przez chwilę czuł się oszołomiony.
    - Ale świecące włosy mogą nosić tylko wyjątkowe osoby. - Szepnął, nie do końca chodziło mu o to, że on nie jest wyjątkowy, bo trzeba było przyznać, że na swój pokręcony sposób był.
    Znów przybliżył się o drobny ułamek odległości, tracąc już kompletnie rachubę w tej sytuacji. Serce biło mu szybciej, nie pozwalając myśleć, ba! on nawet nie słyszał swoich myśli. Poniesiony kompletnie mu nieznanym impulsem pocałował ją. Co? Pocałował? Sam nie potrafił właściwie zrozumieć co zrobił. Nigdy wcześniej tego nie zrobił, ale niemalże został przekonany przez swój umysł, że to naturalna rzecz której umiejętność pojawia się jakby znikąd. Właściwie to w tej chwili nawet nie chciał o niczym myśleć, to było dla niego nowe i równie intrygujące, a nawet bardziej niż jej włosy.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  121. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  122. -Dlatego wolę lato - skrzywiła się. Ręka Brae zniknęła tak szybko, jak się pojawiła, Elza prawie nie odczuła jej uścisku. Dziewczyna sprawiała wrażenie osoby, która nie za bardzo lubi kontakty towarzyskie, ale Elza mimo to postanowiła ciągnąć rozmowę. - Zakładam, że ty lubisz taką pogodę? Długo już jesteś w obozie?

    |Elza

    OdpowiedzUsuń
  123. Zachłyśnięty ekscytacją zatopił się w tej chwili mając nadzieję, że nigdy się nie skończy. Nie potrafiłby opisać w słowach jak teraz nieziemsko się czuł - słowa które mogłoby to opisać musiałby chyba pochodzić z innej galaktyki. Szczerze mówiąc on też się tego nie spodziewał. Gdyby jego mózg był trzeźwy to nadal nie potrafiłby wytłumaczyć co pchnęło go do tego by ją pocałować, jednak definitywnie nie żałował. Powoli otwierając oczy odsunął się od niej nieco, ponownie o tym nie myśląc - po prostu taki dostał impuls.
    W pierwszym momencie chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował gdy nie znalazł słów i po prostu nie zbytnio wiedział co miałby powiedzieć. Uśmiechnął się jedynie lekko, nadal będąc w gruncie rzeczy całkiem blisko niej. W jego oczach widać było nie dające się zamknąć w słowach szczęście, a aura wokół niego była tak intensywna, że niemalże widoczna.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  124. Odsunął się jeszcze trochę, tylko po to by mógł wyraźniej widzieć Brae. Gdyby słyszał swoje myśli to może dostałby jakąś podpowiedź, ale serce swoimi energicznymi bębnami mu na to nie pozwalało. Do tego wszystkiego poczuł jeszcze takie przyjemne uczucie ciepła, gdy Córka Nocy się uśmiechnęła.
    Przełknął ślinę starając się przygotować swoje gardło do mówienia. - Ch... ch - przełknął ślinę jeszcze raz. - Chyba, powinienem już... - Tak na prawdę nie chciał iść, najchętniej zostałby tu całą noc, tylko po to by być obok niej. Wraz z tym jak oswajał się z myślą, że musi iść uśmiech z jego twarzy jakby zaczął znikać. - Z resztą... - Ponownie jego twarz przybrała pogodny wyraz. - jeśli tylko chcesz zostanę tu z tobą do białego rana. - Tak by znów mógł widzieć rozbawienie na jej twarzy, tak by znów mógł widzieć jak jest szczęśliwa, tak by znów patrzeć jak jaśnieje.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  125. - To jest dla mnie norma, zawsze potrafię się w coś wpakować, a teraz będę miał przynajmniej bardzo dobry powód. - Tak, bo jak wiadomo Ger nie należał do tych, którzy przejmują się takimi rzeczami jak kłopoty, zawsze jest jakieś rozwiązanie.
    Delikatnie założył kosmyk jej włosów za ucho, tak by nie zasłaniały jej twarzy. Sam by właściwie na to nie wpadł, ale wydawało mu się, że już taki gest kiedyś widział, tylko nie potrafił sobie teraz przypomnieć gdzie i kiedy, ale nawet nie bardzo potrzebował, bo miał ważniejsze rzeczy o których mógł teraz myśleć. - Ale chce.-
    Uśmiechnął się w rozbawieniu na wzmiankę o zombie. Nie miał oporów by poświęcać swój sen czy czas dla ważnych dla niego osób, a ona była na pierwszym miejscu. - Nic mi nie będzie... -
    - Zastanawiałaś się kiedyś jak jest w raju? - Odparł przybierając znów ten ton zafascynowanego chłopca. Spojrzał na chwilę na gwiazdy a później znów na nią, jakby uświadamiając sobie jak bardzo jest bogaty. - Bo wydaje mi się, że nie jest wcale dużo inaczej niż jest teraz.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  126. - Wytrzymam caaałą nockę, mówię Ci. - Uśmiechnął się szeroko. Miał powód by nie zasypiać, a to było wystarczająco dużo.
    Robiło mu się przykro na myśl, że nie wszyscy mieli taką matkę jaką on miał. Na pewno każdy rodzic jest na swój sposób, dobrym rodzicem, tyle, że 'na swój sposób' nie zawsze jest dobre dla pociechy. - Rodzic rodzicem pozostanie, ale to nas nie musi ograniczać - Uśmiechnął się w jej stronę mając nadzieję, że dziewczyna zrozumie o co mu chodzi, bo tak w gruncie rzeczy wiadomość jest dość prosta : rodzice mogli nam wpoić różne rzeczy, ale to od nas samych zależy czy będziemy się do wszystkiego jak leci stosować. Był bardzo wdzięczny za to, że on nie musiał odtrącać niczego co mówiła jego rodzicielka, będąc taką dobrą kobietą, zawsze wychowywała go najlepiej jak potrafiła.
    - Tak myślisz? - Położył się na plecach patrząc z rozmarzeniem w gwiazdy. Może miała rację...bardzo lubił ten świat, tą rzeczywistość, wszystko wokół było takie piękne, jak na przykład to niezwykłe gwieździste niebo, jak Brae - nie ma dość dobrego słowa by opisać jak jest piękna, zarówno zewnętrznie i wewnętrznie.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  127. - Zombie, arrr... - Zrobił minę, która miała przypominać zombie, ale pewnie w tym rozbawieniu nie wyszła mu zbyt dobrze.
    Mimo tego, że zgadzał się z nią, gdzieś tam w głębi wierzył, że jest taki inny świat, w którym jest nawet lepiej niż tutaj. W którym nie ma cierpienia, niemiłe słowa nie istnieją i w którym dobroć i radość są na pierwszym miejscu, może poniekąd przez wiarę w takie miejsce stara się by i ten świat tak właśnie wyglądał, bynajmniej na tyle ile potrafi.
    Przekręcił się na brzuch i podparł głowę na swoich dłoniach. - To właśnie niesamowite, prawda? Że tak na prawdę to my kierujemy naszym życiem. Dokonujemy wyborów i one prowadzą nas w różne miejsca. - Znów jego głos napełnił się fascynacją. Podniósł się do siadu cały czas na nią patrząc. - Nowe okazje, wyzwania i nagrody są na wyciągniecie naszej ręki. - Podniósł się na równe nogi. - Cały świat stoi przed nami otworem i tylko czeka na to aż zrobimy ten krok na przód. - Patrzył przez jakiś czas w niebo poniesiony ekscytacją, później spojrzał na Córkę Nocy i wyciągnął w jej stronę rękę zapraszając ją do tego by też wstała.

    |Geranon|

    [ w takiej panice patrzę, że sobie nie zapisałem, ale na szczęście cały czas miałem to skopiowane. ]

    OdpowiedzUsuń
  128. - Ależ to jest prawda, to, że Moiry przecinają nić życia nie wpływa na to jak żyjemy za nim to zrobią. Przecież cały czas dokonujemy wyborów, bo mamy własną wolę, nikt nie zaplanował naszych reakcji ani tego co mówi, lub co robimy. - Wierzył w to co mówił niezwykle mocno i dzięki temu był dużo szczęśliwszy niż ludzie czy herosi przekonani o tym, że coś steruje ich życiem.
    Przysnął się do niej nieco i podniósł jej rękę po czym przyłożył do jej dłoni swoją. - Na pewno warto. - Uśmiechnął się patrząc jej w oczy. - Jest tak wiele rzeczy, które można jeszcze zrobić, tak wiele wspaniałych rzeczy które można doświadczyć. Życie to największy dar. - Uśmiechnął się do niej. - Dziękuję, że tu jesteś, że jesteś tym darem, a jednocześnie masz też swój dar. Bo to taki trochę koszyk z różnymi słodyczami, ciastkami, babeczkami, mufinkami, czekoladkami i każdy z nas może dzielić się zawartością tego koszyka. Dziękuję, że się ze mną podzieliłaś. - Nie mogło w przypływie radości zabraknąć wzmianki o jedzeniu, może metaforycznym, ale musiała się pojawić.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  129. -Tak, jest zimno. Zdecydowanie wolę ciepło i słońce. - Przyznała i zamyśliła się na chwilę, słysząc pytanie dziewczyny. - Jeśli liczyć sam mój pobyt tutaj, to około półtora roku. Nic dziwnego, że mnie nie widziałaś, ponieważ często siedzę sama. Trzymam się na uboczu. - Rozłożyła ręce i rozejrzała się dokoła. Poza nimi nie było tu praktycznie nikogo, poza jednym albo dwoma herosami w oddali. Spojrzała w niebo, widząc ciemne chmury w oddali skrzywiła się. Wiele razy widziała takie chmury na niebie, ale jakby zawsze omijały teren obozu. - Tu kiedykolwiek pada?

    |Elza

    OdpowiedzUsuń
  130. - Ono po prostu świetnie wszędzie pasuje. - Uśmiechnął się szeroko. Jedzenie po prostu było super, mógł o nim mówić cały czas i bez przerwy, ale miał na uwadze to, że dziewczyna za jedzeniem nie przepada. - No cóż, taki już jestem. - Wzruszył ramionami.
    - Nie mógł bym ciebie zjeść, coś ty. Ty jeśli byłabyś daniem należałabyś do tych, które wyśmienicie pachną i wyglądają, i mają cudne nadzienie, ale które są zbyt cenne by je zjeść. - Pokiwał głową, jakby miało to dodać prawdziwości jego słowom.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  131. - Za bardzo? Ani trochę. - Pokiwał głową, owszem, jeśli była taka potrzeba wszystko mogło być przez niego porównane do jedzenia.
    - To bardzo dobre spostrzeżenie. - Również mówił przyciszonym głosem, przecież nie chciał ściągać niczyjej uwagi. Zdał sobie sprawę z tego, że przecież on nie odczuwa chłodu, ale dziewczyna, może już marzła, jak mógł o tym zapomnieć? - Nie jest ci zimno? - Musiał się upewnić, bo jeśli tak to czym prędzej powinni stąd iść. Tym bardziej, że zazwyczaj nad wodą właśnie jest chłodniej niż w lesie czy tym bardziej w centrum obozu.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  132. Korzystając z okazji, że Córka Nocy i tak trzymała go za rękę, przekazał jej trochę ciepła, bo nawet jeśli miał kurtkę lub bluzę, to i tak nie miałoby większego sensu dawać jej bo pewnie była by wilgotna.
    Pokiwał głową w odpowiedzi idąc przez chwilę za nią jednak później wyrównując krok. - Jakie pierzaste stworzenia? - Zdziwił się, ponieważ o żadnych takich stworzeniach nie słyszał nigdy wcześniej. Nigdy wcześniej nie zdarzało mu się przebywać poza domkiem do tak późnej pory. - I gdzie idziemy? - Spytał rozglądając się po okolicy, nie będąc w stanie stwierdzić gdzie dokładnie są.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  133. - Harpie? Dlaczego one w ogóle są obozie, skoro zjadają herosów? To nie ma być dla pół bogów bezpieczne miejsce? -Spytał przyciszonym głosem zaskoczony wiadomością, którą nadal starał się strawić. To było trochę bez sensu, ale skoro tak jest to może faktycznie lepiej nie wychodzić z domku w czasie ciszy nocnej. - Myślę, że pomysł z przebraniem się jest bardzo dobry, jeszcze się przeziębisz a tego byśmy nie chcieli. - Pokiwał głową. Teraz już wiedząc jaki kierunek trzeba obrać. Ziewnął zasłaniając sobie usta dłonią, oczy kleiły się do snu, ale nie przyznałby tego na głos.
    Po wcale nie zbyt długim czasie byli już przed jej domkiem. Ger nie musiał się przebierać, bo jemu to nie robiło różnicy czy ubrania były suche czy nie.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  134. - Dobrze wiedzieć... - Skwitował, zastanawiając, się czemu nikt wcześniej mu tego nie oznajmił. - Co? Nie... no coś ty... dam radę. - Ponownie ziewnął nie potrafiąc się powstrzymać. - O mnie się nie martw... - Uśmiechnął się lekko. Zatrzymał się niepewnie w progu, przypominając sobie pierwszy raz gdy był w podobnej sytuacji. To było kilka miesięcy temu, ale dobrze pamiętał, że mimo iż Brae go zapraszała to on uparł się, że poczeka przed domem.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  135. - No taaak, ale pamiętasz... ja w pierwszym dniu, połowy nie słuchałem tego co mówił do mnie ten chłopak co mnie oprowadzał i tłumaczył. Pamiętam za to, że skarciłaś mnie, gdy ci o tym powiedziałem i od tamtej pory słuchałem bardziej uważnie co do mnie inni mówią. -
    Uśmiechnął się szerzej, wiesz co... bo w sumie to zgłodniałem... może dlatego tak ziewam. - Spojrzał za siebie w ciemność obozu. - Tym razem wejdę do środka. - Odparł i zrobił kilka pewniejszych kroków do przodu.
    Rozejrzał się z zainteresowaniem po wnętrzu domku.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  136. Przyglądał się uważnie zarówno ścianom i tego co stało obok nich, lub tego co się na nich znajdowało. Uśmiechnął się promiennie na widok swojego dzieła. - Cały czas go masz... - wskazał na kawałek ukształtowanego drewna. To też pamiętał. Dał jej to w ramach przeprosin.
    Pokręcił się jeszcze trochę aż w końcu przysiadł na łóżku. Oczy same mu się zamykały jednak dzielnie z nimi walczył ... do pewnego momentu. Wcale nie trwało to długo, ale był już na tyle zmęczony, że mógł zasnąć w parę sekund i to jeszcze na siedząco. A więc siedział tak zgarbiony ze spuszczaną głową i gdyby go tylko lekko 'tyknąć' padł by jak kłoda. I pomyśleć, że Brae obróciła się tylko na chwilę by znaleźć ubrania w szafie.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  137. - Hm? - Uchylił prawie niewidocznie powieki co nie dało mu jakiegoś konkretnego obrazu. - Nie... nie.. - wymamrotał niewyraźnie próbując bardziej otworzyć oczy, ale nie udało mu się to zbyt dobrze. - Nie jestem zmęczony... nie... nie... - Kontynuował ciche mamrotanie i ciężko było właściwie stwierdzić czy jest świadom tego co mówi. - Nie..nie...n...- Coraz ciężej było mu utrzymać równowagę i jeszcze dodatkowo zaprzeczać. - Dobrze... tak... - Pokiwał jakby w zwolnionym tempie głową w końcu przystając na jej propozycje, organizm musiał chyba odciąć Geranona od głosu i sam zadecydował o tym, że potrzebny jest mu teraz sen.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  138. Gdy tylko poczuł, że leży przekręcił się na bok i podkulił nogi, zawsze tak zasypiał, a później budził się z odkrytymi nogami, bo w trakcie spania zdążył się rozprostować na całe łóżko.
    -Branoc - mruknął niewyraźnie, a kąciki jego ust powędrowały nieznacznie do góry. Niedługo po tym zapadł w mocny sen. A zazwyczaj spał jak kłoda, więc raczej nie było rzeczy w trakcie snu, która by go mogła obudzić.
    Zapewne gdyby nie przysiadł na tym łóżku to nadal by się z nią targował i przekonywał, że spokojnie wytrzyma do rana. Trzeba mu było jednak przyznać, że i tak długo wytrzymał.

    |Geranon|

    [Koniec? Czy lecimy kolejny dzień?]

    OdpowiedzUsuń
  139. Obrazy były zaskakująco wyraźne. Choć cała sytuacja wydawała się nie mieć sensu to będąc tam nie zdawał sobie z tego sprawy. Znów widział swoją matkę. Uśmiechała się do niego ciepło przygotowując ciasto na naleśniki. Ger miał może 10 lat, ale i tak za wszelką cenę chciał jej jakoś pomóc. Błogość i sielanka nie trwały jednak długo, nagle do ich mieszkania wpadł zamaskowany osobnik, wydający się zbyt wysoki i potężny by być człowiekiem. Tak nie stało się w rzeczywistości, ale może gdzieś tam głęboko Geranon właśnie takie miał wyobrażenie o tym kto zabił jego matkę. Napastnik chwycił jego mamę i wybiegł z nią. Zamykanie się drzwi w jego śnie zgrało się z drzwiami zamykanymi przez Córkę Nocy.
    Otworzył nagle oczy i ponieważ w jakiś sposób chciał biec do przodu to nie zdając sobie jeszcze sprawy z tego, że do tej pory spał, zaplątał się w koc i runął na ziemię. Dopiero po pewnym czasie wydostawania się z uścisków materiału, którym Brae go wcześniej przykryła zdał sobie sprawę, że dziewczyna jest wraz z nim w jednym pomieszczeniu. Gdy ta świadomość go gwałtownie uderzyła pozbierał się nieco obolały i odłożył ostrożnie koc na łóżko. - Cześć Brae - Uśmiechnął się szeroko jak gdyby nic się przed chwilą nie stało. - Cześć Pastel - Dodał gdy dostrzegł i jej pupila.
    Szczerze mówiąc na prawdę cieszył się, że ją widzi, głównie dlatego, że po prostu uwielbiał z nią przebywać, a i również dlatego, że oznaczało to, że cała ta dziwna sytuacja tylko mu się śniła.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  140. - Em... nic takiego, to był tylko sen. - Odparł sam starając sobie wpoić to co właśnie mówił. - tak... tylko sen. - Szepnął pod nosem, przez chwilę patrząc w bok, by uniknąć jej spojrzenia. Nie robił tego zazwyczaj, ale jego matka, a tym bardziej jej zabójca to był niezwykle trudny dla niego temat i twierdząc iż jest to już zamknięty rozdział po prostu omijał zbyt dogłębnego mówienia o czymkolwiek z tym związanym. Uśmiechnął się lekko do Pastela i zgiął się lekko by go pogłaskać. Później wyprostował się, by znów spojrzeć na dziewczynę. - Wczoraj w nocy... nie wytrzymałem do końca, prawda? - Westchnął, tak bardzo chciał nie przespać całej nocy by móc jej towarzyszyć. - Przepraszam... i.. i za to, że zasnąłem tutaj, - Spuścił wzrok jak dziecko, które stłukło ulubiony wazon mamy i teraz stara się ją udobruchać skruchą, by zbytnio nie krzyczała. Choć oczywiście Geranon zdawał sobie sprawę, że Brae by raczej na niego nie krzyczała.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  141. A on po mimo tego, że trochę spał to wyglądał jeszcze gorzej niż dziewczyna. Cała jego twarz wyrażała jedno wielkie zmęczenie, no gdyby nie ten jego uśmiech, który właśnie wstąpił na jego twarz. - No tak... ale prawie mi się udało... - Nie miało znaczenia, że prawie robi dużą różnicę.
    Podniósł spojrzenie z podłogi na jej twarz. Wyglądała tak nieziemsko gdy się uśmiechała. Uśmiechała...no właśnie.... Był tutaj, nie wytrzymał, czyli o tym mówili, czyli cofając się o kilka godzin to wszystko co się stało nie było tylko pięknym snem. Serce zabiło mu mocniej. Nigdy wcześniej nie miał pojęcia jak to uczucie może wyglądać, co się przy nim czuje, ale to chyba było to. To musiało być właśnie to, tylko czy ona też to czuje?
    Wziął głęboki wdech i chwilę się wahał za nim zrobił krok w przód. - Brae, czy... - Nadal nie wiedział jak ma się zachować. Doskonale już wiedział co czuje, w gruncie rzeczy czuł to już i wcześniej, tylko nie potrafił tego rozróżnić. - Znaczy, ja... - Czemu tak plątał mu się język? Nie było w tym nic trudnego do wymówienia. - Wczoraj...ja... i ty... i - Tak bardzo się zgubił w tym co mówił, że można było tylko liczyć na to, że dziewczyna domyśli się, że Ger mówi o ich pocałunku. -..i ja tylko chciałem powiedzieć, że ...- Słowa stanęły mu w gardle i czuł jak policzki zaczynają go piec. Czy tak to zazwyczaj wygląda? - znaczy... zapytać chciałem... tak, zapytać, czy ty... czy... ty też..? - Po raz kolejny zabrakło mu kilku słów, ale był zbyt przejęty, żeby po prostu spytać ją czy czuję do niego coś więcej.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  142. Przyjemne ciepło ogarnęło go gdy się do niego zbliżyła, a serce zabiło mu jeszcze szybciej gdy ich usta znów się spotkały. Ta wspaniała błogość była jak uzależnienie, im więcej jej dostawał tym więcej jej potrzebował. Jakby odruchowo swoje ręce oplótł delikatnie wokół jej talii. Odwzajemnił pocałunek z pełnią miłości, którą w końcu rozumiał.
    Na jej odpowiedź uśmiechnął się szeroko. Był jak to się mówi w siódmym niebie i nie miał jak na razie zamiaru schodzić na niższe pułapy. Dałby głowę, że w tej jej głębi oczu można by utonąć, a on pisał się na to bez najmniejszego zająknięcia. Chwilę trwało nim wyrwał się z transu jednak kolejna reakcja była błyskawiczna. - Czyli mogę zrobić to. - Każde słowo było wypowiadane coraz szybciej i kulminacyjnie chłopak zmniejszył dystans pomiędzy nimi i znów poczuł delikatność jej ust. Przymknął oczy zatapiając się w pocałunku - stawały się coraz to przyjemniejsze z każdym kolejnym razem. I za każdym razem miał wrażenie jakby nic wokół nich nie istniało.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  143. Kolejny napływ ciepła sprawił, że zabrakło mu tchu. Nie przywykł do odczuwania aż takiej temperatury, bo przez to, że jego organizm cały czas sprawiał, że odczuwał tą samą perfekcyjną temperaturę, nie zbytnio znał co to chłód lub gorąc, chyba, że był poza zasięgiem promieni światła. Oderwał się od niej na moment by zaczerpnąć powietrza. Mimo swojego donośnego bicia serca stojąc tak blisko czuł też i jej przyspieszony rytm.
    Uśmiechnął się do niej i tym razem musnął tylko lekko jej usta w krótkim pocałunku, możliwe, że byłby dłuższy, ale strasznie mocno zaczęło go ssać w brzuchu i to na pewno był głód. - Brae...- Uśmiech przybrał trochę inny wyraz, taki bardziej proszący. - bo ja tak strasznie głodny jestem...wybrałabyś się ze mną na śniadanie? - Patrzył na nią takim spojrzeniem, któremu ciężko było odmówić.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  144. Stawał się nawet jeszcze bardziej radosny gdy widział jej szczęście, bo cóż było wspanialszego niż widzieć i czuć w niej to pozytywne uczucie? Kąciki ust uniosły się do góry gdy tylko usłyszał jej odpowiedź. - No właśnie! To idealny argument, który nie podlega negocjacjom - Nie jadł już od wczoraj, a to była dla niego zdecydowanie zbyt długa przerwa. - Mam wrażenie, że zjadłbym nawet konia z kopytami, choć wydaje mi się, że kopyta bym jednak zostawił, chyba, że chodziłoby o kopytka z ziemniaków, o tych to mógłbym zjeść tone. - Zmarszczył zabawnie nos gdy dziewczyna zwichrzyła mu włosy. Przez myśl przeszło mu zrobienie tego samego, ale uznał, że nie byłoby to w porządku ze względu na to, że ona ma długie włosy.
    Pochwycił ją lekko za drugą dłoń i zrobił krok w stronę wyjścia na tyle mały by właściwie nawet nie poruszyć ramienia Brae.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  145. - To prawda jest tyle wyśmienitych dań, ale wiesz... konina też podobno jest bardzo smaczna i zdrowsza niż inne mięsa, tak przynajmniej mówiła mi kiedyś moja ciocia. Ale jakoś nie mogłem jej nigdzie znaleźć, więc nigdy nie próbowałem... - Im więcej mówił o jedzeniu tym bardziej czuł zacisk niewidocznych łapek na jego brzuchu. Szybko zreflektował się by faktycznie już wyruszyć. - Miałem ciekawsze atrakcje od jedzenia. - Uśmiechnął się w jej stronę idąc na przód. Pawilon jadalny był zaskakująco blisko, bynajmniej tak mu się wydawało. W drodze mimo wszystko zdążył jej opowiedzieć o takim jednym daniu mięsnym które kiedyś zrobił, tyle, że myślał, że to baranina a okazało się, że to jednak nie było to i źle to przyprawił i jakoś tak dziwnie smakowało, ale tak mu było szkoda, żeby się zmarnowało, więc zrobił do tego sos, który idealnie się zgrał. - Okazało się, że wcale tak źle nie wyszło, a ten sos był taki genialny... tylko żałuję, że go sobie nie zapisałem, bo teraz to już go nie pamiętam. - Dokończył podchodząc do miejsca gdzie wybierało się jedzenie. Przyjrzał się uważnie jedzeniu, był całkiem spory wybór, a mimo wszystko on zdecydował się na owsiankę. Miał na nią taką ogromną ochotę, że tak prawdę mówiąc nie spojrzał nawet na inne propozycje. Do tego wziął jeszcze sok pomarańczowy, co w sumie smakowo nie zbyt pasowało, ale wcale się tym nie przejął. Przyglądał się teraz Brae będąc niezwykle ciekawym co dziewczyna wybrała.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  146. - Tak, bo jest ciekawsze - Odparł z uśmiechem. Owszem jedzenie było dla niego szalenie ważne i w sumie dzięki niemu się żyło, ale przychodził taki czas w którym nawet takie rzeczy ustępowały miejsca osobom, które stawały się jak powietrze i życie bez nich byłoby niemożliwe.
    - Em... - Rozejrzał się po dostępnych miejscach. - W sumie... to nie ma chyba znaczenia czy przy Nyks czy Heliosa, bo i tak nie mamy rodzeństwa. - I na pewno nie miał zamiaru rozdzielać się na stoły, bo według niego to był dziwaczny sposób na rozdzielanie i szufladkowanie ich. Przez to trudniej było zaprzyjaźnić się z herosami nie z twojego domku , ogólnie miał wrażenie, że tworzyło to pewnego rodzaju bariery, którym na szczęście nie wszyscy ulegali. - Mmm, budyń - Uśmiechnął się zaglądając jej w miskę. On i tak lubił większość potraw, więc na każdą mógłby tak mruczeć.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  147. - A więc do stolika Heliosa. - Odparł jakby wojowniczym tonem, zupełnie jakby był generałem i właśnie wypowiadał rozkaz szturmu, oczywiście nie obeszło się bez uśmiechu, który załagodził trochę zdecydowaną moc jego słów. - Myślę, że nikt nie powinien się w ogóle o to czepiać, czy to ma jakieś znaczenie gdzie kto siada? - Wzruszył ramionami siadając i kładąc miskę wraz z sokiem na stole. - Ja też lubię budyń, ogólnie to bardzo fajny on jest. Tak dolewasz mleczka i mieszasz i tak można się przyglądać i to tak super po prostu wygląda i dobrze smakuje. - Wyszczerzył się ukazując swoje białe ząbki. - A jakie masz zajęcia dzisiaj? - Może a nóż będą na takich samych, każda minuta którą mógł z nią spędzić była jak najcenniejszy dar.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  148. - Hm. - Nadal wydawało mu się to trochę dziwne, ale zasady do zasady.
    Uśmiechnął się szeroko słysząc, że dziewczyna też ma sztukę. To na pewno też miał, ale nie wydawało mu się, że miał wartę w stajni. - O to sztukę mamy razem. Później chyba mam łucznictwo, czy coś w tym guście... nie jestem pewien jak to się nazywa, później mam bodajże grekę, ale może to też być jakaś inna lekcja może ta o mitologi greckiej. Na pewno coś z greką. - Pokiwał głową nadal zastanawiając się czy aby na pewno miał takie zajęcia. Prawda była taka, że on po prostu zjawiał się na jakiś lekcjach które świtają mu w głowie, jeśli to nie jego zajęcia to albo mu o tym mówią, albo spędza cały ten czas na złej lekcji, tak czy owak on jest zadowolony.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  149. - Oj co ja poradzę, jest aż 7 dni i w każdym dniu co najmniej 2 - 3 obowiązkowe zajęcia już nie wspominając o reszcie. Przecież to tak wiele, a jest milion innych rzeczy o których trzeba pamiętać, no na przykład to, że dzisiaj na lunchu będą serwować naleśniki z czekolada oraz będą nawet dostępne czekoladowo waniliowe ciastka, a jutro będzie zupa pomidorowa z ryżem, a na śniadanie omlet. - Jedzenie zdecydowanie było w hierarchii wyżej niż zajęcia. Z resztą nie było porównania, jedzenie a nauka. Nie twierdził oczywiście, że zdobywanie wiedzy nie jest ważne.
    Pochwycił energicznie łyżkę i powoli zaczął jeść swoją owsiankę. Zaraz po tym popił ją sokiem pomarańczowym. W między czasie zerknął na jej budyń, wyglądał całkiem smacznie.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  150. - Zaklepię dla nas najlepsze porcje. - Odparł entuzjastycznie, tak dobrze było słyszeć, że dziewczyna będzie miała ochotę coś zjeść. Jak tylko zjadł zawartość swojego naczynia opróżnił też i szklankę.
    Luknął do salaterki. - Jesteś pewna? - Im więcej jedzenia tym lepiej, tym bardziej, że musiał odrobić ten czas w którym nie jadł. Gdy upewnił się, że może zjeść i jej porcje, w mgnieniu oka pochłonął co z niej zostało. - To ja odniosę. - Podniósł się z miejsca i szło mu dobrze do momentu gdy jego noga o coś się nie zahaczyła. To już drugi raz jak w tym dniu spadł na podłogę.
    Wszystkie oczy zwróciły się na Geranona, który własnie stłukł dwie miski i szklankę. Kawałki szkła i gliny rozprysnęły się po ziemi,a chłopak w ostatnim momencie wybronił się rękoma, tak by nie pokaleczyć sobie twarzy.
    Nie trudno było zgadnąć kto był za to odpowiedzialny - jeden z synów Hermesa chichotał się starając się nie wybuchnąć głośniejszym śmiechem.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  151. Przez chwilę czuł lekką dezorientację jednak szybko z tego stanu wyszedł. Podniósł się do siadu starając się zrozumieć co się właśnie stało. - Tak, tak. - Pokiwał głową uśmiechając się lekko. - Mam już w tym wprawę. - Otrzepał ręce i podniósł się. Dopiero gdy chciał schylić się ponownie by posprzątać bałagan, który narobił zdał sobie sprawę, że z rąk cieknie mu krew. Długo o tym nie myśląc odruchowo wytarł je w bluzkę i zaraz po tym sprzątnął tyle ile potrafił i podniósł się ponownie wraz z tacką pełną resztek po naczyniach. - Ej - Uśmiechnął się do dziewczyny podnosząc na nią wzrok. - To się jeszcze może przydać. Myślisz, że pozwolą mi je zabrać? - Zachowywał się tak jakby kompletnie nie pamiętał, że jeszcze przed momentem poobijał się i pokaleczył całkiem poważnie. Tak na prawdę nie chciał o tym dłużej myśleć, bo skończyłby jak inni którzy przejmują się i denerwują już po fakcie, bo przecież i tak nic nie można z tym już zrobić.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  152. - Dobrze… - Odparł posłusznie dopiero teraz czując się trochę gorzej. Nie chciał by ona się przejmowała. Teraz musiał brać pod uwagę, że jest jeszcze jedna osoba której na nim zależy, więc musiał być podwójnie ostrożny. - Przepraszam. - Mruknął spoglądając w jej oczy. Jakie one były piękne. Ale... wróćmy do rzeczywistości. - Oh... a miałem taki świetny pomysł jak je wykorzystać. - Posmutniał nieco, jednak nie na długo. Przecież materiałów na swój pomysł miał co nie miara, więc na pewno później jakieś znajdzie. - Nie... właściwie to od dawna już nie robili. Wiesz... jak to synowe Hermesa, oni wszystkim najchętniej by robili kawały. - Usprawiedliwiał ich, bo właściwie nie potrafił być na kogoś zły na dłuższą metę. - A więc chodźmy zrobić coś z tymi dłońmi... - Uniósł je lekko do góry, teraz wyglądały jeszcze gorzej, ale przecież nie permanentnie. Zaraz po swoich słowach skierował się do wyjścia uprzednio upewniając się, że dziewczyna też idzie.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  153. - O tak, to na pewno. Już nawet mam pomysł. - Na jego twarzy pojawił się nieco tajemniczy uśmieszek. Miał zamiar się przejść po różnych herosach i popytać czy nie mają jakiś niepotrzebnych glinianych lub szklanych przedmiotów, które im się nie przydadzą, dodatkowo mógł też spytać w kuchni, bo na pewno on nie był pierwszym który coś potłukł. Ale to wszystko już po tym jak jego ręce wrócą do zdrowego stanu. - Oj nie, muszę przynajmniej pójść na sztukę. - Bo przecież mają ją razem, poza tym szkoda tracić lekcje tylko ze względu na lekko poranione ręce. - Brae... - Spojrzał na nią lekko podejrzliwie. - O czym myślisz?

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  154. - Chce stworzyć taki dzbanek, albo nie wiem... wazon, jakieś naczynie i na nie ponaklejać takie kawałki własnie naczyń i z nich ułożyć jakiś obrazek, krajobraz najprawdopodobniej. - Lubował się w takich ręcznych robótkach, nie był świetnym rysownikiem czy malarzem, ale przecież nie na tym kończyło się tworzenie sztuki. - Wiem, ale zawsze można posłuchać... - Choć zapewne w praktyce można dużo więcej się nauczyć niż tylko słuchając i patrząc. - No skoro tak mówisz... - Zlustrował ją ostatni raz przenikliwym spojrzeniem, po czym uśmiechnął się szeroko.
    Zamyślił się na chwilę niby to rozważając jej słowa. - No w sumie tak... - Jeśli miał spędzać z nią czas to nie miało wielkiego znaczenia gdzie. - Tylko te ręce... to może zajdziemy do domku Apolla i wtedy stamtąd się gdzieś przejdziemy. Ale nie jesteś zmęczona? - W końcu nie spała całą noc, bo on spał w jej łóżku.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  155. - Ale jesteś pewna? Nie miałbym sumienia ciągać cię gdzieś, kiedy ledwo zipiesz... - Nie zdążył powiedzieć nic więcej bo po chwili drzwi od domku uchyliły się, a później otworzyły w pełni, a w nich stanęła dziewczyna o kasztanowych włosach spiętych w kok, przywitała się uprzejmie i spytała co się stało. Ger wyjaśnił, że trochę pokaleczył ręce. Dziewczyna obejrzała je uważnie po czym zaprosiła ich do środka. ‘Ej mamy tu nagły przypadek’ Zaraz po tym gdy dziewczyna to oznajmiła zeszło się kilka osób, które przyglądały się chwilę jego rękom. Posadzili go na krześle i Geranon nawet nie zdążył zaprotestować, za chwilę miał już zdezynfekowane i czyste ręce. Chwilę po tym usunięto mu kilka kawałów szkła i uzdrowiono jego ręce, tak że wyglądały jeszcze lepiej niż kiedykolwiek przedtem. - Raju... dzięki. - Uśmiechnął się promiennie patrząc przez chwilę na każdą osobę znajdującą się w pomieszczeniu. ‘Nie ma sprawy’ Odpowiedzieli zgodnie. Pożegnali się z nimi i niedługo Ger wraz z Brae stali znów przed domkiem. - Jakieś czary... - Uniósł lekko swoje ręce i obejrzał je dokładnie. - Jak to jest możliwe? - Uniósł zaintrygowane spojrzenie na Brae.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  156. Sebastian nie chciał tracić nadziei na coś więcej z Brae. Pocałunek był zdecydowanie złym pomysłem. Tylko ją tym zdenerwował, ale nie mógł przegapić być może jedynej szansy w życiu. Teraz musiał sie przygotować jeszcze na gorsze. Widział, jak Brae patrzyła czasami na tego całego Geranona, czy jak mu tam było. A to tylko niwelowało jego szanse do zera.
    - Wiesz - uśmiechnął się gorzko. - Jestem pewien, że gdybyś tylko chciała, dałabyś mi szanse.

    |Sebastian|

    OdpowiedzUsuń
  157. - To jest fenomenalne! Taka umiejętność uzdrawiania. - Zagłębił się jeszcze w swoich myślach i koncepcjach wyobrażając sobie jak musi wyglądać ich praca w szpitalu i tak bardzo go to pochłonęło z fascynacji, że w pierwszym momencie nie zauważył, że Brae do niego mówi. - No wiesz... ty mnie ściągasz na złą stronę...- Odpowiedział w lekkim rozbawieniu. - chyba, że to ja będę teraz cię ściągał na złą stronę jeśli z wybiorę się teraz z tobą na spacer... czyli jakbym się nie wybrał to oboje zrobilibyśmy co trzeba i żadne z nas nie dotknęło by nawet tej złej strony, czy może samą propozycją już jesteś na złej stronie. - Przyjrzał się Brae uważniej, właściwie to już gubiąc się w swoich domysłach. - W sumie.... - Uśmiechnął się szerzej, odkładając na bok zawikłane rozważania. - Co mi tam! Chodźmy na spacer.- Odparł entuzjastycznie. Idąc na spacer mogli ze sobą spędzić więcej czasu niż na lekcji, nawet jeśli teoretycznie byliby w tym samym miejscu.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  158. - O nie! - Wykrzyknął przyciszonym tonem, teatralnie będąc niezachwyconym. - Jak ty tak możesz? - Zupełnie jakby królowa Anglii mówiła jak ktoś śmie mieć ubranie takie a nie inne w jej obecności. Później i tak nie wytrzymał i zaśmiał się. - Właściwie to mam takie jedno miejsce na oku...jeśli chcesz możemy się właśnie tam wybrać... tam jest tak pięknie. Szczególnie o zachodzie lub wschodzie słońca... drzewa tworzą taki pejzaż i wszystko jest tak ze sobą zgrane jak na obrazku, ale... sama zobaczysz jak tam dotrzemy. - Miejsce to było dla niego z niezrozumiałych powodów wyjątkowe i własnie dlatego chciał się nim z Brae podzielić. Ujął delikatnie jej dłoń w swoją i zrobił krok w przód zachęcając dziewczynę do pójścia z nim. - Myślisz, że będziemy mieli jakieś problemy przez to nie pójście na zajęcia... ja w sumie i tak często gęsto nie jestem na swoich tak więc... - Zamyślił się. Jakoś nie potrafił się przejmować opuszczonymi lekcjami, przecież będzie miał ich jeszcze setki więc na pewno będzie w stanie odrobić te przegapione.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  159. - Ale tak na prawdę jesteś wspaniała. - Dodał szybciutko szeptem, tak niemalże jakby tego w ogóle nie powiedział.
    - A to dobrze... - Myślał o jakiś cięższych konsekwencjach, ale jak dobrze, że się mylił. Nie wiedział nadal tak wielu rzeczy mimo iż w sumie był tu już prawie rok, no ... może brakowało 2-3 miesięcy do kompletu. Aż niemożliwe jak ten czas szybko zleciał, wydawało mu się, że jeszcze niedawno dopiero poznał Brae, a teraz był w niej szaleńczo zakochany. Pomyśleć,że jeszcze nie dawno nie wiedział nawet czym jest miłość, a teraz u jego boku szła najważniejsza osoba w jego życiu. - Taaak, nie zauważą... - Jak zwykle pozytywne myślenie to podstawa. Zerknął na nią, wyglądała tak uroczo gdy się 'chichotała', właściwie to chyba nie było momentu w którym tak nie wyglądała. - Kto właściwie zarządza i ustala te jakby plany zajęć?

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  160. - Mhm... interesujące - Odparł szczerze, bo to wszystko było dla niego takie nowe i tym samym faktycznie interesujące, lubił dowiadywać się takich i różnych innych rzeczy. Zwłaszcza takich, bo dzięki nim wiedział jakie czekają go konsekwencje, choć oczywiście gdzieś tam w środku miał nadzieję, że nikt nie będzie chciał ich ukarać. - A tak... Chejron... ten... ten co jest pół koniem, prawda? - Tak mu się wydawało przynajmniej, nie poznał go nigdy osobiście zbyt dobrze. Nagle wpadł na nietypowy pomysł. Był zapewne nie typowy dla masy ludzi, ale dla niego było to całkiem normalne. Uśmiechnął się do niej szeroko, jednak było w tym coś podejrzanego. Puścił jej dłoń i nagle dotknął jej ramienia. - Berek! - Zaraz po tym jak to powiedział ruszył biegiem przed siebie co przy okazji było też kierunkiem w którym i tak mieli zmierzać by dostać się do 'wyjątkowego miejsca Geranon'a'. Oglądnął się tylko na chwilę, sprawdzając reakcję Brae.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  161. Tak! Dokładnie o tym myślał tylko miał to na końcu języka więc łatwiej było go nazwać 'pół koniem'.
    - Gdzie tam! - Odkrzyknął przystając na chwilę. - Taka gra. - Szybko ponownie ruszył biegiem, zakręcił się koło kilku drzew, by udało mu się uniknąć dotknięcia przez Brae. Nie mógł tak szybko przejąć stanowiska tytułowego Berka. Też właściwie już nie pamiętał kiedy ostatnio miał okazję się w to bawić. On oczywiście jako po prostu on mógł sobie pozwolić na hasanie po lesie w ramach dziecięcej gry.
    W pewnym momencie odwrócił się w stronę Córki Nocy i zaczął biec tyłem. Tak ... po prostu zaczął biec tyłem. Uśmiechnął się promiennie, czasami tylko zerkając w tył ze skupieniem by zobaczyć gdzie biegnie. Nie mógł się powstrzymać by nie spojrzeć na Brae i dzięki temu też wiedział jaki dystans ich dzieli i kiedy powinien wykonywać kolejny unik, albo kiedy powinien dać się złapać, choć nie twierdził, że Brae nie jest wystarczająco szybka by go dogonić. Zapewne jest i tym bardziej dlatego w pewnym momencie powinien dać się 'zaberkować' i również po to by na jakiś czas role się odwróciły.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  162. Wpatrywała się w dziewczynę, próbując nieco ja rozgryźć. Wyraźnie była typem samotniczki. Elza zakładała, że również pewnie obiektem zainteresowań, ponieważ tak jak sama powiedziała, trzymała się na uboczu, a ludzie i tak do niej podchodzili, by porozmawiać. - Mogę wiedzieć czyją jesteś córką? - spytała. Poczuła sie głupio, ponieważ ona sama "męczyła" ja teraz rozmową. Ale pomimo tego nie chciała ustąpić.

    |Elza

    OdpowiedzUsuń
  163. Biegł dalej nawet gdy ona się zatrzymała. Trochę go to zdezorientowało, ale uznał, że Brae tylko zmieniła ‘pas ruchu’. Na pewno nie spodziewał się, że dziewczyna przeniesie się cieniem. Zaskoczony takim biegiem wydarzeń dopiero teraz zahaczył piętą o wgłębienie w ziemi. Była to naturalna nierówność i pewnie bez problemu by ją ominął gdyby nie zostanie Berkiem. Machinalnie wyciągnął rękę do przodu chcąc się nią chwycić o coś stojącego, ale jedyne co było w pobliżu to drzewo i Brae. Drzewo było zbyt grube by się go chwycić, a Brae? Cóż, gdyby chwycił się niej to pewnie też by się przewróciła wraz z nim. Poleciał więc tak do tyłu upadając na swoje cztery litery. Gdy już siedział na ziemi roześmiał się w rozbawieniu.
    Dzięki temu, że biegli dotarli do miejsca docelowego wcześniej niż się tego mogli spodziewać Na pierwszy rzut oka ta część lasu nie wyglądała szczególnie inaczej od reszty. Gama letnio-jesiennych kolorów otulała swoim ciepłem. Liście na krzakach i drzewach wydawały się mienić we wszystkich odcieniach zieleni, brązu i pomarańczy. Słońce przebijało się przez gęste korony drzew. Całe miejsce usytuowane było na lekkim wzgórzu. Dookoła było wiele różnych roślin większych i mniejszych, ale jedno drzewo - kasztanowiec wyróżniał się swoją rozpiętością i wielkością.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  164. - No wiesz... dzięki. - Śmiech przerodził się w uśmiech na jego twarzy. - Nie wiedziałem, że tak możesz... - Odparł podnosząc się. - Jak to możliwe? No wiesz.. że tak się przeniosłaś... - Znów zaintrygował się tym jak małe dziecko, ale w końcu była to dla niego nowo odkryta rzecz i niezwykle mu tym zaimponowała.
    Odwrócił się, by zobaczyć o czym dziewczyna mówi. - Tak, to ono. - Uśmiechnął się lustrując jeszcze raz krajobraz wokół siebie. Było zupełnie tak jak to zapamiętał ostatnim razem , a może nawet jeszcze lepiej. - Przychodzę tu zawsze gdy mam cięższe dni... - O dziwo on też takie miewa, też czasami zdarza mu się zwątpić, w siebie, w innych, w sens, ale nie trwa to długo. To miejsce przypomina mu o wszystkich dobrych rzeczach dla których jest taki radosny i od teraz będzie też przypominać mu o tym jakim niesamowitym farciarzem jest, ze względu na to, że ma Brae. - Ale chodź tu... musisz to zobaczyć. - Podszedł do kasztanowca na który miał zamiar się wdrapać.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  165. - Mhm...- Inni herosi potrafili tyle zadziwiających rzeczy, to było niesamowite, i pomyśleć, że jeszcze nie zna wszystkich umiejętności Brae ale też i innych.
    - Też tak sądzę. - Uśmiechnął się odwracając się na chwilę do niej. - Miałem taki zamiar, ale... ale ty mi nie wyglądasz za dobrze... - Dopiero teraz przypomniał sobie jak dziewczyna ziewała wcześniej i teraz z resztą też. - znaczy... wyglądasz bardzo ładnie, tylko nie spałaś przecież całą noc, a kiedyś w końcu trzeba to odespać.. - Jeszcze świat się nie kończy, więc na pewno będzie miał okazję później pokazać jej to co chciał jej pokazać, a teraz zdecydowanie musiał się skupić na niej. - Jeszcze mi tu zemdlejesz i wtedy dopiero by było... - pokiwał głową, jakoś tak odruchowo, może miało to przekonać Brae, a może to tylko taki jego odruch.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  166. - No właśnie... a więc cię odprowadzę do domku. - Mimowolnie uśmiechnął się gdy go cmoknęła. - Tak, jeszcze znajdziemy czas..- Zwłaszcza wieczorem, gdy dziewczyna się już pewnie obudzi, wtedy widok będzie jeszcze piękniejszy niż za dnia. - Mogę cię zanieść. - Zaproponował również wpatrując się w jej oczy. Od razu przyszło mu to na myśl, gdy powiedziała, że nie dałaby rady się wspinać, bo przecież chodzenie a wspinaczka aż tak bardzo się od siebie nie różnią. Nawet jeśli wspinaczka wymaga znaczniej więcej energii to w tej chwili nie miało to dla niego znaczenia, bo w końcu obie te rzeczy wymagają jakiegoś wysiłku fizycznego.- Bo nie wiem czy tak ziewając jeszcze nie ominiesz swojego wejścia do domu. - Oczywiście stwierdzając, że może ją zanieść automatycznie dał do zrozumienia, że nie będzie to dla niego żadnym problemem, bo jak mogłoby?

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  167. - Wiesz, że nie o to mi chodziło... wyglądasz bajecznie. - Stwierdził swobodnie, bo taka była prawda. - Zapewniam cię, że jest to o wiele ciekawsze niż chodzenie. - Uśmiechnął się szeroko i gdy tylko usłyszał pozwolenie wziął ją tak jak powiedział na ręce. Ledwo co to zrobił, udał że zaraz ją upuści. - O nie... - Zgiął lekko kolana. - chyba nie dam rady...- Wychrypiał jakby podnosił samochód i zniżył się jeszcze trochę. - jesteś... zbyt... - I nagle wrócił do naturalnej pozycji i szybko ją pocałował. - ... piękna. - Po tych słowach patrzył na nią jeszcze chwilę za nim ruszył. Za nic nie oddałby tego widoku, tej chwili, ani tego faktu, że czuł się jakby trzymał na rękach najcenniejszy skarb, taki wytrzymały a zarazem kruchy.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  168. Uśmiechnął się szerzej, słysząc jej określenie. - Dobrze... - Szepnął i ruszył drogą którą tu przyszli. Czuł jej ciepło, choć wydawało mu się trochę zanikać zapewne ze względu na jej zmęczenie. Czuł delikatny zapach jej włosów. Nie potrafiłby go opisać, ale i tak dla niego był anielski. Idąc zajęło im dłużej dotarcie do domku numer 21, niż gdyby Geranon biegł, choć nie byłoby to zbyt rozsądne w tym wypadku.
    Mijali znów te same obsypane zielenią rośliny stąpając po tej samej wydeptanej ścieżce. Słońce przebijało się gorliwie przez gęstwinę liści sprawiając, że całe miejsce wyglądało jak zaczarowany ogród, który jest zbyt magiczny by móc być dostępnym dla ludzi.
    Wkraczając w tereny na których stały ich kwatery sypialne Geranon rozproszył nieco promienie słoneczne tak by nie wpadały bezpośrednio na twarz Brae. Otworzył ostrożnie drzwi i gdy był już w środku położył ją na łóżku.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  169. Przykucnął przy jej łóżku i posłał jej ciepły uśmiech. - Śpij dobrze. - Wysunął się trochę w przód i złożył delikatny pocałunek na jej czole, tak jak wcześniej wydawało mu się, że i ona zrobiła. Przykrył ją jeszcze kocem i odsunął się po tym i nie potrafiąc przestać się lekko uśmiechać. Został tam jeszcze na chwilę czekając aż dziewczyna zamknie oczy i zaśnie. Nie było możliwości by poszedł wcześniej. Za bardzo się o nią troszczył by zostawić ją za nim to zrobi.
    Mimowolnie przywołał wspomnienia z minionych dwóch dni. Nie było mu już tak ciężko uwierzyć w to co się stało, jednak nadal ogarniało go jeszcze chwilami dziwne uczucie, że zaraz wybudzi się z tego nadzwyczajnego snu.

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  170. [ Tak. Gramy już od maja ten wątek, także dobrze będzie go skończyć XD ]

    |Geranon|

    OdpowiedzUsuń
  171. Siedział na drzewie niedaleko jeziorka,kończąc książkę i co jakiś czas przypatrując się przechodzącym pod nim obozowiczom. Jego skórzana kurtka wisiała na pobliskiej gałęzi-było wyjątkowo ciepło. Po kilku chwilach jego wzrok przykuła ciemnowłosa dziewczyna ,którą kojarzył po opowieściach swojego przyjaciela-Hej!-krzyknął z uśmiechem i zaśmiał się gdy dziewczyna podniosła ze zdziwieniem wzrok.
    /Alec

    OdpowiedzUsuń
  172. Bash uśmiechnął się do siebie, kręcąc głową. Dalej ją lubił. To był chyba beznadziejny przypadek, bo ona nie zechce kogoś takiego jak on.
    - Więc czemu wciąż tu stoisz? - zadał bezpośrednie pytanie, badając uważnie jej zachowanie na te słowa. Nie liczył na nic poza odrzuceniem.

    |Bash|

    OdpowiedzUsuń
  173. - Czy ty do kogoś nawiązujesz? - spytał, mrużąc oczy. Znał ją dość dobrze mimo upływu tylu lat. Wciąż była jego młodszą siostrzyczką, którą chciał się opiekować. I w tamtym momencie dotarło do niego, że to on zachowuje się jak smarkacz. Powinien bardziej zwrócić na nią uwagę niż użalać się nad sobą. - Chodzi o Geranona?

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  174. - Dobrze wiesz, że to nie jest taka kompletna zmiana tematu - wytknął jej to, po czym pokazał język. Przy niej stawał się lepszy. Milszy. Wydawało mu się, że ona też była przy nim inna. - Brae, nie ukryjesz tego przede mną. Jeśli inni zauważyli to ja powinienem tym bardziej, prawda? - zażartował, obejmując ją ramieniem. - Nie wstydź się! Mów, co między wami zaszło. Pocałował cię w końcu?

    |Aiden|

    OdpowiedzUsuń
  175. [ Mały Zgredek zawsze chetny na wątek! Zaczniesz? :p ]

    | Nicole

    OdpowiedzUsuń
  176. Dotarła w końcu do drzwi największego domu i zapukała w nie. Dokładnie tak jak mówił tata, otworzył jej śmieszny pan z nogami konia. Uśmiechnęła się szeroko, powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem.
    - Dzień Dobry, jestem Nicole. Spotkałam mojego tatusia i kazał mi tu przyjść. - wyrecytowała na jednym oddechu. Dla potwierdzenia jej słów nad jej głową pojawił się symbol samego króla bogów. Centaur patrzył na nią lekko zdziwiony, ale po chwili na jego twarzy pojawił się uśmiech.
    - Witaj w Obozie Herosów, Nicole.- stwierdził wychodząc z domku i kładąc jej dłoń na plecach. - Chodź, zaraz znajdziemy Ci jakiegoś przewodnika. Zaciekawiona dziewczynka rozglądała się dookoła. Znalazła się w zupełnie nowym miejscu, które wyglądało dokładnie jak z tych opowieści, które opowiadała jej mama.

    | Nicole

    OdpowiedzUsuń
  177. -Oj no przestań-zaśmiał się Alec i skoczył szybko na niżej położoną gałąź,chwytając swoje okrycie. Jako dziecko dużo chodził po drzewach więc miał wprawę we wspinaczce. Zarzucił kurtkę na ramiona i skoczył w dół łapiąc się gałęzi tak,że zawisł na chwilę nad ziemią ,aby po chwili miękko opaść na trawę tuż przed dziewczyną.-Nie mam zamiaru Cie podrywać ani nic,nie martw się-ponownie zarechotał.
    /Alec

    OdpowiedzUsuń
  178. -Hej!-zaśmiał się,ignorując niegrzeczne zachowanie dziewczyny-Nie mam tak piskliwego głosu!-pokręcił głową-Nie oceniaj Basha zbyt surowo...-mruknął ciszej-to dobry chłopak tylko czasem się zapędzi i odbija mu coś-prychnął-Nie musisz tego wiedzieć,Brae Nosht. To mój mały sekret-puścił jej oczko.
    /Alec

    OdpowiedzUsuń
  179. -Sugerujesz ,że masz aż tak bardzo męski głos ,że jest on bardziej męski od mojego jakże męskiego barytonu? (męski xd if you know what I mean...)-zaśmiał się-Oczywiście ,że masz prawo,ale niekoniecznie jest to prawdą,Nosht-założył ręce na piersi patrząc na dziewczynę z góry. Bawiło go jej zirytowanie. -Ciekawość to pierwszy stopień do piekła ,wiesz?
    /Alec

    OdpowiedzUsuń
  180. Uśmiechnęła się, słysząc czyją córką jest dziewczyna. - Noc. - Powiedziała, jakby do siebie. - Ja jestem od Selene, Księżyc. - Oznajmiła. Czuła dumę w swoim głosie, chociaż wcale tego nie zamierzała. Nie chciała być dumna z osoby, czy raczej bogini, która ją zostawiła. Ale za to cieszyła się, że ich matki są ze sobą w pewien sposób połączone. - Nie masz wiele półboskiego rodzeństwa, prawda? - spytała. Ona sama, jako córka Selene, nie miała w ogóle, a przynajmniej w obozie. - Mam podobnie.

    |Elza

    OdpowiedzUsuń
  181. -Oj Brae,Brae...to smutne ,że mimo lat praktyki tak mało znasz się na ludziach...-pokręcił głową udając niedowierzenie.-No dobra,Nosht.-przybrał podobną pozycję jak dziewczyna zakładając ręce na torsie i mrużąc oczy.-Rzeczywiście wyglądasz jak taka mała piekielna wiedźma-zaśmiał się,nadal się z nią drocząc.-Nie powinnaś czasem szukać dla siebie biednej niewinnej ofiary,żeby wyssać z niej krew?-uniósł jedną brew.
    /Alec

    OdpowiedzUsuń
  182. -Prawda - potwierdziła, krzywiąc się nieznacznie. Nie za bardzo wiedziała czy cieszy ją to, że jest sama w domku, czy też może bardziej smuci, ale teraz wolała się nad tym nie zastanawiać. - A przynajmniej Selene nic mi o tym nie mówiła. Jedynie boskie rodzeństwo, Pandia i Hersa, które, swoja drogą, potrafią zajść za skórę. - Doskonale pamiętała każde spotkanie z nimi. Przy każdym niemal doszło do rękoczynów, chociaż wiedziała, że nie dałaby im rady. - Co ty na to, żeby iść gdzieś usiąść, zamiast stać tutaj? Możesz nawet wybrać miejsce, zakładam, że jesteś bardziej obeznana w obozie. - Uśmiechnęła się lekko.

    |Elza

    OdpowiedzUsuń
  183. Kiedy konik odszedł utkwiła wzrok w dziewczynie. Nie zlękła się jej intensywnego spojrzenia, wręcz przeciwnie odwzajemniła je.
    - Moim boskim rodzicem… Spotkałam tatusia ostatnio! Mówił coś że ma na imię Zeus… Trochę dziwne to imię… - stwierdziła wzruszając ramionami. – Czemu ten konik tak się zdziwił kiedy powiedziałam ze tata do mnie przyszedł i kazał dotrzeć tutaj? I czemu nad moją głową pojawił się taki śmieszny, świecący piorun? Lubię pioruny, są takie fajne, hałasują i są wtedy co burza, a burza jest taka super… Konik mówił, że masz na imię Brae… Też ciekawe imię. Czy wszyscy tutaj mają takie dziwne imiona? A kto jest twoim… jak to powiedziałaś… „boskim rodzicem”? - spytała zaciekawiona, jak zwykle mówiąc za dużo i za szybko. Cały czas wpatrywała się w nią dużymi, niebieskimi oczkami, śmiesznie przekrzywiając głowę na bok.

    |Nicole

    OdpowiedzUsuń
  184. Spojrzała jeszcze raz na zamknięte drzwi. Ubrała czarną skórzaną kurtkę i z trzaskiem zamkneła za sobą drzwi domku. Zielone oczy chłoneły obraz ciemnych ulic rozświetlanych przez lampy. Miała taką wielką chęć to narysować ale miała inne plany co do szkiców. Szła chwile przez ulicę wreszcie skręciła. Pojawiła się niedaleko jeziora. Rozglądneła się na około usiadła na skale i zaczeła rysować. Długo jej nie zajeło narysować tafle czystej wody odbijające las i ksiezyc. Uśmiechneła się widząc szybkie naszkicowanie krajobrazu. Wstała powoli robiac małe poprawki i już miała iść kiedy zobaczyła kogoś na pomoście. Na twarz wkradł jej się usmieszek. Poszła w jej strone spacerkiem. Gdy doszła usiadła koło niej - Cześć Brae - uśmiechneła się do niej - Dawno Cię nie widziałam - zamkneła szkicownik i położyła go koło siebie - Co tam u Ciebie moja droga ? - Zapytała patrzac się na Czarnowłosą.

    Jo

    OdpowiedzUsuń
  185. -Jakoś mnie to nie boli-uśmiechnął się krzywo-I zapamiętaj sobie,Nosht-burknął-Gdybym miał obijać słabszego od siebie herosa byłabyś to tylko i wyłącznie ty-wzruszył ramionami,unosząc brwi. Nie lubił Brae. Naprawdę za nią nie przepadał ,a to nie było codzienne ,gdyż zazwyczaj dobrze dogadywał się z płcią przeciwną.-A teraz leć do Geranona czy jak mu tam,jesteście siebie warci-dodał ,prychając.
    /Alec

    OdpowiedzUsuń
  186. -Cóż więc ja łamię wszelkie stereotypy,skarbie-wysyczał ,wykrzywiając usta w sarkastycznym uśmiechu.-To naprawdę smutne ,że tak łatwo znaleźć twój słaby punkt ,wiesz? Wystarczy kilka pieprzonych słów ,żeby wyprowadzić Cię z równowagi-prychnął ,patrząc z góry na zdenerwowaną dziewczynę.-Ktoś może to kiedyś wykorzystać-dodał przesadnie przesłodzonym głosem.
    /Alec

    OdpowiedzUsuń
  187. -Tak na dobrą sprawę,gdyby bliżej przyjrzeć się temu wszystkiemu to każdy ma kogoś o kogo się troszczy,wiesz s k a r b i e ?-specjalnie dał nacisk na ostatnie słowo-...I jeszcze jedno. nie obchodzi mnie jak bardzo "niebezpieczna"-tu zrobił cudzysłów w powietrzu-...jesteś. nie obchodzi mnie co robiłaś i jak dużo zniszczyłaś w przeszłości. Dla mnie zawsze będziesz nikim-uśmiechnął się jadowicie i puścił jej oczko,posyłając jej buziaczka.-Do zobaczenia,Brae Nosht....albo i nie.-odwrócił się na pięcie i jakby nigdy nic ruszył w stronę pawilonu jadalnego.
    /Alec

    OdpowiedzUsuń
  188. - Wręcz wyśmienicie kochana. - Uśmiechneła się przypominając sobie ostatnią bezsensowną kłótnie z Charlie. - Tak unikam jej jak najbardziej, a jeśli już mam z nią przebywać to nie obejdzie się bez kłótni - prychneła i zaczeła się bawić końcówkami włosów. - Ah, tak. Wróciłam do tego. Jakoś mnie uspokaja. Niestety życie z taką wiedźmą jak Charlie nie ma żadnych zalet. - Wyżaliła jej się i popatrzyła na nią ciekawie - Widze, że przerwałam Ci ciszę. Sądzę że jej aż tak bardzo nie potrzebowałaś - przegryzła dolną wargę otwierając ponownie szicownik. Przewróciła strone i zaczeła wysować włosy Brae.

    Jo

    OdpowiedzUsuń
  189. -Oj, nie, nie chciałabym - przyznała, uśmiechając się. Kątem oka zerknęła na chmury. Trochę dalej zobaczyła ich brak, więc już niedługo ponownie pojawi się słońce, a jej dzisiejszy pech sie skończy. Dopiero przypomniała sobie o kartkach, które trzymała w dłoniach. Było ich mało, więc z łatwością je złożyła i włożyła do kieszeni spodni. Kiedy Brae wspomniała o stołówce stwierdziła, że chętnie by coś zjadła, więc zgodziła się na tę ofertę. - Okej, to chodźmy. - Oznajmiła i ruszyła w stronę wyjścia z plaży.

    |Elza

    OdpowiedzUsuń
  190. Wywrócił oczami prychając zirytowany na komentarz dziewczyny. Naprawdę jej nie lubił i zaczynała go już wkurzać. Nagle coś jakby podskoczyło pod jego nogi,a on sam upadł twarzą w ziemię. Zabluźnił pod nosem,siadając na trawie i zobaczył dziwny cień w kształcie kota i śmiejącą się z tyłu Brae. Jego oddech przyspieszył ,a krew szybciej zapulsowała. Odetchnął jednak głęboko ,żeby się uspokoić i wstał,otrzepując swoją kurtkę z piasku. Skrzywił usta w sztańskim uśmiechu i zrobi kilka kroków w stronę dziewczyny teatralnie bijąc jej brawo.-Tak chcesz się bawić ,mała wiedźmo? Dobrze zobaczymy kto będzie się śmiał jak ja podstawię nogę pewnemu synowi Heliosa...
    /Alec

    OdpowiedzUsuń
  191. -Po pierwsze,skarbie, to chyba fakt ,że nie chce walnąć dziewczyny w jej i tak oszpeconą już buźkę jest raczej wyrazem mojej hojności.-prychnął ,kręcąc z rozbawieniem głową i spojrzał na nią z góry,bo jednak był od niej trochę wyższy.-A po drugie ja uderzam tak gdzie najbardziej boli. W najsłabszy punkt.-zamrugał niewinnie.-A tak się składa ,że Twoim najsłabszym punktem jest Fosforos...
    /Alec

    OdpowiedzUsuń
  192. Alec nienawidził stereotypów. -Nie znasz mnie mała wiedźmo więc się nie odzywaj i najlepiej ogólnie zamknij te niewyparzoną buźkę zanim ktoś ci ją porysuje-zmarszczył brwi. Alec nie miał wielu osób o które mógłby się troszczyć i to było prawdą. Ale kiedy już się z kimś zaprzyjaźnił do wtedy osoby te były dla niego jak rodzina. Do głowy przyszła mu Sarah,osoba w której zakochał się w dawnych czasach. Była to jego pierwsza i ostatnia miłość.
    /Alec

    OdpowiedzUsuń
  193. -Ja nie mam serduszka,skarbie-uśmiechnął się szeroko,co wyglądało bardziej jak obnażenie zębów.-I akurat w tym jesteśmy podobni. Aż dziwne ,że taki słodki miły grzeczny chłopiec jak Geranon się z Tobą zadaje....-powiedział z ironią i wywrócił oczami.-Ciekawe ile z Tobą wytrzma zanim trafi do psychiatryka-wzruszył ramionami i przeszył dziewczynę zirytowanym spojrzeniem.

    /Alec

    OdpowiedzUsuń
  194. Rozważała w głowie kilka opcji. - Hm, nie ważne w sumie gdzie, bo i tak będą się krzywo patrzeć, że dwójka herosów od innych rodziców usiadła przy jednym stoliku. - Stwierdziła, krzywiąc sie. Przyjrzała się dokładnie stolikom. - Twój jest bliżej. - Stwierdziła, po czym spojrzała na dziewczynę. - Idziemy?

    |Elza

    OdpowiedzUsuń
  195. Policzki Aidena przybrały czerwony kolor. Stało się to z dwóch powodów. Po pierwsze poczuł się głupio, zadając jej takie pytania, ale chciał zachować się jak normalny przyjaciel, a nie taki który wrócił z Podziemi. A po drugie Brae wspomniała o Willu. "Głupie zauroczenie", pomyślał, a na głos powiedział: - Skoto ty mi nic nie mówisz, ja też nic nie powiem. - stwierdził to tak jakby nic się nie stało. Liczył, że nie zauważyła jego reakcji. - Brae, chyba cały obóz wie, że chodzie że sobą.

    /Aiden

    OdpowiedzUsuń
  196. Wzruszyła nieznacznie ramionami. Krzywych spojrzeń nie zniosłaby kiedyś, kiedy jeszcze nie trafiła do obozu. Teraz mało osób zwracało na nią uwagę, toteż nawet proste spojrzenia nie trafiały w jej stronę. Siadając przy stoliku zastanowiła się chwilę, jakby czytała kartę dań w restauracji. - Proponuję spaghetti. - Uśmiechnęła się. - Też w sumie zjem, jestem głodna pomimo tego, że niedawno jadłam. - Lekko wydęła dolną wargę. Odkąd trafiła do obozu jadła dwa razy więcej niż w Nowym Jorku.

    |Elza

    OdpowiedzUsuń
  197. - Heh zazdroszcze. Oszczędziła byś sobie nerwów - mrukneła robiąc kolejne kreski i rysując twarz i reszte ciała Brae.Skupiona na słuchaniu rozmówczyni i na rysunku ciągle wzrok latał w 2 strony. Brae-szkicownik szkicownik-Brae. Uśmiechneła się widząc jak dobrze jej idzie - A sobie maluje. Na początku rysowałam twoje włosy a teraz powoli dorysowuje ciebie. - powiedziała cieniując jej rysy twarzy. Odwróciła szkicownik pokazując w połowie zrobiony obraz. - Nawet dobrze mi idzie - uśmiechneła się ponownie odwracając go i miękkim ołówkiem rysując ubrania. - Może chcesz się przejśc ? - powiedziała po jakiejś chwili ciszy.

    Jo

    OdpowiedzUsuń