| Spark "Winter" Michano |
| Córka Hekate |
| 17 lat |
| Urodziny obchodzi 14 lutego |
| Pochodzi z Włoch |
| Osierocona w wieku 6 lat |
-Jest bardzo ładna – powiedziała Hekate, myśląc, że mała
Spark nie słyszy. A tak naprawdę dziewczynka stała przy lekko uchylonych
drzwiach i nasłuchiwała każdego słowa. Była ciekawa, kim jest ta kobieta,
której tata jej nie przedstawił.
-Wszystko odziedziczyła po tobie – odparł smutno ojciec.
Spark jest dosyć wysoką dziewczyną o smukłej
sylwetce. Ma długie brązowe włosy, z którymi uwielbia eksperymentować - ścinać, farbować, przedłużać, spinać w najróżniejsze kucyki, warkocze i koki - i równie brązowe oczy. Chodzi prawie we wszystkim, co jej się nawinie, począwszy od
różowej opaski, a skończywszy na czarnych skórzanych butach. Nie obchodzi ją,
co ludzie myślą o jej wyglądzie.
-Wszystko będzie okay – powiedział chłopak i wyciągnął rękę,
chcąc pogładzić Spark po plecach, ale gdy tylko musnął palcami jej koszulkę,
przez jego ciało przeszedł lodowaty dreszcz. Spark odskoczyła na bok i
spojrzała na niego przepraszająco.
-Wybacz, nie panuję nad tym – mruknęła, ponownie wbijając
wzrok w gwieździste niebo. – Nigdy nie mów przy mnie, że wszystko będzie okay.
Charakter
Nie jest szczególnie towarzyska, woli przebywać
sama, co nie zmienia faktu, że chciałaby mieć przyjaciela, któremu mogłaby się
zwierzyć, powiedzieć wszystko, zdradzić sekrety. Zazwyczaj jednak, mając
niemiłe wspomnienia z przeszłości, większość ludzi trzyma na dystans.
Jest wierna dla tych, którzy ją otaczają,
sympatyczna dla sympatycznych dla niej, co chyba jest logiczne. Ma inne
poczucie humoru, śmieszy ją cudza krzywda, ale stara się od tego oduczyć.
Stara się również być uczciwa, co nie zawsze
było jej atutem. Jest nieco bojaźliwa, ale odnajduje się w Obozie Herosów.
-Win…
-Nie mów na mnie Win! – krzyknęła Spark, przerywając
chłopakowi. – Nie jestem Winter, nie jestem Zimą! Jestem Spark, jestem Iskrą! Albo
się tego nauczysz, albo odejdź i nigdy nie wracaj!
-To nie jest śmieszne! – zawołała Spark. Ostatnie zdanie
macochy przewyższyło granice jej cierpliwości. Nikt nie będzie mówił, że jest
do niczego. Sześcioletnia dziewczynka spojrzała na nią gniewnie, a po jej policzkach spłynęły łzy. Poczuła zimno
w pokoju, zobaczyła, jak jej macocha się wzdryga. Odczuwała chłód, bo Spark
tego chciała. – Zobaczysz, jeszcze będzie ci tak smutno, jak mi, jeszcze będzie
cie tak boleć serduszko, jak mnie, życzę ci tego!
Historia
Spark od urodzenia mieszkała we Włoszech, razem
z ojcem i macochą. Jak każde dziecko Hekate potrafi panować nad Mgłą oraz zna
się na magii. Często była pośmiewiskiem, bo nie zawsze mogła zapanować nad
swoją mocą.
Kiedy miała sześć lat pokłóciła się z macochą,
przypadkowo użyła magii i przeklęła macochę. Jadąc raz samochodem, prowadziła
macocha, ojciec siedział obok na miejscu pasażera, a Spark z tyłu. Macocha z
ojcem kłócili się, w pewnym momencie kobieta złapała się za serce i z trudem
mogła oddychać, zjechała na drugi pas, nie panując nad autem, co sprawiło, że
zderzyli się z innym pojazdem. Ten wypadek przeżyła tylko Spark.
W wieku sześciu lat trafia do sierocińca. Tam
zaczęła kształcić nową moc. Dużo miała styczności z lodem, uwielbiała zimę,
kochała śnieg, więc teraz potrafi wyczuć zimno u ludzi, jak i w naturze oraz potrafi tworzyć lód. Czasem jednak, kiedy się denerwowała, wokół
niej zaczynało robić się niesamowicie zimno, a przedmioty najbliżej niej
zaczynały pokrywać się szronem. Przez takie sytuacje nadano jej przydomek
„Winter”. W sierocińcu również uchodziła
za pośmiewisko, więc teraz trzyma się od ludzi na dystans.
Kiedy miała dwanaście lat adoptowała ją nowa
rodzina i zabrała do Nowego Jorku. Przez kilka lat dużo rzeczy się działo wokół
niej, a ona nie wiedziała, jak to wszystko wytłumaczyć. Nie wiedziała, kim jest,
więc takie postacie jak cyklopy trochę ją przerażały, ale zawsze z walki
uchodziła cało. Dopiero osiągając szesnaście lat została zabrana przez satyra
do Obozu Herosów i wprowadzona w świat dzieci półkrwi. Od tamtej pory nie
wróciła do rodziców zastępczych i zostaje w obozie na cały rok.
>Stara się ukrywać swój prawdziwy charakter,
czasem udaje kogoś, kim nie jest.
>Uwielbia czytać, jednak w sierocińcu nie miała dużego dostępu do książek, a nowych rodziców nawet nie zamierzała o to pytać.
>Doskonale pływa
>Ma arachnofobie
>Nigdy nie pozbyła się akcentu z Włoch
>Dla niej Nowy Jork jest „za dużym miastem”
i nigdy nie lubiła po nim się przechadzać.
>Często zamienia swój strach na chamskość i
złość.
>Jest słaba w walce w ręcz, potrafi jedynie jako tako posługiwać się mieczem, ale w starciu z przeciwnikiem nie ma żadnych szans. Preferuje walkę magią.
>W życiu miała tylko jedną osobę, którą uważała za przyjaciela. Mieszkał w domu obok niej, gdy przeniosła się do Nowego Jorku. Jednak niestety przeprowadził się, gdy mieli po piętnaście lat, straciła z nim kontakt i do dziś nie wie, co się z nim dzieje.
>Biegle mówi po Włosku, czasem wplata w zdania słowa z Włoskiego.
>Jest słaba w walce w ręcz, potrafi jedynie jako tako posługiwać się mieczem, ale w starciu z przeciwnikiem nie ma żadnych szans. Preferuje walkę magią.
>W życiu miała tylko jedną osobę, którą uważała za przyjaciela. Mieszkał w domu obok niej, gdy przeniosła się do Nowego Jorku. Jednak niestety przeprowadził się, gdy mieli po piętnaście lat, straciła z nim kontakt i do dziś nie wie, co się z nim dzieje.
>Biegle mówi po Włosku, czasem wplata w zdania słowa z Włoskiego.
__________________________________________________
Rozmowę Kwalifikacyjną: przeszła.
KP jeszcze może ulec zmianie, za wszelkie błędy wybaczcie.
Chętna na wątki i powiązania.
Chętna na wątki i powiązania.
Kontakt:
GG: 5442520
email: iskra.ogien@gmail.com
GG: 5442520
email: iskra.ogien@gmail.com
[ Witaj na blogu c: . Wątek ? ]
OdpowiedzUsuń[ Jasne, zaczniesz? :> ]
Usuń[ Pewnie, tylko ten.. jakby co to odpowiadaj pod moim kp. ]
OdpowiedzUsuńCoś chyba się dzisiaj działo, bo ludzie cały czas się kręcili i ćwiczyli i po prostu wszędzie było ich dużo, może Gerowi się tylko zdawało, może to przez to, że zwykle tak w południe nie bywał już w okolicach placu głównego i domków. Kto by to wiedział? Cóż... na pewno nie on. Rano było jak zwykle, dość cicho i spokojnie, później zaczęło się ludu zbierać, a że Geranon był w dokładnie tym momencie tak bardzo głodny, zmuszony był przepychać się przez tłum, by zdobyć zupę mleczną ( tylko ona została- zjawił się ciut za późno) Westchnął gdy do rąk wręczono mu glinianą miskę i łyżkę umoczoną już w jedzeniu. Cóż... trochę mu brakowało tego urozmaiconego jedzenia, które sam gotował sobie gdy mieszkał jeszcze poza obozem. Usiadł do wolnego stoliku i powoli jakby trochę z niesmakiem zaczął mieszać bezwiednie łyżką w płatkach. Rozglądał się dookoła obserwując śmiejących się i rozmawiających w najlepsze herosów i tylko mniejszość przyszła tu by zjeść. Stołówka to było przecież idealne miejsce by spotkać się ze znajomymi i spędzić z nimi trochę milej czas. On nie miał towarzystwa, może dlatego, że od przybycia tutaj nadal poznał nie zbyt wiele osób? Nie, żeby był z tego powodu wielce zasmucony, tłumaczył sobie, że przyjdzie jeszcze czas kiedy przy jego stole będzie siedziała gromada znajomych.
|Geranon|
Faktycznie w pierwszym momencie nie zdawał sobie w ogóle sprawy z tego, że ktoś się do niego dosiadł, wzrok ślepo utkwiony był w martwym punkcie na przeciwko niego, a myśli kołysały się wokół wspomnień z dzieciństwa kiedy to jeszcze był małym brzdącem nieświadomym swego daru. Dopiero po tym jak dziewczyna wydała z siebie specyficzny dźwięk oznajmiający 'jestem tu' obrócił się powoli w jej stronę, wychodząc z zamyślenia.
OdpowiedzUsuń- Cześć - na jego twarzy pojawił się promienny uśmiech. - Teoretycznie... - Odpowiedział na pytanie nieco mrużąc jedno oko, jakby sam zastanawiał się nad tym, czy może jeszcze określać się statusem nowy czy już nie. - Ale ty jesteś nowa, tak ? - Skoro powiedziała 'też' to raczej tak Geranonie... ah ten twój móżdżek, jeszcze w trybie uśpienia. - Jestem Geranon, ale mówi mi Ger - Zostawił łyżkę w misce niemalże z satysfakcją, że nie musi jej już trzymać i wyciągnął dłoń w jej stronę, nadal uśmiechając się, bo sam fakt, że poznaje właśnie kogoś nowego był wspaniały, ale również dlatego, że chciał by ludzie wokół niego czuli się dobrze.
|Geranon|
[Spoko, nic się nie stało, ja też najszybciej nie odpisałem, także... ]
OdpowiedzUsuńDopiero teraz zmysły wróciły do niego w pełni. Słyszał wyraźnie i obraz się wyostrzył, mógł przyjrzeć się dziewczynie uważniej, zdawało mu się, albo Spark była trochę zdenerwowana. Od pewnego czasu odczuwał dobre i radosne emocje będące w ludziach, w jej przypadku tak bardzo to poczuł, ponieważ jej 'szczęście' pojawiło się dopiero po tym gdy Geranon jej odpowiedział, było jakby pulsacyjne, na chwilę się pojawiało i po chwili znikało, wcześniej nie czuł nic w ogóle, a teraz jakby jej odczucia nieco się ustabilizowały, oczywiście te pozytywne, nie był w stanie jeszcze określić jak to działa, ale mógł się domyślać, że jest w stanie poczuć to samo szczęście które nosi on i które czują inni. Może stąd wzięło się to 'cieszę się z twojego szczęście', zazwyczaj są to tylko słowa, a wewnątrz mieszane odczucia w jego przypadku zawsze cieszył się razem z innymi, a nawet całkiem dosłownie cieszył się ICH szczęściem. Oczywiście, jeśli owa radość była moralnie uzasadniona, bo nie mógł czuć szczęścia gdy ktoś inny cieszył się z rzeczy złych które przytrafiały się innym. Skomplikowana sprawa, a on dopiero teraz zaczął ową sprawę dostrzegać. - Mi również miło cię poznać. - Odparł z entuzjazmem w głosie, on też lubił poznawać nowych ludzi. Po jej słowach pokiwał głową, zaraz do umysłu wkradło się wspomnienie z pierwszego dnia tutaj, też był trochę zagubiony, tyle, że jakoś nie potrafił się tym martwić. - A ty nazywasz się... ? - W całym swoim natłoku myśli i analiz, nie spostrzegł wcześniej, że właściwie nie poznał jej imienia.
|Geranon|
W jego przypadku ostatnią rzeczą jaką by zrobił to wyśmianie się z niej ze względu na tak błahy powód, z resztą on ogólnie nie popierał wyśmiewania się, w końcu to mogłoby kogoś zranić, a tego na pewno nie chciałby nikomu uczynić. - Spark- powtórzył cicho jakby chciał lepiej zapamiętać jej imię. On się tam na akcentach nie znał, może i zabrzmiało to trochę inaczej, ale przecież każde imię wypowiada się inaczej i zależnie od tego kto je mówi, tak więc nie przykuł większej uwagi do jej Włoskiego akcentu.
OdpowiedzUsuń- Helios - odparł dość krótko kiwając zaraz po tym głową, tak mu zostało w nawyku, może robił to dlatego bo jego mózg wysyłał zewnętrzny znak, że się Geranon nie pomylił, a więc zamiast w myślach powiedzieć sobie '-dobrze mówię? - tak, tak wszystko się zgadza' to kiwał głową, cóż tak po prostu czasami robił.
- A twoim ... - Zmrużył oczy przyglądając się jej twarzy uważnie, jakby to z jej wyglądu mógł określić kim jest jej wysoko postawiony rodzic. - Dobra... nie zgadnę... - poddał się po chwili myślenia na wysokich obrotach, jego mózg stwierdził, że Ger ma radzić sobie sam. - Kto jest twoim boskim rodzicem? - Spytał z lekkim naciskiem na słowo 'twoim' ponieważ nie chodziło by dosłownie powtórzyć jej pytanie, tylko podkreślić, że sam nie odgadł więc zadaje to pytanie jej.
|Geranon|
[ no to kończymy (: ]
OdpowiedzUsuńW sumie nigdy się nad tym nie zastanawiał, faktycznie nie spotkał tu jeszcze nikogo kto miałby za ojca Heliosa, jakoś nie bardzo się tym przejmował, jakby byli to by się ucieszył jak nie ma to nic złego się przecież z tego powodu nie dzieje.
- Tak ten od słońca - Uśmiechnął się, miło było słyszeć, że pomimo tego iż Helios jako bóg grecki nie był zbytnio 'popularny' to ludzie wiedzieli czego bogiem jest. Nie był nawet zbyt znany w czasach gdy w niego wierzono, na pewno nie tak znany jak Zeus czy Afrodyta- Chyba tak... ja też nie spotkałem jeszcze żadnego swojego przyrodniego, półboskiego rodzeństwa. - Stwierdził po chwili namysłu.
- A Hekate to ta bogini od mroku i magii... - Nie zbyt dobrze zazwyczaj kojarzył bogów... ale cały czas się uczył. To dobrze, że nie wstydziła się swoich rodziców, to takie przyjemne uczucie kiedy swobodnie możesz powiedzieć, kto jest twoim rodzicem i wiesz, że tutaj ci uwierzą a nie wyzwą od kłamców czy nie powiedzą ' zmyślasz' , bo tutaj każdy heros miał za rodzica kogoś boskiego i było to po prostu codziennością, faktem dla każdego oczywistym.
Spojrzał kątem oka na zegarek... to był niestety czas w którym musiał być na zajęciach, a właściwie to już był trochę na nie spóźniony. - Przepraszam Cię, ale muszę iść - Uśmiechnął się przepraszająco i chwycił jeszcze szybko miskę. - Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy. - Dodał radośnie odchodząc od stołu.
Nie mógł pozwolić by owsianka się zmarnowała, więc po prostu zjadł ją po drodze.
|Geranon|
[ Może wątek? c; ]
OdpowiedzUsuń| Brae
[ Pewnie, Ty zaczynasz czy ja? c: ]
Usuń|Spark
[ Zacznij xD ]
Usuń| Brae
[ Witam siostrę :3 Może jakiś wątek? ;) ]
OdpowiedzUsuń[ Hihi, witam ^^ Jasne, kto zaczyna? ;> ]
Usuń[ To może ty zacznij ;) ]
OdpowiedzUsuńWracała właśnie do domku, po kolejnym dniu szlabanu na zmywaku. Była wycieńczona. Jedyne o czym teraz marzyła to prysznic i ciepłe łóżko. Powinna jeszcze zrobić masę rzeczy, ale była padnięta. Podobno pojawiła sie nowa córka Hekate, powinna ją przywitać jakos skoro była grupową. Ale jeszcze nie miała okazji jej spotkać, bo ostatnio nie chodziła na ogniska. Zmęczona nawet nie patrzyła gdzie idzie, nogi same niosły ją do domku. Nawet nie zauważyła dziewczyny wychodzącej z domku, dopóki na nią nie wpadła. Rozejrzała się dookoła i dopiero po chwili ją zauważyła. - Nic się nie stało... To ja przepraszam, nie patrzyłam gdzie idę. - przyjrzała jej się dokładnie. To chyba była jej nowa siostra. - Ty jesteś Spark? Miło mi Cię wreszcie poznać, jestem Caroline, grupowa domku. - Uśmiechnęła się do niej promiennie.
OdpowiedzUsuń- Spokojnie nic mi nie jest, nie przejmuj się tak. - zaśmiała się cicho. - Nawet nie poczułam tego uderzenia. Po treningu jest o wiele gorzej.- skrzywiła się lekko. - Ale idzie się przyzwyczaić. - Uśmiechnęła się. - Nie musisz się mnie bać. - dodała gdy zauważyła, że dziewczyna się denerwuje. - Jestem dokładnie taka sama jak ty, czy wszyscy inni. - Starała się rozluźnić jakoś nerwową atmosferę, Chciała, żeby każdy w domku czuł się swobodnie, jak w prawdziwym domu.
OdpowiedzUsuń- Będzie dobrze - uśmiechnęła się - Praktycznie każdy z nas tutaj miał słabe dzieciństwo. Nie jest łatwo być innym w zwykłym świecie śmiertelników. - westchnęła cicho na wspomnienie swoich problemów z ojcem. - Nie nic się nie stało. Jestem trochę zmęczona, bo dostałam szlaban i spędziłam miłe popołudnie zmywając naczynia, ale zawsze nie aż tak. Nie przeszkadzasz, naprawdę. - posłała jej uspokajający uśmiech.
OdpowiedzUsuńJak co noc przechadzała się po Obozie Herosów. Uwielbiała takie spacery, mogła wtedy patrzeć w gwiazdy i obserwować księżyc, który świecił jasno wysoko na niebie. Ten widok zawsze zapierał dech w piersiach. Obok jej nóg skakał wesoło cień, który tym razem przybrał materialną formę jako fretka. Była chwilowo szczęśliwa, więc jej włosy mieniły się niczym gwiazdy. Spacerowała tak sobie, aż do samego rana. W końcu przysiadła na jednej z ławek, a czarna fretka wskoczyła jej na kolana, po chwili cień zmienił się w kocura i zaczął mruczeć głośno domagając się pieszczot. Dziewczyna zaczęła automatycznie drapać pupila za uchem. Niespodziewanie zauważyła, że ktoś do niej podszedł i się przywitał. Zmarszczyła zdziwiona brwi i zlustrowała intensywnie niebieskim spojrzeniem nieznajomą jej dziewczynę.
OdpowiedzUsuń-Witaj. – mruknęła cicho nieznacznie mrużąc oczy. Nie przepadała za poznawaniem nowych osób, poza tym mało kto chciał ją poznawać. Zazwyczaj ludzie omijali ją szerokim łukiem, więc była teraz trochę zdziwiona tym, że dziewczyna do niej podeszła.
[ Przeprasza, że odpisuje dopiero teraz, jednak musiałam się 'ogarnąć' do końca.
Wybacz ♥ ]
| Brae
Przysluchiwala sie zdziwiona temu co mówiła dziewczyna, uniosła pytająco brwi do góry za bardzo nie wiedząc o co jej chodzi. - Moje włosy sie świeciły? - Zaśmiała sie cicho.- Ja bym raczej określiła to tak, że błyszczały w nocy, a nie świeciły. - Mruknela cicho i zaczela drapac przerosnietego kocura. - Brae. - Przedstawiła sie po chwili, w jej głosie można było wyczuć lekki sarkazm... W końcu ostatnio poznała bardzo wiele osób, a ona nie była typem ludzi, którzy to lubią. Trzymała sie myśl ze woli być samotna.
OdpowiedzUsuń/ Brae
-Błyszczą, bo błyszczą. – wzruszyła nieznacznie ramionami. Pastel zwinął się w kłębek na jej kolanach i przysnął mrucząc cały czas głośno.- Co ci przypominają moje włosy kiedy błyszczą? Gwiazdy. Kiedy pokazują się gwiazdy? Nocą. Kto jest moją matką? Sama Noc. Więc dlaczego błyszczą? Bo błyszczą i tyle, Prosta metoda dedukcji. – mruknęła cicho z lekką ironią w głosie. Słysząc, że „to wyglądało pięknie” zmarszczyła nieznacznie zdziwiona brwi.- Gwiazdy są piękne. – zerknęła na czarnego niczym smoła kocura. Nie przepadała za tym, że ludzie zwracali na nią jakąkolwiek uwagę, nie była do tego wcale przyzwyczajona.
OdpowiedzUsuń| Brae
-No cóż… Warto nauczyć się dedukcji, przydaje się w życiu.- stwierdziła wzruszając nieznacznie ramionami. Niespodziewanie kot na kolanach dziewczyny zasyczał wściekle i zjeżył sierść na grzbiecie. Czarnowłosa uniosła zdziwiona brwi obserwując pupila, który rozpłynął się w powietrzu. Za bardzo nie wiedziała co się stało, kiedy po chwili zauważyła szron na ławce.- Ciekawa moc… Przestraszyłaś biednego Pastela. - mruknęła cicho mrużąc jasnoniebieskie oczy. – Jak to robisz? –zapytała po dłuższej chwili namysłu, wiedziała, że dziewczyna jest córką Hekate, jednak zastanawiała się czemu właściwie pojawił się ten szron. – Oh, cóż za spostrzegawczość. – uśmiechnęła się delikatnie słysząc słowa Spark.
OdpowiedzUsuń| Brae
-Mhmm… Rozumiem. – skinęła nieznacznie głową przysłuchując się słowom córki Hekate. – Ciekawe… - mruknęła jeszcze cicho pod nosem jakby sama do siebie. A więc w Obozie była jedna osoba władająca lodem oraz jedna, która władała ogniem i obie za bardzo tego nie kontrolowały. Zamyśliła się chwilę, mogła jej się przydać kiedyś ta informacja. Już parę razy chłopak od Hefajstosa prawie coś lub kogoś podpalił, teraz wiedziała do kogo powinna się udać jakby chciała ugasić ewentualny „pożar”, za dziećmi Posejdona za bardzo nie przepadała. – Oh, on na pewno wróci. – na jej twarzy pojawił się nikły uśmiech.- Pastel jest moim cieniem nie może oddalić się ode mnie na zawsze. – była dumna z tego, że udało jej się oswoić swój cień, miała chociaż z kim spędzać czas wolny. Zaśmiała się dźwięcznie słysząc co powiedziała Spark o zimnie w ludziach. – No cóż… Nie ma chyba żadnego dobrego powodu, żeby we mnie było coś „ciepłego”. – wzruszyła nieznacznie ramionami, po czym odgarnęła kosmyk czarnych włosów za ucho.
OdpowiedzUsuń| Brae.
- Jeśli byłabyś córką kogoś takiego silnego jak sama Noc, to też byś to potrafiła… Chociaż w sumie myślę, że niektórym dzieciom Hadesa też by się udała ta „sztuczka” jeśli by tego chcieli. – Ja nie miałam dzieciństwa. – niespodziewanie spochmurniała, a jej oczy wydawały się teraz nie być już tak bardzo intensywnie niebieskie jak wcześniej, stały się jakby bardziej przygaszone. – Ale to mój wybór. Uciekłam z sierocińca w wieku 7 lat, po czym mieszkałam na ulicy. – stwierdziła w miarę beztroskim tonem, po czym ugryzła się w język, nie rozumiała dlaczego właściwie mówiła o tym wszystkim Córce Hekate, raczej na co dzień nie była zbyt chętna do opowiadania swojej historii życia. Raczej nie dopuszczała nikogo do siebie.- Jeśli uważasz, że szwędanie się po nocy z Nyks, żebranie po ulicach, nauka „jak kraść?” oraz „jak nie sprowadzić na ziemię wiecznej nocy?”, etc… jak jest dobrym wspomnieniem z ‘dzieciństwa’, to właśnie tyle mogę wymienić. – mruknęła i skrzyżowała ręce na piersiach, zacisnęła usta w wąską kreskę zamyślona.
OdpowiedzUsuń| Brae
-No cóż… Wiesz… Mojego ojca zabiła sama Nyks, fajnie co? To takie rodzinne. – prychnęła ze świetnie wyczuwalnym sarkazmem w głosie.- Ale przecież on sam to na siebie ściągnął, nie trzeba było się durzyć w bogini. – jakoś wcale nie zrażał ją fakt, że jej tate zabiła jej mama i tak go przecież nie znała i nigdy nie widziała na oczy. – Nyks jest okropna. – wzruszyła nieznacznie ramionami i zamyśliła się przez dłuższą chwilę. – Wyszkoliła mnie i „wychowała” tylko dlatego, że doszła do wniosku, że mogę jej się kiedyś przydać. – zmarszczyła lekko brwi. Szczerze to też jej nie przeszkadzało, dla niej od zawsze liczyło się tylko przetrwanie, nic więcej. – Jeśli oczekujesz, że się przed tobą otworzę, to nie masz na co liczyć… - pokręciła nieznacznie głową. - …Nie mam zamiaru przywiązywać się bardziej do ludzi, oni potem wiedzą o mnie za dużo i mogą to wykorzystać przeciwko mnie. – stwierdziła, cały czas kierowała się ideami, które wpoiła jej od małego Noc. – Wygadanie się komuś w niczym nie pomoże. – mruknęła mrużąc oczy, po czym przeczesała ręką czarne niczym smoła włosy, które już od jakiegoś czasu przestały migotać.
OdpowiedzUsuń| Brae.
-Gdyby nie Nyks nie poradziłabym sobie sama na ulicy… - mruknęła cicho beznamiętnym tonem i spojrzała gdzieś w bok. – Nie mam powodów żeby jej nie wierzyć.. to… to w końcu moja matka. – stwierdziła i przygryzła w zamyśleniu dolną wargę. – Oh, miałam przyjaciela… Przez parę miesięcy, w sierocińcu… A potem go zabrali… Teraz jest tutaj, ale to już nie to samo, nie jesteśmy już dziećmi, które potrzebują tak bardzo siebie nawzajem, umiemy już sobie radzić sami. – pokręciła nieznacznie głową i wzięła głęboki oddech. Słowa Spark zaczynały ją coraz bardziej irytować, a nie chciała przez to wybuchnąć. – Ani ludzie, ani półludzie nie będą mnie już traktować normalnie, za dużo złego zdążyłam zrobić. – zaśmiała się gardłowo i oparła wygodniej o ławkę. – Ty może nie jesteś moim wrogiem… Ale za to ja jestem wrogiem was wszystkich. – wyszeptała ledwo słyszalnym szeptem, a dookoła niej pojawiła się już lekka aura ciemności.- Nyks nie życzy za dobrze bogom Olimpijskim. – była wierna matce za wszystko, bez niej w końcu nie przeżyłaby… no i właściwie bez niej by się w ogóle nie urodziła. Zawdzięczała jej życie, nie powinna istnieć, sama się dziwiła, że Noc jej jeszcze nie zgładziła.
OdpowiedzUsuń| Brae.
-Może jestem nikim? Nikim ważnym. – prychnęła poddenerwowana i założyła nogę na nogę. – Po co właściwie mam się przekonywać do ludzi, jeśli to bez sensu? – zmrużyła intensywnie niebieskie oczy wpatrując się w córkę Hekate. – Od zawsze kieruje się naukami matki. – mruknęła w końcu cicho beznamiętnym tonem. – Nie masz pojęcia czym jest wdzięczność do końca życia, obiecałam jej posłuszeństwo. – zacisnęła usta w wąską kreskę. Była już nieźle wkurzona, a aura ciemności dookoła zrobiła się gęstsza i mocniejsza. Jednak nie była do końca pewna swoich ostatnich słów, które wypowiedziała, nie wiedziała kogo by właściwie wybrała gdyby miała wybierać między Nyks, a bogami Olimpijskimi. Bądź co bądź oni wszyscy dali jej schronienie.
OdpowiedzUsuń[ No można to jakoś kończyć… Ale… Nie mam pojęcia czy się polubią czy nie xDD ]
| Brae.
Znow zacisnela usta w waska kreske. Na jej ramieniu niespodziewanie zmaterializowała sie czarna fretka i owineła dookoła jej szyi, Pastel świetnie wyczuwał nastrój swojej właścicielki.- Nie znasz mojej matki. - Warknęła cicho. - Widać, że jesteś irytująca, widać... - Prychnea słysząc jej słowa. - Ja... Ja nie toleruje nikogo. - wyszeptala w końcu cicho po dłuższej chwili namyslu, po czym wstała raptownie z ławki i ruszyła poddenerwowana przed siebie.
OdpowiedzUsuń| Brae.
Chłopak wyszedł poddenerwowany z Wielkiego Domu trzaskając przy tym drzwiami. Czasem te 'chwile spędzone z ojcem' tak go wkurzały, że nie mógł z nim wytrzymać dłużej niż przez chwilę. Posiadanie ojca, który 'zarządzał' całym Obozem było czasami do kitu. Kątem czekoladowego oka zauważył jak jakieś dziewczyny, pewnie od Afrodyty szeptają między sobą, obrzucił je zimnym spojrzeniem, domyślał się o czym rozmawiały. W końcu praktycznie w całym Obozie krążyły plotki o tym, że często nie spędzał nocy w domku tylko szedł gdzieś do lasu. Nie miał zamiaru tłumaczyć się komuś gdzie chodzi, to była jego sprawa. Przeszedł przez cały plac, po czym ruszył w stronę jeziora. Potrzebował chwili samotności, potrzebował pomyśleć. Usiadł pod jednym z drzew i z westchnieniem oparł głowę o pień, przestał zwracać uwagę na to co działo się dookoła niego.
OdpowiedzUsuń[ Ja zacząłem w formie przeprosin za to, że 5 dni musiałaś na mnie czekać xd ]
Darren.
Dziewczynka siedziała w lesie, jej małe palce plotły wianek z leśnych kwiatów. Rozejrzała się ostrożnie, kiedy nie zobaczyła nikogo, oparła się o konar drzewa i wsuchała w szum drzew. To ją bardzo odprężało, zapominała wtedy o swojej przyszłości. Nagle ktoś, albo coś zakłóciło tą harmonie. Usłyszała czyjeś kroki, bardzo się przestraszyła i wręcz podskoczyła. Schowała się za najbliższym drzewem i obserwowała. Zobaczyła jakąś nie znaną jej dziewczyne. Obserwowała ją przez chwile. Usłyszała jakiś trzask, spojrzała na drzewo w miejscu gdzie dotykała je dłonią, pojawiły się żółte kwiaty. Odskoczyła do tyłu, stanęła na suchej gałęzi. Wianek który robiła spadł idealnie na głowę dziewczyny
OdpowiedzUsuń-czemu matko mi to robisz-szepnęła cicho.
America
[ Może jakiś wątek?]
OdpowiedzUsuń|James
Chłopak błąkał się ślepo po lesie. - Ej.. oddajcie je już... potrzebuje ich... - Mówił do osób których już tu nie było. Jacyś psotnisie zabrali mu okulary i wyprowadzili go w pole a teraz znikli. James oczywiście nadal o tym nie wiedział i po omacku z rękami wyciągniętymi przed siebie starał się odnaleźć herosów z jego okularami.- Dobra, to już nie jest zabawne. - Zrobił kilka kroków a gdy wyczuł drzewo pod swoimi rękami oparł się o nie na chwilę. - Po prostu je oddajcie...- Zaczął znów iść przed siebie. Obraz był zbyt niewyraźny by mógł zauważyć dziewczynę. Wywrócił się zahaczając o jej nogi i w tej dezorientacji nie zdążył się nawet wybronić i w rezultacie prawdopodobnie złamał sobie nos, albo przynajmniej porządnie go stłukł. Okazało się, że dwóch herosów, którzy byli za to odpowiedzialni cały czas znajdowali się w krzakach. Rzucili okularami w dziewczynę i uciekli.
OdpowiedzUsuń|James
- Nie, nie jestem cały. - Odparł podnosząc się na równe nogi.
OdpowiedzUsuńZ niewyraźnego i rozmazanego obrazu (choć ciężko było go tak nazwać) przeistoczył się on w pełen ostrości i przyjemny dla oka widok, zwłaszcza dlatego, że w jego centrum znajdowała się piękna dziewczyna. Jeśli za każdy razem gdy utraci swoje okulary po ich założeniu będzie go czekało takie miłe zaskoczenie to mógł je tracić częściej.
- Nos? Nie, nie... nie ma takiej potrzeby... - Choć w rzeczywistości noś bolał go przeraźliwie. Gdy ostrożnie przyłożył palce do kości nosowej, odetchnął z ulgą nie wyczuwając złamania, oznaczało to, że prawdopodobnie tylko przegroda nosowa się przesunęła. - A może jednak... - Stwierdził po chwili namysłu.
- Ale to nie twoja wina. Nie chcę ci przeszkadzać, pójdę sam... - Powiedział to odruchowo, nigdy nie chciał się nikomu narzucać, a tym bardziej zabierać komuś czasu przez swoją nie uwagę, bo poczuwał się do tego bardziej niż faktycznie był winien.
|James
- Skoro nalegasz... - Odparł niby to obojętnie, ale tak na prawdę ucieszył się na wiadomość o tym, że nie będzie sam tam iść.
OdpowiedzUsuńPrzyglądał się temu co robiła, za nim zdążył zaprotestować by nie niszczyła sobie ubrania było już za późno. Trzymał okład tak jak położyła go tam dziewczyna starając się nie za mocno naciskać na obolały nos. - Dzięki. - Wysilił się na szczery uśmiech, mimo promieniującego bólu. - Tak... znają mnie tam dobrze... - Skwitował, wspominając z iloma to on już przypadkami tam nie trafiał i ile razy był to właśnie nos. Biedny nos, nie był niczemu winny a tak cierpiał. - Jasne. - Gdy tylko to powiedział ruszył na przód. - Jak ci na imię? - Zerknął w jej stronę, skoro i tak już szli w tą samą drogą a nawet do tego samego miejsca to wypadało się odezwać, a to wpadło mu jako pierwsze do głowy. Co nie zmienia faktu, że i tak chciał po prostu poznać jej imię.
|James
- James - Uśmiechnął się lekko zerkając w jej stronę. Okład z lodu załagodził trochę ból, albo sprawiło to świadomość, lub doświadczenie, nie ważne... jakby na to nie patrzeć lód swoje zrobił. - Niech pomyślę... - mruknął przymrużając oko jakby mogło mu to pomóc w myśleniu. - Jakieś sześć, siedem lat... sam już nie wiem ile dokładnie... - Wzruszył ramionami, jakby była to najzwyklejsza rzecz na świecie. - Ty nie jesteś tu aż tyle, mam rację? - Może nie miał zbyt dobrej pomięci ani do imion ani do twarzy, ale pamiętałby chyba osobę gdyby widywał ją w obozie od 5 czy 4 lat.
OdpowiedzUsuńZ każdym krokiem zbliżali się do Wielkiego Domu, miał nadzieję, że opatrzenie jego nosa nie potrwa zbyt długo, bo przeczuwał, że dziewczyna skoro zdeklarowała się iść to pewnie nie zostawi go zaraz pod wejściem, a on obsesyjnie nie chciał jej zabierać czasu.
|James
Od razu wiedział co znaczyło 'Dio mio' jako że do ręki wpadały mu też czasami książki z nauką różnych języków, a ze względu na to, że uwielbiał zdobywać wiedzę to spróbował po trochu z kilku głównych języków. Zapewne gdyby powiedziała coś bardziej złożonego to już by nie zrozumiał, ale takie ' O mój boże' jeszcze tak bardzo skomplikowane nie było. - Znasz włoski... - Bardziej stwierdził niż spytał. W końcu nie użyłaby takiego zwrotu gdyby nie znała włoskiego. - Tak... - Zdążył ugryźć się w język za nim dodał 'niestety' może to miejsce nie było aż takie złe jak mu się do tej pory wydawało.
OdpowiedzUsuńKu jego zdziwieniu dziewczyna wydawała się denerwować. Nie wiedział tylko dlaczego i pierwsze co przyszło mu na myśl to to, że jest zmuszona z nim tu iść. Nie zapytał jednak o to starając się ostrożnie sformułować pytanie. - Coś się stało? - A może jednak pytanie wcale nie było wielce przemyślane...
|James
- Włoszką? - W pierwszym momencie zdawało się mu to nieco podejrzane, dopiero później zdał sobie sprawę z tego, że przecież herosi nie pochodzą tylko z Nowego Jorku czy Stanów Zjednoczonych. - To wyjaśnia użycie włoskiego... - dodał po chwili lekko się uśmiechając jakby chcąc zatuszować swoją pierwszą reakcję.
OdpowiedzUsuńZ lekkim zaskoczeniem obserwował jak dziewczyna oddala się nieco i możliwe, że nie tylko fizycznie. Wysłuchał uważnie tego co mówiła prowadząc analizę jednocześnie. Chciał przygotować sobie odpowiedź taką która byłaby najodpowiedniejsza, ale słowa po prostu popłynęły same. - Nie ma się co przejmować Panem D. , uwierz mi on chyba nie przepada za większością herosów... - Zapewne dlatego, że jest skazany przebywać tu z nimi i jeszcze jakby tego było mało dbać o ich bezpieczeństwo. - ... a bynajmniej sprawia takie wrażenie.. - dodał po cichu, prawie niesłyszalnie tak jakby mówił to do siebie. - No coś ty... jakbym mógłbym po prostu sobie pójść? - Ze względu na to, że też nie miał zbyt wielu znajomych, gdy spędził z kimś już dłuższy czas to na pewno nie porzucał w zapomnienie ich znajomości. Rozumiał, jak trudno jest zyskać przyjaciela (tym bardziej gdy się jest kimś takim jak on). - Obiecuję, że nie zniknę gdy opatrzą mi nos. - Małym palcem zrobił znak 'X' w okolicach barku i uśmiechnął się starając się dodać prawdziwości swoim słowom - A teraz chodźmy. - Kiwnął głową na Wielki Dom i zaczął do niego powoli wchodzić.
|James
- Zapewne. - Chłopak rozejrzał się uważnie, starając się stwierdzić gdzie będzie najłatwiej znaleźć Chejrona. Obawiał się, że o tej porze może prowadzić zajęcia. Choć teoretycznie... mógłby udać się od razu do dzieci Apolla... Zrobił kilka kroków w przód. Nie bywał tu zbyt często, a zazwyczaj jak już bywał to nie w zbyt miłych sprawach. - Sprawdźmy tutaj... - Wskazał na drzwi nieco bardziej w głębi korytarzu. Tam zazwyczaj widywał Chejrona grającego w karty z Panem D. więc była szansa, że i dzisiaj go zastanie. Ruszył w kierunku drzwi, za nim je otworzył zapukał i poczekał aż ktoś pod drugiej stronie się odezwie. 'Proszę' było słychać przez drzwi. James zerknął na Spark a później pchnął drzwi wolną ręką. - Dzień... - Za nim zdążył dokończyć męski głos zdążył mu przerwać. '' James? Co ty znów tu robisz? Eh... Na prawdę jakbyś nie miał lepszych rzeczy do roboty. Mówiłem ci, żebyś uważał? Ale nie... widzę ty swoje. '' Dionizos spojrzał na swoje karty i zamienił jedną z drugą miejscami później znów podniósł nie koniecznie zainteresowany wzrok na James'a 'Chyba nie ma sposobu, żebyś chociaż jednego dnia niczego sobie nie zrobił...' Mruknął teraz spoglądając prawie niewidocznie na Spark. - Ja tylko...- ''Tak, tak, ja wiem...nie ma go tutaj jak widać. Zgłoś się do domku siódmego'' Znów pochłonęła go gra, więc James po prostu się wycofał.
OdpowiedzUsuń|James
- Tak. Siódmy. - Uśmiechnął się kierując się do drzwi. Zamienił ręce, bo do tej pory tamta która podtrzymywała okład trochę mu zdrętwiała i zmarzła. Gdy byli już na zewnątrz zerknął w jej stronę, starając się odpowiedzieć tak by nie podkreślać tego, że przewracanie to raczej norma w jego dniu. Jednak po analizie zdał sobie sprawę, że i tak nie było już co ukrywać. - W sumie to tak... ten jest dość łagodny... - Skwitował przypominając sobie jak raz cała kość nosowa mu się rozkruszyła po tym jak miał ten jeden ze swoich wypadków. Wtedy nawet potomstwo Apolla miało problem by mu pomóc. Skierował się w stronę domku który polecił im Dionizos.
OdpowiedzUsuń|James
Krew stała się jedną z nieodłącznych rzeczy w życiu James'a w końcu rzadko zdarzały się takie wypadki w których skutku by nie krwawił. Były to czasami drobne zadrapania, które praktycznie w ogóle nie krwawiły, ale były też takie gdy krew się z niego niemalże lała jak woda z kranu, na szczęście ostatnimi czasy idzie mu coraz lepiej i coraz rzadziej miewa tak poważne przypadki. Nauczył się przez te kilka lat żyć ze swoją niezdarnością. - Nie, nie. Nawet jakbym chciał, to raczej by mnie nie puścili. - Co nie zmienia faktu, że nie za bardzo chciał iść na jakieś misje. - Z resztą, wiesz.... jakoś nie widzę siebie w roli wojownika. - Poprawił okulary, które zsunęły się z jego nosa. Powoli zbliżali się do domku Apolla, miał nadzieję, że zastaną w nim jakiś herosów. Gdy znaleźli się przed drzwiami, James zapukał kilka razy teraz już tylko czekając.
OdpowiedzUsuń|James
Zerknął w jej stronę nadal czekając aż ktoś im otworzy. - Tak, nawet bardzo, wydaje mi się, że bez nich nie byłbym w takiej dobrej formie. - Uśmiechnął się. Oczywiście chodziło mu o wyłącznie o formę czysto zdrowotną, czyli brak złamanych kości, brak jakiś poważniejszych urazów, głębszych ran. Otworzył usta by powiedzieć coś jeszcze ale drzwi uchyliły się i wychyliła się z nich rudowłosa dziewczyna. Przywykł do widywania raczej blondwłosych potomków Apolla, ale przecież nie zawsze musiało tak być. Nie znał jeszcze akurat tej osóbki, ale zaraz się to zmieni. - Yyy... cześć. - Uśmiechnął się najlepiej jak potrafił. - Jestem James’a... to Spark. - Wskazał na dziewczynę. Zakładał, że rudowłosa domyśli, że przyszli tu z powodu potrzeby pomocy medycznej, ale dziewczyna nie wyglądała jakby rozumiała o co może im chodzić. - Ja w sprawię... - Zdjął okład z nosa, ukazując teraz już nieco spuchnięty nos. - właśnie tego...czy... - Za nim zdążył dokończyć inny chłopak, Martin, przepchnął się do drzwi i otworzył je szerzej. ‘James!’ Przywitał się entuzjastycznie. ‘Wybacz, za Ruby, jest tu nowa. Wejdź, wejdź. ‘ Martin, który z kolei był blondynem przepuścił ich w progu uśmiechając się ciepło. To był jeden z tych herosów, który nie śmiał się złośliwie z James’a a nawet z chęcią mu pomagał. - Dzięki. - James zrobił kilka kroków do przodu. - Jak mówiłem, mam sprawę... - wskazał na nos. ‘ Dobra, zaraz się tym zajmiemy. O widzę przyprowadziłeś ze sobą kogoś’ Obrócił się do dziewczyny przodem i wyciągnął w jej stronę rękę ‘ Jestem Martin. Coś sobie złamałaś? Masz paskudne rany po walce? Jak zawsze jestem do usług’ Odparł firmowym tonem, jakby reklamował genialny produkt. James uśmiechnął się w lekkim rozbawienie, Martin zawsze się tak witał, gdy poznawał kogoś nowego.
OdpowiedzUsuń|James
- To nie twoja wina... - James nie chciał wyjaśniać co do końca się stało, ale pokrótce udowodnił, że faktycznie nie była to wina dziewczyny. 'Okej, no to zobaczmy ten nos' Blondyn wskazał na łóżku, które również nie było przez kogokolwiek używane. Oprócz Ruby nie było tu żadnych innych dzieci Apolla, co pewnie wiązało się z grafikiem dnia. Dziewczyna przyglądała się uważnie jak chłopak bada palcami nos poszkodowanego. 'Przegroda jest przestawiona...'Mruknął pod nosem na tyle głośno, że James mógł go usłyszeć. - No... właśnie tam myślałem. Nie będę musiał chodzić z plastrem, co nie? Okulary mi się wtedy na nosie nie trzymają. - Chłopak zastanowił się chwilę. 'Nie... raczej nie, zaraz będzie po wszystkim' Skwitował i faktycznie po krótkim strzyknięciu nos był już w perfekcyjnym stanie. 'Gotowe' Uśmiechnął się szeroko po czym podał Jamesowi okulary i odsunął się o krok w tył. Dziewczynka spojrzała z dołu na brata i z poważną miną spytała ' Czy to ten co go przezywają niezdara?' Rudowłosa miała może 8 lat, nie więcej, więc można było wybaczyć jej tą nietaktowność. 'Um... Ruby, to niegrzeczne' Odparł blodnym.
OdpowiedzUsuń-Spoko- James uśmiechnął się lekko. Ciężko było mieć jej to za złe. Zmarszczyła zabawnie nos przyglądając się mu chwilę. 'Przepraszam' Wymamrotała niewyraźnie. - Nie ma sprawy...- Patrzył na nią jeszcze chwilę po czym przeniósł wzrok na Martiego. - Dzięki, nie wiem jak ci się odwdzięczę. ' Daj spokój...' Chłopak odparł w lekkim rozbawieniu. - Przybij piątkę. - Zwrócił się do dziewczynki, która zdecydowanym ruchem 'przybiła piątkę.' - To cześć. - Powiedział jeszcze na odchodne przed wyjściem przepuszczając Spark w progu. Właściwie nie wiedział skąd wziął się u niego taki zwyczaj. Od zawsze to robił, bo nigdy nie przepychał się na przód i tak już najwyraźniej zostało.
|James
- Nie źle, co? - Potwierdził uśmiechając się. Ucieszył się, że nie będzie żadnych plastrów, ostatnim razem przez plaster stracił okulary których mało co później nie zgniótł.
OdpowiedzUsuńSpuścił wzrok na ziemie, gdy zadała pytanie, a później jeszcze przejechał nim jeszcze po lewej stronie i dopiero po tym utkwił go w dziewczynie. - Dość często... - I było to tylko jedno z nich. - Ale już się przyzwyczaiłem...- Mruknął, taka była prawda słysząc w kółko to samo przez wszystkie te lata, można było się już nawet uodpornić na takie rzeczy, ale nadal miewał momenty w których słowa bolały prawie jak upadki. Głównie, chodziło o to, że nie dawali mu szansy, by zobaczyć kogoś więcej niż 'ciapy'. - Hej, ale bywają gorsze rzeczy, nie? - Nie chciał by mu współczuła, czy żeby zamartwiała się jego problemami,. Trudno, był jaki był, musiał się z tym pogodzić.
|James
Zadziwiające jak dobrze ją rozumiał i to właśnie było przykre. Nikt nie powinien przez coś takiego przechodzić. Ulżyło mu gdy dziewczyna zmieniła temat. - Jasne, co proponujesz? - Nie zwykł siedzieć w miejscach w których było więcej ludzi, więc nie zbytnio nawet orientował się gdzie można znaleźć miejsce o którym mówiła, nawet jeśli jest już w tym obozie od tylu lat to nadal każdy pomysł który przyszedł mu do głowy został solidnie przez niego samego negatywnie oceniony. Rozejrzał się dookoła końcowo wracając ponownie do niej.
OdpowiedzUsuń|James
(hej hej c: może wątek z Bashem? )
OdpowiedzUsuńPodążył wzrokiem za jej ręką. Bardzo dobrze, im dalej od ludzi tym lepiej, jeszcze by brakowało, żeby znowu ci sami chłopacy wciągnęli go w inną zabawę, w której tylko oni się bawią. - Ok. - Odparł i uśmiechnął się lekko ruszając powoli we wskazaną stronę. Musiał przyznać, że sam nie napotkał się jeszcze na tą ławkę, zwłaszcza z ładnym widokiem, więc dobrze było poznać taką miejscówkę. - Długo mieszkałaś we Włoszech? W sensie za nim się tu przeprowadziłaś? - Wsunął ręce do kieszeni zerkając w jej stronę. To nie był jego zwyczaj, ale widział jak jeden z herosów tak robił i wydało mu się wygląda to całkiem ''cool'' a on przecież chciał zachowywać się jak inni herosi. Pytanie o jej narodowości chodziło mu już po głowie od jakiegoś czasu, zwłaszcza, że uważał umiejętność posługiwania się jakiś językiem poza angielskim za bardzo cenną umiejętność.
OdpowiedzUsuń|James
- Dwanaście... to sporo...- Skwitował myśląc nad tym chwilę. Pewien pomysł wpadł mu do głowy, ale postanowił spytać o to później. Na pewno mają jeszcze trochę czasu za nim zakończą swoją rozmowę. - Z Morristown, ale w niektóre weekendy mama - Głos zadrżał mu gdy o niej wspomniał. Tak często wracał do niej myślami. Miał nadzieję, że wszystko z nią dobrze, że ułożyła sobie życie, bez niego...Tak bardzo za nią tęsknił. Odchrząknął.- zabierała mnie ze sobą do pracy, właśnie do Nowego Jorku. - Był na tyle spokojnym dzieckiem, że czasami nikt nawet nie wiedział, że w ogóle chłopak istnieje.
OdpowiedzUsuń|James
- Eol, ten co w worku dał Odyseuszowi wiatry... - Może akurat z tego był kojarzony, bo Eol w gruncie rzeczy nie był aż taki 'sławny'. - A no właśnie, a kto jest twoim? - Spytał zerkając na nią. Ich znajomość zaczęła się dość nietypowo, więc do tej pory nawet o tym nie pomyślał.
OdpowiedzUsuń|James
Podczas ostatniej wizyty w domu Bash kupił mnóstwo nowych książek, które zabrał ze sobą. Lubił czytać dla odprężenia. Walka nie była wszystkim i nie powinna być wszystkim. Dlatego po treningu, który go wykończył fizycznie, musiał zająć się czymś umysłowo. Wybrał się do lasu z nową książką w torbie i wspiął się na drzewo. Usiadł wygodnie na grubej gałęzi i oparł się plecami o pień. Zaczął czytać, ale nagle książka wyślizgnęła mu się z rąk i nie zdążył jej złapać.
OdpowiedzUsuń/Sebastian
- Taaa... to właśnie jeden z tych. - Mruknął, może nie byłoby tak źle mieć prawdziwie rodzeństwo, mógłby spędzać z nimi czas na uczeniu się opanowywania wiatru w nowe i coraz to lepsze sposoby. - Hekate - Powtórzył z fascynacją w głosie. - Lód? Ciekawe... - Mruknął, zastanawiał się dlaczego akurat lód, nie było to nic złego, ale dlaczego lód, było tak wiele innych rzeczy, ogólnie Hekate wydawała mu się takim dość potężnym bogiem. Może Spark potrafił więcej tylko potrzebuje czasu. - A potrafisz zrobić coś jeszcze poprzez magię?
OdpowiedzUsuń|James
Jego serce przyspieszyło, gdy zorientował się, że omal kogoś nie trafił tą książką. Uniósł brwi zmartwiony.
OdpowiedzUsuń- Przepraszam - krzyknął do nieznajomej, podnosząc się do pozycji, w której kucał na grubej gałęzi drzewa. Poczuł się speszony na uwagę dziewczyny. Zeskoczył, laskac z gracją przed dziewczyną. Spojrzał na nią swoim uważnym wzrokiem. - Nie potraktowałbym tak żadnej książki. A co do bycia złą, to główny bohater mógłby przestać być tchórzem i byłoby dużo lepiej.
Książka nie była nowa. Bash twierdził, że literatura popularna w dwudziestym pierwszym wieku nie niesie za sobą w większości żadnego przesłania. Dlatego jego aktualną lekturą był "Hamlet". Mógł w niej znaleźć wiele mądrości, a przynajmniej na to liczył.
/Sebastian
Pokiwał głową w zrozumieniu. To prawda za taką magią mogło kryć się wiele niebezpieczeństw. - Yymm... znaczy ogólnie potrafię jakby kontrolować wiatr, nie bardzo mogę coś z niego jakby tworzyć. Na przykład, dałoby się przenieść jakiś w miarę lekki przedmiot, szczerze mówiąc na cięższych nie próbowałem. Mogę nasilić prędkość wiatru, zmniejszyć ją, przesuwać przedmioty do kilograma, i tu znów, nie próbowałem z cięższymi. - Zastanowił się chwilę, sprawdzając czy aby na pewno wymienił wszystko, jeśli nie to nie mógł sobie przypomnieć. Poprawił okulary na nosie, które lekko się zsunęły. - Innymi słowy szeroko pojęta kontrola nad wiatrem...
OdpowiedzUsuń|James
- Nam jako herosom rzeczywistość zastąpiła wyobraźnię - próbował żartować. Uśmiechnął się niezręcznie, odbierając od niej książkę. - Tak - odpowiedział na jej pierwsze pytanie. - Lubię zwłaszcza książki, z których mogę się czegoś nauczyć, które dają mi do myślenia na pewne tematu. Jednak mogę ulubione to te, w których zwycięża dobro- dodał, wzruszając ramionami. - Ty też lubisz czytać? - spytał, a jego wzrok podążył za jej spojrzeniem. - Potrzebowałem chwili odprężenia, a to drzewo wydawało się do tego idealne.
OdpowiedzUsuń/Sebastian
Bash od zawsze był nieco nieporadny, jeśli chodziło o rozmowę z dziewczyną. Wyciągnął powietrze że świstem. Nie przedstawił się. W myślach uderzył się z otwartej dłoni w czoło.
OdpowiedzUsuń-Sebastian, ale ludzie mówią mi Bash - odparł, biorąc jej rękę w swoją dłoń i unosząc ją do ust w szarmanckim geście. Przez ojca, który nauczył go, jak powinien się zachowywać wśród wyższych sfer, robił tak przy praktycznie każdym poznaniu płci przeciwnej. Chyba że widział, iż dziewczyna by źle zareagowała. - Tak - dodał, puszczając jej dłoń. - Las jest najlepszym miejscem, by posiedzieć w ciszy.
/Bash
Śmiech dziewczyny był przyjemny dla ucha. Cieszył się, że zareagowała tak pozytywnie. Nie śmiała się z niego, to było widać.
OdpowiedzUsuń- Cała przyjemność po mojej stronie - odpowiedział na to. Wydawało się, że dziewczyna jest przemiłą osobą. - Moją matką jest Nike - odpowiedział, po czym spojrzał na nią zaciekawiony. - A ty?
Miał kilka bogów i bogin na myśli, gdy patrzył na Spark, ale nie chciał źle trafić
/Sebastian
Nie uznał tego za nic złego, rozumiał, że nie miała na celu go obrazić i tego nie zrobiła. Tym bardziej, że sam kiedyś też już myślał o przenoszeniu się. - Właściwie to tak... ale jeszcze nie potrafię ustabilizować wiatru wokół mnie, co kończy się nie zbyt miękkim lądowaniem. - Pamiętał jak ostatnim razem starał się to robić na arenie pod kilkoma matami. Tak, zdecydowanie nadal bolało. W pewnym momencie wyrwało mu się to spod kontroli i sam siebie odrzucił na teren poza izolatorami. - Ale trening czyni mistrza, w końcu się nauczę. - Uśmiechnął się. Zastanawiał się gdzie właściwie dokładnie leży ta ławeczka, nie był szczególnie zmęczony chodzeniem, ani nic w tym guście, po prostu wolał usiąść za nim nogi mu się poplączą. I jak tylko o tym pomyślał to potknął się o korzeń, był pewien, że za nim postawił nogę do przodu nie było go tam wcześniej. Stoczył się lekko w dół, ale na szczęście nie zbyt daleko, jako że zatrzymał się na jakimś kamieniu. Cieszył się też, że miał zbyt wolny refleks by się czegoś chwycić, bo zapewne byłaby to dziewczyna, a tak przynajmniej ona się nie poturbowała. Sięgnął dłonią szybko do twarzy by poprawić okulary, a później podniósł się niezdarnie do siadu, chcąc też i wstać, ale jak na razie zbierał w sobie równowagę i orientację, bo jakoś mu się od tego toczenia wszystko poprzestawiało i dodatkowo kręciło w głowie. - Nic mi nie jest. - Oznajmił szybko .
OdpowiedzUsuń|James
Sebastian uśmiechnął się onieśmielony i położył rękę na karku. Schylił głowę, sle podniósł wzrok na dziewczynę.
OdpowiedzUsuń- Tak - zaczął niepewnie. - Jeśli chodzi o konkurowanie z kimś, staję się nieco bezlitosny... Oh, wspaniała Hekate - szybko zaczął nowy wątek. Wyprostował się. - Co umiesz robić? Mgłę napewno okiełznałaś. A jakieś inne sztuczki? - zapytał ciekawy zdolności Spark. Jedynym dzieckiem Hekate, z którym rozmawiał, była Evangeline, ale ona nie przypominała przeciętnego herosa, którego matką była ta bogini. Zdecydowanie wrodziła się w jej mroczną stronę. Spark była jej zupełnym przeciwieństwem, a Bash lubił uśmiechnięte dziewczyny. Uważał, że to jedyne czego potrzebuje płeć piękna. - A czemu nie? - odpowiedział na jej pytanie żartobliwie. - Gdybym był normalnym dzieciakiem, właśnie to bym przerabiał w szkole. Poza tym to klasyk. Pozycja obowiązkowa - stwierdził, nachylając się do niej nieznacznie i ściszając głos do konspiracyjnego szeptu. - Polecam.
/Sebastian
Gdy ujęła w swoje dłonie jego twarz zapatrzył się w jej twarz zapominając o tym, żeby oddychać. Miała zjawiskowe oczy, niczym dwa brązowe kamienie cyrkonu. Dlaczego pomyślał o tym by je zbadać i przyjeść się im lepiej? Jego mózg był zbyt złożony by zrozumieć dlaczego potrafił ludzkie piękno klasyfikować jak minerały,a bardziej, dlaczego na ludzi wokół siebie patrzył jak na zjawiska atmosferyczne, lub na szlachetne kamienie, rzadkie owady, substancje chemiczne. - Tak...na pewno. Jestem cały. - Wysilił się na uśmiech, mimo przeszywającego bólu na plecach. - Przeżyję. - Dodał jeszcze, by dziewczyna przypadkiem się o niego dłużej nie martwiła. Zdarzały mu się już takie rzeczy, więc zdążył nauczyć sobie radzić w takich sytuacjach.
OdpowiedzUsuńOn właściwie nawet nie zauważył kiedy dziewczyna zabrała już swoje dłonie, wszystko stało się zbyt szybko i nadal obraz był jak na statku, kołysząc się lekko w górę i w dół i w prawo i w lewo. - Um... przepraszam. - Mruknął cicho chwytając się za tył głowy. Będzie miał tam guza - to już pewne.
|James
- I tak umiesz więcej niż ja - zaśmiał się, po czym puścił jej oczko. Sebastian jako heros był szybszy i silniejszy niż zwykły człowiek, ale poza tym nie wyróżniało go nic specjalnego. Dysleksja i ADHD też są dla półbogów czymś codziennym. Jako syn Nike po prostu nieco szybciej opanował różne techniki walki, co ułatwiało mu wygraną. - Nie mam niestety żadnych dodatkowych zdolności - przyznał. - Można powiedzieć, że opanowałem do perfekcji posługiwanie się mieczem, ale to mógłby każdy - nagle przerwał, uświadamiając sobie, co dziewczyna powiedziała. - Umiesz panować nad lodem? - Jego oczy błyszczały. - To musi być coś!
OdpowiedzUsuń/Sebastian
(może wątek ? :p)
OdpowiedzUsuń/Will
- Um...- Zamknął i otworzył oczy. By być pewnym tego co chce powiedzieć zrobił to jeszcze kilka razy i w końcu obraz przestał się kołysać. - Już... już nie. - Było to zgodne z prawdą, przynajmniej na tą chwilę. - Trochę, ale to nic takiego... - Zawsze starał się umniejszać swoje obrażenia, nie znosił bycia ofiarą losu, więc jeśli dało się to jakoś zbanalizować to właśnie to robił.
OdpowiedzUsuńZabrał swoją dłoń, gdy poczuł chłód jej ręki. Nie chciał przeszkadzać, tym bardziej, że nie wiele by i tak pomógł, więc lepiej było przynajmniej nie przeszkadzać. - Nie, nie, to nic takiego, na prawdę. Najlepiej już chodźmy, nie chcę wszystkiego psuć, nic mi nie będzie. - Czuł się niezmiernie winny, więc tym bardziej nie chciał by dziewczyna jeszcze musiała po kogoś biegać.
|James
- Mogę ci pomóc opanować posługiwanie się mieczem- zaproponował z uśmiechem. Kiedy dziewczyna wyczarowała ptaka z lodu, jego oczy zabłyszczały z zachwytu. To było coś niesamowitego. Chciałby mieć taką moc. On się niczym nie wyróżniał i to było dość przykre. - To jest coś - przyznał, kiwając głową. Przeniósł wzrok z jej już mokrej dłoni na jej twarz. - Pewnie przyszło ci to od tak, co?
OdpowiedzUsuń/Sebastian
(Ja na Elze też niezbyt ale Spark chętnie <3)
OdpowiedzUsuń|Bash