Dylan O'Neiro
Hypnos |
Grupowy
17 lat
21
grudnia
Zakochany w Leslie Rose
Grupowa domku Apolla wracała
właśnie z nocnego spaceru, kiedy zobaczyła świecący znak w okolicach bramy Obozu.
Zaciekawiona podeszła bliżej i zobaczyła małego, śpiącego chłopczyka,
owiniętego szczelnie w piały kocyk i ułożonego wygodnie na poduszce z mchu. Nad
nim unosił się ten świecący znak, który zobaczyła z daleka. Rozejrzała się
dookoła, ale w pobliżu nie było nikogo. Wzięła chłopczyka delikatnie na ręce i
zaniosła do Wielkiego Domu.
Tak właśnie 16 lat temu znalazł się w obozie. Znaleziono
przy nim jedynie małą karteczkę z imieniem i datą urodzin. Świecący znak nad
jego głową oznajmiał, że jest to syn boga snu – Hypnosa. Wychował go Chejron z
pomocą starszych obozowiczów. Nawet nie próbował odszukać swojej biologicznej
matki, to tutaj w obozie miał prawdziwą rodzinę i dom. Odkąd znaleziono go pod bramą Obozu, nie opuścił jego granic, nie miał pojęcia o życiu w tamtym
świecie. Całe lata spędzał na
studiowaniu mitologii, treningach i odkrywaniu swoich umiejętności. Przez lata
sam krok po kroczku uczył się panować nad swoimi mocami.
Keep on dreaming, don't stop breathing, fight those demons
And sell your soul, not your whole self
If they see it when you're sleeping, make them leaving
And I can't even see if it's out there, anymore
•187 cm wzrostu.
•Raczej szczupły, waży jakieś 69 kg.
•Krótkie, ciemnobrązowe włosy.
•Głębokie, hipnotyzujące, piwne oczy.
But nobody really knows, who I'm.
Jest raczej cichy, spokojny, wiecznie opanowany. Nie lubi
się wtrącać, ani uczestniczyć w jakiś kłótniach. Zdecydowanie jest optymistą z
wiecznym uśmiechem na twarzy.
Większość czasu spędza śpiąc, lecz nauczył się już
przezwyciężać tą senność, choć nadal zdarza mu się zasnąć w połowie zdania. Jeśli
nie ma jakiegoś ciekawego zajęcia, po prostu zasypia. Może spać wszędzie,
miejsce nie ma żadnego znaczenia. Jest bardzo lojalny wobec swoich przyjaciół.
Uwielbia pomagać innym, zawsze można do niego przyjść z jakąś prośbą. Nie lubi
patrzeć jak ktoś inny cierpi, a zwłaszcza nienawidzi niewyspanych ludzi.
Potrafi podejść do kogoś i go uśpić, bo nie może znieść tego, że ktoś ma
problemy ze snem. Potrafi za pomocą machnięcia ręki uśpić każdego, nie ważne
czy to śmiertelnik, heros, driada, satyr czy jakieś inne stworzenie, jedynie nie
może uśpić boga.
Oprócz spania uwielbia czytać książki, a zwłaszcza poznawać
grecką mitologię. Uwielbia antyk i wszystko co z nim związane, nawet nie
interesuje się współczesnością. Tamten świat go nie chciał, więc po co się nim
zajmować.
Jak każdy heros – trenuje, lecz nie jest to jego ulubione
zajęcie. Najlepiej posługuje się mieczem. Uwielbia sztukę, jest uzdolniony
plastycznie. Kocha rysować, szkicować, malować. Często budzi się, sięga po
papier i ołówek i przenosi swoje sny na kartkę. Ma bardzo bujną wyobraźnię.
Superasne. Zapraszam: http://wwercia-blog.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuń[ jeśli zaczniesz ;p ]
OdpowiedzUsuń| Charlie
Wpadające przez okno światło wschodzącego słońca obudziło dziewczynę. Otworzyła oczy i, mrużąc je, spojrzała za okno. W obozie panował jeszcze spokój, choć niektórzy herosi, ziewając, a także mrucząc pod nosem pozdrowienia, zdążyli już wstać i szli na śniadanie. Ponieważ nie czuła zmęczenia, uznała, że równie dobrze może podążyć w ich ślady. Przebrała się w swoje ulubione wygodne jeansy i założyła zieloną koszulkę. Uczesała, a raczej spróbowała uczesać, swoje nieposłuszne rudo-brązowe loki, po czym wyszła z domku. Ponieważ było jeszcze wcześnie, dzień nie zdążył się rozgrzać, a powietrze było rześkie. Uśmiechnęła się do siebie i podążyła w kierunku źródła nęcącego zapachu naleśników. Tego poranka miała zdecydowaną ochotę na naleśniki. Rzecz jasna - z czekoladą. Żwawym krokiem dotarła na stołówkę. Szybko nałożyła sobie naleśniki, po czym skierowała się w stronę pierwszego z brzegu stołu; pustego, jak większość o tej porze. Otworzyła książkę i, nie przerywając jedzenia, wyjęła zakładkę, zaczynając czytać. "Gwiazd naszych wina" pochłonęła ją bez reszty. Kończyła już ją i serce jej się ściskało, kiedy kontynuowała lekturę ostatnich rozdziałów powieści.
OdpowiedzUsuńZaskoczona, prawie wypuściła z rąk książkę. Spojrzała zdumiona na chłopaka. Syn Hypnosa zazwyczaj przychodził na śniadanie ostatni i w dodatku mimo to ziewając z niewyspania.
OdpowiedzUsuń- Dylan! Co tak wcześnie wstałeś? - zapytała, odkładając na bok książkę. Z lekkim żalem odnotowała przy okazji, że skończyły jej się naleśniki. Przez chwilę rozważała dokładkę, ale uznała, że nie powinna jeść tyle czekolady. Uwielbiała ją, lecz z niechęcią stawiała opór "uzależnieniu". W końcu silna wola zwyciężyła i z westchnieniem odsunęła od siebie talerz stanowczym ruchem. Wróciła spojrzeniem do chłopaka, dostrzegając rozbawione iskierki w jego oczach.
- No co? - burknęła, chowając się za książką, aby zniknąć z oczu, ledwo powstrzymującemu śmiech, Dylanowi.
| Leslie
Spojrzała na niego karcąco. Była niemal pewna, że Dylan jest całkowicie świadomy jej ogromnego zamiłowania do czekolady. Wykorzystała zmianę tematu na "Gwiazd naszych winę" aby uniknąć dyskusji. Słysząc pytanie, spuściła głowę lekko.
OdpowiedzUsuń- Wiem... ale ostatnio cię nie widziałam, a umierałam z ciekawości co dalej się stanie... Ale przeczytałam tylko kilkanaście stron! - zapewniła szybko, widząc jego zawiedzenie - Wrócę do nich, jeśli chcesz! Naprawdę! Poza tym, myślę, że z kimś łatwiej będzie mi przez to przebrnąć... - dodała - ...To jest naprawdę tak smutna, a jednocześnie piękna historia... - poczuła, że ma łzy w oczach, więc zamrugała szybko. Ostatnie strony poruszyły ją głęboko.
- Jasne! - ożywiła się. Zajęcia zaczynali dzisiaj dopiero koło południa, więc... czemu miałaby odmówić? Wzięła książkę, ostrożnie wkładając zakładkę. Nie chciała zniszczyć (na samą myśl o wszelkiego rodzaju bezczeszczeniu książek jakie widziała w swoim życiu - zawijanie okładek do tyłu, zaginanie rogów stron zamiast zakładki... - już się denerwowała) ładnego wydania z okładką filmową. Wróciła myślami do propozycji chłopaka.
OdpowiedzUsuń- Masz jakieś konkretne miejsce na myśli? - zapytała z uśmiechem.
Jej uśmiech stał się jeszcze szerszy, kiedy zobaczyła, jak mocno chłopak zaangażował się w historię Hazel i Gusa. Wstała, zabierając książkę. Kiedy wyciągnął w jej stronę rękę, zaskoczona zamarła na ułamek sekundy. Po chwili ostrożnie przyjęła ją. Dylan miał mocny, ale zaskakująco delikatny uścisk. Kąciki jej warg uniosły się do góry, a serce zabiło odrobinę mocniej niż powinno. Lubiła chłopaka, w głębi ducha nie chciała przyznać jak bardzo, ale to był nowy gest z jego strony. Dała się poprowadzić, zastanawiając się, które ze swoich ulubionych miejsc wybierze. Ku swojemu zdumieniu, uświadomiła sobie, że znała odpowiedź chwilę przed tym, jak powiedział, dokąd się kierują. Czy to możliwe, aby zdążyła go poznać w ostatnim czasie tak dobrze?
OdpowiedzUsuń- Tylko nie waż mi się zasnąć! - pogroziła mu żartobliwie palcem. Usiadła na trawie, opierając się o pień drzewa. Poczekała, aż chłopak dołączy do niej, po czym znalazła stronę, na której skończyli. Zaczęła czytać dalej. Dotarła do fragmentu, kiedy docierają do Amsterdamu i po raz pierwszy spotykają na żywo Petera. Nim zaczęła nowy rozdział, zerknęła szybko na chłopaka. Siedział, opierając się o pień, z przymkniętymi oczami, ale chyba nie spał. Przyjrzała mu się uważnie. Jeszcze nie miała okazji obserwować go z tak bliskiej odległości. Przeniosła spojrzenie z umięśnionych, budzących uznanie, ramion chłopaka na jego kości policzkowe i ciemne włosy. Musiała przyznać, że był naprawdę przystojny. Cieszyła się, że odrosły mu już włosy, gdyż stanowczo wolała go w odrobinę dłuższych, a nie tak zupełnie krótko obciętego. Kiedy napotkała spojrzenie jego piwnych oczu, szybko spuściła oczy i wróciła do czytania. Miała tylko nadzieję, że nie zdążył dostrzec rumieńców, które wykwitły na jej policzkach.
OdpowiedzUsuńDziewczyna była niczym w transie. Słowa chłopaka docierały do niej jak przez mgłę. Czytała dalej, drżącym głosem.
OdpowiedzUsuń- (...) Osiem dni po swoim przed-pogrzebie Augustus Waters umarł na OIOM-ie w Memorialu, kiedy rak, który był nim, zatrzymał w końcu serce, które też było nim. Towarzyszyli mu rodzice i siostry. Mama Gusa zadzwoniła do mnie o wpół do czwartej nad ranem. Wiedziałam oczywiście, że on odchodzi. Zanim położyłam się spać, rozmawiałam z jego tatą, który mnie uprzedził: „To może stać się dzisiaj”, ale mimo to kiedy podniosłam telefon z nocnego stolika i zobaczyłam Mama Gusa na wyświetlaczu, wszystko się we mnie zapadło. Płacząc do słuchawki, powiedziała, że jej przykro, odrzekłam, że mnie też przykro, a ona dodała, że był nieprzytomny już od kilku godzin, zanim zmarł. (...) - głos dziewczyny załamywał się coraz częściej. Musiała przerwać na moment, gdyż gardło jej się ściskało, a w oczach lśniły łzy. Kiedy w końcu dotarła do momentu pogrzebu i gdy Hazel przeczytała list od Gusa, łzy zwyciężyły i zaczęły płynąć po policzkach dziewczyny. Chlipała cicho, próbując czytać dalej.
Kiedy chłopak odsunął się zmieszany, dziewczyna poczuła się, jakby zniknęła jej jedyna podpora. Nie wiedząc co właściwie robi, przytuliła się do niego impulsywnie. Wczepiła się dłońmi w jego koszulkę, pozwalając łzom płynąć. Łkała cicho, drżąc, choć nie było zimno. Obecność Dylana uspokajała ją i obejmowała go mocno, bojąc się, że mógłby się odsunąć. Tragiczne zakończenie historii kompletnie ją załamało i zdołowało. Nagle uświadomiła sobie, co robi.Otworzyła oczy, wciąż lśniące od łez, i spojrzała na chłopaka zmieszana. Pospiesznie wypuściła z rąk jego koszulkę, odsuwając się.
OdpowiedzUsuń- Przepra... - głos załamał jej się lekko - Przepraszam... ja nie chciałam... - mruknęła cicho - to tak jakoś... - zająknęła się, gubiąc się w tym, co właściwie chciała powiedzieć.
- Każdy musi umrzeć. Ale najpierw musi żyć... Gus rozumiał to, potrafił docenić życie, przeżyć życie... pamiętasz ten fragment z"Stowarzyszeniu umarłych poetów"? Ten z potajemnych spotkań w lesie. "Poszedłem do lasu, wybrałem bowiem życie z umiarem. Chcę żyć pełnią życia, chcę wyssać wszystkie soki życia. By zgromić wszystko to, co życiem nie jest. By nie odkryć tuż przed śmiercią, że nie umiałem żyć." Gus miał dystans do choroby, wiedział co to wszystko oznacza. I umiał z tym żyć. A my użalamy się nad losem biednych herosów... - zaśmiała się gorzko.
OdpowiedzUsuńSłysząc słowa wpatrzonego w nią chłopaka, zaczerwieniła się po koniuszki uszu. Nie sądziła, że Dylan czuje do niej coś więcej niż przyjaźń. Uśmiechnęła się do niego nieśmiało i, nim zdążyła pomyśleć, słowa same jej się wymknęły. Spojrzała na niego.
OdpowiedzUsuń- Nie tak wspaniała jak ty... - nie czekając na reakcję Dylana, pochyliła się i delikatnie pocałowała go. Szybko wstała i uciekła, wściekła na siebie. "Co ona wyprawia?! Przecież on pewnie chciał być po prostu miły." rozmyślała, docierając na plażę. Chłodne, świeże powietrze - oto czego jej teraz było trzeba. Jednakże, podczas spaceru i późniejszych zajęć, nie mogła się skoncentrować. Cały czas powracała myślami do wcześniejszych zdarzeń. Zawstydzona tym, co zrobiła, podjęła decyzję. Najlepsze co może teraz zrobić, to unikać go.
Położyła się nie wcześniej niż zwykle, ale nie mogła zasnąć. Przewracała się wciąż z boku na bok. Miała wrażenie, że cały czas czuje smak warg chłopaka. Nie mogła wygonić go ze swoich myśli. W końcu uznała, że pójdzie na spacer. Narzuciła na koszulę nocną bluzę i wyszła z domku. Przez jakiś czas wędrowała brzegiem lasu. Szła przed siebie, zatopiona w myślach, dopóki nie zorientowała się, że stoi pod domkiem syna Hypnosa. Pokręciła głową, wiedząc, iż będzie tego żałować. Podkradła się niemal bezszelestnie do okna i zajrzała do środka. Dylan siedział pochylony nad kartką papieru. Przysunęła się bliżej, starając się dostrzec pracę. Zastygła w miejscu, zszokowana, gdy ujrzała rozłożone na stole obrazy. Mała Leslie z misiem Albertem, szkic Leslie podczas treningu, rysunek Leslie czytającej książkę w cieniu drzew... Miała nadzieję, iż pochłonięty pracą chłopak, nie dostrzeże jej i przysunęła się jeszcze bliżej, niemal dotykając nosem szyby. W końcu zobaczyła go. Swój portret malowany akwarelą. Cofnęła się gwałtownie, potykając o kamień. Próbowała stłumić okrzyk.
OdpowiedzUsuńNiestety. Nim zdążyła się pozbierać, chłopak już podszedł do okna. Jęknęła, przeklinając w myślach swoją głupotę.
OdpowiedzUsuń- Eeee... nic... ja tylko nie mogłam zasnąć, więc... spacerowałam... - jąkała się, szukając wymówki. Z resztą, jej wytłumaczenie było nawet częściowo prawdziwe. Przyjęła rękę od chłopaka, jednak jak tylko wstała, szybko otrzepała się i zapewniła.
- Nie, nie! Nie będę przeszkadzać, właściwie, powinnam już wracać...
Wciąż stawiała opór, ale bez przekonania. Gdy chwycił ją za nadgarstek, przyciągnął do siebie i pocałował, zmiękła. W końcu, od tak dawna o tym marzyła... Przysunęła się bliżej, również go całując. Kiedy w końcu odsunęli się od siebie, łapiąc oddech, czuła gorąco, mimo, iż noc była chłodna. Policzki ją wciąż paliły, kiedy szepnęła czule:
OdpowiedzUsuń- I guess I'm in love with you too, Dylan O'Neiro...
Uśmiechnęła się, słysząc słowa chłopaka, po czym odwzajemniła pocałunek. Miała wrażenie, że wszystko to sen i zaraz się obudzi. Musnęła jeszcze raz jego wargi, po czym odpowiedziała mu cicho, jakby bała się wypowiedzieć tak zobowiązujące słowa. Postanowiła zaryzykować, w końcu znają się od lat, i wygląda na to, że Dylan odwzajemnia jej uczucia. Zapytała go:
OdpowiedzUsuń- Okay?
- Okay... - szepnęła cicho. Objęła go, zmarznięta wtulając w jego miękką bluzę. Nagle coś jej się przypomniało. - Zapomniałam ci powiedzieć... - szepnęła mu do ucha, stając na palcach. Niesforne loki, załaskotały go po twarzy. - Pięknie malujesz...
OdpowiedzUsuń- "Podobają"?! - wykrzyknęła zdumiona. - Uwielbiam je! Przecież to arcydzieła! Naprawdę masz ogromny talent. Marnujesz się, rysując tylko portrety dziewczyn... - zażartowała, dając mu kuksańca. Kiedy podał jej bluzę, obdarzyła go pełnym wdzięczności uśmiechem. Założyła ją, delektując się miłym w dotyku, miękkim materiałem.
OdpowiedzUsuńUsiadła obok, przeglądając prace. Starsze były głównie ołówkowe, późniejsze - głównie akwarelami. Zachwycona przeglądała obrazy - druga połowa (ta nie przedstawiająca dziewczyny) dotyczyła głównie mitologii, potworów, krajobrazów z okolic obozu... Szczególnie spodobał jej się jeden obrazek - mała śpiąca Leslie i pochylające się nad jej łóżkiem potwory z nocnych koszmarów. Jednakże, na poduszce dziewczynki stał jej miś Albert, z drewnianymi mieczem i tarczą, broniący jej przed kreaturami. Długo przyglądała mu się, zachwycona detalami i kolorystyką.
OdpowiedzUsuń- Piękne... - szepnęła znów.
- Dziękuję! - zawołała, obejmując go. Wzięła obrazek ostrożnie do rąk i przyjrzała mu się raz jeszcze. Już wiedziała, gdzie go powiesi. W pokoju na ścianie koło łóżka. Tak... Będzie tam pasował. Kąciki warg uniosły jej się mimowolnie, kiedy uświadomiła sobie, że co wieczór będzie zasypiać patrząc na pracę wykonaną przez Dylana. Potrząsnęła głową, próbując odgonić te myśli.
OdpowiedzUsuń- Naprawdę cieszę się, że mogłam cię odwiedzić - roześmiała się cicho - ale, chyba powinnam już wracać... wcześnie rano mam trening...
Słysząc propozycję chłopaka, poczuła jakby w brzuchu miała motyle.
OdpowiedzUsuń- Mamy się zebrać o 8:30 niedaleko areny - odpowiedziała z uśmiechem. - A ty jaki masz jutro plan? - zaciekawiła się. Z tego co wiedziała, większość obozowiczów w ich wieku miała się tam stawić na trening. Istniała więc szansa, że się spotkają.
Kiedy pocałował ją i wrócił do siebie, stała przez chwilę, zagubiona. Pogubiła się w swoich uczuciach. Położyła się, a ponieważ było jej zimno, otuliła się bluzą, którą wciąż miała na sobie. W końcu, odpłynęła w krainę snów. Nawet nie zauważyła, kiedy zasnęła, wpatrzona w obrazek.
OdpowiedzUsuńKiedy wstała rano, ziewając szeroko, spostrzegła, że jest już 7:30. Pospiesznie zjadła śniadanie - płatki z mlekiem, po czym szybko się ubrała i uczesała. Uznała, że na trening lepiej ubrać się wygodnie i nie ograniczając swobody ruchów, więc założyła dopasowane jeansy oraz trampki, a na obozową koszulkę najwspanialszą na świecie, granatową bluzę Dylana. Zebrała włosy w luźną kitkę. Zostało jej jeszcze kilka minut, więc zatopiła się w lekturze "Atramentowego Serca". Książka całkowicie ją pochłonęła.
OdpowiedzUsuń- Dylan! - podskoczyła, kiedy podszedł od tyłu i pocałował ją. Ignorując swoje czerwieniące się policzki, zapytała:
OdpowiedzUsuń- To już czas...?
- "ZNOWU się spóźnia ściągając JESZCZE niewinne dziewczynki na złą stronę" Ah tak?! - zapytała splatając ręce i stając w wyzywającej pozie. - Powiedz mi, co znaczy "znowu"? Hm?! - rozbawienie skrywała pod świetnie udaną maską naburmuszenia.
OdpowiedzUsuńIdąc za Dylanem, dziewczyna czuła się ogłupiała. Zaraz, zaraz, czyli on rzeczywiście miał jakąś dziewczynę lub dziewczyny? A może ogląda się za jakąś? Ku swojemu zdumieniu, zorientowała się, że budzące się w niej uczucie to... zazdrość i nienawiść do owych dziewczyn, choć przecież nie była jeszcze pewna ich istnienia.
OdpowiedzUsuń- To ty w końcu żartujesz, czy mówisz poważnie? - burknęła, nie patrząc w jego stronę.
Jeszcze odrobinę naburmuszona, nie zdołała jednak powstrzymać szerokiego uśmiechu.
OdpowiedzUsuń- Tylko spróbuj! Ludzie mieliby o czym gadać przez najbliższe pół roku - roześmiała się głośno.
- Dyyylan! - zawołała kompletnie zaskoczona. Zaczęła okładać go lekko pięściami, ale chłopak nic sobie z tego nie robił, cały roześmiany. Jęknęła, ukrywając czerwoną twarz w dłoniach.
OdpowiedzUsuń- Dyyyylaan... jak to będzie wyglądało...?! - jęczała
Cała płonąca ze wstydu, z mocno zaczerwienionymi policzkami, biegła za chłopakiem. Niemal, NIEMAL, żałowała, że postawił ją na ziemi. Miał takie silne ramiona, a taki delikatny... Cieszyła się jednak, że postawił ją na ziemi. Nie lubiła znajdować się w centrum uwagi. Byli już niedaleko miejsca zbiórki, praktycznie już widzieli grupkę herosów (na szczęście jeszcze bez Chejrona), więc szybko zapanowała nad twarzą, skrywając rumieńce i przybierając codzienny lekki uśmiech. Jedna z córek Apolla dostrzegła ich i pomachała im. Najwidoczniej, wyczekiwali ich, jak zwykle ostatnich...
OdpowiedzUsuńKiedy Chejron skończył wyczytywać składy drużyn i wszyscy podeszli do przygotowanego 'sprzętu', Leslie dostrzegła, iż centaur przygląda się zaciekawiony jej i Dylanowi. Uśmiechnęła się pod nosem, nic dziwnego, biorąc pod uwagę, że szedł tuż za nimi. Dołączyła do pozostałych. Odebrała swój plecak z przydziałem. Resztę, np. broń, będą musieli sami zdobyć. Tak, określenie "survival" rzeczywiście oddawało charakter zajęć. Kiedy wszyscy pobrali już ekwipunek, Chejron zatrzymał się przed nimi z podejrzanym uśmiechem. Co on mógł zaplanować? Wszyscy umierali wręcz z ciekawości. Centaur odchrząknął.
OdpowiedzUsuń- W lesie czekają na was różne przygotowane przez nas przeszkody, pułapki, niespodzianki, a także ukryte flagi, które musicie znaleźć. Waszym zadaniem jest jutro o świcie przybycie tutaj z powrotem. Oczywiście, wygrywa drużyna, która jako pierwsza stawi się na miejsce wraz z zebranymi wszystkimi pięcioma flagami. Każda drużyna ma flagi w kolorze wcześniej przydzielonym. Nie dajcie się zabić - uśmiechnął się - start.
- Dylan!! - pół krzyknęła, pół zawyła. Nie była pewna, jak właściwie skończyli w tak beznadziejnej sytuacji. Nie zauważyła, jak szybko to się stało. W jednej chwili biegła przed chłopakiem, a w następnej już ją przytrzymywał. Zanim zrozumiała dlaczego, chłopak już wisiał głową w dół. Lina mocno wpijała się jego kostkę.
OdpowiedzUsuń- Kurde - zaklęła pod nosem, widząc, jak coś wciąga do góry najważniejszą dla niej na świecie osobę. Sprawnie wdrapała się na gałąź po śliskim pniu. Pamiętając o plecaki, błyskawicznie przeszukała go. Okazało się, że jedyne co tam było, oprócz pustego bidonu, cienkiego koca, małej paczki sucharków i liny, to mały malutki najmniejszy nóż.
- To jakiś dowcip?! - mruczała pod nosem, próbując przeciąć linę. Słysząc odgłosy zbliżającego się 'czegoś', przyspieszyła.
Niestety, najwyraźniej ekwipunek we wszystkich plecakach był taki sam. Wyciągnęła identyczny do swojego nożyk i odwróciła się w stronę źródła dźwięku. Zacisnęła mocniej spocone dłonie na nożach. Kiedy zza drzew wyłoniła się Gorgona i ruszyła w stronę uwięzionego Dylana, Leslie postanowiła wykorzystać okazję. Potwór nie zauważył jej jeszcze, więc kiedy była w odległości trzech metrów, błyskawicznie odchyliła się do tyłu i rzuciła jednym z noży. Nie minęło kilka sekund, jak drugu nóż leciał w ślad za pierwszym. Potwór usłyszał coś, więc odwrócił się w jej stronę. I to go zgubiło. Oba noże zagłębiły się w pierś Gorgony, zabijając ją na miejscu. Po potworze zostały oba noże Leslie oraz jedna ze wspomnianych przez Chejrona "nagród". Miecz prosty półtoraręczny. Sprawnie ześlizgnęła się po pniu i podniosła go z ziemi. Z powrotem wspięła się na gałąź i przecięła grubą liną, uwalniając chłopaka.
OdpowiedzUsuńZ uśmiechem przyjęła dłoń chłopaka. Oba noże wetknęła za pasek, a miecz podała Dylanowi. Widząc jego minę, szybko powiedziała
OdpowiedzUsuń- Weź go. Ja wolę noże lub łuk, za to miecz zawsze był twoją ulubioną bronią. Pamiętam, jak na dwunaste urodziny dostałeś dobrze wyważony półtoraręczny miecz ze skórą pod kolor twoich oczu. Na treningach wyglądałeś niemal jak bóg wojny, kiedy z błyszczącymi oczami siałeś nim spustoszenie... - uśmiechnęła się i zmierzwiła mu włosy.
Słysząc pytanie chłopaka, zarumieniła się lekko. Udała, że poprawia szelki plecaka, starając się uniknąć odpowiadania. Dylan jednak nie dawał za wygraną. W końcu, odchrząknęła.
OdpowiedzUsuń- Tak jakoś... - mruknęła i wysforowała na przód, ukrywając twarz przed chłopakiem. Czuła dziwny ucisk, choć nie była pewna co było jego powodem. Skrzywiła się sama do siebie: "Ale sensownie odpowiedziałam...eh..."
Jeszcze bardziej się zaczerwieniła i przyspieszyła kroku, przeklinając się w duchu. "Głupia, głupia, głupia" Nawet nie zauważyła mijanego po drodze jeziorka, kiedy nagle jakaś macka chwyciła ją od tyłu i wciągnęła do wody. Leslie krzyknęła, krztusząc się lekko słoną wodą. Dostrzegła Dylana, chyba coś do niej wołał... ale potwór wciągnął ją pod powierzchnię wody. Wierzgała, próbując trafić jedną z macek nożem, lecz brak powietrza powoli ją otumaniał. W końcu udało jej się wbić go, była jednak tak oszołomiona, że zrobiła to zbyt słabo. Otaczająca ją ciemność głębin powoli ją pochłaniała.
OdpowiedzUsuńPoczuła jak jakieś ręce delikatnie unoszą ją i wyciągają na płytką wodę. Ktoś próbował ją ratować, Dylan - imię chłopaka zabrzmiało w jej głowie. Co z nim? Czy żyje? Czy to on... Miękkie, ciepłe wargi wtłaczały do jej płuc powietrze. Otworzyła oczy i usiadła gwałtownie, ale zakręciło jej się w głowie, więc opadła z powrotem na ziemię. Spojrzała prosto w głębokie, hipnotyzujące tęczówki. Miała wrażenie, że wciągają ją te piękne, zmartwione oczy... Potwór! Gdzie on jest?! Dylan musiał go zabić. I wtedy dotarło do niej, jak blisko była katastrofy. Chejron czuwał nad wszystkim wraz ze swoimi pomocnikami, nie pozwoliliby, by ktokolwiek zginął podczas treningu, jednakże potwór mógłby ją poważnie zranić. Zadrżała lekko i to nie tylko z zimna.
OdpowiedzUsuńWtuliła się w chłopaka, czerpiąc otuchę. Wczepiła się w jego, tak jak i jej, przemoczoną koszulkę, jakby od tego zależało jej życie. Trzymała się jej kurczowo i powoli uspokajała, wsłuchując się w jego równomierny, choć nieco przyspieszony oddech - pewnie po walce. Pod mokrą koszulką wyraźnie widoczne był zarys klatki piersiowej, barków i umięśnionych ramion. Patrzyła na nie, jak zahipnotyzowana. Sama nie wiedząc czemu, bezwiednie uniosła dłoń i delikatnie przesunęła palcami po jego ramieniu.
OdpowiedzUsuńKiedy dotknął jej policzka i nachylił się, zamarła na chwilę, zaskoczona. Spojrzała mu prosto w oczy. Po chwili odwzajemniła pocałunek. Miała wrażenie, że roztapia się w uścisku chłopaka, w jego ramionach czuła się tak bezpiecznie. W uszach lekko jej szumiało, czuła, jakby krew jej szybciej zaczęła krążyć. Próbowała zrozumieć, czemu to zrobił. Co prawda, raz ją szybko pocałował, ale było to raczej... no właśnie, jakie? Czy możliwe, aby mu się podobała? Sądziła, że uważa ją tylko za przyjaciółkę... Myśli powoli jej uciekały, serce jej przyspieszyło, kiedy nacisk na jej stał się silniejszy. Zapomniała o świecie wokół nich, o treningu, o tym, że są cali mokrzy. Zarzuciła Dylanowi ręce na szyję i z całą mocą wpiła się w jego usta. Przygryzła lekko jego dolną wargę, oszołomiona. Jeszcze z nikim się nie całowała, zawsze trzymała się na uboczu, więc mało kto znał ją lepiej niż z widzenia.
OdpowiedzUsuńCałowała go, chcąc w tym żarliwym, intensywnym pocałunku przekazać mu swoje uczucia, by wiedział, co czuje. Chłopak zdawał się rozumieć, gdyż otoczył ja ramionami, tuląc. Leslie smakowała ust Dylana, czując jak po jej ciele rozchodzi się przyjemne ciepło. Dłońmi błądziła po umięśnionych barkach i plecach chłopaka. Miała ochotę na zawsze pozostać w jego objęciach, nie musieć ich opuszczać. Już wiele lat temu zwróciła na niego uwagę. Zawsze miły i pomocny, podobnie jak i ona kochający książki, kiedy myślał, że nikt nie zwraca na niego uwagi porzucał jednak uśmiech i siedział zapatrzony przed siebie. Leslie pragnęła poznać go, dowiedzieć się, o czym tak rozmyśla. Sama nie wiedziała czemu, ale przyciągał ją. Lubiła obserwować jak szkicuje w swoim podręcznym notesie, lub jak maluje. Parę razy ze sobą rozmawiali, ale tak naprawdę poznali się lepiej dopiero podczas długiego treningu, gdy znaleźli się w jednej drużynie. Od tego czasu stawali się sobie coraz bliźsi, aż kiedy ktoś na nich patrzył, mógł od razu powiedzieć, że są niemal nierozłącznymi przyjaciółmi... no właśnie, kiedy to stali się dla siebie czymś więcej? Różne wspomnienia przemykały jej przed oczami, kiedy całowała Dylana. W końcu odsunęli się od siebie, ale Leslie usłyszała najpiękniejsze słowa, jakie mogłaby sobie wyobrazić. Spojrzała w oczy chłopaka, opierając swoje czoło o jego.
OdpowiedzUsuń- Ja też cię kocham Dylanie O'Neiro... - szepnęła, lekko zachrypniętym głosem. Czuła, że uśmiecha się jak głupia, ale to był najszczęśliwszy dzień w jej życiu. Po raz pierwszy od wielu lat, nie czuła tej pustki w sercu. Jej serce było teraz wypełnione. Miłością do syna Hypnosa, Dylana. JEJ Dylana.
Leslie skinęła głową i wstała. Kiedy spojrzała na siebie i Dylana, wargi jej zadrgały. Nie zdołała powstrzymać uśmiechu. Oboje mokrzy, oblepieni piaskiem. Roześmiała się cicho, strzepując chłopakowi piasek z włosów.
OdpowiedzUsuń- Musimy też wysuszyć ubrania, inaczej się przeziębimy. Chwyciła go za rękę i dała się poprowadzić. Próbowała koncentrować się na uważnym obserwowaniu okolicy, ale dotyk ciepłej dłoni i chłopaka ją rozpraszał. Mogła jedynie wspominać ich pocałunek, wciąż czuła smak ust Dylana. Uniosła rękę, dotykając swojej spuchniętej wargi. Uśmiechnęła się do siebie lekko.
Weszła do jaskini, rozglądając się uważnie. Była niewielka, ale wystarczająca dla dwóch osób. Zostawiła plecak i rzuciła przez ramię krókie "zaraz wracam", po czym wyszła na zewnątrz. Po dziesięciu minutach wróciła z powrotem, niosąc nazbierane igliwie i miękkie, cienkie gałązki. Ułożyła je na ziemi, po czym przykryła kocem. Dzięki tej izolacji będzie bardziej miękko, a także cieplej. Kiedy skończyła swoje zadanie, odwróciła się w stronę zajętego czymś chłopaka.
OdpowiedzUsuń- Co robisz? - zapytała zaintrygowana.
- Świetny pomysł! - ożywiła się. Minęła chłopaka, krojącego suszone mięso na wąskie paski, i zawołała nie odwracając się:
OdpowiedzUsuń- Nie patrz! - Szybko rozpięła i zdjęła z siebie bluzkę i podkoszulkę, po czym powiesiła je na rozpiętej lince. Po chwili dołączyły do nich spodnie i skarpetki. Zarzuciła na ramiona koc, owijając się nim. Od razu zrobiło jej się cieplej, krew zaczęła szybciej krążyć. Podeszła z do chłopaka (zerkając na niego odrobinę podejrzliwie) i zabrała mu z ręki nóż.
- Teraz twoja kolej, w międzyczasie pokroję resztę.
Leslie zaczerwieniła się słysząc te słowa. Szybko odpędziła myśli i roześmiała się głośno.
OdpowiedzUsuń- No wybacz, ale swojego ci nie oddam - pokazała mu język i wróciła do krojenia mięsa, przeklinając pod nosem wciąż wilgotne włosy, które co i rusz, wpadały jej w oczy.
W duchu uśmiechnęła się, kiedy robił jej warkocza. Ku jej zaskoczeniu, było... przyjemne... Nie dała mu skończyć. Tak gwałtownie się odwróciła, że z ramienia zsunął jej się koc. Spojrzała na niego, aż kipiąc ze złości. Jej oczy błyszczały niebezpiecznie, kiedy warknęła na niego.
OdpowiedzUsuń- Jak zamierzasz przeżyć, już pierwszego dnia rozchorowując się z powodu własnej głupoty? - wybuchła - Co zamierzasz zrobić, jak się rozchorujesz? Co ja mam zrobić, KIEDY się rozchorujesz? Nie możemy siedzieć w jaskini bez końca, czekając, aż raczysz wyzdrowieć? Nie mamy leków, nie mamy jedzenia, jako broń jeden miecz i żałosny nóż! Czy ty w ogóle myślisz?! - teraz już się na niego wydzierała. Na widok jego reakcji, do drzwi zapukało poczucie winy, ale zatrzasnęła je i zamknęła na wszystkie zamki i zasuwy, nie wpuszczając ani odrobiny. Prychnęła wściekle, i z pasją zaczęła siekać mięso na coraz bardziej nierówne kawałki.
"Nie zrobię tego, nie, nie, nie, nie..." - powtarzała sobie w myślach, zmuszając się, by nie zerknąć na chłopaka. Z kamienną miną pokroiła ostatni kawałek i wytarła nóż. Chciała sięgnąć po plecak i stanęła twarzą w twarz z Dylanem. Zaklęła w myślach, jeszcze przed chwilą stał zupełnie gdzie indziej. Odwróciła się szybko, ale było już za późno. Zobaczyła go. Czuła jak na policzkach wykwita jej rumieniec. Nasunęła zsunięty z ramienia koc i schyliła się po plecak.
OdpowiedzUsuńZerknęła krytycznie na Dylana. Westchnęła ciężko:
OdpowiedzUsuń- Co swoim zdaniem robisz? Jesteś starszy i jesteś facetem, więc nie możesz jeść mniej ode mnie...
Stanowczym ruchem zamieniła miejscami porcje. Zmierzyła chłopaka spojrzeniem, starając się, aby patrzeć tylko na jego oczy.
Ze zrezygnowanym jękiem, zaczęła jeść. Udawała pokonaną, ale kiedy tylko Dylan się odwrócił po wodę, błyskawicznie podrzuciła mu trochę mięsa. Kiedy chłopak z powrotem się odwrócił, Leslie kończyła właśnie swoją porcję. Potem wyciągnęła się na ziemi z miną niewiniątka.
OdpowiedzUsuńZastanowiła się przez chwilę. To nie jest zły pomysł - noce są rześkie, a oni mają tylko po jednym cienkim kocu. Zerknęła na chłopaka, chyba mówił poważnie. Skinęła głową i przysunęła się, robiąc mu miejsce.
OdpowiedzUsuń- Tylko się tak nie ciesz, chodzi o to, żebyśmy się nie rozchorowali - burknęła, powstrzymując rumieniec.
Była taka zmęczona, a z głową opartą o ramię Dylana było tak wygodnie i bezpiecznie... pocałował ją w czoło a ona uśmiechnęła się sennie i przysunęła bliżej. Tuż przed tym jak zasnęła, usłyszała jeszcze jego słowa. Chciała odpowiedzieć, ale pochłonęła ją kraina snu.
OdpowiedzUsuń- Dylanie... - udało jej się tylko jeszcze szepnąć. Jego imieu tak miękko i pięknie brzmi, pomyślała. Ciemność ją pochłonęła i zsunęła się po ramieniu chłopaka, zasypiając z głową na jego klatce piersiowej, z lekko uchylonymi ustami. Nie minęło kilka minut, a oddychała już równomiernie i spokojnie, uśmiechając się do siebie przez sen.
Promienie słońca obudziły ją. Wyciągnęła się, przeciągając jak zadowolona kotka. Nawet zamruczała cicho. Dopiero po chwili przypomniała sobie, że przecież nie ma na sobie piżamy, a obok siedzi chłopak. Szybko, choć ze względu na rozespanie trochę niezdarnie, owinęła się kocem i spojrzała do góry na Dylana. Chciała powiedzieć mnóstwo rzeczy. Że pięknie wygląda z potarganymi włosami w blasku słońcu, że pamięta co wczoraj powiedział, że czuje to samo, że mogłaby na zawsze pozostać w tej jaskini (choć po chwili uświadomiła sobie, że Ygritte z GoT miała na myśli pewien konkretny powód, dla którego chciała na zawsze zostać w owej jaskini, ten sam co Jon). Ale jedyne co jej się wyrwało, to pełne pretensji:
OdpowiedzUsuń- Nie obudziłeś mnie na wartę! Czy spałeś choć trochę?
Próbowała zrobić groźną minę, ale chyba nie wypadła zabyt przekonująco. Powinna być zła, ale czuła jedynie zmartwienie i... rozczulenie. "Jestem żałosna" - pomyślała ze zrezygnowaniem. Pełna troski zastanawiała się, co jak Dylan zasłabnie? Osłabiony, będzie miał problem z walką. Wysiłek może sprawić, że chłopak zemdleje. Poza tym, niedobór snu powoduje problemy z koncentracją, wyczerpanie. W końcu udało jej siey wydusić najbardziej idiotyczne zdanie, jakie mogłaby teraz powiedzieć.
OdpowiedzUsuń- Zdajesz sobie sprawę, że hormony od braku snu lub jego niedoboru zmieniają się w głód, żeby więcej jedzenia zastąpiło energię, którą powinno się czerpać ze snu, a my nie mamy już jedzenia, a wczoraj nie widzieliśmy ani jednego zwierzęcia, na które możnaby zapolować, więc prawdopodobnie zasłabniesz lub nawet zemdlejesz przy pierwszym większym wysiłku?
Serce mocniej jej zabiło, kiedy powiedział do niej "kochanie". Nie miała ochoty sprowadzać go na ziemię, ale powiedzmy sobie szczerze - jaki miała wybór? Wstała po ubrania - już suche - i przebrała się pod kocem. Zaplotła szybko luźny warkocz i założyła bluzę. Spakowała plecak. Westchnęła ciężko, teraz już musi:
OdpowiedzUsuń- Dylan, nie wiem jak uważnie słuchałeś, ale Chejron powiedział wyraźnie "zbiórka za 3 dni, chyba, że ktoś wcześniej zdobędzie flagi". - w jej głosie wyraźnie było słychać rozbawienie pomieszane z rozdrażnieniem. Założyła plecak i spojrzała na niego wyczekująco.
Uśmiechnęła się i skinęła potakująco głową.
OdpowiedzUsuń- Może uda nam się trafić na jakąś zwierzynę. Poza tym musimy znaleźć flagę, jak już się posilimy pożądnie. Mam dziwne przeczucie, że mieliśmy dużo czasu bez żadnych potworów czy kłopotów. Aż zbyt dużo. - dodała znacząco wychodząc z jaskini.
Przeczesywała wzrokiem okolicę, w poszukiwaniu zwierzyny, kiedy nagle Dylan zachował się i oparł o drzewo. Rudowłosa podbiegła do niego i chwyciła za ramiona. Delikatnie pomogła mu usiąść i oparła go plecami o pień dębu. Ostrożnie położyła swoje dłonie na skroniach syna Hypnosa i lekko nacisnęła. Przymknęła oczy, koncentrując się na przesyłaniu chłopakowi energii. Wyraźnie czuła jego osłabienie, więc wzmocniła strumień energii.
OdpowiedzUsuń- Szszsz.... - uciszyła go łagodnie - potrzebujesz jej, a mnie nie osłabi to zbytnio. - dalej uzupełnienała jego energię, aż kiedy jego wzrok się wyostrzył i nie był już wyczerpany, wycofała się, i cofnęła, zabierając dłonie. Chwyciła jego lewą rękę i sprawdziła puls. Równomierny, tempo dobre. Nie wypuszczając ręki Dylana, spojrzała prosto w jego oczy i spytała:
OdpowiedzUsuń- Już w porządku? - naprawdę się niepokoiła, ale wyglądało na to, że chłopak odzyskał siły.
Odwzajemniła pocałunek, opierając się o jego klatkę piersiową.
OdpowiedzUsuń- Mmmm - zamruczała, wplatając jedną rękę w jego włosy, bo nacisk na jej wargi wzmocnił się. W końcu oderwali się od siebie, dysząc. Serce jej waliło, płuca domagały się tlenu. Spojrzała na chłopaka i nachyliła się po jeszcze raz go pocałować. Wirowało jej w głowie, kiedy ich wargi ponownie się spotkały.
Przestała nad sobą panować. Wpiła się w miękkie usta chłopaka z całą mocą i pasją. Tak długo marzyła o Dylanie, a teraz kiedy okazało się, że jego uczucia również są więcej niż przyjacielskie, była szczęśliwa i nareszcie czuła się pełna - jakby brakujący element wskoczył na swoje miejsce... przyciągnęła go mocno do siebie, wbijając mu paznokcie w plecy. Zapomniała o swoich wcześniejszych słowach, że już aż nazbyt długo nic ich nie zaatakowało. Teraz istniał tylko Dylan.
OdpowiedzUsuńKiedy chłopak nagle oderwał się od niej, miała wrażenie, że niebo w którym się znajdowała zawaliło się. Cały świat nagle powrócił. Zdezorientowana, uniosła się na łokciach. I wtedy go zobaczyła. Potwór oplótł się wokół Dylana i ciągnął go ze sobą, oddalając się w błyskawicznym tempie. Leslie zerwała się błyskawicznie z ziemi i wyciągnęła noże. Czując znajomy ciężar broni w rękach, pobiegła za potworem, który najwyraźniej miał słabych wzrok. Nie dojrzał jej wcześniej i jej plan opierał się na tym, iz nie wie, że jest sledzony. Na razie może tylko biec za nim. Gdyby tylko miała miecz Dylana lub jakąkolwiek lepszą broń!
OdpowiedzUsuńBiegła po śladach, które zaczynały zanikać. W pewnej chwili w ogóle zniknęły. Nie wiedziała, czy podąża w dobrym kierunku i juź chciała się cofnąć, kiedy trafiła na wbity w ziemię miecz. Od razu ppoznała wcześniej zdobytą broń. Dylan musi być gdzieś niedaleko. Przyspieszyła, w uszach jej szumiało od adrenaliny. Zacisnęła zęby - nie pozwoli nikomu skrzywdzić go, choćby miała zabić wszystkie potwory stąpające po ziemi.
OdpowiedzUsuńZ pełną prędkością wpadła na polanę, błyskawicznie oceniając sytuację. Wyskoczyła w powietrze, żałując, że nie ma takich zdolności jak Jace, po czym wylądowała na plecach potwora. Wbiła miecz w mięsisty kark po samą rękojeść. Powinno go to zabić, ale tylko wydał z siebie wściekły ryk i odrzucił Dylana na bok. Obrócił się i próbował złapać dziewczynę. Rudowłosa była jednak szybsza, lżejsza i zwinniejsza. Umykała przed ciosami, rozważając różne możliwości. Wyglądało na to, że zaliczył kąpielnw Styksie. Tylko jak do licha znaleźć jego pietę achillesową?! Oddech jej stał się urywany. Na decyzję miała coraz mniej czasu. Gwałtownie odskoczyła do tyłu, ratując się saltem. W ostatniej chwili. Tam, gdzie przed chwilą stała, wbiła się opancerzona pięść stwora. I wtedy zobaczyła jego słaby punkt. Po prawej stronie, odrobinę poniżej ramienia, kawałek skóry był odbarwiony i zdawał się być nieopancerzony, ani nie chroniony. Błyskawicznie rzuciła nóż, prosto o celnie. Ale potwór odbił go i wydał z siebie gardłowy rechot. Śmiał się jeszcze, kiedy drugi, wyrzucony tuż po pierwszym, nóż, niezauważony przez niego, dotarł do celu. Rozległ się huk i nastąpiła niewielka eksplozja. Odrzuciło ją do tyłu, a kiedy się podniosła, nie mogła uwierzyć własnym oczom. W miejscu, gdzie zginął potwór, stała spokojnie jak gdyby nigdy nic, wbita w ziemię, flaga. Podniosła ją z niedowierzaniem. Odetchnęła z ulgą, kiedy zobaczyła zmierzającego w jej stronę chłopaka. W kilku długich susach pokonała dzielącą ich odległość i rzuciła mu się na szyję. Kiedy tuliła go mocno, ku swojemu zdumieniu, odkryła, iż po policzkach ciekną jej pojedyncze łzy. .
OdpowiedzUsuńKiedy runęli na trawę, roześmiała się.
OdpowiedzUsuń- Właśnie porwał cię potwór, a potem rzucił tobą, a ty się pytasz czy ze MNĄ wszystko w porządku? - zawołała z niedowierzaniem. Odgarnęła mu kosmyki z czoła i pocałowała je. Teraz dopiero zdała sobie sprawę, jak bardzo jej ulżyło. Stanowczym ruchem starła z policzków łzy i obdarzyła chłopaka czułym, szerokim uśmiechem.
- Bałam się o ciebie... - wyznała cicho.
- Um... chyba na ciebie wpadłam... - mruknęła, ale już po chwili szeroki uśmiech wrócił na jej twarz. O ile to możliwe, stał się jeszcze szerszy, kiedy w pełni dotarłoy do niej wcześniejsze słowa Dylana. Nachylała się nad nim, przypadkowo łaskocząc go niesfornymi lokami.
OdpowiedzUsuń- A bardzo ci to przeszkadza? - spytała przekornie, drocząc się z chłopakiem.
Również go pocałowała. Nie tak jak wcześniej - żarliwie i gwałtownie, lecz długo, czule i namiętnie. Uwielbiała smak miękkich warg syna Hypnosa, dotyk pachnących szamponem lekko kręconych włosów, w które tak bardzo lubiła wplatać rękę, łagodny uśmiech chłopaka, rozpoznawalny dla niej wszędzie głos, silne, ale zaskakująco delikatne dłonie, wyraz skupienia oraz lekko wysunięty język (podświadomie) podczas rysowania czy malowania, jak mar wtedy w skupieniu czoło, uwielbiała jego zamyśloną minę czy nieobacną, gdy wciągnęła go jakaś książka, umięśnione ramiona i zarys mięśni widoczny pod koszulką, płynne ruchy podczas walki, urocze roztargnienie, częste niewyspanie, drobne żarty, które tylko oni rozumieli, jego śmiech, wymieniane spojrzenia, wspólnie spędzany czas, właściwie... wszystko. Delikatnie wodziła dłońmi po barkach i ramionach. Nachyliła się, zmniejszając odległość między nimi.
OdpowiedzUsuńUniosła się na łokciach i pocałowała go krótko, zaledwie musnęła wargami.
OdpowiedzUsuń- Ale.. - szybki pocałunek - skoro... - kolejny - mamy... - jeszcze jeden krótki - flagę... - i jeszcze - to możemy... - znów - już iść... - i znowu - na miejsce... - zaledwie muśnięcie - zbiórki... - spojrzała prosto w piwne oczy syna Hypnosa, pochylonego nad nią.
Splotła palce z palcami chłopaka, uśmiechając się do niego. Nie mogła się powstrzymać i pocałowała go jeszcze w policzek. Podniosła upuszczony wcześniej plecak, noże wetknęła za pasek, a miecz podała chłopakowi, rękojeścią do przodu.
OdpowiedzUsuń- Idziemy? Ciekawe czy ktoś zdobył flagę przed nami, chociaż z drugiej strony, minęła dopiero połowa czasu...
Z ulgą i radością opuściła teren treningu. Tak, tak, wygrali, świetnie, ale nie to było powodem motyli w jej brzuchu i oszałamiającego poczucia szczęścia. O nie. Ten powód był najwspanialszym chłopakiem na świecie i właśnie czekał na nią pod domkiem. Uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze. Ostatni raz obrzuciła swój wygląd krytycznym spojrzeniem. Ciemnofioletowe conversy, krótkie, jasnoniebieskie spodenki oraz top w fioletowe chabry, błękitne niezapominajki... właściwie, wszelkie niebieskie oraz fioletowe kwiaty. Zastanowiła się, czy nie ubrać jakiejś bluzy, ale chyba nie było aż tak zimno... związała wciąż wilgotne po kąpieli włosy w luźnego koka i wyszła przed domek.
OdpowiedzUsuńChwyciła go za rękę i udali się na obiad. Nie rozmawiali zbyt wiele, ale nie była to nie była to niezręczna cisza pełna skrępowania, lecz ten rodzaj ciszy, która panuje między dwoma bliskimi sobie osobami, rozumiejącymi się bez zbędnych słów. W pogodnym nastroju dotarli na stołówkę. Leslie uświadomiła sobie, jak bardzo głodna się zrobiła podczas treningu. Przekazanie Dylanowi energii jednak ją osłabiło, więc w błyskawicznym tempie pochłonęła rosół i przyniosła sobie dużą porcję spaghetti
OdpowiedzUsuńW pewnej chwili zauważyła, że dwóch synów hermesa i córka apolla chichoczą, patrząc na coś obok Leslie. Zdziwiona dziewczyna zerknęła w bok i spojrzała prosto na pochylonego Dylana pochłoniętego podjadaniem z jej talerza. Trzepnęła go lekko po ręce z widelcem, zmuszając go by spojrzał do góry.
OdpowiedzUsuń- Nie miałeś... - zaczęła, ale "puppy eyes" i słodka, niewinna, łamiące serce minka syna Hypnosa, sprawiła, że się zająknęła. Kiedy miał ten wyraz twarzy, nie była w stanie niczego mu odmówić. Przesunęła talerz na środek, aby mógł wygodniej się częstować.
- Wiesz, że jesteśmy na stołówce, prawda? - wymamrotała w usta chłopaka. Kąciki jek warg uniosły się lekko i odetchnęła go. Jak gdyby nigdy nic, spokojnie wpakowała mu do ust porcję klusek, po czym sama zaczęła jeść.
OdpowiedzUsuńLeslie skończyła już jeść, stołówka opustoszała, a Dylan wciąż spał, oparty na ręce. Siedziała patrząc na niego. Wyglądał tak słodko, bezbronnie i niewinnie podczas snu. Musiało mu się śnić coś przyjemnego, gdyż uśmiechnął się i rozchylił lekko usta. Delikatnie ogarnęła mu włosy z czoła. Uznała, że jako syn Hypnosa potrzebuje dużo snu, a przekazywana energia nie jest w stanie całkowicie zastąpić snu albo choćby drzemki. Podwinęła nogi i oparła się o klatkę chłopaka, słuchając spokojnego rytmu jego serca. Po chwili wyjęła kieszonkowy egzemplarz "Wichrowych Wzgórz" - jednej ze swoich ulubionych książek, i zaczęła czytać, bezwiednie głaszcząc dłoń chłopaka. Wkrótce lektura ją pochłonęła.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńEh, Herondale. Następnym razem jak przypadkiem usuniesz to Leslie nie odzywa się do Dylanka przez tydzień i bd zazdrosna o Dereka i wyśle na cb kaczki (dużo kaczek) (małych ślicznych kaczuszek) ;>
UsuńTylko nie kaczki o.o
UsuńKwa kwa kwa *getting louder*
UsuńPS nie ma to jak pierogi na obiad
Dotarla do momentu, kiedy Cathy powraca do posiadłości w Wichrowych Wzgórzach, gdy nagle usłyszała donośne stuknięcie i głośny jęk. Chłopak się poruszył. Zerknęła przez ramię i zobaczyła, że głowa Dylana zsunęła się z ręki, trafił w stół. Czuła się jednocześnie rozbawiona i lekko zaniepokojona.
OdpowiedzUsuń- Hej, w porządku? - zapytała.
Zaskoczył ją odrobinę, ale chętnie się zgodziła. Zabrała książkę i dala się poprowadzić. Zagadnęła go, zaciekawiona.
OdpowiedzUsuń- Dylaaan...? Co ci się śniło, jeśli można spytać. Bo wyglądałeś tak słodko i szczęśliwie...
Objęła ramieniem chłopaka w pasie, wspierając głowę o jego ramię. Wpatrując się w fale, odezwała się miękkim głosem:
OdpowiedzUsuń- Pomyśl tylko, jak wspaniale byłoby żyć w XIX-wiecznej Anglii... ten klimat, architektura i ogrody, ludzie, styl życia, piękne stroje, suknie! Zawsze uwielbiałam książki z fabułą osadzoną w tej epoce...
- Suknie....- powtórzyła po chwili szeptem.
Przytuliła się bliżej chłopaka, bo zrobiło jej się zimno. Hell, trzeba było się ubrać cieplej.
OdpowiedzUsuń- Tak, starożytna Grecja też jest fascynująca, a gdybym miała wybór to chciałabym mieszkać w XIX-wiecznej Anglii... czytałeś serię Cassandry Clare? Opisywane suknie, szczególnie Tessy, były takie piękne... Jak w "Pachnidle" z Alanem Rickmanem, czy "Paniach z Cranford" z Tomem Hiddlestonem... - marzyła, obejmując się ramionami.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńUśmiechała się, słuchając jak chłopak przytacza fragment o kaczkach. Kiedy skończył, narzucił jej na ramiona swoją bluzę - musiał zauważyć, że ma gesią skórkę. Uniosła głowę, patrząc na niego nieco niepewnie.
OdpowiedzUsuń- A ty...? Nie będzie ci zimno? Zmarzniesz przeze mnie... - naprawdę tego nie chciała i przeklinała swoją głupotę, ale bluza Dylana była taka duża, ciepła, miękka i pachnąca chłopakiem. Miała ochotę już na zawsze w niej pozostać, taka wygodna.
Otuliła sie ciśniej bluzą chłopaka, uśmiechając się w wdzięcznością.
OdpowiedzUsuń- Dziękuję... - westchnęła.
Siedzieli przez chwilę w ciszy, ciesząc się swoją bliskością. Oczy zaczynały jej sięzamykać, kiedy Dylan odezwał się.
- Wiem - odparła - najbardziej podoba mi się ten zachód słońca, który namalowałeś farbami olejnymi. Pamiętasz? To było już ze 3 lata temu, może nawet 4. Inne też niesamowicie ci wyszły, ale ten zdaje się być magiczny...
Na twarzy dziewczyny pojawił się powoli szeroki, chytry uśmieszek.
OdpowiedzUsuń- Zrobisz, co chcę, powiadasz... - powtórzyła unosząc sugestywnie jedną brew. Na widok miny chłopaka, wybuchła głośnym, perlistym śmiechem. Tak się trzęsła, że aż brzuch ją rozbolał. W końcu udało jej się powiedzieć:
- Wybacz, nie mogłam się powstrzymać... Ale tak, mam kilka pomysłów, co chciałabym mieć na ścianie w pokoju...
- Taaaak? - mruczała, zbliżając się do chłopaka. Kiedy przymknął oczy i sam się nachylił, odwróciła się nagle.
OdpowiedzUsuń- Zastanawiałam się, czy ten obraz nie pasowałby na ścianie naprzeciw tej, gdzie stoi łóżko, nad niską komodą. Tam jest dużo wolnego miejsca... - zastanawiała się na głos, siłą woli utrzymując poważny ton, jakby naprawdę teraz nad tym rozmyślała.
Pod plecami miała piasek i kamienie, ale teraz nie zwracała na to najmniejszej uwagi. Wszystkie myśli wyparowały jej z głowy i teraz mogła tylko myśleć o Dylanie. Zapomniała, że miała się z nim droczyć, że rozmawiali o czymś... ale, jakie to ma teraz znaczenie? Teraz znaczenie ma syn Hypnosa i jego miękkie wargi. Odwzajemniła pocałunek, splatając ręce na jego karku.
OdpowiedzUsuńChłopak smakował solą, która była w powietrzu, a także sobą. Mimo bluzy, zrobiło jej się chłodno, zadrżała lekko, choć nie była pewna czy zimna. Przyciągnęła go bliżej siebie, wodziła dłońmi po plecach chłopaka. Nagle poczuła coś zimnego. Były to tylko pojedyncze krople, więc je zignorowała. Po chwili jednak, zaczęło padać coraz mocniej, aż lunęło. Strugi lodowatej wody wleciały jej za kołnierz i wkrótce była cała zziębnięta i przemoczona.
OdpowiedzUsuńOparła się plecami o ścianę, obok ręki Dylana, i spojrzała na niego spod opadających na czoło mokrych loków.
OdpowiedzUsuń- Jasne! - uśmiechnęła się szeroko, zadowolona. Mokre spodnie i bluza przykleiły jej się do skóry, w trampkach chlupała woda. Ale nie zwracała na to większej uwagi.
- I zamierzasz tak sobie po prostu pójść? - uniosła brwi do góry.
Przysunęła się bliżej, kiedy ją pocałował.
OdpowiedzUsuń- Nie spieszy ci się, powiadasz... - zrobiła jeszcze jeden krok do przodu. - A to znaczy, że zamierzałeś gdzieś iść?
- Zmarzłbyś na zewnątrz... - mruknęła, z wargami tuż przy jego ustach. Nie była pewna, co robi, ale była zdecydowana. - Nie chciałabym abyś się przeziębił... - dodała.
OdpowiedzUsuń- Tego też wolałabym uniknąć... wiesz, mógłbyś zostać ukarany... - powiedziała, zastanawiając się, dokąd zmierza ta rozmowa. I czy Dylan zrozumie, co Leslie sugeruje. Spoliczkowała się w wyobraźni. Widok syna Hypnosa w samej mokrej przylegającej koszulce był stanowczo zbyt... zmusiła się, aby spojrzeć mu w oczy. Pocałowała go lekko, czekając na odpowiedź.
OdpowiedzUsuńKiedy się od siebie w końcu oderwali, oboje mieli przyspieszone oddechy.
OdpowiedzUsuń- Co proponuję, pytasz... - pocałowała go krótko - żebyś zdjął mokre ubrania i założył coś suchego, bo inaczej się rozchorujesz.
- Nie rób takiej smutnej miny, pewnie się jeszcze kiedyś zobaczymy. W końcu mamy często wspólne treningi... - zemsta jest słodka, uznała. Teraz to ja się z tobą podroczę...
OdpowiedzUsuńKiedy dotarło do niej znaczenie ostatnich słów chłopaka, zarumieniła się lekko. Oparła się plecami o ścianę i odetchnęła głęboko rzeskim powietrzem. W końcu weszła do domku i wzięła gorący prysznic. Założyła koszulę nocną i wpakowała się do łóżka, owijając się szczelnie ciepłą, puchową kołdrą. Była bardzo zmęczona, więc szybko zasnęła. Przez sen uśmiechała się do siebie i do swoich sennych marzeń.
OdpowiedzUsuńOd dwóch tygodni co noc powracała do tego samego snu. I zawsze była to kontynuacja przygód z poprzedniej "wizyty". Dlatego też, bez zaskoczenia przyjęła fakt, iż znalazła się w XIX-wiecznym Lodnynie. Był już wieczór, zapewne po kolacji. W ciągu ostatnich wizyt świetnie poznała Londyn (szczególnie kiedy przez cały dzień ścigali demona ulicami miasta), więc szybko odnalazła drogę do instytutu. Weszła do środka, napotykając Sophie. Uśmiechnęła się do niej.
OdpowiedzUsuń- Hej, Sophie? Wszyscy śpią?
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech.
- Henry jeszcze pracuje, a panienki Clary i Tessa chyba są w bibliotece. - zastanawiła się przez chwilę, marszcząc brwi - wydaje mi się, że słyszałam też męskie głosy w bibliotece. Możliwe więc, że Gide... panicz Lightwood - zarumieniła się, ale Leslie udała, że nie widzi - lub panicz Jace dołączyli do nich...
- Dziękuję, Sophie.
Zdjęła płaszcz i powiesiła go przy drzwiach, po czym poszła do biblioteki. Po drodze, zerknęła w jedno z luster. Tym razem miała butelkowo-zieloną suknię ze złotymi wzorami na gorsecie oraz złoty naszyjnik z zielonym wisiorkiem i bransoletkę do kompletu. Włosy kaskadą rudych fal opadały jej na ramiona. Odetchnęła z ulgą, ostatnim razem miała bordową suknię, która niezbyt jej się podobała. Ale ta zielona - cudo! Zapukała do drzwi i weszła do środka. Tessa i Clary siedziały obok siebie i dyskutowały o czymś pół głosem z Gideonem. Jace natomiast siedział na stole i rzeźbił coś na nim nożem. Jak zwykle, miał lekko znudzoną minę.
- Leslie! - zawołała Tessa i wszyscy się odwrócili. Nawet Jace.
- Cześć! - uśmiechnęła się siadając obok nich. - późno już, czemu nie śpicie?
- A która godzina? - zdziwiła się Clary.
- Koło północy, może trochę później...
- Ojej! - zawołały równocześnie Tessa i Clary. - Powinniśmy iść spać, jutro rano mamy trening... - Clarze nie dane było skończyć. Jace nagle zeskoczył ze stołu i chwycił ją w pół.
- Słusznie, skarbie. Dobranoc wszystkim. - oznajmił Jace. Po czym, jak gdyby nigdy nic, wyniósł ją na rękach z biblioteki. Słyszeli jeszcze jak blondyn coś cicho mówi, a Clary się śmieje. Lesle przewróciła oczami.
- Ta dwójka jest jeszcze bardziej irytująca niż Simon i Izabelle... Alec i Magnus zachowują się chociaż przyzwoicie w towarzystwie. - Tessa zachichotała cicho, a Gideon uniósł brew, po czym wyjaśnił.
- Nie było cię, ale Alec od przedwczoraj mieszka u Magnusa.
- Oh! To świetnie! Znaczy... że mogą być razem. Cecily nie ma tego szczęścia, bo Will warczy jak tylko Gabriel podejdzie bliżej niż na 4 metry... Nie ważne, chodźmy spać.
Pozostali zgodzili się z nią i po chwili pożegnali się, każdy idąc do swojego pokoju. Leslie nie zdążyła się położyć, kiedy usłyszała wołanie. Wyszła z pokoju, rozglądac się. Korytarzem szedł właśnie Gabriel. Musiał ubierać się w pośpiechu, bo miał krzywo zapięte guziki koszuli.
- Co się dzieje? - zapytała go.
- Nie jestem pewien. Coś na dole...
Poszli dalej, na schodach spotykając Simona i Isabelle (oboje byli podejrzanie potargani i krzywo poubierani). Na pytające spojrzenie, tylko pokręcilo głowami. Kiedy ich czwórka zeszła na dół, pozostali już tam byli. Tłoczyli się w drzwiach, a Will i Charlotte stali naprzeciw jakiegoś chłopaka. Nie mogła dostrzec jego twarzy, bo miał wysoki kołnierz i siedział tyłem, przywiązany. Charlotte założyła ręce na piersi i spytała go.
- Kim do diabła jesteś?
- Nie wiem
Kiedy chłopak się odezwał, serce Leslie zatrzymało się, po czym zabiło ze zdwojoną mocą. No tak, Dylan. Tylko co on robi w jej śnie? Sny to prywatna rzecz, nikt go tu nie zapraszał. Zdenerwowała się, co on sobie myśli? Postanowiła obserwować rozwój wypadków, ciekawa co powie chłopak. Stanęła z tyłu, tak by nie mógł jej zobaczyć. Choć i tak nie mógł się odwrócić, wolała nie ryzykować. Zauważyła, że Gideon i Gabriel staneli tak, by częściowo zasłonić Sophie i Cecily. Sebastian objął ramieniem Isabelle, a Tessa podeszła do Leslie (zaprzyjaźniły się w tym czasie) Jace natomiast miał taką samą minę jak zawsze i bawił się włosami, opartej o jego tors, Clary. Jem podjął jakąś decyzję i poszedł do przodu. Minął krzesło z chłopakiem i podszedł do Willa. Stanął na lekko rozstawionych nogach, z ręką na sztylecie. Był pewien siebie, a jego spojrzenie wyraźnie mówiło "tylko nie próbuj niczego głupiego". Kiedy chłopak ponownie się odezwał, Leslie wstrzymała oddech.
OdpowiedzUsuńSłysząc historyjkę Dylana, prychnęła cicho. Tessa spojrzała na nią pytająco, ale od odpowiedzi uratowała ja Charlotte. Kiedy Will zajął się Dylanem, ruchem dłoni wskazała drzwi, rzucając im spojrzenie "już was tu nie ma". Niechętnie, ale posłusznie, wrócili do swoich pokoi. Wkrótce a Instytucie zapanował spokój i cisza, mieszkańcy zasnęli. Leslie wstała skoro świt, pamiętając o treningu. Założyła strój Nocnego Łowcy i zeszła na śniadanie. Przy stole siedziały zaspane Sophie, Cecily i Clary oraz Gabriel i Gideon. Leslie zjadła dwa tosty z dżemem. W międzyczasie na śniadaniu pojawili się Jem i Simon - nie biorący udziału w treningu. Grupka pożegnała się z srebrnowłosym i wampirem i wyszła drzwiami po drugiej stronie. Tuż zanim zamknęła za sobą drzwi, Leslie usłyszała jam Simon mówi do kogoś:
OdpowiedzUsuń- Wiesz, Dylanie, nie znam cię zbyt dobrze - właściwe, w ogóle cię nie znam - więc nie wiem jaki jesteś, ale w razie czego: Isabelle już zajęta...
- Weźcie sobie broń. - powiedział Gabriel, wskazując w stronę stojaka z nożami. Clary, Cecily i Sophie długo stały i gapiły się na broń, nie wiedząc co wybrać. W końcu wzięły jakieś zestawy (Leslie skrzywiła się, dziewczyny wybrały - według niej - nienajlepsze). Sama brała do ręki niektóre noże, które zwróciły jej uwagę. Nagle dostrzegła leżący z boku komplet 6 niepozornych noży, przypiętych do pasa. Ale jej oko powiedziało jej, że tego szukała. Zważyła je w dłoni, zakręciła młynka. Idealne. Zapięła pas, tak jak Clary i Sophie. Po 3 noże z obu stron. Dwa krótkie i lekkie, dwa średnie - nadające się nie tylko do rzucania, ale i walki wręcz, dwa długie. Sprawdziła je - wszystkie świetnie wyważone. Odwróciła się z zadowolonym uśmiechem. Gabriel spojrzał na nią lekko zaskoczony.
OdpowiedzUsuń- Świetny wybór! Ciekawe, czy udałoby ci się pokonać Cecily lub Willa...
- Możemy się założyć. - przerwała mu Leslie. Zirytował ją; to, że wcześniej nie demonstrowała swoich umiejętności, nic nie znaczy! A Leslie, z natury skromna, wiedziała jednak, iż noże zawsze były dla niej jak przedłużenie ręki. - Założę się, że nikt nie pokona mnie ani w całości w rzucie nożami, ani w walce wręcz nimi.
- Hmmm... Czemu nie? O co się zakładamy? - błysk w jego oku wzbudził w dziewczynie lekką pogardę; mężczyzni i hazard, eh... zastanawiała się przez chwilę. Kiedy na jej twarz wypełzł powli diabelski uśmiech, pozostali poczuli niepokój. A kiedy powiedziała, co wymyśliła, Gabriel gwałtownie pobladł.
- To z nas które przegra, zapyta Willa podczas kolacji, czy ma ochotę na pasztet z kaczki, bo jest przepyszny. - oświadczyła.
Wszyscy byli podekscytowani. Najpierw przyszła kolej na celność. Ustawili 3 tarcze i wszyscy po kolei rzucali nożami - po jednym do każdego celu. Sophie i Clary rzucały z bliska, przeciętnie. Gideon i Cecily osiągnęli dobrą celność z dalszych pozycji. Gabriel, pod presją konieczności wygranej, z najdalszej wyznaczonej odległości trafił niemal w najmniejsze koło. Spojrzał triumfująco na dziewczynę i uniósł brwi do góry.
OdpowiedzUsuń- Zacznij się szykować na wybuch Willa, kiedy zaczniesz nawijać o kaczkach przy obiedzie.
Leslie tylko na niego spojrzała. Lekkim krokiem przeszła na sam koniec pokoju.
- Co ty... - zaczął Gabriel, ale umilkł, gdy nagle dziewczyna obróciła się i jednym płynnym ruchen wyrzuciła szybko noże. Wszystkim opadły z wrażenia szczęki, kiedy każdy nóż co do jednego trafiły idealnie w same środki tarcz. Nim pozostali się otrząsneli z zaskoczenia, Leslie już pozbierała swoją broń i włożyła do miejsc przy pasie. Zeskoczyła z podestu i uśmiechnęła się.
- Chyba wygrałam.
- T-tak... - Gabriel odchrząknął - No cóż. Teraz druga część... - bez ostrzeżenia rzucił się na dziewczynę ze sztyletem. Rudowłosa uskoczyła w bok i odbiła broń. Początkowo tylko krążyli wokół siebie, testując się i badając umiejętności przeciwnika. Potem starli się ze sobą. Długo się zmagali, ale Lightwood stopniowo przegrywał, aż w końcu błyskawicznym ruchem nadgarstka Leslie pozbawiła go ostatniego noża, po czym przyparła do słupa, przy stawiając do gardła nóż. Potem cofnęła się o krok i podała rękę Gabrielowi. Ten zacisnął wargi, lecz po chwili rozchmurzył się. Przyjął wyciągniętą dłoń i potrząsnął głową z niedowierzaniem.
- Jeszcze nie widziałem by ktoś tak walczył nożami. Zupełnie jakby były przedłużeniem twojej ręki...
- Bez przesady. - Leslie poczuła się skrępowana.- Byłeś dobrym przeciwnikiem.
Cecily podeszła do niego i oparła o słup. Uśmiechnęła się od ucha do ucha.
- Nie mogę się doczekać na obiad, szkoda, że idziemy na zakupy... Powodzenia! -oznajmiła radośnie, po czym wyprowadziła dziewczyny z sali treningowej, zostawiając odrobinę przestraszonego Gabriela z Gideonem. Przebrały się w suknie i już wychodziły z Instytutu, kiedy Leslie wpadła na pomysł.
- Zaraz wracam! - zawołała i pobiegła do kuchni. Podeszła do jednej z przygotowanych porcji. Na małej kartce narysowała znak Hypnosa i znak Hebe, a całość wzięła w serduszko. "Dylan zrozumie" - była tego pewna. Karteczkę złożyła i położyła obok jedzenia. Tak, by syn Hypnosa zauważył, ale inni nie.
- Sophie, pomogę ci. - powiedziała i, nie czekając na odpowiedź, zaniosła porcje do salonu. Razem z Sophie poustawiała talerze, upewniwszy się gdzie siedzi Dylan, i wróciła do dziewczyn. Uśmiechnęła się do nich i razem poszły na zakupy do miasta. Cecily i Tessa rozpoczęły dyskusję z Isabelle na temat mody tego sezonu, a pozostałe przysłuchiwały się, od czasu do czasu wtrącając swoje uwagi. Leslie zaśmiała się pod nosem, gdy Clary oznajmiła z błyskiem w oku:
- Dobrze, że Sophie obiecała nam wszystko opowiedzieć!
Jakiś czas przed kolacją dziewczyny były już tak obładowane zakupami, że uznały, iż najwyższy czas się zbierać. Po drodze wstąpiły jeszcze do księgarni - Tessa i Leslie nie odpuściły - i udały się w stronę Instytutu.
OdpowiedzUsuń- Do zobaczenia na kolacji! - zawołała radośnie Isabelle i pobiegła na górę (zapewne pochwalić się zakupami Simonowi).
- Jak. Można. Być. Tak. Szczęśliwym. Po. Kilku. Godzinach. Zakupów?! - jęczała Clary, rzucając się na kanapę.
Dziewczyny zgodnie uznały, że zasłużyły sobie na odrobinę odpoczynku i poszły do swoich pokoi. Leslie jednak nie mogła usiedzieć w miejscu. Nie mogła wyrzucić z myśli bardzo konkretnej osoby. "Co robił przez cały dzień?" "Znalazł karteczkę?" "Jest tu w ogóle jeszcze?" W końcu wzięła nowo kupione pięknie oprawione wydanie "Hamleta" Szekspira w staroangielskim. Żałowała, że nie można zabierać ze snu rzeczy i przynosić do normalnego świata. Ile by za to dała! Niesamowite suknie, wspaniałe książki... Dotarła do biblioteki i wsunęła się do środka. Nikogo nie powinno tu być (wyjątek stanowiła Tessa), po pierwsze - jest to biblioteka, po drugie - wszyscy zaszyli się w swoich pokojach albo pokojach swoich par. Udała się do swojego ulubionego zakątka - niszy przy jednym z regałów. Kiedy nagle usłyszała jakiś szmer. Uniosła głowę zaskoczona, rozglądając się. Ktoś musiał być gdzieś wśród regałów. Zamknęła książkę, zapamiętując gdzie skończyła, i ruszyła powoli klucząc wśród regałów. Znowu usłyszała jakiś dźwięk.
- Tessa...? - zapytała niepewnie, stojąc na rozwidleniu alejki. Ta biblioteka to istny labirynt, Leslie zdążyła jednak poznać każdy jej zakątek. Tessa natomiast raczej czytała przy stole albo w niszy na wprost. Któż więc mógł się zapuścić w te rejony?
- Kto tam jest...?
Ruszyła od razu w stronę chłopaka, ale jego mina sprawiła, że zatrzymała się. Serce, które najpierw zatrzepotało ze szczęścia, teraz boleśnie się ścisnęło. Dostrzegła jego czerwone oczy i samotną łzę na policzku. Wyciągnęła rękę i starła ją delikatnie.
OdpowiedzUsuń- Co się stało? Powiedzieli ci coś? Zrobili coś? Co się dzieje, Dylanie? - zapytała zmartwiona, kiedy uciekł spojrzeniem w bok.
Leslie podeszła do niego i złapała go za ręce.
OdpowiedzUsuń- Dylan, spójrz na mnie, proszę... - powiedziała, czekając aż spełni jej prośbę. - Nie do końca rozumiem twój tok myślenia, ale wiedz, że wcale cię nie myślę o tobie źle. Wręcz przeciwnie, jesteś najwspanialszym facetem na świecie. Na początku nie byłam pewna, skąd się tu wziąłeś i tak dalej. Ale nigdy w życiu nie spotkałam chłopaka, którego byłoby mi trudniej znielubić. Kocham cię. Nie wiem co zrobiłam, że pomyślałeś o mnie takie rzeczy, przepraszam.
- Ej, nie stracisz mnie. Cokolwiek się stanie, ja zawsze będę przy tobie. Pamiętaj o tym. - nachyliła się, by go pocałować.
OdpowiedzUsuńObjęła go mocno i odwzajemniła pocałunek ze zdwojoną mocą. Stała już na czubkach palców, a chłopak uniósł ją jeszcze wyżej. Nie przerywała długiego namiętnego pocałunku, choć zaczynało jej brakować powietrza. Wiedziała, że zbliża się czas. Niedługo się obudzą. Kiedy odsunęli się od siebie na chwilę, jedynie by zaczerpnąć tchu, oboje zaczerwienieni z mocno bojącymi sercami, szepnęła z nadzieją.
OdpowiedzUsuń- Przyjdziesz tu w następnym śnie?
- Oczywiście, że chcę... - zaczęła, ale powoli jej głos słabł i pogrążyła ją ciemność. Chwilę później obudziła się w swoim domku. Było stosunkowo wcześnie, ale pospiesznie wstała, błyskawicznie się ubrała i już biegła do domku chłopaka. W ostatniej chwili zawahała się przy drzwiach. Ah tak, rodzeństwo. Okrążyła domek i podeszła do okna. Zapukała w szybę i - nie czekając na odpowiedź - zaczęła wspinać się do środka.
OdpowiedzUsuń- Dylan! - syknęła zsuwając się z parapetu - śpisz? - rozejrzała się po ciemnym pokoju. Wśród rozstawionych sztalug i stert różnych rzeczy nie widziała łóżka. Przeszła więc przez pokój i aż się zachłysnęła.
OdpowiedzUsuń- Co ty...?! - zapytała na widok dziwacznego pakunku na brzuchu leżącego chłopaka.
Spojrzała na niego zdezorientowana. Rozwiązała kokardkę i rozwinęła prześcieradło. W środku znalazła pięknie oprawione wydanie "Hamleta", dwie najwspanialsze suknie (w tym ulubioną - butelkowozieloną z drobnymi delikatnymi wzorami na gorsecie wyszytymi złotą nicią) oraz kilka pasujących ozdób do włosów. Dech jej zaparło z wrażenia. Po pierwsze - że Dylan potrafi coś takiego. Po drugie - że pomyślał o niej i to tak trafnie.
OdpowiedzUsuń- Oh, Dylan! Dziękuję! - wykrzyknęła uradowana, rzuciła mu się na szyję. Cmoknęła go w policzek, kiedy zorientowała się, że chłopak jest w samych bokserkach. Zaczerwieniła się i szybko odsunęła. Wyglądam jak burak, pomyślała. Czuła się strasznie głupio - dlaczego syn Hypnosa tak często sprawia, że się rumieni i/lub uśmiecha jak głupia?!
Jego komentarz sprawił, że policzki poczerwieniały jej jeszcze mocniej. Wyciągnęła rękę i potargała mu włosy.
OdpowiedzUsuń- Nie ciesz się tak, tylko lepiej ubierz się bo spóźnisz się na śniadanie, a po drodze czułam zapach twoich ulubionych naleśników - pokazała mu język i zaczęła przeglądać ozdoby do włosów od chłopaka. W końcu wybrała ogromną zieloną kokardę, którą spięła część loków w węzeł z tyłu. Idealnie pasowała kolorystycznie do stroju - miała na sobie zieloną bluzkę, jeansy do półuda i sandałki z małymi zielonymi kokardkami.
Odpowiedziała uśmiechem i ścisnęła mocniej jego dłoń. Po drodze na stołówkę Leslie nagle zatrzymała chłopaka i obróciła do siebie. Na jej wargach zaigrał rozbawiony uśmieszek.
OdpowiedzUsuń- Znów krzywo zapiąłęś. - powiedziała, przepinając guziki, tak żeby było dobrze. Czule potargała mu włosy i cmoknęła go w policzek.
Leslie nałożyła sb tylko dwa naleśnik z czekoladą, bo nie była szczególnie głodna. Zerknęła na pochłoniętego jedzeniem w błyskawicznym tempie głodnego jak wilk chłopaka.
OdpowiedzUsuń- Dylan... masz czekoladę na policzku... - syn Hypnosa uniósł dłoń i przetarł lewy policzek.
- Nie, na prawym - pchnięta jakimś impulsem, wyciągnęła rękę i delikatnie starła wskazującym palcem czekoladę z policzka chłopaka. A ponieważ uwielbiała czekoladę, to zlizała ją z palca. Z zadowoleniem stwierdziła, że Dylan, tak jak i ona, wziął naleśniki z czekoladą orzechowo-gorzką; najlepsze na świecie. Zerknęła na siedzącego przed nią syna Hypnosa. Wpatrzone w nią oczy uświadomiły jej, że o coś chodzi i powinna wiedzieć o co. Uniosła brwi w niemym pytaniu.
- Jesteś uroczy, jak się rumienisz i jesteś zmieszany... - powiedziała roześmianym, czułym głosem i - ignorując wszystkich wokół - potargała mu włosy. - Jak fajnie, że mamy dziś dzień wolny... - uznała, patrząc jak inni spieszą na treningi lub zajęcia.
OdpowiedzUsuńZaczęła bawić się lokami - dzisiaj włosy jej się mocniej zakręciły i miały bardziej kasztanowy odcień.
OdpowiedzUsuń- Może poćwiczyłbyś ze mną walkę na miecze? Ostatnio mam jakiś problem, ale nie potrafię zgadnąć co źle robię... - zaproponowała, nawijając włosy na palec wskazujący.
Kiedy chłopak przekręcił kilka razy jej uchwyt, po czym zostawił zadowolony, uniosła jedną brew do góry.
OdpowiedzUsuń- Przecież cały czas tak trzymałam! - mruknęła poirytowana, zabrzmiało to odrobinę ostrzej niż planowała, ale naprawdę nie widziała żadnej różnicy. Choć z drugiej strony przyjemnie było kiedy tak stali jedno za drugim z ramieniem Dylana wokół niej.
Kiedy odsunął się, poczuła nutkę zawodu. Postarała się zignorować ukłucie rozczarowania - nie jest przecież głupią nastolatką wzdychającą za chłopakami! - i skoncentrowała się na demonstracji chłopaka. Tyle razy widziała jak walczy, że mogłaby zamknąć oczy - i tak wiedziałaby jaki ruch wykonuje, jak wygląda. Tym razem obserwowała go jednak ze zdwojoną uwagą, odnotowując wszystko. Niestety, nadal nie wiele jej to dało. Chociaż zauważyła kilka rzeczy, które później poćwiczy i poprawi u siebie. Słysząc komentarz Dylana, uśmiechnęła się krzepiąco. Podeszła do niego, wspięła na palce i pocałowała słodko w policzek. Zabrała mu miecz i odsunęła się (oko za oko, ząb za ząb, niech teraz on będzie czuł niedosyt, huehue). Nie udało jej się powstrzymać chytrego uśmieszku, więc odezwała się, aby syn Hypnosa nie zauważył.
OdpowiedzUsuń- Żebyś widział, jak na prośbę jakiejś córki Apolla próbowałam nauczyć ją rzucać nożami... - jęknęła i wywróciła teatralnie oczami.
Kiedy chłopak powoli objął ją w talii i przyciągnął do siebie, jak zwykle straciła dla niego głowę. Pół-świadomie przysunęła się bliżej, wspierając o tors Dylana i stając lekko na palcach. Swoje ręce splotła na karku syna Hypnosa, przyciągnęła go jeszcze bliżej. Pocałunek odwzajemniła bardzo długo, łagodnie i czule, ale namiętnie przeciągając go. Rozkoszowała się chwilą, całkowicie ignorując fakt, iż znajdują się na środku placu treningowego na widoku.
OdpowiedzUsuńZerknęła ponad ramieniem swojego chłopaka i zauważyła, że ma on rację. Rzeczywiście przyciągali uwagę - herosi przyglądali im się ukradkiem, a niektórzy nawet po prostu otwarcie gapili. Zarumieniła się lekko i zgodziła na propozycję Dylana.
OdpowiedzUsuń- Słusznie, jak zwykle masz rację... - Roześmiała się i pociągnęła go za rękę w stronę wyjścia z placu treningowego.
|Leslie
Jak tylko opuścili plac treningowy, to syn Hypnosa przejął kontrolę nad drogą, którą podążali. Wkrótce, ale i tak chwilę po tym jak Leslie zorientowała się dokąd zmierzają, dotarli nad jezioro. A na pomoście stał wiklinowy koszyk piknikowy, wypełniony po brzegi różnymi różnościami, zawierającymi - sądząc po unoszącym się w powietrzu apetycznym zapachu - sporą ilość czekolady. Nawet jak na możliwości córki Hebe. Dziewczyna oderwała zachwycony wzrok od przygotowanego pikniku i przeniosła go na chłopaka.
OdpowiedzUsuń- Dziękuję...! - powiedziała szczęśliwa, sadowiąc się wygodnie na rozłożonym na deskach pomostu kocu.
| Leslie
Rozkoszowała się piknikiem przygotowanym przez jej wspaniałego chłopaka, składającym się z pysznej czekolady we wszelakich postaciach. Truskawki w czekoladzie, ziarna kawy oblane gorzką czekoladą, migdały w mlecznej czekoladzie, pralinki, czekoladki, bombonierki, czekoladowe ciastka, czekoladowe muffinki i babeczki z kremem czekoladowym, kanapki z nutellą, naleśniki z czekoladą orzechową, kostki czekolady deserowej, a przede wszystkim - wspaniały tort czekoladowy, który zdawał się wyjść z jej sennych marzeń. Oprócz wspaniałej czekolady, nieodłącznym elementem pikniku był równie wspaniały syn Hypnosa. Rozmawiali, śmiali się, żartowali jak stare dobre małżeństwo. Chociaż nie, ostatni żart mocno ją speszył. Cała czerwona, powstrzymując mimowolny śmiech, popchnęła go do tyłu, nie mogąc wymyślić żadnej sensownej riposty. Gdyby tylko Dylan nie siedział na samym skraju...
OdpowiedzUsuń| Leslie
Nie wytrzymała i zaczęła najpierw chichotać, a potem już śmiać się na głos.
OdpowiedzUsuń- Przepraszam... - wykrztusiła pomiędzy kolejnymi napadami śmiechu. Schyliła się i wyciągnęła rękę do Dylana, aby pomóc mi wdrapać się z powrotem na pomost.
| Leslie
Kiedy jej rozgrzane ciało spotkało się z taflą lodowatej wody, zaczęła piszczeć i obsypywać chłopaka narzekaniami i zwymyśleniami. Chłopak przesunął się nagle i pocałował dziewczynę, tym samym przerywając jej słowotok. Leslie jednak tym razem się nie dała - nie może wiecznie tak łatwo z nią wygrywać! Oderwała się od niego i rękoma posłała w jego stronę wysoką falę.
OdpowiedzUsuń| Leslie
Hmmmm... tak, stanowczo dopisze całowanie Dylana w jeziorze do listy "plan dnia". Była cała mokra, zimne spodenki i bluzka przylegały jej do ciała, włosy były ciężkie od wody. Ale nie zwracała na to większej uwagi. Zarzuciła ręce na szyję chłopaka i przysunęła się bliżej niego, całując ukochanego do utraty tchu.
OdpowiedzUsuń| Leslie
Zgodziła się - niestety, miał rację, choć nie miała ochoty odrywać się od jego ust. Wyszli z wody, zabrali koszyk i poszli w stronę domku Hypnosa. Leslie zaczęło się robić zimno, odsłonięte nogi i ramiona pokryły jej się gesią skórką. Zadrżała i wczepiła się w ramię chłopaka, mając nadzieję, że jakoś jej to pomoże.
OdpowiedzUsuń| Leslie
[ jeśli zaczniesz, to proszę bardzo ;p ]
OdpowiedzUsuń| Charlie. |
Weszła do pracowni artystycznej, ona również dawno tu nie była i bardzo stesknila sie za tym miejscem, jednakze miala ostatnio bardzo zły tydzien. Omijała ludzi i chodziła wszedzie sama i tam gdzie nie mogla kogos spotkac. Już miala isc do wolnego stojaka z czystym płótnem, kiedy jej fiołkowe spojrzenie zatrzymało sie na synie Hypnosa. Podeszła do niego powoli.- Dylan. - powiedziala jego imię i dotknęła jego ramienia.- Hej, Dylan... Spisz z twarzą n obrazie. - dodała jeszcze, po czym zlapala go za ramiona i odciągnęła od płótna. Usmiechnela sie lekko, rozbawiona ta sytuacja, trochę jej sie poprawił humor. Nie usmiechala sie odkad zerwał ja Will i zostawił dla innego chlopaka.
OdpowiedzUsuń| Charlie. |
Zachichotała mimowolnie widzax jego kolorowa twarz.- i kto tu jest dzieckiem Tęczy, huh? - Zapytala z nutka rozbawienia w glosie. - Mnie też miło cię widzieć Dylanie. - Przyznala sZczerze, po czym podeszła do umywalki w rogu pomieszczenia i zmoczyla ręcznik wodą. - No coz.. Nie bylo okazji sie spotkać. - Wzruszyla ramionami wracając do chlopaka. Po chwili przetarla jego policzek recznikiem.- Jestes caly w farbie, wiesz? - uniosla pytajaco brwi, po czym pokazala mu recznik który zabarwil sie przez farby z jego twarzy. Specjalnie starala sie zmienić temat zzeby nie musiec opowiadać tego co u niej, nie miala na to ochoty.
OdpowiedzUsuń- Jestes idealnym synem swego ojca pokazując ze można zasnąć wszedzie. - Zasmiala sie, po czym odgarnela jasne wlosy z twarzy. - Zachowanie syna Hypnosa i wygląd syna Iris. Ciekawe polaczenie. - pokiwala lekko głową rozbawiona. Znow przesunela mokrym recznikiem po jego policzku, a potem po czole, w ten sposób rozmazala celowo farbe bardziej po jego twarzy. Potrzebowała jakoś wyluzowac i nie myśleć o sobie oraz o swoich zmartwieniach.
OdpowiedzUsuń| Charlie. |
- Dawno sie tak swietnie nie bawilam. - przyznala szczerze, a na jej twarzy pojawil sie promienny usmiech. Kiedy w koncu skonczyla odsunela sie kawalek od Dylana zeby lepiej widziec cala jego twarz.- Wygladasz cudnie. - stwierdzila nie przestajac sie szczerzyc i dalej podziwiała swoje dzielo. Wszystkie opuszki palcow miala teraz kolorowe od farby. Bezwiednie podrapala sie lekko jedna reka po brodzie brudzac sobie skore. - Kurde. - mruknela cicho zdajac sobie sprawe co takiego wlasnie zrobila.
OdpowiedzUsuń| Charlie. |
[ Pewnie, zaczniesz? (: ]
OdpowiedzUsuń|James
(Chętnie chetnie ;3 ale zacznij bo nie mam pomysłu xD)
OdpowiedzUsuń|Sebastian|
Biegł po niepewnym gruncie nie zerkając nawet w tył. Gonili go Connor i Travis, tak, tak, właśnie ci dwaj synowie Hermesa, którzy wręcz kochają robić psikusy. Ale to co robili teraz chyba nie można tak było nazwać. Rzucali w Jamesa kwiatami ostu, tak, to było to drażniące małe coś, które się czepiało ubrań.
OdpowiedzUsuńW pewnym momencie gdy chłopak znów się wywrócił, szybko udało mu się przekręcić na plecy i machnąć ręką tak by wiatr wywiał im z rąk drobne rzepy. Zatrzymali się od razu gdy stracili swoją amunicję. Wystawili do Jamesa języki i na odchodne pokrzykując dali mu do zrozumienia, że to dopiero początek zabawy.
Okazało się, że akcja odbyła się całkiem niedaleko starego dębu, ale James był zbyt pochłonięty odczepianiem kulek, żeby zauważyć czyjąś obecność na polanie.
|James
James poprawił tylko okulary i z pomocą chłopaka podniósł się na równe nogi. - Nic się nie stało... - Odparł i uśmiechnął się. - Witaj w klubie. - Mruknął na stwierdzenie o niezdarności, jak on doskonale się orientował w tym temacie. Nie poczuł jednak jakiegoś rodzaju ulgi gdy to usłyszał, ani też rozbawienia, doskonale wiedział, że być niezdarną osobą jest ciężko i mimo iż wielu ludzi nie było dla niego miłych to nikomu nie życzyłby tego przez co on przechodził.
OdpowiedzUsuńOtworzył usta zerkając w stronę gdzie jeszcze nie dawno byli bliźniacy od Hermesa, ale nie znajdując żadnego wytłumaczenia na tą sytuacje po prostu sobie darował. - Przeszkodziłem ci w czymś, prawda? To miejsce nie wygląda na zbyt tłoczne...
|James
Bash jak zwykle nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Jego przyjaciel podrywał znowu jakieś dziewczyny, więc został sam, ponieważ jemu nie podobało się takie podejście do płci pięknej. Dlatego też postanowił wybrać się na arenę, żeby poćwiczyć. Liczył na jakąś godzinę samotności, ale tam już ktoś był. Bash zmarszczył brwi. Kojarzył tego chłopaka, ale nie miał pojęcia, kto jest jego boskim rodzicem, ani jak ma na imię.
OdpowiedzUsuń|Sebastian|
- Tak... przed Connorem i Travisem... wiesz jak to oni... - Nie musiał tłumaczyć, że rzucali w nim ostem, bo jego obozowa koszulka cała oblepiona była kwiatami właśnie tego chwastu, jednego właśnie oderwał od pleców i odrzucił na bok. - James, syn Eol’a - Normalnie nie zwykł raczej podawać od razu od jakiego pochodzi rodzica, ale skoro już Dylan przedstawił się w ten sposób to wypadało też i podobnie odpowiedzieć. - Hypnosa... to dlatego zasnąłeś, prawda? - W końcu zazwyczaj ludzie nie zasypiają przy czytaniu książek, nie w środku dnia. Wiedział, że mógłby pytać za każdym razem gdy ktoś mówi o jakimś bogu, ale akurat nie miał problemów by się o nich uczyć, wolał wiedzieć o czym inni mówią.
OdpowiedzUsuń|James
[ Nie, ja jestem ugodowa, nikomu nie będę odbierać przyjemności bycia grupowym. To była moja pomyłka i tyle.
OdpowiedzUsuńPoza tym to będzie strasznie zabawne, gdy taki Rhett będzie musiał podporządkować się dziewczynce]
Rhett
[ Może wątek ? ]
OdpowiedzUsuńJo
Leslie wróciła do domku po męczącym treningu i wzięła długi prysznic. Odświeżona wbiła się w jeansy, wzięła pierwszą lepszą koszulkę - o, akurat należącą do Dylana, ale jak tu ich nie nosić, jak jego koszulki są najwspanialsze na świecie? - i uczesała włosy. Wyszła z domku, żeby znaleźć swojego chłopaka i niemal od razu na niego wpadła. Poszli razem na obiad, pogrążeni w luźnej rozmowie. Gdy pałaszowali naleśniki, zaspokoiwszy pierwszy głód, odpowiedziała pytaniem na pytanie:
OdpowiedzUsuń- Dla ciebie zawsze mam, a czemu pytasz? - wprost umierała z ciekawości, nawet nie zauważając, że znowu ubrudziła się czekoladą.
I Leslie |
Zaintrygowana, spojrzała uważniej na chłopaka, ale jego mina wyraźnie mówiła "niczego się nie dowiesz". Wiedziała, że nie ma co naciskać, więc tylko skinęła głową i wróciła do jedzenia naleśników. Gdy skończyła i uniosła głowę, Dylan starł czule z jej policzka czekoladę. Na jej twarzy momentalnie pojawił się szeroki uśmiech. Pochyliła się do przodu i pocałowała lekko swojego ukochanego. Ignorowała wszystkich wokoło, jakiś pojedynczy gwizd. Teraz liczyły się dla niej oczy syna Hypnosa, w których głębi mogłaby utonąć.
OdpowiedzUsuńI Leslie
Nie miała pojęcia, co Dylan może planować. Jednakże... ten błysk w oku... nietypowe zachowanie chłopaka mówiło jej, że to coś wyjątkowego, jakaś niecodzienna okazja. Po obiedzie chłopak gdzieś zniknąć, więc poszła na półtorej godzinki na strzelnicę. Teraz domek Aresa tam trenował, ale herosi byli tak przyzwyczajeni do widoku rudowłosej na strzelnicy, że "jej" miejsce było niezajęte, tal jakby tylko na nią czekali. W dobrym humorze wróciła później do domku i przyszykowała się na spotkanie. Nie należała do tej grupy pustych dziewczyn "nie mam w co się ubrać", ale naprawdę nie wiedziała co założyć. W końcu zdecydowała się na czarne ładnie dopasowane spodnie i zieloną bluzeczkę zapinaną z przodu na guziczki. Końcówki włosów minimalnie podkręciła i przeciągnęła usta błyszczykiem. Wyciągnęła z pudełka nienoszone jeszcze zielone czółenka z kokardkami. Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Szybko przeszła przez domek i otworzyła. Zza bukietu pachnących kwiatów wyłoniła się twarz promieniejącego szczęściem Dylana. Jego nastrój odzwierciedlał emocje uśmiechniętej dziewczyny. Ciekawość niemal ją zżerała, ale wiedziała, że już wkrótce się dowie. Zbiegła lekko po schodach i posłała chłopakowi ciepły uśmiech. Wspięła się na palce i złożyła na jego ustach lekki pocałunek. Motyle trzepotały jej w brzuchu na widok syna Hypnosa wystrojonego w ulubioną koszulę i z bukietem.
OdpowiedzUsuń| Leslie |
- Heeeej mały - powiedziała delikatnie dotykając miękkich chrap pegaza. Nie wiedząc co pegazy jedzą dała mu marchew i wyprowadziła go z boksu gdzieś w u strojne miejsce. Przywiązała mu kantar do jakieś belki - Szzzz, nie boj się - uśmiechnęła się delikatnie głaszcząc go po szyi dla uspokojenia. - Za pozujesz mi ? - powiedziała do niego wiedząc że on ją rozumie. Od razu zobaczyła że się ustawił. Uśmiechnęła się odchodząc trochę od niego. Zaczęła szkicować i cieniować.
OdpowiedzUsuńJo
Warning brain off. Jej dusza odtańczyła taniec sytego kanibala, kiedy wypowiedział te magiczne słowa. Czuła się jakby dostała autograf Lockharta, albo jak Skiba, któremu ktoś powiedział w jednym zdaniu, że nie popiera aborcji i jest przeciw Halloween. Czuła się jakby wygrała życie. Ujęła wyciągniętą dłoń chłopaka i dała się poprowadzić. Dotarli na plażę do koszyka na rozłożonym kocu. Uśmiechnęła się i chciała coś powiedzieć, ale w tym momencie dostrzegła poświatę wokół Słońca. Zachód był dzisiaj magiczny - bardziej purpurowo złoty niż pomarańczowy. Ścisnęła mocniej dłoń Dylana, wpatrując się z lekko rozchylonymi ustami w zachwycie. To było z pewnością coś co widzi się raz w życiu. Tylko skąd Dyl wiedział, że tak będzie...?
OdpowiedzUsuń- Dokładnie, ileż można? - Odparł odrywając kolejny ‘’rzep’’ od t-shirtu. - Tak. - Wiatr, tak jego tatko właśnie tym się zajmował, wiatrem. I w sumie była to całkiem przydatna umiejętność. - Mi również, Hypnos też nie ma chyba innych dzieci tu w obozie... - Zastanawiając skierował spojrzenie jakby w niebo nie ruszając głową. Miał wrażenie, że zawsze to pomaga i tak jak powiedział, chyba nie było więcej potomstwa boga Snu. - Hm...i nie możesz tego jakoś kontrolować? W sensie na przykład powstrzymać snu? - Wydawało mu się to na prawdę ciekawe. Pomyśleć ile rzeczy można się dowiedzieć rozmawiając trochę z herosami zamiast przed nimi uciekać.
OdpowiedzUsuń|James