// 18 lat (14 luty) // Syn Aresa // Szkot // Zmiennokształtny // Bestia //
- Dlaczego jeszcze nie trafił do Obozu? - Ares zniżył wzrok, rzucając swej kochanicy spojrzenie godne węża. - Tam byłby bezpieczny.
- Nie chce o tym słyszeć. - słodki pomruk aprobaty wsiąkł w uszy Boga. - Nie wyślę go tam siłą.
Ciemność wchłaniała jego kroki. Niebo było otwarte na modły choć nie widział sensu by po raz kolejny ośmieszać się przed niebieskim majestatem. To zabawne, że to bydlę oddało się wartościom tak ulotnym jak wiara. Potrafił całować Biblię przed własnym kataklizmem. Teraz wydawała mu się jedynie zbitką fałszerstw. Jego Apokalipsa nadeszła, a chrześcijanie nadal mieszali się z brudem jak za czasów prześladowań. Może kundle nie mogły dostąpić zbawienia, ponoć mieli je osiągnąć Ci którzy wierzą. W co wierzą? W Proroka czy w Olimp? Siedziba Bogów wydała mu się paradoksalnie namacalna. Ogarnęło go palące uczucie zawiści, więc uśmiechnął się pusto i zadarł brodę, by wbić pociemniałe spojrzenie w tarczę księżyca. Powinien utonąć w mroku za dawanie złudnej nadziei. Po każdej barbarzyńskiej nocy przychodził dzień, by potem znów ugiąć się przed ciemnością i przed tym co skrywa. Zagryzł zęby na sfatygowanej wykałaczce, którą nałogowo mielił w gębie odkąd przestał się truć. Piach rzęził pod podeszwą gdy szedł ulicą oblany mdłym światłem latarni. Malowało miraże na jego obdrapanej mordzie czyniąc ją jeszcze mniej przystojną, bardziej wulgarną i zmęczoną. Płomienie wiły się wgłębi żmijowatych źrenic rozlewając na cięte rysy Szkota. Lepki jęzor zetknął się ze strupem na wardze po czym schował za zębami. Fierce byłby ich o mało nie stracił w sporze z tutejszym handlarzem broni. Facet miał krzepę.Głód pogrywał gwałtem na nerwach. Okryły się rdzą z upływem czasu więc piekło było jedynie kwestią czasu jeśli nie ujarzmi wspomnień. Wyuzdany typ w czarnej koszuli sięgnął do kołnierza by urwać guzik. Oddech rozszczepiał się w powietrzu znacznie gorętszy niż ustawa przewidywała. Rozpiął następny i obleśnym ruchem odsłonił pierś. Ciężka dłoń przesunęła po ramieniu drąc rękaw. Prosty materiał nie stawiał oporu i z chęcią osunął do nadgarstka. Szmaty wepchnął do kieszeni w prozaicznym przekonaniu do plastyczności odpadów. Mogły jeszcze tamować krwotoki bądź utkwić głęboko w gardle komuś kogo świat nie umiłował doszczętnie by oszczędzić życie. Przesunął grabą po ciemnych kosmykach wietrząc łeb. Opuszki wietrznych palcy przesunęły zachłannie po kręgosłupie na co ściągnął brwi żłobiąc we własnym czole. Rozkoszna pogoda. W sam raz na utratę ciepła. Teraz mógł pić. Błyskając rąbem obitego kła wskoczył na stopień aby następnie wsunąć się do klubu bez zbędnego afiszu. Przyniósł ze sobą swąd potu czający się pod odurzającym zapachem wody po goleniu. Zagryzł płonących warg jak człowiek w gorączce, uchyliwszy przed opasłym barmanem mistycznego kapelusza. Spotkał się z odwetem.
- Whisky. - rzucił ogólnikowo, po czym zasiadł na wysokim stołku i rozparłszy na siedzisku jak stały klient, dodał - Z lodem, co łaska.
- Whisky. - rzucił ogólnikowo, po czym zasiadł na wysokim stołku i rozparłszy na siedzisku jak stały klient, dodał - Z lodem, co łaska.
- Była fascynująca. Kojarzyła mi się z pechem, który tylko czeka, aby się komuś przytrafić, a na takiegopecha mógłbym czekać całe życie. Piekielnie ruda, urabiała spojrzeniem, bezczelnie siejąc spustoszenie pośród pewnych zasad moralnych. Ponoć oblizuje warg, gdy obiera śliskie myśli, tak powiedział mi kumpel, ponoć miał okazję testować jej gibkość. Ponoć gryzie. Wtedy miałem ją przed sobą. Nie była klasycznie piękna, ale wiedziała jak okręcić bioder przed mężczyzną. Źrenice jej obleczone w zwodniczą okowę tęczówek hipnotyzowały głębią, usta płonęły zwierzęcym uśmiechem. Przesuwała zielenią oka za moim sygnetem lubieżnie przegięta przez alkoholowe ramię nieprzystojnego tancerza. Na powierzchni skóry pośmiertnym ruchem pełzał frostowy dym, cholera, uwielbiam frosty. Mieszał się z dębowym zapachem jej ulubionej whisky, wspomnieniem potu. Wszystko unosiło się pod duszącym śladem lotnych, drogich perfum. Wiła się w żmijowatym piruecie wychodzącym z pijackiej łapy. Nie przejmowała inicjatywy, oddała się muzyce, bit wlewał się w jej ciało. Czułem ją, była blisko, czułem że moja świadomość chyli się ku upadkowi. On zostawił ją by osuszyć kolejny kielich. Pochłonięty mało zajmującą obserwacją straciłem ją z pola widzenia, a gdy nabrałem dzikiej ochoty, by jeszcze jak przewlec głodnym okiem po jej piersi u wyjścia spotykałem dwoje ud, gdzie opijała się kusząco czarna kiecka. Nie miała długich nóg ale nadrabia zgrabną łydką. Zniknęła. Ostatnie co pamiętam to jej jasna skóra brutalnie odcinająca od kreacji, wąski krzyż i krągłe biodra przesuwające się płynnie kiedy rozmywała się w ciemności za rogiem. Jak Boga kocham, znalazłbym ją i... Co? Dopiero teraz zauważyłeś? Tak, jestem pieprzonym kobieciarzem. I co z tego?
| GITARA | GERONTOFOBIA | EKSCENTRYCZNY | UZALEŻNIONY | AGRESYWNY | NIEDOSTOSOWANY | PRAWO PIĘŚCI | STRZELEC WYBOROWY | BRAWUROWY KIEROWCA | FETYSZYSTA | POCIĄG DO PRĘDKOŚCI | PEWNA RĘKA |
nieco, drugiemu wyrwać kłaki. Czemu się jednak dziwić, jest w połowie zwierzęciem. Ni mniej, ni więcej, ma zdolność przybierania rozmaitych zwierzęcych form. Od mrówki po żyrafę, jednak po śmierci matki umiłował sobie szczególnie tygrysa i wilka. Z konieczności bywał też kundlem, co by bezkarnie szlajać się ulicami i patrolować teren.
- Michael, spójrz na mnie.
- Co jest?
- Znów straciłeś kontakt.
- Zdarza mi się.
- To Ci się nie zdarza. Robisz to z premedytacją.
- Tak jest łatwiej przebywać z ludźmi, mamo.
_____________________
Pracuję nad tym.
Chętna na wątki i powiązania.
Chętna na wątki i powiązania.
[ Kolejny zmiennokształtny. Co powiesz na wątek Michaela z Blair? Mógłby ją czegoś w końcu nauczyć. xd ]
OdpowiedzUsuń| Blair
( Awwww, mmiło znowu widzieć Michaela xD <33333
OdpowiedzUsuńBrae, albo Charlie, albo Logan chcą jakiś wątek! XD )
(Wątunio? Zawsze! Wybierz postać, to zacznę pod którąś KP ;D)
OdpowiedzUsuńPrzemieściła sie cieniem tego dnia poza granicę terenów Obozu. Zaczynało ja nudzić takie mieszkanie w odizolowaniu od reszty świata. Przeczesala dlonia swoje długie, czarne wlosy, po czym odrzucila je luźno na plecy. Wlosy zaczely unosić sie nieznacznie przy każdym lekkim podmuchu wiatru, który o tej porze roku stawał sie coraz zimniejszy. Dookola jej szyi spala zwinieta czarna fretka, która aktualnie wyglądała jakby była jej szalikiem. Jej intensywnie niebieskie spojrzeniu lustrowało uważnie okolice, wiedziała jak bardzo jest niebezpiecznie przebywanie poza terenami. Na szczęście dziekowała matce za to, ze nauczyla ja ukrywać swój zapach półboga, przez którego brak ciężko było ja namierzyć przez jakieś potwory. Niespodziewanie do jej uczu doszedł jakiś ledwoslyszalny dziwek. Zmarszczyla zdziwiona brwi, po czym powoli ruszyła w strone skad pochodził dźwięk. Fretko-cien na jej szyi rozbudził sie i zeskoczyl zwinnie na ziemie zmieniajac swoją forme na kotopodobną. Sierść na jego zjezyła sie, gdy w pobliżu wyczula wilka.
OdpowiedzUsuń| Brae.
[Może wątek z Bashem albo Evangeline? :3]
OdpowiedzUsuń(Jasne, z chęcią! Zaczniesz? ;])
OdpowiedzUsuńTego dnia Evangeline spięła swoje długie rude włosy w koka. Założyła krótkie spodenki i zwykly biały top - tak było jej najwygodniej. Postanowiła potrenować strzelanie z łuku, ponieważ z mieczem zaczęła sobie radzić dość dobrze i stwierdziła, że nadeszła pora na coś nowego. Niepewnie uniosła łuk, stojąc kilka metrów od celu. O tej porze rzadko ktokolwiek był na arenie, więc nie musiała się martwić, że kogoś zrani. Już wiele razy widziała, jak inni to robią, więc myślała, iż wystarczy jedynie powtórzyć ich ruchy.
OdpowiedzUsuń- To nie może być takie trudne -mruknęła do siebie, po czym puściła strzałę.
/Evangeline
Opierała się o drzewo, a nogi zwisały jej z gałęzi. Przez gęstwinę liści i tak przedostawały się promienie słoneczne, a strumyk szumiał w oddali. Mało herosów było o tej porze w lesie. Wszyscy trenowali na arenie, albo jedli obiad w pawilonie. Blair nie miała dzisiaj treningu, ze względu, że Alec poszedł załatwiać jakieś prywatne sprawy poza Obozem. Nagle usłyszała jakieś warczenie. Spojrzała w dół i lekko się wychyliła. Dostrzegła wilka. Pierwszym jej skojarzeniem był potwór. Jej ręka powędrowała do paska, ale natrafiła na pustkę. Obóz Herosów, bardzo bezpieczne miejsce, które miewa co chwilę jakieś luki w zabezpieczeniach. Najlepiej będzie, aby została tam gdzie była, bo wilk pomimo jej wyraźnej woni dziecka Posejdona, nie dał jakiegokolwiek znaku, że ją zauważył. Siedziała więc cicho, nadal go obserwując. Zamrugała dwa razy nie mogąc zbytnio uwierzyć w to, co przed chwilą zobaczyła. Na miejscu wilka pojawił się chłopak. Serce Blair zadudniło w piersi. Ktoś z tą samą zdolnością co ona. Może jej pomoże to opanować. Chwyciła się tej myśli przepełniona nadzieją i zeskoczyła z gałęzi. Nie była zbyt wysoko, więc z gracją herosa wylądowała na ziemi. Przez krótką chwilę taksowała chłopaka spojrzeniem. Nie wyglądał zbyt przyjaźnie, a dla niej każdy kto wygląda nieprzyjaźnie był dzieckiem Aresa. – Widziałam co zrobiłeś. – Powiedziała odważając się na to, by spojrzeć mu w oczy. – Byłeś wilkiem, a potem… - Urwała widząc jak mrozi ją spojrzeniem. Odchrząknęła. – Naucz mnie tego. Ja też jestem zmiennokształtna. – Zadziwiające było, że powiedzenie tego poszło jej tak gładko. Jak dotąd o jej darze wiedziały tylko dwie osoby.
OdpowiedzUsuń| Blair
Może wątek?
OdpowiedzUsuń| Chanel