Zabicie Hydry
Wziął że sobą tylko tarczę i
miecz, który nie mógł mu się zdać na wiele, ponieważ miał za zadanie pokonać
hydre. Zetniesz jedną głowę, na jej miejscu wyrosną dwie kolejne. Heraklesowi
się udało, ale Aiden nie był wielkim mięśniakiem, a mimo to wysłali go na tę
misję. Na szczęście przydzielono mu pomoc...
- Will, Brae, moglibyście
przestać się kłócić o to, która droga jest krótsza? - chłopak ze zrezygnowaniem
westchnął, wywracając oczami. Nie zdążyli nawet dobrze opuścić obozu, a oni już
znajdowali jakiś głupi powód do kłótni. Wiedział, że to niegroźne sprzeczki,
ale podczas misji musieli działać we wszystkim zgodnie. - Idziemy tędy i koniec
tematu. Ja dowodzę misją, pamiętajcie.
Aiden wybrał najszybszą drogę i
żadna nie była wskazaną przez którekolwiek z nich. Zacisnął dłonie na mieczu i
ruszył. Z niepokojem zauważył, że ostatnio na bagnach grasuje wiele potworów,
które jakby tylko czekały, aż ktoś wpuści je do obozu, a on miał zabić jednego
z nich. Nie miał pojęcia, czy był zdolny do takiego czynu, nawet jeśli nie był
to człowiek.
- Rozdzielmy się - zaproponował
zielonooki, kiedy dotarli na bagna.
- Ai, myślę, że to nie jest
najlepszy pomysł - stwierdziła dziewczyna stanowczym tonem.
- Wybacz, skarbie, ale tym razem
zgodzę się ze stanikiem – wtrącił się Will, podpierając się pod boki i kiwając
głową na dziewczynę, od której po chwili dostał kuksańca. Pokręcił na to głową,
skupiając swoją uwagę na chłopaku. – Nie pozwolę ci iść samemu.
Aiden odetchnął, wywracając
oczami. Może i nie do końca wiedział, co robić, ponieważ nie był doświadczony,
jeśli chodziło o misje, ale nie był niezdarą. Umiał o siebie zadbać. Od
jakiegoś czasu ćwiczył posługiwanie się mieczem, więc z ADHD podczas walki,
typowym dla herosów, spokojnie dałby sobie radę. Oblizał usta, myśląc nad tym,
co im odpowiedzieć. Coś mu po prostu podpowiadało, że była to właściwa decyzja
i musiał podjąć ryzyko.
- Ja tu dowodzę – powiedział to
nieco zbyt ostro, co było do niego niepodobne. Odchrząknął, widząc miny swoich
towarzyszy wyprawy. – To moja misja. Rozdzielimy się. Jeśli któreś z nas na coś
trafi, zadzwoni iryfonem.
Niechętnie go posłuchali go, ale
żadne z nich nie oddalało się zbytnio od Aidena. Tak na wszelki wypadek.
Zielonooki stąpał ostrożnie
między drzewami z uniesionym mieczem i tarczą przyciśniętą do boku. Nagle
usłyszał trzask za sobą. Zastygł w bezruchu. Odwrócił się ostrożnie, a jego
oczom ukazała się gęba bestii, na którą polował. Nie krzyknął. Żaden dźwięk nie
opuścił jego ust, jednak szybko ruszył przed siebie, uciekając. Serce mu
przyspieszyło. Odskoczył, unikając ostrych zębów hydry dosłownie o kilka
centymetrów. Upadł, ale wykonał przewrót i od razu wstał, ale miecz wypadł mu z
ręki, odlatując nieco dalej. Szybko umknął w bok za drzewo, podczas gdy
stworzenie otrzepywało twarz z ziemi i błota. Jej ryk słychać było zapewne w
odległości kilometra, więc nawet nie próbował dzwonić po Brae albo Willa.
Założył, że usłyszeli i przybiegną, by mu pomóc. Nie mylił się. Byli tam
dosłownie w ciągu dwóch minut, co było nieco podejrzane, ale dziękował im w
duchu, że zapewne go śledzili. Hydra odwróciła się w ich stronę, próbując
złapać między zęby Willa. Aiden wykorzystał okazję i pobiegł do miecza. Przywołał
cień, który w formie worka opadł na głowę bestii. Chłopak wskoczył na jej
grzbiet, gdy miotała się, próbując oswobodzić i popełnił największy błąd, jaki
ktokolwiek mógł popełnić. Odciął jej głowę. Z początku nic się nie działo, ale
w oczach Brae dostrzegł nie tyle strach co niepewność i oczekiwanie. Nagle na
miejscu odciętej głowy wyrosły dwie.
- Aiden, zwiewaj stamtąd! – wrzasnął
Will, machając ręką na swojego chłopaka. Dwie głowy z niemalże ironicznym
uśmiechem zrzuciły go na ziemię, rzucając się na dwójkę herosów, którzy
odskoczyli w ostatniej chwili.
Podniósł się z jękiem. Wstrzymał
oddech, gdy dziewczyna zamachnęła się mieczem. Musiała się jakoś bronić, a ten
ruch był już automatyczny. Odcięła kolejną głowę. Mogli tak walczyć w
nieskończoność albo mogli coś wymyślić. Środkowa głowa zionęła ogniem, który
musnął Willa, ale na szczęście nie wyrządził mu krzywdy. W końcu był synem
Hefajstosa. Jednak była jeszcze Brae. Hydra spaliła kilka drzew dookoła siebie,
a Aidenowi nie przychodziło nic do głowy, więc zrobił dość głupią rzecz.
Zagwizdał, a stwór z trzema głowami odwrócił się w jego stronę z
zaciekawieniem. Chłopak pomachał do niego i zaczął krzyczeć, by podbiegł
bliżej. Sam nie wiedział, co robił, ale nie mógł pozwolić, by to coś zjadło
dwie najbliższe mu osoby. Will i Brae próbowali rzucić się na bestię, która
machnęła ogonem powalając ich na ziemię.
- Ojcze, dopomóż – zdążył wyszeptać,
zanim hydra go złapała w swoje łapy. Unosił się coraz wyżej i wyżej, aż
spojrzał w trzy pary oczu. Żółte ślepia wpatrywały się w niego. – Na Zeusa…
Aiden ledwo oddychał, miażdżony
przez ogromną łapę hydry. Próbował się wydostać z jej uścisku do samego końca,
jednak nie udało mu się. Will i Brae dalej leżeli nieprzytomni na ziemi, więc
pozostał bez szans. W ostatnim momencie, zanim bestia wrzuciła go sobie do
gardła jak przekąskę, syn Hefajstosa otworzył oczy i spojrzał zdezorientowanym
wzrokiem na chłopaka, który chwilę później został połknięty. Syn Hadesa
trzymając pewnie miecz w rękach, zjeżdżał po przełyku bestii, a śluz oblepiał
go całego. Nie mógł już oddychać, kiedy w końcu wylądował w jego żołądku i
zamachnął się meczem przecinając hydrę na pół. Odcięcie głowy nic nie dało, ale
przecięcie ciała poskutkowało. Wypadł praktycznie z jej wnętrzności, gdy kolana
ugięły się pod nim. Przeszedł kilka kroków i upadł, a Will z Brae już był przy
nim. Aiden łapał powietrze w płuca, jakby nigdy w życiu nie oddychał, a jego
serce biło tak szybko, że mogłoby przebić się przez jego klatkę piersiową.
- Ty idioto! – krzyknęli oboje,
trzęsąc nim, jakby zrobił coś złego.
- Nie rób mi tego już nigdy, bo
inaczej sam cię zabiję – mruknął Will, chcąc pocałować i przytulić chłopaka,
ale kiedy tylko dotknął go, skrzywił się i odsunął. Aiden spojrzał na niego,
marszcząc brwi. Szatyn wywrócił swoimi niebieskimi oczami. – Pocałuje cię, jak
się porządnie umyjesz i wyszorujesz zęby.
Na to stwierdzenie z ust chłopaka
o kręconych włosach wydobyło się krótkie parsknięcie śmiechem. Wywrócił oczami,
dalej się uśmiechając. Wyciągnął dłoń i przejechał palcem po policzku swojego
chłopaka, który odskoczył jak oparzony i zaczął się wycierać. Aiden kątem oka
dostrzegł tylko delikatny uśmiech Brae. To było wszystko, czego mu było trzeba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz