" Życie jest dla ludzi. Ja nim nie jestem" |
Jo Whiltierna
19 latIris
"Sometimes I hate every single stupid word you say"
Wieczna pesymistka. Przeciwieństwo Charlie. Wredna, mało ufna. Bezpośrednia. Uśmiecha sie wrednie czasem szczere ale to bardzo rzadko. Nie potrafi kłamać, lecz potrafi kreatywnie mówić prawdę. "Zła dziewczynka ". Zawsze wpakuje się w jakieś kłopoty. Mimo że nie przepada za swą siostrą - kocha ją.
"Nienawidzę Cie Charlie !"
Rudowłosa, średnio wysoka Jo zawsze owija w bawełne w kierunku do siostry. Lubi bawić się z nią w kotka i myszkę.
"Charlie ? A kto to ? Nie znam typa."
Mówi gwarą. "Po co sie męczyć z tak długimi wyrazami skoro można je sobie skrócić?" Niezbyt często przeklina chyba że się naprawde dość mocno zdenerwuje.
"Haters gonna Hate, Charli - Uśmiechneła się wrednie wychodząc"
Jo ma Rude włosy. Często są uważane za brązowe.
1,60 m Wzrostu. Szczupła bowiem waży 40 kg.
Długie ma nogi i często nosi luźnie rzeczy lub sukienki.
Cechuje się blada cerą i kolorowymi oczami.
Posiada wiele tatuaży, jeden tunel i kolczyk w nosie i na dolnej wardze.
" Witajcie w Obozie. Tu nauczycie się przetrwania. "
"Nie lubisz mnie? Nie martw się ja ciebie też." |
" Tato nie odchodz..."
Świadomość o tym, że jestem córką Iris wstrząsneła mną. Mój ojciec kłamał ! Przez prawie całe dzieciństwo. Teraz już wiem, że nigdy nie powinnam wierzyć w to co ludzie mówią. Przed znalezieniem sie w obozie zbeształam mojego ojca. Teraz tego żałuje bowiem brakuje mi tej ojcowskiej ręki.
" Jak mogłeś mnie okłamywać przez tyle lat ! "
Mieszkanie z Charlie nie jest takie złe. Ja ją omijam ona mnie i jakos żyjemy ale jak już dochodzi do tego że musimy siedzieć razem - kłócimy się. Nie wazne z czego ważne, że ja jej nie lubie, a ona mnie i dajemy sobie to do zrozumienia.
" Tato, tęsknię za Tobą "
Na nadgarstkach ma 2 tatuaże " Stay Strong "
Lubi kolor fioletowy i czerwony
Zazwyczaj ma niebieską, zielona lub szarą tęczówke.
Nie lubi książek, za to woli słuchać muzyki.
Jest bardzo kreatywna z czego często pisze opowiadania.
'Tonny! Znów igrałeś z kundlem Charlie!" |
Jedyne zainteresowanie, które łączy Jo i Charlie jest to że obie szkicują i rysują.
Posługuje się łukiem
Nie pali, nie pije
Jest na odwyku narkotykowym od 4 lat.
"You follow every line, you wear your perfect patch and style yawl,
But you're like a satellite and you're drifting through the sky
You can't make up your mind about this or that, or anything at all
You go with the flow and hope to God, that no one knows it"
-------
Chętna na wszystkie wątki i powiązania
Chętna też na wątki na gg : 49908380
Chętna na wszystkie wątki i powiązania
Chętna też na wątki na gg : 49908380
Czarnowłosa siedziała na pomoście wpatrując się w tafle jeziora kajakowego. Nogi miała do połowy zanurzone w wodzie, nie przejmowała się tym, że na zewnątrz było trochę zimno. Ruszyła jedną stopą, a małe fale rozniosły się po tafli jeziora przerywając jego spokój. Rozmyślała o wydarzeniach paru ostatnich dni. Miała mieszane uczucia co do tego wszystkiego. Dlatego też nie poszła na dzisiejszy trening, potrzebowała chwili spokoju i ciszy.
OdpowiedzUsuń| Brae.
Leniwie machała nogami w wodzie i przymknęła na chwilę intensywnie niebieskie oczy. Niespodziewanie usłyszała czyiś głos, który zakłócił ciszą panującą dookoła. Rozpoznała jednak ten głos i nie miała akurat tej dziewczynie za złe, że przerwała jej rozmyślania i zakłóciła wewnętrzny spokój.- Cześć Jo. - mruknęła cicho, jednak wciąż nie otworzyła oczu. - Jakoś leci, jakoś żyje, nie jest źle. - stwierdziła i wykrzywiła kąciki ust w delikatnym uśmiechu.- A co u Ciebie? Wciąż unikasz siostry? - zapytała, po czym powoli przekręciła głowę na bok i uchyliła powieki żeby spojrzeć na dziewczynę. Ona również dawno jej nie widziała, kątem oka zauważyła szkicownik, który córka Iris położyła obok siebie.- Znowu rysujesz? - uniosła pytająco brwi czekając na jej odpowiedź.
OdpowiedzUsuń| Brae.
(może wątek?) :p
OdpowiedzUsuń/Alec
(okok ;D)
OdpowiedzUsuńWieczorne ognisko trwało w najlepsze. Herosi śpiewali swoje ulubione piosenki,jedli,a niektórzy nawet tańczyli albo grali na gitarach. Alec bardzo lubił tę tradycję w Obozie Herosów. Wydawała mu się taka naturalna,bo mało kto siedział naburmuszony w kącie gapiąc się w swoje buty. Rozejrzał się dookoła,wyglądając swojego najlepszego przyjaciela,który jak na złość gdzieś zniknął. Pewnie znowu śledzi Nosht i jej narzeczonego,pomyślał sarkastycznie z westchnieniem i wywrócił oczami. Cóż,skoro jego nie było musiał sam zorganizować sobie rozrywkę. Zerknął po twarzach herosów i w końcu usiadł między dwoma dziewczynami przy ognisku.
/Alec
Obserwował jak płomienie delikatnie falują na wietrze i rozkoszował się ciepłem płynącym od ognia. Nagle poczuł na sobie czyjś wzrok więc podniósł głowę,rozglądając się dookoła. Ujrzał rudą dziewczynę,przyglądającą mu się ze zmarszczonymi brwiami. Siedziała niedaleko więc Alec uśmiechnął się promiennie i pomachał nieznajomej.
OdpowiedzUsuń/Alec
Gdy dziewczyna uśmiechnęła się tajemniczo i odeszła Alec uniósł wysoko brwi,lekko zawiedziony. Miał szczerzą nadzieję na zawarcie nowej znajomości. Westchnął tylko ciężko i ponownie wbił oczy w ogień. Po chwili jednak wstał ,przecisnął się obok imprezujących obozowiczów i stanął pod dębem,gdzie było odrobinę ciszej. Z rozmyślań wyrwał go głos dziewczyny-Cześć-uśmiechnął się do niej-Chętnie się przejdę-wzruszył ramionami-Jestem Alec-podał jej rękę.
OdpowiedzUsuń/Alec
(No spoko :3 a masz jakiś pomysł? )
OdpowiedzUsuń/Evangeline
Usuń[ jasne c; zaczniesz? ]
OdpowiedzUsuń| Dylan
-Idziesz na spacer z synem Aresa-ukłonił się teatralnie nawet się nie zatrzymując i uśmiechnął się do dziewczyny. Noc była naprawdę chłodna,a przynajmniej taka się wydawała po kilku godzinach spędzonych przy ciepłym ognisku. Alec uwielbiał Obóz między innymi za to czarne niebo ,obsypane jasnymi gwiazdami. Na ulicach w dużych miastach taki widok był bardzo rzadki.-A ty? Czyją jesteś córką?-zapytał po chwili.
OdpowiedzUsuń/Alec
Fioletowowłosa szła szybkim krokiem w strone domku Iris, po chwili wparowała do środka i zlustrowała pomieszczenie szybkim spojrzeniem fiołkowych oczu. Jej wzrok zatrzymał się na Jo, która była w środku.- Czy ty mnie celowo coraz baardziej unikasz? - zapytała bez chwili wahania i skrzyżowała ręce na piersiach czekając na odpowiedź. Dawno nie widziała się ze swoją rodzoną siostrą i naprawdę miała wrażenie, że ona jej unika jak ognia. Ostatnio kiedy widziała rudą i chciała do niej podejść, nawet nie zdążyła się obejrzeć, a ona już jej zniknęła z pola widzenia. Nie podobało jej się to wcale, a wcale, zdecydowanie uznawała to jako akt odrzucenia ze strony Jo i wyparcia się na nią. Nigdy za sobą nie przepadały, jednak ona jako 'ta milsza' siostra nie potrafiła tak żyć z nią długo bez zamienienia chociaż paru zdań.
OdpowiedzUsuń| Charlie. |
-To dobrze, dobrze. - mruknęła cicho w stronę dziewczyny kiwając przy tym nieznacznie głową. - Dlatego ja właśnie nie mam rodzeństwa... Żeby nie mieć się z kim kłócić. - stwierdziła, a w jej głosie można było wyczuć nutkę rozbawienia. - Przyzwyczaiłam się do tego, że ktoś co chwilę przerywa mi ciszę. - westchnęła i wywróciła niebieskimi oczami. Zerknęła na córkę bogini Tęczy. - Co rysujesz teraz? - zapytała nie mogąc dostrzec ze swojego miejsca co dziewczyna kreśliła na kartce.
OdpowiedzUsuń| Brae.
Wpatrywała się w siostrę, a w środku aż kipiała ze złości. Jo była jedną z nielicznych osób, które potrafiły ją zdenerwować i wytrącić z jej idealnej równowagi. Jej włosy mimowolnie zaczęły zmieniać kolor na ciemniejszy, zawsze tak się działo, kiedy była wkurzona.- Ruda zołza. - prychnęła cicho, chociaż miała nadzieję, że dziewczyna usłyszy jej komentarz. - Jesteś beznadziejną rodzoną siostrą, wiesz? - zapytała retorycznie i wzięła głęboki wdech. Jej kundel zauważył kota i pobiegł za nim nie mogąc powstrzymać swojego instynktu.- Mogłaś nie przygarniać tego kota, świetnie wiedziałaś, że mam psa i raczej nie będą się za dobrze dogadywać. - wywróciła oczami w kolorze fiołków.
OdpowiedzUsuń| Charlie. |
-Iris? To ciekawe-uśmiechnął się do niej ,bo zawsze chciał poznać dziecko bogini tęczy. Ciekawy był co takiego potrafi jego nowa koleżanka.-O mnie...-mruknął jakby do siebie ,zastanawiając się co powinien powiedzieć. Alec nie miał zbyt wiele pasji,a tego jaki był ludzie uczyli się po prostu z nim przebywając.-Lubię walczyć. Wysiłek fizyczny to całe moje życie,ale nie jestem jednym z tych tępych osiłków,którzy na każde słowo reagują agresją-prychnął cicho. Niektórzy jego bracia naprawdę tak się zachowywali i to było smutne.
OdpowiedzUsuń/Alec
Był to jeden z przeciętnych dni, czyli Geranon jak zwykle był zadowolony z życia, co prawda nie przytrafiło mu się nic niezwykłego, ale jedzenie posiłku do już była wystarczająco duża atrakcja. Wcinał sobie sałatkę owocową, przez dłuższy czas nie patrzył na nią wkładając tylko kawałki owoców do ust i zgadując czym są. Do tej pory, zjadł już brzoskwinię, ananasa, mandarynkę i winogrono. Obok salaterki stał sok pomarańczowy - taki jaki jego mama wyciskała mu kiedyś gdy wracał ze szkoły. Został wyrwany i uważnego życia kolejnego owocu, przez dziewczęcy głos. Przełknął i zwrócił wzrok ku Jo. - Hej, pewnie, pewnie. - Pokiwał głową uśmiechają się radośnie, - Jestem Geranon, ale mówi mi Ger... jakby nie było trochę krócej. - Pokiwał głową jakby przyznając rację samemu sobie.
OdpowiedzUsuń|Geranon|
-Charlie? Nie ,jakoś nie kojarzę...-mruknął,marszcząc brwi w zamyśleniu. Nie mógł przypomnieć sobie jej imienia,choć znał tu mnóstwo dziewczyn. Cóż,jeśli była siostrą Jo,to musiał ją poznać. Zaśmiał się cicho na jej komentarz.-Odwaga? Raczej tak,ale odwaga często połączona jest z lekkomyślnością. Wiele herosów ją posiada-wzruszył ramionami.-A bohaterstwo jest bardzo uniwersalne u nas w Obozie-prychnął.-A ty jako dziecko Iris lubisz jednorożce?
OdpowiedzUsuń/Alec
[ bardzo chętnie :3
OdpowiedzUsuńzaczniesz? ]
| Jonathan ( Jace)
- Jo.. - Powtórzył cicho, jakby starając znaleźć się w dwóch literach coś jeszcze. - To.. - Ściągnął brwi. - to twoje pełne imię? - Ot tak, zaciekawiło go to, ponieważ zazwyczaj imienia były dłuższe, zastanawiał się od czego mógłby być to skrót, a jeśli nie był to takie imię stawało się jeszcze ciekawsze.
OdpowiedzUsuńUśmiechnął się szerzej na wzmiankę o Brae. Przy okazji zastanowiło go gdzie dziewczyna jest. Myśli niepostrzeżenie odbiegły w dal, wyobrażał sobie co może teraz robić. Może jest na treningu? Albo na zajęciach? Albo w drodze nie na stołówkę, bo przecież nie szczególnie przepadała za jedzeniem. Wyobraził sobie jej uśmiech, błyszczące oczy... - Tak. - Wypalił szybko, bo przez moment zapomniał o Bożym świecie. - Znasz ją? - Spojrzał na Jo i zaraz po tym oczy uciekły mu do owoców, nabił kilka z nich na widelec i wpakował sobie wszystko na raz do ust, więc przez chwilę wyglądał jak chomik, który robi sobie zapasy na zimę.
|Geranon|
Miała już dość siedzenia w domku. Zrobiło się ciemno, a na niebie pojawiły się gwiazdy. Postanowiła się przejść nad jeziorko, żeby pobyć trochę w samotności. Od kilku dni jej moce nie dawały o sobie znać, więc czuła się z siebie dumna, kontrolując je choćby przez tak krótki okres czasu. Dawno jej się do nie udawało przez dwa dni z rzędu. Kiedy dotarła na miejsce, nawet się nie patrzyła pod nogi, uniosła głowę wysoko i idąc wzdłuż jeziorka, spoglądała na gwiazdy, gdy nagle potknęła się i upadła z piskiem. Podniosła wzrok, by zobaczyć na co wpadła. Ku jej zaskoczeniu była to dziewczyna.
OdpowiedzUsuń|Evangeline
[ Wybacz, ale ledwo ogarniam te wątki co i tak już prowadzę, a czasu coraz mniej. Także może po prostu odłożymy ich wątek na później, ok? ]
OdpowiedzUsuń|James
Oczy powiększyły się w zdziwieniu które płynnie przelało się w pewnego rodzaju zachwyt. - Jeszcze krócej? - Skwitował to radosnym i krótkim śmiechem, pozytywnym oczywiście, nie naśmiewał się z jej imienia. - Interesujące... - Pokręcił głową w niedowierzaniu nadal się uśmiechając.
OdpowiedzUsuń- Jest niesamowita, prawda? - Mówił to tonem tak pełnym wiary w słowa w które wypowiada i tak pokreślonym pozytywną aurą, że trudno było się z nim nie zgodzić, nawet jeśli ktoś poznał mniej przychylną stronę Brae.
- A więc J... - zaczął gdy już zmielił i przełknął co miał w ustach. - lubisz owoce? - Wskazał widelcem z mango na jej pustą miskę, po czym żółty kawałek owcu zniknął w ustach Geranona. Od tak, rzucił przypadkowym na pozór pytaniem, ale jemu wiele mogła powiedzieć wiedza na taki temat.
|Geranon|
-Pegazy mnie przerażają ,podobnie jak inne zwierzęta koniopodobne-zaśmiał się,drapiąc się po głowie-Wiele z nich próbowało mnie brutalnie zamordować !-powiedział z teatralnym oburzeniem,przykładając sobie dłoń do piersi.-Nienawidzą mnie,naprawdę-westchnął cicho i szybko wyciągnął rękę przed dziewczyną ,aby się zatrzymała,jednocześnie ochraniając ją przed strzałą,która przeleciała tuż przed ich nosami. Dziewczyna trzymająca łuk krzyknęła tylko "przepraszam",na co Alec wywrócił oczami.
OdpowiedzUsuń/Alec
-Pegazy wyczuwają mnie z kilkunastu kilometrów i odpowiednio przygotowują się ,żeby mi dokopać-prychnął-Tu nie pomoże ani delikatność ani spokój,uwierz mi...-pokręcił lekko głową. Nim się zorientował weszli do lasu ,a wokół nich zapanowała ciemność-To co idziemy dalej czy wolisz zawrócić?-spytał ,bo niektórzy bali się tu wchodzić bez broni
OdpowiedzUsuń/Alec
Puścił jej odpowiedź mimo uszu. Znał Brae z tej dobrej strony i nawet jeśli wiedział jaka potrafi być, to uważał, że każdy potrzebuje dobroci i wybaczenia bez względu na to, jaki jest dla innych.
OdpowiedzUsuń- Jak jest dobrze przyrządzone, to na prawdę potrafi być przepyszne. - Jadł kiedyś nie koniecznie dobrze przygotowane jedzenie, albo jakąś tanią wersję jedzenia, takie faktycznie odtrąca. - Wegetarianką...- Uważał, że warzywa, owoce, ziarna, nabiał, wszystko to jest niezwykłe, i wszystko jest tak samo niezwykłe więc i mięso. - Ale tak dla zdrowia, czy po prostu nie przepadasz za mięsem, czy dlatego w jaki sposób traktowane są zwierzęta za nim zostaną zabite? - Spytał z zaciekawieniem, słyszał już wiele powodów, ale to były trzy główne.
|Geranon|
-Jo,córko tęczy,nie boisz się ciemności?-spytał przesadnie poważnym tonem i ruszył wydeptaną ścieżką. Gałęzie drzew oświetlone światłem księżyca zwisały ponuro,tworząc mroczny efekt.-Chce kiedyś jechać pod namioty do takiego miejsca. Ale tak zwyczajnie w lato,poza Obozem-powiedział cicho,trochę jakby do siebie. Tak naprawdę nigdy nie był na wakacjach.-Jesteś całoroczna?
OdpowiedzUsuń/Alec
Pokiwał głową, trochę dłużej niż robią to zazwyczaj ludzie. - Ou, rozumiem... no takie reakcję zmieniają postać rzeczy...- Mruknął, trudno mu było wyobrazić sobie jakby tak mieć alergię na coś, to po prostu byłoby zbyt wiele. Nie móc czegoś jeść, nie móc jeść czegoś co sprawia ci tyle przyjemności. - O tak, ja jem wszystko. - Zastanowił się. - Wydaje mi się, że mało jest jedzenia którego bym nie lubił. - Uśmiechnął się szeroko i włożył do ust ostatni kawałek ananasa. - Zauważyłaś, że ostatnio coraz lepsze jedzenie jest? Co bym nie jadł to wydaje się smaczniejsze. - Nawet jeśli tak by nie było, to nie miało to dla niego znaczenia, bo każdy dzień był lepszy, z samego powodu, że w ogóle jest, więc jedzenie też stawało się lepsze, z samego powodu, że w ogóle je mieli.
OdpowiedzUsuń|Geranon
Jace wyszedł ze swojego domku. miał na sobie obozową koszulkę i ciemne dresy. Dziewczyna z jego domku gdzieś wyszła i nie wiedział kogo sie spytać o drogę na pole treningowe. Na początku szedł przed siebie ale potem zobaczył dziewczynę wychodzącą z domku Iris. Nie wyglądała na wiele starszą. W ręku trzymała łuk więc domyslil się ze idzie w tym samym kierunku co on. Poczekał aż trochę odejdzie i ruszył jej śladem. Dziewczyna poszła na stanowisko do strzelania. Jace poszedł do stojącego obok "magazynu" broni. Wybrał miecz i poszedł na stanowisko obok ale nie mogl się skupić na walce. Nieznajoma stojąca obok zaciekle walczyła a gdy zobaczył ze przerwała walke podszedł i powiedział: - Cześć, jestem Jonathan z domku Nemezis. Jeszcze nie mieliśmy okazji się poznać, prawda?
OdpowiedzUsuń|Jace
Jace popatrzył zdziwiony na dziewczynę. Czemu jego matka miała odstraszać innych ludzi w obozie? Rzucił miecz na ziemię i odpowiedział: - Nie ja wybierałem. - Chciał zmienić temat. Nie miał ochoty rozmawiać o kimś kogo na oczy nie widział. Spojrzał na broń obok dziewczyny, ale zapytał: - Jesteś tu cały rok? - z tego co widział dobrze walczyła więc musiała mieć parę lat praktyki.
OdpowiedzUsuń|Jace
-Wiesz...powiem Ci ,że ciekawy masz pogląd na świat-uśmiechnął się lekko,zerkając na dziewczynę odrobinę ciekawskim wzrokiem-Ja też...i bardzo się ciesze-dodał nieco ciszej,mając nadzieję ,że dziewczyna nie będzie drążyć tematu. Nie lubił opowiadać ludziom o swojej przeszłości,zwłaszcza jeśli słabo ich znał. Nagle czarne niebo przecięła jasna kometa,tylko z pozoru wolno sunąca do ziemi.-Spadająca gwiazda...pomyśl życzenie,czy coś...
OdpowiedzUsuń/Alec
-Dokładnie, dobrze, że nie tylko ja to zauważyłem. - Dzięki niej staje się to bardziej realne. Kompletnie zapomniał o tym, że już skończył, więc odruchowo nabił owoc na widelec i włożył go do ust. Jakie było jego zdziwienie gdy okazało się, że to tylko powietrze. Odłożył widelec szybko na bok i spojrzał na nią. - Coś się stało?- Wyglądała na taką nieobecną.
OdpowiedzUsuń|Geranon|
-Nie wierzę w takie rzeczy-wzruszył ramionami uśmiechając się ,a do jego głosu wkradła się odrobina ironii.-Tak tylko mówię,ludzie w to szczerze wierzą ,bo chcą zmienić coś w swoim życiu. Ale powiem ci coś,los człowieka sam z siebie się nie odmieni. Trzeba chcieć i walczyć-Nie wiedział czemu wzięło go na takie wypowiedzi,ale czasem czuł potrzebę ,żeby powiedzieć co myśli.
OdpowiedzUsuń/Alec
Zdecydowanie nie wyglądała jakby nic się nie stało, ale nie będzie wnikał, bo znają się praktycznie od może 15-20 minut, dziwne byłoby zwierzanie się osobie, której prawie w ogóle się nie zna. - Mhm. - Mruknął i słuchać było w tym nutkę niedowierzania.
OdpowiedzUsuńGdy szklanka tylko zaczęła się zsuwać też wyciągnął dłoń w tamtą stronę, ale okazało się, że nie było takiej potrzeby. - No! - Klasnął. - To ja idę na arenę. - Energia go rozpierała i koniecznie musiał ją jakoś spożytkować. - Chcesz pójść ze mną? - Spytał spoglądając na nią, już nie siedząc. Na jego twarz wstąpił ten ciepły uśmiech i dookoła rozbrzmiała jego pozytywna aura.
|Geranon|
-Zamknij się Jo. - warknęła poddenerwowana w stronę dziewczyny. Skrzyżowała ramiona na piersiach i wlepiła spojrzenie w rodzoną siostrę wciąż starając się nie wybuchnąć płaczem.- Nie mam zamiaru już nic ci mówić. - mruknęła cicho. Niespodziewanie przeniosła spojrzenie na zwierzaki które zaczęły się bić. - Ej! Zostaw go w spokoju To twój pchlarz atakuje mojego psa. - powiedziała i przykucnęła, kiedy kundel do niej podbiegł. Zaczęła uspokająjąco gładzić zwierze po łebku.- Już dobrze. -szepnęła czule pupilowi do ucha. - Nie będę ci się żalić. - powiedziała głośniej zwracając się znowu do Jo.
OdpowiedzUsuń| Charlie. |
Westchnęła cicho i znów przelotnie spojrzała w stronę horyzontu. - Moje włosy są aż tak ciekawe, żeby aż je rysować? Ja jestem aż taka ciekawa żeby mnie rysować? - zapytała zerkając kątem intenstywnie niebieskiego oka w stronę córki Iris. - I tak o wiele lepiej wyglądam w rzeczywistości. - rzuciła żartem, co rzadko kiedy można było usłyszeć z jej ust. - Gdzie się przejść? - zapytała i przeczesała ręką czarne włosy czekając na odpowiedź dziewczyny.
OdpowiedzUsuń| Brae.
Ucieszył się gdy usłyszał, że dziewczyna optuje za pójściem na arenę. W towarzystwie zawsze raźniej. - Mieczem.- Stwierdził bez zastanowienia. - Zazwyczaj... - Dodał po chwili namysłu. Nie był mistrzem ani w jednym ani w drugim, jednak był wystarczająco dobry by wiedzieć jak się nimi posługiwać, a to w większości przypadków wystarczało. Ostatnio spędzał całkiem sporo czasu na arenie, odkrył, że tak najszybciej i najskuteczniej zużywa się energię, a przecież trening czyni mistrza. - A ty? - Zerknął w jej stronę, spokojnym krokiem kierując się do areny.
OdpowiedzUsuń|Geranon|
Czy nic jej nie jest? Ta dziewczyna była dziwna. To Evangeline powinna o to pytać, skoro to ona ją potrąciła. Przedstawiła jej się nawet. Angie uniosła brew do góry i nieufnie ujęła jej rękę.
OdpowiedzUsuń- Jestem Evangeline - przedstawiła się z grzeczności, po czym zabrała rękę i podniosła się. - Przepraszam - dodała szczerze, jednak nieco oschle. - Nie zauważyłam cię...
|Evangeline
[wybacz, że tak długo, ale kompletnie zapomniałam, że ci nie odpisała o.o]
Pokiwał głową na słowa dziewczyny. Uwaga o "beztroskim życiu ludzi" go trochę zirytowała. Kilka osób narzekało na Obóz,Alec też musiał przyznać ,że nie był idealny,ale bądź co bądź to miejsce odpowiednio ich szkoliło,herosi mieli gdzie spać,łatwiej im było znaleźć sobie przyjaciół. Na zewnątrz wszystko było dużo trudniejsze.-Świat poza Obozem jest do dupy-powiedział oschle,marszcząc brwi.
OdpowiedzUsuń/Alec