.

.
Zanim ostatecznie zdecydujesz się dołączyć do gry na naszym blogu, przejrzyj wszystkie zakładki, ponieważ to właśnie one pomogą Ci dopasować się do realiów fabuły. Nieznajomość regulaminu nie zwalnia przecież z jego przestrzegania. Kiedy już uznasz, że wiesz wystarczająco, by móc stworzyć własną postać - zostaw komentarz w odpowiednim miejscu, abyśmy mogli przesłać Ci zaproszenie. Miłej zabawy!
pogoda
Lato się kończy, a niebo coraz częściej przyozdabiają srebrzyste chmury. Na szczęście temperatura nie spada zbyt szybko, więc obozowicze co jakiś czas mogą jeszcze leniwie wygrzewać się w słońcu. Przez najbliższy tydzień możemy spodziewać się od 20"C do minimum 17"C.
aktualności
- Za nową szatę serdecznie dziękujemy Kaylo ♥
- Gra toczy się w komentarzach oraz na GG.
- Górna granica wieku Obozowiczów wynosi 23 lata, później heros opuszcza Obóz, bądź zostaje w nim żeby 'pracować'.
ogłoszenia
- Powoli blog budzi się do życia.
- Szukamy nowych rekrutów.
-Wszystkie zakładki na stronie zostały edytowane.
- Na blogu pojawił się Shoutbox.
- Zachęcamy do gry w komentarzach!

piątek, 20 czerwca 2014

I won’t survive losing another dearest one…




~ Leslie Rose ~
~ Córka Hebe i półboga – syna Iris ~
~ Drużynowa domku Hebe ~
~ 16 lat ~
~ 6 maja ~


How it all started…


Mała dziewczynka spała spokojnie w swoim łóżku, przytulając ulubionego pluszowego misia, którego nie oddałaby za nic na świecie. Jedynie swojego ojca kochała bardziej, choć  właściwie nie znała go zbyt dobrze. Całe dnie spędzał w pracy, biorąc nadgodziny, aby móc utrzymać siebie i Leslie. W ciągu dnia, zostawiał ją pod opieką sąsiada, mieszkającego w tym samym bloku, trzy piętra niżej. Wychodząc do pracy podrzucał ją do Stevena. Dziewczynka szybko go  polubiła. Nie był on jednak ojcem, którego tak bardzo potrzebowała  osamotniona dziewczynka, a z którym tak mało czasu spędzała…


Tego wieczora, ojciec jak zwykle odebrał ją od Stevena, a po powrocie do domu, zrobił kolację. Ponieważ dziewczynka była już bardzo zmęczona, otulił ją kołderką i pocałował na dobranoc. Już przysypiała, kiedy usłyszała brzęk tłuczonej szyby i krzyk ojca. Przerażona zerwała się z łóżka. Z zobaczyła jak wbiega do pokoju w rozerwanej koszuli i zakrwawionym mieczem w ręku. Chwycił ją za ramiona. W jego oczach malował się bezbrzeżny smutek, a także lęk.
- Leslie, nie mamy zbyt wiele czasu, więc posłuchaj mnie uważnie. Biegnij do Stevena, nie zatrzymuj się po drodze, ani nie oglądaj się za siebie. Po prostu biegnij do niego najszybciej jak potrafisz. On będzie wiedział co robić… i… cokolwiek się stanie, pamiętaj, że cię kocham…  – szepnął przez łzy - …biegnij! -  dziewczynka, nie rozumiejąc co właściwie się dzieje, zerwała się z łóżka i pognała przed siebie. Zbiegła po schodach, ściskając kurczowo swojego misia – Alberta. Kiedy dopadła drzwi Stevena, cała drżąca i zapłakana, ten, bez słowa, chwycił ją w ramiona i zatrzymał pierwszą przejeżdżającą pod blokiem taksówkę.




„Hold me closer one more time,
Say that you love me in your last goodbye”


Młody mężczyzna pochyla się nad roześmianą córeczką, zachwyconą sztuczkami ojca.
- Jeszcze raz, tatusiu! Proszę! – woła, sepleniąc odrobinę.
Ten uśmiecha się, unosząc ponownie ręce. Koncentruje się i po chwili między jego dłońmi pojawia się tęcza mieniąca się żywymi barwami. Leslie klaszcze zachwycona swoimi małymi rączkami.
- A teraz idź już spać, moja mała księżniczko – ojciec całuje ją w czoło – dobranoc.
Dziewczynka unosi roziskrzone błękitne oczy, obdarzając go radosnym spojrzeniem.
- Kocham cię, tatusiu… - szepcze tuż przed odpłynięciem w krainę sennych marzeń.


„Give me love like never before
'Cause lately I've been craving more”
  

Mała dziewczynka bawi się na dywanie ze Stevenem. Satyr siedzi obok niej na dywanie, opowiadając o greckich bogach, mitologii. Zafascynowana Leslie, pochyla się, uważnie oglądając obrazki w leżącej przed nią książce. Szczególnie podoba jej się akwarela przedstawiająca młodą uśmiechniętą kobietę, stojącej obok tęczy. Dziewczynka stuka w obrazek, zwracając na niego uwagę Stevena.
- Mój tatuś robi ładniejsze tęcze… - oświadcza głosem przepełnionym dumą. Satyr uśmiecha się do małej i unosi rękę, burząc jej brązowo-rude falowane włosy. Leslie prycha, odsuwając się.
- Nie rób tak! – woła, a Steven robi niewinną minę. Po chwili wybucha śmiechem, nie mogąc się powstrzymać, a mała do niego dołącza.


„Oh, somewhere over the rainbow
way up high”



Past will always find you back…




„And the dream that you dare to, why,
oh why can’t I?”


Tak właśnie trafiła do obozu. Steven, jak się później dowiedziała - satyr, zaprowadził ją tam, całą i zdrową. Leslie dorastała, uczyła się i trenowała w obozie. Nie chciała wracać do pełnego potworów świata, który zabrał jej ojca. Osamotnienie w dzieciństwie i tragiczna śmierć najbliższej jej osoby, sprawiły, że stała się nieśmiała i zamknięta w sobie. Raczej pogodna i sympatyczna, nie nawiązała jednak z nikim bliższej znajomości, bojąc się ponownej utraty kogoś bliskiego sercu. Poza treningami, większość czasu spędzała samotnie czytając książki, odpoczywając w cieniu drzew lub nad jeziorem, czy na plaży. 



„Give me love like never before
'Cause lately I've been craving more”


Pewien przełom w jej życiu nastąpił tydzień przed jej 15. urodzinami, kiedy podczas treningu, została przydzielona do drużyny z synem Hypnosa. Dylan okazał się być miły i pełen zrozumienia. Od tego czasu nie jadała już śniadań samotnie, czy nie siedziała na zajęciach na uboczu. Po raz pierwszy w życiu zaprzyjaźniała się z kimś bliżej, choć całkowicie swobodnie zaczęła się czuć w jego towarzystwie dopiero po prawie 2 latach. Ku swojemu zdumieniu, odkryła, że potrafi się śmiać i bawić, a pustkę w jej sercu, powoli zaczęła wypełniać obecność bratniej duszy…








Wygląd:
~ 171 cm wzrostu,
~ szczupła, drobnej budowy, ale silna,
~ średniej długości brązowo-rude włosy;

kręcone, falowane lub niemal proste – zależnie od pogody,
~ zazwyczaj niebieskie oczy, choć czasem stają się
lekko szare, zielone lub brązowe.






Leslie nie do końca rozumie, jak objawia się jej dar. Jest jedynym dzieckiem Hebe w obozie, nie ma więc z kim o tym porozmawiać. Przez te lata zaobserwowała jednak kilka rzeczy. Po pierwsze, podczas jednego z treningów, odkryła u siebie zdolność do „leczenia” innych ze zmęczenia. Początkowo wyczerpywało ją to, z czasem jednak, po długich godzinach ćwiczeń, zdołała zredukować zużywaną przy tym energię do naprawdę niewielkiej ilości. Ponadto zauważyła, że zmienia jej się kolor oczu. Nie tak bardzo, jak gdyby była córką Iris, ale czasem codzienna błękitna barwa stawała się odrobinę szara, zielona lub brązowa. Myślała, iż jej włosy również tak często się zmieniają ze względu na to, że jest wnuczką Iris, później jednak odkryła, że są one po prostu bardzo czułe na pogodę. Zależnie od tego, czy padał deszcz, czy też świeciło słońce; czy był zimny, czy też upalny dzień, jej włosy czasem się kręciły, a czasem były proste. Również zależnie od oświetlenia, wydawały się być, albo brązowe, albo rude. Nie przykładała do tego jednak większej uwagi, gdyż już dawno się przyzwyczaiła.


~ początkowo nieśmiała, jednak jak już kogoś

lepiej pozna, okazuje się miła i wesoła;

~ nie czuje się dobrze w tłumie ludzi;

~ uwielbia czekoladę, szczególnie gorzką z orzechami;

~ kocha psy, zawsze chciała mieć jednego;

~ lepiej strzela z łuku niż walczy mieczem,

choć w dzięki tylu latom treningów, jest niebezpiecznym
przeciwnikiem w obu przypadkach;
~ jedną z jej pasji są książki, potrafi czytać
całymi dniami i nocami;
~ nie przepada za córkami Afrodyty, które denerwują ją
swoim zapatrzeniem w siebie;


 


Choć od wilgoci puszą i kręcą jej się włosy, dziewczyna lubi deszcz. A raczej to co po deszczu następuje – tęczę, której zawsze uważnie wypatruje. Zawsze przywodzi jej ona wspomnienia ukochanego ojca, blaknące z każdym rokiem. Po tylu latach, ledwo pamiętała jego głos, uśmiech. Czuła żal, że nie poznała go lepiej, była taka beztroska w dzieciństwie. Gdyby tylko mogła cofnąć czas…










„The world is not a wish-granting factory.”



Było upalne popołudnie i Leslie szukała zacisznego miejsca, w którym mogłaby wypocząć i poczytać. Postanowiła pójść na jedną ze swoich ulubionych polan, praktycznie zawsze pustą, gdyż osoba nie wiedząca o jej istnieniu, musiałaby się namęczyć, aby ją odnaleźć. Po kilkunastu minutach dotarła do celu. Z westchnieniem ulgi chciała usiąść w cieniu rozłożystego dębu, kiedy usłyszała zaskoczony okrzyk. Śpiący wcześniej pod tym drzewem chłopak, obudził się, wyraźnie zaskoczony obecnością dziewczyny. Po chwili rozpoznała syna Hypnosa.
- Dylan…! Nie chciałam… szukałam spokojnego miejsca i…
- Nie ma sprawy, i tak bardziej drzemałem niż spałem. – uśmiechnął się do niej szczerze.
– Co czytasz? – zagadnął, wskazując trzymaną przez dziewczynę książkę.
- „Gwiazd naszych wina”, John Green. – powiedziała cicho, nagle onieśmielona.
- O! Dobre? – zainteresował się.
- Tak, to naprawdę przepiękna powieść…
- Poczytasz mi? – roześmiał się, widząc zaskoczenie Leslie. – Proszę…
- No dobrze… - i tak spędziła popołudnie, czytając komuś po raz pierwszy książkę. Kiedy musieli iść na zajęcia Dylan podziękował jej, pytając:
- Skończymy kiedyś?
- Jasne – a kiedy każde z nich odeszło w swoją stronę, na twarzy dziewczyny pojawił się szeroki, mimowolny uśmiech. Ale chłopak już tego nie widział…


„Maybe ‘okay’ will be our ‘always”



~ kontakt ~
~ e-mail: nefretethis@gmail.com ~
~ gg: 50382076 ~





144 komentarze:

  1. Brązowowłosy chłopak zerwał się z łóżka, cały mokry. Westchnął cicho zirytowany. Znowu synowie Hermesa, miał już tego dosyć, chciał tylko spokojnie się wyspać, a nie zrywać tak wcześnie rano. Nigdy nie był rannym ptaszkiem, zazwyczaj spał do południa. Położył się z powrotem na stos poduszek z zamiarem ponownego zaśnięcia, lecz zaczęło mu niesamowicie burczeć w brzuchu. Niechętnie stoczył się z łóżka i założył pierwsze lepsze ubranie, które wpadło mu w rękę i wyszedł na dwór. Mrużąc niewyspane oczy przed jaskrawym słońcem udał się w stronę pawilonu jadalnego. Złapał za talerz jajecznicy i już szedł w stronę stoliku Hypnosa, gdy zobaczył znajomą rudo-brązową burzę loków, siedzącą samotnie przy stoliku i czytającą tą samą książkę co wtedy w lesie. Uśmiechnął się szeroko i usiadł naprzeciw niej.
    - Miałaś mi poczytać. - jęknął zawiedziony na przywitanie.

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  2. - Też się cieszę, że Cię widzę... - powiedział z przekąsem. - Znowu żarty dzieciaków Hermesa i kubeł lodowatej wody na głowie... - Przetarł niewyspane oczy i zaczął jeść swoją jajecznicę, cały czas patrząc sie na piękną dziewczynę. Zdusił w sobie śmiech, widząc jak walczy z chęcią wzięcia kolejnych naleśników z czekoladą. Bardzo dobrze wiedział o jej uzależnieniu, czy ona o tym wiedziała czy nie.
    - Ja...? - zrobił minę niewiniątka, gdy na niego spojrzała. - Nic... Tylko tak się zastanawiałem czy może przynieść Ci jeszcze naleśników... No dobra, dobra, tylko żartowałem - wymiękł pod jej karcącym spojrzeniem. - Wgl to miałaś czytać tę książkę dalej, przy mnie. No weź też chcę się dowiedzieć co z tym Peterem!

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  3. Witamy w obozie :3 Może jakiś wątek?

    America

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak chcesz :)
      Zaczniesz?

      | Leslie

      PS Już pytałaś xd

      Usuń
  4. Skończył jeść swoją jajecznicę i spojrzał na nią zaciekawiony. - No wiesz co! Teraz jeszcze bardziej będę sie bał dalej czytać... Mam nadzieję, że to nic strasznego, Hazel z Gusem najedzą się ambrozji, będą żyć długo i szczęśliwie, z gromadką dzieci... - zaczął rozmyślać i przenosić się do świata swojej wybujałej wyobraźni. - Leslie... - otrząsnał się po chwili i spojrzał na nią z miną kotka ze Shreka. - Chodźmy gdzieś i poczytaj mi dalej...

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  5. - Możemy zaszyć się gdzieś w lesie... Znam dużo różnych kryjówek. Chcę usłyszeć zakończenie, więc nikt nie może nam przeszkadzać. - uśmiechnął się szeroko. Pominął fakt, że chciał spędzić z dziewczyną jak najwięcej czasu, najlepiej sam na sam, uwielbiał jej towarzystwo. Zwłaszcza ostatnio odczuwał to jakoś mocniej, robił wszystko, by móc ja jak najczęściej widywać. Wstał, cały czas się uśmiechając i wyciągnął do w jej stronę rękę.
    - Chodź, pokażę Ci moje ulubione miejsce.

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziewczynka jak zwykle siedziała skulona w lesie na jej kolanach leżała mała sarenka. Am głaskała ją po łebku. Nie miała nic do roboty zajęcia już się skończyły, a ona siedziała samotnie. Kochała to mogła wtedy rozmyślać o przeszłości. Oparła głowę o pień drzewa i zamknęła oczy.

    America

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciepło jej dłoni było zaskakująco miłe i przyjemne. Wykonał ten gest odruchowo, jednak nie żałował go. Ucieszył sie w duchu, że przyjęła go, a nie odrzuciła. Pojawiła się w nim mała iskierka nadziei, może dziewczyna odwzajemnia uczucie rodzące się w nim... Poprowadził ją uważnie w stronę lasu, sprawdzając, aby się o nic nie potknęła, ani nie upadła. Wiedział, że to nie ma sensu, dziewczyna sama potrafiła o to zadbać, sam się zastanawiał skąd wzięła się ta nagła nadopiekuńczuść. W końcu dotarli na małą polankę, koło wielkiego dębu, nad strumieniem.
    - Woda tak usypiająco szumi... - mruknął i usiadł obok swojego ulubionego miejsca - wygodnego wgłębienia, utworzonego pomiędzy korzeniami drzewa. Wskazał dziewczynie właśnie to miejsce, uśmiechając sie szeroko. Kotłowała się w nim ciekawość i ekscytacja, nie mógł się już doczekać, by usłyszeć dalszą część historii, zwłaszcza czytaną aksamitnym głosem dziewczyny.

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy zaczęła czytać przymknął nieznacznie oczy wyobrażając sobie każdą sytuację, wczuwając się w odczucia bohaterów, dzieląc wraz z nimi wszelkie emocje. Potrafił niesamowicie wczuć się w historię, wyobrazić sobie to wszystko. Zaangażował się tak bardzo, że dopiero po chwili uświadomił sobie, że dziewczyna przerwała. Uchylił powieki i spojrzał na nią pytająco. Była zbyt zajęta przyglądaniem mu się. Początkowo poczuł się trochę onieśmielony, lecz po chwili na jego twarzy zakwitł szeroki uśmiech, zwłaszcza gdy dziewczyna szybko odwróciła wzrok. Ponownie utonął w historii o dwójce niesamowitych nastolatków i autorze pewnej książki. Zerwał się szybko kiedy usłyszał słowa "Zaświeciłem się jak bożonarodzeniowa choinka, Hazel Grace. W klatce piersiowej, w biodrze, w wątrobie, wszędzie. "
    - Nie... To nie może być prawda... Gus nie może umrzeć... To nie tak miało się skończyć! - jęknął zrozpaczony. Usiadł na przeciwko dziewczyny wpatrując się w nią wyczekująco, pragnąc jak najszybciej poznać dalszy rozwój wydarzeń.

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  9. Sarenka poruszyła się gwałtownie na jej kolanach.
    -hej co się stało?-zapytała. Spojrzała w strone gdzie patrzyło zwierzę. Zobaczyła tam nieznaną osobę. Delikatnie drygnęła. Sarna popatrzyła na Am znacząco i pobiegła przed siebie. Dwunastolatka wstała i poszła do nie znanej na drżących nogach.
    -h-hej j-jestem A-America-zająkała się-ale możesz mi mówić Mer-wyciągnęła do dziewczyny swoją małą dłoń.

    America

    OdpowiedzUsuń
  10. Chłopak sam też nie wytrzymał. Pojedyńcze łzy zaczęły splywać po jego policzkach juz od ostatniej sceny, podczas, której Gus jeszcze żył. Za bardzo wczuł sie w tą historię czuł sie, jakby umarł ktoś, na prawdę mu bliski. Przysunął sie bliżej do dziewczyny i przytulił ja lekko, próbując pocieszyć ich oboje. " Jestem, Augustusie. Jestem. " Padły ostatnie słowa powieści, a on Wtulił twarz w jedwabiste loki dziewczyny. Po chwili zdałn sobie z tego sprawę i odsunął się nieznacznie, ocierając łzy.
    - Przepraszam... - mruknął zmieszany.

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy wtulila się w niego, objął ja przytulajac do siebie jeszcze mocniej. Zatopil twarz w jej włosach, starając się uspokoic. Pomimo, że obydwoje płakali, czuł się jakby trzymał w swoich ramionach kawałek nieba, to było niesamowite. Westchnął cicho zawiedziony, gdy się odsunela, pragnął by ta chwila trwała jeszcze dłużej.
    -ale wszystko dobrze. .. spokojnie. .. sam czuje się bardzo podobnie. .. jakbyś kiedyś jeszcze chciała się przytulic, to moja koszulka jest do twojej dyspozycji - uśmiechnął się uspokajająco. - czemu to musiał być akurat Gus. .. jest tyle osób na świecie, które uważają, że nie ma po co żyć, a Gus. .. On i Hazel mieli przed sobą jeszcze wspaniałe życie. ..

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  12. -Prawda jest taka, że nikt nie ma łatwo. Choć cześć rzeczy można by uniknąć, np odrzucanie odmiencow. To że jesteś inny, nie znaczy ze gorszy, ale w dzisiejszych czasach praktycznie nikt tego nie rozumie... Ty jesteś inna. W jakiś sposób na pewno jesteś. I jesteś wspaniała w każdym najdrobniejszym calu. - słowa same zaczęły wypływać z jego ust, cały czas patrzył się na dziewczynę.

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  13. Spojrzała na dziewczyne swoimi dużym, brązowymi oczami. Lekko pokiwała głową. Popatrzyła na swoje dłonie, bardzo drżały. Wokół niej zaczęły rosnąć kwiaty. Jeszczer raz spojrzała na rozmówczynie.
    -co czytasz?-zapytało cicho

    America

    OdpowiedzUsuń
  14. Witam w Obozie :> Może wątek? (:

    |Elzatravia

    OdpowiedzUsuń
  15. Zamarł zaskoczony gdy go pocałowała. Nie spodziewał się, że ona może odwzajemniac jego uczucia. Chciał odwzajemnic pocałunek, lecz dziewczyna uciekła. -Leslie! -krzyknął chcąc ja zatrzymać. Zerwał się z ziemi i zaczął za nią biec. Niestety dziewczyna juz gdzieś zniknęła. Oparł się o drzewo, nie wiedząc co robić. Wrócił w końcu do głównej części obozu. Nie poszedł na żadne treningi, ccały dzień starał się znaleźć dziewczynę, lecz nic z tego. Wieczorem wrócił do domku i wyciągnął z szafy swoje przybory do rysowania. Usiadł przy stole i szybko przejrzał swoje szkice. Mała Rudowlosa dziewczynka ciagnaca za sobą po ziemi dużego puszystego misia, Leslie czytająca "Gwiazd Naszych Wina" ... ostatnio w kółko rysował coś związanego z nią. Zostawił otwarty skoroszyt na rysunku z misiem. Sięgnął po czystą kartkę i jak w transie zaczął rysować portret dziewczyny.

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  16. -Głupie dzieci Aresa - warczała Elza, wyciągając z wody książkę. Rzadko czytała, ale kiedy już miała taki zamiar, ktoś lub coś musiało jej w tym przeszkodzić. W tym wypadku to były bijące się dzieci Aresa, które wpadły na nią, co sprawiło, że i ona, i trzymana przez nią w ręku książka, wpadła do wody. Zignorowała pomruki przeprosin Aresowego syna i usiadła po turecku na pomoście. Ustawiła książkę na słońcu, a ona sama rozpuściła swoje włosy, które w słońcu miały kolor blondu i ustawiła sie twarzą do słońca. Ciuchy nieprzyjemnie lepiły jej się do ciała, ale nie chciała iść się przebierać. To był chyba pierwszy słoneczny dzień, w którym miała takiego pecha.
    [No, początek XD]

    |Elza

    OdpowiedzUsuń
  17. Usłyszał hałas i oderwał się od pracy. Rozejrzał dookoła, lecz nie zlokalizowal źródła dźwięku. Wyjrzal przez okno i zobaczył Leslie leżąca na ziemi.
    - Leslie! Nic Ci nie jest? - spytał wybiegajac z domku i kucajac kolo dziewczyny.
    - ale... Co ty tu robisz? - spytał marszczac brwi.- Chodź do środka, już ciemno i późno. - pomógł jej wstać.

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  18. -Ty mi nigdy nie przeszkadzasz... -mruknął. Bardzo chciał by została, uwielbiał jej towarzystwo, zwłaszcza chciał jakoś wyjaśnić poranną sytuację. Dziewczyna jednak nie chciała zostać. Chwycił ja za nadgarstek, zmuszając by stała naprzeciw niego i pocałował ją. - Im in love with you, Leslie Rose. - szepnął naśladując Gusa. Odsunął się od niej, puszczając jej rękę.

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  19. Uśmiechnął się patrząc z miłością w jej oczy. Nie mógł uwierzyć, że to dzieje się naprawdę, że ona na prawdę odwzajemnia jego uczucia. - You are so beautiful... - szepnął czule, odgarniajac niesforne loczki z jej twarzy. Zatrzymał dłoń na jej policzku i nachylil się całując delikatnie jej usta.

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  20. -Okay. - odpowiedział od razu. Był przeszczesliwy, spełniało się jego najskrytsze marzenie. Przysunal się bliżej, niepewnie obejmując ja w talii. - Maybe Okay will be our always?

    OdpowiedzUsuń
  21. Zaczerwienil się zdając sobie sprawę, że musiała widzieć te wszystkie prace związane z nią. .. Mało kto widział wgl jego dzieła, nie lubił się tym chwalić, uważał ze w cale nie idzie mu tak dobrze. - podgladalas? Wiedziałem. .. - uśmiechnął się delikatnie, trochę speszony. - na prawdę Ci się podoba? - spytał zdziwiony. Zauważył ze dziewczyna drży, więc zdjął swoją bluzę i dał jej. - masz... Będzie Ci cieplej... - uśmiechnął się lekko. - chcesz wejść czy odprowadzić cie do ciebie? Lepiej nie stojmy tu tak, bo zimno i jeszcze nas pan D. Złapie. ..

    OdpowiedzUsuń
  22. -Nie maluje tylko portretów dziewczyn... No dobra co najwyżej jednej... ale ona jest wyjątkowa! - uśmiechnął się szeroko. - Chodź, pokaże Ci resztę. - szepnął obejmując ja ramieniem i prowadząc do domku. Usiedli razem na łóżku trzymając na kolanach skoroszyt przepełniony pracami. Najnowsze w większości przedstawiały Leslie, lecz było również dużo scen z książek, mitologii, jego snów. ..

    OdpowiedzUsuń
  23. Poczuł dumę i satysfakcję, że dziewczynie się tak podoba. Jej zdanie było dla niego bardzo ważne. Wyjął delikatnie obraz i podał go dziewczynie. - proszę, weź. To prezent ode mnie - uśmiechnął się do niej szeroko.

    OdpowiedzUsuń
  24. -Jasne - uśmiechnął się lekko. Trzymając ja za rękę odprowadził ja do domku. Z jego twarzy ani na chwilę nie schodził uśmiech. Czuł koło siebie przyjemną obecność dziewczyny. Zatrzymał się przed drzwiami spoglądając jaj w oczy. - o której masz trening? Mógłbym po ciebie przyjść. - zaproponował z uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  25. Zmarszczyl brwi zastanawiając się. - Chyba też tam mam być... Zapomniałem... Chevrolet chyba specjalnie wybiera takie godziny, żebym wcześniej wstawał... Nie ważne. Będę o 8. - uśmiechnął się i pocałował ja delikatnie. - Dobranoc, kochanie. - szepnął

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  26. Wrócił do domku cały czas uśmiechając się jak głupi. Czuł jak przepełnia go szczęście. Wziął szybki prysznic i położył się do łóżka myśląc o dziewczynie. Nastawil budzik, żeby nie zaspac, nie chciał tak szybko jej podpasc. To co się dzisiaj wydarzyło było dla niego tak niesamowite, że aż nie prawdopodobne. W końcu zasnął, sniac o niej. Rano nie usłyszał alarmu. Zerwał się kilka minut przed 8. W oblednym tempie ubrał się, umyl zeby, przeczesal włosy i wybiegł. Jakimś cudem punkt 8 był pod domkiem dziewczyny.

    |Dylan

    OdpowiedzUsuń
  27. Spokojnie czekał opierając się o ścianę domku. Czas mijał a dziewczyna nie przychodziła. W końcu zapukał do drzwi. Zero odpowiedzi. Niepewnie wszedł do środka. - Leslie? - uśmiechnął się widząc jak czyta książkę. Nawet nie zauważyła ze wszedł. Podszedł do niej po cichu i objął ją od tyłu, całując w policzek. - ktoś tu się zaraz spóźni. ..

    OdpowiedzUsuń
  28. - zbiórka za 10 minut... - powiedział starając się nie zasmiac. - Chodź już, Chejron mnie zabije, że znowu się spóźnia ściągając jeszcze niewinne dziewczynki na złą stronę... - uśmiechnął się szeroko. Wyciągnął zachęcająco rękę w jej strone.

    OdpowiedzUsuń
  29. -nie zauważyłaś? Non stop się spozniam. .. zasypiam. .. - wzruszył ramionami zrezygnowany - oj no chodź już. .. nie chcę żebyś miała kłopoty. .. chroń nienawidzi spoznialskich

    OdpowiedzUsuń
  30. - Oczywiście, że żartuję gluptasie. - uśmiechnął się szeroko. - Znowu ja się spozniam i jeszcze zacząłem ściągać na złą stronę niewinne dziewczynki, patrz Lesie Rose - uśmiechnął się widząc jej minę - idziemy czy mam cię zanieść?

    OdpowiedzUsuń
  31. Również zaczął się śmiać. - a niech gadają - uśmiechnął się szeroko, biorąc ja niespodziewanie na ręce, przytrzymując ja pod kolanami i na plecach. Bez problemów wyszedł z domku i zaczął iść na miejsce zbiórki.

    OdpowiedzUsuń
  32. - oj, no dobra. .. - mruknął w końcu stawiając ją na ziemi. - ale teraz chodź i nie marudz - z szerokim uśmiechem splotl ich palce razem i zaczął biec dalej, ciągnąc za sobą dziewczynę.

    OdpowiedzUsuń
  33. Dotarli na miejsce zbiórki tuż przed Chejronem. Centaur uśmiechnął się widząc chłopaka tutaj przed nim. Przeszedł do przeczytania składu drużyn - (...) Hypnos, Hebe, (...) - chłopak uśmiechnął się szeroko i spojrzał na dziewczynę, która stała tuż obok niego, cały czas trzymając go za rękę.

    OdpowiedzUsuń
  34. Dziewczynka zamknęła oczy. W sierocińcu nie pozwalano im czytać.
    -nie dziękuje-powiedziała. Rozprostowała palce a na jej dłoni pojawiła się stokrotka, jeden z jej ulubionych kwiatów. Podała go dziewczynie.
    -prosze-powiedziała nie co głośniej.

    America

    OdpowiedzUsuń
  35. "Nie dajcie się zabić? " Bardzo rzadko zdarzało się, żeby ktoś umarł podczas treningów, zawsze chejron z grupka od apolla kręcili się w pobliżu. Nie zdążył nic powiedzieć, bo trening się rozpoczął i wszyscy w biegli do lasu. Zwinnym ruchem przerzucil plecak przez ramię i pobiegł za Leslie. Wszyscy się rozproszyli, tak, że został sam z dziewczyną. Biegli dalej przed siebie, rozglądając się za przydatnymi przedmiotami. Coś zaszelescilo i zauważył linę zwisajaca z drzewa. Pułapka. - uważaj! Krzyknął wybiegajac przed dziewczynę i zatrzymując ja w ostatniej chwili. Sam jednak nie wychamowal i zawisł głową w dół

    OdpowiedzUsuń
  36. Ucieszyło ją, że dziewczynie spodobał się kwiat.
    -dziękuje-powiedziała. Przyjrzała się ostrożnie Leslie. Zmarszczyła brwi
    -czyją jesteś córką?-zapytała ostrożnie. Nie chciała urazić jej.

    America

    OdpowiedzUsuń
  37. Elza odwróciła głowę, mrużąc oczy i przyglądając się postaci dziewczyny. Przesunęła się w bok, robiąc miejsce dziewczynie.
    -Jasne - powiedziała. Przeczesała palcami włosy, które już prawie wyschły. - Wybacz, że jestem mokra, ale niestety trudno się uchronić od dzieci Aresa - uśmiechnęła się krzywo. Już już zabierała sie do tego, by ocenić wygląd dziewczyny, ale szybko się powstrzymała. Już nie obchodził jej wygląd, ale stare nawyki dawały we znaki. Przez chwilę zawahała się czy prowadzić rozmowę z dziewczyną i rzucała jej spojrzenia z ukosa, ale w końcu postanowiła, że przecież zawsze siedzi sama w domku, warto z kimś pogadać. - Jestem Elza. Jak masz na imię?

    |Elza

    OdpowiedzUsuń
  38. Zsunal swój plecak i rzucił go dziewczynie. Zawisl o pobliską gałązke. - Masz, sprawdź u mnie. - starał się jakoś uwolnić, ale lina była zbyt mocna by odwiazac ja ręką. Usłyszał ze coś się zbliża. - zostaw mnie i uciekaj. - nie chciał żeby coś jej się stało.

    OdpowiedzUsuń
  39. -Selene - odparła z pół uśmiechem. Uwielbiała Obóz, ale brakowało jej wspólnych spotkań z matka na daszku w starym domu. Odkąd Elza trafiła do Obozu nigdy więcej jej nie zobaczyła. - A Ty? - Zerknęła za swoją książkę, słysząc pytanie Leslie. Elza nie była ogromną fanką czytania i nie miała zbyt wiele książek, ale te, co miała, były jej ulubionymi i szkoda jej było, że jedna z nich pozostała zmoczona. - Mechaniczna Księżniczka, dzieła Cassandry Clare. - Zerknęła na książkę Leslie. - A Ty? Nie czytam zbyt dużo, tak szczerze. A ty lubisz czytać?

    |Elza

    OdpowiedzUsuń
  40. Zamarł w bezruchu kiedy zbliżyła sie Gorgona. Nie mógł nic zrobić, więc po prostu udawał martwego. Na szczęscie potwór ruszył w jego stronę, nie zauważył Leslie. Kiedy wreszcie stwór zdał sobie sprawę z jej obecności, było już za późno, bo po chwili leżał martwy na ziemi. Kiedy dziewczyna przecięła linę runął na ziemię. Wstał cały poobijany, próbując rozmasować bolące plecy.
    - Dzięki - rzucił z uśmiechem w stronę dziewczyny. Spojrzał w górę, gdzie siedziała na drzewie i wyciągnął rękę w jej stronę, żeby pomóc jej zejść.

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  41. Pomógł jej zeskoczyć na ziemię. Pod wpływem impulsu objął ją w talii i ściągnął z drzewa, stawiając tuż na przeciwko siebie. Z uśmiechem przypatrywał się jak chowa noże, ale zmarszczył nieznaczniebrwi kiedy chciała mu oddać miecz. Nie podobało mu się, że oddaje mu najlepszą broń, a sama zostaje z dwoma, marnymi, plastikowymi nożami. Zaśmiał się jednak słysząc jej słowa i w końcu wziął od nie miecz, przypinając go do paska od spodni. Już miał ruszać dalej, kiedy nagle go olśniło. Spojrzał zaskoczony na Leslie. - Skąd wiesz co dostałem na 12-ste urodziny? Ja ledwo to pamiętam, a wtedy praktycznie się jeszce nie znaliśmy... - znowu zmarszczył brwi w zamyśleniu, uważnie przyglądając się dziewczynie.

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  42. Szedł powolik za nią, kręcąc z niedowierzania głową. W końcu nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem.
    - Widzę, że ktoś mnie tu bardzo uważnie obserwował. - powiedział, tak, żeby go usłyszała i przyśpieszył kroku, starając się ja dogonić.

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  43. Starał się ją dogonić, ale była zbyt daleko, a on cały czas krztusił się ze śmiechu. Nagle usłyszał jej wrzask i jakaś obślizgła macka wciągnęła ją pod wodę.
    - Leslie! - wrzasnął i rzucił sie biegiem na potwora. Szybkim ruchem wyciągnął miecz zza pasa, odbił się od ziemi i skoczył na grzbiet potwora, wbijając miecz w jego ciało. Niestety trafił ostrzem na twarde łuski, zachwiał się i spadł do wody. Unikając macek udało mu się wpłynąć pod potwora. Nabrał powietrza do płuc i zanurkował, z całej siły wbijając miecz w odsłonięty, glutowaty brzuch stwora, który zaryczał z bólu i runął do wody. Syn Hypnosa wypłynął na powierzchnię, żeby nabrać powietrza i od razu rozpoczął poszukiwania dziewczyny. W końcu ją dostrzegł. Jej rude włosy kontrastowały z ciemnym dnem zbiornika, gdzie leżała bez ruchu. Zanurkował do niej, wziął ją na ręce i wyciągnął na brzeg, gdzie położył płasko na ziemi.
    - Leslie... Obudź się... Proszę... - jęknął. Dziewczyna nie oddychała, ale jej serce wciąż biło. Przypomniał sobie lekcje pierwszej pomocy w obozie, więc szybko odchylił jej głowę do tyłu, przytrzymując ją jedną ręką za czoło, a drugą za żuchwę, nachylił się, przycisnął usta do jej rozchylonych warg, zatkał nos i wdmuchał powietrze do jej płuc.

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  44. Odetchnął z ulgą, kiedy dziewczyna otworzyła oczy i zaczęła oddychać. Uśmiechnął się szeroko, a w jego brązowych oczach pojawiły się łzy. Objął dziewczynę, przyciskajac ja do siebie. Schował twarz w zaglebieniu jej szyi.
    - Nigdy więcej mnie tak nie strasz. - szepnął w jej włosy.

    OdpowiedzUsuń
  45. Przytulać ją mocno, powoli się uspokajając. Żyła, choć było już tak blisko, a wizja jej utraty, go przerażała. Delikatnie zagrał, gdy przesunęła palcami po jego ramieniu, ale nie zatrzymał jej, ani nie odwrócił, dalej ja do siebie przytulał. Uniósł głowę i zauważył, że dziewczyna wpatruje się w zarysy jego mięśni, widocznych pod mokrą koszulki, co spowodowało, że oblał się rumieńcem. Delikatnie przejechał palcem po zarysie jej żuchwy i zatrzymał swoją dłoń na jej policzku. Pochylił się i musnął wargami jej wargi.

    OdpowiedzUsuń
  46. Kiedy odwzajemniła pocałunek, zaczął pewniej całować jej usta, zapominając o całym otaczającym go świecie, o tym, że są właśnie w trakcie treningu o przetrwanie, w lesie pełnym potworów. Liczyła się tylko piękna rudowłosa, którą tulił w swych ramionach i łapczywie całował jej usta. Zalała go fala przyjemnego ciepła, delikatnie zadrżał, kiedy przygryzła jego wargę. W końcu oderwali się od siebie, spojrzał w jej piękne oczy.
    - Kocham Cię, Leslie - szepnął - Bogowie, jak ja Cię kocham - ogarnął jej delikatnie włosy za ucho, cały czas tonąc w jej głębokich tenczówkach.

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  47. Uśmiechnął się szeroko słysząc jej słowa. Był najszczesliwszym człowiekiem na świecie. Jego serce juz od dawna w całości należało do Leslie. Wciagnal dziewczynę na kolana i siedzieli jeszcze chwilę, patrząc sobie w oczy i ciesząc się swoją bliskością.
    - Leslie... - przerwał niechętnie - Trzeba znaleźć coś do jedzenia i jakieś miejsce na nocleg... - szepnął cicho.

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  48. Kiedy dziewczyna wstala, on również podniósł się z ziemi. Przymrużył nieznacznie oczy kiedy poczuł jej dłoń na swoich włosach. Na jego ustach wciąż gościł szeroki uśmiech. Ujął rękę dziewczyny, splatając ich palce razem. Zaczęli iść przed siebie poszukując jakiegoś w miarę bezpiecznego miejsca. Starał się rozglądać po okolicy, wyszukując potencjalnego zagrożenia. Ukradkiem spojrzał na dziewczynę i akurat zobaczył jak dotyka palcem swoich ust, jakby nie wierząc w to co się wydarzyło. Zaśmiał się cicho i objął dziewczynę, znów delikatnie całując jej wargi. Uśmiechnął się szeroko spoglądając w jej oczy, po czym cmoknal ją jeszcze w czoło i z uśmiechem zaczął iść dalej. W końcu znalazł idealne miejsce. Przestronną jaskinię, z dość ciasnym wejściem, ukryta za gęstym zaroslami. Najpierw wszedł tam sam, aby sprawdzić czy nie ma tam, żadnego potwora. Kiedy upewnił się, że jest tam bezpiecznie zawołał dziewczynę.

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  49. Kiedy dziewczyna wyszła, jeszcze raz przeszukał plecaki. Znalazł w każdym ukryta kieszeń a w nich suszone mięso i butelkę wody. Nie było tego dużo, ale powinno starczyć na zaspokojenie głodu. Zaczął jednak od rozwieszenia liny, żeby mogli wysuszyć ubrania. Juz miał się zabrać za robienie jedzenia, kiedy usłyszał za sobą głos dziewczyny. Odwrócił się w jej stronę i nieznacznie przygryzl dolną warge. - em... chciałaś wysuszyć ubrania... - machnął ręką w stronę rozwieszonej liny. - no i chciałem zrobić coś do jedzenia... - mruknął.

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  50. Uśmiechnął się, widząc aprobatę ze strony dziewczyny. Wziął jeden z noży i zaczął kroić mięso na paski.
    - no oczywiście... - mruknął tylko i odwrócił wzrok skupiając się na mięsie. Nie mógł się jednak powstrzymać i ukradkiem zerknal w stronę dziewczyny. Szybko jednak odwrócił wzrok widząc, że idzie w jego stronę, a jego czubki uszu były całe czerwone. Uśmiechnął się do niej lekko, kiedy usiadła koło niego. Zmarszczyl brwi słysząc jej słowa.
    - Ale... wiesz, że nie mamy trzeciego koca?

    OdpowiedzUsuń
  51. - nie jestem aż tak bardzo mokry... - westchnął cicho siadając koło niej. Przyglądał się jej z zaciekawieniem kiedy kroila mięso. Uśmiechnął się szeroko widząc jak wkurza się na swoje włosy. Westchnął cicho siadając tuż za nią i przeczesal jej włosy palcami, żeby potem spleść je w warkocza.

    OdpowiedzUsuń
  52. - No dobrze... Skoro nalegasz... - mruknął i niechętnie podniósł się z ziemi. Poszedł w kąt jaskini, ściągając szybkim ruchem przez głowę przemoczona koszulkę, jednocześnie odsłaniając swój umięśniony tors. Ściągnął również trampki, skarpetki i spodnie, zostając w samych czarnych, dość obcislych bokserkach. Wrócił do dziewczyny z szerokim uśmiechem na twarzy, ale również z pokaźnym rumieńcem. -Zadowolona? - mruknął i usiadł znów tuż za nią, dokanczajac warkocza.

    OdpowiedzUsuń
  53. Dusił w sobie śmiech, widząc starania dziewczyny, no ale przecież sama tego chciała. Sięgnął po plecak w dokładnie tym samym momencie, co dziewczyna i stanęli tuż koło siebie. Dziewczyna starała się nie spoglądać na jego tors, ale coś jej nie wyszło. Z uśmiechem wrócił do mięsa i zaczął rozdzielać całe jedzenie pomiędzy ich dwoje. Oczywiście dziewczyna dostała znacznie większą porcję.

    OdpowiedzUsuń
  54. - Nie jestem głodny, wiec chociaż ty możesz się najeść. - powiedział z uporem. Zamienił ponownie porcje i splótł ręce na piersi, nie przyjmując sprzeciwu. Po chwili spuścił wzrok i zaczął jeść.

    OdpowiedzUsuń
  55. Jadł swoją porcję, już prawie skończył i odwrócił się po wodę. Kiedy z powrotem chciał wziąść się za jedzenie, jego mięsa znacznie przybyło. Westchnął zrezygnowany i szybko dokończył wszystko co jeszcze zostało.
    - No dobrze... Powinnaś się przespać... Biorę pierwszą wartę. - Dobrze wiedział, że nie będzie żadnej drugiej warty, ani trzeciej, bo zamierzał pozwolić jej spać całą noc, ale znając życie, Leslie nigdy by się na to nie zgodziła. Położył się koło ściany, układając się w miarę wygodnie. Po chwili podniósł się na łokciu spoglądając na dziewczynę. - wiesz... jak byś chciała... i może byłoby nam trochę cieplej... to możesz się do mnie przytulic... - wypalił szybko, a z każdym słowem robił się coraz bardziej czerwony.

    OdpowiedzUsuń
  56. Uśmiechnął się szeroko i przysunął się do niej bliżej, obejmując ją ramieniem.
    - Oczywiście. - mruknął z udawaną powagą. - A teraz już śpij, musisz się wyspać. - Pocałował ją delikatnie w czoło. - Dobranoc, kochanie. - szepnął cicho.

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  57. Uśmiechnął się szeroko, kiedy tuż przed zaśnięciem wyszeptała jego imię. Całą noc nawet nie zmrużył oka, pilnując, aby nie zaskoczył ich żaden potwór, żeby dziewczyna spała spokojnie i wszystko było dobrze. Całą noc starał się uwierzyć w to, że ona jednak na prawdę odwzajemnia jego uczucia i właśnie zasnęła przytulona do jego torsu. Delikatnie gładził ją po plecach, walcząc z sennością i starając się nasłuchiwać otoczenie, aby nic ich nie zaskoczyło. Kiedy pierwsze promyki słońca zajrzały do ich jaskini chciał wstać i przygotować jakieś śniadanie, ale nie miał serca budzić dziewczyny, która leżała na jego klatce piersiowej. Tak pięknie wyglądała jak spała. Nie żeby normalnie nie wyglądała pięknie, ale pierwszy raz miał okazję podziwiać ją podczas snu z tak bliskiej odległości. Zdecydował, że poczeka ze śniadaniem, aż dziewczyna się obudzi.

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  58. Widząc, że dziewczyna się obudziła, zsunął niezdarnie rękę z jej pleców i przyglądał jej się z szerokim uśmiechem. Kiedy spojrzała na niego z góry przez chwilę po prostu patrzyli sobie w oczy, słowa były zbędne. W ich spojrzeniach można było dokładnie wyczytać ich uczucia względem siebie. Słysząc jej pytanie zmarszczył nieznacznie brwi i wbił wzrok w sąsiednią ścianę jaskini.
    - Em... Nie - mruknął cicho w odpowiedzi. Wiedział, że zapewne zaraz dostanie ochrzan, ale wcale tego nie żałował.

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  59. - Kochanie... - mruknął uspokajająco, spoglądając na nią. - Pragnę Ci przypomnieć, że za jakąś godzinę będzie po wszystkim, pójdziemy na obfite śniadanie, a ja potem najwyżej urwę się z innych zajęć i odeśpię. - wzruszył ramionami. - Jedynie nie znaleźliśmy, żadnej flagi... Miejmy nadzieję, że innym się udało. Chodź, zjemy to co nam zostało, ubierzemy się i wracamy na miejsce zbiórki. - powiedział z uśmiechem. Delikatnie musnął wargami jej usta, wstał i podszedł do liny, na której wisiały ich ubrania. Już wyschły, więc nałożył na siebie dżinsy, koszulkę, skarpetki i trampki i usiadł na podłodze, przygotowując coś na śniadanie.

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  60. Spojrzał na nią zaskoczony. - Eh... Jak zwykle coś przekręcę... - usiadł zrezygnowany na ziemi i przetarł dłonią zmęczone oczy. Podał Leslie ostatnią porcję jedzenia jaka im została, sam też coś zjadł. W końcu dźwignął się z ziemi z cichym jękiem. Bogowie... Jeszcze nigdy nie był aż tak śpiący... Założył na ramię plecak, do którego wcześniej zapakował ich rzeczy i spojrzał na dziewczynę, a na jego ustach pojawił się cień uśmiechu.
    - Musimy poszukać, czegoś do jedzenia. Potem w sumie można tu wrócić, to dość dobre schronienie, wątpię, żebyśmy znaleźli drugą taką jaskinię... - westchnął wychodząc na zewnątrz.

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  61. Skinął głową i uniósł kąciki ust w delikatnym uśmiechu. Wyciągnął rękę w stronę dziewczyny i splótł ich palce razem. Zaczęli powoli iść przed siebie rozglądając się dookoła. Syn Hypnosa przetarł dłonią zmęczone oczy. Przeszedł jeszcze kilka kroków, kiedy zrobiło mu się ciemno przed oczami, zachwiał się i musiał złapać się pobliskiego drzewa, żeby nie upaść.

    OdpowiedzUsuń
  62. Jak w transie usiadł na ziemi i oparł się o pień. Cały czas miał czarno przed oczami, więc dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego co robi dziewczyna.
    - Leslie... - jęknął protestując i chwycił ją za nadgarstek. - Nie... Ty potrzebujesz tej energii... - mruknął.

    OdpowiedzUsuń
  63. Spróbował jeszcze raz jej się wyrwać, ale w końcu odpuścił i opuścił rękę. Czuł jak powraca w niego energia i po chwili senność go opuściła. Uśmiechnął się wdzięczny do dziewczyny.
    - Tak. Dzięki. - odpowiedział i pocałował ja delikatnie w usta.

    OdpowiedzUsuń
  64. Kiedy odwzajemniła jego pocałunek, wpis się w jej usta ze zdwojoną siła i objął ją w talii, przyciągając do siebie jeszcze bliżej. Kiedy oderwali się od siebie spojrzał na dziewczynę z uśmiechem, dysząc ciężko, bo zupełnie zapomniał o oddychaniu. Zamarł na chwilkę, zaskoczony, kiedy go znowu pocałowała, nie spodziewał się tego, lecz po chwili odwzajemnił pocałunek z równą pasją.

    OdpowiedzUsuń
  65. Odwzajemniał pocałunki, z ogromną pasją smakując jej słonych i jeszcze lekko czekoladowych ust. Przylegali do siebie każdym najmniejszym fragmentem ciała, rozdzielaly ich tylko ubrania. Pasowali do siebie jak dwa fragmenty puzzli. Wplótł dłonie w jej rude loki i przeczesał je palcami, rozpuszczając luźnego warkocza. Zjechał dłońmi w dół, błądząc nimi po jej ciele. Przewrócili się na bok, tak że teraz leżeli na trawie, on uniesiony nad jego piękną dziewczyną. Nie przebywali pocałunku, ciesząc się swoją bliskością i zapominając o otaczającym ich świecie, dopóki coś nie owinęło się wokół pasa chłopaka i pociągnęło go w górę. Oszołomiony chłopak nawet nie krzyknął, kiedy jedno z odnóży potwora uniosło go na wysokość oczu stwora. Heros starał się wyrwać, lecz uścisk był zbyt silny, uniemożliwiający mu także wyciągnięcie miecza.

    OdpowiedzUsuń
  66. Szarpał się, kopał, wyrwał, robił wszystko, żeby uścisk choć trochę zelżał. Niestety jedyne co mu się udało, to wysunięcie miecza zza pasa. Którego oczywiście nie zdążył złapać, wiec ostrze wbiło się w ziemię. W końcu stwierdził, że to nie ma sensu, samemu nie uda mu się uwolnić. Przestał wiec się wyrywać, czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Westchnął cicho zirytowany. Przerwano im taką piękną chwilę, o której śnił od dawna.

    OdpowiedzUsuń
  67. Potwór zagłębiał się coraz głębiej w las i niestety robił to coraz szybciej. Gałęzie drzew drapaly chłopaka, w niektórych miejscach nawet przedarły materiał koszulki.Syn Hypnosa zdawał się tego nie zauważyć, jego myśli powędrowały do rudowłosej dziewczyny. Czy nic jej nie jest? Czy jest na niego zła? Co właśnie robi? Paradoksalnie, bardziej martwił się o nią niż o siebie, choć to on był w gorszej sytuacji. Ale takie zachowanie, było zdecydowanie do niego podobne.

    OdpowiedzUsuń
  68. Nie wiedział co się dzieje, ale zauważył rudą czupryne leslie. Wstrzymał oddech bojąc się o nią. Nagle potwór machnął tym odnóżem, w którym do trzymał, do tyłu i chłopak walnął głową w drzewo. Osunał się na ziemię tracąc przytomność. Ocknal się kiedy nastąpiła eksplozja. Z cichym steknieciem podniósł się z ziemi i kustykajac ruszył przed siebie szukając dziewczyny. Rozmasowal skronie, próbując załagodzić ból w czaszce. Kiedy Leslie się na niego rzuciła, zachwiał się i runął na ziemię, a dziewczyna na niego. Uśmiechnął się lekko i objął ja w talii, przytulajac mocno do siebie.
    - Nic Ci nie jest? - spytał zmartwiony

    OdpowiedzUsuń
  69. Uśmiechnął się i wzruszył lekko ramionami.
    - Nic na to nie poradzę. Ogólnie myślę tylko o Tobie. - wypalił szybko. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, że powiedział to na głos i zarumienił się lekko. - Em... Mi chyba nic nie jest... Jestem tylko podrapany i poobijany, cholernie boli mnie głowa. Musiałem się uderzyć o drzewo... Ale jakoś nie pamiętam tego jak znalazłem się na ziemi... - zmienił temat marszcząc brwi.

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  70. Jego uśmiech stał się jeszcze szerszy, oczy aż zabłyszczały ze szczęścia. Uniósł się delikatnie na łokciu, tak że teraz ich nosy praktycznie się stykały.
    - Jakoś sobie poradzę... - zamruczał przymykając powieki. Przechylił głowę i złączył ich usta w czułym pocałunku. Uniósł jedną rękę i wplątał długie palce w jej jedwabiste loki.

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  71. Przeczesał palcami jej piękne, rude włosy, po czym zjechał dłonią niżej obejmując ją w talii. Rozpływał się pod wpływem tego czułego pocałunku, bliskości dziewczyny, tej jakże pięknej chwili. W uszach mu szumiało, praktycznie nie czuł już bólu po uderzeniu w głowę, jedynie tępe pulsowanie. Przekręcił się na bok, tak że teraz on zawisł nad dziewczyną. Po chwili odsunął się odrobinę i spojrzał w jej piękne oczy.
    - Robię to bardzo niechętnie... Ale chyba powinniśmy poszukać czegoś do jedzenia... - szepnął z uśmiechem.

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  72. - To chodź... Przebierzemy się w jakieś czyste ubrania, coś zjemy i zabieram Cię na spacer. - powiedział z uśmiechem wstając z ziemi. Wyciągnął rękę w stronę dziewczyny i pomógł jej wstać.

    OdpowiedzUsuń
  73. Wsadził miecz za pas i spojrzał na dziewczynę. Ruszyli razem w stronę miejsca zbiórki.
    - Nie wiem... Zaraz się dowiemy. - odpowiedział, choć dla niego nie miało znaczenia czy będą pierwsi, siódmi, czy ostatni. Bez wątpienia był to trening, który zapamięta do końca życia. Spokojnym spacerkiem dotarli na polanę, gdzie spotkali tylko Chejrona rozmawiajacego z driada. Na ich widok uśmiechnął się szeroko i przykłusował do nich.
    - Gratuluję, jesteście pierwsi. Zostawcie flagę i zmykajcie. Jutro i dzisiaj macie już wolne.
    Wbili flagę w ziemię i chłopak doprowadził dziewczynę do jej domku.
    - Wracam za 30 minut - mruknął na pożegnanie całując ja w policzek. Z uśmiechem wszedł do swojego domku, wziął szybki prysznic i założył na siebie czystą bieliznę, beżowa koszulkę, czarne dżinsy i conversy pod kolor bluzki. Narzucił tez na siebie czarną rozpinana bluzę, jakby zrobiło się zimno. 15 minut przed czasem siedział gotowy na schodkach przed domkiem Hebe.

    OdpowiedzUsuń
  74. Czekał na dziewczynę przed jej domkiem. To było chyba najdłuższe 15 minut w jego życiu, po prostu nie mógł usiedzieć na miejscu. Kiedy usłyszał otwierające się drzwi, zerwał się z ziemi i odwrócił z uśmiechem do dziewczyny. Aż zamarł kiedy wreszcie ją zobaczył. Wyglądała pięknie. Zresztą jak zawsze, ale zawsze zapierało mu dech w piersiach na jej widok. Podszedł do niej bliżej i splótł ich palce razem. Delikatnie pocałował ją w usta, po czym odsunął się, by spojrzeć w jej oczy.
    - Tęskniłem - mruknął cicho z uśmiechem. Była już pora obiadu, a obydwoje mało zjedli, więc ruszyli w stronę pawilonu jadalnego.

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  75. Usiedli razem przy stoliku Hebe, na przeciwko siebie. Szybko pochłonął zupę dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego jaki był głodny. Jak dziewczyna wróciła ze spagetti poszedł po porcję dla siebie. Niestety jakiś synalek Hermesa zabrał mu ostatni talerz sprzed nosa. Teraz musi czekać, aż będzie dokładka. Wciąż głodny wrócił do stolika. Początkowo tylko siedział bawiąc się widelcem, lecz w końcu wbił go w kluski na talerzu dziewczyny, podkradając jej trochę.

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  76. - Zabrakło dla mnie - mruknął smutno i zrobił jego minke na kota ze Shreka. - oddam Ci potem z mojego... - w końcu dziewczyna przysunela talerz bliżej do niego i teraz razem jedli z jednego talerza. Prawie skończyli kiedy przypadkowo zaczęli wciągać do ust tę samą nitkę makaronu. Zerknal do góry, z uśmiechem patrząc w oczy dziewczyny. Pochylił się do przodu i wciągnął makaron, zmniejszając przestrzeń między ich twarzami do zaledwie kilku milimetrów. W końcu przesunął się jeszcze bliżej całując usta dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń
  77. - Nie ob... - zaczął ale kolejna porcja klusek wylądowała w jego buzi. Szybko polknal i przełknął. - Nie obchodzi mnie to, że jesteśmy na stołówce... - mruknął. Odłożył widelec na bok. Juz się najadł, nie chciał już jeść. Teraz chciałby juz z tąd wyjść, być juz gdzieś na plaży... cały czas pamiętał smak ust dziewczyny, które cały czas go przyciągały, uzależniały... Westchnął cicho opierając głowę na łokciu.

    OdpowiedzUsuń
  78. Czuł ja opadają mu powieki, ale miał jak z tym walczyć, po prostu zasnął. Czekał przed drzwiami wielkiego domu w wiktoriańskim stylu. Sam również był dziwnie ubrany. Czy... czy to był frak? Chyba tak. Do tego kapelusz i inne części męskiego stroju wieczorowego z XIX wieku. Drzwi się otworzyły i stanął w nich prawdziwy anioł. Leslie w białej sukni do ziemi, z gorsetem, całość ozdobiona delikatnymi kremowymi różyczkami. Jej długie rude loki kaskadami opadały na ramiona osłonięte delikatnym, koronkowym rękawem sukienki. Dłonie miała osłonięte jedwabnymi białymi rękawiczkami, a na głowie kapelusz idealnie pasujący do całego stroju. Podszedł do niej z uśmiechem na twarzy i skłonił się, uchylając kapelusza i całując ja w dłoń. Podał jej ramię i razem ruszyli do czekającej dorożki. Musieli przenieść się do XIX wieku i właśnie jadą na jakieś przyjęcie. Godzinami tańczyli razem, świetnie się bawiąc i spędzając czas w swoim towarzystwie na ogromnym bankiecie. Wzieli od kelnera po kieliszku szampana i razem wyszli na jeden z małych kamiennych balkoników przy sali balowej. Rozmawiali w świetle rozgwieżdżonego nieba i popijając musującego trunku. Wyglądała tak pięknie w świetle księżyca. Nachylił się delikatnie, aby ją pocałować... kiedy się obudził, bo głowa zsunęła się z jego ręki i walnął się w stół.

    OdpowiedzUsuń
  79. Wyprostował się i potrząsnął głową, starając się rozbudzić.
    - Cooo? A, tak, tak, wszystko dobrze. - uśmiechnął się jeszcze trochę przymulony i przetarł zaspane oczy. Objął dziewczynę ramieniem i pocałował w policzek. - Przepraszam, chyba zasnąłem... Obiecałem ci spacer. - powiedział z szelmowskim uśmiechem, wstając z ławki i podając jej rękę.

    OdpowiedzUsuń
  80. Właśnie doszli na plażę. Słońce chyliło się ku zachodowi rzucając pomarańczowe światło na srebrzystą wodę morza. Spojrzał na dziewczynę słysząc jej pytanie i uśmiechnął się.
    - Przeniosłem się do XIX wieku i razem z przepiękną rudowłosą damą udałem się na bal. - puścił jej rękę i objął ją ramieniem, przytulając do siebie i całując w czoło. - W XIX wiecznych sukniach wyglądasz jak anioł. - szepnął cicho. Ruszył dalej po rozgrzanym piasku, cały czas obejmując dziewczynę ramieniem.

    OdpowiedzUsuń
  81. - Mógłbym żyć nawet w prechistorii, jeśli ty byś tam była - szepnął cicho. Usiedli razem na piasku patrząc na zachodzące słońce. - Ja najbardziej lubię starożytność. Grecję. Nie wiem może to takie "rodzinne" ale zawsze mnie fascynowała.

    OdpowiedzUsuń
  82. -ej bo będę zazdrosny... - mruknął widząc jej ekscytacje Alanem i Tomem. -"-Lubię kaczki - wtrącił dyplomatycznie Jem. - Zwłaszcza te z Hyde Parku. - Zerknął z ukosa na przyjaciela. Obaj siedzieli na brzegu wysokiego stołu, z nogami zwieszonymi nad podłogą. - Pamiętasz, jak próbowałeś kiedyś mnie namówić, żebym rzucił im piróg nadziewany mięsem, bo chciałeś sprawdzić, czy uda się wyhodować rasę kaczek kanibali?
    -I zjadły go - przypomniał Will. - Krwiożercze małe bestie. Nigdy nie ufaj kaczkom." - wyrecytowal po chwili - Uwielbiam Willa.- uśmiechnął się szeroko. Zauważył, że dziewczyna drży, wiec ściągnął bluzę i nałożył na jej plecy.

    OdpowiedzUsuń
  83. - Nie, spokojnie za ciepło mi - powiedział z uśmiechem, przytulając ją - ważne, żeby tobie było ciepło, mną się nie przejmuj, poradzę sobie. - pocałował ją delikatnie w czubek głowy, po czym oparł o nią głowę. - Uwielbiam malować zachody słońca. - powiedział w końcu po chwili ciszy.

    OdpowiedzUsuń
  84. Elza uśmiechnęła się szeroko.
    -Nie przepraszaj, to pięknie patrzeć na osobę, która naprawdę coś uwielbia - oznajmiła. Od razu przypomniała sobie, że tak samo opowiadała o swojej matce, ale szybko odrzuciła te wspomnienie. Spojrzała na książkę. - Czytałam Dary Anioła, szczerze wolę Diabelskie Maszyny. Może to, że uwielbiam stare czasy, kiedy kobiety chodziły w tych pięknych sukniach i tymi śmiesznymi parasolkami. Może mężczyźni byli wtedy bardziej szarmanccy. Ojej, uwielbiam Willa, Jema i Gideona. Jakoś Jace mnie irytuje, Clary zresztą też, ale uwielbiam też Jessamine. Uważam, że zasłużyła na dobre traktowanie, pomimo swojego charakteru. - Spuściła głowę. Już dawno uzmysłowiła sobie, że Jessamine świetnie oddaje ducha Elzy, bo całkiem niedawno zachowywała się całkiem jak ona. Bawiła się kartkami książki, dodając cicho: - Potrzebowała tylko trochę miłości i ciepła. - Podniosła głowę, nie chcąc by jej żal udzielił się również uśmiechniętej Leslie. Uśmiechnęła się lekko. - Szkoda, że zmarła.

    |Elza

    OdpowiedzUsuń
  85. - Jak zwykle znasz moje obrazy lepiej ode mnie - westchnął cicho - cały czas zastanawiam się jak ty to robisz. .. Ja juz tyle tego zrobilem, że sam już się gubię, a na pewno nie pamiętam kazdego - uśmiechnął sie lekko - Nigdy nie uważałem, że moj talent jest jakiś wybitny, po prostu rysuje, bo lubię. .. Ale z chęcią zrobie cos dla Ciebie, co tylko zechcesz. Jesli tez, ktorys z tych co zrobiłem podoba Ci sie, to też mozesz wziąść, u mnie sie tylko kurza w szafce...

    OdpowiedzUsuń
  86. Spojrzał zdziwiony na dziewczynę, ale po chwili sam wybuchnal śmiechem.
    - Oczywiście, dla Ciebie wszystko - powiedział śmiesznie ruszając brwiami. Nachylił się całując roześmianą dziewczynę w policzek.
    - Co tylko zechcesz - mruknął w odpowiedzi, muskajac nosem jej policzek.

    OdpowiedzUsuń
  87. Kiedy zaczęła się do niego przybliżać przymknął oczy i zamruczał gardłowo w odpowiedzi. Westchnął głośno, zawiedziony, kiedy się odsunęła.
    - yhm, yhm. .. - kiwał głową zirytowany, udając, że jej słucha.
    - Powiesz mi kiedy indziej, teraz i tak zapomnę. - mruknął kiedy na chwilę umilkła i szybkim ruchem przewrócił ją na piasek i zawisł nad nią, mocno wpijając się w jej wargi.

    OdpowiedzUsuń
  88. Całował jej miękkie wargi, które zawsze smakowały czekoladą, teraz również solą, piaskiem, morzem i jakby kawałkiem tęczy. W głowie mu szumiało, krew buzowała w żyłach, oddech miał przyspieszony. Całował ją powoli, ciesząc się każdą sekundą tego pocałunku. Mógłby całować ją wiecznie, nigdy nie przestawać. Nawet mógłby nie spać, byle by ta chwila trwała wiecznie. Jedyne o czym myślał to piękna dziewczyna leżąca pod nim i jej cudowne wargi, tak że nawet nie zauważył, że zrobiło się już ciemno i zaczął padać deszcz.

    OdpowiedzUsuń
  89. Zdał sobie sprawę, że pada deszcz dopiero jak byli cali mokrzy. Odsunął się niechętnie na nieznaczna odległość i zmarszczył brwi.
    - Lepiej już chodźmy - mruknął podnosząc sięz ziemi i wyciągając rękę w stronę dziewczyny. Pobiegli, trzymając się za ręce w stronę domków i zatrzymali się dopiero pod daszkiem pod drzwiami domku Hebe.
    - Jutro. Piknik nad jeziorem. - powiedział z szelmowskim uśmiechem, opierając się jedną ręką o ścianę budynku.

    OdpowiedzUsuń
  90. Uśmiechnął się szeroko.
    - Oczywiście, że nie. Mam ochotę stać tu cała noc... A bez causa na dobranoc, na pewno nie zasnę. - zaśmiał się cicho, całując krótko jej usta. - ale wcale mi się nigdzie nie spieszy...

    OdpowiedzUsuń
  91. -hmmm... Raczej nie. Pewnie bym koczował pod twoim domkiem i pilnował, aby nikt nawet nie próbował się do ciebie zbliżyć. - mruknął z uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  92. - Ale mogłabyś mieć niezły ubaw, kiedy dostałbym ochrzan od Chejrona. - mruknął cicho z lekkim usmieszkiem. Stali tak blisko siebie, że ich nosy praktycznie się stykaly, oddychali tym samym powietrzem. Tak blisko, a jednak tak daleko. Chciał trzymać ja tuż przy sobie, poczuć jak najbliżej siebie, ale wolał się powstrzymać czekając zaciekawiony na dalszy rozwój sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
  93. - oj, bo to pierwszy raz mnie ukaraja... straszne. - mruknął unosząc oczy ku niebu, starając się ukryć rozbawienie. - To co propo... - zagadnal, ale został uciszony pocałunkiem dziewczyny, której jakimś cudem udało się oderwać wzrok od jego umięśnionego toru, którego zarys było widać pod mokrą, przyklejona do ciała koszulka. Od razu odwzajemnil pocałunek, tylko na to czekał. Objął dziewczynę w talii i przyciągnął jeszcze bliżej do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  94. Westchnął cicho.
    - eh... To muszę iść do siebie... - mruknął - a jest tu ktoś kto nie wyglądał na zbyt chętnego, żeby mnie puścić. - wzruszył lekko ramionami.

    OdpowiedzUsuń
  95. - No dobrze, to ja już pójdę. Przyjdę jutro o 14 i idziemy na piknik - rozchmurzyl sie po chwil. Pochylił się całując ja delikatnie. - Dieslowych snów. - szepnął jeszcze cicho i z uśmiechem odszedł w stronę swojego domku. Wykompal się i przebrał się w piżamę. Zasnął wkrótce, wciąż z uśmiechem na ustach.

    OdpowiedzUsuń
  96. Kiedy zasnął trafił do okrągłego pokoju otoczonego drzwiami. No tak znowu łączone sny. Obrócił się dookoła, zastanawiając się, które z nich wybrać. O, te wyglądają jak drzwi wejściowe do domku Hebe. Niech będą. Otworzył je i wypadł na ulicę w XIX-wiecznego Londynu. Miał na sobie strój z epoki, wiec nie rzucał się w oczy. Kątem oka zauważył przechodzącego Willa Herondale, wiec ruszył za nim zaciekawiony. Spojrzał na swoją dłoń, na której grzbiecie widniał znak. Więc jest Nocnym Łowca. Szedł cicho za Willem niezauwazony, aż do Instytutu, gdzie młody Herondale przyszpilił go do muru.
    - Kim jesteś i czemu mnie śledzisz? - syknal przez zęby. Syn Hypnosa, nawet nie miał okazji odpowiedzieć, bo Will zauważając znak wciągnął go do Instytutu. Obezwladnil go i przywiazal do krzesła. Dylan nawet nie próbował się wyrywać. Will wyszedł z pokoju i chłopak słyszał jak wszystkich zwołuje, pewnie żeby przedyskutować co z nim zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  97. Siedział spokojnie na krześle, zastanawiając się co się dalej stanie. Lubił pakować się w takie sytuacje podczas swoich snów, to było bardzo zabawne. Zaskoczenie ludzi, kiedy pojawia się z nikąd i nikt nie wie kim on jest, chyba że trafi do czyjegoś snu i rozpozna go osoba z obozu. Z rozbawieniem patrzył na Willa i Charlotte powstrzymujac uśmiech. Słyszał kroki, wiec pewnie przyszli inni mieszkańcy Instytutu.
    - Co on do cholery tu robi? - spytała ponownie wściekła Charlotte.
    - Śledził mnie. Udawałem, że go nie widzę i zaatakowałem dopiero przy Instytucie. Zauważyłem znaki, wiec zaciągnąłem go do środka i zwiazalem. Nawet nie próbował się bronić. - will nieznacznie wzruszył ramionami. Charlotte dalej próbowała się czegoś dowiedzieć od Willa, nie zwracając na niego uwagi. Reszta się nie udzywala, pewnie nie wiedząc co robić. Rozbawiony chłopak tylko ich obserwował, a potem westchnął cicho. Odrzucił włosy z czoła i chrzan al, żeby zwrócić na siebie uwagę.
    - Może ja coś powiem? - spytał przerywając kłótnie Charlotte i Willa

    OdpowiedzUsuń
  98. - Trafiłem do Londynu nie dawno. Szukałem schronienia, kiedy wpadłem na slynnego panicza Williama. Chciałem go dogonić, ale nie dałem rady więc doszedłem za nim do Instytutu. Nie dał mi nawet dojść do słowa, tylko zaciągnął tutaj i związał. Przepraszam, nie chciałem przeszkadzać. Tylko szukam schronienia. - powiedział spokojnie patrząc to na Charlotte, to na Willa i stojącego kolo niego parabatai. Szefowa Instytutu westchnęła i karcaco spojrzała na Willa, po czym spojrzała ponownie na chłopaka.
    - Jak się nazywasz?
    - Dylan O'Neiro, pani. Moja matka była przyziemna, ja nigdy nie poznałem mojego ojca, a ona nie mówiła nic o nim. Nazwisko noszę po niej.
    Charlotte skinela głową i ponownie westchnęła.
    - Will, chyba wiesz co masz zrobić.
    Chłopak skinął głową i rozwiązał więźnia.
    - Wybacz - mruknął niechętnie podając mu rękę.
    - Nic się nie stało. - odpowiedział mu z uśmiechem, wstając i ściskając jego dłoń. - Dużo o panu słyszałem i zawsze pragnąłem pana spotkać.

    OdpowiedzUsuń
  99. Will i Sophie doprowadzili go do jednej z sypialni. Zdążył już się zakolegowac ze swoim ulubionym bohaterem, mieli dużo wspólnych tematów. Oczywiście rano zaspal na śniadanie. Zaśmiał się cicho słysząc słowa Simona.
    - Spokojnie. Moje serce w pełni należy już do pewnej damy. Tylko, czy ona kiedykolwiek mnie zechce... - westchnął siadając przy stole. A w wyobraźni miał obraz przepięknej rudowlosej Leslie. Niby wszystko było dobrze, ale wciąż nie był do końca pewny co do jej uczuć.

    OdpowiedzUsuń
  100. Zjadł śniadanie i spotkał się z Willem, który obiecał mu, ze oprowadzi go po Instytucie. Zwiedził prawie każde pomieszczenie, jedynie nie byli na sali treningowej, bo przebywali tam Ligtwoodowie i Will miał zakaz przeszkadzania w treningach. Miło spędzili przedpołudnie rozmawiając praktycznie o wszystkim. Dylana cały czas przesladowalo wrażenie, że to sen Leslie i dziewczyna gdzieś tu jest, tylko najwyraźniej go unika. Poczuł dziwne uklucie w piersi. Czemu miała by to robić? Zrobił coś nie tak? Nie mógł odcedzić od siebie tych myśli, cały czas bojąc się, że jednak coś źle zrobił i ja stracił. Starał się po sobie niczego nie pokazać, przyjaźnie gawedzac z Willem. Razem udali się do jadalni, żeby zjeść obiad, a nowego chłopaka posadzono pomiędzy Willem a Jacem.

    OdpowiedzUsuń
  101. Zaczął jeść swoją porcję pieczeni, kiedy zauważył kartkę koło swojego talerza. Wziął ja do ręki i juz miał ją otworzyć kiedy jego uwagę zwrócił Gabriel.
    - ymm... Willu... Czy... czy masz ochotę na pasztet... z kaczki... Jest przepyszny. - powiedział Ligtwood, trochę nie pewnym głosem. Will aż się zagotowal i juz miał się rzucić na Gabriela, ale w ostatniej chwili Jem i Dylan powstrzymali go i kazali usiąść. Zmieszany Gabriel nie wiedział co zrobić, w końcu pomógł mu brat.
    - To przez zakład. - wytłumaczył - założył się z Leslie, o to kto jest lepszy w rzucie nożem i walce wręcz. I panienka Leslie wygrała...
    - Czekaj, czekaj. Leslie? Rudo-kasztanowe loki, głębokie niebieskie oczy z przebłyskami zielonego, szarego i brązowego, nie cała głowę ode mnie niższa? Praktycznie jednym ruchem wyrzuciła trzy noże i trafiła w sam środek tarcz?
    - ymm... Tak. Znasz ją? - a więc to prawda... Leslie naprawdę tu była.
    - Tak... Spotkałem ją kiedyś... - mruknął w odpowiedzi, ale pogrążony był już w swoich myślach.
    - To dlatego jak cię usłyszała wyglądała jakby cię znała... Ale nie wyglądała na zachwycona - powiedział Gabriel marszczac brwi, a Dylan miał wrażenie jakby ktoś go walnął pięścią w brzuch. Zrobiło mu się czarno przed oczami i gdyby nie siedział z pewnością by upadł. Odsunął się od stołu wstając powoli.
    - Dziękuję, ja już pójdę. Nie jestem głodny. - wyszedł z jadalni odprowadzony pytajacymi spojrzeniami. Jakoś doszedł do swojego pokoju i rzucił się na łóżko, cały czas ściskając w ręce kartkę. Ukrył twarz w poduszce, a po jego policzkach popłynęły łzy. Juz totalnie nic nie rozumiał, nie wiedział co myśleć. W końcu zasnął. Obudził go hałas na korytarzu, chybadziewczyny wróciły. Zdał sobie sprawę, że wciąż trzyma w ręce kartkę z obiadu. Rozłożył ją i zobaczył znak Hypnosa i Hebe w serduszku. To musiała zostawić Leslie, bo nikt inny nie wiedział o ich boskim pochodzeniu. Starannie złożył kartkę i schował do kieszonki na piersi w jego białej koszuli. Przemył twarz wodą, ale wciąż miał podkrążone i zaczerwienione oczy. Wyszedł z pokoju, a nogi same go poniosły do biblioteki. Zaszył się wśród regałów, przeglądając tytuły wytloczone na grzbietach i oddychal uspokajajacym zapachem książek.

    OdpowiedzUsuń
  102. Błądzil między regalami szukając czegoś ciekawego do poczytania, ale na niczym nie mógł się skupić. Cały czas myślał o karteczce, która znalazł na obiedzie, o tym co powiedział Gabriel, o samym fakcie, że doskonale zdawała sobie sprawę z tego że on tu jest, ale go unikala. Westchnął cicho i usiadł na parapecie w końcu alejki. Wyciągnął z kieszonki kartkę i utkwił w niej swoje brązowe spojrzenie. Jedna pojedyncza łza splynela po jego policzku i spadła na karteczkę. Czemu zawsze wszystko jest takie trudne? Usłyszał jak ktoś idzie w jego stronę i pyta się kto tutaj jest. Od razu rozpoznał jej głos. Zawahał się przez chwilę, ale w końcu ruszył do rozwidlenia alejek. Oparł się o regał i spojrzał w stronę dziewczyny.
    - Przepraszam, niestety nie jestem Tessą - powiedział smutno, wciąż trzymając w dłoni karteczkę.

    OdpowiedzUsuń
  103. -Nie wiem... - jeknal - zasnąłem i musiałem wybrać drzwi. Od razu wszedłem do tych najbardziej przypominające twoje. Podejrzewałem, że to twój sen, pomyślałem, że może się ucieszysz... Potem dowiaduje się, że unika szczęśliwego mnie cały dzień i Gabriel mówi, że wydawało mu się, że mnie rozpoznalas, ale wcale nie wygladalas na zadowolona, raczej wręcz przeciwnie. Nie wiem co zrobilem zle, ale przepraszam. Znalazłem twoją kartkę, ale przez zakład o niej zapomniałem. Zaszyłem się w pokoju, dopiero potem sobie o niej przypomniałem. Ukryłem się tutaj, żeby to jakoś poukładać, ale nadal nic nie rozumiem... - wyrzucił z siebie łamliwym głosem.

    OdpowiedzUsuń
  104. Uniósł głowę i spojrzał w jej przepiękne oczy.
    - Przepraszam... Po prostu to było takie dziwne... cokolwiek robię, boję się, że robię źle... że powiem coś nie tak, zrobię coś nie tak, nie domyśle się czegoś. Nie chcę Cię stracić... - szepnął.

    OdpowiedzUsuń
  105. Wpił się w jej usta, wyrażając tym pocałunkiem wszystkie jego uczucia. Zapomniał o kartce, którą trzymał w ręce, więc gdy objął dziewczynę w talii, opadła na ziemię, jak liść spadający z drzewa. Przesunął zwinnymi palcami po materiale jej gorsetu, aż zaplatal dłonie w falbany jej sukni, przyciągając ja bliżej do siebie i delikatnie unosząc w górę.

    OdpowiedzUsuń
  106. - Jeśli tylko tego chcesz... - mruknął ponownie całując jej usta. Czuł w dłoniach dotyk jedwabistego materiału, a dziewczyna w tych sukniach wyglądała przepięknie... szkoda, że tylko w śnie... zaraz, zaraz. Przecież jest synem Hypnosa. Zawsze może spróbować, może mu się uda. Uśmiechnął się na te myśl,cacały czas z ustami na ustach dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń
  107. Dziewczyna w końcu zniknęła, musiała się obudzić. Schylił się podnosząc karteczkę i wysunął ja z powrotem do kieszonki i wygladził koszulę. Znalazł książkę, którą czytała dziewczyna. Hamlet, nowo kupiony, piękna oprawa. Podniósł książkę i popędził do pokoju dziewczyny. Zajrzał do szafy i wybrał dwie w jego mniemaniu najładniejsze suknie, podkreślające urodę Leslie. Wszystko starannie poskladal, dorzucił jeszcze kilka ozdób do włosów. Owinal pakunek przescieradlem i związał znaleziona wstążką. Pod kokarde wysunął kartkę, która znalazł przy obiedzie. Położył się na łóżku, trzymając mocno pakunek na piersi. Jakoś niedługo powinien się obudzić...

    OdpowiedzUsuń
  108. Słyszał z oddali głos dziewczyny, aż w końcu się obudził. Spojrzał w dół, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Udało się. Wysunął karteczkę, spod kokardki i przyczepił ja do tablicy korkowej tuż nad łóżkiem. Wstał z łóżka, nawet nie zdając sobie sprawy, że spał w samych bokserkach. Podał dziewczynie pakunek uśmiechając się szeroko i siadając na drewnianej poręczy szerokiego łóżka.
    - Myślisz, że Sophie się wkurzy jak z twojego pokoju zniknęło prześcieradło?

    OdpowiedzUsuń
  109. Dziewczyna rzuciła mu się na szyję, a on nie utrzymał równowagi na wąskiej poręczy i upadł na łóżko z cichym śmiechem. Kiedy się odsunęła, zmieszana, sam też usiadł i wyszczerzyl zęby w uśmiechu.
    - Uwielbiam jak się rumienisz... - mruknął całując ja w nos.

    OdpowiedzUsuń
  110. - Oj, marudzisz. Ja się ZAWSZE spóźniam. - powiedział podchodząc do szafy. Założył dżinsy i pierwszą lepszą koszulę, jaka mu wpadła w ręce. Akurat padło na brązowo granatowa kratkę. Oczywiście miał problem z guzikami. Kto wymyśla takie rzeczy? W końcu mu się udało i naciagnal na stopy skarpetki i trampki. Już ubrany podszedł do dziewczyny i poprawił krzywo przypieta kokarde.
    - No dobrze, to idziemy na naleśniki. - powiedział z uśmiechem, splatajac dłoń z dłonią dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń
  111. - Dzięki - uśmiechnął się, lekko zmieszany. Nawet nie potrafi zapiąć sobie koszuli. Choć nie miał nic przeciwko pomocy dziewczyny, a nawet wręcz przeciwnie. Przeczesal włosy ręką, odgarniajac je z czoła. Doszli na jadalnię, gdzie okazało się, że rzeczywiście były jego ulubione naleśniki. Od razu nałożył sobie dwa z truskawkami i dwa z czekoladą. Usiadł przy stoliku i zaczął je szybko jeść.

    OdpowiedzUsuń
  112. Spojrzał na nią zaskoczony. Nie wiedział co powiedzieć, wiec po prostu wpatrywał się w nią wielkimi, piwnymi oczkami. Dotyk dłoni dziewczyny był zaskakująco miękki i przyjemny. Kiedy spojrzała na niego spuścił głowę zaczerwieniony i dalej zaczął jeść, jednakże znacznie wolniej.

    OdpowiedzUsuń
  113. -Miasto Niebiańskiego Ognia... - mruknęła Elza. - Mogę ci coś powiedzieć, ale musisz obiecać, że nie powiesz Chejronowi, a tym bardziej Panu D. bo dzieciaki od Hermesa mnie zamordują. - Starała się patrzeć poważnie na Leslie, zwłaszcza że to była całkowita prawda, ale nie mogła powstrzymać uśmiechu, który pojawił się na jej ustach. - Dzieci Hermesa są bardzo wpływowe i mogą dostać to, co chcą, Tam, u śmiertelników, w Internecie krążą przetłumaczone rozdziały Miasta Niebiańskiego Ognia i cóż... mam je. Obiecałam siedzieć cicho, ale jeśli chcesz, mogę ci pożyczyć. - Zaoferowała, wpatrując się w oczy Leslie.
    [A tak poważnie, jeśli nie czytałaś jeszcze MNO, a chcesz, to mam 23 przetłumaczone rozdziały XD]

    |Elza

    OdpowiedzUsuń
  114. Usmiechnal sie lekko, cały czas zaczerwieniony i zmieszany. Rozchmurzyl sie, gdy zmieniła temat.
    - Co zamierzasz dzisiaj robić? - spytał opierając glowe na rękach i wpatrujac sie w nia swoimi duzymi brazowymi oczami. - wiem, ze obiecalem Ci piknik, ale jeszcze chyba trochę za wcześnie...

    OdpowiedzUsuń
  115. Wpatrywał sie w dziewczynę, szczególnie zwracając uwagę na dłoń bawiącą sie lokami. Sam tak uwielbiał wplatac w nie palce, bawic sie nimi, czuć ich jedwabisty dotyk... Westchnął cicho i spojrzał na dziewczynę, bo nie zarejestrował pytania.
    - Co... a miecze... Oczywiście, z ogromną przyjemnością - powiedział z szelmowskim uśmiechem na twarzy. Razem poszli do zbrojowni, gdzie chłopak wybrał dla niej najlepszy miecz, a pptem na arenę.
    - Pokaż co potrafisz, zebym wiedział co poprawić. - powiedział opierając sie o barierke oddzielajaca od widowni. Przyglądał sie przez chwilę na starania dziewczyny, po czym podszedł tuż za nia krokiem godnym zwiadowcy.
    - Źle go trzymasz. - szepnął prosto do jej ucha wyciągając rękę i obejmując ja od tyłu. Poprawił jej chwyt na rękojeści broni i prowadząc jej rękę wykonali kilka pchnięć i cięć.
    - Od razu lepiej - stwierdził nadal stojąc tuz za nią i obejmując ją.

    OdpowiedzUsuń
  116. - ymmm... Możliwe... Jakoś tak mi się wydawało... - mruknął zmieszny i zaczerwieniony. Odsunął się stając teraz przed nią z miną niewiniątka.
    - źle do tego podchodzisz. Żeby dobrze walczyć mieczem musisz czuć się z nim swobodnie. Nie machać bez sensu, szkoda twojej energii. To musi być jakby... przedłużenie twojej ręki. Spokojnie, luźno, wkładasz w to siłę dopiero na koniec. Popatrz. - wziął od niej miecz i wywinął nim kilka młynków. Trzymał go swobodnie, bez przemęczenia, jakby to był zwykły kijek. Pokazał jej kilka wypadów i cięć, wykonując je tak jak jej tłumaczył.
    - Nie wiem jak to wytłumaczyć... Ja to robię jakoś tak... automatycznie... Jestem okropnym nauczycielem. - jęknął

    OdpowiedzUsuń
  117. Westchnął cicho zrezygnowany.
    - Mogę się założyć, że mi idzie dużo gorzej. - mruknął przesuwając sie bliżej. Delikatnie wysunął miecz z jej dłoni i wbił go w ziemię koło nich.
    - To i tak nie ma sensu- szepnął juz z ustami na jej ustach. Objął ją w talii przyciągając ją do siebie bliżej i powoli pocałował swoją dziewczynę.

    OdpowiedzUsuń
  118. -Nie chciałabym być wtedy na twoim miejscu - roześmiała się. Wstała z pomostu, biorąc w rękę książkę. Zdążyła już wyschnąć przez słońce, ale tak czy owak nie nadawała się już do czytania. - Chodź ze mną, to ci dam. - Powiedziała, wyciągając rękę do Leslie, by pomóc jej wstać.
    [Mam całe przetłumaczone przez bardziej doświadczone tłumaczki, mi się dobrze czytało od nich ^^ Mogę Ci na e-maila wysłać]

    |Elza

    OdpowiedzUsuń
  119. Odsunął się nieznacznie i oparł czoło o jej. Spojrzał w piękne oczy dziewczyny, mając na twarzy wymalowany szeroki uśmiech.
    - Mówiłem. Jestem beznadziejnym nauczycielem. Chodźmy gdzieś stąd, jakos niechętnie chcę mieć doczynienia z bandą wkurzonych herosów... - mruknął splatając palce z palcami dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń
  120. Poprowadził dziewczynę za rękę nad jezioro, gdzie na pomoście już czekał rozłożony koc piknikowy. Naszykował wszystko dzień wcześniej i tylko poprosił Kalinę, zaniosła to nad jezioro. Naleśniki z czekoladą, truskawki w czekoladzie, czekoladowe muffinki, kanapki z nutellą i jej ulubiony tort czekoladowy. Z uśmiechem usiadł na kocu, robiąc miejsce koło siebie dla Leslie.

    OdpowiedzUsuń
  121. Objął dziewczynę ramieniem i razem zabrali się za konsumowanie przygotowanego jedzenia. Zjadł kanapkę z nutellą i sięgnął po truskawki w czekoladzie. Poczęstował nimi rudowłosą, lecz gdy chciała sięgnąć po jedną, sam wziął owoc do ręki i nakarmił nim dziewczynę. Zaśmiał się cicho i czule musnął jej truskawkowo-czekoladowe usta. Jedli dalej rozmawiając i śmiejąc się, delektując się smakiem ulubionej czekolady. W końcu został sam tort czekoladowy, a większość zjadła jego ukochana czekoladocholiczka.
    - Jeśli nasze dziecko będzie jadło tyle co ty i spało tyle co ja, ciężko będzie mu zachować zgrabną sylwetkę... - westchnął w końcu z szerokim uśmiechem na twarzy i udając niewiniątko spojrzał w niebo.

    OdpowiedzUsuń
  122. Nagle jakimś cudem wylądował w wodzie. No tak Leslie go popchnęła. Wynurzył się na powierzchnie i zaczerpnął powietrza. Odgarnął mokre włosy z czoła i spojrzał z wyrzutem na dziewczynę.
    - No wiesz co... - jęknął. - wiem, wiem, przepraszam... no ale żeby odrazu wrzucać mnie do wody! - podpłynął bliżej pomostu, tak, że unosił się teraz tuż koło dziewczyny siedzącej na suchych deskach.

    OdpowiedzUsuń
  123. Westchnął i złapał wyciągniętą dłoń dziewczyny. Lecz zamiast wyjść z wody pociągnął ją w dół, tak, że wpadła prosto w jego ramiona - do wody.
    - No dobra, teraz jesteśmy kwita. - szepnął cicho i pocałował ją w usta.

    OdpowiedzUsuń
  124. Zaśmiał się widząc jej reakcję. Podplynal jeszcze bliżej, nabral w płuca powietrza i zanurkowal pod wodę. Złapał rękę dziewczyny i również wciągnął ją pod tafle jeziora. Objął ją tak, ze jego usta od razu spotkaly sie z jej wargami. Niestety nie był synem Posejdona, wiec wyruszyli sie po chwili, choć chłopak nie przerwał ich pocałunku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze zdwojoną siłą wpił sie w jej usta przyciągając ją jeszcze bliżej do siebie. Byli cali mokrzy, otoczeni lodowata wodą, ale mu wcale nie bylo zimno, a nawet przyjemnie gorąco. Teraz liczyła sie dla niego tylko rudowlosa dziewczyna w jego ramionach. W koncu jednak odsunal sie nieznacznie, zeby zaczerpnac powietrza.
      - Chodźmy do mnie, bo jeszcze się przeziebisz - mruknął z usmiechem calujac ją w czolo.

      Usuń
  125. (Chętna na wątek? xd)
    /Alec

    OdpowiedzUsuń
  126. [ Leslie! :) Co powiesz na wątek z Dylanem? :3 ]

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  127. Szedł z zajęć w stronę pawilonu jadalnego kiedy zobaczył Leslie. Jak zwykle jej widok po prostu wbił go w ziemię. Niby w prostej za dużej koszulce (ej zaraz, czy to nie była jego koszulka? ) i zwykłych dżinsach, ale dla niego i tak wyglądała nieziemsko pięknie. Szybko podbiegł do niej, całując ją w policzek i obejmując ramieniem.
    - Mam nadzieję, że moja piękna nie ma jeszcze żadnych planów na dzisiejszy wieczór... - zagadnął z szerokim uśmiechem. Ujął jej dłoń i razem poszli w stronę jadalni.W środku szybko zgarnął dwie porcje naleśników z czekoladą i usiadł przy stoliku Hebe, przesuwając jeden talerz w stronę dziewczyny.

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  128. - To dobrze, bo już masz plany. Będę o 18 pod Twoim domkiem - uśmiechnął się do niej tajemniczo. Chciał zrobić jej niespodziankę. Odetchnął z ulga słysząc, że dziewczyna ma wolne. Wszystko zaplanował już wcześniej, jedyne co mogło nie wypalić, to inne plany dziewczyny. - Ubrudziłaś się czekoladą. - zaśmiał się cicho i czule starł kciukiem czekoladę z jej policzka.

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  129. Odwzajemnił pocałunek i uśmiechnął sie do niej szeroko. Skończył już swoje naleśniki i teraz siedział wpatrując się w jej oczy. Po chwili otrząsnął się jednak i zerwał z krzesła. - No dobra, na razie muszę lecieć. Będę o 18. - powiedział przelotnie całując ją w policzek. To było aż dla niego dziwne, że był tak nabuzowany energią. Chyba pierwszy raz w życiu nie był śpiący, tylko wręcz nie mógł usiedzieć w miejscu z ekscytacji. Od razu pognał na plażę, żeby wszystko przygotować. Koc jest, kosz z różnymi czekoladowymi smakołykami i owocami tez jest, słońce na niebie powolnie chylące się ku zachodowi... Szybko wrócił do domu, wziął prysznic, przebrał się. Równo o 18 stał przed domkiem swojej dziewczyny, w jej ulubionej koszuli i z bukietem czerwonych róż, pukając nieśmiało do drzwi.

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  130. Szatyn zaciągnął kaptur bardziej na głowę zakrywając przy tym lepiej swoją twarz. Odkąd wrócił do Obozu dostał od Argusa zadanie penetrowania granicy Obozu w kolejnych częściach lasu. Coraz więcej obozowiczów wymykało się poza granicę bez należytej zgody. Kiedy on tu jeszcze mieszkał oprócz paru synów Hermesa, w których oczywiście był również on, praktycznie nikt nie odważał się wychodzić 'na zewnątrz'. W końcu grasowało tam wiele potworów, a w Obozie było najbezpieczniej, więc po co się niepotrzebnie narażać? Niespodziewanie jego uwagę przyciągnęła jakaś sylwetka przemieszczająca się między drzewami. Bezszelestnie podkradł się bliżej chcąc zobaczyć kto to, poruszał się bezszelestnie, przydały się te lata praktyki, gdy uczył się kraść, a potem treningi w Obozie. Wyprzedził dziewczynę i wyrósł praktycznie spod ziemi na jej drodze.- Gdzie to się wybieramy samemu przez las przy granicach, hm? - zapytał od razu i skrzyżował ręce na piersiach.

    | Logan.

    OdpowiedzUsuń
  131. Odsunął się kawałek od drzwi i nerwowo poprawił kołnierzyk. Nagle zaczął się stresować. Ale wszystko prysło kiedy dziewczyna wyszła z domku. Od razu uśmiechnął się do niej szelmowsko, wręczając jej bukiet róż. Objął ją w talii, delikatnie unosząc nad ziemię i przedłużając pocałunek. w końcu odstawił ją na ziemię i czule odgarnął kosmyk włosów za ucho.
    - Żeby zaspokoić Twoją ciekawość, powiem tylko, że zabieram Cię na randkę. Chodź... - szepnął jej do ucha ujmując jej dłoń i splatając ich palce. Poprowadził dziewczynę w stronę plaży, aż w końcu doszli do przygotowanego miejsca. Słońce powoli już chyliło się ku zachodowi. Zaciekawiony spojrzał z uśmiechem na dziewczynę, obserwując jej reakcję.

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  132. Lustrował ja cały czas zimnym spojrzeniem. - Nie, żadnego wychodzenia za granicę. - Stwierdzil, takie dostał rozkazy, mial nikogo nie przepuszczac, a on zawsze staral sie wykonywac powierzone mu zadania jak najlepiej. Rzadko kiedy naginal polecenia, które dostawał od osób wyższa rangą od niego. A do Argusa mial szczególnie wielki szacunek. - Kto pyta nie bladzi. - Mruknal tylko, a na jego twarzy pojawił sie cien uśmiechu. - A pyta ten, ktory musi pilnować granicy.... Zeby na przyklad takie panienki jak ty nie wychodzily poza granicę po jakies książki. - dodal jeszcze po chwili i zrobił parę kroków w jej strone.

    | Logan.

    OdpowiedzUsuń
  133. Zasmial sie sucho slyszac jej tlumaczenia i spojrzal na nią z gory z politowaniem. - Nie ma szans kochanie. - Stwierdził twardym głosem w którym można było wyczuc lekką ironię.- Od Hermesa? A które to z mojego rodzeństwa wymyka sie poza granice, hm? - Zapytal zaciekawiony i uniosl pytająco brwi do gory, chociaż nie bylo tego za bardzo widac przez jego kaptur. - Przydałby ci sie odwyk książkowy i tyle. - Mruknal robiąc kilka kroków w jej strone. Nie mial zamiaru tak latwo sie złamać i pozwolił jej opuścić tereny Obozu, tylko dlatego zeby mogla kupic sobie jakas ksiazke.

    | Logan.

    OdpowiedzUsuń
  134. - Nie spinaj się tak kochana. - powiedział nie odrywając zielonego spojrzenia od dziewczyny. Generalnie to cały czas się z nią droczył, pewne było, że ją prędzej czy później przepuści. Urzekła go ta swoją przemowa o uzależnieniach od książek.- oh, tak, bo książki są ważniejsze niż bezpieczeństwo. - Prychnął cicho kręcą przy tym głową. Wciąż mówił tak, żeby tylko jeszcze trochę ja nakręcić. On sam uwielbiał książki, jednak rzadko kiedy się do tego przyznawał. - Nie mogę cię przepuścić, takie są zasady. - Powiedział trzymając rękę na piersiach z udawanym poważnym tonem.

    |Logan.

    OdpowiedzUsuń
  135. (okeey ,spoko :p zaczniesz? )
    /Alec

    OdpowiedzUsuń
  136. Od początku wiedział,że ten dzień będzie do bani. Nie dość ,że w nocy nękały go dziwne i przerażające koszmary z mrocznym potworem w roli głównej (którym o dziwo nie była Brae Nosht) to jeszcze obudził się o trzeciej nad ranem i nie mógł zasnąć. Poddał się po piątej,wstał i poszedł pod prysznic. Miał zamiar iść na ławki i poczytać w spokoju książkę,ale oczywiście jeden z jego ukochanych braciszków wrzucił ją do miski pełnej wody. Zacisnął zęby ,żeby nie zacząć wrzeszczeć i wyszedł z domku szybkim,wściekłym krokiem,kierując się na arenę. Potrzebował porządnego treningu. Ze zbrojowni wziął zestaw sztyletów i zaczął nimi rzucać do przeznaczonej do tego tarczy.
    /Alec

    OdpowiedzUsuń
  137. Wyobraził sobie na tarczy twarz pewnej osoby,której nie lubił i cisnął ostatnim sztyletem. Nóż trafił idealnie w środek,na co uśmiechnął się gorzko i podszedł do swojego celu ,aby wyciągnąć ostrza i zacząć od nowa. Gdy wrócił na miejsce uniósł broń i już miał nią rzucić,kiedy usłyszał ciche chrząknięcie. Odwrócił się gwałtownie i ujrzał dość drobną rudą dziewczynę. Zobaczywszy łuk w jej dłoni przekrzywił głowę z lekkim zaciekawieniem i uniósł kąciki ust w delikatnym uśmiechu-No dzień dobry-powiedział,
    /Alec

    OdpowiedzUsuń
  138. - No niee wieem. - wzruszył nieznacznie ramionami udając, że się na chwilę zamyśla. Nie spuszczał zielonego spojrzenia z dziewczyny i uważnie podążał za nią wzrokiem przyglądając się jej każdemu ruchowi. Stał wyprostowany w miejscu, kiedy zaczęła go okrążać z lewej strony. - Jeden całus i zezwolenie na to żebym poszedł z tobą, a będziesz mogła przejść. - powiedział niespodziewanie i przesunął się w bok znowu zagradzając jej drogę. Dotknął swojego policzka i postukał w niego lekko palcem. Był ciekawy ile ona jest w stanie zrobić żeby przejść dalej.

    | Logan.

    OdpowiedzUsuń