The higher I get,,the lower I'll sink.
I can't drown my demons .they know how to swim
Alec / 20 lat / Syn Aresa
Szmaragdowe oczy = Ujmujący uśmiech = Zarost = Zmierzwione włosy w odcieniu ciemnego blondu = 189 cm wzrostu = Ciało wyrzeźbione częstymi treningami = Skórzane kurtki = Dżinsy = Czemu koszulka Obozu musi być w tak jaskrawym pomarańczowym kolorze?! = Czerń jest jego przyjaciółką = Okropna matka = Dom dziecka = Liczne siniaki, blizny i urazy psychiczne = Pierwsza i ostatnia miłość w wieku czternastu lat = Ocalony z pożaru = Dziecko ulicy = Od roku w Obozie = Papierosy = Alkohol = Walka = Fortepian = Najlepszy i jedyny zarazem przyjaciel - syn Nike = Coś za coś, skarbie = Zabawny = Czarny humor = Sarkastyczny = Czarujący = Porywczy = Chamski = Odważny = Bezczelny = Silny = Sprytny = Odważny = Agresywny = Emocjonalny = Niecierpliwy = Złośliwy = Bystry = Nieufny = Lojalny tylko wobec przyjaciela = Sceptyczny = Szczery do bólu = Nie gada o przeszłości = Łamacz kobiecych serc = Nienawiść do ojca = Miłość do szarlotki = Zakochanie to głupota = Jego kurtka nazywa się Sheero (tak, nazwę te wymyślił jako dziecko) = Zadaje pozorny ból innym poprzez kontakt wzrokowy. Ofiara cierpi, ale nie dzieje jej się fizyczna krzywda
"-Czujesz jak bije mi serce...? A nie, czekaj... Ja nie mam serca."
- Jednak opłacało się zmienić ci godzinę w zegarku! - zawołał ze śmiechem Bash, gdy tylko zobaczył przyjaciela, który siedział samotnie i pił w świetle księżyca. - Od jakiegoś czasu przychodzisz dziwnie wcześnie, co?
OdpowiedzUsuńŚmiech chłopaka poniósł się po lesie. Powinien to zrobić dużo wcześniej, żeby to w końcu nie on musiał tyle czekać.
|Sebastian|
Spacerowała samotnie po lesie, wiatr delikatnie muskał jej twarz i śpiewał jej piosenki. Uśmiechnęła się do siebie. Usiadła pod drzewem i zamknęła oczy wsłuchując się w otoczenie
OdpowiedzUsuńWitamy w obozie ^^
Lena
Elza odkąd trafiła do Obozu wstawała wcześnie. Szykowała się i wychodziła na śniadanie. Nie lubiła jeść, gdy w około było pełno ludzi, którzy siadali do tych samych stołów odpowiednich do ich boskiego rodzica. Ona siedziała sama, ponieważ nie było jeszcze nikogo, oprócz niej, od Selene. Zjadała szybko śniadanie i wychodziła na ławki, by móc usiąść i przez chwilę pomyśleć. Cieszyła się, kiedy tak jak dzisiaj, świeciło słońce i nie miała pechowego dnia. Zamknęła oczy i skierowała twarz ku słońcu, ciesząc się, że jeszcze nie zeszło się tutaj pełno obozowiczów i w około było dosyć cicho.
OdpowiedzUsuń[Ja zaczęłam, ponieważ miałam braki w internecie i późno Ci odpisałam na temat wątku xd]
|Elza
Otworzyła niechętnie oczy, cały czar prysł . Westchnęła, odgarnęła z oczu włosy. Spojrzała na chłopaka, nie kojarzyła go. Znmrużyła oczy.
OdpowiedzUsuń-hej, jestem Lena-wymusiła lekki uśmiech, nie zbyt miała ochote rozmawiać z innymi-jestem córką Zeusa.
Lena
Zlustrowała chłopaka uważnym spojrzeniem. Widziała go pierwszy raz w Obozie, ale nie zaskoczyło to jej, ponieważ nie znała większości obozowiczów. Uśmiechnęła się. - Raczej nie. Elza. - Uścisnęła mu dłoń, uważnie go obserwując. Starała się uważać podczas kontaktów z chłopakami, wciąż mając na uwadze wspomnienia z przeszłości. Przesunęła się nieco, by chłopak mógł usiąść. - Z czyim synem mam do czynienia?
OdpowiedzUsuń|Elza
Odwróciła błękitne tęczówki. Nie lubiła się chwalić, ale raz ten jeden mogła zrobić wyjątek. Zamknęła oczy i skupiła się. Koło ucha usłyszała szept. Uśmiechnęła się. Poczuła, że stopy odrywają się od ziemi. Podleciała troche wyżej, ale zaraz po tem miękko opadła na trawe. Przygryzła warge. Spojrzała na chłopaka, nadal z lekką pogardą, ale i z zadowoleniem. Ukłoniła się
OdpowiedzUsuń-tadam-wzruszyła ramionami. Zobaczyła łuk na ramieniu chłopaka. Oczy jej się zaświeciły.
-strzelasz z łuku?
Lena
-Cóż, co najmniej połowa herosów nie lubi się chwalić swoimi boskimi rodzicami, a czasem nawet się do nich nie przyznają. Ja należę do tej drugiej połowy - powiedziała z uśmiechem. Poczuła się mile połechtana, słysząc słowo "piękna" skierowane w jej stronę i zarumieniła się nieco. - Cóż, wstaję wcześnie, a potem nie mam co robić. - Wzruszyła nieznacznie ramionami. - A ty? Nie wyglądasz mi na osobę, która lubi poranki.
OdpowiedzUsuń|Elza
[ Ja chętnie, a masz jakiś pomysł? ]
OdpowiedzUsuńFellicia
[ Jasne. Kto zaczyna?]
OdpowiedzUsuń|James
Przyglądała mu się, mrużąc oczy. Nie często zdarzało jej się w obozie porozmawiać z chłopakiem. Głównie dlatego, że jej ciocią jest kochliwa Eos, a przed obozem miała wiele zawodów miłosnych, przez co uprzedziła się do płci przeciwnej. - Tak. - Przyznała powoli. -Poznaliśmy. - Uśmiechnęła się lekko. - Jak mówiłam; nie mam co robić. Możemy iść. - Wstała z ławki, oczekując na nowo poznanego kolegę.
OdpowiedzUsuń|Elza
Przechodził całkiem niedaleko ławki na której siedział chłopak. Nie znał go jeszcze. Albo może widział przelotnie. Na pewno nie rozmawiali ze sobą ani razu. By ominąć ewentualnego kontaktu przyspieszył kroku kierując się na stołówkę. Musiał coś zjeść, bo w końcu nie może się głodzić,a teraz akurat była pora kiedy nie było tak wielu herosów, więc Jamesowi idealnie to pasowało. Przechodząc dosłownie przed Alexandrem nadepnął na swoją sznurówkę która jeszcze chwilę temu była nierozwiązana i upadł na podłogę twarzą prosto w ziemię. Zaczął jak najszybciej się zbierać, mając nadzieję, że zaczytany chłopak nie zwróci na niego uwagi. Swoją drogą, było to ciekawe, że tak łatwo przychodziło mu czytanie, ile to by James dał by móc swobodnie czytać.
OdpowiedzUsuń|James
[ Jasne. Masz jakiś pomysł czy lecimy na spontana? ]
OdpowiedzUsuń| Alla
Wsunął okulary na nos, uprzednio przecierając je nieco z kurzu. Prawie szkiełko właśnie pękło, ale lepiej i tak widział w takich zepsutych okularach niż bez nich. Otarł policzek z ziemi a tuż pod nią kryła się nieznaczna rana, która nawet się nie przejął. - Tak, tak. Dzięki. - Za nim odpowiedział patrzył chwilę zszokowany na chłopaka, to nie było normalne zachowanie, ale może dlatego, że Alec nie widział momentu jak James się wywraca. - Poradzę sobie. - Mruknął tylko, po czym podniósł się z ziemi. Nie był przy tym zgryźliwy, po prostu dał do zrozumienia, że jakoś tam uda mu się samemu wstać. - Pozwolisz? - Wskazał na miejsce obok po czym opadł na ławkę. Westchnął ciężko.. miał tego po dziurki w nosie. Czy po prostu nie mógł chodzić jak każdy inny normalny człowiek? - Tak w ogóle to jestem James. - Zwrócił się w jego stronę.
OdpowiedzUsuń|James
- No co, stary? Głupio ci, że choć raz jesteś wcześniej? - Sebastian pokazał mu język, gdy wskoczył na drzewo i usiadł obok przyjaciela. Szturchnął go, gdy ten wspomniał o jego spotkaniu z dziewczyną, do której wzdychał już jakiś czas. Powinien się ogarnąć, ale tak bardzo nie chciał tego robić. - To nie tak, że nie odwzajemniła pocałunku - stwierdził, a w jego głosie dało się usłyszeć sarkazm.
OdpowiedzUsuń|Sebastian|
Elza wpatrywała się tak długo przed siebie, że kiedy przed nimi przebiegła zakochana para, niemal się nie zatrzymała. Zamrugała kilkakrotnie i wbiła wzrok z dwójkę herosów. Zawsze zazdrościła takim ludziom. Byli żywnie zakochani, każde z nich działało na dobro drugiego i żadne nie myślało, by pozostawić drugą połówkę po jednym dniu. Ale przecież to twoja wina, że tak nie masz, podpowiedział cichy głosik w jej głowie, ale zignorowała go. Musiała się mocno skupić, by usłyszeć pytanie Aleca. - Jakieś półtora roku. - Odpowiedziała. - Jestem całoroczna, wróciłam do domu raz i żałuję. A ty? Nie widziałam cię tu wcześniej, ale w sumie nie znam większości osób z tego obozu. - Uśmiechnęła sie krzywo.
OdpowiedzUsuń|Elza
- To tylko kurtka... Skwitował, jego ubrania zawsze były jakoś ubrudzone, jak nie przez ziemię, to przez piach i wszystko inne co naturalnie znajdowało się na ziemi. Mimowolnie obejrzał się w stronę dziewczyny, która też się zachichotała gdy ujrzała jego twarz. - Erm... wiesz... wydaje mi się, że się po prostu ze mnie nabija...- Stwierdził ponownie odwracając się w stronę chłopaka.Zapewne tak właśnie było, bo oba chichoty różniły się od siebie.
OdpowiedzUsuńJames wpierw zlustrował chłopaka spojrzeniem w stylu ' Czy on jaja sobie robi?', a później jeszcze raz zerknął w stronę dziewczyn. Nie chciało mu się wierzyć, że to na prawdę na nie działa, ale co on tam wiedział? Przecież był zielony jeśli chodziło o takie sprawy. - Co czytałeś? - Zagadnął gdy tamten zakończył chwilowo swój flirt. W gruncie rzeczy chciał sobie kiedyś z kimś porozmawiać na spokojnie, dlatego od razu nie zebrał się i odszedł, a został i usiadł na ławce.
|James
- Zielona Mila... słyszałem, że film też dobry... - Był w obozie już od małego, więc w sumie nie miał nawet okazji obejrzeć filmu, nie mówiąc o czytaniu, bo to dość często była mordęga a on po prostu wolał ją skierować w inne książki. - Nie jesteś tu od dawna, prawda? - On był tu już 6-7 lat więc, miał trochę inną skalę niż niektórzy. Niewykluczone jednak, że mógł go po prostu nie zauważać w tłocznej populacji obozu. W końcu nawet będąc tu już tyle lat nie znał co najmniej 2/3 imion obozowiczów. Nie był przecież typem z którym się urywało pogawędki w drodze na stołówkę.
OdpowiedzUsuń|James
Pomimo tego, że chłopak się śmiał, jej nie było do śmiechu. - Nie masz dokąd wrócić? - spytała. Większość obozowiczów była w takiej sytuacji, ale trudno było jej przyjąć takie informacje do głowy. Dużo herosów było sierotami. Elza sama uznawała, że nie ma rodziny. Ojciec nie zwracał na nią uwagi, a macocha była wobec niej okrutna. - Cóż, w sumie to ja też. - Mruknęła. Spojrzała na chłopaka, marszcząc brwi. - W takim razie po co wychodzisz z obozu? Mało osób chce się stad ruszać.
OdpowiedzUsuń|Elza
Siedziała na ławce i przyglądała się walce. Córka Ateny znowu powaliła kolejnego przeciwnika na ziemię z pewnym siebie uśmiechem, który nie schodził jej z twarzy. Stosowała niełatwą do odgadnięcia sekwencję ruchów i robiła to strasznie szybko. Niemal każdy ustawił się w kolejce, aby się z nią zmierzyć i zaniechał walkę z inną osobą, których o tej porze było dość sporo.
OdpowiedzUsuńBlondynka w końcu znudzona kolejnym zwycięstwem, ale nie chcąc przerywać dobrej passy dziewczyny poszła do magazynu i wyciągnęła drewnianą kukłę. Ustawiła ją w odpowiednim miejscu i wybrała obosieczny miecz ze zbrojowni. Zaczęła atakować ‘przeciwnika’ jak popadnie, chcąc się wyżyć i poczuć pot na swym ciele. Dawno nie strzelała z łuku, można by rzec, że zaniechała tradycję dzieci Apolla i ich umiejętności strzeleckich, ale wolała szkolić to, co już jej wychodziło. Po paru minutach lekko bezsensowego (choć nigdy by się do tego nie przyznała) uderzania w kukłę, gdy zaczęła gwałtownie nabierać powietrza i oblizywać suche wargi dostrzegła łuk. Prosty, zwyczajny, wręcz gotowy do wzięcia wraz z kołczanem strzał. Odwróciła wzrok i starała się skupić na swoim mieczu. Jej uderzenia stały się jeszcze bardziej chaotyczne i nieprzemyślane. Z oddali usłyszała radosne okrzyki, ale nie zwróciła na nie większej uwagi. Ciągnęło ją do tego łuku. Westchnęła i schowała ostrze do pochwy. Stanowczym krokiem weszła do zbrojowni i sięgnęła po broń.
| Alla
-jako córka Zeusa, też powinam walczyć mieczem-westchnęła, jej wyraz twarzy złagodniał, a oczy były prawie białe. Spojrzała na chłopaka-ale nie, patrze na to co inni mówią, niech se gadają-uśmiechnęła się lekko-to kim jesteś kryje się w głębi ciebie-rozejrzała się.
OdpowiedzUsuń-eh... Pewnie masz, ciekawsze zajęcia niż słuchanie mądrości, obłąkanej dziewczyny-westchnęła
Lana
UsuńSłuchając tego, jak chłopak mówi o swoim życiu, nie chciała siedzieć w ciszy i mu współczuć. Współczucie było najgorszym, co mogłaby teraz zrobić, sama znała to uczucie. - Tak, w tej samej. - Powiedziała cicho. - Gdyby nie moja matka pewnie schlałabym się na śmierć na jednej z głupich imprez. Mnie również ojciec ma w dupie. Znalazł sobie kobietę, za którą szaleje. Wepchnęła sie w nasze życie razem ze swoją córką. Była okropna. - Jakby na potwierdzenie tych słów, podciągnęła nieco rękaw obozowej koszulki, by pokazać kilkucentymetrową bliznę na ramieniu. Sama nie pamiętała już od czego była. Może od kabla. Większość się zagoiła, ale miała trzy, może cztery blizny, które nie chciały w żaden sposób zniknąć. Uśmiechnęła się lekko. - Po klubach? Może kiedyś. Przed obozem dużo piłam, by pokazać ojcu, że wciąż żyję. Teraz już z tego wyszłam, ale nikt nie zabroni mi czasem wypić. - Jej uśmiech poszerzył się.
OdpowiedzUsuń|Elza
[ jeśli zaczniesz, to proszę bardzo ;) ]
OdpowiedzUsuńDerran.
[ Hm... Motyw z ćwiczeniami jest dobry. Możesz zacząć, jeśli chcesz. ]
OdpowiedzUsuńFelicia
Kiwnął głową, rok... to już był kawałek czasu. Osobiście nie czuł się tutaj najlepiej, wiedział, że sam sobie taki sprawił żywot, ale to nie zmienia faktu, że dopóki tu nie trafił wszystko było w porządku. - Tak.. - Odparł jakby z niesmakiem, w sumie to wolałby nie być całoroczny, ale dla osoby takiej jak on nawet krótkie okresy czasowe był zbyt niebezpiecznie. - Ty też, prawda? - Uznał tak, bo chłopak pewnie wspomniałby coś o tym wcześniej gdy mówił ile czasu tu jest, a tym bardziej dlatego, że dało się wyczuć, że poza Obozem nie czekała na niego żadna bliska osoba nie będąca pół bogiem, bynajmniej nie wyglądał jakby do niej tęsknił. - Myślisz, że tu jest lepiej niż na zewnątrz? - Nawiązał do jego poprzedniej wypowiedzi. - Pomijając potwory i inne skrajnie niebezpieczne rzeczy...
OdpowiedzUsuń|James
[ Jak zawsze chętna. Pomysł? Alec mógłby zacząć ją szkolić czy coś w tym stylu. Albo pokazać jej obóz. ]
OdpowiedzUsuń| Blair
-Ja też - mruknęła. Obiecała sobie, że jeśli ktoś jeszcze będzie chciał ja skrzywdzić, następnego dnia ta osoba już się nie obudzi. Cieszyła się, że ma poparcie z czyjejś strony, a zwłaszcza, że był to chłopak, gdzie ona starała unikać się tej płci jak ognia. Uśmiechnęła się lekko. - To miłe, co mówisz. Dziękuję. - Przybiła mu piątkę i zaśmiała się. - Tak, jasne, prawdziwi rebelianci. - Spojrzała przed siebie i zamyśliła się chwilę, a zaraz potem jej uśmiech zelżał. - Powiedz mi, chciałbyś wrócić do tamtego świata, wiesz, poza obozem? Czy wolałbyś tu zostać?
OdpowiedzUsuń|Elza
Wypuściła kolejną strzałę. Ze świstem przecięła powietrze i trafiła w sam środek. Alla nie wyszła z wprawy. Odeszła trochę dalej. Napiłęła cięciwę i sprawdziła wiatr. Nagle usłyszała zdanie, które zmieniło bieg lotu jej strzały. Ledwo trafiła w tarczę. Obróciła się w jego stronę. - Alec. - Kiwnęła mu głową na powitanie. - Pojedynek powiadasz...? - Powiedziała na głos rozważając propozycję. - Na dodatek z synem Aresa... - Chłopak zyskał sobie jej sympatię w osobistej hierarchii. Zawsze znajdowała wspólny język z dziećmi boga wojny. Z samym Aresem też. - Brzmi interesująco. - Obdarowała go promiennym uśmiechem. Podeszła do tarczy i wyjęła z niej strzały. Wracając do Aleca włożyła je do kołczana. Ustawili się naprzeciw celu i naszykowali łuki. Oboje zaczęli strzelać. Raz za razem trafiała w środek lub w jego obrębie. Gdy sięgnęła do kołczana i natrafiła na pustkę spojrzała na chłopaka. - Nieźle. - Powiedziała z lekkim zaskoczeniem. Dzieci Aresa zwykle posługiwali się bronią białą.
OdpowiedzUsuń| Alla
Pokiwał głową w odpowiedzi. Osobiście widział to nieco inaczej, ale to tylko jego osobiste zboczenie wynikające właśnie z tego co mu przyniósł los. - Wyjść na zewnątrz? - Spytał lekko zaskoczony, ale prawie w ogóle nie dało się tego wyczuć w jego głosie. Zdawał sobie sprawę, że są i tacy którzy wymykają się czasami z obozu, ale może nie do końca wierzył w ich opowiastki? Teraz słysząc to w zwykłej konwersacji był w stanie w to uwierzyć. - Masz na myśli, że czasami bywasz poza obozem? Jak... jak tam jest? - Nie był poza tym miejscem już od paru dobrych lat, nie wiedział jak się rzeczy układają, możliwe, że wcale nic się nie zmieniło, co nie zmieniało faktu, że i tak był ciekaw.
OdpowiedzUsuń|James
Szla przed siebie z rekoma schowanimi w kieszeniach spodni. Niespodziewanie usłyszała czyjeś zawołanie i zmarszczyla lekko brwi. Miala nadzieje, ze to nie było do niej. Przystanela na chwilę i zadarła lekko glowe do gory zeby zerknac w strone z której dobiegal głos. Westchnela cicho, kiedy zauważyła Aleca. - Vale. - Mruknela, z tego co zdążyła sie dowiedzieć przyjaźnił sie z Bashem, za którym ona nie przepadala po ostatnim incydencie w lesie.
OdpowiedzUsuń| Brae.
-W sumie... - zastanowiła się chwilę. Przez chwilę myślała, czy mogłaby wrócić do tamtego świata. Nie była tam całkowicie zniszczona. Mogła zgłosić się do ojca, który wynająłby dla niej gdzieś mieszkanie. Biedny w końcu nie był, a za to chętnie by się jej pozbył. Ale tutaj była wśród swoich. Nikt nie wyzywałby jej od dziwadła, kiedy jej włosy zmieniały kolor. - Nie, raczej też nie. - Pokręciła głową. Uśmiechnęła się i spojrzała na chłopaka. - Dobra, to w takim razie powiedz, co ci się tutaj najbardziej podoba. - Zaproponowała. Skoro już byli w temacie obozu, to nie zaszkodziło zapytać.
OdpowiedzUsuń|Elza
- To nie tak, że odwzajemniła pocałunek - rzucił sarkastycznie jak gdyby nigdy nic, choć dla niego to była ważna sprawa. Mimo wszystko nie chciał się do tego przyznać. Alec podrywał wszystkie dziewczyny,a on nie mógł zdobyć tej, na której mu zależało. Nie chciał, by przyjaciel się z niego nabijał. - Oj, zamknij się, Alec.
OdpowiedzUsuń|Bash|
Cały czas gdzieś tam w głębi winił Obóz Herosów za to jaki jest w końcu to nie mógł być przypadek, za nim tu trafił wszystko było z nim w porządku. Choć tak na prawdę sam się do tego nie przyznawał i nawet nie był świadom, że takie uprzedzenie w nim istnieje. Tak na prawdę zapewne nie wiedział jakim jest farciarzem mogąc tu przebywać i nie być skazanym na ciągłą walkę na śmierć i życie. - Tak, tak.. nie byłoby pewnie łatwo z dysleksją... - Odparł dopiero teraz dochodząc do wniosku, że przecież poza Obozem nie mógłby się właściwie uczyć na tyle skutecznie co tutaj.
OdpowiedzUsuńWiatr przyniósł mu cichy odgłos chichotu, James był pewien, że dziewczyny pewnie nadal zachwycały się Alexanderem. - Em... wspomniałeś o misjach... byłeś już na jakieś? - On osobiście na żadnej nie był z resztą nie było się co dziwić, że nie chcieli go wysyłać, on sam też nieszczególnie się pchał do kolejki.
|James
- Wierzę, ale chyba jednak wolałbym nie próbować. - Zdecydowanie takie misje nie były dla niego. Byłby bezużyteczny. - Wiesz... chyba by mi nie pozwolili. Pytam co roku od 5 lat i za każdym razem słyszę odmowę, więc eh... w tym roku nie ma nawet co ... - Odparł zrezygnowany. Rozumiał dlaczego nie chcieli go puścić, ale mimo wszystko chciał choć raz udać się na zewnątrz i przekonać się czy jego mama nadal żyje, jak zmieniło się miasto, tak ogólnie jak powiedział Alec zobaczyć jak wygląda świat. Nie dziwił się, że ludzie raczej z nim nie rozmawiali, nie było zbyt łatwo, gdy wszystko przenosił na negatywy. - Ale może kiedyś... - Mruknął prawie, że w rozmarzeniu. Gdyby tak był jak Alec, albo po prostu inni herosi.
OdpowiedzUsuń|James
-Taak, jedzenie jest super - przyznała. Znieruchomiała jednak na chwilę, kiedy chłopak wyciągał listek. Tak długo unikała kontaktów z chłopakami, że tak mała rzecz sprawiła, iż z jej twarzy odpłynęła cała krew. Postarała się rozluźnić, przecież nie zrobił jej nic złego, to był czysto koleżeński gest. Jednak jej ciało wciąż pozostawało napięte. - Mi sie właśnie podoba to, że tutaj każdy jest taki sam. - Powiedziała. - Wiesz, są tutaj lepsi i gorsi, ale wszyscy są ze sobą w pewien sposób powiązani. Poza obozem, gdybym pokazała co potrafię, ludzie wytykaliby mnie palcami. A tutaj to normalka. - Wzruszyła ramionami.
OdpowiedzUsuń|Elza
Dionizos napisał coś na skrawku papieru i wcisnął go do rąk Blair. – A teraz zmykaj, Berr Krosinux. – otworzył przed nią drzwi, gestem dając do zrozumienia, że ma wyjść. – Mam ciekawsze rzeczy do roboty niż zajmowaniem się herosami. Czarnowłosa właśnie chciała go poprawić, ale jego wściekłe spojrzenie ją uciszyło. W pośpiewu wyszła z Wielkiego Domu i idąc w stronę domków zerknęła na kartkę. Ledwo co odczytała bazgroły. Alexander Winchester, Domek numer 5. Westchnęła. Nie darzyła dzieci Aresa zbytnią sympatią, a teraz szła w sam środek ich gniazda. Nagle jakiś muskularny chłopak ją potrącił, tak, że straciła równowagę i upadła na ziemię. Syn Aresa nawet się nie oglądnął, po prostu traktował ją jak powietrze. Zresztą jak wszyscy. Blair zdążyła się już do tego przyzwyczaić. Wstała i otrzepała się z trawy. Domek boga wojny nie prezentował się zbyt przyjaźnie. Otoczony drutem kolczastym, z głową wieprza nad wejściem nie przyciągał wielu obozowiczów. Blair przez krótką chwilę wahała się i jej ręka zastygła parę centymetrów od drzwi. Czy mogła uciec? Nie. Westchnęła i zapukała. Chłopak wcale nie musiał jej trenować. Pomęczy się z nią parę tygodni, jako, że jest dość opornym uczniem, a potem przydzielą ją do kogoś innego. Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich muskularny osiłek. – Czego? – Warknął ilustrując ją spojrzeniem. Blair przełknęła ślinę i bez słowa podała mu kratkę. Dzieci Aresa zawsze kojarzyły jej się z agresywnymi, nie znającymi słowa litość zwierzętami i na każdym kroku ją w tym umacniali. – Ej! Alec! Masz kolejnego ucznia. – Krzyknął, obracając się do niej plecami. Zerknął na nią przez ramię. – Skop jej tę śliczną buźkę. – Uśmiechnął się szatańsko i przepuścił brata do drzwi. Przez chwilę czarnowłosa patrzyła na niego swoimi zielonymi oczami i gdy chłopak przywitał się ona też to uczyniła.
OdpowiedzUsuń| Blair
Alla przyjęła strzały. – Preferuję broń białą, ale łukiem też nie pogardzę. – Rzekła z ciepłą barwą głosu. Nareszcie poznała kogoś, kto też odbiegał od stereotypów. Nudziły ją osoby, które szły ślepo za tłumem. Dzieci Apolla mają strzelać z łuku, a ci od Aresa naparzać się ile wlezie. Jedna wielka bzdura. – W starciu z moim mieczem obosiecznym założę się, że nie wygrasz. – Uśmiechnęła się do niego wyzywająco i położyła ręce na biodrach. – Zakładamy się? – Uniosła brew do góry. – Jeśli wygram to… - Przez chwilę zastanawiała się nad właściwą odpowiedzią. – Nauczysz mnie prowadzić samochód. – Powiedziała stanowczym tonem. Od zawsze czuła pociąg do motoryzacji, a to była przydatna umiejętność. – To co?
OdpowiedzUsuń| Alla
W ustach Alec’a wydawało się to takie proste i dostępne na wyciągnięcie ręki. Szkoda, że James nie miał takiego podejścia do życia. - No tak, ale... - Stop. Wróć. James zmarszczył brwi. Nie przypominał sobie, o tym by wspominać o swoich umiejętnościach. Ogólnie nie zwykł ludziom o tym mówić, ale może zdarzyło się, że ktoś to kiedyś zobaczył i później przekazał dalej, choć James trzymał się tego, że nie jest najlepszym tematem do plotek. - skąd wiesz o wietrze? W sensie... o tym, że potrafię go kontrolować? - Próbował sobie przypomnieć co mogło by na to wskazywać, ale nic nie przychodziło mu do głowy.
OdpowiedzUsuń|James
W ciszy obserwowała jak chłopak zeskakuje z drzewa. Ah, te popisy, jakby nie mógł zejść normalnie. Wywróciła intensywnie niebieskimi oczami.- Oj no przestań. - powtórzyła piskliwym głosem przedrzeźniając go. - Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać. - z jej gardła wydarł się suchy śmiech.- Plotki aż tak szybko się rozchodza? Czy Bash był aż tak wspaniałomyślny i opowiedział wszystkim o tym jak oberwał po twarzy? Czy może zwierzył sie tylko tobie z tak ośmieszającej rzeczy? - zadając te pare pytań mówiła spokojnym i opanowanym głosem, a cały czas na jej twarzy gościł wredny uśmieszek.
OdpowiedzUsuń| Brae.
Dyskutował o czymś zażarcie wraz z ojcem w Wielkim Domu. Akurat tego dnia atmosfera między nimi była dość napięta. Pan D i jego syn nie mogli się ostatnio dogadać.
OdpowiedzUsuń- Nie Darrenie! Nie i koniec tematu. - wrzasnął bóg wina mrużąc przy tym gniewnie oczy wpatrując się w syna. - A teraz zejdź mi z oczu, ponieważ mam ważniejsze sprawy do załatwienia! - warknął jeszcze i wskazał mu ręką drzwi.
- Ty nigdy nie masz czasu. - mruknął oschle chłopak o czarnych włosach, po czym wyszedł na zewnątrz trzaskając głośno drzwiami. Jego czekoladowe spojrzenie praktycznie od razu zatrzymało się na chłopaku, który siedział przed budynkiem. - Czekasz na Pana D? - zapytał i przeczesał ręką ciemne włosy. - Radzę ci lepiej teraz stąd spadać, aktualnie pewnie o tobie zapomniał po naszej kłótni. - z jego gardła mimowolnie wyrwał się cichy śmiech. Był poddenerwowany i spięty jednak jak zwykle starał się tego po sobie nie pokazywać.
Darren.
Rzuciła łuk na ziemię i uścisnęła mu rękę. - Zgoda. Przysięgam na Styks, że jeśli przegram nauczę cię jeździć konno. - Spojrzała na niego i uśmiechnęła się trumfująco. Chłopak jeszcze nie widział do czego była zdolna. Od najmłodszych lat trenowała szermierkę i we władaniu mieczem była wręcz niepokonana. Odeszła od Alec'a na parę kroków i wyciągnęła swoje ukochane ostrze z pochwy. Oglądnęła je, aby sprawdzić czy jest dobrze naostrzone i stanęła w pozycji bojowej. Korzystając z tego, że Syn Aresa nie chwapił się do zaczęcia walki oglądnęła teren. Herosi zainteresowani zaczęli powoli ich okrążać, jakby wyczuwali, że ten pojedynke to będzie 'coś'. Alla nigdy noe grała nie fair, ale wszystkie chwyty były dozwolone, gdy walczyła o masywniejszym i lepiej zbudowanym od siebie półbogiem. Nie wytrzymując czekania, gdyż nie grzeszyła cierpliwością, błyskawicznie zmniejszyła między nimi odległość i zamachnęła się kierując miecz na ramię chłopaka. Uśmiechnęła się widząc jam ostrze rozcina materiał jego koszulki, robiąc mu drobną ranę. Adrenalina zaczynała płynąć w jej żyłach, napędzając ją do działania.
OdpowiedzUsuń| Alla
- Aaa.. - Uśmiechnął się dopiero teraz sobie to przypominając. Faktycznie, używał tam swojej umiejętności, zapewne pierwszy raz w życiu zrobił to tak otwarcie. - Tak, tak pamiętam. Z tego co wiem... to zabili w końcu potwora, także... skończyło się całkiem dobrze... - On też w pewnym momencie stracił przytomność, a później ulotnił się z areny, więc o szczęśliwym zakończeniu dowiedział się dopiero później. - Ale za to świetnie walczysz i jesteś zapewne ponad przeciętnie silny... - Nie dość, że Alec w ogóle potrafi walczyć to jeszcze robi to bardzo dobrze, a James... cóż... oprócz tego, że kontroluje wiatr w walkach nie ma nic więcej do roboty.
OdpowiedzUsuń|James
-Jesteś tego pewien? - uniosła pytająco brwi do góry drocząc się z chłopakiem. - A ja myślę że masz. - dodała jeszcze i schowała ręce do kieszeni spodni. - Jest dużym chłopcem i powinien wiedzieć co robi, ponieważ to on jest odpowiedzielny za swoje czyny i ich konsekwencje. Mam prawo twierdzić, że jest impulsywnym idiotą. - mruknęła cicho kiwając przy tym nieznacznie głową. - Nie muszę, ale mogę, a chcę wiedzieć, ponieważ jestem ciekawa. - prychnęła zirytowana widząc jak chłopak puszcza do niej oczko.
OdpowiedzUsuń| Brae.
Wlepił swoje czekoladowe spojrzenie w chłopaka. Oczywiście znał jego imię i wiedział kim jest jego boski rodzic. Wiedział wiele rzeczy o mieszkańcach obozu ze względu na więzy krwi z Panem D, który opowiadał mu o wielu rzeczach... jeśli się nie kłócili. Domyślał się też dlaczego syn Aresa tu siedział i czekał na jego ojca. - Wszystko ze mną ok, a teraz wstawaj i lepiej obydwoje stąd spadajmy zanim Pan D postanowi jeszcze mnie zawołać i przy okazji zobaczy ciebie. - poklepał herosa po ramieniu, po czym schował ręce do kieszeni i ruszył powoli w stronę lasu.
OdpowiedzUsuńDarren.
-to miłe z twojej strony, że tak o mnie mówisz-uśmiechnęła się-jestem córką Zeusa i od kąd pamiętam nigdy nie miałam w ręku miecza-spojrzała na łuk chłopaka-moge zobaczć ?-zapytała ostrożnie
OdpowiedzUsuńLana
Na słowa syna Aresa, od razu przypomniała jej się reklama Milki. Bądźmy delikatni. Czy on za delikatność bierze złamanie jednej ręki czy dwóch? Spojrzała na Alec’a. Wyglądał na łamacza kobiecych serc, a Blair spotkała już takich typków. Będzie musiała na niego uważać. – Pewnie. – Powiedziała i skierowała się za nim na arenę. Nie mogła przełknąć ostatniego słowa. Arena – miejsce jej tortur. Każdy naparza się tam w ramach treningu, choć tak naprawdę to jedynie miejsce, gdzie mogą się wyżyć. Dziewczyna nie była zbytnio agresywna, więc nie widziała potrzeby częstego odwiedzania tego miejsca. Może to wina tego, że nie posiadała ADHD? – Alec… - Odchrząknęła, gdyż powiedziała to za cicho. – Jestem Blair. – Przedstawiła się, gdyż wcześniej tego nie zrobiła i dopiero teraz to sobie uświadomiła. - Alec, jestem twoim pierwszym uczniem? – Zapytała i założyła ręce z tyłu. Musiała trochę zadrzeć głowę, aby spojrzeć mu w twarz.
OdpowiedzUsuń| Blair
Zbyt mocno nacierała mieczem, ale chłopak był silniejszy i chciała mu dorównać. Alec wykorzystał to i runęła na piasek. Zaklęła, gdy ziarenka dostały jej się do patrzałek. Zaczęła łzawić, ale przeturlała się w lewą stronę, unikając kopnięcia chłopaka. Przetarła oczy wyjmując z nich trochę piasku i powoli, ale zdecydowanie wstała. Gdy pozbyła się większości piasku, podrzuciła miecz w dłoni, jakby ważąc jego umiejętności. Wykonała mylące uderzenie ostrzem w splot słoneczny i zdążyła mu podciąć nogi. Teraz to on runął na ziemię, a Alla położyła nogę na jego brzuchu w akcie zwycięstwa. – I co? Poddajesz się? – Włożyła miecz do pochwy i położyła ręce na biodrach, wpatrując się w niego z uśmiechem i oczekując, że przyznaj jej zwycięstwo. Mógł oczywiście chwycić jej nogę i powalić ją na ziemię, przygważdżając swoim ciałem, ale blondynka liczyła, że Syn Aresa na to nie wpadnie.
OdpowiedzUsuń| Alla
Poczuła chłód ostrza na swojej szyi. Ręce miła unieruchomione. Nie próbowała się wyrwać i tak to by nic nie dało, a miecz mógłby ją pokaleczyć. Spojrzała na Alec’a z wesołymi ognikami w oczach. Dawno z nikim tak nie walczyła i wreszcie znalazła równego przeciwnika. Jednak chłopak nie przewidział wszystkich opcji. Czy Alla zamierzała teraz grać nieczysto? Wymagała od niej tego sytuacja. – Kotku. – Postanowiła zagrać bronią Syna Aresa. – Tak się składa, że ja też się nie poddaję, a na dodatek wygrywam. – Uśmiechnęła się tajemniczo. Jako, że Alec nie unieruchomił jej nóg, kopnęła go z całej siły w krocze. Chłopak upuścił miecz i oswobodził jej ręce. Alla chwyciła broń chłopaka, który odszedł od ściany parę metrów i dobiła go głowicą miecza. Upadł na piach, a końcówka miecza wbijała się w jego jabłko Adama. Gdyby zrobił najmniejszy ruch, polałaby się krew. – Przyznajesz mi zwycięstwo? – Uniosła brew. Nie widziała już możliwości ‘ratunku’ dla chłopaka.
OdpowiedzUsuńHerosi bacznie obserwowali walkę pomiędzy nimi. Niektórzy odeszli znudzeni oglądaniem i chcąc samemu potrenować, a inni zagrzewali Alec’a do kontynuowania walki. Alla czuła się jak Gladiator walczący w Koloseum. Brakowało tylko cesarza.
| Alla
Wypuściła powietrze z ulgą. Zatem Alec miał jakiekolwiek doświadczenie związane ze szkolnictwem. Dochodzili już do areny. Budowla przypominała kształtem Koloseum, gdzie dawniej walczyli gladiatorzy. – Od czegoś prostego. – Powiedziała ze słabym uśmiechem. Może i z początku bywała nieśmiała, ale gdy kogoś już bliżej poznała otwierała się. Nim przeszli przez łukowate wejście, już usłyszała dźwięk towarzyszący stykania się ze sobą broni i odgłosy bitewne. Przeszli przez całe pole areny, docierając do magazynku z bronią, który był po przeciwległej stronie. Było tu ze dwudziestu herosów - dość mało w porównaniu z całym obozem, ale było zbyt wcześnie na tłumy. Blair zilustrowała krytycznym wzrokiem zbrojownię. Miecz był za ciężki, a do łuku nie miała oka. Nagle zauważyła sztylet. Krótki, równie efektywny jak jego dłuższe wcielenie, pasował idealnie. Czarnowłosa sięgnęła po niego i wbiła wzrok w Alec’a. – Zacznijmy od sztyletów. – Uśmiechnęła się i wyszła z pomieszczenia z bronią.
OdpowiedzUsuń| Blair
-Nie, to znaczy... - urwała. Żadnemu chłopakowi jeszcze nie tłumaczyła się ze swojego dziwnego upośledzenia związanego z jego płcią, ale uważała, że powinien wiedzieć, skoro teraz akurat spędzają razem czas. - Kiedyś, jeszcze przed obozem, miałam wielu chłopaków. - Oznajmiła. - Jestem siostrzenicą kochliwej Eos i bardzo łatwo się zakochuję. Wiele chłopaków mnie zraniło. Odkąd trafiłam do obozu jesteś chyba drugim albo trzecim chłopakiem, z którym rozmawiam. A jestem tu dwa lata. - To było dosyć śmieszne, często wstawała rano i mówiła sobie, że dzisiaj będzie inaczej. Ale kiedy na jej drodze stanął chłopak spuszczała głowę i omijała go jak najszerszym łukiem.
OdpowiedzUsuń[Wybacz, że tak późno, ale długi weekend i całe cztery dni spędziłam w łóżku xd]
|Elza
-Sugeruję, że jesteś bezmózgim idiotą, który myśli, że jest fajny. - uśmiechnęła się do niego sztucznie ukazując przy tym rząd swoich białych zębów. - Oh, mówimy sobie po nazwisku? No niech ci będzie Winchester. - skrzyżowała ręce na piersiach i zmrużyła oczy wpatrując się w chłopaka. - Już dawno przekroczyłam pierwszy stopień piekła. - zaśmiała się sucho kręcąc przy tym lekko głową na boki.
OdpowiedzUsuń| Brae.
- Zabawny może, jednak niekoniecznie bezpieczny dla gapiów. - mruknął cicho nie odwracając się w stronę chłopaka i idąc dalej przed siebie. - Wiem. - uniósł kąciki ust w nieznacznym uśmiechu, już wcześniej znał jego imię, tak samo jak większości herosów w obozie, mimo, że pewnie większość z nich nawet nie kojarzyło go z widzenia. - Jestem Darren. - przedstawił się, gdy chłopak zrównał z nim swój krok.- Whiskey? - uniósł pytająco brwi i zerknął kątem oka na syna Aresa. - No nie wiem... - zacisnął usta w wąską kreskę w zamyśleniu.
OdpowiedzUsuńDarren.
-... - Otworzył usta by coś powiedzieć i oczywiście zaprzeczyć, ale nie znalazł żadnego argumentu. Alec miał rację, taka moc jak kontrola nad wiatrem jest całkiem przydatny, zwłaszcza w walkach. - No może... - Nie zdążył dokończyć, gdy usłyszał specyficzny pisk. Skąd on to znał? I dlaczego to zawsze one musiały krzyczeć? Były aż takie strachliwe? Albo po prostu zawsze były nie tam gdzie trzeba gdy pojawiał się jakiś potwór. Ten zapewne musiał wyjść z lasu. On też się podniósł, ale nie planował raczej brać udziału w starciu. Było o wiele więcej innych utalentowanych herosów, którzy z łatwością mogli zająć się tym incydentem. On tam był w razie gdyby wszyscy już polegli i naprawdę nie było innego wyboru. Przecież nawet nie nosił przy sobie broni żadnej, bo nie potrafił się nią zbytnio posługiwać. Dostrzegł kątem oka dziewczynę która wcześniej zaalarmowała ich o przybyciu pająka. Potwór właśnie chciał wbić w nią jedną ze swoich nóg, a dziewczyna nie mogła niczego związku z tym zrobić i chyba była zbyt przerażona by po prostu uciec. Musiała trafić tu nie dawno, bo normalnie są szkoleni jak się mają zachowywać w podobnych sytuacjach. James wskazał na dziewczynę, dając znać Alcowi, że jak jej ktoś nie pomoże to może się to źle skończyć. - Nie zdążymy... - Mruknął cicho i w dodatku wszyscy inni też byli zbyt daleko. Chłopak niewiele myśląc po prostu ruszył przed siebie, ale po drodze potknął się i gdyby nie to, że w ostatnim momencie nawet nie wiedząc co robi nie odepchnął by wiatrem pająka dziewczyna byłaby pewnie martwa. Podniósł się z ziemi i spojrzał w stronę chłopaka z którym siedział jeszcze niedawno na ławce. Pająk nie odleciał daleko i teraz na swoich skrzydłach utrzymywał się lekko w powietrzu zmierzając w stronę właśnie Alexandra.
OdpowiedzUsuń|Deran
Starała się wyrwać, ale unieruchomił jej wszystkie kończyny. – To dopiero nieczysta gra. – Mruknęła, nie chcąc godzić się z przegraną. Rozważała najróżniejsze możliwości, ale wszystkie kończyły się nadzianiem na ostrze, lub kolejnym unieruchomieniem. Dała więc spokój. Nie ma przecież chorej obsesji wygrywania jak dzieci Nike. – Dobra, wygrałeś zakład. – Przyznała z niechęcią, ale chłopak niepewny czy może jej zaufać, nadal przyciskał jej nóż i kończyny. Alla westchnęła. – Przysięgam na Styks, że pojedynek skończony. – Tej przysięgi nigdy nie łamała. To by przeczyło z jej honorem i dumą. Herosi zaczęli wiwatować i krzyczeć, że i tak wiedzieli kto wygra. Najwidoczniej Alec miał swoje grono fanek. – Możesz już ze mnie zejść? – Zapytała. Chłopak praktycznie na niej siedział, gdyż jednocześnie przytrzymywał jej ręce, nogi i jeszcze ostrzem dotykał jej szyi.
OdpowiedzUsuń| Alla
- Czyli świat zaczyna schodzić na psy. – Uśmiechnęła się sarkastycznie. Na tym świecie muszą jeszcze być jakieś osoby, które trzymają się zasad i nie oszukują. – Ty też jesteś niezły we władaniu mieczem. – Niechętnie mu to przyznała, gdyż w obozie było niewiele herosów, które mogły ją pokonać w pojedynku bronią białą. Alec wstał i podał jej rękę. Przez chwilę przemknęła jej myśl, aby znowu zacząć walkę, ale przysięgła na Styks i musi dotrzymać obietnicy. Westchnęła i chwyciła jego rękę. Gdy już wstała, otrzepała się z piachu. – Serio? – Zapytała z nadzieją w głosie. – A ty chciałeś nauczyć się jeździć konno…? Naprawdę czy nie wymyśliłeś nic lepszego? – Rzuciła mu radosne spojrzenie, gdy podnosiła swój ukochany miecz z piachu. Oglądnęła broń krytycznym wzrokiem. Będzie musiała ją wyczyścić. – W końcu muszę dotrzymać swojej części umowy. Zakład to zakład. – Włożyła ostrze do pochwy i skrzyżowała ręce na piersi. Alla chciała, nie, ona p r a g n ę ł a nauczyć się jeździć samochodem. Na dodatek widziała parę kilometrów od Obozu opuszczonego Mercedesa, który wtapiał się w tło krzaków.
OdpowiedzUsuń| Alla
Sięgnęła po łuk chłopaka, kiedy ich palce na chwile się zetknęły w głowie pojawiły się jakieś sceny. Szybko odpędziła te myśli i przyjęła kamienną twarz. Wzięła broń do ręki, pogłaskała łuk wierzchem dłoni. Wyjęła ze swojego kołczanu, który zawsze nosiła ze sobą, strzałe. Naciągnęła cieńciwe i wycelowała w odległy punkt. Jak zwykle wycelowała. Uśmiechnęła się do siebie z zadowoleniem.
OdpowiedzUsuńZwróciła się do Aleca-czy my się kiedyś nie spotkaliśmy ?
Lana
Potakiwała głową po każdym zdaniu chłopaka, tym samym przyswajając informacje. Sztylet zaczynał jej się coraz bardziej podobać. Praktyczny, lekki, skuteczny. Mogła nim rzucać z dalekich odległości i walczyć z bliskich. Stanęła w pozycji wskazanej przez Alec’a i wyciągnęła ostrze przed siebie. - To nie takie trudne. – Powiedziała. Natychmiast pożałowała swych słów, gdy zobaczyła jak syn Aresa z uśmiechem na ustach stawia przed nią kukłę. Przełknęła ślinę. Miała w to walić? Nawet nie wiedziała, gdzie uderzać, ale nim zadała pytanie, chłopak już tłumaczył, gdzie opłaca się atakować.
OdpowiedzUsuń| Blair
-Najwyraźniej - przyznała. - Zdążyłam zauważyć, że urok Eos nie działa na herosów. To dobrze. - Spojrzała na chłopaka i zaśmiała się. - Przynajmniej mnie nie podrywasz. Śmiertelnicy potrafią być bardzo nachalni. - Skrzywiła się. Przypomniała jej się jedna z imprez, kiedy musiała trzymać się w grupce dziewczyn, nie mogąc samej odejść na metr. Zastanowiła się nad pytaniem chłopaka. - Pasje? Hmm... Dużo czytam, ale nie uznaję tego za pasję. - Skrzywiła się. - Raczej nie mam niczego takiego. A ty?
OdpowiedzUsuń|Elza
sięgnęła po łuk chłopaka, ale kiedy ich dłonie na chwile się zetknęły poczuła, lekkie przejście prądu, a przez jej głowe przeleciały wspomnienia, były zbyt zamazane, żeby mogła coś z nich odczytać. Zamarła i cofnęła dłoń. Zrozumiała, że musi wyglądać komicznie. Przyjęła kamienną twarz, jej oczy błyszczały. Spojrzała na chłopaka
OdpowiedzUsuń-czy my się kiedyś spotkaliśmy ?
Lana
(Jasne. ^^ Ja zawsze chętna. Ale lojalnie uprzedzam, że trzeba mi czasem przypomnieć o odpisie. :P)
OdpowiedzUsuńOto nadeszła ta pora, co by ruszyć cztery litery i pójść pobiegać. Cały dzień upłynął jej na zapoznawaniu się z rozmieszczeniem budynków i innych elementów obozu, jako że dopiero dzisiaj się tu zjawiła. Potrzebowała chwili, w której będzie mogła dać wycisk starannie wypracowanym mięśniom i jednocześnie zużyć energię, jaką w procesie oddychania tlenowego wytworzyły mitochondria komórek jej ciała. Zebrała pofalowane włosy i związała je w truchcie w koczek i po chwili ruszyła już szybciej, biegnąc po prostu gdziekolwiek się dało. I biegła tak, biegła, aż nagle zatrzymała się pośród drzew i rozejrzała. - Cholera jasna. - Syknęła. - Jest tu ktoś..? Ktokolwiek..?! - Zawołała, ewidentnie nie mając pojęcia gdzie się znajduje. Ani jak wrócić.
OdpowiedzUsuńAurelie.
Już, już miała w panice rzucić się gdziekolwiek przed siebie, kiedy usłyszała jakiś szmer. Chwilę później wyjrzała spod tych kręconych kosmyków, które postanowiły wyswobodzić się z koczka i ograniczyć jej pole widzenia na chłopaka, którego, oczywiście, nie znała. Odruchowo odskoczyła w tył, wyciągając przed siebie ręce i układając dłonie tak, jakby miały być jej tarczą. Jednocześnie pokręciła głową. - Nie, nie, żebym jeszcze umiała.. - Opuściła po chwili ręce, patrząc ciągle na niego. - Wiesz, jak wrócić do obozu, prawda? Albo raczej bliżej domków.
OdpowiedzUsuń- Stary - zaczął, przedrzeźniając ton głosu przyjaciela - i tak wiesz za dużo.
OdpowiedzUsuńBash spuścił głowę. Dostał kosza i to bolało, a on nie uznawał przegranych. W dodatku zaraz po ich spotkaniu ona musiała znaleźć sobie chłopaka. Tyle czasu była wolna, a on czekał na przychylność losu, bogów, czegokolwiek, jak idiota i nie mógł sobie wybaczyć, że tak do tego podszedł.
- A wiesz, że jutro bitwa o sztandar? - spytał tylko po to, by zmienić temat. Rozmawianie o Brae tylko go smuciło. - Nie chciałbym, żebyśmy walczyli wtedy przeciwko sobie.
|Sebastian|
- Stary - zaczął, przedrzeźniając ton głosu przyjaciela - i tak wiesz za dużo.
OdpowiedzUsuńBash spuścił głowę. Dostał kosza i to bolało, a on nie uznawał przegranych. W dodatku zaraz po ich spotkaniu ona musiała znaleźć sobie chłopaka. Tyle czasu była wolna, a on czekał na przychylność losu, bogów, czegokolwiek, jak idiota i nie mógł sobie wybaczyć, że tak do tego podszedł.
- A wiesz, że jutro bitwa o sztandar? - spytał tylko po to, by zmienić temat. Rozmawianie o Brae tylko go smuciło. - Nie chciałbym, żebyśmy walczyli wtedy przeciwko sobie.
|Sebastian|
-jesteś podły -zaśmiała się-po prostu coś wyczówam-zrobiła naburmuszoną mine. Opuszkami palców musnęła broń. Wyjęła strzałe z kołczanu, który zawsze przy sobie nosiła, strzałe. Naciągnęła cieńciwe i wycelowała w odległy punkt. Trafiła. Ukłaniła się.
OdpowiedzUsuń-a ty jakie masz zdojności synu Aresa
Lana
Usuń-Winchester nie powinieneś być teraz na jakimś treningu i obijać słabszych od siebie herosów? - zapytała głosem przepełnionym sarkazmem i uniosła pytająco brwi do góry. Na prawdę miała już dość tego człowieka. Jego sposób bycia był strasznie wkurzający, tak samo jak on cały. - Piekielna wiedźma, zawsze do usług... . - mruknęła cicho i skłoniła się teatralnie przed chłopakiem. - ...niekoniecznie jednak dla ciebie. - dodała po chwili z wrednym uśmiechem.
OdpowiedzUsuń| Brae.
- Wiem - przyznał na słowa przyjaciela. - Wiem, że sobie kogoś znajdę, tylko martwię się tym, ile zajmie mi zapomnienie o niej.
OdpowiedzUsuńBash nie czuł się ani trochę dziwnie, rozmawiając z Aleciem na taki temat, ale nie zwierzali się sobie zbyt często. W dodatku zmiana tematu była bardzo dobrym pomysłem, bo jeszcze mógłby się zacząć nad sobą użalać, a tego nie chciał.
- Ja przeciwko tobie też nie - stwierdził z pełną mocą na wypowiedź przyjaciela. Jednak nie dawało mu to spokoju. - Mam nadzieję, że nie będzie nam dane stanąć przeciwko sobie.
|Bash|
-Oh, tak... z niego taki lord jak ze mnie śpiewaczka operowa. - skomentował cicho pod nosem, nie zależało mu na tym, żeby chłopak usłyszał co powiedział. - Nie musisz się mi podlizywać i tłumaczyć. Każdy ma prawo myśleć co chce o moim ojcu, więc nie musisz mówić że go lubisz i szanujesz. - zaśmiał się sucho. Zamyślił się chwilę marszcząc przy tym brwi. - Niech ci będzie, ale ja dużo nie pije. - mruknął i spojrzał na Aleca. Czasami irytowało go to stwierdzenie, że 'jeśli jesteś synem boga wina, to pewnie pijesz dużo alkoholu'. Nie ukrywał tego ze lubował się w trunkach, jednak to nie znaczyło, że ciągle chodził upity jak sądziło wiele obozowiczów.
OdpowiedzUsuńDarren.
Podniósł się w miarę szybko, co z pomocą Aleca było łatwiejsze. Pająk po odcięciu części jego ciała zaskrzeczał? Zapiszczał? Było to chyba coś pomiędzy. Cokolwiek to było wydawało się mieć zdolność wysadzenia bębenków. Potwór wierzgał się chwilę w powietrzu aż znów przyjął stateczny lot kierując się w błyskawicznym tempie na ich dwójkę. Właściwie to będąc i tak już tak blisko nich wydawał się chcieć ich zgnieść, ale James znów odepchnął go trochę na bok, ze względu na to, że tym razem potworek był na to bardziej przygotowany nie poszło na tyle dobrze by odrzucić go w tył. - Spróbuję go przytrzymać w miejscu, przebijesz go? - Miał zamiar skompresować wiatr tak by naciskał na pająka ze wszystkich stron na raz tak by nie mógł się ruszać. Spojrzał jeszcze znacząco na Alexandra i po tym wyciągając ręce nieco przed siebie zaczął napierać powietrzem na pajęczaka, który zdecydowanie nie był zadowolony. James nie był pewien ile czasu uda mu się tak go utrzymać. Nigdy wcześniej nie robił czegoś takiego, bo nie chciał się wychylać, więc nie miał na czym trenować, ale udało mu się tym raz zgnieść winogrono...kiedy chciał je tylko przenieś z talerza do siebie.
OdpowiedzUsuń|James
-Synowie Aresa mają w krwi obijanie słabszych od siebie herosów. - stwierdziła mrużąc przy tym gniewnie oczy, które wydawały się bardziej intensywnie niebieskie, kiedy się denerwowała. Była zaledwie parę centymetrów od niego niższa, więc ich oczy były mniej więcej na tym samym poziomie. - Sugerujesz mi, że jestem słaba? No ciekawe... - z jej gardła wydarł się cichy, szyderczy śmiech. - Co powiedziałeś!? - wysyczała cicho przez zaciśnięte zęby, po czym rzuciła mu wściekłe spojrzenie. - Mnie możesz sobie obrażać do woli, ale Geranona zostaw w spokoju. - warknęła stojąc tuż przed synem Aresa. Jej chłopak był wręcz uosobieniem dobra i kompletnego spokoju, więc nie mogła słuchać tego jak Alec mówi, że są siebie warci, ponieważ syn Heliosa zdecydowanie był o wiele lepszym człowiekiem od niej.
OdpowiedzUsuń| Brae.
-tak właśnie ty-wskazała go oskarżycielsko palcem, ale uśmiechnęła się.
OdpowiedzUsuń-walczyć to ja też potrafię-zaśmiała się-a coś innego?-zapytała opierając ręce na biodrach-ja na przykład mam przeczucia, które mówią mi, że gdzieś cię kiedyś widziałam. Jestem pewna na 99%
Lana
-Nie mów do mnie skarbie. - Mruknela cicho. Oczywiście ze latwo było ja zdenerwowac, wszyscy wiedzieli o tym ze mało trzeba by wyprowadzic ja z równowagi. Jednak wszyscy wiedzieli również, ze nie warto tego robić, odkad to prawie rozwaliła pół obozu. Zacisnela mocno zeby wpatrujac sie w chlopaka. Dookola niej zaczela pojawiać sie ciemna aura od której nie pałały zbyt przyjemne emocje. Zawsze tak sie dzialo, gdy robiła sie zla.- Nie sadzisz, ze na za duzo sobie pozwalasz Winchester? - jej pytanie było retoryczne i nie spodziewala sie odpowiedzi od strony chlopaka. - Każdy ma jakieś słabe punkty. Mój "słaby punkt" mi nie przeszkadza, przynajmniej mam sie o kogo troszczyć. - Wziela głęboki wdech starając sie uspokoić, na prawdę nie chciała zaczynać z nim jakiejs bójki, jednak z każda chwilą miala mu coraz bardziej ochote przywalic.
OdpowiedzUsuń| Brae.
Alla uśmiechnęła się. – Przybiegnie dostojny rumak, a ty odziany w zbroję, pogalopujesz uratować damę w opałach, której pilnuje ogromny smok. – Zaśmiała się i skrzyżowała ręce na piersi. Pamiętała jak mama opowiadała jej tego typu bajki. Rycerz ratuje księżniczkę i żyją długo i szczęśliwie. Większego kłamstwa nigdy nie słyszała. W życiu herosa jest tylko krótko i szczęśliwie. Zawsze znienacka zaatakuje jakiś potwór, wyrocznia wygłosi kolejną, zawiłą przepowiednię, a na misji można łatwo zginąć. – Zatem nauczę cię jeździć konno i wywiążę się z mojej obietnicy, - ściszyła trochę głos. – a potem ty nauczysz mnie jeździć samochodem. – Nikt nie mógł się dowiedzieć, że mają zamiar opuścić Obóz. Dostało by im się kazanie od wściekłego Pana D. i mycie naczyń z harpiami przez miesiąc. – To idziemy. – Powiedziała i popchała go w stronę wyjścia, przebijając się przez tłum dziewczyn, które rzucały mu zalotne spojrzenia i wzdychały na jego widok. Alla tylko przewróciła oczami. Gdy zaczęli zmierzać już do stajni pegazów, blondynka spojrzała na niego. – Widzę, że masz niezły tłum wielbicielek. Mają już t-shirty z twoją twarzą, albo pamiątkowe kubki? – Dała mu lekkiego kuksańca w żebra z uśmiechem na twarzy.
OdpowiedzUsuń| Alla
Starł maź z twarzy i uśmiechnął się szeroko, niemalże się śmiejąc. Zdjął na chwilę okulary i otarł je o rękaw. Sam nie wiedział co go tak ucieszyło, to, że wyglądają paskudnie i podobnie pachną czy to, że udało im się razem pokonać potwora. - Hej, ty też byłeś świetny... - Był trochę jak małe dziecko, któremu w końcu udało się dopasować kwadracik do kwadratowego otworu w jakże skomplikowanej zabawce. To był pierwszy raz w życiu jak miał współudział w zabiciu potwora i po prostu nie mógł przestać się uśmiechać. - Tak... może kiedyś... - Pokiwał głową, to wydarzenie dodało mu pewności siebie, pewnie tylko chwilowo, ale zawsze to coś. - A teraz chyba, dobrze by było...- Spojrzał pierw na siebie a później na Aleca - pozbyć się tego... - Zebrał palcem trochę czarnego czegoś ze swoich spodni, przyjrzał się i wytarł to o t-shirt.
OdpowiedzUsuń|James
[ Chętnie, zaczniesz ? ]
OdpowiedzUsuńJo
-Tak, masz rację - przyznała z uśmiechem. - Mam przyrodnią siostrę w moim wieku, wiem coś o tym. - Powiedziała, śmiejąc się. - Jaką bronią najlepiej sie posługujesz? - spytała. Kiedy wspomniał o fortepianie jej uśmiech zamienił się w niemal melancholijny. Kiedy jeszcze macocha nie wtargnęła do ich domu, ojciec obiecał jej, że pośle ją na kurs gry na wybranym przez nią instrumencie. No cóż, nigdy tego nie zrobił. - Zawsze chciałam nauczyć się na czymś grać. Póki co idzie mi tylko granie na nerwach. - Skrzywiła sie w uśmiechu.
OdpowiedzUsuń|Elza
- No bywa, że jak się nie zna lasu, to się człowiek.. e.. heros.. Pieprzyć to, jestem człowiekiem. No, zdarza się, że człowiek się zgubi w nieznanym lesie. Jestem tu od dzisiaj. - Wyjaśniła się jakoś, zerkając na niego nieco niepewnie, ale kiedy się uśmiechnął, sama również posłała mu ten jakże przyjazny gest.
OdpowiedzUsuń- Aurelie Viene Noella Lacroix. Mów mi albo Ella, albo Elie. Za Aurelię gryzę. - Dodała ostrzegawczym tonem, po czym zaśmiała się cicho.
Aurelie.
-Jeśli uważasz, że jestem nikim to dlaczego ze mną dyskutujesz? - zapytała unosząc do góry brwi. Jej usta mimowolnie wykrzywiały się we wrednym uśmieszku. - Do nie zobaczenia Winchester. - powiedziała za chłopakiem, kiedy ten się odwrócił i ruszył w stronę jadalni. Niespodziewanie tuż przed synem Aresa zmaterializowało się czarne, kotopodobne stworzenie i celowo podeszło mu pod nogi, tak że Alec potknął się o niego i wylądował na ziemi. Brae przyglądała się temu z pewnej odległości śmiejąc się cicho.
OdpowiedzUsuń| Brae.
Poprawiła uchwyt ostrza i uważnie słuchała Alec’a. Zakodowała sobie każdą informację, która tak czy siak potem jej się przyda i starała wyobrazić sobie swojego wroga. Ściągnęła lekko brwi. Czy ona miała wroga? Żyła w przekonaniu, że nie, a może ktoś nie mówił jej tego prosto w twarz. Skup się, upomniała się w myślach. Wyobraziła sobie jakiegoś bandziora, który ‘celował’ w Artena, jej brata i za razem najbliższą jej osobę. Blair stanęła w pozycji bojowej i zamachnęła się w ‘brzuch’ kukły. Materiał rozdarł się i wyleciało trochę piasku ze środka. Uśmiechnęła się lekko widząc co zrobiła. W prawdzie marionetka była nieruchomym celem i z normalnym człowiekiem, a co dopiero potworem prawdopodobnie sama dostałaby takie cięcie, ale i tak była z siebie zadowolona.
OdpowiedzUsuń| Blair
Pomachała mu ręką na pożegnanie, kiedy tak odchodził. Kiedy chłopak się wywalił, Pastel szybko zmaterializował się obok jej nóg, tym razem jednak jako czarny jak smoła kundel o złotych ślepiach. - Jesteś na tyle tchórzliwy, że wolisz się wyżyć na moim chłopaku niż na mnie? - spojrzała na niego pytająco. Kąciki jest ust wciąż rozciągnięte były w nikłym uśmiechu. Nie ruszyła się z miejsca, kiedy syn Aresa zaczął iść w jej stronę. Generalnie to nawet jej się spodobało to jak nazwał ją wiedźmą, nie była jednak mała, ale nie miała zamiaru już tego na razie komentować.
OdpowiedzUsuń| Brae.
Ruda siedziała na uboczu oglądając widok cieszących się Obozowiczów przewróciła kolejną kartkę szkicownika rysując grających i śpiewających ludzi. Gdy skończyła zamkneła szkicownik i wstała . Rozglądneła sie po Osobach wyszukując swojej siostry. Gdy ją znalazła wredny usmiech wkradł jej sie na usta. Podeszła do niej i usiadła koło niej komentując ją. Wyraźnie widziała jak ją to denerwuje i dalej naciskała na nią. Wreszcie znudziło ją to i rozglądneła sie ponownie po ludziach. Wreszcie się zatrzymała na wysokim chłopaku bodajże szatynie. Zmrużyła oczy przypatrując mu się.
OdpowiedzUsuńJo
- Ty oszczędzisz mnie? - zaśmiał się sarkastycznie, unosząc prawą brew do góry. Uniósł dłoń, po czym uszczypnął przyjaciela w ramię. - Coś ci się chyba pomyliło. Zapomniałeś już jak dobrze władam mieczem? Nie miałbyś szans, Alexandrze. A co do wrogów to nie uważam bym miał jakiś - stwierdził, choć dobrze wiedział, o kim mówi Alec, a jego uwagę na temat Brae puścił mimo uszu. Nie wszystko musiało się kręcić wokół niej. Musiał sobie dać spokój i to jak najszybciej. Niestety przyjaciel wciąż drążył temat.
OdpowiedzUsuń|Sebastian|
-Nikt nie karze ci być hojnym Winchester. - jej śmiech odbił się echem po lesie. Patrzyła mu prosto w oczy z zaciętą miną. Widać było, że z każdą chwilą była na niego coraz bardziej wściekła i w geście obronnym nakręcała go swoimi docinkami. - A ty jaki masz najsłabszy punkt? - pytanie to oczywiście było retoryczne.- A tobie zależy na Sebastianie, hm? Może ja się 'pobawię' z twoim najlepszym przyjacielem, co ty na to? - zapytała przesłodzonym głosem i zrobiła krok do przodu.- Czy może jednak powinnam zranić twoje ego? Ponieważ jesteś tak narcystyczny, że jak dla mnie to oprócz samego siebie nie masz nikogo na kim mogłoby ci tak bardzo zależeć.
OdpowiedzUsuń| Brae.
Ciche pomruki wydawane przez Tonnego wyrwały ją z letargu. Podniosła kocura na ręce i odeszła od ognia idąc w kierunku domku. Odchodziła odmachała chłopakowi i uśmiech odwzajemniła. Ruszyła wolnym spacerkiem do domku Iris głaszcząc kocura. Gdy doszła otworzyła drzwi zaświeciła światło i przeszła korytarzem do swojego pokoju. Otworzyła drzwi i puściła kocura. Do miski nasypała mu suchej karmy. Podrapała kocura za uchem wzięła skórzaną kurtkę szkicownik rzuciła na łóżko i wyszła. Zamknęła drzwi za sobą i ruszyła do ogniska. Rozglądnęła się po twarzach. Znalazła szatyna podeszła do niego - Cześć - uśmiechnęła się - chcesz się przejść czy zostajesz tutaj ? - zapytała a płomienie ogniska zamigotały na jej niebieskich tęczówkach.
OdpowiedzUsuńJo
- Stary - zaczął, wzdychając ciężko i kładąc po przyjacielsku dłoń na plecach Aleca - ja rozumiem, że ty już próbowałeś poderwać każdą dziewczyną na obozie i ci to nie wychodziło, ale ja taki nie jestem - próbował mu to wytłumaczyć. Jemu nie wystarczyła gadka na podryw, seks i już. On chciał czegoś więcej i często się zastanawiał, skąd u niego taka potrzeba.Żadne z jego rodziców nie miało zbytnio romantycznego usposobienia. - Poza tym... Alla jest spoko, ale ona już kręci z Darenem... czy Deranem... Nigdy ich nie rozróżniam - skomentował z lekkim uśmiechem na ustach. Na ostatni komentarz przyjaciela tylko wywrócił oczami i klepnął go z całej siły w udo. - A co? Może ty jesteś zainteresowany mną? - Ledwo powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem. - Zawsze możesz spróbować swoich szans, nikt ci nie broni.
OdpowiedzUsuń|Sebastian|
Tej nocy znowu nie mogła spać, więc jeszcze zanim wzeszło słońce, wzięła prysznic i umalowała się delikatnie, ponieważ chciała trochę pomajsterkować. Włosy mimo wszystko zostawiła rozpuszczone. Była zbyt leniwa, by szukać zaginionej gumki do włosów. Nawet nie pamiętała, gdzie ostatni raz ją widziała. Kiedy zabrała wszystkie potrzebne narzędzia, słońce było już całkiem wysoko nad horyzontem. Miała niewiele czasu do śniadania, jednak nie była głodna, a na wszelki wypadek w pudełku pod łóżkiem, miała schowane zapasy, więc postanowiła wybrać się nad jeziorko. O tej porze dnia było tam cicho. Znalazła sobie miejsce i usiadła zadowolona z siebie. Już prawie udało jej się skończyć samej zbudować zegarek. Musiała skorzystać z drobnej pomocy jednego z dzieci Hefajstosa, ponieważ tylko oni mieli potrzebny do tego sprzęt, ale i tak to było coś. Dokręcała kolejne śrubki, kiedy nagle z ręki, w której trzymała śrubokręt, wypłynęło nikłe fioletowe światło. Wystraszona upuściła narzędzie, które poturlało się gdzieś w bok. Światełko niemal natychmiastowo zniknęło, jednak dziwne uczucie dalej w niej pozostało. Podniosła się, leniwie poprawiła krótkie spodenki i koszulkę. Już chciała ruszyć na poszukiwanie śrubokręta, gdy jej oczom ukazał jej spocony chłopak. Był dużo wyższy od niej i nie mogła zaprzeczyć, że jego uśmiech powalał. Od urody też nie można mu było niczego odjąć. Dookoła niego roztaczała się aura, która mimo to odpychała ją. Wiedziała, że ten chłopak oznacza jedynie kłopoty i chciała tylko jak najszybciej się go pozbyć.
OdpowiedzUsuń- Oddaj mi to - rzuciła oschle, wyciągając do niego wymownie rękę.
|Evangeline|
- Ależ ten syn Aresa jest straszny, no po prostu strach sie go bać. - rzuciła głosem pełnym sarkazmu. - Czyżby szanowny pan Winchester mial złamane serduszko? A może nikt nie chce zadawać sie z kims takim jak ty? Zawsze jestes taki miły dla wszystkich jak dla mnie? - zatrzepotała rzęsami i uniosla wysoko brwi. Wziela sie pod boki i zacisnela dłonie na swoich biodrach.
OdpowiedzUsuń| Brae.
Ruszyła wolnym krokiem. - Miło mi. Jo - podała mu rękę którą później schowała do spodni. Zimny wiatr musną jej kark co przyprawiło ją o dreszcze. - Mogła bym wiedzieć z czyim synem mam styczność ? - zapytała próbując zachować przyjazny ton głosu. Miała taką ochotę się z kimś pokłócić ale przy nowo poznanym chłopaku nie wypada wrednie się odzywać.
OdpowiedzUsuńJo.
Evangeline nie odezwała się po jego komentarzach ani słowem. Dalej na niego patrzyła z uniesioną w lekkiej irytacji bawią. Nawet nie mrugnęła, gdy puścił jej oczko, choć przy jego wyglądzie pewnie każda normalna dziewczyna zmedlałaby z wrażenia. Mierzyła go wzrokiem. Na pewno wyglądała na taką, która nie żartuje, jednak przy jej marnym wzroście nie mógł brać na poważnie dziewczyny, którą dopiero poznał. Co z tego że była od niego szybsza? Jeszcze nie znalazł się chłopak zdolny do prześcignięcia jej, nawet gdyby się bardzo starał. Ale jedno było pewne. Była od niego dużo słabsza. Nie widziała sensu w szarpaniu się z nim.
OdpowiedzUsuń- Nie znam cię, okej? - odezwała się po chwili. - Nie mam zamiaru prosić, żebyś oddał mi coś, co należy do mnie.
Jej głos nie był ani trochę podniesiony. Każde słowo, jakie padało z jej ust było spokojne. Nie chciała, by pomyślał, że jest poddenerwowana jego uśmieszkiem i tym jak stał tak bezczelnie, patrząc jej w oczy.
/Evangeline
Zastanowiła się. - Łuk, raczej łuk. - Stwierdziła, kiwając głową. - Jestem zwinna, ale za to słaba. Poza tym, nie znam żadnych sztuk walki, walka wręcz odpada. - Stwierdziła krzywiąc się. Uśmiechnęła się szeroko. - Hm, jeśli uda ci się ze mną wytrzymać do wieczora i cię nie zanudzę lub zdenerwuję, to masz bardzo silną wolę lub duże poczucie humoru. - Rzuciła, kiwając głową.
OdpowiedzUsuń|Elza
Evangeline ostrożnie wyciągnęła rękę, patrząc na niego spod przymrużonych powiek, nieufnie zabierając śrubokręt. Jej serce na moment zabiło szybciej, gdy spojrzał na nią wielkimi oczami i z uniesionymi brwiami. Nie była nawet wredna, więc to na pewno nie było z powodu tego, że go uraziła, co mogła zrobić tylko, jeśli był przewrażliwiony. A nawet jeśli, to nie miał powodu, żeby czuć się urażonym. Więc co takiego zrobiła?
OdpowiedzUsuń- Gdybym chciała kogoś zabić, użyłabym czegoś o wiele bardziej efektownego - odpowiedziała na pytanie chłopaka z pełną powagą. Wywróciła jeszcze oczami, powstrzymując się przed uśmiechem. Nie chciała się przy nim śmiać. To byłoby złe. Włożyła sobie śrubokręt do tylnej kieszeni spodenek i spojrzała mu prosto w oczy, a jej spojrzenie było niemal jak wyzwanie. - Choć ja nie potrzebuję żadnego narzędzia do zabójstwa, więc uważaj.
|Evangeline|
[ Chętnie ;)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak późno odpisuję, ale przez pewien czas w ogóle nie miałam czasu i teraz wróciłam
| Leslie ]
- Uh, na bogato - mruknęła do Siebie sarkastycznie po czym się uśmiechnęła szeroko. - Dziecko Bogini Tęczy - Iris. - powiedziała biorąc głęboki wdech i patrząc się przed siebie. Ona miała humor zmienny jak baba w ciąży. Często jej to rodzice mówili i mieli racje. Westchnęła. - Opowiesz coś o sobie ? - zapytała z przekonaniem, że nic nie powie. Wieczna pesymistka.
OdpowiedzUsuńJo
Zmarszczyła nieznacznie brwi, gdy zobaczyła jego rozbawiony wzrok. Przez moment miała ochotę go uderzyć, jednak była świadoma tego, że u niej zawsze kończyło się na chęciach. Mimo ze sprawiała wrażenie buntowniczki, młodej gniewnej, w bardzo głębokim środku była kochana i miła. Tylko że na takie zachowanie z jej strony trzeba było zasłużyć. Tak naprawdę nawet nie chciała być straszna, po prostu nie chciała, by ktokolwiek się do niej zbliżał. Podparła dłonie na biodrach i wpatrywała się w niego uważnie.
OdpowiedzUsuń- Co cię to obchodzi? - bardziej stwierdziła niż spytała, unosząc nieznacznie brodę. - Ja też nie znam twojego imienia i jakoś z tym żyję, prawda?
/Evangeline
Evangeline nie wiedziala, co na to odpowiedzieć. Z jednej strony ten chłopak wydawał się być wszystkim, czego unikała, ale nie chciała przerywać ich rozmowy, która mogła przybrać ciekawy obrót zdarzeń. Przechyliła głowę, jakby w namyśle.
OdpowiedzUsuń- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła - stwierdziła, unosząc prawą brew do góry. - A swojego imienia nie zdradzam byle komu. Imiona mają zbyt wielką moc - uprzedziła go jakby wyjawienie, jak się nazywa było czymś zbyt osobistym, by mogła podzielić się nim z kimś, kto najwyraźniej podrywał każdą dziewczynę, którą spotkał. - I to nie tak że cię nie lubię - zaczęła niepewna tego, co chce powiedzieć. - Ale dobrze zauważyłeś. Nie znam cię.
/Evangeline
Zaśmiała się i pokręciła głową, widząc jego minę. - Na pewno jesteś duszą towarzystwa. - Rzuciła ze śmiechem. Po chwili jednak jej uśmiech nieco zbladł, skrzywiła się. - Kiedyś nie byłam taka fajna. Ale dziękuję. - Cieszyła się, że ktoś uważał ją za fajną dziewczynę. To znaczyło, że udało jej się w jakimś stopniu zmienić charakter sprzed obozu. Przez ten cały czas nawet nie zwróciła uwagi na to, że ona również zgłodniała. Przyjrzała się niebu. Potrafiła mniej więcej oszacować czas, spoglądając na położenie słońca. - Tak, podejrzewam, że tak. - Podniosła się i otrzepała tył spodni. - Możemy iść sprawdzić.
OdpowiedzUsuń|Elza
James właśnie robił krok w przód, jednak gdy nagle pojawił się Chejron chciał się cofnąć i robiąc to zbyt gwałtownie poleciał do tyłu lodując na ziemi. Patrzył na pół konia pół człowieka, który chyba w pierwszym momencie poddał wątpliwości, ze to właśnie on pomagając Alecowi pokonał potwora. Nie było nikogo tak bardzo ubrudzonego więc to musieli być oni dwaj. James podniósł się. - Ale już go nie ma... - Dodał, co nie było szczególnie konieczne, bo jakby był to nie stali by tak spokojnie.
OdpowiedzUsuń|James
- Czy ja wiem? Sądzę że poznałeś juz moją młodszą siostrzyczkę Charlie ? Jesli nie to ciesz się życiem. Chociaż wiele osób ja lubi - powiedziała cicho a jej tęczówka zmieniła kolor na szary. - Hmh wysiłek fizyczny. - powtórzyła. - Większość osób tutaj trenuje sztuki posługiwania się mieczem czy łukiem. - Ares, Ares .. krążyło jej to imie po głowie poszukując informacji na jego temat. - No tak bóg wojny - odpowiedziała sobie. - Bezinteresowne bohaterstwo i prawdziwa odwaga. - spojrzała na niego kątem oka uśmiechając się
OdpowiedzUsuńJo
Mruknął coś tylko niewyraźnie pod nosem w odpowiedzi na stwierdzenie chłopaka, po czym poszedł za nim powoli w stronę domku Aresa. - No ja mam nadzieję. Nie będzie mi się na pewno chciało zbierać spitego ciebie z podłogi. - mruknął i wykrzywił nieznacznie kąciki ust w uśmiechu. On jako syn Dionizosa nie potrafił się za szybko upić.
OdpowiedzUsuńDarren.
Skrzywiła się. - Taak, umiejętności... - mruknęła. - Można powiedzieć, że zostałam hojnie obdarowana darami. Ale jakoś nie jestem z tego powodu szczęśliwa. - Przyznała. - Potrafię oślepić światłem księżyca... znaczy, wiesz, księżyc nie świeci własnym światem, ale chodzi o to, jak sie go widzi w nocy. Mogę sprawić, że osoba obok mnie nagle omdleje, bo nagle przed oczami pojawi jej się księżyc. Dużo rozmawiałam z matką na ten temat. Powiedziała, że jeśli mi się uda, mogę rozwinąć nawet więcej umiejętności, ale jakoś nie jest mi do tego śpieszno. - Powiedziała, krzywiąc. - Już starczy mi to, że moje włosy i oczy zmieniają kolor w stosunku do dni i nocy, jeszcze brakuje tego, żeby moja skóra zaczęła zmieniać odcień. - Zaśmiała się. Włosy jeszcze mogła ukryć, na oczach nosić soczewki, ale pudru na całe ciało już nie mogłaby zakładać. - A ty? - spojrzała na chłopaka. - Jakieś specjalne zdolności po tatusiu?
OdpowiedzUsuń|Elza
- Romantycy popełniali samobójstwa z miłości - zauważył na to stwierdzenie przyjaciela. - Widocznie nie jestem aż na tyle romantykiem. - Zignorował praktycznie całą dalszą wypowiedź Aleca, pogrążając się w myślach. Na pewno kiedyś trafi na tą jedyną, którą pokocha, a ona jego i nic innego nie będzie się liczyło. To co teraz czuł najwyraźniej było jedynie zauroczeniem. Zmrużył oczy, patrząc na chłopaka. - Chciałbym, żebyś w końcu znalazł sobie jakąś fajną dziewczynę i był szczęśliwy.
OdpowiedzUsuń|Sebastian
- Ale niebo też nie jest dla ciebie, co? - Pytanie brzmiało raczej jak stwierdzenie. Szept jej podświadomości, który odezwał się w niewłaściwym momencie. Pokręciła głową, odrzucając od siebie te myśli. - Alexander? - zaśmiała się cicho, patrząc na chłopaka z rozbawieniem w oczach. To imię znaczyło "obrońca" i jakoś nie pasowało do niego. - To ostatnie imię, które bym ci dała. - Evangeline ostrożnie zrobiła krok do przodu. Nawet nie mrugnęła, kiedy dystans między nią a chłopakiem się zmniejszył i była to jej inicjatywa. Splotła ręce na piersi i uniosła brodę do góry, wciąż patrząc prosto na niego. - Jestem Evangeline - przedstawiła się po chwili, w której zastanawiała się, czy jest wart, żeby znać jej imię i nie miała bladego pojęcia, co w nim było takiego, że skłoniło ją do takiej decyzji.
OdpowiedzUsuń|Evangeline
- Zamiast mi tu słodzić, powinieneś wziąć prysznic. I to porządny - stwierdziła, machając ręką przed nosem, jakby chciała odgonić zapach jego potu.
OdpowiedzUsuńZmieniła temat. Ze zdziwieniem odkryła, że spodobało jej się, jak nazwał ją Alexander. Nikt jeszcze nie mówił tak do niej, ponieważ zawsze była tylko Evangeline albo Angie swojego taty. Alec miał szczęście, że nie zaproponował takiego zarobienia. Tylko jej ojciec mógł tak do niej mówić.
- Nie trudź się tak w ogóle - dodała po chwili, robiąc kilka kroków w tył, by podnieść zegarek. Odwróciła się tylem do chlopaka, by odejść i nie rozmyślić się przez jego piękne oczy. - I tak już nigdy nie porozmawiamy ze sobą..
/Evangeline
James uśmiechnął się i zasalutował luźno w stronę Alca. Stał tam jeszcze chwilę za nim w ogóle ruszył się z miejsca. Zupełnie tak jakby nie wierzył w to co się stało, gdy się otrząsnął zaczął iść mniej więcej za Alexandrem, ale czując swój własny zapach zmienił trochę kurs omijając szerokim łukiem najbardziej zaludnione miejsca. Wolał nie wpaść na nikogo w takim stanie, zwłaszcza, że miał dosyć wrażeń jak na jeden dzień.
OdpowiedzUsuń|James
Potarła ręce i spojrzała z uśmiechem na Aleca. - Zależy czy ty jesteś gotowy. - Powiedziała i rozglądnęła się szukając najłagodniejszego pegaza. Padło na karą klacz o imieniu Dalia, która była wręcz stworzona do jazdy dla osób początkujących. Alla wyprowadziła ją z boksu i założyła siodło oraz uzdę. To samo zrobiła z Szarlotką, przygotowując ją dla siebie.
OdpowiedzUsuńWszyscy wyszli ze stajni i blondynka przekazała lejce Alekowi. - Wsiadasz na siodło. - Sprawdziła czy dobrze je przymocowała. Podeszła do swojego konia i pokazała jak poprawnie wsiąść. Spojrzała na Aleca, aby zobaczyć jak sobie radzi. Niezbyt mu szło. Alla westchnęła i zeszła z Szarlotki. Kiwnęła do niego głową. - Wsadzasz lewą nogę w strzemię i wykonujesz stanowczy ruch. - Chwyciła go w pasie starając mu się pomóc. Nie czuła przy tym żadnego onieśmielenia. Alec był dla niej jak przyjaciel, a poza tym jej serce należało już do kogoś innego.
Chłopak wszedł na konia i chwycił uzdę. - Świetnie. - Oznajmiła z uśmiechem. Sama wsiadła na swojego pegaza i zrównała się z Dalią.
| Alla
- Wiesz, że nie jestem urodzonym filozofem - zażartował w odpowiedzi. Jednak po następnych słowach przyjaciela zrzedła mu mina. Znał Aleca. Nieważne co chłopak mógł o sobie myśleć, on wiedział lepiej i był przekonany, że okłamywał siebie o wiele bardziej niż wszystkich dookoła. Niby nic nie czuł i uważał, że jeszcze głębiej nie czuje dalej, ale Bash miał własny rozum. Gdyby słuchał słów Aleca, nigdy by się nie zaprzyjaźnili i wyszedł by na tym źle o jeden raz za dużo. Dlatego zawsze słuchał swojego rozumu, który mu podpowiadał, że trzeba popchnąć przyjaciela we właściwym kierunku. Bash zeskoczył na trawę, po czym uśmiechnął się do Aleca. - Co powiesz na sparing jutro z rana?
OdpowiedzUsuń|Sebastian
- Huh. Nieźle. Jesteś jedyną osobą jaką ja znam a jakiej ona nie zna - prychnęła kręcąc głową i nie dowierzając. - Prawda. Lekkomyślność jest rozszerzona i u ludzi jak i u herosów. - Przypomniała sobie pewną osobę która była lekkomyślna i zginęła. - Jednorożce ? Nieee. Nie przepadam za konikami "szczęścia". Wole bardziej pegazy. Są ładniejsze i bardziej odważne od jednorożcy.
OdpowiedzUsuńJo
- Co…? – Powiedziała razem z głośno wypuszczanym powietrzem. Jak ona mogła od tak nagle go znienawidzić i na dodatek mocno okaleczyć? Alec najwyraźniej nie miał z tym, problemu, bo po prostu założył ręce za plecami i czekał na jej cios.
OdpowiedzUsuńWyciągnęła sztylet przed siebie i stanęła w pozycji bojowej. To tylko trening. Natarła na niego nim zdążył zrobić unik i drasnęła go ostrzem w tors. Błyskawicznie się obróciła i uderzyła go głowicą broni w bok. Jej umysł pracował na pełnych obrotach, analizując porady syna Aresa i wyczuwając odpowiedni moment do ataku. Zauważyła błysk miecza w jego ręce. Zamachnęła się sztyletem, ale on zręcznie zatrzymał jej cios i wykręcił ostrze, które wbiło się w piasek. Nie poddała się jednak tak szybko. Starała się podnieść sztylet, ale za późno zorientowała się, że chłopak na nią naciera i po chwili po jej ramieniu z rany płynęła krew. Zacisnęła zęby i odwróciła spojrzenie. Chwyciła sztylet w rękę i znowu się na niego zamachnęła, jednak jej ruchy były zbyt chaotyczne i impulsywne, aby coś wniosły.
| Blair
- Jeśli to nie jest staranie się, to jesteś dziwny - stwierdziła na to, wywracając oczami. - Sam odniosłeś wrażenie, że cię nie lubię, a i tak dalej ciągnąłeś temat. - Nie mów tak do mnie - niemalże krzyknęła, odwracają się do niego. Następna rzecz jaką zarejestrował jej umysł były leżące na ziemi śrubokręt i zegarek. Potem powoli dotarło do niej, że leży na Alecu. Przełknęła ślinę. Oczy jej się rozszerzyły, a źrenice zwęziły. Oddech stał się płytki. Serce biło jej szybciej i nie wiedziała, czy to przez upadek, czy przez bliskość chłopaka. Przez moment wpatrywała się w jego oczy i nie mogła odwrócić wzroku, ale potem się odezwał i wrócił jej rozum.
OdpowiedzUsuń- Powiedziałabym, że nie szkodzi, gdybyś nie był cały spocony - stwierdziła, wykrzywiając usta w ironicznym uśmiechu i podniosła się, jakby nigdy nic.
/Evangeline
[ Pożegnali się poniekąd także...tak, kończymy (: ]
OdpowiedzUsuń|James
- Ugh - mruknęła patrząc na niego - Niezły z ciebie aktor - powiedziała cicho uśmiechając się - Uwierz mi. Wystarczy ciepły, zaufania uśmiech, delikatne słowa jak i ruchy - powiedziała. Właśnie miała zrobić krok kiedy przed oczami świsnęła strzała. Odskoczyła do tyłu mając przerażenie w oczach. Gdy usłyszała krzyk dziewczyny obudziła się z letargu uśmiechając się i podchodząc do chłopaka. - dzięki - powiedziała pośpieszne dodajac jeszcze jedno zdanie do pegazów - Każde kopytne zwierze jest uczuciowe i delikatne dlatego trzeba mieć podejście do nich - mruknęła przypominając sobie pierwsze kroki przy koniach. Zawsze chciała je rysować bo były pewne wdzięku. pamięta jak ją jeden ugryzł, druki nadepną na jej palce u nóg a trzeci dębował. Pod wpływem wspomnień aż wróciły ból. odruchowo pomasowała rękę przez kurtkę.
OdpowiedzUsuńJo
Westchnęła- rodziców się nie wybiera-oddała chłopakowi łuk
OdpowiedzUsuń-dzięki-Uśmiechnęła się, uniosła się na wietrze i usiadła na jednej z gałęzi drzew. Z tej wysokości widziała wszystko lepiej. Oparła głowe o pień drzewa.
Zapanowała cisza, przerywana przez śpiew ptaków.
[sorry, że tak długo nie odpisywałam, ale nie miałam zbytnio czasu, a i jeszcze przepraszam, że tak krótko]
Lana
Byli już co raz bliżej pawilonu jadalnego. Pokręciła głową. - Nawet nie wiesz jak te włosy są irytujące. - Rzuciła. - Nawet nie da się ich zafarbować. - Wydęła wargi jak małe, obrażone dziecko. Spojrzała na chłopaka. - Ale przynajmniej dobrze walczysz. Ja jestem bardzo słaba w walce. - Skrzywiła się. - A, cóż, herosi powinni mieć opanowaną sztukę walki w małym palcu.
OdpowiedzUsuń|Elza
Zaśmiała się zaczesując włosy do tyłu - Ależ oczywiście że ci wierzę. - powiedziała z lekko udawaną powagą. - Hmmm... Możemy iść dalej. - powiedziała patrząc do góry. Granatowe niebo przecinane przez głęzie drzew ukazywało jasne świecące szarością punkty. Gwiazdy. Śliczne i tajemnicze.
OdpowiedzUsuńJo
Tego dni wstała wcześniej niż zwykle. Zwykle pojawiała się na śniadaniu gdzieś w połowie posiłku. Wiedziała jednak, że już nie uda jej się zasnąć. Wstała więc, poszła do łazienki i ubrała się w lekki i wygodny strój, niekrępujący ruchów na treningu. Dopasowane jeansy, zielona bluzka, szmaragdowe trampki. Delikatna zawieszka na srebrnym łańcuszku. Zdecydowała się na cynamonowe perfumy i wyszła z domku. Delikatny wiatr rozwiewał jej kręcone rudobrązowe włosy, głęboko wdychała świeże rześkie powietrze. Cisza i spokój, niemal cały obóz pogrążony w niczym niezakłócanym śnie. Leslie skierowała kroki na swoją ulubioną polankę przeznaczoną do ćwiczeń łuczniczych. Swój komplet sztyletów i noży miała ze sobą, ale poprzedniego dnia pękła jej cięciwa i nie zdążyła jej naprawić. Dlatego też, weszła najpierw do magazynku. Przewiesiła kołczan przez ramię, wybrała giętki łuk. Wyszła ze składziku i ustawiła się na pozycji. W blasku wchodzącego słońca, strzały przecinały powietrze ze świstem i wbijały się obok siebie w środki dębowych tarcz. Leslie wypuściła ostatni pocisk, ale nie opuszczała jeszcze łuku. Pozwalała cięciwie wybrzmieć do końca. Delikatny uśmiech błądził na jej wargach. Miała od rana dobre samopoczucie, teraz oddała idealną serię... nic nie mogło zepsuć jej humoru.
OdpowiedzUsuń| Leslie
Uniosła brodę, by zyskać choć odrobinę więcej wzrostu. Czuła się przy nim niska. Nienawidziła tego. Jej charakter nie przełożył się na jej wygląd, przez co ludzie noe traktowali jej na tyle poważnie, na ile by chciała. Westchnęła na jego pytanie, po czym spojrzala na zegarek, a raczej to co z niego zostało. Rozpadł się na części.
OdpowiedzUsuń- Chciałam go naprawić - przyznała, kucając przy zepsutej rzeczy. Wsadziła sobie do tylnej kieszeni spodenek śrubokręt po rsz drugi w przeciągu kilku minut i zaczęła zbierać kawałki. - Najwyraźniej nie wyszło. A siedziałam nad tym od wczoraj - wyszeptała smutna, wpatrując się w części zegarka. - Szkoda.
/Evangeline
Nadszedł nowy dzień i Bash przygotowywał się do walki z przyjacielem. Nie wziął zbroi, a jego arsenał składał się z tarczy, miecza obusiecznego oraz dwóch małych mieczyków przypiętych do skórzanego pasa. Uśmiechnął się do siebie. Jeszcze żaden z nich nie wygrał. Każda walka kończyła się remisem. Tym razem nie zapowiadało się na to, by sytuacja ta uległa zmianie. Bash wyszedł ze zbrojowni, bawiąc się mieczem.
OdpowiedzUsuń/Sebastian
Przegryzła dolną wagę, gdy chłopak szybko zabrał rękę i wstał. Sam fakt, że pomógł jej pozbierać części, był dla niej dziwny. w tamtym momencie stwierdziła, że może nie jest taki zły, na jakiego się kreuje.
OdpowiedzUsuń- Dzięki - mruknęła, biorąc od niego jakieś śrubki i inne tego typu rzeczy. Zmarszczyła brwi na jego wcześniejszą uwagę. Działka dzieci Hefajstosa? Przecież nie powiedziała, kto jest jej boskim rodzicem. - Skąd przypuszczenia, że nie jestem córką Hefajstosa?
/Evangeline
- Hekate - odpowiedziała, odchylając się nieznacznie do tyłu, onieśmielona jego spojrzeniem. Wtedy zaczęła się też zastanawiać, czyim dzieckiem jest stojący przed nią chłopak. Przez myśl przeszła jej Afrodyta przez to, jak idealne były jej rysy. Potem pomyslala o Hermesie, ponieważ Alec miał ten błysk w oku i uśmiechał się zbójecko. - A ty? Pewnie Ares, co? -zdecydowała się w końcu na tego boga.- Sprawiasz wrażenie pewnego siebie i silnego. Na pewno nie jesteś też synem Ateny - dodała rozbawiona. Nie wyglądał jak na tak inteligentnego herosa.
OdpowiedzUsuń/Evangeline
Wzruszyła ramionami. - mi to wszystko jedno czy jest jasno czy ciemno. Kolorowo czy szaro. Wszystko to są kolory które po wymieszaniu dają inny kolor. - powiedziała krótko łamiąc kawałek gałęzi którym się bawiła. - Tak. A ty ? - odpowiedziała nie podnosząc wzroku z gałązki.
OdpowiedzUsuńJo
-Pewnie masz rację - mruknęła. Pewnie gdyby nie była herosem, byłaby zbyt słaba psychicznie, by poradzić sobie w domu z macochą. Uśmiechnęła sie na propozycję chłopaka. - Jasne. - Odparła. Do tej pory nikt jej nie zaproponował wspólnego treningu walki, zawsze uczyła się pchnięć i tym podobnych sama, toteż słabo jej to szło. A do tego nie miała żadnego wzorca i nawet jeśliby chciała, nie miała kogo naśladować. - Może jak zjemy, co? - spytała. W tym samym momencie dotarli do pawilonu. Rozejrzała się po stolikach, większość już była zajęta. Jednak niektóre stały puste, w tym i jej, stolik Selene. - Hm... Siadamy razem czy osobno?
OdpowiedzUsuń|Elza
Wywrócił oczami na pytanie przyjaciela. Już nawet nie miał do niego siły. Wiedział, że Alec nie nauczy się punktualności, choćby zależało od tego jego życie. Bash wykonał, jakby od niechcenia młynek mieczem.
OdpowiedzUsuń- Jestem tu dosłownie kilka minut - odpowiedział po chwili znużony. - To było jasne, że spóźnisz się o jakąś godzinę.
Już zamknął usta, ale po chwili znowu się odezwał, uśmiechając się szeroko.
- A może bałeś się konfrontacji ze mną?
/Sebastian
[Bardzo chętnie. :) Masz może jednak jakiś pomysł na wątek, powiązanie, albo chociaż miejsce, w którym można byłoby ich spotkać? Pytam o powiązanie, jako o jako taki zarys relacji, bo Thea jest już prawie od trzech lat w obozie, więc powinni się chociaż kojarzyć. :P]
OdpowiedzUsuńThea
- Tak, Hekate - stwierdziła jakby ze znużeniem. Na jego pytanie jej mięśnie napięły się lekko. Spojrzała na niego niespokojna. - Nie chciałbyś się przekonać, co potrafię - oznajmiła, chowają jedną dłoń do kieszeni, a drugą ściskając części zegarka w obawie, że jej moce nagle się ujawnią.
OdpowiedzUsuń- Tak? - Gdyby Alec znał ją bardzo dobrze, wyczułby lekki zawód w jej głosie. Jednak dla przeciętnego rozmówcy, który tak jak on, dopiero ją poznał, musiała brzmieć na osobę sarkastyczną. - W takim razie, żegnaj, Alexandrze - powiedziała jeszcze, zanim odwróciła się i odeszła.
/Evangeline
[KONIEC]
[Ahaha ;D nie wiem dlaczego, ale pierwsze co mi przyszło do głowy, kiedy przeczytałam zbieranie truskawek to, to jak Thea, zaczyna nimi rzucać w Alec'a i rozpoczynają wojnę truskawkową xD Postaram się jutro zacząć ;)]
OdpowiedzUsuńThea
- Dzięki - Jej niebieska tęczówka zmieniła kolor na szary. Słysząc odpowiedz nie miała już więcej pytań. Wystarczająco się dowiedziała o swoim rozmówcy. Rozglądnęła się wchłaniając obraz. Ciemność lekka poświata księżyca odgłosy zwierząt żerujących i po chwili kometa . -Hmm - powiedziała cicho zamykając oczy. Pomyślała o życzeniu. Tęskniła za ojcem.. Wreszcie otwarła oczy i spojrzała na chłopaka - Pomyślałeś życzenie? Słyszałam że jak pomyśli się życzenie a nie powie na głos to się spełni. a jak nie wypowiesz to masz pecha - westchnęła cicho wbijając wzrok w ziemię.
OdpowiedzUsuńJo
Uśmiechnęła się w jego stronę. – Dasz radę. Pozwolisz, aby koń tobą dowodził? – Wyczuła niepewność w jego głosie i starała się go zmobilizować do działania. – Pegazy to bardzo rozumne zwierzęta. Nie zabiją cię. – Przewróciła błękitnymi oczami i wydała komendę do startu. Zaczęli od najprostszych rzeczy. Od kłusu. Alec musiał poczuć się pewnie w siodle. Alla jechała przodem, wyznaczając drogę, ale co chwilę zerkała przez ramię, aby zobaczyć jak chłopak sobie radzi.
OdpowiedzUsuńDalia była naprawdę spokojną klaczą i nie było nawet mowy, aby zrzuciła go z siodła. Miała nadzieję, że z nią Alec przekona się do koni.
Blondynka wyczuwała, że pegazy chcą się wbić w powietrze, ale uznała, że jeszcze nie czas. Spojrzała w górę. Burzowe chmury wręcz ‘pędziły’ w stronę obozu. Nie wyglądały na zwyczajne.
| Alla
- Przepraszam. – Powiedziała. Nie chciała tak go poranić, jakoś samo wyszło. – Wszystko w porządku? – Spojrzała na niego z nieukrywaną troską. Rana na jego torsie krwawiła, a Blair najszybciej jak mogła odwróciła wzrok. Wzięła od niego trochę ambrozji i ją zjadła. Smakowała jak ciastka jej mamy. Czekoladowo-orzechowe, przypominające pieguski. Poczuła nagły przypływ sił i lekkie pieczenie, doskwierające przy leczeniu się rany na jej ramieniu. – Dzięki. – uśmiechnęła się w jego stronę. – Koniec na dzisiaj? – Spytała. Chciała teraz pójść nad jezioro. Najmniej osób tam się znajdowało, bo wszyscy zmierzali do pawilonu.
OdpowiedzUsuń| Blair
-Nigdy-powiedziała cicho. Przyjrzała się chłopakowi przez chwile, w głowie pojawił jej się pewien nieśmiały pomysł. Przygryzła wargę
OdpowiedzUsuń-masz lęk wysokości?-zapytała, ale nie dała chłopakowi odpowiedzieć. Kiwnęła głową w góre i chłopak uniósł się. Wiatr puścił go kiedy był już na gałęzi, obok niej.
-przepraszam, że bez ostrzeżenia.
Lena
Rozpromieniła się, słysząc zgodę chłopaka na trening po jedzeniu. Oraz musiała przyznać, że poczuła ulgę, kiedy chłopak zaproponował jej stolik, ona również nie chciała siadać przy stoliku Aresa. - Super. - Powiedziała i ruszyła w stronę swojego. Usiadła, na szczęście nimfy przyniosły już jedzenie. To było dosyć zabawne, że była jedynym dzieckiem Selene w obozie, a jedzenia było co najmniej dla dziesiątki herosów. Przez chwilę tylko siedziała, wpatrując się w dania, nie wiedząc, co wziąć. W końcu zdecydowała się na pierogi z serem, wzięła pełen talerz i zabrała się do jedzenia.
OdpowiedzUsuń|Elza
Już miała podejść i pozbierać strzały, gdy usłyszała znajomy odgłos. Odwróciła się, rozglądając w poszukiwaniu herosa. Jakim cudem wcześniej go nie spostrzegła? Ubrany na czarno, rzucał w tarczę nożami. Przyglądała mu się przez dłuższą chwilę. Jego postawa i sylwetka wyraźnie wskazywały, że chłopak jest napięty. Coś musiało się zdarzyć. Mimo to, całkiem dobrze sobie radził. Syn Aresa lub Apolla albo, tak jak Leslie, obozowicz od wczesnych lat - uuznała. Zastanawiała się, czy podejść. Jej nieśmiała natura zmagała się z zainteresowaniem i myślą, że może stało się coś, na co mogłaby znaleźć radę lub sposób. Ostatecznie zakasłała cicho, wciąż stojąc z łukiem w ręku, nieopodal tarczy z wciąż nie wyciągniętymi strzałami.
OdpowiedzUsuńI Leslie
Zrównała się z nim. – Nasza bariera słabnie. Możliwe, że ktoś znowu zatruł Sosnę Thalii… - Umilkła na chwilę i jeszcze raz zerknęła w górę. Ściągnęła brwi, gdy nie zobaczyła ciemnych chmur. Zapomniała, że w obozie pogoda zawsze jest taka sama. Ciepło i słonecznie. – Zdrajca? Co masz na myśli? – Spojrzała na niego z lekkim skołowaniem. Może i ostatnimi czasy w obozie było dość dużo potworów, ale Alla podejrzewała, że dzieci Hermesa znowu robią sobie żarty i w domku 11 pokładają się ze śmiechu. Słowo ‘zdrajca’ od razu budziło nieufność i ostrożność wobec każdego. To by ich rozbiło. Gdyby coś silnego zaatakowało Obóz Herosów od razu wszyscy by polegli, bo każdy troszczyłby się o siebie. – Jesteś pewny, że ktoś nie chciał po prostu zrobić zamieszania, albo zwrócić na siebie uwagi? – Takie plotki równie dobrze mogły rozgłosić dzieci Afrodyty, których wręcz nie znosiła.
OdpowiedzUsuń| Alla
- Dzięki. – Uśmiechnęła się w jego stronę. Chłopak różnił się od typowych dzieci Aresa, które co chwilę się naparzały. Alec był delikatny i nie chciał skompromitować Blair przy pierwszej lepszej okazji. - Och no tak… - Speszyła się trochę, a na jej policzki wkroczył rumieniec. Miała wrażenie, że siedzi z nim już co najmniej trzy godziny. Jej umysł łączył fakty dość ociężale. – Zatem co teraz, generale? – Włożyła nacisk na ostatnie słowo. Ukradkiem zerknęła na swoją ranę, po której został tylko lekki strup.
OdpowiedzUsuń| Blair
Właśnie wracałam do domku z spaceru po lesie. Mogłam tylko wtedy odpocząć...
OdpowiedzUsuńWyluzować. Większość herosów wolny czas spędzała z przyjaciółmi. Ja ich nie miałam zbyt wielu...Większość mnie unikała ehh.. Rozmyślając tak walnęłam o kogoś klatkę piersiową. Zrobiłam krok do tyłu. Moim oczom ukazał się wysoki brunet, o szmaragdowych oczach-Alec
-Witam braciszku co tam ?-Zapytałam zzadziornym uśmiechem
/Cath
Powoli wpadała w panikę. Coraz ciężej było jej oddychać. Jak mogła zgubić tak ważny dla niej pierścionek? Wiedziała, że powoli robił się za luźny, ale zignorowała to, a teraz błąkała się po całym obozie w jego poszukiwaniu. Długo powstrzymywała łzy, ale kiedy nikogo nie było w pobliżu, upadła na kolana na miękką trawę. Objęła prawą dłonią lewe ramię. Po jej policzkach popłynęły łzy. Dała upust wszystkim emocjom, które w sobie dusiła. Zgubienie pierścionka tylko je wywołało z najdalszych zakamarków jej serca.
OdpowiedzUsuń- Co ja teraz zrobię? - wyszeptała przez łzy.
/Evangeline
Znała ten głos, a jego posiadacz był ostatnią osobą, którą chciałaby widzieć. Niedbale otarła łzy, licząc, iż nie pomyśli, że kompletnie się rozkleiła. Wiedziała, że to niemożliwe, ale nienawidziła, gdy ludzie widzieli ją słabą.
OdpowiedzUsuń- Czego chcesz? - Chciała zabrzmieć groźnie, ale jej głos był o wiele słabszy niż się spodziewała. - Mówiłam, żebyś tak mnie nie nazywał - dodała po chwili nieco pewniej. Odchrząknęła i wstała, ale dalej na niego nie patrzyła. Jej serce biło nieco szybciej niż zwykle. Płacz najwyraźniej jej nie służył. Ale czy dla kogokolwiek był dobry? Nieraz słyszała, że przynosi ulgę. Jej to wcale nie pomogło. Tylko się przed nim wygłupiła. Była zażenowana swoim zachowaniem.
/Evangeline
Miał czelność pytać, co się stało. Nie miała pojęcia, co go to obchodzi, ale nie była to jego sprawa. Była taka zła, jednak w głębi duszy wiedziała, że to przecież nie jego wina. Przegryzła wargę, powstrzymując się od powiedzenia czegokolwiek. Chciała nawet odejść, ale po jego kolejnych słowach odwróciła się w jego stronę. Trzymał w dłoni jej pierścionek. Pierścionek po jej mamie. Nie wiedziała nawet, jak ma mu podziękować. Zrobiła wiec rzecz, do której nie wiedziała, że jest zdolna przy tak krótkiej znajomości. Gdy już założyła pierścionek spowrotem na palec, rzuciła mu się na szyje. Była to tak nagła decyzja, że nie zorientowała się nawet, kiedy to się stało.
OdpowiedzUsuń- Dziękuję - wyszeptała w jego szyję. Nagle uświadomiła sobie, co robi. Puściła go i zrobila krok do tyłu. Odchrząknęła, zawsztydzona. - Dziękuję, Alexandrze.
/Evangeline
Odetchnęła głęboko. Czy powinna mu mówić? Powierzyć coś takiego chłopakowi, którego tak naprawdę nie znała? Jednak przytuliła go. On na pewno wiedział, że nie była osobą, która z powodu zwykłego pierścionka rzuciłaby mu się na szyję. Z jednej strony nie wiedziała, czy jest godny, ale z drugiej przecież znalazł pamiątkę po jej matce i oddał jej ją.
OdpowiedzUsuń- Należał do mojej mamy - wyjaśniła krótko, głaszcząc mały czarny kamyczek pierścionka. Uśmiechnęła się do siebie. - To jedyna rzecz, jaka mi po niej została - dodała, po czym spojrzała mu prosto w oczy. - Nawet nie wiem, jak ci dziękować. Jestem... jestem naprawdę wdzięczna, Alec.
/Evangeline
Chłopak na pewno był podrywaczem. Było to widać w każdym uśmiechu, jakim ją obdarowywał, jednak w tym momencie zobaczyła w nim normalnego chłopaka. Może była dla niego szansa. Najwidoczniej powinna częściej ufać ludziom.
OdpowiedzUsuń- Nikt by nie wiedział, że to moje - mruknęła, unosząc brwi do góry. Jednak po chwili je zmarszczyła, gdy wzrok chłopaka powędrował gdzieś za nią. Odwróciła głowę, by ujrzeć tą samą osobę, w którą wpatrywała się Alec. I wcale nie było to przyjacielskie spojrzenie. Wciągnęła powietrze do płuc ze świstem.
- O nie - wyszeptała, robiąc krok w tył. Znalazła go. Kiedyś się jej narzucała. Wtedy przez przypadek użyła swojej mocy i przez tydzień syn Hermesa nie mógł domyć się z brokatu.
/Evangeline
Evangeline odetchnęła głęboko, po czym wyprostowała się. Nie mogła dać po sobie poznać, że odrobinę się go boi. Był dużo wyższy od niej, praktycznie jak każdy, ale do tego też nieobliczalny. W duchu dziękowała Alecowi, że zainterweniował. Gdyby była sama, wolalaby nie myśleć, jak wyglądałaby rozmowa z synem Hermesa. Nie miała pewności, że i tym razem jej zdolności uratowałyby ją. Zmarszczyła brwi. Alec go znał. Na słowa chłopaka tylko wywróciła oczami.
OdpowiedzUsuń- A ty co robisz zabierając tlen ludziom, którzy naprawdę na niego zasługują? - spytała Angie. Sarkazm był tak naprawdę jedyną obroną.
Szybko pożałowała swych słów, gdy chłopak spojrzał na nią z gniewem w oczach. Nie wycofała się jednak. Liczyła, że ustąpi i odejdzie.
/Evangeline
Alec zaczynał zyskiwać w oczach dziewczyny, co ją przerażało. Był miły i ją obronił, ale zdecydowanie nie był typem chłopaka, który kończy na przyjaźni. Najgorsze było w tym to, że gdyby nie był podrywaczem, to może dałaby mu szansę.
OdpowiedzUsuń- Ty sukinsynu - wysyczał syn Hermesa, podnosząc się z ziemi. W jego oczach płynęła furia. Alec już do końca go sprowokował. Blondyn wyjął zza paska krótki mieczyk. - Jak chciałeś się bić, wystarczyło powiedzieć. Chyba że boi się przegrać, co? - spłonął pod nogi Aleca. - No juz, ksiezniczko, na co czekasz? Aż obroni cię twoja dziewczyna rzucając we mnie brokacikiem?
Evangeline chciała jakoś zareagować. Walka nie była dobrym pomysłem.
/Evangeline
Nie miała najmniejszego pojęcia, co właśnie się stało. Syn Hermesa po prostu upadł, mimo że Alec nie zdążył ruszyć nawet palcem. Podniósł się przerażony i od razu uciekł. Evangeline zamrugała kilkakrotnie nie mogąc uwierzyć, że tak łatwo się poddał. Głupi ludzie nie wiedzieli, że są ułomni na umyśle, więc brnęli w swoje idiotyzmy. Zmarszczyła brwi, po czym spojrzała na chłopaka, który stał w tym samym miejscu równie zdziwiony co ona.
OdpowiedzUsuń- To ty mu coś zrobiłeś? - zapytała, patrząc na niego uważnie. - Jak...?
/Evangeline
Evangeline lekko zaczęła panikować. Obawiała się, że to była jej wina. Nie znała końca swoich mocy, więc nigdy niczego nie mogła być do końca pewna. Jednak gdyby to jej moc się uwolniła, widziałaby. Tą siłę czuła od niego.
OdpowiedzUsuń- Może nie wiesz, ale to musiałeś być ty - stwierdziła. - Czuję to na tobie... ale nie wiem, jak to się stało.
Spojrzała na niego uważnie. Wyglądał na zdezorientowanego. Zrobiło jej się go żal. Dobrze znała to uczucie, gdy nie rozumiało się swoich mocy. Chciała wyciągnąć do niego rękę, ale zawahała się.
/Evangeline
Nie wiedziała, jak ma zareagować. Znowu. Przy nim nie wiedziała, co ma mówić, więc wolała być niemiła, jednak nie mogłaby zostawić kogokolwiek samego w takiej sytuacji. Ona musiała walczyć z własnymi mocami i nie chciała, by inni przychodzili przez to samo. Tylko nie miała pojęcia, jak może mu pomóc.
OdpowiedzUsuń- Ja sama nie panuję nad swoimi mocami - przyznała cicho. Gdy to mówiła, czuła się taka delikatna i bezbronna. Nienawidziła tego uczucia. - Chcialabym pomóc, ale nie umiem...
/Evangeline
Zmrużyła oczy. Zbyt szybko Alec się otrząsnął. Wiedziała, że to tylko udawanie. Ona sama tak robiła. Uniosła nieco brodę, dalej mu się przyglądając.
OdpowiedzUsuń- Dobrze - zgodziła się w końcu. Przegryzła wargę i zrobiła kilka kroków do przodu, wymijając chłopaka. - Idziesz, czy nie? - krzyknęła do niego, nawet się nie odwracając. Uniosła brew, a na jej usta na moment wkradł się cień uśmiechu. Nagle stanęła, przypominając sobie o kimś. Zwróciła się do Aleca z błyskiem w oku. - Wiem, kto mógłby ci pomóc. Jednym z trenerów jest Bellamy, który uczy między innymi herosów kontroli. Może mógłby ci pomóc...
/Evangeline
- Jesteś pewny, że chcesz się zakładać ze mną? Może w walce nigdy żaden z nas nie pokonał drugiego, ale jeśli chodzi o zakłady, zawsze wygrywam - stwierdził z uśmiechem, po czym ruszył na przyjaciela. Zamachnął się na niego, jakby chciał uderzyć z prawej podczas gdy tak naprawdę zaatakował tarczą, którą trzymał pewnie w ręce. Alec nie miał szans się uchylić, ale przez taki atak był dość kiepsko zasłonięty, ale postanowił zaryzykować. W najgorszym wypadku obaj oberwią.
OdpowiedzUsuń/Sebastian
Zaśmiałam się na komentarz o cukierkowym świecie. To, że nie ma mnie na zajęciach i za bardzo się nie udzielam nie znaczy, ze nie miałam siły. Uderzyłam lekko chłopaka w klatkę piersiową-W moim świecie wszystko w najlepszym porządku no i w tym drugim też. Przepracujesz się kiedyś-powiedziałam przeczesując swoje włosy-Gdzie pędzisz taki zamyślony?-Zapytałam z uśmiechem
OdpowiedzUsuń/Cath
Przerwała jedzenie, kiedy usłyszała pytanie chłopaka. Spojrzała na niego ze zmarszczonymi brwiami. - Tak. - Pokiwała głową. - Zazwyczaj to sobie daruję i tak Selene ma mnie w nosie, ale nic nie zaszkodzi. - Powiedziała. Nałożyła nieco więcej pierogów na talerz i podeszła do ognia. Jej stolik był jednym z najbliższych przy palenisku, ponieważ dodany najpóźniej, więc przeszła tylko parę kroków. Proszę, odezwij się - poprosiła w myślach, wrzucając jedzenie do ognia. Westchnęła i zerknęła przelotnie na Aleca. - Nie lubię tego zwyczaju. - Mruknęła i wróciła do stolika.
OdpowiedzUsuń|Elza
Czasem była ciekawa Aleca i nie podobało jej się to. Chciała mieć gdzieś, czy patrzy się na nią, czy nie. Z początku zdziwiło ją, że znowu nie zaczął zadawać jej osobistych pytań.
OdpowiedzUsuń- Chejron powiedział, że jest świetny - odpowiedziała na jego pytanie o trenera. - Sama powinnam z nim zacząć ćwiczyć, ale jeszcze nie skończyłam treningów z Chejronem. - Westchnęła i przeczesała palcami włosy. Jej spojrzenie powędrowało gdzieś za linię drzew. - Dopiero kilka miesięcy - wyszeptała, nie chcąc dać po sobie poznać, że już tęskni za domem. - A ty?
/Evangeline
Stracił równowagę. Prawie się wywrócił. W ostatniej sekundzie złapał równowagę, robiąc praktycznie skok w tył, ale przy tym Alec zdążył go drasnąć mieczem, którego ostrze odznaczyło się na jego ramieniu. Po prawej ręce pociekła mu stróżka krwi, ale nie przejął się tym zbytnio. Dla herosów taka rana jeszcze nie była czymś poważnym.
OdpowiedzUsuń- Lubiłem tę koszulkę! - krzyknął z udawaną powagą, po czym zaatakował przyjaciela. Ich miecze stykały się też po raz, a gdy na chwilę pozostały tak dłużej, Bash uśmiechnął się. - Co dostanę za wygranie zakładu?
/Sebastian
-przepraszam jeśli cię przestraszyłam- pochyliła głowe w dół. Jako córka Zeusa, miała często zmienne nastroje oraz dziwne zachcianki. Czasami nie umiała ich kontrolować-eh... Dzięki-uśmiechnęła się do Alec'a-otkryłam moją zdolność kiedy miałam 13 lat. Siedziałam sobie na drzewie. Straciłam równowage i zaczęłam spadać, ale powietrze uniosło mnie i przez to nic sobie nie złamałam, byłam tylko lekko obtłuczona-uśmiechnęła się.
OdpowiedzUsuńLena
[Przepraszam, że tyle nie odpisywałam, ale nie miałam dostępu do komutera]
- Szanuję go. Bardzo mi pomógł, gdy tu trafiłam - wyznała, wspominając jej pierwsze dni. Przychodził do niej dzień w dzień, próbując dodać jej otuchy po stracie przyjaciela. - To jest najlepszy czas w twoim życiu? Nie byłeś jednym z tych popularnych dzieciaków w szkole? - spytała zdziwiona. Ich dłonie nagle się zetknęły, ale ona nie dała nic po sobie poznać. - Ja wolałabym być w domu z rodziną - przyznaznała po chwili. Nagle brzuch Aleca dał o sobie znać. Uśmiechnęła się. - Może chcesz po drodze wejść do stołówki po coś do jedzenia?
OdpowiedzUsuńSama nie wierzyła, że to zaproponowała. Ona raczej unikała dłuższych kontaktów z ludźmi.
/Evangeline
Wzruszyła ramionami. – Posiadam typowe umiejętności. Kontroluję wodę, oddycham pod nią, szybciej się w niej regeneruję, rozmawiam z końmi i morskimi stworzeniami… - Miała zamiar dodać ‘I zamieniam się w zwierzęta’, ale to był sekret, który powierzyła tylko Miri i Arten’owi. Za mało znała Alec’a. – Zdecydowanie łuk. Mam marnego cela. – Podsumowała. Miecz był cięższy niż sztylet, ale miał podobną budowę. Nie wiedziała czy by uniosła ten ciężar, ale zawsze mogła chwycić ostrze w obie dłonie. Z łukiem było znacznie gorzej. Gdy nakładała strzałę na cięciwę i już miała strzelać, to strzała upadała jej na ziemię, a cięciwa waliła ją w rękę.
OdpowiedzUsuń| Blair
Kiwnęła głową na zgodę z jego słowami. Sama pełniła dyżury w skrzydle szpitalnym i z dnia na dzień herosów przybywało coraz więcej. Na dodatek trzeba było odbudowywać zniszczenia wykonane przez potwory. – Może jakieś dziecko pomniejszego boga stara się przywrócić mu dawną świetność, czy coś w ten deseń… - Powiedziała i poklepała Szarlotkę po grzbiecie. Czuła, że koń staje się coraz bardziej podenerwowany, jakby rozumiał każe słowo z ich dyskusji. – Jeśli Chejron nie wie co to jest, to nie przelewki. – Zmarszczyła czoło w zamyśleniu. – Co jeśli zdrajca wpadnie na pomysł usunięcia bariery, albo zabierze złote runo? Wszyscy byśmy zginęli. Potwory falami zlewałyby obóz i padlibyśmy ze zmęczenia i zbytnich obrażeń. – Westchnęła. Z natury była optymistką, ale taka przyszłość nie zapowiadała się zbyt obiecująco.
OdpowiedzUsuń| Alla
Uniosła lekko brew do góry z ledwie zauważalnym uśmiechem. Al? Skrót od i tak krótkiego imienia? Był drugą osobą, która ją tak nazwała, ale nie przeszkadzało jej to. – Zawsze mogą go oddać Temidzie, ale nie sądzę, aby jakikolwiek bóg chciałby maczać w tym palce. Są zbyt nieskazitelni. – Wzruszyła ramionami. Bogowie i słowo nieskazitelni zbytnio do siebie nie pasowało. Potrafili bez wyrzutów sumienia wysłać kogoś na męki do Tartaru, albo poddać innym torturom. Mimowolnie Alla się wzdrygnęła. Czy byliby wstanie poddać własne dziecko? Spojrzała na Alec’a i zaśmiała się z jego wizji sądu. Cieszyła się, że zakończył dość ciężki temat żartem. Lubiła go coraz bardziej. – Przyspieszyć na tej maszynie do zabijania ludzi? – Posłała mu sarkastyczny uśmiech. – Jeśli tylko starczy ci odwagi. – Poklepała Szarlotkę i nakazała jej przejść do galopu. Pegaz ruszył przed siebie, również ucieszony, że wreszcie może pobiegać. Alla zerknęła przez ramię czy Alce jedzie za nią. Kurczowo trzymał się grzywy Dali, ale nie spadał z siodła.
OdpowiedzUsuń| Alla
Przemilczał temat, a jego mina mówiła sama za siebie. Szybko wrócił do swojego typowego uśmiechu, ale Evangeline wiedziała lepiej. Sama miała takie podejście, więc potrafiła poznać, gdy coś było nie tak. Nie powiedziała jednak nic. Udała, że nie widzi. Zignorowała też to, jak ją nazwał. Przymknęła tylko oczy na dłuższą chwilę i przygryzła wargę, powstrzymując się przed skomentowaniem tego. Nie chciała zepsuć takiej dobrej atmosfery. Chłopak powoli przestawał ją wkurzać.
OdpowiedzUsuń- Zakradałeś się kiedykolwiek do stołówki? - spytała, gdy już byli niedaleko. - Nikt ns nie może zauważyć. Dzieciaki zaczną narzekać, że im nie wolno, a nam się dostanie. Wtedy to będzie twoja wina - ostrzegła, unosząc palec i dźgając go w pierś.
/Evangeline
Alec przewyższał ją co najmniej o 13 centymetrów, ale na jego komentarz nijak nie zareagowała. Z postury nie przypominała herosa. Szczupłe chucherko, które jeszcze nie zdążyło nabrać mięśni, na dodatek blade, a wszyscy inni półbogowie byli opaleni przez wiecznie świecące słońce w obozie. Przyjęła łuk i założyła kołczan na plecy. Wyjęła jedną strzałę i nałożyła ją na cięciwę. Spojrzała w stronę tarczy, a następnie na Alec’a. Jego słowa krążyły jej w głowie. ,,A ja postaram się wyłapać twoje błędy, jeśli oczywiście jakieś będą...” Jeszcze nie widział jak strzela. Napięła cięciwę. Wszystko wokół niej nagle stało się bardzo interesujące i przyciągało jej uwagę. Obróciła się w stronę chłopaka i już miała powiedzieć, że nie da rady, gdy wypuściła strzałę. Wszystko stało się w jednej minucie. Grot trafiłby w sam środek głowy Alec’a, ale na szczęście miał szybki refleks i zdążył uniknąć śmiertelnego ciosu. Padł na ziemię. Serce Blair waliło jej jak szalone. Rzuciła się biegiem do syna Aresa i klęknęła przy nim. – Alec, wszystko w porządku..? - Głos jej się załamał, a łzy napłynęły do oczy w kolorze morza i zaczęły spływać po jej policzkach. Chłopak miał zamknięte oczy, a na czole miał ranę, z której spływała krew. Mimowolnie zrobiłoby się jej niedobrze, ale powstrzymała się od odwrócenia wzroku od czerwonej cieczy. Urwała kawałek swojej bluzki i przycisnęła materiał do czoła chłopaka. – Alec, proszę nie umieraj.
OdpowiedzUsuń| Blair
Zakasłał, gdy zgiął się w pół, ale nie stracił czujności. Odsunął się od Aleca na długość swojego miecza i spojrzał na niego.
OdpowiedzUsuń- Żebyś umówił się z Evangeline - powiedział z przebiegłym uśmiechem. - Widziałem was razem - wyznał po chwili. Wyprostował się i uniósł miecz, aby zadać cios. Wymierzył idealnie w prawe ramię. Nie było możliwości, żeby jego przyjaciel go uniknął. Bash miał się odpłacić pięknym za nadobne. To naprawdę była jego ukochana koszulka. Wiedział, że niepotrzebnie ją założył.
/Sebastian
Westchneła cicho z uśmiechem. - no tak masz racje. Ale za to wielu ludzi tego nie widzi i czekają jak debile na to by ich pieprzone życie się zmieniło. - mrukneła przypominając sobie dzieciństwo z .. Charlie. Szybko odgoniła to wspomnienie nie chcąc by gniew przeszedł przez jej żyły. - Ludzie mają takie beztroskie życie. Nie maja problemów że ich ojcowie czy matki są bogami a ty musisz wylądować w obozie zamkniętym. A jak wyjdziesz po za jest pełno potworów - zmrużyła oczy patrząc przed siebie. Żywo zielone tęczówki było widać przez busz czarnych rzęs.
OdpowiedzUsuń[ Wybacz że dopiero teraz odpisuje ale nie miałam czasu ani weny ]
Jo
-dba to za wiele powiedziane-posmutniała lekko- to nie dzięki niemu przeżyłam upadek z drzewa-westchnęła, przed oczami przemknęły jej tamte zdarzenia. Lato, pierwszy rok w obozie. Poszła do lasu, tam gdzie mieszkała było dużo drzew, stąd umiała się tak dobrze wspinać, weszła na jedno z nich i siedziała tam długie godziny. Zaczęło się ściemniać, kiedy zapragnęła znów wrócić do domku. zaczęła schodzić po gałęziach kiedy noga jej się zsunęła i zaczęła spadać w dół. Przed samą ziemią zatrzymała się.
OdpowiedzUsuń-uratował mnie duch burzy-westchnęła
Lena
Jej serce przyspieszyło, gdy zobaczyła jak chłopak otwiera oczy. Był o włos od śmierci. I to przez nią. Jej sumienie nie dałoby jej żyć, gdyby syn Aresa znalazł się w Podziemiu. Odetchnęła z ulgą, gdy usłyszała głos Alec'a. - Dzięki bogom. - Szepnęła cicho. Nigdy więcej strzelania z łuku. Nawet jeśli w walce nie będzie miała wyboru, to zatroszczy się o to, aby miała sztylet pod ręką. Nie chciała przecież pozabijać swoich przyjaciół, a Alec już na to miano zasłużył. - Trzeba to porządnie opatrzyć. - Powiedziała i nadal tamowała krwawienie. Rana mogła wydawać się płytka, ale Blair wolała nie ryzykować. Ich palce się zetknęły. Dopiero teraz dziewczyna to zauważyła. Chwyciła jego dłoń i nakierowała ją na materiał przesiąknięty krwią. Chwyciła go za ramiona i pomogła mu usiąść. Spojrzała mu prosto w szmaragdowe oczy. - W porządku? - Zapytała, widząc jaki jest blady. Musieli szybko dostać się do skrzydła szpitalnego.
OdpowiedzUsuń| Blair
Ich konie zrównały się ze sobą. - Naprawdę? – Udała zdziwienie. - Myślałam, że na drugie masz Siusiumajtek. – Błysnęła zębami w uśmiechu. Chwyciła pewniej lejce i rozglądnęła się po okolicy. Dotąd galopowali po otwartym terenie, ale udali się drogą na skróty przez las do obozowego toru z przeszkodami na granicy. Zerknęła na Alec’a. Wyglądało na to, że przełamał swój strach do koni. – Już tak się niecierpliwisz? – Zapytała. – Pościgajmy się. Pierwszy przy bramie wygrywa… wymyślimy co. – Zaproponowała. Skoro czuł się już tak pewnie w siodle, czemu by go nie przetestować? Z nią przecież nie wygra. Nie czekając na jego odpowiedź, wybiła się do przodu i z gracją wymijała drzewa.
OdpowiedzUsuń| Alla
Wywróciła oczami, wzdychając.
OdpowiedzUsuń-Przecież nic nie powiedziałam - stwierdziła na jego komentarz co do nazywania jej . Zacisnęła ręce w pięści, z których posypał się brokat i kilka iskier. Nie patrzyła nawet na niego. Po chwili chłopak zaśmiał się. Napewno tego nie widział.
- To nie są włamania. Nie jadam razem ze wszystkimi, więc przychodzę po jedzenie, gdy jestem głodna - wyjaśniła, po czym westchnęła. Kroki stawiała coraz spokojniej, ponieważ byli już przy stołówce. Przyłożyła palec do ust, pokazując mu tym samym, że ma być już cicho.
- Trzymaj się blisko mnie - poleciła szeptem i weszła na palcach do stołówki.
/Evangeline
Udała minę zbitego pieska. – Obiecuję, że poprawię swoje zachowanie, Panie Siusiumajtku. – Brzmiała jak przedszkolach, a gdy Alec zmierzwił jej włosy, zaśmiała się. Teraz pędziła przed siebie, a cel znajdował się dosyć blisko. – Wystartowałeś! To był znak na zgodę! – Odkrzyknęła z uśmiechem i schyliła się przed gałęzią. W krótkim czasie dotarła do bramki i zatrzymała Szarlotkę. – Wygrałam. – Oznajmiła zwycięsko, gdy Alec wrócił. Nie miała fioła na punkcie wygranej, jak niektóre dzieci Nike czy Tyche. Ona po prostu lubiła wygrywać, ale równie dobrze godziła się z porażką. Za nimi stał ogromny tor treningowy.
OdpowiedzUsuń| Alla
Wcale jej nie uspokoił tym swoim: ,,Spokojnie, nic mi nie jest.” Herosi nie byli przecież z metalu, dało się ich zabić tak łatwo jak ludzi. I to zarówno zwykłą, jak i boską bronią. Nikt nie jest niezniszczalny. – Wytrzymaj jeszcze trochę. – Powiedziała, widząc jago bladą twarz. Przełożyła jego rękę przez swoją głowę i chwyciła go w pasie. Był nieco cięższy od niej i bez jego pomocy nie doszliby do szpitala, a przynajmniej nie tak szybko. Dzieci Apolla widząc, że coś się dzieje przybiegły im z pomocą i po chwili Alec znajdował się na łóżku szpitalnym, Blair siedziała obok niego, a jakaś blondynka go leczyła. Czarnowłosa jej nie znała, ale wyglądało na to, że ona z Alekiem się przyjaźnią. – Znowu się w coś wpakowałeś? – Niebieskooka owijała bandaż wokół jego głowy.
OdpowiedzUsuń| Blair
Zeszła z konia i przywiązała go do słupka. Zacisnęła pętlę i obróciła się do Alec’a, który uczynił to samo. – Nie jestem wredna. – Powiedziała. Zdarzały się przypadki, gdzie założyła się o coś z córkami Afrodyty i przegrała z ich czaromową. Zwykle wymyślały kary związane z łamaniem serca, albo chodzeniem po obozie w ekstrawaganckich ubraniach, ale Alla nie była aż taka wredna, aby zrobić to samo Alec’owi. W końcu byli przyjaciółmi. – Żądam rewanżu z poprzedniego pojedynku. – Wyciągnęła miecz. – Wszystkie chwyty dozwolone. Jak tym razem przegram, z bólem serca uznam, że jesteś po prostu lepszy ode mnie. – Uśmiechnęła się i weszli na tor treningowy, na teren bez przeszkód, gdzie zwykle jeździło się na lonży.
OdpowiedzUsuń| Alla
Podsumowując, takie wypadki zdarzają się tylko Blair. Kto inny tak świetnie strzela z łuku, jak nie ona? Blondynka, która kończyła już opatrywać Aleca, zaczęła mówić całkiem jak lekarz. Wyjaśniła, że rana z pozoru wyglądała na głęboką, bo sączyło się z niej wiele krwi, ale nie była zbyt groźna. – Musisz żyć z tym, że dziewczyna chciała cię zamordować. – Uśmiechnęła się i odeszła do innych pacjentów. Alec miał zawinięty bandaż wokół głowy, a kolory powoli wracały mu na twarz. Blair usadowiła się na krześle obok łóżka szpitalnego i spojrzała na chłopaka. – Nigdy więcej strzelania z łuku. – powiedziała. Nie chciała mieć podobnych przypadków, a znając jej pech i niezdarność, jeszcze ktoś się trafi.
OdpowiedzUsuń| Blair
Wywróciła oczami. Z pewnością nie było to legalne. Mieli określone pory wyznaczone na posiłki i nie powinni potem przebywać na stołówce. Gdyby mogli sobie jeść dowoli, większość z nich z pewnością zaczęłaby opuszczać treningi i w rezultacie połowa herosów miałaby nadwagę. Jej to na szczęście nie groziło. Miała niesamowicie szybki metabolizm, choć nie robiła się głodna po kilku minutach. W kuchni leżały ciasta, które czasami przygotowywali herosi, którzy umieli gotować. Była to miła odmiana od jedzenia, które mieli na codzień. Zazwyczaj takie smakołyki przygotowywane były tuż przed albo tuż po bitwie o sztandar.
OdpowiedzUsuń- Alec, co ty tam robisz tak długo? - gdyby mogła, krzyknęłaby, jednak był to tylko dość głośny szept. Chłopak stał metr dalej tyłem do niej. - Bierz, co chcesz i chodź, a nie upychasz się na zapas.
Wyciągnęła rękę, by wziąć kawałek jabłecznika. Było ich tam kilka, więc nie sądziła, że ktokolwiek zauważy.
/Evangeline
Widział zaskoczenie na twarzy przyjaciela. Idealnie wykorzystał moment jego nieuwagi. Zaśmiał się w duchu.
OdpowiedzUsuń- To był czysty przypadek, ale jakże cudowny - zagruchał teatralnie i chciał wykonać kolejny cios, jednak jego przyjaciel zdążył zrobić krok do przodu. - Wyglądacie razem uroczo - stwierdził, ale po chwili jęknął, gdy Alec uderzył go łokciem. Wciągnął powietrze ze świstem, po czym uniósł nogę i kopnął chłopaka w goleń piętą, a następnie odwrócił się i wolną ręką objął jego szyję w żelaznym uścisku. Dawno już zgubił gdzieś tarczę i nawet nie miał pojęcia kiedy.
- Może jednak chcesz się poddać? - spytał z uśmiechem na ustach. Długo taka sytuacja nie mogła potrwać. Za każdym razem im obu udawało się uwolnić przeciwnikowi.
/Sebastian
Spoko, ale na takiej zasadzie, jak napisałam - na blogu notorycznie zapominam odpisać. :P | Ragna
OdpowiedzUsuńUtworzyła między palcem wskazującym, a kciukiem odcinek. – Ale mało brakowało. – Powiedziała i oparła się o siedzenie. – Śmierć nie jest twoim przyjacielem, Alec, a mogłeś jej zaznać przez mnie. – No cóż. Będzie się pewnie obwiniać do końca życia i starać się nie pozabijać swoich przyjaciół po drodze. Blair łypnęła na niego spode łba. – Zawszę mogę rzucać sztyletami. Łuku do rąk nie wezmę. – Westchnęła i wbiła spojrzenie w sufit. Nie wiedziała co teraz ma zrobić. Zostawić Aleca samego na obserwacje? Zostać przy nim? – Kto próbował cię zabić? – Zapytała przerywając ciszę.
OdpowiedzUsuń| Blair
Chwyciła pewniej ostrze w ręce i stanęła w pozycji bojowej, przerzucając ciężar ciała na tylną nogę i w razie ataku z zaskoczenia odepchnąć się lub odskoczyć. Obserwowała jego ruchy z należytą uwagą. Alec był godnym i sprytnym przeciwnikiem. Z pewnością znał swoje plusy w walce i wiedział jak je przeciw niej wykorzystać. – Co za dżentelmen. – powiedziała, nie spuszczając z niego wzroku. Zaatakował, tego się spodziewała. Widziała jak jego mięśnie się napinają. Z gracją odskoczyła i skrzyżowała miecze z uśmiechem na twarzy. Z tego starcia czerpała samą przyjemność. Odepchnęła go od siebie i podcięła nogi.
OdpowiedzUsuń| Alla
- Kiedyś na pewno, ale gdy będziesz stary. Nie w takim wieku. - Powiedziała i odwróciła wzrok. Życie herosa nie było usłane różami, ale niektórym zdarzyło sie dożyć starości, jeśli wcześniej nie rozerwały ich potwory. Blair wolała zaliczać się do tej 'bezpiecznej' grupy, chociaż z walką było u niej słabo. Spojrzała w stronę Aleca, gdy nazwał ją upartą. Nie postrzegała siebie w taki sposób. Zawsze była tą 'nieśmiałą' i nic z tym nie mogła zrobić. Odsunęła się lekko do tyłu, gdy Alec się pochylił, ale usłyszała jego słowa i rozciągnęła usta w delikatnym uśmiechu. - Nie obchodzi cię, kto chce cię zabić? - Uniosła brwi z zaskoczenia, gdy wzruszał ramionami. - Pan D. chce wszystkich pozabijać, nie jesteś wyjątkiem. - Spojrzała na jego ranę. - Dzisiaj już nici z treningu. - Podsumowała.
OdpowiedzUsuń| Blair
Hej, wybacz, że tak nagle przeszłam w nieobecność, ale komputer zaczął mi szwankować. Chcesz dalej prowadzić wątek z Elzą czy już odpuszczamy? XD
OdpowiedzUsuń|Elza/Spark
[ Tak bardzo zaniedbać bloga. Chyba z miesiąc mnie tu nie było. Zmierzamy już z wątkiem Blair i Aleca ku końcowi? c; ]
OdpowiedzUsuń- Kto wie... - Mruknęła cicho pod nosem, tak że nie mógł jej usłyszeć. Założyła ręce na piersiach i zilustrowała Aleca wzrokiem. - Możliwe, że dożyjesz, gdy będziesz miał dla kogo żyć. Jeśli na polu walki ktoś będzie chciał zadać ci ostateczny cios, a nadzieja uleci z ciebie jak powietrze z przebitego balona, możliwe, że wtedy w twoich myślach zabrzmi stanowczy głos wybranki tego serca, który nakaże ci wstać i walczyć dalej. - Powiedziała dość poważnie, nie mając nikogo konkretnego na myśli, ale na jej ustach błąkał się nikły uśmiech. Odetchnęła z ulgą, gdy usłyszała potwierdzające słowa. Jak na jeden dzień zdecydowanie wydarzyło się za dużo. Widząc jak chłopak stara się wstać, Blair błyskawicznie dźwignęła się na nogi i zatorowała mu drogę. - Alexander... - specjalnie wymówiła jego pełne imię - jesteś ranny, wracaj do łóżka. - kiwnęła głową na obiekt za chłopakiem.
| Blair
[ Tak bardzo zaniedbać bloga. Chyba z miesiąc mnie tu nie było. Zmierzamy już z wątkiem Blair i Aleca ku końcowi? c; ]
OdpowiedzUsuń- Kto wie... - Mruknęła cicho pod nosem, tak że nie mógł jej usłyszeć. Założyła ręce na piersiach i zilustrowała Aleca wzrokiem. - Możliwe, że dożyjesz, gdy będziesz miał dla kogo żyć. Jeśli na polu walki ktoś będzie chciał zadać ci ostateczny cios, a nadzieja uleci z ciebie jak powietrze z przebitego balona, możliwe, że wtedy w twoich myślach zabrzmi stanowczy głos wybranki tego serca, który nakaże ci wstać i walczyć dalej. - Powiedziała dość poważnie, nie mając nikogo konkretnego na myśli, ale na jej ustach błąkał się nikły uśmiech. Odetchnęła z ulgą, gdy usłyszała potwierdzające słowa. Jak na jeden dzień zdecydowanie wydarzyło się za dużo. Widząc jak chłopak stara się wstać, Blair błyskawicznie dźwignęła się na nogi i zatorowała mu drogę. - Alexander... - specjalnie wymówiła jego pełne imię - jesteś ranny, wracaj do łóżka. - kiwnęła głową na obiekt za chłopakiem.
| Blair
Prawy kącik ust uniósł się ku górze, gdy usłyszała bluźnierstwo z jego ust. Chwyciła pewniej miecz, chcąc przystawić mu końcówkę ostrza do gardła, ale po chwili sama znalazła się na ziemi. Wygięła kręgosłup, umożliwiając szybszy wdech. Przewróciła się na brzuch, aby Alec nie mógł przyłożyć jej miecza do szyi. Oparła się na rękach i szybko dźwignęła się do pionu. Wyciągnęła broń przed siebie czekając na jego ruch. Nie atakowała. Po prostu czekała. Nie popełni drugi raz tego samego błędu. Wcześniej była zbyt pochłonięta rządzą wygrany i ogłuszona adrenaliną szumiącą w jej ciele.
OdpowiedzUsuń| Alla