|You win or you die - there's no middle ground|
Sebastian Christopher Alexander Reagan
19 lat || syn Nike || grupowy || 14.01 || 188cm || mówi biegle trzema językami || od zawsze prywatni nauczyciele || dużo podróżował do 14 roku życia || praca jego ojca zmuszała go do częstych przeprowadzek || jedyną stałą rzeczą w jego życiu jest Obóz || od niedawna całoroczny || pierwsze wakacje spędzone w domku Hermesa (5 lat temu) || robi sobie rok przerwy przed studiami || pewien satyr powiedział mu, kim jest || ojciec wzorem || liczy się każda najmniejsza wygrana || chce by ojciec był z niego dumny || chce być najlepszy || dumny z tego, kim jest || zawsze gra fair play || szczery || nie daje sobą pomiatać || ma słabość do pewnej dziewczyny, która go odrzuciła i teraz nie potrafi sobie poradzić z przegraną || biega, gdy jest zdenerwowany || nie umie flirtować || ukryty romantyk || umie śpiewać || świetny w walce na miecze || wciąż się doskonali w strzelaniu z łuku || jego najlepszym przyjacielem jest syn Aresa || kocha jabłka i truskawki (w każdej postaci) || jego ojciec ma sieć własnych hoteli || potrafi być nieznośnie uparty || wciąż wyznacza sobie nowe cele || prowadzi dziennik, w którym zapisuje swoje myśli || radosny, jeśli wszystko idzie po jego myśli || zdenerwowany, gdy nawet najdrobniejsza rzecz mu nie wychodzi || zaczytuje się w literaturze XIX wieku
Jak zwykle wyszla z domku tuz po tym jak słońce zniknęło za horyzontem. Zarzucila kaptur na glowe i schowała rece do kieszeni. Już powoli o tej porze robiło sie chłodno, a ona strasznie nie lubila marznac. Od jakiegos czasu przechadzala sie zamyslona po lesie. Kiedy w końcu postanowila sie zatrzymać ruszyła w strone "swojego miejsca". Niespodziewanie zmarszczyla zdziwiona brwi widzac, ze ktoś siedzi na kamieniu na którym zazwyczaj ona przysiadala. Wziela sie pod boki wychodzac zza krzakow i biorąc sie rekoma pod boki.- Już dawno jest po ciszy nocnej. Nie powinieneś tu być. - mruknela cicho krecac lekko głową, starając sie lepiej przyjrzeć chłopakowi po ciemku, miala niezły wzrok nawet w nocy. Jej twarz w większej czesci ukryta była w cieniu kaptura, nieznacznie tylko księżyc oswietlał niektóre rysy jej twarzy. Ciemne, długie wlosy zaczynaly mienić sie lekko jak zwykle o tej porze.
OdpowiedzUsuń| Brae.
Zasmiala sie sucho, slyszac co powiedział chłopak.- Tak sie sklada, ze ja mam pozwolenie na chodzenie po zmroku, natomiast ty nie. - Stwierdzila i przekrecila lekko glowe na bok wciąż wpatrujac sie w chlopaka tymi swoimi intensywnie niebieskimi oczami. - Lepiej żebyś ty wrócił do domku. - Mruknela cicho i skrzyzowal rece na piersiach. - Ja dopiero z niego wyszlam i mój dzień dopiero sie zaczyna. - Wykrzywiła usta w nieznacznym uśmiechu.- A właściwie jak ty sie tu znalazles? To jest moje miejsce. - powiedziala niespodziewanie i zmrużyła lekko oczy. Wcale jej sie nie podobal fakt, ze ktoś zaklocal jej spokój nawet nocą.
OdpowiedzUsuń| Brae.
- Poniewaz aktualnie tylko jeden obozowicz ma takie pozwolenie... I jestem to ja. - Stwierdzila, po czym wywróciła niebieskimi oczami widzac jego usmiech. - Nie szczerz sie tak, bo ci sie jeszcze ząbki przeziębią. - Mruknela i wykrzywila nieznacznie usta w ironicznym uśmieszku. - Trafiles tu przez przypadek? Mhmm. - zmarszczyla lekko brwi zastanawiając sie czy mu wierzyć czy nie.- Obserwowałeś mnie? - Zapytala z niedowierzaniem w glosie. Zsunela kaptur z głowy i przeczesala mieniące sie jak gwiazdy włosy reka.
OdpowiedzUsuń| Brae.
Jasne światło księżyca przebijało się przez liście drzew i tworzyło blade kształty na ziemi. Alec siedział na starym przewróconym drzewie i popijał whiskey,czekając na swojego najlepszego przyjaciela. Powinien na niego poczekać z alkoholem ,ale oczywiście Bash się spóźniał ,więc postanowił ,że zacznie pić sam.
OdpowiedzUsuń/Alec
- Nawet nie wiesz jak bardzo.- powiedziala twardym tonem. Była zaciekawiona tym chłopakiem, ale nawet nie dała tego po sobie poznać. Ciągle lustrowala go niebieskim spojrzeniem.- Czyli mnie podgladales. - stwierdzila krecac nieznacznie głową na boki. Niespodziewanie obok jej nóg zmaterializował sie cien i przyjął forme kotopodobną. Jego złote slepia świeciły w nocy niczym dwa reflektory. - wracając do wcześniejszego tematu... Czyżbyś chcial wpaść w kłopoty przez chodzenie po lesie w nocy? - spojrzala mu pytająco prosto w oczy czekajac na jego odpowiedz.
OdpowiedzUsuń| Brae.
Obserwowała uważnie chłopaka swoim zimnym, niebieskim spojrzeniem. Słysząc jego pytanie zmarszczyła zdziwiona brwi, a na jej czole pojawiła się pojedyncza zmarszczka. Zaskoczył ją tym i to bardzo. Dawno jej nikt tak nie zgasił. Szybko jednak się opanowała, nie chciała żeby on zauważył jej reakcję. Zacisnęła usta w wąską kreskę zastanawiając się co może mu odpowiedzieć.- W końcu zamienimy parę zdań? To co mówisz coraz bardziej potwierdza teze o tym, że mnie obserwowałeś. - stwierdziła starając się jak zwykle być nie miłą, chociaż jej głos nieznacznie zadrżał. Jeszcze nie spotkała kogoś, kto chciałby sam z siebie do niej zagadać i mieć nadzieję że go polubi. Raczej wszyscy z góry sądzili, że ona nikogo nie lubiła i że nie dało się z nią rozmawiać. Chłopak swoją postawą trochę ją zaintrygował. - Podobno nie jestem zdolna kogoś lubić. - palnęła jeszcze niespodziewanie. Kosmyk włosów opadł jej na oczy, jednak ona odgarnęła go szybkim ruchem za ucho.
OdpowiedzUsuń| Brae.
- Nieeleganckie, ale bardzo pasujące do sytuacji. - podsumowała i skrzyżowała ręce na piersiach. - Niektórzy się tego nie uczą panie Filozofie. - prychnęła cicho słysząc jego mądrości, chociaż świetnie wiedziała, że on ma racje. Jednak jak zwykle miała zamiar wypierać się tego wszystkiego, tak już była nauczona się zachowywać i ciężko jej było się zmienić. - Ciekawa teoria. - mruknęła cicho wciąż słuchając jego słów. Chociaż wyglądała jakby wcale nie obchodziło ją to co mówił chłopak, to tak na prawdę była tym zainteresowana. W normalnej sytuacji już dawno by sobie gdzieś poszła i zostawiła go samego. - Ten 'cały syn Hadesa' ma imię. - powiedziała odruchowo, nie podobał jej się ton w jakim mówił o jej przyjacielu. Zszokowała ją zawziętość, którą słyszała w głosie pana Filozofa, gdy mówił o jej uśmiechu. Specjalnie zrobiła jeszcze bardziej posępną minę niż wcześniej ukrywając wszelkie swoje emocje.
OdpowiedzUsuń| Brae.
- Aiden, on nazywa się Aiden. - mruknęła cicho, specjalnie wypowiadając imię przyjaciela miękko z wyczuwalną czułością. - Nie obchodzi mnie to co mówisz Filozofie. - prychnęła znów zirytowana, nie miała zamiaru przyznać mu racji, była zbyt uparta. Jego przezwisko powiedziała jak najbardziej sarkastycznie. Nawet nie znała jego imienia, dlatego wołała do niego "Filozof". Chłopak zaczynał powoli ją denerwować, bezwiednie zacisnęła dłonie w pięści wbijając sobie mocno palce w skóre, to w jakimś stopniu powstrzymywało ją od nagłego wybuchu złości.
OdpowiedzUsuń| Brae.
Jej źrenice rozszerzyły się gdy tylko chłopak dotknął jej dłoni. Po jej ciele ptaktycznie od razu przeszły ciarki. Nie była pyzwyczajona do dotyku drugiej osoby. Przez chwile stała w bezruchu gapiąc się na chłopaka, po chwili jednak wzięła się w garść i raptownie się cofnęła.- Nie znam Cię, a Aidena znam odkąd skończyłam 7 lat, ciebie poznałam przed sekundą i nawet nie mam pojęcia jak się nazywasz Filozofie. Jest różnica? Jest. - mruknęła cicho mrużąc przy tym gniewnie niebieskie oczy. Nie mogła zrozumieć o co właściwie mu chodziło.
OdpowiedzUsuń| Brae.
-Rozbudowane imię. - skomentowała głosem pełnym ironii. Uparcie wpatrywała się w jego oczy, chociaż w niektórych momentach miała ochotę odwrócić wzrok. - Ja się ciebie nie boję... A ty powinieneś bać się mnie. - powiedziała niespodziewanie, a jej kolor oczu przybrał nieco ciemniejszy odcień koloru niebieskiego. Mówiła co innego i myślała co innego, jak zawsze z resztą. Wzięła głęboki wdech starając się rozluźnić, nadal była trochę spięta. W końcu oderwała od niego spojrzenie i wlepiła spojrzenie gdzieś w przestrzeń zamyślona.- Jeśli chcesz możesz spróbować to zrobić i mnie poznać, jednak nie zdziw się jeśli to ci nie wyjdzie. - powiedziała nagle ledwo słyszalnym szeptem. Sama do końca nie wiedziała czemu to wyszło z jej ust, zmarszczyła lekko brwi.
OdpowiedzUsuń| Brae.
- Musi mieć wielki gust jeśli tak. - nie mogla sie powstrzymać od tego zeby nie dodac jeszcze jakiejs kąśliwej uwagi. - Nikogo sie nie boję. - Powiedziala, wcale sie go nie bala... No może trochę budzil w niej uczucie niepokoju. Znow zmarszczyla brwi, kiedy chłopak powidzial kto jest jego matka. Wywrocila niebieskimi oczami widzac jego usmiech. Otworzyła usta tak jakby chciała coś jeszcze powiedziec, ale on po prostu ja wyminal i sobie poszedl. Wziela głęboki wdech zamykajac przy tym usta. Po chwili namyslu warknęła cicho, po czym poszła za chłopakiem. Bez trudu go dogonila i wyprzedziła, stajac tuz przed nim.- Nie zawsze wszystko można wygrać Filozofie.- mruknela i dotknela palcem jego klatke piersiowa. Cały czas patrzyła mu prosto w oczy. - Jestem córka Nyks, jednak też znam sie trochę na ludziach i ich reakcjach. A po twoim zachowaniu i po tobie całym mogę twierdzić że jestes typowym bufonem. - Mówiąc to pochylila sie nieznacznie do przodu.
OdpowiedzUsuń| Brae.
Obserwowała niebo na którym od czasu do czasu, pojawiały się błyskawice. Na ten widok uśmiechnęła się. Odgarnęła z twarzy włosy. Rozejrzała się. Siedziała na werandzie domku nr 1. Wokół było słychać herosów, którzy śmiali się, krzyczeli, rozmawiali. Westchnęła znów popatrzyła na niebo. Wiedziała, że burza przejdzie bokiem, ale miło było widzieć chociaż cząstke ojca. Jeszcze raz się uśmiechnęĺa.
OdpowiedzUsuńWitaj w obozie ^^
Lena
Znowu zmrużyła nieznacznie oczy, kiedy chłopak pochylił się w jej stronę, czuła się dziwnie będąc od niego prawie 10 cm niższa. Nie ufała mu za bardzo i nie mogła do końca rozszyfrować co działo się w tej jego filozoficznej głowie. - Myślisz, że możesz zdobyć i wygrać wszystko, bo twoja matka jest boginią zwycięstwa? - zadała pytanie retoryczne, głosem przepełnionym sarkazmem. Włosy opadły jej na oczy wciąż świecąc się nieznacznie niczym gwiazdy w świetle księżyca. Zaczęła się zastanawiać czemu właściwie rozmawiała z Bashem. Przez to tylko się niepotrzebnie wkurzała.
OdpowiedzUsuń| Brae.
-Bardzo zabawne,stary-powiedział Alec ,uśmiechając sie krzywo-Ale przynajmniej sie napiłem-wyciągnął butelkę w stronę przyjaciela-Wyzywam Cie ,jakby co-pokazał na niego palcem wskazującym i zrobił mu miejsce na drzewie.
OdpowiedzUsuń|Alec
Wywróciła niebieskimi oczami słysząc co powiedział. Kiedy nagle chłopak pochylił się nad nią bardziej w jej spojrzeniu pojawiła się iskra przerażenia. Nie była przyzwyczajona do przebywania tak blisko drugiej osoby. Po jej ciele przeszły ciarki, gdy poczuła jego ciepły oddech na swojej skórze. Wzięła głęboki wdech starając się ogarnąć, kiedy nagle Bash ją pocałował. Tego to się kompletnie nie spodziewała po nim. Jej ciało zareagowało odruchowo, nie odsunęła się i niepewnie odwzajemniła pocałunek przymykając oczy. Trwało to jednak tylko kilka sekund, nagle zdała sobie sprawę z tego co się działo i otworzyła szeroko oczy. Odskoczyła od niego raptownie jak oparzona oddychając szybko. Nie mogła uwierzyć w to co właśnie się stało.- Ty..! - wydusiła z siebie cicho, po czym bez namysłu przywaliła mu liścia w twarz.- Nic z tego nie będzie! - powiedziała szybko starając się złapać oddech po tym wszystkim.
OdpowiedzUsuń| Brae.
- Jeśli będzie to konieczne następnym razem przywale ci z pięści. - Syknęła przez zaciśnięte zęby wpatrujac sie wsciekle w chlopaka. - Wcale, ze tego nie zrobilam. - Prychnela glosno, chociaż wiedziała, ze to nie prawda, ponieważ niestety przez chwilę dała sie ponieść emocjom. Kiedy zauważyła jak Bash sie uśmiecha miala wielką ochote zedrzeć mu ten usmiech z twarzy. Znala go dopiero od paru godzin, a on zaszedł jej za skore już z paru powodów.
OdpowiedzUsuń| Brae.
[Witaj w Obozie :> Mam do Ciebie małą prośbę, możesz mi powiedzieć jak nazywa się ten chłopak, od którego zaczerpnęłaś wizerunek? :) Widziałam go już gdzieś wcześniej, ale nie mogłam znaleźć jak on się nazywa i to strasznie męczy ;-;]
OdpowiedzUsuń|Elza/Spark
-Jakie śmieszne ha ha ha-mruknął sarkastycznie wywracając oczami-Ty się tak nie ciesz...słyszałem ,ze Brae nie była zbyt zadowolona z Twojego towarzystwa-uśmiechnął się,przekrzywiając głowę i podał przyjacielowi butelkę.
OdpowiedzUsuń/Alec
[ Może wątek? c; ]
OdpowiedzUsuń| Dylan
( Na wątek zawsze chętna. Zaczniesz? :D )
OdpowiedzUsuń| Alla
- Idiota. - prychnęła zirytowana i zrobiła parę kroków w tył chcąc jeszcze zwiększyć dystans dzielący ją od chłopaka. - Sęk w tym, że nie chce dać ci szansy i nie mam zamiaru tego zrobić. - pokręciłą głową uparcie trzymając się przy swoim zdaniu. Znała go dopiero od paru minut, a on już tak bardzo jej się narzucał, jego zachowanie w pewnym stopniu napawało ją strachem. Była w stanie nawet w każdej chwili się stąd ulotnić i zostawić go samego, jednak na razie nie ruszyła się z miejsca. Czarny kosmyk włosów opadł jej na czoło, jednak odgarnęła go szybkim ruchem ręki za ucho.
OdpowiedzUsuń| Brae.
[ eh... nienawidzę zaczynać... ale niech będzie... :) ]
OdpowiedzUsuńJego zajecia już się skończyły, ale syn Hypnosa został jeszcze na arenie, żeby poćwiczyć, póki nie jest jeszcze zbyt zmęczony i śpiący, co zdarzało się bardzo rzadko. Wykonał młynek mieczem i zaczął ćwiczyć różne ruchy na słomianej kukle. Pomimo długiej przerwy, wciąż szło mu to całkiem nieźle, no ale podobno trening czyni mistrza.
| Dylan
-To nie tak,że Cie uderzyła i spławiła,ależ skąd,założę się,że była bardzo szczęśliwa -powiedział tym samym tonem i zaśmiał się głośno,odchylając głowę.-Oj stary,ty to masz pecha do tych dziewczyn ,wiesz?-pokręcił z rozbawieniem głową,klepiąc go po plecach.
OdpowiedzUsuń/Alec
Cały dzień krzątała się pomiędzy łóżkami doglądając rannych. Dzisiaj wypadał jej dyżur, gdyż tylko dzieci Apolla urzędowały w szpitalu. Zwykle miała kogoś do pomocy, ale jej siostra Rosalie, wyruszyła na misję, a inni byli zajęci odbudową areny po ataku genetycznie zmutowanej chimery. - Pomocy! Ja umieram! - Krzyknął jakiś męski głos. Wzdychając, Alla podeszła do chorego i oglądnęła jego obrażenia. Założyła ręce na piersi i wlepiła w niego wściekłe spojrzenie. - Mam dużo roboty i jeśli dalej chcesz sobie żartować to wyjdź. - Warknęła. Zdecydowanie nie była dzisiaj w dobrym humorze. - Człowieku, nie masz niczego złamanego i żadna rana ci nie krwawi. - Spojrzała na stolik, który stał obok łóżka. - Na dodatek pochłonąłeś całą ambrozję. - Pokręciła z rezygnacją głową i odeszła od chłopaka zostawiając go ze zdezorientowaną miną. Odkręciła butelkę wody i wzięła parę łyków. Była niczym ratunek przed tym upalnym dniem. Oglądnęła wzrokiem salę i upewniając się, że nikt na razie nie potrzebuje jej pomocy, wyszła się przejść. Chciała odetchnąć od tego harmideru i może znalazłaby kogoś do pomocy.
OdpowiedzUsuń| Alla
Jej źrenice się rozszerzyły, kiedy usłyszała jego pytanie. Wzięła głęboki wdech zaciągając się głośno powietrzem do płuc. - Właściwie masz rację, czemu ja tu jeszcze stoję? - warknęła mrużąc gniewnie oczy, po czym odwróciła się raptownie odrzucając czarne włosy na plecy. - Żegnaj Sebastianie. - powiedziała oschłym tonem, po czym ruszyła przed siebie w stronę lasu chcąc znaleźć się teraz jak najdalej od chłopaka
OdpowiedzUsuń| Brae.
Podniosła pochyloną głowę, gdy usłyszała męski głos. – Hej. – Powiedziała i zilustrowała go spojrzeniem. – Tak. Twoja pomoc będzie istnym błogosławieństwem. – Zapewne emanowało od niej zmęczenie. Całą noc i pół dnia siedziała przy rannych i z każdym kolejnym uzdrowieniem, jej poziom energii spadał. – Pomożesz mi w szpitalu? – Uniosła brew i założyła ręce na piersi. Sama już nie wydalała. Zostawili ją z tym wszystkim, reszta poszła odbudowywać arenę, a inni wrócili do monotonii życia codziennego. – Mam masę na głowie. – Dodała widząc, że chłopak lekko się waha. Nie była zbytnio zdziwiona. Samej Alli nie uśmiechało się spędzać całego dnia przy chorych, ale ktoś musiał.
OdpowiedzUsuń| Alla
-Powtarzasz się-znowu się zaśmiał,bawiąc się butelką. Alec wiedział ,że jego przyjaciel jest zakochany w Brae,ale po prostu nie potrafił tego zrozumieć. Nie wierzył w "i żyli długo i szczęśliwie.-Też Cie kocham ,stary-uśmiechnął się szeroko na uwagę chłopaka i dźgnął go łokciem w brzuch.-Dobrze więc teraz szczegóły poproszę-powiedział przesadnie podekscytowanym tonem piskliwej nastolatki,która chciała wyciągnąć wstydliwy sekret od przyjaciółki.
OdpowiedzUsuń/Alec
-Bash,chłopie-zaczął Alec,nieco poważniejąc ,bo jego przyjaciel wyglądał na naprawdę przybitego. Nie zareagował na jego próbę zmiany tematu.-Wiesz ,że na tym świecie jest mnóstwo dziewczyn tak? Na pewno znajdziesz kogoś dla siebie i to nie musi być Brae Nosht-Objął go ramieniem-A jeżeli chodzi o nas to pamiętaj ,że ja nigdy nie będę przeciwko Tobie,niezależnie od tego co bogowie sobie tam postanowią.
OdpowiedzUsuń/Alec
-Nie martw się stary,nawet jeśli,to Cię oszczędze-spróbował obrócić wszystko w żart i uśmiechnął się do przyjaciela.-I naprawdę zasługujesz na kogoś lepszego niż ta mała...-burknął. Wiedźma z piekła rodem,dopowiedział sobie w myślach.-Jedną z zalet bitwy o sztandar jest to ,że możesz praktycznie bezkarnie dokopać wrogowi-zaśmiał się nieco mrocznie.
OdpowiedzUsuń/Alec
- Tak zdecydowanie. – Przytaknęła głową z lekkim uśmiechem. – Alla, córka boga lekarzy. – Uścisnęła mu dłoń. Miała nadzieję, że nie pomyli ją z dziećmi Asklepiosa, których w obozie nawet nie było. Swoim wyglądem wręcz przypominała Apolla. Blond włosy, niebieskie oczy i lekko opalona skóra. – Sebastian… - Powtórzyła na głos starając się zapamiętać tożsamość chłopaka. – Takie ładne imię… Skracanie go to istne marnotrawstwo. – Powiedziała i kiwnęła w stronę szpitala. Oboje zaczęli iść w tamtym kierunku. Sebastiany ogółem dobrze jej się kojarzyły i chłopak od razu zaskarbił sobie jej sympatię.
OdpowiedzUsuń| Alla
Przytaknęła. – Tak, Alla, imię wywodzące się z greki oznacza inny. – Czuła się jak słownik. Niedługo zacznie mu recytować z pamięci skład APAPu. Weszła do szpitala i zalała ją fala gorącego powietrza. Na dworze też było upalnie, ale przynajmniej wiał lekki wiatr, który ochładzał ciała. Blondynka podeszła do okien i szybko je otworzyła. Od razu lepiej. Powróciła do Sebastiana, który wszedł za nią do budynku. – S. C. A. R. – Powiedziała na głos jego inicjały. – Brzmi jak blizna po angielsku. – Uśmiechnęła się. – Ja na drugie mam Sewilla. Moja mama uwielbiała tą wyspę. – Zaśmiała się, ale urwała, gdy chłopak walnął się w czoło w tak zwanym facepalm’ie. Alla ściągnęła brwi. – Błagam cię, nie przepraszaj. – Wywróciła oczyma. – Ważne, żebyś był sobą i poucinał te bandaże. – Z uśmiechem podała mu rolki materiału i nożyczki, a sama poszła oglądać chorych, których najwyraźniej przybyło.
OdpowiedzUsuń| Alla
-Jasne,jasne-zarechotał głośno,a jego śmiech rozniósł się echem po lesie.-Zobaczymy,synu Zwycięstwa,zobaczymy czy odziedziczyłeś umiejętności po matce-pokręcił głową i przyjrzał się uważnie przyjacielowi ,gdy lekko przygasł,zapewne myśląc o Brae. Mała,wredna,brudna wiedźma,pomyślał. Ostatnio spotkał się z nią w niezbyt przyjemnych warunkach i choć Alec wiedział,że Bash zabiłby go gdyby zrobił coś Nosht,pragnienie słodkiej zemsty było bardzo kuszące. Alec powstrzymał się jednak od takich myśli i ponownie spojrzał na Sebastiana-Dobra,stary,ja tam uważam ,że Elza jest fajna-uśmiechnął się-I Alla.-dodał.-A jeżeli wolisz chłopców...-zaczął poruszając brwiami i zacisnął wargi ,aby powstrzymać się od śmiechu.
OdpowiedzUsuń/Alec
Usuń-Wiem dobrze ,że taki nie jesteś-zaśmiał się Alec. Znał Basha bardzo dobrze,przeżyli razem wiele przygód ,niektóre były zwariowane ,a inne przykre. Ale to tylko wzmocniło ich relacje.-Określiłbym Cię mianem romantyka jeśli już-prychnął czochrając jego włosy.- Z tobą?-zamrugał kilka razy ,a jego ciałem wstrząsnął głośny śmiech. Ogarnął się dopiero po paru minutach. Udał ,że się wzdryga-Chcesz ,żebym miał jeszcze gorsze koszmary? chyba sobie je odpuszczę-mruknął uśmiechając się do kumpla.
OdpowiedzUsuń/Alec
-Ty humanisto-uśmiechnął się Alec,klepiąc swojego przyjaciela po plecach. On też lubił literaturę,to w sumie jedna z wielu rzeczy jaka ich łączy. Zamrugał kilka razy ,analizując następną wypowiedź syna Nike. Po chwili Alec zaśmiał się sarkastycznie na wypowiedź przyjaciela.-Och ty mój słodki naiwny Sebastianie...-powiedział ,mierzwiąc mu włosy,jakby był małym dzieckiem.-Nie rozumiesz ,że dla mnie coś takiego nie istnieje?-pokręcił głową rozbawiony,choć poczuł ukłucie w sercu. Bash jako jedyny wiedział o tym co przydarzyło mu się w domu dziecka.
OdpowiedzUsuń/Alec
[wątek chętnie, zaczniesz? :)]
OdpowiedzUsuń|Spark
[chetnie. Możesz zacząć? ]
OdpowiedzUsuń| Jace
Usiadła na krześle przy jakiejś dziewczynie i chwyciła ją za dłoń. Jej stan był dobry, miała tylko pękniętą kość w nadgarstku, nawet nie trzeba było nastawiać. Podała jej ambrozję i przywiązała dwa patyki bandażami pociętymi przez Sebastiana do jej ręki. – Nie przemęczaj nadgarstka. Jesteś wolna. – Powiedziała i kiwnęła głową w stronę wyjścia. Dziewczynka uradowana opuściła szpital. – Czemu nikt mi nie pomaga? – Obróciła się w jego stronę. – Ostatnio do Obozu przedostał się jakiś potwór i narobił strasznych zniszczeń. Wszyscy odbudowują arenę, a inne dzieci Apolla wybrały się na misję. Nie jest nas aż tak dużo. – Wzruszyła ramionami. – Zwykle nie mam też aż tylu rannych. – Wstała z krzesła i zaczęła iść w stronę końca sali, gdzie kogoś jąkanie i biadolenie nad swoim marnym losem drażniło jej ucho. – Cóż jako, że jestem córką Apolla i jako jedna z niewielu urzęduję w szpitalu, mam chyba prawo do wybierania sobie ludzi do pomocy. Poza tym, możesz tu przebywać tylko, jeśli ktoś ci pozwoli, w tym wypadku jestem to ja. – Uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco i chwyciła od niego kolejne bandaże. – Świetnie ci idzie, nie chcesz chyba tego zaprzepaścić? – Jeden materiał był długi, a jeden strasznie krótki.
OdpowiedzUsuń| Alla
-Och taaak,Sokrates może się schować-wywrócił oczami,ale uśmiechnął się do niego ciepło. Alec czasem myślał o tym ,że wolałby być taki jak Bash albo inni słodcy chłopcy,wierzący w wielką miłość i tak dalej. Może wtedy żyłoby się przyjemniej ,co z tego ,że nieco naiwnie i irracjonalnie. -Sparing?-uniósł brwi i zaśmiał się pogodnie,również wstając-No skoro tak bardzo chcesz ponieść porażkę,to oczywiście przystaję na twoją propozycje.
OdpowiedzUsuń/Alec
Ostatnio najwięcej czasu spędzała w lesie. Nie była dzieckiem Demeter, ale za to była osobą, która wolała być otoczona przez rośliny niż ludzi. Czasem siadała przy jakimś krzaku, pokrywała mu liście szronem, czekała aż szron zniknie i na nowo powtarzała swoją czynność. Teraz jednak po prostu chciała się przejść.
OdpowiedzUsuńSzła wśród drzew z wzrokiem wbitym w ziemię, kiedy nagle przed jej nosem przeleciała książka, która niemal go jej urwała. Zatrzymała się gwałtownie i zamrugała zaskoczona. Powoli podniosła książkę z ziemi, jakby ta miała nagle wybuchnąć i spojrzała w górę. Zobaczyła tam chłopaka siedzącego na gałęzi. Podniosła jedną brew do góry i uśmiechnęła się, trzymając książkę przy głowie. - Aż taka zła? - spytała.
|Spark
[Spark już pisze, ale może jeszcze Elza :D W takim razie to ja teraz zacznę :)]
OdpowiedzUsuńElza chyba będzie miała dość truskawek do końca życia.
Wcześniej zgodziła się pomóc jakiejś córce Demeter w pielęgnacji pola truskawek. Przy okazja zjadła ich chyba z tonę. Odetchnęła z ulgą, kiedy mogła już iść. Całe jej ubranie, a właściwie to cała ona śmierdziała tym owocem. Obmyła sobie ręce i opadła na najbliższą ławkę, jej nogi wręcz skwierczały z bólu. - Zapamiętać; nigdy więcej nie proponować pomocy dzieciom Demeter. - Mruknęła do siebie i oparła się wygodnie o oparcie ławki, zwracając twarz do słońca.
|Elza
Alec miał dziś walczyć z Sebastianem ,ale tak cholernie mu się nie chciało. Leżał w łóżku przez dobre pół godziny rozważając wszystkie za i przeciw ,aż w końcu zrzucił z siebie kołdrę i z ciężkim westchnieniem poszedł do łazienki. Po porannych przygotowaniach wziął swój ukochany miecz i wyszedł z domu kierując się w stronę areny, Wziął jeszcze tarczę i wąski ostry sztylet ,który schował do specjalnej kieszeni w wewnętrznej części buta.-Cześć przyjacielu! Długo czekałeś?-zapytał wesołym tonem gdy zobaczył Basha. Dobrze wiedział ,że spóźnił się ponad godzinę.
OdpowiedzUsuń/Alec
Pokiwała głową. - Rozumiem. - Oznajmiła i podała chłopakowi książkę. Uśmiechnęła się lekko. - Książki to okno na wyobraźnię. - Powiedziała. Tak zawsze powtarzała osobom, które wiecznie krzywiły się na widok książek. - Lubisz czytać? - spytała. Zerknęła ku górze, na gałąź, gdzie siedział chłopak. - Co cię zaprowadziło na drzewo?
OdpowiedzUsuń|Spark
Spojrzała kątem oka na chłopaka. Cóż, musiała się przyzwyczaić do obecności chłopców, to nie był obóz tylko dla dziewczyn. Wskazała na pole truskawek. - To się stało. - Odparła. - Tylko grzecznie spytałam się czy pomóc, nie sądziłam, że spędzę kolejne dwie godziny w truskawkach. - Oznajmiła i z obrzydzeniem strzepnęła z koszulki ziemię.
OdpowiedzUsuń|Elza
Pokiwała głową ze zrozumieniem i uśmiechnęła się lekko. - Tak, też lubię. - Odparła. - Ja lubię zakończenia z zaskoczeniem. Wiesz, kiedy dzieje się coś, czego bym się nie spodziewała. - Dodała, a jej uśmiech poszerzył się. Temat o książkach to był chyba jedyny temat, w którym mogła wykazać się jakąkolwiek wiedzą. - Ostatnio często wędruje do lasu, zauważyłam, że jeśli chce się posiedzieć w spokoju, to to idealne miejsce. Jestem Spark. - Przedstawiła się, wyciągając rękę w stronę chłopaka.
OdpowiedzUsuń|Spark
Roześmiała się wesoło na jego gest, jeszcze nikt się z nią tak nie witał. - Miło mi cię poznać, Bash. - Powiedziała, uśmiechając się miło. Zanim trafiła do obozu rzadko miała powód do uśmiechu, jednak teraz był on na jej porządku dziennym. - Więc czyim jesteś dzieckiem? - spytała, lustrując chłopaka od góry do dołu. Przyłożyła palec do ust, co robiła z przyzwyczajenia, gdy się nad czymś zastanawiała. Po krótkich oględzinach nie udało jej się przydzielić chłopaka do żadnego rodzica, więc po prostu czekała na odpowiedź.
OdpowiedzUsuń|Spark
-Pewnie, ale póki co mam ich dość - zaśmiała się. Przestała się śmiać, kiedy chłopak skończył zdanie. Parsknęła. - Dziękuję. - Rzuciła, uśmiechając sie krzywo do chłopaka. Nie malowała się już tak jak kiedyś ani nie spędzała godziny rano przed lustrem, ale jej matka jest naprawdę piękna, a ojciec również do brzydkich nie należy, zatem coś w genach musiało przejść. - Co? - Zmarszczyła brwi. - Nie, nie czuję. - Odparła. - Znaczy, czuję, ale truskawki. Cała w nich jestem. Chyba oboje potrzebujemy prysznica. - Zaśmiała się.
OdpowiedzUsuń|Elza
-Och, bogini zwycięstwa! - podniosła brwi. - No, no, czyli Chłopiec Nie-Ma-Mowy-O-Przegranej. - Uśmiechnęła się. Nike była boginią, do której często się modliła, jednak nigdy nie udało jej się udobruchać na tyle, by pomogła Spark wygrać choć jedną walkę. - Moją Hekate. - Odparła. Jej wzrok powędrował do książki, którą trzymał w ręku. - Dlaczego akurat ta książka? - Spytała zaciekawiona.
OdpowiedzUsuń|Spark
-Tak, hm, ta Mgła... - mruknęła i nieco speszona spuściła wzrok w dół. - Mgłę okiełznałam tak do... połowy... - Trudno było się przyznawać dziecku Hekate, że nie potrafi w pełni panować nad Mgłą. - Potrafię osłonić tylko obiekty do wzrostu dorosłego człowieka i na widoczność dziesięciu metrów, dalej już nie. - Skrzywiła się. - Ale opanowałam lód. Znaczy, potrafię tworzyć lód i oszraniać obiekty. - Uśmiechnęła sie nieśmiało, zerkając na chłopaka. Uśmiech się poszerzył, kiedy mówił o książce. - Na pewno kiedyś przeczytam. - Zapewniła. Spojrzała na Basha z szerokim uśmiechem i przekrzywiła lekko głowę w bok. - A ty masz jakieś ciekawe zdolności?
OdpowiedzUsuń|Spark
Chodziłam po obozie szukając jakiegoś zajęcia. Na trening nie chciało mi się iść. Jedyna córka Aresa, która nie lubi treningów. Nogi same mnie zaprowadziły do jadalni... Cóż zawsze jestem głodna. Usiadłam na jednej pustej ławce. Chwyciłam jabłko i powoli je zjadałam. Nikogo ciekawego nie zauważyłam. Westchnęłam... Po dłuższej obserwacji znalazłam Bash'a. Wstałam i podeszłam do niego. -Witam cię drogi kolego-powiedziałam z uśmiechem. Nie rozmawiałam z nim chyba nigdy ale znałam jego imię. Alec o nim opowiadał.
OdpowiedzUsuń/Cath
-Och taak ,trzęsę portkami-wywracając oczami,siląc się na przerażony ton i teatralnie przyłożył sobie dłoń do czoła.-Jestem taki przestraszony...-pokręcił głową uśmiechając się.-Dobrze,Bash-uniósł swój miecz-Zaczynaj,tylko ostrzegam ,że tym razem przegrasz...a może tak podkręcimy emocje,hmm?-poruszył znacząco brwiami-Mały zakładzik?
OdpowiedzUsuń/Alec
-Taak... - powiedziała powoli po chwili zastanowienia. - Jak chcesz. - Uśmiechnęła się lekko. Powoli wstała z ławki testując przy tym nogi czy dalej nie są jak z waty i może spokojnie iść. Bolały ją tylko mięśnie, ale poza tym było wszystko w porządku. - Tak w ogóle od kogo jesteś? - spytała, przyglądając się chłopakowi badawczo.
OdpowiedzUsuń|Elza
-Polonizowałabym, dla mnie dobre posługiwanie się mieczem jest dalej nieosiągalne - zaśmiała się. Mina jej zrzedła, kiedy chłopak zafascynował się lodem. Uśmiechnęła się słabo, natychmiast wróciły do niej wspomnienia z sierocińca. - Przysporzyło mi to wielu kłopotów, kiedy byłam mała. - Przyznała. - Ale teraz... - Potarła dłonie, a kiedy je rozchyliła na jej dłoni pojawił się mały, lodowy ptaszek, który po chwili stopniał i woda pociekła po jej ręce na ziemię. - Ale teraz to jest coś. - Nie przyznawała się do tego, ale podobnie jak Evangeline miała kłopoty z opanowaniem swojej mocy, tak i Spark w opanowaniu swojej.
OdpowiedzUsuń|Spark
Czekał ,aż Bash przyjmie zakład,ale ten najwyraźniej z tym zwlekał. Nagle jego przyjaciel uderzył go tarczą,tak ,że poleciał do tyłu i wylądował w piachu. Zakasłał cicho,patrząc do góry-Nieźle-stwierdził,a gdy Sebastian podszedł bliżej kopnął go,podcinając mu nogi.-A może się cykasz ,co?-spytał naśladując ton syna Nike,zaśmiał się wstając i uniósł miecz aby zaatakować Basha.
OdpowiedzUsuń/Alec
-Okropność-szepnął Alec ze sztuczną rozpaczą w głosie i wydął usta ,niczym małe dziecko, któremu zabrano ulubionego misia. Miał spytać ,czy Brae też podobała się też ta koszulka ,ale w ostatniej chwili ugryzł się w język ,gdy przypomniał sobie jaką minę miał Bash gdy o niej mówił. Odparł uderzenie chłopaka i zanim tamten zdążył się zorientować zadał mu mocny cios kolanem w brzuch.-A czego byś chciał ,Sebastianie?-spytał nie tracąc czujności i jednocześnie starał się unormować swój oddech.
OdpowiedzUsuń/Alec
Alec uniósł lekko kąciki ust,ale po chwili jego wyraz twarzy zmienił się z rozbawionego na zaskoczony.-Z Evangeline?-mruknął pod nosem,wlepiając zielone oczy w przyjaciela. (Bash mógł się bardziej postarać,w zasadzie i tak miał zamiar spędzić z nią więcej czasu)-Ty mały szpiegowski pacanie...-zaśmiał się cicho-Nie masz nic lepszego do roboty niż śledzenie kumpla?-uniósł jedną brew,kiedy nagle poczuł ostry ból w ramieniu. Skrzywił się,kiedy z rany pociekła krew. Zrobił krok do przodu,tak ,że stali plecami do siebie, a ich tyły się niemal zetknęły i wymierzył chłopakowi mocny cios łokciem.
OdpowiedzUsuń/Alec
Hej, wybacz, że tak nagle przeszłam w nieobecność, ale komputer mi zaczął szwankować. Chcesz dalej prowadzić wątek? Nie bardzo mam pomysł na dalsze z Elzą, więc może samą Spark? xd
OdpowiedzUsuń|Spark/Elza
-Byłoby naprawdę super, może w końcu ręce przestałyby mi się trząść, kiedy trzymam miecz - uznała z uśmiechem, a jej wzrok mimowolnie powędrował do dłoni. - Kiedy mógłbyś mi pomóc? - spytała i wytarła dłonie o spodnie. - Jest przydatne. - Stwierdziła. Lód pomagał jej chłodzić rany. Chciałaby nauczyć się uzdrawiać, ale nie była córką Apolla i jedyne co potrafiła zrobić, to w miarę wytrzymałe opatrunki. Głównie używała obdartych kawałków swoich koszulek zamiast bandaży, bo akurat nie miała ich pod ręką, ale to zawsze coś. - Tak, w sumie tak. Teraz przychodzi mi to od tak, chyba że mam do czynienia z czymś większym. - Uśmiechnęła się lekko. - Musiałbyś zobaczyć mnie w dzieciństwie, kiedy próbowałam zamrażać kredki. Po jednym zamrożeniu padałam dosłownie na twarz.
OdpowiedzUsuń|Spark