Bitwa zakończona,
zwyciężyli czerwoni
Grupa 2
Kolejka:
Dylan, Alla, Alec, Leslie, Deran, Aiden ... itd.
Dzień powoli budził się ze snu. Słońce przebijało się dzielnie przez białe poszarpane jak przez kocie pazury obłoczki na błękitnym niebie. Jak zawsze, nie dało się narzekać na pogodę, chyba, że ktoś lubił deszcz bądź śnieg. Ptaszki już od rana prezentowały swój donośny i preferencyjny układ wokalny od czasu do czasu dołączając taneczne przeskoki z jednej gałęzi na drugą. Zieleń pokrywała niemalże wszystko oprócz tego co zbudowane ręcznie.
Wszyscy jednak
wydawali oczekiwać się czegoś więcej i mieli racje. Właśnie dzisiaj miała się
odbyć bitwa o sztandar.
Pod wieczór tuż
po obiedzie nastał ten ekscytujący czas. Przy pawilonie jadalnym rozniósł się
dźwięk rogu. Wszyscy zebrali się w jednym miejscu czekając na wprowadzenie sztandarów.
Jeden z symbolem pioruna a drugi trójzębu. Herosi krzyczeli i wiwatowali jak to
zwykle bywało przed tym wydarzeniem. Sztandar z piorunem należał do grupy
czerwonych, w której skład wchodziły domki Zeusa, Hekate, Hefajstosa, Nike,
Hypnosa, Aresa i Hebe. Zaś sztandar z trójzębem należał do grupy niebieskiej,
która składała się z domków Posejdona, Nyks, Heliosa, Hadesa, Apolla i Selene.
Chejron wygłosił
krótką przed mowę wyjaśniająca po krótce zasady gry. Zaznaczył, że zatoczka
jest linią graniczną, że banner musi być na widoku, może pilnować go najwyżej dwóch
herosów, oraz że okaleczanie oraz zabijanie jest zabronione.
-Uzbrójcie się!- Po
tych słowach stoły zapełniły się sprzętem takim jak miecze z brązu, tarcze,
hełmy, włócznie i łuki. Hełmy dla niebieskiej drużyny miały doczepione
niebieskie pióra a te dla czerwonej drużyny czerwone pióra.
Po uzbrojeniu się
drużyna niebieskich ruszyła na północ a czerwona na południe.
Róg zawył
ponownie, oznajmiając rozpoczęcie Bitwy o Sztandar.
--------------------------------
Mimo tego, że grupy nie wchodzą, że sobą w interakcję, trzeba wiedzieć, co dzieje się w tej drugiej. Sztandar jest tyko jeden.
--------------------------------
Mimo tego, że grupy nie wchodzą, że sobą w interakcję, trzeba wiedzieć, co dzieje się w tej drugiej. Sztandar jest tyko jeden.
Założył hełm i ujął w dłoń miecz oraz tarczę. Uśmiechnął się pod nosem, jakby wiedział coś czego nikt inni nie wie. Na czele grupy czerwonych podążył na południe. Tam rozdzielili się na dwie grupy i zaraz po donośnym dobrze znanym dźwięku zaczęła się zabawa.
OdpowiedzUsuńZmierzył wzrokiem swoją grupę. - Dylan, Alec, Leslie. Chodźcie za mną. - Jego ton był zdecydowany, typowy dla lidera, nie przyjmujący sprzeciwu. Kiwnął głową w stronę lasu i nie czekając długo ruszył na przód. Tak samo jak dzień, noc była ciepła, a może wydawało mu się tak ze względu na emocje. Tak czy owak, ciepły klimat nie ułatwiał szczególnie sprawy. Przystanął w miejscu słysząc szelest w krzakach niedaleko nich. W okół działo się mnóstwo, krzyki, miecze uderzane o siebie, ale ten dźwięk był zdecydowanie bliżej. Ktoś albo coś się zbliżało. A może było ich więcej niż jeden.
|Deran
Aiden nie miał pojęcia, co się działo. To była dla niego zupełna nowość. W sumie nie wiedział, czemu tam jest, ale starał się dać z siebie wszystko. Miał kilka asów w rękawie jako syn Hadesa, jednak jego zdolności mogły się okazać niewystarczające w konfrontacji z doświadczonymi w walce obozowiczami, którzy trenowali od kilku lat. Chłopak w jednej dłoni trzymał miecz, a w drugiej tarczę, którą uniósł nieznacznie do góry, jakby miała go chronić nawet teraz, kiedy nikt go jeszcze nie atakował. Odetchnął głęboko, po czym spojrzał na członków grupy, w której się znajdował.
OdpowiedzUsuń- Ktoś ma jakąś strategię? - spytał przenosząc wzrok z jednej osoby na drugą, a potem na kolejną. - Czy po prostu staramy się zdobyć ten sztandar w jakikolwiek sposób?
|Aiden
Przyszedł na zbiórkę już uzbrojony w swój ulubiony miecz, żeby potem nie tracić czasu na wybieranie. Jak większość herosów założył na głowę hełm oraz wziął tarczę. Upewnił się, że Leslie również jest dobrze uzbrojona i zabezpieczona po czym ruszył obok niej za synem Zeusa. Zerknął w bok na jego towarzyszkę. Z jednej strony cieszył się, że są razem w drużynie, a z drugiej nie za bardzo podobało mu się, że bierze w tym udział. Wiedział, że walczy świetnie i potrafi sama sobie poradzić, jednak bał się, że coś jej się stanie. Z rozmyślań jednak wyrwał go szelest w krzakach. Rozejrzał się czujnie dookoła starając się zlokalizować źródło tego dźwięku.
OdpowiedzUsuń|Dylan
Alec tylko raz brał udział w bitwie o sztandar i choć nie była to jego ulubiona forma rozrywki postanowił wziąć udział i w tej rywalizacji. Po chwili standarowych czynności gra się rozpoczęła.Spojrzał po twarzach osób z którymi był w drużynie i doszedł do wniosku ,ze mają szansę zwyciężyć. Deran szedł przodem i nagle gwałtownie przystanął. Alec zmarszczył brwi słysząc dziwne szelesty i odruchowo dotknął palcami głowicy swojego miecza . Cicho podszedł do syna Zeusa i zerknął na niego pytająco. Nie mieli czasu na żadne ustalenia,więc musieli iść na żywioł. Z każdą sekundą tajemnicze dźwięki przybierały na sile,więc wyjął miecz z pochwy,uważnie obserwując każdy skrawek otoczenia wokół nich.
OdpowiedzUsuń/Alec
Już po sygnale, a oni nic nie robią. Hazel stała na uboczu, w ogóle nie utożsamiając się ze swoją grupą. Nie dlatego, że czuła się lepsza, tudzież ważniejsza, po prostu miała silnie zakorzenioną niezależność. Była oswojona z samodzielnością i brakiem jakiegokolwiek wsparcia, dlatego trzymała dystans. To jednak nie przeszkadzało jej w czujnym śledzeniu wypadków i sylwetek. Hazel miała ze sobą ukochaną Spathę, stary kawaleryjski miecz, który towarzyszył jej niemal od zawsze, tarczę drzewcową oraz hełm który kształtem który do złudzenia przypominał te noszone przez gladiatorów za czasów starożytności. Na sobie natomiast niosła lekką skórzaną zbroję, która mogła sprawdzić się w starciu bezpośrednim a jednoćześnie nie obciążyłaby jej na tyle, by ująć zwinności. Masywny jelec miecza przysłaniał dłoń odzianą w rękawicę, zaciśniętą na rękojeści. Widząc, że przez chwilę nic się nie dzieje, a oni tylko tracą czas na całkowicie zbytecznie obmyslanie planu, dostąpiła do Aidena i podświadomie unosząc broń do pozycji wyrażającej gotowość do ataku, odezwała się ochryple, mierząc wzrokiem tych co mieli iść z nią.
OdpowiedzUsuń- Przede wszystkim czujność i zwarcie. To przygotuje nas do większości wypadków i uprzedzi o wielu rzeczach. A teraz... Po sztandar! - błysnęła kłami w nieodpartym acz wąskim uśmiechu, rozsiewając aurę braku pokory do świada. Bazowała na doświadczeniu. Nie miała wątpliwości, że ta zabawa będzie znacznie różniła się od wojennego pola bitew, jednak wiedziała też, że każda grupa musi mieć prowadzącego i że nie mają czasu do stracenia. Czerwoni zapewne już ruszyli, zatem Hazel raz jeszcze popłynęła spojrzeniem po średnio znanych sobie twarzach. Nie znali się, to i lepiej. Obcymi lepiej dowodzić. Brak sentymentów i ulg. Cudownie.
Nie czekając na reakcję ani przyzwolenie reszty co do zagarnięcia sobie szczytowej pozycji ruszyła w las licząc że reszta ruszy za nią. Właściwie nie mieli nawet innego wyjścia, musieli dać powieść się jej instynktom. Nie upłynęło dużo czasu, gdy mulatka wystąpiła z szuwar, niespodziewanie stając naprzeciw Derana. Przerastał ją, a jednak nie czuła się skora ustąpić. Podniosła iskrzące złotem spojrzenie na jego zadziwiająco przystojną i już na pierwszy rzut oka zadziorną gębę. Usztywniła grzbiet, ruch mięśni mógłby dostrzec tylko wprawiony myśliwy. Krzyżujac z nim wzrok uśmiechnęła się gorzko. Konkurencja, uwielbiała to. Czuła, że będzie pikantnie. Nie zamierzała jednak atakować pierwsza, choć jej postawa wyrażała, że nie omieszka tego zrobić w razie potrzeby.
- [i]No proszę. Kogo my tu mamy... Syn Zeusa.[/i]
Hazel
Klasycznie wybrała swoją ulubioną broń. Prosty dębowy łuk o dużej sile naciągu. Zawsze miała dobre oko i spędziła wiele długich godzin na strzelnicy, gdzie towarzyszył jej jedynie głuchy odgłos strzał, jedna za drugą przeszywających powietrze i wbijających się ze stukiem w cel. Noże. Stanowiące niemal naturalne przedłużenie dłoni. I to śmiercionośne. Lekkie, ciężkie. Dłuższe, krótsze. Trafiające wyszlifowanym, ostrym jak igła czubkiem, czy też dopasowaną do dłoni rękojeściom, by jedynie ogłuszyć wroga. Pocieszała się, że wczesne trafienie do obozu miało jednak jakieś zalety, choćby biegłość w walce. Oraz poznanie bardzo konkretnego syna Hypnosa. Dlatego też trzymała się prawego boku Dylana, nieosłonionego tarczą. Jego opiekuńczość, gdy sprawdzał jej uzbrojenie, wywołała u niej czuły uśmiech. Chłopak potrafił być naprawdę słodki, a potęgował to jeszcze fakt, że był tego nieświadomy. Nagle spoważniała. Z zamyślenia wyrwał ją szelest dobiegający z prawej strony. Wyczulony słuch wręcz alarmował rudowłosą. Założyła strzałę na cięciwę, choć nie naciągała jej na razie. Lata praktyk skróciły czas celowania i wystrzału do niemal ułamków sekund, a nie chciała na razie napinać mięśni. Zbyt długie utrzymywanie cięciwy w gotowości zmniejszało precyzyjność toru lotu strzały i energię kinetyczną grotu. - Dyl... - szepnęła cicho i spojrzeniem pokazała swojemu chłopakowi skąd dobiega nieustannie narastający dźwięk. I wtedy z szuwar wynurzyła się Hazel. Leslie zmrużyła oczy, uważnie wpatrując się w napiętą sylwetkę przeciwniczki. O tak, zdecydowanie nie należało jej lekceważyć. Wyglądała jak gepard, który wybrał się na obiad i zapewne tak też się czuła. Leslie ogarnęła spojrzeniem las dookoła. Nie widziała, ani nie słyszała innych, co oznaczało, że nie jest to najprawdopodobniej pułapka. Zrobiła krok w prawo, tak, by mieć miejsce na naciągnięcie łuku. Powoli odciągała cięciwę aż do brody. Chciała sprowokować zastygłą drużynę do działania, a nie trafić dziewczynę. Strzała ze świstem przeleciała tuż koło ucha Hazel i wbiła się w drzewo za nią. Rudowłosa z uśmieszkiem wciąż drgającym na wargach, stała w miejscu, pozwalając łukowi do końca wybrzmieć swoją pieśń wypowiedzenia wojny.
OdpowiedzUsuń|Leslie
Najwięcej czasu zajęło jej wybranie broni. Największą wprawę miała w strzelaniu z łuku, ale nie chciała teraz kogoś przypadkowo przedziurawić strzałą. Zdecydowała się więc na miecz. Kiedy chciała iść do swojej grupy zobaczyła, że sie rozbiegają. Nie pozostało jej nic innego, jak zrobić to samo. Na początku biegła za osobami z grupy, ale po krótkiej chwili zgubiła ich z pola widzenia. Pobiegła więc w druga stronę. Postanowiła na jakiś czas skryć się w zaroślach. Na drodze do jej kryjówki stanął heros z przeciwnej drużyny. Pierwsze co jej wpadło to oślepić go "światłem" Księżyca, zabrać broń i uciec. No cóż, plan nie był zły, więc go wykonała. Po czym pobiegła w przeciwna stronę i ponownie znalazła się z osobami ze swojej grupy.
OdpowiedzUsuń|Elza
Chciał dać Alecowi i reszcie znak w stylu 'Ja ich zajmę a wy idźcie na przód szukać sztandaru' Ale miał wrażenie, że nie było to zbyt zrozumiałe.
OdpowiedzUsuńPo słowach Hazel na jego twarz również wstąpił uśmieszek, bardziej taki jakby chciał ją oczarować, choć wiedział, że na pewno mu się nie uda. - Córcia Hadesa.. Jak miło. - Zmierzył resztę jej grupy spojrzeniem. Przybierał właśnie pozycję bojową, gdy niczym piorun uderzyła go obecność Alli. Przeklął w myślach osobę, która ustalała skład drużyn. Skup się. Musisz dziś wygrać.
Korzystając ze świstu wykonanego przez Leslie wystrzelił dwa pioruny które przecięły się tuż przed Hazel i rozdzieliły na dwa boki robiąc nieco zamieszania i zaraz po tym wykonał uderzenie dolne kierując miecz w okolice jej brzucha. Co niewątpliwe dziewczyna odparła. Głownie starły się ze sobą kilka razy, a dźwięk tylko przyspieszał obieg adrenaliny w organizmie.
Miał nadzieję, że jego grupa zrozumie, że pioruny były dla nich znakiem do rozpoczęcia walki. Musieli za wszelką cenę przedostać się na drugą stronę, a przynajmniej musieli ich wyminąć.
|Deran
Aiden ostatni raz czuł się tak bardzo zdezorientowany, gdy odkrył, że widzi duchy. A teraz gdy wszyscy zaczęli walczyć, podczas gdy niebieskie niebo przecinały pioruny, stał tylko w samym centrum chaosu, którego przyczyną było starcie się obu drużyn. Serce Aidena przyspieszyło. W ostatniej chwili zdołał odszukać wzrokiem ludzi ze swojej drużyny. Alla była dosłownie kilka metrów dalej, walcząc z jakąś inną dziewczyną i dotarłby do niej w mgnieniu oka, gdyby drogi nie zablokował mu osiłek odziany od stóp do głowy w zbroję. Zielonooki w ostatniej chwili uniósł tarczę, chroniąc się przed jego atakiem. Jego przeciwnik był górą mięśni, która przesuwała go do tyłu o kilka kroków przy każdym uderzeniu. Gdy nagle wytrącił Aidenowi z ręki tarczę i chłopak jakimś cudem zamachnął się, zadając mu cios, który zmusił go do cofnięcia się, poczuł przypływ adrenaliny. Krew zaczęła pulsować w jego żyłach nie ze strachu, a z ekscytacji. Nagle poczuł, że może wygrać. Chwycił miecz w obie dłonie i uniósł go w gotowości. Dookoła niego zaczęła roztaczać się mroczna aura, która zmieniła się w dwa lwiopodobne stworzenia z cieni. Aiden opuścił miecz i niemalże w tej samej chwili cienie rzuciły się na jego przeciwnika, powalając na ziemię. Chłopak uśmiechnął się do siebie i ruszył pomóc Alli.
OdpowiedzUsuń|Aiden|
- Leslie... - syknął cicho. Jasne pomysł bardzo dobry, ale teraz zwróciła na siebie uwagę. Błyskawicznie wysunął miecz z pochwy i gdy tylko zaczęła się walka znalazł się przed dziewczyną parując cios lecący w jej stronę. Zrobił to odruchowo, nawet zbytnio się nad tym nie zastanawiając. Od razu wciągnął się w wir walki odbijając uderzenia przeciwnika i sam zadając cięcia. Chciał zerknąć w bok, sprawdzić co u dziewczyny, ale w tym momencie heros z przeciwnej drużyny zadał niespodziewany cios, który z trudem udało mu się odbić. Kątem oka jednak zobaczył jej burzę rudych włosów koło siebie. Miał nadzieję, że poradzi sobie jakoś, w końcu walczyła na prawdę dobrze. W końcu jednak wytrącił przeciwnikowi miecz z ręki i przyszpilił go do pobliskiego drzewa, trzymając ostrze przy jego gardle. Pozwolił sobie szybko spojrzeć w bok jak radzą sobie inni. Wciąż martwił się o córkę Hebe, nie mógł jej teraz nigdzie dostrzec. Spojrzał w oczy chłopakowi, którego przyszpilił do drzewa.
OdpowiedzUsuń- Cóż, chłopcze, wyglądasz na bardzo śpiącego, a już taka późna pora... - mruknął kąśliwie, dotykając dłonią czoła przeciwnika, który osunął się na ziemię, pogrążony w głębokim śnie. Szybko wbiegł pomiędzy walczących herosów szukając swojej dziewczyny.
| Dylan
W pośpiechu założyła hełm z niebieskimi piórami i dogoniła swoją drużynę. Jak zwykle się spóźniła, nawet jeśli nastawiła sobie budzik na pół godziny przed normalną pobudką. Wyciągnęła miecz z pochwy i zilustrowała osoby ze swojej grupy. Znała ich tylko z widzenia, ale czuła tą ciemną aurę podziemia bijąca od Aidena i Hazel. Uśmiech wpełzł jej na usta. Dwójka dzieci Hadesa. Ich szanse na wygraną znacznie wzrosły. Poprawiła zbroję i wysłuchała rozkazów Hazel. Trzeba było przyznać, była idealnym dowódcą. Alla pobiegła za nią razem z resztą drużyny po sztandar i zwycięstwo. Może i Bitwa o Flagę była zwykłą zabawą, choć byli tacy, którzy uważali inaczej, ale potem zwykle zwycięska drużyna wypominała przegraną drugiej, a walka w terenie była niezłym sprawdzeniem umiejętności. Stanęli, gdy wpadli na przeciwników. Blondynka wyciągnęła obosieczny miecz przed siebie i zilustrowała wzrokiem herosów. Zaklęła w myślach, gdy ujrzała Derana na ich czele. I jak tu walczyć jednocześnie kogoś nie uszkadzając? Westchnęła. To tylko gra. A Niebiescy muszą wygrać. Naprężyła mięśnie, gdy ujrzała jak Leslie wyciąga strzałę. Córka Apolla upatrzyła sobie cel. Jakąś dziewczynę, która wydawała się dobrze władać swoim mieczem. Alla jak najszybciej chciała skrzyżować z nią ostrza. Nagle zadziało się tyle, że tylko heros z ADHD, mógłby to ogarnąć. Strzała przecięła powietrze tuż obok Hazel, a Deran zrobił swój trik z piorunami. Alla rzuciła się w wir walki. Dwie drużyny zacięcie walczyły starały się nie przepuścić żadnego intruza na swój teren. Blondynka raz po raz krzyżowała miecz z dziewczyną. Miały podobny poziom umiejętności, a ona stosowała te swoje sztuczki, odziedziczone po boskim rodzicu. W pewnym momencie natarła na nią tarczą i córka Apolla z trudem zrobiła unik. Zaatakowała ją w nogi, ale w tym samym czasie ostrze przeciwniczki zderzyło się z jej hełmem zostawiając drobne cięcie na jej policzku. Nawet nie poczuła drażliwego pieczenia, chwyciła tylko pewniej miecz i uderzyła ją głowicą w nieosłonięty bok. Dziewczyna starała się utrzymać równowagę i już miała stać, gdy zaatakował ją jakiś szkielet. Alla lekko zdezorientowana rozglądnęła się. – Dzięki, ale dawałam radę. – Mruknęła do Aidena. Fala czerwonych nadal próbowała się przebić przez drużynę niebieskich. – Uważaj! – Krzyknęła i odepchnęła syna Hadesa, sama biorąc cios na tarczę.
OdpowiedzUsuń| Alla
Każdy zajął się swoim przeciwnikiem,więc mimo tego ,że Alec rwał się do walki,postanowił cicho przemknąć się obok pojedynkujących się herosów. Nagle drogę zastąpił mu wysoki brunet o niemal żółtych oczach i z triumfującym uśmieszkiem na twarzy zaatakował syna Aresa. Alec odparł jego uderzenie,a ich miecze zderzyły się z głośnym brzdękiem. Zamachnął się ostrzem,celując w nogi chłopaka,ale ten odskoczył i usiłował przywalić mu w twarz. Pięść bruneta ominęła twarz Aleca o kilka centymetrów. Nagle poczuł ból na swoim ramieniu i zorientował się ,że przeciwnik go trafił. Nie przejął się tym zbytnio tylko mocno kopnął żóltookiego w brzuch ,tak ,że ten się lekko skulił ,a potem przywalił mu głowicą miecza w głowę. Z łobuzerskim uśmiechem zerknął na leżącego pod jego nogami nieprzytomnego przeciwnika. Kątem oka ujrzał niewysoką szatynkę,więc zastąpił jej drogę unosząc kąciki ust.-Dzień dobry,Elzo. Jak się miewasz?-zagadał wesołym tonem i uniósł miecz w pełnej gotowości-Skopiesz mi tyłek ,skarbie?-uniósł brew i zaatakował córkę Selene,
OdpowiedzUsuń/Alec
Praktycznie od razu wywiązała się zażarta walka wręcz. Deran dał znak drużynie, atakując piorunami, i już po chwili herosi starli się z bojowym okrzykiem. Z takim rozwojem zdarzeń, Leslie musiała podjąć szybką decyzję. Przerzuciła łuk przez ramię obok kołczanu, jednocześnie odskakując w tył przed atakiem. Na szczęście Dylan czuwał i przyjął cios, zyskując dla dziewczyny czas. W jej dłoniach błysnęły dwa ciężkie noże. Większy, przypominający bardziej doskonale wyważony mały miecz prosty, oraz mniejszy, którym podpierała większy, krzyżując noże podczas odpierania ciosów. Wolała nie ryzykować rzutów, gdyż nieoczekiwany ruch jakiegoś półboga mógłby sprawić, że kogoś trafi ostrzem zamiast ogłuszy głownią. Adrenalina krążyła w jej żyłach, niemal słyszała szum w uszach. Jednocześnie pozostawała spokojna, wijąc się i przymykając pod gardami wroga niczym ruda błyskawica na polu walki. Instynktownie wyprowadzała i odpierała ataki, podczas gdy jej umysłu pochłaniało szukanie Dylana. Wreszcie dostrzegła syna Hypnosa, zaangażowanego w jakąś walkę. Chłopak nie widział zbliżającego się od jego pleców przeciwnika. Zawołała do niego ostrzegawczo, ale w zgiełku bitewnym nie miał szans jej usłyszeć. Zdesperowana rozejrzała się. Wybrała odpowiedni moment i przemknęła. Noże były w pogotowiu, pełna skupienia rzuciła się, przyklękając na jedno kolano, aby mieć lepsze podparcie. Skrzyżowała nad głową miecze dosłownie w ostatniej chwili, ratując głowę ukochanego od ogłuszającego ciosu głownią. Gdy miecz przeciwnika napotkał żelazny opór tuż przy jelcu, heros stracił równowagę. Udało się! - miała ochotę krzyczeć z ulgi. Noże były idealną defensywą, więc Leslie postanowiła bronić pleców swojego chłopaka, aby syn Hypnosa mógł w pełni skoncentrować się na swojej walce. Uśmiechnęła się do siebie. Jak zwykle Deslie w duecie.
OdpowiedzUsuń|Leslie
A chciała przejść przed grę z nikim nie walcząc.
OdpowiedzUsuńLubiła tego chłopaka, ale teraz byli w przeciwnych drużynach, każdy kto nie był z nią w grupie, był wrogiem. Uśmiechnęła się. - Witaj. - Odparła. - Skoro prosisz. - Kiedy chłopak zaatakował odskoczyła w ostatniej chwili, o włos uciekając przed jego mieczem. Odwróciła się do niego, podnosząc swoją broń i ich miecze zetknęły się. Przez chwilę przemknęło jej przez myśl, że nie ma mowy, aby zwyciężyła z synem Aresa. Gdyby była mniej zwinna, już dawno by ją trafił. Odskoczyła w tył, ponownie uciekając przed mieczem. Teraz jednak miała mniej szczęścia, potknęła się o wystający korzeń i padła na cztery litery.
|Elza
Dziewczyna była wyjątkowo dobrą przeciwniczką. Nie było się z resztą co dziwić. Przez pierwsze pół minuty Deran wykonywał jedynie zasłony, gdy jednak znów użył piorunów kierując je pod jej nogi zyskał czas by wykonać kilka prostych natarć kierowanych raz w jej prawy bok a raz w lewy tak, że powrócili do punktu w którym rozpoczęli.
OdpowiedzUsuńPóźniej pojedynek opierał się na zamianę na odpowiedziach i natarciach i stawał się nieco monotonny, a prawda była taka, że nie mieli na takie rzeczy czasu. Trzeba było iść na przód a jak na razie on stał w miejscu. Gdy dziewczyna miała właśnie wykonać pchniecie w jego bark Deran wystrzelił piorun, który nie uszkadzając jej wytrącił miecz z jej dłoni i upadł na ziemie. Deran podniósł go szybko i oba skierował na nią. Dziewczyna stała w miejscu z wysoko podniesioną głową, co mogło znaczyć, że wcale nie ma zamiaru się poddać. Wykonała salto w przód będąc w powietrzu wyciągnęła sztylet mając zamiar ogłuszyć go głowicą, jak tylko wyląduję, jednak chłopak zdążył się obrócić i błyskawicznie kopnął ją w brzuch tak, że odrzuciło ją do tyłu. Wylądowała na pniu masywnego drzewa, ale nie podniosła się już. Żyła, tylko zapewne straciła przytomność. Deran rzucił jej pod rękę miecz, nie mógł jej przecież zostawić bez niczego.
Wyminął kilka osób pojedynczo odpierając ich ataki, które nie były nawet na niego skierowane. Miał zamiar przedostać się bokiem do luźniejszego miejsca, ale oczywiście nie było to takie proste, drogę do przejścia blokował mu Aiden. Chciał wykonać szybkie natarcie z zaskoczenia i mieć to za sobą, ale spotkał się z całkiem niespodziewanym odparciem jego ataku, tarczą. Zaraz... to nie był Aiden. To Alla go powstrzymała. Nie mając większego wyboru wykonał zamachowe cięcie z ramienia. Wiedział, że robiąc zamach ostrzeże ją przed swoim natarciem, ale trudno, siła za skuteczność. To prawda zawahał się nim to zrobił, ale nie mógł spisać na straty wygranej całej swojej drużyny tylko ze względu na to, że musiał walczyć z Ukochaną. Jednocześnie nie chciał jej zrobić krzywdy, a chciał przedrzeć się przez drużynę niebieskich. Uspokajał go jedynie fakt iż Alla świetnie walczy.
|Deran
Aiden odwrócił się z bijącym szybko sercem. Skulił się nieznacznie, trzymając pewnie w ręku miecz. Deran zaatakował go, ale Alla odparła jego atak i był jej za to wdzięczny. Jego instynkty na polu walki nie były jeszcze tak dobrze wyostrzone jak innych. On nie spędził wielu godzin na treningu i nie wiedział, jak wielka jest jego moc. Do tej pory potrafił jedynie tworzyć z cieni małe stworzonka, przedmioty. To był pierwszy raz, gdy wyczarował lwy. A wszystko to pod wpływem impulsu. A teraz jeszcze pojawił się szkielet. Aiden chciał pomóc Alli i nagle dookoła niego rozpostarła się mgła, która niemal natychmiastowo z niego spłynęła i opadła na ziemię, z której wyszedł szkielet. Aiden nie mógł uwierzyć, że zrobić coś takiego. W dodatku szkielet najwyraźniej nie potrzebował rozkazów, ponieważ od razu rzucił się na przeciwniczkę blondynki i pomógł jej. On również był zbyt wolny by odeprzeć cios chłopaka. Deran szybko zapomniał o zielonookim i całą swoją uwagę poświęcił Alli, co wykorzystał Aiden, który zaatakował go z drugiej strony, tym samym odsyłając twór czegoś w rodzaju zombie, wysłał na pomoc innym. Deran z początku odpierał ciosy, jednak w pewnym momencie Aiden zamachnął się i rzucił w jego łydki własną tarczą, żeby chłopak stracił równowagę. Potrzebował chwili odpoczynku, przez używanie swoich mocy, a ta walka wyczerpywała go jeszcze bardziej. Mimo wszystko musiał wytrzymać.
OdpowiedzUsuń|Aiden
Zorientowała się jakie są zamiary Derana po jego zamachu. Ściągnęła lekko brwi. Miała wiele okazji widzieć go walczącego, ale jego ruchy były szybkie i precyzyjne, tak, że przeciwnik nie mógł ich uniknąć, a co dopiero przewidzieć co zamierza. Alla zrobiła unik i zerknęła na Aidena, który podszedł od tyłu syna Zeusa.
OdpowiedzUsuńPrzez chwilę walczyli między sobą, a blondynka w tym czasie rozglądnęła się. Jeszcze nikt się nie przedostał na teren przeciwnej drużyny, a ci co zdołali od razu natrafiali na przeciwnika. Zobaczyła niebieskie pióra u jednej osoby i okazała się nią Elza pojedynkująca się z Alekiem.
Alla koło siebie usłyszała płytkie oddechy Aidena, który rzucił tarczą w nogi Derana. Stanęła w pozycji bojowej, gotowa przejąc przeciwnika na siebie. Syn Hadesa najwyraźniej musiał odpocząć po wykorzystywaniu swoich mocy. Alla coś o tym wiedziała.
Deran stracił równowagę i runął na ziemię, a blondynka szybkim ruchem przyłożyła mu ostrze do szyi. Na tyle mocno, aby nie mógł się ruszyć i na tyle lekko, aby nie zrobić mu krzywdy. Z trudem odwróciła spojrzenie od jego niesamowitych oczu. Nie mogła przecież zaprzepaścić szans na wygraną swojej drużyny. - Aiden. Jesteś w stanie przejść cieniem na ich stronę i wziąć ze sobą z dwie osoby do obrony? Kogoś na pewno zostawili przy sztandarze. - Chłopak najwyraźniej wrócił do siebie, ale nadal miał płytki oddech. Jeśli nie był w stanie podróżować Cieniem i miał zamienić się w ducha przez zbytni wysiłek związany z mocą dla zwykłej gry, to będą musieli znaleźć inne rozwiązanie. Hazel, ich 'dowódca' najwyraźniej gdzieś przepadła, bo Alla nie mogła jej znaleźć.
| Alla
Elza mówiła mu kiedyś ,że lepiej radzi sobie z łukiem,a walka wręcz nie jest jej najlepszą stroną. Alec nie do końca się z nią zgadzał ,bo widział życiu znacznie gorszych wojowników. Uśmiechnął się lekko ,gdy dziewczyna upadła na ziemię.-Gdybyśmy nie walczyli,to zapewne podałbym Ci rękę,ale cóż ,skarbie,w pojedynku nie ma miejsca na bycie dżentelmenem...-puścił jej oczko i przystawił jej miecz do gardła. Niestety,stracił na chwilę koncentracje,bo córka Selene uderzyła w jego ostrze swoim,tak ,że zmuszony był je odsunąć.-Nieźle-mruknął unosząc brwi i pokiwał głową ,gdy stała już przed nim gotowa do dalszej walki. Zamachnął się mieczem na jej nogi jednak odparła jego cios ,więc mocno wykręcił rękę,aby wytrącić jej broń z ręki. Po chwili ostrze dziewczyny wylądowało kilka metrów dalej.-I co ,Elzo?-przekrzywił głowę,przystawiając jej miecz do gardła,tym razem całą swoją uwagę skupiając na przeciwniczce.
OdpowiedzUsuń/Alec
Oddychała ciężko. Ostrze jego miecza sprawiło, że musiała głowę trzymać uniesioną nieco w górę. Wpatrywała się w oczy chłopaka, kiedy w jej głowie zaświtał pewien pomysł. - Hm, wybacz. - Mruknęła. Jej oczy rozbłysły i miała pewność, że przed oczami chłopaka nagle pojawił się księżyc w pełni. To była jedna z zalet bycia córką Selene. Chłopak omdlał i padł na ziemię jak długi. Jej moc nie była tak silna za dnia jak nocą, poza tym nie chciała na długo "uśpić" chłopaka, więc zapewniła sobie około minuty przewagi. Nie chciała walczyć, tak naprawdę walka z kimś była ostatnią rzeczą na jej liście do roboty podczas Bitwy o sztandar. Pozostawiła Alekowi jego broń, sięgnęła po swój miecz i uciekła w las jak najszybciej mogła. Wiedziała, że jeśli chłopak się obudzi i będzie chciał pobiec za nią, to z łatwością ją dogoni, więc nie zaprzestała biegu, dopóki nogi naprawdę przestały odmawiać jej posłuszeństwa. Skryła się więc w krzakach chcąc chwilę odpocząć.
OdpowiedzUsuń|Elza
Radził sobie tak dobrze dopóki nie ta tarcza. Ech... musiał coś wymyślić, nie mógł przecież się wylegiwać, gdy Aiden jest potencjalnym kandydatem do zdobycia ich flagi. Klatka piersiowa unosiła się w przyspieszonym tempie w górę i w dół, spoglądał na dziewczynę. Wzrok wydawał się prześwietlać ją na wylot, widział każdy jej ruch, zacisk mięśni, poruszające się wabiące usta. Już dawno dał się złapać w jej sidła i podobało mu się to. Na twarzy rozpostarł się szelmowski uśmieszek i gdy tylko dziewczyna oderwała od niego wzrok uderzył swoim mieczem w jej. Zgrzytający dźwięk rozpłynął się w powietrzu w przeciągu sekund i równie szybko Deran znalazł się już na nogach będąc gotowym do walki. Jasny piorun błysnął przed oczami wrzynając się agresywnie w ziemię pod Aidenem, który najprawdopodobniej stracił równowagę. Ktoś w końcu musiał wyjść z poza tej szarpaniny, nie mogli spędzić tu całej bitwy. Zmierzył wzrokiem swoją drużynę starając się wypatrzeć kogoś kto aktualnie nie miałby jakiegoś przeciwnika na karku. Był to Alec, ale właśnie zasnął, co ani trochę nie ułatwiło sprawy. Trudno, trzeba było mieć tylko nadzieję, że będzie wiedział co robić.
OdpowiedzUsuń|Deran
Pod Aidenem ugięły się kolana. Nie był zdolny do walki z tak silnym przeciwnikiem. Cienie już zniknęły, tak samo rozpłynął się w nicość szkielet, który wezwał na pomoc. Nie rzucił się po tarczę, nie było sensu. Spojrzał na Allę, dając jej znak, że nie jest w stanie dłużej walczyć i musi się na chwilę schować. Jego wzrok przepełniony był przeprosinami. Nie chciał jej zostawać samej, ale w tym momencie był dla niej tylko ciężarem. Ścisnął mocniej miecz i odbiegł w stronę drzew. Wskoczył między krzaki i wpadł na kogoś.
OdpowiedzUsuń- Elza? - wyszeptał, gdy zobaczył, kim jest osoba, z którą się zderzył. - Przepraszam. Nic ci nie jest?
|Aiden|
W koncu udalo mu sie obezwladnic swojego przeciwnika i od razu uspil go jednym ruchem ręki. Rozejrzał sie dookoła, ale jakoś nikt nie zwracał uwagi na niego i na Leslie, wyszcy byli juz pogrążeni w potyczkach ze swoimi przeciwnikami. Znajdował sie teraz z boku, tuz kolo granicy. Wystarczyl jeden krok i znajdą sie na terenach niebieskich. Nie myslac dlugo i korzystając z okazji, złapał dziewczyne za rękę, bez słowa ciągnąc ja w głąb lasu. Mial nadzieję, że ktos z kego drużyny zorientuje się, że udalo im sie przedostać oraz jednoczesnie chciał, by nie zauważył tego nikt z przeciwników.
OdpowiedzUsuń- Masz pomysł, gdzie mogli ukryc sztandar? - spytał, spogladajac z usmiechem na swoją towarzyszke. W jednej rece trzymał w pogotowiu miecz, a drugą wciaz sciskal jej dłoń. Cieszył się, ze udało mu się wymknac akurat z nią i że nic jej sie nie stało. Zawsze miecz byl jego ulubioną bronią i czesto przychodził na arenę, zeby sie oderwac i ćwiczył szermierke, ale nigdy nie lubil wakczyc z innymi herosami. Rozumial, ze to forma treningu, ale zawsze się bał, ze przez przypadek zrobi komuś krzywdę.
|Dylan
Nie zamierzała od razu atakować Derana. Dała mu chwilę na analizę sytuacji i sama też poszła w jego ślady. Zaklęła w myślach. Pozycja jej drużyny była naprawdę kiepska. Aiden gdzieś się schował, Elza zniknęła jej z oczu, ale sądząc po śpiącym Aleku wygrała spór, a Hazel rzuciła się w wir bitewny. Alla musiała szybko wymyśleć jakiś dobry plan, bo inaczej grozi im niechybna przegrana. Spojrzała, z mieczem w ciągłej gotowości, tym razem na teren drużyny niebieskiej. Zauważyła dwie osoby biegnące prosto w stronę ich sztandaru. Zagryzła wargę i ukradkiem zerknęła na Derana. Nadal obserwował coś w oddali i pewnie zapomniał o tym, że stała parę metrów od niego. Zatem, nie będzie jej powstrzymywać.
OdpowiedzUsuńRzuciła się do biegu, przebijając się przez tłum walczących i odparowując ciosy, które nie były nawet skierowane pod jej adresem. Większość Niebieskich radziła sobie bardzo dobrze, niektórzy mniej, ale nadganiali specjalnymi zdolnościami jak oślepianie kogoś światłem czy używanie Mgły. W końcu przebiła się przez gromadę półbogów i zaczęła doganiać Rudą i jej towarzysza.
Chwyciła pewniej miecz i uderzyła jego głowicą chłopaka w bok. Nie spodziewał się tego i stracił równowagę. Alla skupiła się na dziewczynie, która była uzbrojona w łuk. W bliskim starciu zbytnio jej się nie przyda. Uśmiech wpełzł na twarz córki Apolla.
| Alla
W tamtym momencie Alec był niemal pewny zwycięstwa nad Córką Selene,kiedy przed oczami rozbłysło mu jasne blade światło. Zaraz potem zapadła ciemność. Nieprzytomny był tylko kilka minut ,ale to wystarczyło ,żeby odwrócić bieg bitwy. Zmarszczył brwi,bo w głowie mu łupało i podniósł się ,trochę zbyt gwałtownie,chwytając za swój miecz. Rozejrzał się wokół ,ale nigdzie nie dostrzegł Elzy-A to sprytna mała...-mruknął do siebie. Nie zamierzał jej jednak odpuścić. W oddali ujrzał Leslie,Dylana i Alle. Szybko podszedł do leżącego wciąż Derana-Pomóż tamtej dwójce,a ja poszukam sztandaru. Może przy okazji dorwę Elze...-dodał z wrednym uśmieszkiem i nie czekając na reakcję syna Zeusa zaczął pchać się przez tłumy walczących herosów. Wyminąwszy szarpiącą się parę wbiegł do lasu. Promienie słoneczne ledwo co przedzierały się przez konary drzew,więc było dość ciemno. Zwinnie przedzierał się przez krzaki ,co zajęło mi kilkanaście minut,kiedy usłyszał czyjś cichy głos. Schował się za drzewem,aby zorientować się kto to jest i w razie potrzeby zaatakować go z zaskoczenia.
OdpowiedzUsuń/Alec
Leslie chwyciła wyciągniętą rękę Dylana i pobiegli w głąb lasu w stronę sztandaru pprzeciwników. Zmarszczyła czoło, zastanawiając się nad pytaniem chłopaka.
OdpowiedzUsuń- Wydaje mi się, że gdzieś w tę stronę... - zaczęła, ale nie dane jej było skończyć. Syn Hypnosa stracił nagle równowagę. Rudowłosa zatrzymała się i obróciła od razu w postawie defensywnej. Łuk już wcześniej przewiesiła przez ramię, więc miała wolne ręce. Dwa duże noże błysnęły, odbijając promienie słońca, kiedy płynnym ruchem je wyciągnęła. Córka Apolla była tuż tuż, z uśmieszkiem na twarzy. Jak jej było... Alla? Nie miało to teraz zbytniego znaczenia. Widząc, że pewna siebie dziewczyna po prostu biegnie z wyciągniętym mieczem, szybko dokonała oceny sytuacji. Ugięła lekko nogi i zmieniła uchwyt na broni. Zmrużyła odrobinę oczy, skupiając wzrok na sylwetce Alli. Nie zamierzała dawać jej zaznać przewagi ze z względu na uzbrojenie. Ta dziewczyna jeszcze się przekona na własnej skórze, jak kończą osoby, które śmiały tknąć Dylana!
| Leslie
Prawie krzyknęła, kiedy chłopak na nią wpadł. Już się wystraszyła, że będzie musiała znowu kogoś oślepić. Nie ma księżyca, więc na długo jej moc nie wystarczy. Wypuściła powietrze z płuc i spojrzała na Aidena. - Nie, nic mi się nie stało. - Odparła również szeptem. W takiej chwili chciałaby potrafić porozumiewać się myślami. Równie dobrze Alec mógł się już obudzić i ją znaleźć, a teraz może się chować parę krzaków dalej. Uważnie obejrzała Aidena. - A tobie? Nie wyglądasz najlepiej. - Stwierdziła, krzywiąc się nieznacznie.
OdpowiedzUsuńNa chwilę spuścić ich z oka i od razu wieją. Może to i lepiej, nie chciał jej w końcu jakoś skrzywdzić, a w walce mogło się to zdarzyć. Za nim zdążył zareagować na słowa Aleca ten już znikł. Trudno. Spojrzał we wskazanym kierunku, na Leslie i Dylana. Nie twierdził, że Alla sobie nie poradzi, ale jakby nie patrzeć to było dwóch na jednego, trzech to byłaby chyba lekka przesada zwłaszcza, że Deran zaliczał się do potomstwa wielkiej trójki.
OdpowiedzUsuńNie myśląc, więc długo rzucił się w bieg w tą samą stronę co Alec. Zawsze lepiej iść w dwójce, wtedy mają większe szanse by faktycznie zdobyć sztandar. Wybrałby linię najmniejszego oporu, ale skoro i tak miał już iść na drugą stronę na przy okazji mógł po drodze pomóc kilku herosom. Jeden z drużyny niebieskich się na niego niemalże rzucił, ale Deran go wyminął i uderzył w miarę lekko rękojeścią miecza, co na jakiś czas zneutralizowało przeciwnika. W końcu udało mu się dostrzec chłopaka. Za nim jednak go dogonił zauważył jak ten chowa się w krzakach. Deran zrobił to samo tylko parę metrów dalej (licząc w tył od Aleca). Nie znał dokładnego powodu zachowania chłopaka, ale wolał się na niego zdać, jako że sam dotarł tu nieco później i mógł nie słyszeć tego co tamten.
|Deran
Jego serce biło jak szalone, a mimo to zrobiło mu się słabo. Za dużo energii włożył w moce, nad którymi nie do końca panował. Jeszcze nigdy nie wyczarował nic tak wielkiego jak lwy z cienia. Tym bardziej nie próbował przywoływać żadnego umarlaka.
OdpowiedzUsuń- Trochę przesadziłem - odpowiedział szeptem. - A z tobą wszystko w porządku? Czemu się tu chowasz? - dodał po chwili ciszy, patrząc niepewnie na Elzę.
|Aiden|
Biegł przed siebie, ciągnąc za sobą rudowłosą dziewczynę. Przebijał się przez zarośla w lesie i lawirował między drzewami. Niestety nie zauważył goniącej ich dziewczyny i nagle dostał głowicą w głowę. Stracił równowagę i upadł zamroczony. Roztarł dłonią bolące miejsce i odwrócił się w stronę napastniczki. Dziewczyna już walczyła razem z Leslie, więc pozwolił sobie na chwilę odpoczynku, bo cały czas dzwoniło mu przed oczami i nie ostro widział. Cały czas jednak trzymał miecz w pogotowiu, gotowy zaatakować w każdej chwili, chociaż wiedział, że Leslie raczej sobie poradzi.
OdpowiedzUsuń| Dylan
W biegu ilustrowała przeciwniczkę wzrokiem. Ruda wyglądała na zdeterminowaną, a ostrza w jej dłoniach aż się trzęsły od nadmiaru emocji. Z pewnością chodziło o chłopaka, którego Alla powaliła na ziemię i nadal się z niej zbierał. Ewidentnie musiało ich coś łączyć. Wiedziała, że bez zaciętej walki się nie obędzie, ale to była ostatnia szansa Niebieskich. Jeśli blondynka zatrzyma dostatecznie długo parę Czerwonych, reszta może zauważyć starcie i przyjdzie jej pomóc, albo ktoś przedostanie się na stronę przeciwnej drużyny i jako pierwszy zgarnie sztandar. Chwyciła pewniej miecz i poprawiła tarczę. Zaatakowała. Stosowała zmienne sekwencje ruchowe, aby Leslie nie mogła zorientować się, jakie są jej zamiary. Wykonywała ataki głównie na ręce i na nogi, nie chciała jakoś poważnie uszkodzić przeciwniczki, musiała ją tylko zatrzymać i majętnie zagospodarować jej czas.
OdpowiedzUsuń| Alla
Przybiegł tu pod wpływem emocji,bo chciał dorwać Elzę,która bądź co bądź nieźle go urządziła. Teraz pomyślał jednak ,że może naprawdę powinien poszukać sztandaru. Reszta zajęta była walką i zapewne tylko pojedyncze jednostki łaziły po lesie. Wywrócił oczami,słysząc rozmowę córki Selene i jakiegoś chłopaka. Nagle do jego uszu doszedł cichy dźwięk łamanej gałązki. Odwrócił się gwałtownie,unosząc miecz. Przed nim stał Deran,więc powoli opuścił broń,nasłuchując czy aby tamta parka ich nie usłyszała,ale na szczęście wciąż prowadzili te bezsensowną wymianę zdań. "Poszukajmy sztandaru" powiedział bezgłośnie,rzucając chłopakowi znaczące spojrzenie i mając nadzieję ,że rozczyta się z ruchu jego ust.
OdpowiedzUsuń/Alec
Leslie musiała przyznać, że trafiła na pewnie władającą mieczem przeciwniczkę. Co chwila musiała odskakiwać i parować ciosy, padające co i rusz z innej strony. Zmęczyła się w końcu tą ciągnącą się potyczką. Powinna myśleć racjonalnie. Powinna martwić się sztandarem. Powinna nie wdawać się w taką walkę. Ale dobrze widziała, że Dylan jeszcze się nie pozbierał z ziemi i trze obolałą skroń. I to jest miejsce, w którym Leslie kieruje się tylko złością. Co ta heroska sobie myślała? Walnęła go tak mocno, że mogłaby wyrządzić mu krzywdę, a panowała niepisana umowa zatrzymywania przeciwnika bez zadawania poważniejszych obrażeń. Po prostu nie mogła bezczynnie patrzeć jak ktoś powala jej najlepszego przyjaciela i chłopaka w jednej osobie. Zmrużyła oczy i w ostatniej chwili, tuż przed zadaniem ciosu, rzuciła się nagle na przód. Opadła na jedno kolano, krzyżując nad głową noże. Zaklinowała miecz Alli tuż przy jelcu, wiedząc, że takie nagłe powstrzymanie przepływu energii kinetycznej odwrócenie zwrotu powoduje drętwienie ramienia trzymającego miecz. Wiele razy ćwiczyła tę technikę i miała nadzieję, że się powiedzie jej wybieg.
OdpowiedzUsuńI Leslie I
-Można powiedzieć, że moje marne doświadczenie w walce plus syn Aresa, którego chwilowo uśpiłam i pewnie teraz próbuje mnie znaleźć, nie jest dobrym połączeniem - potarła czoło, jakby rozbolała ją głowa. Naprawdę była bardzo słaba, jak na jeden dzień zużyła za dużo mocy Selene, nie bardzo wiedziała czy potrafiłaby stanąć z kimś znowu w walce i nie zemdleć. - Bogowie, mam nadzieję, że nasi znajdą sztandar i to się skończy.
OdpowiedzUsuń|Elza
Przysłuchiwał się rozmowie, którą wbrew pozorom słychać było całkiem dobrze. Uśmiechnął się pod nosem, jeśli ani Elza ani Aiden nie wejdą im w drogę to faktycznie sztandar zostanie zdobyty i bitwa się zakończy, plus dwójka od niebieskich wyjdzie z tego bez szwanku, a przecież o to im chodziło... schowali się po to by odpocząć od walki.
OdpowiedzUsuńKiwnął głową na ''słowa'' Alec'a i nadal trzymając się bliżej ziemi zaczął zmierzać w lewo tak by ominąć niebieskich. Jego bezszelestne ruchy sprawiały, że nikt nawet nie domyśliłby się, że cokolwiek znajduje się za krzakami i w dodatku brnie na przód. W pewnym momencie zatrzymał się i zerknął na chłopaka wskazując bezgłośnie na sztandar. Nadal skryci byli w krzakach, więc Blair i Arten (i tak zajęci walką) ich nie zobaczyli.
'Ty pójdziesz tu' - poruszył ustami i wskazał na prawo w ruchu okrążającym pole bitwy. 'A ja tu' - znów bezgłośnie poruszyły się jego usta wskazując na lewo w takim samym ruchu rąk które jakby za sztandarem się spotykały.
|Deran
- Ja też - wyszeptał Aiden, przymykając oczy. Był tak zmęczony, że nie wiedział już, co ma ze sobą zrobić. Najchętniej zdrzemnąłby się i miał całą walkę gdzieś. - W takim stanie do niczego im się nie przydamy - stwierdził, spoglądając na Elzę. Z początku myślał, że mają szansę to wygrać, ale gdy teraz znaleźli się w takiej sytuacji, pogorszyli tylko stan rzeczy. Ich drużyna nie miała szans. - Zostańmy tu. Jeśli odzyskamy energię, zanim skończy się bitwa, pomożemy im.
OdpowiedzUsuń|Aiden
Wciąż dudniło mu w głowie od uderzenia. Wiedział, że nie skończy się to tak fajnie i czeka go ciężki dzień z uciazliwa migrena. W tej chwili chciał, żeby bitwa juz sie skonczyła, żeby mógł wrócić do domku, zjeść kawalek ambrozji i zasnąć. Sen... Tak, teraz potrzebował snu. Na samą myśl oczy zaczęły mu sie kleić i prawie zasnął tutaj, zamroczony. Kątem oka dostrzegł Derana i Aleca, wymykajacych się w stronę sztandaru i to dodało mu energii. Nie może przecież zasnąć w środku bitwy. Z cichym stękiem dźwignął się z ziemi, podpierajac pobliskiego drzewa. Rudowlosa swietnie sobie radziła z przeciwniczka, wiec na razie sie nie wtrącał. Wiedział, że tylko oberwał by za to podw9jnie, bo przecież "ona doskonale umie sobie poradzić". Oddychal głęboko, walcząc z bólem i sennoscia, a spod przymrozonych powiek obserwowal walkę dziewczyn, gotowy w kazdej chwili wkroczyc do akcji.
OdpowiedzUsuń| Dylan
Radziła sobie do czasu, gdy jej miecz zaklinował się pomiędzy nożami konkurentki. Zaklęła w myślach. Jak mogła dać się tak podpuścić? Ręka powoli zaczynała jej drętwieć. Umysł zaczął pracować na pełnych obrotach, starając się wymyśleć wyjście z tej sytuacji. Chłopak dziewczyny leżał niezdolny do walki, a ruda nadal przed nią klękała, zatracona w gniewie. Gdyby Czerwona nie miała przewagi w pojedynku, Alla z pewnością by się zaśmiała z całej sytuacji i, aby rozładować napięcie. Przecież nie uderzyła Dylana tak mocno, aby nie mógł się podnieść. To w końcu syn Hypnosa, może wybrał sobie ten moment, jako idealny na drzemkę. Sama też była zmęczona, ale adrenalina i determinacja jeszcze trzymały ją na nogach. Wzrok blondynki powędrował do dłoni przeciwniczki, w których trzymała noże. W głowie Alli pojawił się pomysł. Nie dając po sobie poznać co zamierzała zrobić, nadal starała się wyciągnąć jakoś miecz. Gdy córce Apolla zdawało się, że ręka zaraz jej odpadnie, co uznała za właściwy moment, zamachnęła się tarczą. Nie użyła całej swojej siły; chciała tylko obezwładnić Leslie i wyciągnąć miecz. Dziewczyna upadła na ziemie, a jej noże wbiły się w ziemię parę metrów od niej. Alla schowała swój miecz do pochwy i machnęła parę razy ręką, przywracając jej krążenie. Następnie podbiegła do ostrzy rudej i chwyciła je. Jedno schowała, drugie wyciągała przed siebie, a jego koniec dotykał szyi dziewczyny, która jeszcze nie zdążyła się podnieść. Rzuciła przeciwniczce przepraszające spojrzenie.
OdpowiedzUsuń| Alla
Westchnął przeciągle,przysłuchując się rozmowie niebieskich. Miał przeczucie ,że jego drużna dziś wygra,szczególnie,że tama dwójka raczej na nic nie zdałaby się jego przeciwnikom. Pokiwał głową na "słowa" Darrena i ruszył na prawo ,przechodząc za warstwą krzaków i drzew,służących mu za pewnego rodzaju osłonę. Teraz wystarczyło tylko dostać się do sztandaru bez zwrócenia na siebie uwagi innych. Nadal trzymał miecz,gotowy do odparcia ataku ewentualnego przeciwnika i czujnie rozejrzał się dookoła. Alec i Darren poruszali się mniej więcej w tym samym tempie ,więc po kilku minutach przeszli już połowę drogi. Nagle zorientował się ,że zrobiło się dziwnie cicho,ucichły wszelkie rozmowy.
OdpowiedzUsuń/Alec
Była zła. Zła na siebie, że pozwoliła sobie na zatracenie się w gniewie. Leżała na ziemi dysząc ciężko i zastanawiając, jak mogła być tak głupia. Bezsensownie zlekceważyła Allę i proszę, oto skutki. W jednej chwili straciła całą zdobytą przewagę. Jej własne ostrze odrobinę boleśnie wbijało jej się w szyję, choć dziewczyna chyba nie chciała jej skrzywdzić. Spojrzenie miała wręcz przepraszające. Leslie uspokoiła myśli, powoli opanowywała się. Kiedy ochłonęła, zaczęła kombinować. Udała rezygnację, jednocześnie, szybko rozważając możliwe wyjścia z tej sytuacji. Nagle ją olśniło. Przecież jej przeciwniczka zabrała jej jedynie dwa noże! No cóż, to trzeba przyznać, Leslie dobrze chowała broń. W jednym gwałtownym zrywie odepchnęła rękę Alli ze sztyletem i zerwała się, i płynnym ruchem wyciągnęła przypięty na plecach sztylet. Niestety, zbyt szybko się podniosła i na ułamek sekundy zrobiło jej się ciemno przed oczami. Zachwiała się, wolną rękę przyciskając do skroni. Zamrugała oczami, próbując odzyskać zdolność widzenia.
OdpowiedzUsuń/Leslie
Cisza w ich wypadku zwiastowała tylko złe rzeczy. Oznaczało to tyle, że walka ustała, na pewno czerwoni nie byli zwycięzcami, bo już by o tym wiedzieli, więc jedynym logicznym rozwiązaniem pozostało, że Blair i Arten są jak najbardziej trzeźwi na umyśle i możliwe, że już ich usłyszeli. A usłyszeli coś na pewno, bo inaczej by nie ucichli. Zaklął w myślach, byli za blisko, by im się nie udało, nie pozwoli by plany pokrzyżowali mu chłopaczek od skrzypek i jakaś dziewczyna, najprawdopodobniej jego siostra, ale czy teraz Deran miał czas by się nad tym zastanawiać? Trzeba było działać szybko. Zlustrował uważnie okolicę szukając najkorzystniejszego rozwiązania. Nie miał nawet kontaktu wzrokowego by porozumieć się z Aleckiem, więc pozostawało zdać mu się na samego siebie, a komu ufał bardziej niż sobie?
OdpowiedzUsuńPoczuł jak adrenalina wzburzyła się w nim agresywnie, pulsowała w skroniach, przyspieszając trybiki w jego umyśle. Był dość daleko od Blair a tym bardziej od Artena, licząc oczywiście w bok, bo mniej więcej taka sama odległość co do dziewczyny dzieliła go od sztandaru. Wyskoczył niespodziewanie z krzaków i za nim sam zdążyłby zareagować zestrzelił piorunami dwie większe gałęzie które wylądowały zaraz za obojgiem z drużyny niebieskich. Miały zablokować ich pierwszy odruch pognania za nim. Burzowe wiatry zebrały się nad strumykiem, wprawiając wodę w agresywne ruchy, wiedział, że Arten ma nad nią kontrolę, ale musiał zaryzykować. W mgnieniu oka znalazł się na drugiej stronie nie patrząc w tył wystrzelił kilka piorunów w niebo, było to prymitywne zagranie i służyło jedynie rozproszeniu, a nie mógłby celować w żaden punkt na ziemi, bo przecież nie chodziło o to żeby kogoś zranić.
Czuł jak wzbiera w nim napięcie, co jeśli nie dobiegnie? Może ktoś już za nim jest i zaraz go powstrzyma? Nie! Liczył się sztandar. Ich zwycięstwo. Trzy kroki dzieliły go od zakończenia tej bitwy. Serce tłukło się w klatce piersiowej, oddech płytki i przyśpieszony, kropla wody spłynęła z podbródka w kulminacji pozostawiając wilgotny ślad na jego t-shircie. Dwa kroki. Sztorm nad strumykiem nasilał się, a czyste niebo znikało pod płaszczem szarości cumulusa. Krok. Dłoń zacieśniła swój uścisk na drągu.
Zwycięstwo Czerwonych!
Chmury rozpłynęły się w powietrzu, opadła miotająca się woda i napięcie ustąpiło miejsca triumfowi.
- Tak! Wygraliśmy! - Uniósł sztandar do góry jakby było to trofeum, a właściwie nie było to tak dalekie od prawdy. - Wygraliśmy... - Szepnął. Wierzył, nie miał powodów robić odwrotnie. Słowa brzmiały po prostu tak dumnie, że mógłby je powtarzać na okrągło. Na twarz wypłynął szeroki uśmiech. Oczywiście, że wygrali! Nie brał przecież niczego innego pod uwagę.
Dźwięk rogu rozbrzmiał donośnie oznajmiając koniec bitwy.
|Deran