Bitwa zakończona,
zwyciężyli czerwoni
Grupa 1
Kolejka:
William, Blair, Lena, Brae, Sebastian, Geranon, Arten... itd.
Dzień powoli budził się ze snu. Słońce przebijało się dzielnie przez białe poszarpane jak przez kocie pazury obłoczki na błękitnym niebie. Jak zawsze, nie dało się narzekać na pogodę, chyba, że ktoś lubił deszcz bądź śnieg. Ptaszki już od rana prezentowały swój donośny i preferencyjny układ wokalny od czasu do czasu dołączając taneczne przeskoki z jednej gałęzi na drugą. Zieleń pokrywała niemalże wszystko oprócz tego co zbudowane ręcznie.
Wszyscy jednak wydawali oczekiwać się czegoś więcej i mieli racje. Właśnie dzisiaj miała się odbyć bitwa o sztandar.
Pod wieczór tuż po obiedzie nastał ten ekscytujący czas. Przy pawilonie jadalnym rozniósł się dźwięk rogu. Wszyscy zebrali się w jednym miejscu czekając na wprowadzenie sztandarów. Jeden z symbolem pioruna a drugi trójzębu. Herosi krzyczeli i wiwatowali jak to zwykle bywało przed tym wydarzeniem. Sztandar z piorunem należał do grupy czerwonych, w której skład wchodziły domki Zeusa, Hekate, Hefajstosa, Nike, Hypnosa, Aresa i Hebe. Zaś sztandar z trójzębem należał do grupy niebieskiej, która składała się z domków Posejdona, Nyks, Heliosa, Hadesa, Apolla i Selene.
Chejron wygłosił krótką przed mowę wyjaśniająca po krótce zasady gry. Zaznaczył, że zatoczka jest linią graniczną, że banner musi być na widoku, może pilnować go najwyżej dwóch herosów, oraz że okaleczanie oraz zabijanie jest zabronione.
-Uzbrójcie się!- Po tych słowach stoły zapełniły się sprzętem takim jak miecze z brązu, tarcze, hełmy, włócznie i łuki. Hełmy dla niebieskiej drużyny miały doczepione niebieskie pióra a te dla czerwonej drużyny czerwone pióra.
Po uzbrojeniu się drużyna niebieskich ruszyła na północ a czerwona na południe.
Róg zawył ponownie, oznajmiając rozpoczęcie Bitwy o Sztandar.
--------------------------------
Mimo tego, że grupy nie wchodzą, że sobą w interakcję, trzeba wiedzieć, co dzieje się w tej drugiej,. Sztandar jest tyko jeden.
--------------------------------
Mimo tego, że grupy nie wchodzą, że sobą w interakcję, trzeba wiedzieć, co dzieje się w tej drugiej,. Sztandar jest tyko jeden.
Podszedł do stołu, zgarnął hełm z niebieskimi piórami, miecz z brązu i tarczę. Rozglądał się się chwilę po czym wyłapał z tłumu herosów swoją siostrę - Blair, chodź. Chyba mam pomysł - powiedział to szeptem by nikt z przeciwnej drużyny go nie usłyszał. Szybko ruszył w stronę, gdzie jego drużyna miała swoje terytorium. W końcu usłyszał donośny odgłos rogu. Chwilę potem doszły do niego hałasy przed nimi co oznaczało, że obie drużyny już zaczęły na siebie nacierać. Chciał się skupić i pomyśleć nad sensowną strategią, lecz w takiej sytuacji było to trudne.
OdpowiedzUsuń>Arten
Patrzył z lekkim uśmiechem jak herosi biegają po trawie z okrzykami. Pewne osoby były wręcz czerwone na twarzy. Prychnął cicho gdy jakiś syn Aresa wpadł na kogoś innego i obaj potoczyli się po niestromym pagórku,wrzeszcząc przy tym na siebie. Bitwa o sztandar była dla Willa głupią zabawą,rozrywką,a z tego co widział niektórzy traktowali to bardzo poważnie. Gdy drużyny się rozdzieliły podszedł do jakiegoś chłopaka,który był chyba synem Nike.-To co? Masz jakiś plan,chłopie?-zapytał,obserwując otoczenie.
OdpowiedzUsuń/Will
Rozejrzała się po swojej drużynie, mieli w swojej drużynie całkiem dobrych ludzi, ale to nie wystarczy, potrzebny im był plan. Zobaczyła Willa-dołączam się do pytania-powiedziała, pospiesznie przypinając sobie sztylet do piersi. Jej ADHD dało o sobie znać i teraz w jej żyłach buzowała krew.
OdpowiedzUsuńLana
Z westchnieniem założyła na głowę hełm z niebieskimi piórami. Wcale nie podobał jej się ten chaos, który panował przy rozpoczęciu bitwy o sztandar. Nie lubiła gier zespołowych, jednak musiała wziąć w niej udział, ponieważ był to niezły trening. Niebieskim spojrzeniem rozejrzała się po otaczających ją herosach, w końcu zatrzymała swój wzrok na Geranonie. Tyle dobrego, że akurat byli w tej samej drużynie. Podeszła do niego szybkim krokiem wymijając innych półbogów, którzy zdecydowanie jak dla niej za bardzo ekscytowali się tą grą. - Wiesz może czy mamy jakąś strategię, czy będziemy musieli zdobywać flagę na żywioł? - zapytała cicho, a w jej dłoni zmaterializował się czarny miecz. Nie przepadała za bronią, która była ogólnodostępna i zawsze wolała walczyć swoją własną.
OdpowiedzUsuń| Brae.
Chłopak, który pierwszy do niego podszedł, wydawał mu się znajomy. Chyba kręcił się koło Brae czasami i jej przyjaciela... Aidena. Zamrugał, zastanawiając się nad odpowiedzią na pytanie zadane mu przez szatyna i gdy dołączyła się dosłownie sekundę później rudowłosa dziewczyna, postanowił opowiedzieć im swój plan.
OdpowiedzUsuń- Uważam, że nie powinniśmy działać w pośpiechu - oznajmił cicho. Na moment się zawahał, gdy przez moment w oddali zobaczył Brae z Geranonem. Coś na nich musieli planować. Szybko jednak się otrząsnął i wrócił myślami do chwili obecnej. Ostatnio jego życie nie układało się najlepiej, więc martwił się, że nie uda mu się wygrać, co dla syna Nike byłoby klęską. - Musimy wykorzystać nasze mocne strony. Jestem dobry w walce na miecze, ale przydałby się ktoś, kto dobrze strzela z łuku, żeby pilnować z daleka reszty drużyny - zaproponował Bash, kiwając głową, co już weszło mu w nawyk. - Możemy to ogarnąć w drodze na tamto wzgórze, bo musimy ustalić, gdzie mamy się kierować po flagę.
|Sebastian
Podążał za Artenem i Blair, aż do momentu gdy wszyscy się zatrzymali a zaraz po tym ruszyli do walki. To był pierwszy raz gdy Geranon brał w tym udział. Miał tyle pytań i żadnego czasu by je zadać. - Jeśli jakaś strategia jest to się ze mną nikt nie podzielił. - Stwierdził rozglądając się po ludziach, kątem oka zauważył Artena, dobrze by było ich spytać. - A możemy po prostu zostać i pilnować flagę... ? - Możliwe, że była to tylko gra, ale nadal wolałby zostać przy sztandarze. Rozejrzał się ponownie po herosach z ich grupy. Widząc, że nie zbyt wiele się ruszyło, chyba nie mieli innego wyboru jak iść na żywioł. - Pierw dobrze by było zidentyfikować lokację w którym ją przetrzymują, ale zgaduję, że to nie jest zbyt oczywiste miejsce...- Gdyby było, gra nie warta by była świeczki, bo wszyscy parli by tylko w stronę dobrze znanych im miejsc. - Może po prostu ruszajmy? - Zaproponował. - Albo najlepiej dołączmy się do nich, może oni będą mieli plan - Wskazał na dzieci Posejdona.
OdpowiedzUsuń|Geranon|
Starała się wtapiać w tłum swojej drużyny. Nie lubiła walczyć, Bitwa o Sztandar nie była jej ulubioną grą terenową. Pozostały jednak nawyki z domu dziecka, kiedy śmieszyła ją cudza krzywda i lubiła oglądać jak walczą. Kiedy jednak stała tak w tle stwierdziła, że przecież nie jest bezużyteczna. Podeszła szybkim krokiem do syna Nike, przy którym już stał syn Hefajstosa i córka Zeusa. - Jeśli może to coś pomóc, to jako córka Hekate znam się na Mgle i magii. - Oznajmiła. - Potrafię też tworzyć lód. Mogę pilnować sztandaru albo coś. - Wzruszyła nieznacznie ramionami. Nie za bardzo znała się na tworzeniu strategii i zazwyczaj w poprzednich Bitwach słuchała bardziej doświadczonych osób, które mówiły jej, co ma robić. Także i tym razem zdała się na mózgi innych herosów.
OdpowiedzUsuń|Spark
Spojrzał na wszystkich, którzy go otaczali. Była to grupka, którą raczej kojarzył, więc śmiało odezwał się - Niech Brae i... ty - wskazał na Geranona, którego nie miał jeszcze okazji poznać - biegną po sztandar, najlepiej trzymajcie się gdzieś na uboczu by w walkę wejśc dopiero na terytorium czerwonych. Ja i Blair zostaniemy przy sztandarze, ponieważ jest blisko wody skąd łatwo będzie nam się bronić - powiedział to pewnym głosem, co było raczej dziwne dla kogoś, kto od jakiegoś czasu już go znał. Arten uwielbiał takie zabawy. Lubił szybko myśleć i działać co mu dobrze wychodziło. Poza tym łatwo można nabrać doświadczenia w bitwie nie tylko na standardowej arenie.
OdpowiedzUsuń>Arten
-No właściwie to umiejętność panowania nad mgłą może się w tym momencie przydać-pokiwał głową,uśmiechając się lekko i zamyślił się na chwilę.-Chyba ktoś jeszcze powinien z Tobą zostać. Chyba ,że wolisz stać tu sama. Ja,jeżeli nie macie nic przeciwko wolałbym wziąć udział w walce-powiedział ,drapiąc się po głowie. ADHD Willa sprawiało ,że nieźle władał mieczem ,ale niestety był zbyt roztrzepany ,żeby czegokolwiek pilnować. Na pewno zaskoczyliby go ,a wtedy Spark miałaby mniejszą szansę ,aby ich oszukać.-Lana,słyszałem ,że nieźle strzelasz,hmm?
OdpowiedzUsuń/Will
Założyła hełm z niebieskimi piórami i poprawiła sobie naramienniki. Zbroja nie była zbyt ciężka, ale nie komfortowo było w niej biegać, a może jeszcze po prostu do tego nie przywykła. Rozglądnęła się i wypatrzyła w tłumie swojego brata, który najwidoczniej też jej szukał.
OdpowiedzUsuńPotem działo się tyle, że tylko heros mógłby to ogarnąć. Arten nie zdążył wyjawić jej swojego planu, bo musieli biec na połowę lasu należącą do Niebieskich. Gdy już dotarli na miejsce, Blair spojrzała na swoją drużynę, która prezentowała się dosyć dobrze. Mają nawet szansę wygrać. - Dobra. - Zgodziła się ze swoim bratem. Wolała polegać na wodzie, bo z dobrze wyćwiczonym przeciwnikiem miałaby minimalne szanse na wygranie pojedynku na miecze. Zważając na to, że Bitwa o Flagę odbyła się w czwartym tygodniu pobytu Blair w Obozie.
Reszta herosów pobiegła, a ona z Artenem pochowali się i obserwowali nieprzyjaciela. Niebieska flaga powiewała na wiatrze też dość dobrze ukryta. Skupiła się na otoczeniu i sprawdziła czy nie pogubiła swoich sztyletów w trakcie biegu. - Arten... - Szepnęła na tyle głośno, aby chłopak ją usłyszał. Kiwnęła głową w stronę pobliskich drzew. Zdawało jej się, że zobaczyła kogoś z przeciwnej drużyny.
| Blair
Wyciągnęła łuk-ja moge zostać z Spark, mam kilka prezentów od tatusia-pogłaskała elektryczne strzały. Dostała je niedawno, od Zeusa. Uśmiechnęła się, jej ADHD ciągle o sobie dawało znać, nie mogła usiedzieć na miejscu. Spojrzała na Spark
OdpowiedzUsuń- no to działaj
Lana
Stanęła przed Artenem z Geranonem u boku i skrzyzowala rece na piersiach. Słuchała uważnie przemowy syna Posejdona i uśmiechnęła sie nieznacznie słysząc jakie dostała zadanie. - Dobra, taki plan mi sie nawet podoba. - Przyznala trochę obojętnym tonem. - Chodz Ger, idziemy.- odwrocila sie do chlopaka i pociagnela go lekko za ramie zachecajac do tego, aby poszedl za nia. Po chwili po prostu ruszyła w strone lasu i terenow drużyny czerwonych. Niespodziewanie przystanela raptownie w miejscu, zauważyła w oddali Willa, Basha i paru innych ludzi z druzyny czerwonych.- Kurde... - Mruknela cicho pod nosem.- Myślę że powinniśmy ich ominąć. - Zrobiła krok w tyl zerkajac na Geranona. Odruchowo zacisnela mocniej dlon na rękojeści miecza.- Mieliśmy unikać walki, a niektore z tamtych osób z chęcią bym rozszarpała. - Stwierdzila i zacisnela usta w waska kreske.
OdpowiedzUsuń| Brae.
Bash odchrząknął i wyprostował się. Uśmiechnął się niepewnie. Dawno nie pracował w tak dużej grupie i nie wiedział, jak ich wszystkich ogarnąć, ale postanowił, że skoro już zaczął to powinien dalej dowodzić. - Lana, Spark, zostaniecie przy sztandarze. Jeśli ktoś was zauważy, strzelajcie - polecił, po czym zwrócił się do Willa, patrząc na niego z góry swoimi jasnymi oczami. To było takie dziwne, że był od niego tyle niższy, ale skoro rwał się do walki, to wierzył, że poradzi sobie, gdy stanie twarzą w twarz z większym przeciwnikiem. - Stary, ty idziesz ze mną. Skopiemy im tyłki -stwierdził z entuzjazmem, podnosząc miecz. Mówienie o zwycięstwie przychodziło mu naturalnie, przecież był synem bogini zwycięstwa. Ruszyli powoli z Willem, pilnują, by nikt ich nie zauważył. - Musimy działać z... - zaczął, ale nagle przerwał, kiedy w oddali zauważył Brae i Geranona. Przeklął pod nosem. Musieli ich zauważyć, więc konfrontacja była raczej nieunikniona. Znajdowali się za blisko sztandaru i nie mogli pozwolić im na przejęcie go tak szybko. Musieli wygrać. On czuł potrzebę, by wygrać. To było silniejsze nawet od uczucia, jakim darzył Brae. Poza tym nie będzie miał tym bardziej oporów przed walką z jej chłopakiem.
OdpowiedzUsuń|Sebastian
Nie tylko oni najwyraźniej obrali taktykę pójścia boczną częścią pobojowiska, tak by na nikogo nie trafić. O ironio, to jak wyjechanie na długi weekend z samego rana w sobotę. Wszyscy myślą, że zbyt wcześnie by były korki, a potem okazuję się, że samochodów jest jak mrówek.
OdpowiedzUsuńZmrużył oczy starając się stwierdzić czy kogoś stamtąd zna, a jeśli nie zna to tym bardziej wolał zapamiętać kim są te osoby, bo Brae zdecydowanie za nimi nie przepadała. Spojrzał na nią przełykając ślinę, to na pewno nie była najlepsza chwila na rozmowę więc darował sobie pytanie.
Nadal dzielił ich całkiem spory dystans, więc mieli szansę jeszcze się od walki wywinąć, tym bardziej, że właśnie na to mózg Geranona był nastawiony. Nie miał nic przeciwko samej idei gry, ale nie podobała mu się ta część która mówiła, że to jest 'bitwa'. Gdyby mógł pewnie tak zmieniłby zasady, by herosi nie musieli ze sobą walczyć, na pewno nie pod kątem 'wygrać lub przegrać?' gdy odpowiedź była zbyt oczywista.
Szybko schylił się tak by nie mogli ich widzieć.- Mi też nie podoba się pomysł konfrontacji, dlatego... - wskazał w dwie odwrotne strony na ich prawo i lewo. - Możemy się rozdzielić... ty tu trochę poczekasz, ja udam, że skradam się z ich lewej, po to by ich ominąć, i gdy mnie zauważą, to wtedy ty pobiegniesz w prawo, a ja jakoś zwrócę ich uwagę, tak żeby nie patrzyli w twoją stronę... - Spojrzał na nią i na jego twarzy pojawił się troskliwy uśmiech, jakby mówił 'uważaj na siebie'. Przysunął się do niej i pocałował ją delikatnie. Po czym ruszył biegiem z miejsca, tak jak mówił na lewo, robiąc całkiem spory łuk im bardziej zbliżał się do Basha i Williama. Dodatkowo zwolnił jeszcze, bo chciał mimo krzaków i pni drzew zostać zauważony i odciągnąć ich jak najdalej od Brae, mając nadzieję, że oni pomyślą, że pobiegła wraz z nim.
|Geranon|
Zdecydowanie nie chciała zostać sama przy sztandarze. - Okej. - Zaczęła kiwać głową. Głupie ADHD. - Emm... - Jako dziecko Hekate powinna lepiej znać się na Mgle i zacząć działać od razu. W jej mózgu jednak przez krótką chwilę polonizowały dwa głosy, jeden chciał użyć Mgły, a drugi wolał lód. Po krótkiej chwili jednak wbiła spojrzenie w sztandar. Poczuła jak niewidzialna sieć brnie przed nią i owija sztandar, po czym na jego miejscu pojawił się zwykły krzak, który wtapiał się w tło. Oczywiście była dopiero początkująca, więc Mgła przestanie działać dla osoby, która podejdzie do sztandaru bliżej. - Musimy pilnować, żeby nikt nie zbliżył się na mniej niż dziesięć metrów. - Poinformowała Lanę.
OdpowiedzUsuń|Spark
Kątem oka też zobaczył kogoś z przeciwnej drużyny niedaleko. Przyłożył palec do ust i spojrzał na siostrę - Poczekajmy - szepnął najciszej jak potrafił. Kucnął w zaroślach i nasłuchiwał odgłosów innych herosów. Może nie było tego widać ale Arten był w swoim żywiole. Ta adrenalina, ta niepewność, to coś dla niego. Sam zachowywał się bardzo spokojnie i był opanowany, lecz w żyłach buzowała mu krew. Upuścił miecz jak najbliżej ziemi by błysk słońca nie odbił się w spiżowych ostrzu oraz nie zwrócił tym samym uwagi przeciwnika, to samo polecił Blair zerkając na jej broń i pokazując dłonią by go zniżyła. Sztandar był kilka metrów za nimi, widoczny dla wprawnego oka z tej pozycji. Niewielki strumyk płynął wyrytą przez siebie ścieżką przed dziećmi Posejdona, więc mogli oni zaskoczyć przeciwników, którzy chcieliby przekroczyć go idąc po sztandar.
OdpowiedzUsuń>Arten
Will uśmiechnął się delikatnie na słowa Sebastiana. Miał nadzieję ,że dojdzie do bezpośredniego starcia- miał dziś bardzo dużo energii,zresztą jak zwykle. Kiedy syn Nike nagle przestał mówić spojrzał na niego z lekko zmarszczonymi brwiami i podążył za jego wzrokiem. Ujrzał Brae Nosht i Geranona Fosforosa, Obiło mu się o uszy ,że Ci dwoje mają się ku sobie. Wzrok Basha sugerował ,że nie przepadał on za dziewczyną albo jej chłopakiem. Nagle para zniknęła mu z oczu. Nie miał pojęcia czy zobaczyli ich i się ukryli czy było to skutkiem jego nieogarnięcia. -Może powinniśmy się rozdzielić...-zaczął ,kiedy kątem oka ujrzał czyjąś jasną cerę za wysokim dębem. Poklepał Basha po ramieniu i wskazał na drzewo,gestem dając mu do zrozumienia,aby je obeszli i dorwali przeciwnika. Ruszyli więc z uniesionymi mieczami,Will z prawej,a jego kolega z lewej strony. Oboje jednocześnie wyszli zza drzewa ,za którym stał Ger. William za
OdpowiedzUsuńmrugał kilka razy,rozglądając się niepewnie -Gdzie jest Bra?-mruknął jakby do siebie.
/Will
Kiwnęła głową i schowała ostrza. Nie były zbytnio przydatne, gdy za nią płynął strumień. Wychyliła się nieznacznie i zilustrowała wzrokiem okolicę. Nie było tu zbyt szerokich drzew, aby przeciwnicy mogli się za nimi skryć wraz ze zbroją i bronią, poza tymi za którymi chowały się dzieci Posejdona. Blair wypuściła powietrze z ulgą, gdy nikogo nie zobaczyła, ale jej zmysły nadal były wyostrzone, a mięśnie napięte, jakby jej ciało wiedziało lepiej, że atak skądś nadejdzie. Mimo to kiwnęła głową w stronę Artena.- Nikogo nie widzę. - Wyszeptała. Wolała, żeby chłopak to ocenił. Był bardziej wyćwiczony niż ona. Drużyna Czerwona mogła się przecież dobrze zakamuflować Mgłą lub wspiąć się na drzewa. Wsłuchała się, by usłyszeć jakieś ludzkie dźwięki, ale do jej uszu doszedł tylko szum wody.
OdpowiedzUsuń| Blair
Wyjęła strzałe i naciągnęła ją. Gdyby ktoś teraz się zbliży, strzeli w niego. Spojrzała kątem oka na Spark Zmieniła się, kiedy ją poznała yła cichą myszką, nie lubiącą się wychylać i może dalej taka była, ale nie było tego tak widać. Teraz była wojownikiem-czyli plan jest taki, bronimy flagi i nie pozwalamy się do niej nikomu zbliżyć-uśmiechnęła się-masz jakąś broń?-pytanie było wręcz głupie, jaki heros na bitwie nie miał by broni, ale Lena wolała być bardziej ostrożna.
OdpowiedzUsuńLena
Z zaskoczenia to już nici. - powiedziała w stronę Geranona, kiedy schyliła się razem z chłopakiem żeby się ukryć przez wzrokiem tamtej dwójki z drużyny czerwonych. Zmarszczyła nieznacznie brwi, kiedy usłyszała propozycje żeby się rozdzielić. Wcale jej się to za bardzo nie podobała, jednak wiedziała, że nie było innego wyjścia. - Zgoda. - szepnęła w końcu patrząc mu w oczy. Wykrzywiła kąciki ust w delikatnym uśmiechu. - Powodzenia. - mruknęła cicho w jego usta odwzajemniając pocałunek. Odprowadziła go niebieskim spojrzeniem, po czym odczekała chwilę i przemknęła kawałek dalej ukrywając się bardziej w pobliskich krzakach. Domyślała się, że Will i Bash szybko zorientują się o tym, że nie pobiegła razem z synem Heliosa. Miecz zniknął z jej dłoni, na chwilę została bez broni. Odczekała jeszcze parę minut, po czym przeszła kawałek przez las cieniem, nie mogła przemieszczać się w taki sposób daleko, ponieważ tylko przez to by się dodatkowo zmęczyła. Teraz znajdowała się mniej więcej w miejscu, gdzie wcześniej zostali zauważeni. Miała tylko nadzieję, że nikt teraz nie odwróci się w jej stronę.
OdpowiedzUsuń| Brae.
Bash szybko uniósł miecz. Zblokował Geranonowi drogę i z uśmiechem przypatrywał się mu. Nagle zdał sobie sprawę, że to było zbyt łatwe. Rozejrzał się i pomiędzy drzewami dostrzegł córke Nyks. Zrobił krok do przodu, trzymając broń tak, by jej chłopak nie mógł się ruszyć, po czym nachylił się do Willa, bacznie obserwując Geranona.
OdpowiedzUsuń- Brae ucieka w drugą stronę. Idź za nią, a ja się nim zajmę - wyszeptał mu do ucha. W jego głosie słychać było coś na kształt chęci zemsty. Poniekąd Geranon go pokonał, jeśli chodzi o zdobycie dziewczyny. Nie znał go. Nie powinien mieć pretensji. Ale dla Basha wszystko było ciągłą rywalizacją. - Nie mogą wygrać - dorzucił jeszcze, zanim poświęcił całą swoją uwagę Geranonowi.
|Sebastian
Geranon odwzajemnił uśmiech zupełnie tak jakby właśnie witał się z dobrym znajomym, jakby nie było żadnej bitwy i po prostu się spotkali w drodze na kantynę. Dotknął delikatnie palcem końcówki sztychu, Sebastian miał zapewne wrażenie jakby na chwilę dotknął gorącej wody, nie wrzątku, ale było to na tyle intensywne by ręka mu zadrżała i dzięki temu Geranon wydostał się i zdążył lekko tknąć opuszkami palców ramię odchodzącego Willa. On za to wszedł właśnie nogami do kostek we wrzącą wodę. Tym razem jednak nie było to rzeczywiste ciepło, Geranon utworzył w nim tylko takie chwilowe wrażenie, mając nadzieję, że to go spowolni i dzięki temu Brae zyska więcej czasu.
OdpowiedzUsuńZwinnie wysunął swój miecz zasłaniając się przed natarciem przeciwnika. Dużo chętniej załatwił by całą sprawę polemizując, ale niestety nie wchodziło to w rachubę. Nie miał pojęcia co go czeka, bo nie wiedział o tym, że miał już okazję rywalizować z Sebastianem wcześniej, a co gorsza nie wiedział, że wygrał, co stawiało go zapewne w jeszcze gorszej sytuacji. Zazwyczaj powiedziałby coś przynajmniej, ale tym razem musiał się dobrze skupić by jednocześnie radzić sobie w walce z Sebastianem i nie dać Willowi dopaść Brae, co było z każdą sekundą coraz trudniejsze.
|Geranon
-Dokładnie - potaknęła. Kiedy usłyszała o broni cała krew odpłynęła jej z twarzy. Zaklęła po Włosku. Spojrzała na swoje dłonie. - Cóż, cholera, mój plan na samym początku był taki, że się po prostu schowam i nie będę uczestniczyć. - Przygryzła wargę. - Dopiero potem przypomniałam sobie o Mgle. - Potarła twarz z frustracją. Ponownie zapatrzyła się w swoja dłoń. Do jej głowy wpadł pewien pomysł. Nigdy tego nie próbowała, ale... mogłaby... Nad jej dłonią nagle zaczęła formować się błękitna mgiełka. Ułożyła dłoń tak, jakby trzymała rękojeść miecza i faktycznie po chwili w jej dłoni pojawił się lodowy miecz. Uśmiechnęła się do Lany. - Mam broń.
OdpowiedzUsuń|Spark
-Jasne-mruknął Will do syna Nike,przypatrując mu się chwile,bo wyczuł w jego głosie dziwny ton.-Załatw go-dodał z lekkim uśmieszkiem i ruszył w stronę drzew. Nagle poczuł na swoim ramieniu dotyk czyjejś ręki. Po jego ciele rozlało się przyjemne wrażenie gorąca,jakby wszedł do wanny z ciepłą wodą. Było to tak niespodziewane ,że obrócił się błyskawicznie ,a z jego dłoni buchnęły płomienie. Tym razem nie pozwolił się im jednak rozprzestrzenić-bądź co bądź nie chciał nikogo skrzywdzić z powodu głupiej gry. Odetchnął głęboko ,a ogień zniknął. Spojrzał w zaskoczone oczy Geranona ,który najwyraźniej próbował użyć na nim swoich zdolności-Robi się gorąco,nie?-wykrzywił usta w sarkastycznym uśmiechu ,odwrócił się na pięcie i ruszył za córką Nyks. Starał się stąpać cicho,tak,aby nikt go nie usłyszał. Po kilku krokach rozejrzał się dookoła i kątem oka dostrzegł ciemną postać cicho przemieszczającą się za zasłoną roślin. Przedarł się przez krzaki ,które nieco poharatały mu przedramiona i wyszedł na wydeptaną ścieżkę,stając oko w oko z Brae Nosht -Cześć Bra !-mruknął przesadnie wesołym tonem,uśmiechając się lekko i uniósł swój miecz.
OdpowiedzUsuń/Will
Jakże się myliła. Dwójka herosów z przeciwnej drużyny zamaskowała się Mgłą i już biegła w stronę sztandaru niebieskiej drużyny. Blair impulsywnie wykonała ruch rękoma, zmuszając wodę do spełnienia swej woli. Fala zalała przeciwników, na chwilę ich zatrzymując, a Arten ruszył do walki. Córka Posejdona widząc, że jej brat atakuje dwójkę dobrze zbudowanych herosów, ruszyła mu na pomoc. Nie była zbyt przekonana, czy jej umiejętności są wystarczająco dobre, aby pokonać wraz z szatynem półbogów, ale nie mogła stać i czekać, aż przejmą sztandar. Chwyciła rękojeść sztyletu i wykonała cięcie. W duchu cieszyła się, że spędziła tyle dni pod okiem Alec’a, który podjął się jej trenowania. Schyliła się przed ciosem na poziomie głowy i uderzyła głowicą w niczym nieosłonięty bok dziewczyny. Blair nie uderzyła zbyt mocno, więc rywalka tylko na chwilę się zachwiała, potem łapiąc równowagę. Arten radził sobie świetnie. Wykonywał dobrze przemyślane sekwencje ruchowe, dezorientując przeciwnika.
OdpowiedzUsuń| Blair
Przemykała zwinnie między drzewami poruszając się bezszelestnie. Słyszała z oddali głosy chłopaków, domyślała się tego, że Bash i Will pewnie dopadli już Geranona. Na jej twarzy pojawił się grymas, na samą myśl o tym, że coś mogłoby się stać synowi Heliosa, aż się gotowała ze wściekłości w środku. Wiedziała jednak, że to wszystko jest gra i nie powinno mu się stać nic poważnego. Aktualnie starała się skupić na tym, żeby przemknąć jeszcze kawałek dalej w głąb terenów grupy czerwonej i znaleźć ich sztandar. Niespodziewanie do jej uszy dobiegł denerwujący głos, który zdążyła już dawno poznać. przed nią wyrósł jak spod ziemi Will. Dziewczyna zmrużyła nieznacznie oczy wpatrując się w niego.- Cześć Ognisty Chłopcze. - mruknęła szybko w odpowiedzi, po czym odskoczyła do tyłu poza jego zasięg, gdy uniósł miecz. W tym momencie była bez broni, ponieważ przed rozstaniem się z Gerem „schowała” swój miecz, który zniknął na jej prośbę. Na razie miała zamiar prowadzić defensywę, potrzebowała chwili żeby znów móc zmaterializować swoją broń. Musiała tymczasowo unikać jakiejkolwiek potyczki. Złapała za kraniec swojego hełmu z niebieskimi piórami, ściągnęła go i rzuciła synowi Hefajstosa pod nogi chcąc odwrócić jego uwagę. Długie, czarne włosy opadły luźno falami na jej ramiona. Korzystając z dobrej chwili odwróciła się i znów zaczęła biec przed siebie przez las. Po chwili zatrzymała się i schowała zza jednym z drzew. Oparła się o pień starając się uregulować oddech, płuca już ją piekły po takim bieganiu, jednak starała się na to nie zwracać uwagi. Na szczęście miała niezłą kondycję. Wzięła głęboki wdech i przymknęła oczy na kilka sekund, po chwili w jej dłoni pojawił się czarny niczym heban miecz. Wykrzywiła kąciki ust w delikatnym uśmiechu i zerknęła na swoją broń, teraz razem z tym mogła się bronić jeśli dogoniłby ją Will.
OdpowiedzUsuń| Brae.
- Nieładnie, kolego - zacmokał Bash na nieudany trick Geranona. Chłopak zrobił krok do przodu, naciskając ostrzem miecza na gardło przeciwnika. Uśmiechnął się, wypinając dumnie pierś, przez co był dosłownie wyższy o jakieś 2 centymetry od Gera. - Jakże miło mi cię w końcu poznać osobiście - Sebastian ukłonił się ironicznie, nie spuszczając jednak wzroku z chłopaka, po czym uniósł brwi do góry - Gotowy na przegraną?
OdpowiedzUsuńJego uśmiech był wymuszony. Wszystkie mięśnie napięte. Chłopak czekał w pełnej gotowości na odparcie ataku, a w duchu liczył na to, że Will dopadnie Brae i ją pokona. Nie chciał, żeby stała jej się jakaś krzywda, po prostu pokonanie niebieskich było najważniejsze.
|Sebastian
Może i nie do końca wyszło mu to co chciał osiągnąć, ale w gruncie rzeczy odwrócił na trochę uwagę Willa, dając Brae więcej czasu, minimalnie, ale zawsze coś. A Geranon zawsze stara się znajdować pozytywne aspekty we wszystkich.
OdpowiedzUsuń- Znaliśmy się nie-osobiście? - Ściągnął brwi w pytającym wyrazie.
Wygrana? Przegrana? Oczywiście zależy mu na zwycięstwie, ale bez niego też się obejdzie zwłaszcza, że przegrana nie oznacza kompletnej przegranej. - Nawet przegrywając można wygrać...- Co stawia wygraną niemalże na równej pozycji, a przynajmniej sprawia, że smak porażki nie jest taki gorzki. Z resztą to jest on, niezależnie od tego po której stronie się znajdzie to i tak znajdzie powód by się cieszyć. Jeśli wygra, to po prostu będzie niezwykle z tego powodu szczęśliwy, jeśli przegra to będzie mógł cieszyć się szczęściem innych. On należy do takich osób, które niemalże zawsze są w dobrej pozycji, bo nawet jeśli na pozór wyda się, że jest na tej gorsze to on potrafi to zmienić. Chociażby tylko w swojej głowie, ale jednak.
Miecze weszły ze sobą w kolizję, wprawiając cząsteczki w specyficzne drganie, które dotarły do ich uszu w formie czegoś w rodzaju 'brzdęknięcia'. Geranon wykonał cios po czym szybko odskoczył lekko do tyłu, bo zdecydowanie do tej pory stał za blisko głowni przeciwnika.
|Geranon|
Usiadła pod jednym z drzew ze wzrokiem utkwionym w sztandarze. Co jakiś czas widziała herosów z przeciwnej drużyny w oddali, ale Mgła dobrze kryła sztandar w Tym ją i Lenę. Większość odchodziła, parę z nich jednak podchodziło bliżej, chcąc zerwać sztandar. Wtedy Lana strzelała swoimi strzałami, a oni uciekali. Nie miała wiele do roboty ani nie chciała brać udziału w walce, więc po prostu siedziała i czekała aż coś się stanie.
OdpowiedzUsuń|Spark
Gdy tylko usłyszał odgłosy nadchodzących herosów chwycił miecz mocniej i pewniej. Kiedy dwójkę zalała fala wody wyskoczył zza krzaków i rzucił się na półbogów. Przez chwilę jednocześnie walczył z dziewczyną i chłopakiem, lecz zaraz do walki włączyła się jego siostra, więc został z jednym przeciwnikiem. Odpierał porywcze ataki chłopaka, który wyglądał na starszego. Uderzył go płazem miecza w ramię. Oszołomiony heros stracił na chwilę poczucie równowagi. Arten wykorzystał tą chwilę. Chlusnął kulą wody w półboga, który zaraz potem poleciał kilka metrów dalej. Syn Posejdona zobaczył, że jego przeciwnik wstaje i szarżuje na Artena jakby nigdy nie oberwał taką masą wody. Chłopak już się przygotował, powrócił do pozycji bojowej i przyjął na siebie bardzo silne ataki. Kątem oka zobaczył, że Blair nie radzi sobie aż tak źle.
OdpowiedzUsuń>Arten
Spojrzał w dół,gdy Brae rzuciła mu swój hełm pod nogi. Chwila nieuwagi wystarczyła, żeby stracił koncentrację. Gdy z powrotem podniósł wzrok córka Nyks biegła już między drzewami. Pospiesznie ruszył za nią żeby nie stracić z oczu jej oddalającej się sylwetki. Po kilku sekundach Brae zniknęła ,więc zatrzymał się gwałtownie i zlustrował wzrokiem las. Cisza panująca wokół wwiercała mu się w uszy,zakłócał ją tylko przyspieszony oddech Willa. Nagle jego przeciwniczka wyskoczyła zza drzewa i zamachnęła się na niego swoim mieczem. Ledwo zdołał odeprzeć jej uderzenie,ale na chwile stracił równowagę ,przez co zmuszony był cofnąć się o kilka kroków.-Nieźle Bra-prychnął-Ale następnym razem mnie nie zaskoczysz...-uniósł swoje ostrze ,celując w jej nogi.
OdpowiedzUsuń/Will
Miała nadzieję, że uda jej się zatrzymać przeciwnika dopóki róg Chejrona nie oznajmi, że gra skończona. Jej brat o niebo lepiej sobie od niej radził. Jego konkurent, cały oblany potem, ciężko dyszał, a Arten wydawał się nieporuszony i z pewnym siebie uśmiechem atakował dalej. Porażka nie wchodziła w grę, a do kogo najwięcej inni zawodnicy mieliby pretensji po przegranym starciu? Do obrońców sztandaru niebieskiej drużyny. Nie chciała ich zawieść i ściągnąć na siebie wrogie spojrzenia. Z trudem odparła atak i uniknęła ciosu kierowanego w jej głowę. Jej przeciwniczka była coraz bardziej zdeterminowana i wściekła tym, że z łatwością nie może pokonać takiego chucherka jakim była córka Posejdona. Mięśnie bolały ją niemiłosiernie, jak po każdym solidnym treningu z Alekiem, ale nie miała zamiaru się poddać. W pewnym momencie chlusnęła wodą, a dziewczyna poślizgnęła się i wylądowała na ziemi. Hełm, wyraźnie za duży, zsunął jej się na twarz. Czarnowłosa chwyciła pewniej sztylet, ale zawahała się przed wykonaniem uderzenia, które wyeliminowałoby półboginię z Bitwy o Flagę. Ta gra była dla Blair zdecydowanie zbyt brutalna.
OdpowiedzUsuń| Blair
Znudzona rozejrzała się. Było tu zbyt spokojnie, nikt nie starał się nawet przechwycić ich sztandaru.
OdpowiedzUsuń-ominie nas cała zabawa-westchnęła ze smutkiem. Nerwowo przestąpiła z nogi na noge. Zobaczyła jak w ręku Spark pojawia się miecz. Uśmiechnęła się.
-mam pytanie jaki zasięg ma ta mgła?-zapytała, ale nie dała dziewczynie odpowiedzieć. Wzleciała troche. Może była szalona, ale nie głupia. Gdyby wzbiła się jeszcze wyżej czar Spark, mógłby przestać działać. Z tej wysokości widziała wszystko dokładnie
Lena
Przymknęła na kilka sekund oczy biorąc głęboki, oczyszczający wdech. Niespodzewanie do jej uszyu dotarł dźwięk kroków, nie ruszyła się jednak z miejsca i wciąż stała oparta o drzewo wyczekując odpowiedniego momentu do ataku. Wyjrzała nieznacznie zza drzewa, kiedy syn Hefajstosa był wystarczająco blisko wysunęła się tuż przed niego i zamachnęła się mieczem w jego stronę. Na jej twarzy pojawił się uśmiech satysfakcji, gdy zauważyła jak chłopak stracił równowagę. Zdążyła już mniej więcej zregenerować swoje siły, chociaż wciąż była zmęczona przez niedawne przyzwanie miecza. - Jeszcze zobaczymy Ognisty Chłopcze. - jej dźwięczny śmiech odbił się echem po lesie. Zmrużyła lekko niebieskie oczy wpatrując się w Willa i starając się przewidzieć to co może jej zrobić. Nie czekając długo znów zamachnęła się mieczem na chłopaka, jednak w ostatnim momencie obróciła się i kucnęła celując w żebra chłopaka swojego przyjaciela. Oczywiście nie chciała go mocno uderzyć, wciąż była świadoma tego, że to wszystko było tylko głupią grą.
OdpowiedzUsuń| Brae.
Bash uśmiechnął się sarkastycznie. Nie dawał Geranonowi zwiększyć dystansu między nimi. Gdy tamten odskakiwał do tyłu, on robił krok do przodu, napierając na przeciwnika. Ciął go mieczem z każdej możliwej strony, nie dając mu nawet chwili na odpoczynek.
OdpowiedzUsuń- Widocznie ty o mnie nie słyszałeś - zaczął rozmowę, poniekąd chcąc zdezorientować chłopaka. - Twoja dziewczyna nie powiedziała ci o naszym spotkaniu? Biedny, nic nie wiesz...
Po tych słowach Bash zamachnął się, by podciąć Geranonowi nogi. Liczył, że te słowa na tyle odwrócą jego uwagę, że straci równowagę i tym samym Sebastian zyska nad nim znaczącą przewagę. Krew w jego żyłach buzowała niebezpiecznie. W myślach chłopaka krążyło tylko jedno słowo; "zwycięstwo".
/Sebastian
Mimo przeciwnika jak syn Nike udawało mu się blokować każde natarcie, to jednak było za mało. Jedynym atakującym był Sebastian, a tak na pewno Geranon nie wygra tego pojedynku.
OdpowiedzUsuń- Czyli ty o mnie słyszałeś...fajnie ... - Nawet w wirze walki udało mu się uśmiechnąć, jednak znikł on zaraz po wzmiance na temat spotkania. Czyli o to Brae chodziło? Dlatego tak zareagowała? Myśli uderzyły go równie niespodziewanie co chłopak i dlatego Geranon faktycznie stracił równowagę i upadł na ziemię. Przeturlał się szybko w bok unikając zostania zablokowanym przez Sebastiana i błyskawicznie wrócił na równe nogi.
- Co jej zrobiłeś? - Impulsy w jego mózgu wzburzyły się niczym ocean podczas sztormu. Złość? Adrenalina? Ciężko było mu stwierdzić, ale poczuł nagły przypływ energii i chęci znokautowania przeciwnika. Serce łomotało pompując natlenioną krew do całego ciała przygotowując organizm do większego wysiłku.
Nie czekając na odpowiedź od razu po podniesieniu się wykonał proste natarcie kierując jedno w prawy bok, kolejne w lewy bark, oraz jeszcze jedno w prawe biodro.
|Geranon|
-Hm, tak, ominie - mruknęła, starając się udawać, że jest jej z tym źle. Jednak cieszyła sie z tego, ponieważ nie chciała walczyć. Zmarszczyła brwi. - Tak około... - umilkła, widząc jak Lena wzbija sie w powietrze. Westchnęła i spojrzała w górę. - Widzisz coś ciekawego? - zawołała.
OdpowiedzUsuń|Spark
Przez chwile wokół nich panowała grobowa cisza,przerywana tylko ich przyspieszonymi oddechami. Nagle Brae rzuciła się na Willa ,więc uniósł on ostrze ,chcąc odeprzeć jej cios. Niespodziewanie zmieniła kierunek uderzenia ,w efekcie czego dostał w bok. Po raz kolejny stracił równowagę i gwałtownie machnął ręką,aby ustać w miejscu,przypadkowo uderzając córkę Nyks głowicą miecza. Chyba dostała w głowę. Teraz oboje leżeli na zimnej ziemi. Odruchowo dotknął bolącego miejsca i wyczuł ,że jego koszulka jest już mokra od krwi,ale nie przejął się tym zbytnio,tylko sięgnął po broń,leżącą nieopodal. Szybko wstał i przyłożył ostrze do szyi Brae-Dobra może i mnie zaskoczyłaś-uśmiechnął się lekko-Co nie zmienia faktu,że i tak przegrasz.
OdpowiedzUsuń/Will
Przeciwniczka osunęła się nieprzytomna na ziemię. Za duży hełm spadł jej z głowy, a miecz wbił się w ziemię parę metrów od niej. Była blada, ale jej klatka piersiowa miarowo unosiła się pod ciężką zbroją. Mimo to, Blair szybko odwróciła wzrok. Nie czuła się dobrze z tym co zrobiła, zżerało ją sumienie. Nie musiała aż tak mocno obezwładniać rywalki. Bała się, że zbyt mocno ją zraniła, co było wręcz niemożliwe zważając na to, że była od niej trzy razy słabsza. Wiedziała, że dziewczyna w końcu zrobiłaby z nią to samo, a Arten, który zacięcie walczył z chłopakiem nie poradziłby sobie sam. Zagryzła wargę i starła się odstawić swoje poczucie winy na dalszy plan. Zerknęła na swojego brata. Powalił drugiego przeciwnika na ziemię, a ich spojrzenia się spotkały. Blair kiwnęła głową na znak, że wszystko z nią w porządku i wskazała palcem na pokonanych herosów. – Może powinniśmy schować ich w krzakach i dalej pozostać w ukryciu. Wątpię, aby kogoś poinformowali o położeniu sztandaru. – Powiedziała i nie czekając na odpowiedź Arten’a, chwyciła dziewczynę za ramiona i zaczęła ciągnąć w stronę roślin. Była dość ciężka, ale po chwili zielone liście ukrywały jej całe ciało.
OdpowiedzUsuń| Blair
Westchnęła zrezygnowana
OdpowiedzUsuń-nikt nie stara się dotrzeć do sztandaru-wróciła na ziemie. Odparła się o drzewo. Zaczęła bawić się małą trąbą powietrzną, przez siebie wytworzoną. Po chwili jednak znikła. Westchnęła cicho. Naprawde jej się nudziło.
Lena
Uśmiechnęła się nikle widząc jak syn Hefajstosa traci równowagę, jednak oczywiście zapomniała o tym, że czasem zdarza mu się być totalną niezdarą. Nie zdązyła się uchylić, kiedy gwałtownie machnął ręką, więc oberwała głowicą miecza w głowę, co ją trochę przymroczyło. Odruchowo zrobiła krok w tył i potknęła się o coś lądując na ziemi z cichym jękiem, ciężko było się utrzymać na nogach, kiedy ciemne plamy latały ci przed oczami. Odruchowo złapała się za głowę i zaczęła masować bolące miejsce. Palcami wyczuwała grudkę, która zaczęła rosnąć na jej czole, skrzywiła się na samą myśl o tym, że będzie miała przez to wielkiego guza. Przez szok nie była wystarczająco szybka, żeby pierwsza podnieść się z ziemi. Spojrzała na Willa, który stał nad nią z mieczem przyciśniętym do jej szyi i zmrużyła wściekle oczy. Prychnęła cicho słysząc jego słowa, ostrze chłopaka rozcieło nieznacznie jej skórę, przez co po jej szyi spłynęła pojedyncza kropla krwi. - Ałć. -mruknęła cicho pod nosem, to zadrapanie wkurzyło ją tylko jeszcze bardziej. - Ty lepiej idź szukaj Aidena, a nie gadasz o wygranej. - powiedziała nagle i wykrzywiła usta w nikłym uśmiechu. - Może właśnie teraz Ai z kimś walczy i został ranny? Nigdy nic nie wiadomo. A może znalazł sobie jakąś fajną dziewczynę i cie z nią zdradza? Wiele rzeczy może się z nim dziać podczas tej gry, a ty właśnie teraz marnujesz swój czas na mnie zamiast szukać. Ja chociaż trzymałam się od początku gry z Geranonem i miałam pewność, że nic mu nie jest. A ty? Chociaż trochę martwisz się o Aidena? Jaki jest z ciebie chłopak, jeśli się o niego nie troszczysz teraz? Dobrze wiesz, że ta gra jest bardzo niebezpieczna. - dodała jeszcze po chwili siląc się na jak najbardziej obojętny ton. - Zastanawiała się wciąż co jeszcze może powiedzieć i co wystarczajaco wytrąci syna Hefajstosa z równowagi, żeby mogła mu znów zwiać.
OdpowiedzUsuńBrae.
Bash uśmiechnął się delikatnie, widząc, że Geranon coraz bardziej jest wytrącony z równowagi. Tylko czekał, aż chłopak straci nad sobą panowanie. Przez całe swoje życie uczony był tego, by nie tracić głowy. Im bardziej dawał się podpuszczać, tym gorzej się to kończyło. Tym razem w takiej sytuacji był jego przeciwnik, który zapewne już wiedział, że nie wygra tej walki. Bash był po prostu za dobry. Nie chciał odpowiadać na pytanie chłopaka od razu, jednak nie dane mu było nawet na chwilę wytchnienia, ponieważ Geranon podniósł się i szybko go zaatakował. Bash odparowywał umiejętnie ciosy, jednak ostatniego mu się nie udało na tyle, by wyjść z tego bez szwanku. Chłopak odskoczył w tył, czując miecz na swoim boku. Rana była powierzchowna, ale kolejna koszulka ucierpiała. Odetchnął ciężko.
OdpowiedzUsuń- Chcesz wiedzieć, co zrobiłem? - spytał retorycznie. Jedną ręką trzymał pewnie miecz, odgradzając od siebie Geranona, a drugą trzymał na ranie, powstrzymując krwawienie. - Nic czego by nie chciała. Pocałowałem ją - wyznał z uśmiechem, przypominając sobie tamtą chwilę. - I wiesz co? Odwzajemniła pocałunek! Zdziwiony? Nie martw się, każdemu się zdarza taka sytuacja w życiu - dodał, po czym wykonał pchnięcie. Miał nadzieję, że wystarczająco zdezorientował chłopaka, by powalić go na ziemię i ostatecznie unieruchomić.
|Sebastian
Poczuł niezwykłą satysfakcję gdy w końcu udało mu się zranić przeciwnika. Jednoczenie wraz z adrenaliną burzliwe kipiała w nim radość, nie doznał czegoś takiego już od bardzo dawno i to było tak ekscytujące, że przez pierwsze chwile rozpraszało go bardziej niż sam Sebastian. Tak, potrafił ekscytować się doświadczeniem po prostu dla niego niecodziennych emocji.
OdpowiedzUsuńWłaściwie to nie był pewien czy chciał wiedzieć i dotarło to do niego gdy usłyszał to pytanie. Obawiałby się mniej gdyby Sebastian odpowiedział od razu, jeśli zwlekał to zapowiadało się tylko na coś jeszcze gorszego. Nie mylił się. Słysząc te słowa zamarł. Świat rozpłynął się jak mgła pochłaniając wszystko zupełnie jak czarna dziura, wraz z emocjami i odczuciami. Czas zwolnił, widział jak Sebastian wykonuje ruch w jego stronę, jednak nic z tym nie zrobił przyglądając się mu ślepo. Miecz upadł a Geranon wraz z nim bezwładnie opadł na ziemię, nawet nie starając się opierać. Przed oczami krążyły mu obrazy. Widział Brae, od pierwszego dnia gdy ją poznał, aż to teraz wyobrażając sobie jak walczy z Willem. Pomijając jedno zdarzenie, którego nie chciał sobie wyobrażać. Nie mógł się ruszyć nawet gdyby chciał, ale czy chciał?
Starał się w to nie wierzyć, wypierał się tego i wzbraniał jakby ten ogień już go trawił. Wtedy dostał impuls, jakby z defibrylatora. Otoczenie wróciło na swoje miejsce. Syn Nike, unieruchamiał go, bardzo skutecznie, jednak siła zawarta w tej drobnej pigułce pozwoliła mu na uwolnienie się. Nie przyszło to łatwo, bo Sebastian był dużo lepszy od Geranona. Ten jednak uderzył go głową w głowę i dzięki temu wyswobodził lekko swoje ręce. Gdy poczuł tą lukę od razu się przez nią przecisnął. Uwolnionymi rękoma spróbował chwycić przeciwnika za barki i odrzucić go, mając nadzieję, ze nadal jest trochę zdezorientowany po uderzeniu. Nie kontrolował tego co robił, był w kompletnym amoku. Gdy tylko się udało i jeśli się udało zaczął okładać Sebastiana po twarzy gołymi pięściami. Szarpał się z nim i z boku wyglądało to jak zwykła bójka dwóch śmiertelników. Teraz nie był nikim więcej niż bezmyślnym zwierzęciem, który wpadł w pułapkę wściekłości.
|Geranon
W końcu przeciwnik zmęczył się. Uderzał szybko i mocno, a Arten z taką samą szybkością parował jego cięcia mieczem. Czekał aż opadnie z sił i kiedy to nastało pchnął mocno herosa w tył. Gdy ten stracił chwilowo równowagę uderzył płazem miecza w hełm półboga przez co stracił przytomność. Przez chwilę stanął nad nim upewniając się, że nie wstanie. Spojrzał na siostrę i posłuchał jej rady. Gdy zanosił ciężkiego chłopaka w stronę zarośli usłyszał jakiś szelest, który nie był spowodowany przez żadne z dzieci Posejdona. Przez chwilę myślał, że przeciwniczka Blair się obudziła jednak ona spojrzała na niego spokojnie. Może to jakieś dzikie zwierzę? Wzruszył ramionami i postanowił się tym nie przejmować.
OdpowiedzUsuń>Arten
-Niezła próba,Bra-uśmiechnął się lekko,ignorując pieczenie pod żebrami. Na szczęście w ostatniej chwili wziął mały kawałek ambrozji,którą teoretycznie powinni mieć wszyscy ,na wszelki wypadek. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego ,że córka Nyks najzwyczajniej w świecie próbuje go zdezorientować i nie miał zamiaru jej na to pozwolić.-Aiden potrafi się obronić,zresztą pewnie to wiesz-mruknął nie spuszczając z niej wzroku-A nawet jeśli ktoś go zrani,to ja się nim potem zajmę...-dodał szczerze po chwili namysłu. Niestety,wizja rannego syna Hadesa mimowolnie wpłynęła do umysłu Willa i sprawiła ,że zaczął się nieco niepokoić ,przez co trochę zmniejszył nacisk miecza na szyję Brae.
OdpowiedzUsuń/Will
Wsunęła sztylet za pasek, gdyż teraz tylko zajmował jej rękę. Zerknęła na poczynania jej brata. Dwójka przeciwników została pokonana i teraz oboje leżeli nieprzytomni w krzakach. Blair odetchnęła z ulgą. I po kłopocie. Arten nagle na nią spojrzał, a ona w odpowiedzi uniosła brwi i rozglądnęła się. Nie zauważyła żadnego ruchu. Wzruszyła ramionami. Nie wiedziała co usłyszał czy zobaczył. Nie sądziła, żeby pokonani zdradzili komuś położenie sztandaru, ale możliwe było, że ktoś spostrzegł ich walkę. Kiwnęła głową w stronę drzewa przytrzymując ręką swój hełm, który był nieco za duży. Ponownie skryli się za drzewami i czyhali na Czerwonych. W pewnym momencie zobaczyła dwójkę osób z przeciwnej drużyny. Jednego z nich znała, był to Alec, a drugi prezentował się równie groźnie. Zniżyła się i dała znak Artenowi, aby dyskretnie na nich spojrzał. Miała nadzieję, że sami ich nie zauważyli.
OdpowiedzUsuń| Blair
Zauważyła jakiś mały cień kątem oka i również uśmiechnęła się nieznacznie. - Aiden nie ma nieskończonej mocy i to go męczy. - stwierdziła wzruszając lekko ramionami i twardo wpatrując mu się w oczy. - Ognisty Chłopiec w roli pielęgniarki? No nie wiem czy chciałabym to zobaczyć, biedny Aiden. - zaśmiała się dźwięcznie. Kiedy poczuła, że chłopak nieco zmniejszył nacisk na jej szyję zrobiła szybki gest ręką. Niespodziewanie na plecach syna Hefajstosa zmaterializował się przerośnięty, czarny kot i wbił pazury w jego skórę. Dziewczyna korzystając z okazji przeturlała się na bok i zerwała z ziemi. Pchnęła lekko Willa, po czym wyciągnęła zza pasa sztylet i przystawiła do jego gardła. Stała tak dłuższą chwilę oddychając głośno przez usta i patrząc chłopakowi w oczy, kiedy nagle do ich uszu dotarł dźwięk rogu kończący bitwę. Odetchnęła z ulgą rozluźniając wszystkie swoje mięśnie, po czym opuściła broń i odsunęła kawałek od Willa wykrzywiając kąciki ust w nieznacznym uśmiechu.
OdpowiedzUsuń| Brae.
W ostatecznym rozrachunku to on został powalony. Z jękiem upadł na ziemię i nie zdążył nawet zareagować, a już pięści Geranona uderzały go w twarz raz po raz. Bash próbował się uwolnić. Kopał i machał rękoma, próbując uderzyć przeciwnika, by ten stracił równowagę. Przez moment jego wysiłki zdawały się na marne, jednak gdy już ledwo widział na prawe oko, sytuacja się odmieniła. Udało mu się wymierzyć idealny cios, ogłuszając na chwilę przeciwnika. Zepchnął go z siebie, po czym usiadł na nim okrakiem tak, że ten nie mógł się poruszyć nawet o centymetr. Zablokował mu nogami także ręce, jednak to nie mogło, potrwać długo i dobrze o tym wiedział. Wypluł gdzieś w bok krew, ciesząc się, że wszystkie zęby ma całe. Bał się tylko o oko i nos, które zapewne były w beznadziejnym stanie. Teraz miał sie chłopakowi odpłacić. Uderzał go raz po raz, bez opamiętania. Nie przerwał nawet, gdy rozbrzmiał dźwięk rogu, obwieszający koniec bitwy. Obchodziło go, kto wygrał, jednak ta bitwa była ważniejsza. W końcu jednak nie wytrzymał i spojrzał w górę dosłownie na ułamek sekundy. Czerwoni zdobyli sztandar. Wygrał. Uśmiechnął się do siebie i ostatni raz uderzył chłopaka, po czym podniósł się z ziemi, a jego nogi były jak z waty.
OdpowiedzUsuń- Zdaje się, że przegrałeś - powiedział Sebastian, a jego głos przepełniony był dumą. Coś mimo wszystko, jakiś głosik, kazało mu być dobrym. Wyciągnął pomocną rękę do chłopaka, który nie zdążył jeszcze wstać. - Chodź, pomogę ci.
|Sebastian
Miotał się jak ryba wyrzucona na brzeg nadal łaknąca żyć jeszcze chwilę dłużej. Zamiana ról nie była korzystna, cała ta sytuacja była jedną wielką bzdurą, ale Geranon nie potrafił tego dostrzec, nie potrafił wytłumaczyć skąd wezbrało w nim tyle złości. Gdyby tylko mógł z innej perspektywy zobaczyć co się właśnie dzieje. Jego twarz z każdym ciosem wyglądała gorzej i gorzej, ogólnie był tak poturbowany jak jeszcze nigdy mu się nie zdarzyło. Sebastian miał siłę i to nie małą, która wgniatała się w Geranona możliwe, że ocucając go z amoku.
OdpowiedzUsuńNawet nie dosłyszał wycia rogu, dzwoniło mu w głowie tak głośno, że rzeczywistość zaczęła głuchnąć, a ostatni cios przyprawił go zaciemnienie przed oczami. Leżał chwilę dopóki głos nie przedarł się przez gęstą mgłę. W każdym innym wypadku chwyciłby się koła ratunkowego, ale nie teraz. Zignorował gest chłopaka tak samo jak i jego słowa o przegranej (było mu to obojętne) i o ostatku sił skierował się do Brae, przynajmniej wydawało mu się, że obrał poprawny kierunek. Musiał upewnić się, że nic jej nie jest, a później udać się najprawdopodobniej do pawilonu szpitalnego.
|Geranon|