Imię: Logan
Nazwisko: Shumway
Wiek: 24 lata
Urodziny: 14 kwietnia
Boski rodzic: Hermes
Zawód: Ochroniarz, pomocnik Argusa.
Charakter:
Jest osobą silną i nieugiętą. Ciężko namówić go do zmiany zdania, nawet jeśli ma się na to świetne argumenty. Bardzo ważne jest dla niego zachowanie własnej niezależności, jak najbardziej to możliwe. Zawsze stara się mieć swoje zdanie na każdy temat. Posiada wielkie zasoby energii z powodu swojego ADHD, więc jest bardzo aktywny i wszędzie go pełno. Aktualnie stara się kierować wyłącznie rozsądkiem, chociaż kiedyś miał duże skłonności do fantazji. Lubi sprawiać nad kimś władzę i nie toleruje nieposłuszeństwa, podlega tylko osobom wyżej postawionym od niego. Jest znany z tego, że idealnie wykonuje dane mu zadania. Jest bardzo sumienny. Kiedy ktoś staje mu na drodze potrafi być bardzo nieprzyjemny. Jest bystry, inteligentny i pracowity, z tych swoich cech charakteru stara się robić jak najlepszy użytek. Mimo wszystko chętnie pomaga innym. Nie potrafi przejść obojętnie obok kogoś, kto jest potrzebie. Łatwo przychodzi mu również nawiązywanie kontaktów z innymi ludźmi. Największą jego wadą bez wątpienia jest jego niecierpliwość. Często wpada przez to w kłopoty, ponieważ rzadko kiedy zastanawia się nad swoimi następnymi posunięciami. Nie myśli o konsekwencjach swoich czynów. Najpierw coś robi, a dopiero później myśli.
Waga: 67 kg
Włosy: Brązowe, przydługie.
Oczy: Ciemnozielone.
Historia:
Trafił do Obozu w wieku 12 lat, następnego dnia został już uznany przez Hermesa. Jego życie jak każdego przeciętnego herosa było pełne treningów, ognisk i zajęć. Raz nawet został wysłany na misje, przez co był potem bardzo dumny z siebie, kiedy ta zakończyła się sukcesem. W wieku 19 lat postanowił w końcu opuścić to miejsce, pragnął zobaczyć świat. Od zawsze fascynowały go podróże, miał to pewnie we krwi po Hermesie, który jest również bogiem dróg i podróżnych. Chociaż że był świadomy tego, iż wyprawy za granice są niebezpieczne dla półbogów zawsze o tym marzył. W ostateczności nie opuścił jednak granic kraju, przeszedł za to pieszo przez kilkanaście stanów. Po drodze oczywiście natknął się na wiele potworów, jednak z jakimś cudem z każdego takiego starcia wychodził praktycznie bez szwanku. Pewnego dnia dostał wiadomość od Argusa z propozycją pracy w Obozie. Po dłuższym namyśle w końcu ją przyjął i wrócił do miejsca gdzie dorastał. Został pomocnikiem Argusa i teraz pracuje z nim jako ochroniarz.
Ciekawostki:
•Utyka na lewą nogę.•
•Jego matka nie żyje.•
•Już od 5 lat nie jest obozowiczem.•
•Specjalizuje się w rzucaniu sztyletami.•
•Potrafi grać na gitarze.•
•Nienawidzi przegrywać.•
•Mieszka w Wielkim Domu.•
•Jest kleptomanem. Zdarza mu się podkradać ludziom różne rzeczy.•
•Posiada aparat fotograficzny, chociaż wie że nie powinno się trzymać elektronicznych rzeczy w Obozie.•
•Powinien podciąć włosy, ale "nie ma na to czasu".•
---------------------------------------------------------
Logan chętny na wszelkie wątki i powiązania.
KP pewnie jeszcze ulegnie zmianom.
KP pewnie jeszcze ulegnie zmianom.
Kontakt ten sam co u Brae i Charlie.
Był późny ranek, biorąc pod uwagę, że śniadanie miało zacząć się za niecałe dziesięć minut, a Miri po raz kolejny próbowała dostać się do swojej łazienki. Swojej to dużo powiedziane, bo w całym Wielkim Domu były aż dwie. Ta po prawej stronie domku należała do pana D. i Chejrona, natomiast siłą rzeczy druga pozostawała do dyspozycji łowczyni. Najwidoczniej jednak tego dnia Dionizos postanowił sobie z niej zakpić i wszelkich porannych czynności higienicznych dokonać w łazience kobiety. Chejron wyszedł z Wielkiego Domu pierwszy, przeprowadzając rozgrzewkę dla uczestników obozu, dlatego bóg wina i dobrej zabawy pozostał jedynym podejrzanym mogącym okupować pomieszczenie. I wszystko byłoby w porządku, zamieniliby się jednorazowo łazienkami, gdyby nie fakt, że ta należąca do pana D. została zakluczona. W Miri aż się kotłowało.
OdpowiedzUsuńJeśli zaraz nie wejdę do łazienki, to nie zdążę się załapać na babeczkę. Prawdziwą babeczkę, nie mieszankę nektaru i ambrozji - przemknęło jej przez myśl i tym usilniej zaczęła łomotać w drzwi.
- Panie D.! Jeżeli nie zdążę na tę babeczkę to będzie oznaczało początek wojny!
W głosie Miri słychać było szczerą desperację, aż w końcu usłyszała szczęk zamka, a zza drzwi ukazał się bynajmniej Dionizos, co najwyżej w innym wcieleniu. Młody mężczyzna przewiązał się jedynie ręcznikiem w pasie, co pozwoliło łowczyni zlustrować jego ciało od pępka wzwyż, kończąc gdzieś zdecydowanie zbyt wysoko.
Osiem i pół na dziesięć - pomyślała, a zaraz potem w jej głowie pojawił się rozpaczliwy krzyk - O bogowie! Powiedzcie mi, że nigdzie tam nie suszyła się moja bielizna!
Na głos natomiast wrzasnęła tylko:
- Po pierwsze co ty robisz w mojej łazience?! A po drugie co tak długo?!
- Pfff... Miłe powitanie - mruknęła pod nosem, po czym czym prędzej zabrała się do roboty. Trzy minuty później wybiegła z domku i w rekordowym czasie pokonała drogę do stołówki obozowej, łapiąc jedną z ostatnich babeczek. Cel został osiągnięty. Z włosów kapała jej jeszcze woda, przez co koszulkę miała prawie całkiem mokrą, ale było warto. Rozejrzała się w poszukiwaniu Chejrona i pana D. po czym ruszyła w ich stronę, dostrzegając jednocześnie, że razem z nimi siedzi intruz z łazienki. Miała nadzieję, że to jednorazowa sytuacja.
OdpowiedzUsuń- O Miri. Wy się chyba jeszcze nie znacie, to nasz współlokator Logan, właśnie wrócił z podróży. Na co dzień jest ochroniarzem.
- Ochroniarzem - powtórzyła Miri unosząc brwi.- Słodko. Miri, psychopatka, która bywa wkurzona, gdy ktoś zapomni jej poinformować, że prywatna łazienka wcale nie jest tak prywatna jak mogłoby się to wydawać.
To powiedziawszy posłała wymowne spojrzenie w stronę pana D, który udawał kompletny brak zrozumienia.
- No, opowiadaj - zachęcał Logana Chejron.- Mówimy właśnie o wyprawie Logana - sprostował dla łowczyni.
- To mówisz, że tak niewiele dzieliło mnie od szczęścia? Niemożliwe, taki pech - mruknęła ironicznie. Po czym zabrała się za pałaszowanie zdobyczy. Babeczka od razu wyrwała ją z nieprzyjemnych myśli.- Jak długo już utykasz? I czy odczuwasz przy tym jakikolwiek ból? - spytała.
OdpowiedzUsuńZnała się całkiem nieźle na ziołolecznictwie i choć co prawda zdawała sobie sprawę, że utykania nie da się całkowicie wyeliminować, to przecież były środki uśmierzające ból, poprawiające połączenia nerwowe, czy choćby ukrwienie, wspomaganie nimi ambrozji dawało znacznie lepsze efekty.
Pamiętała jak kiedyś, pomagając w obozowym szpitalu, eksperymentowała dodatkowo na chorych. Co prawda nie było to do końca zgodne z zaleceniami, ale każdy z pacjentów był o tym uprzednio powiadamiany i miał wybór. Dość często mieszanki okazywały się skuteczne i trafiały na stałą listę środków, choć z czasem ponownie z nich rezygnowano, gdyż ambrozja potrafiła sama w sobie zdziałać wiele, a nikt nie miał czasu na uprawianie, zbieranie, czy suszenie ziół. W jej przypadku wystarczyło jedynie, że w odpowiednim momencie za pomocą daru wyhodowała potrzebną ilość, więc nie występował problem z przechowywaniem.
Zastanowiła się chwilę. Rok to sporo czasu, a im mniej czasu upłynęło od urazu, tym lepiej dla kończyny. Łowczyni rozejrzała się w poszukiwaniu odrobiny ziemi. Na szczęście stołówka nie była betonowana. Skupiła się przez moment aż na ziemi pod jej krzesłem pojawiły się dwie bujne roślinki. Nie zastanawiając się długo wyrwała je z korzeniami.
OdpowiedzUsuń- Z tego - wskazała na pierwszą z nich - robisz napar. Odcinasz korzenie, resztę siekasz i zalewasz stu mililitrami wody, zostawiasz pod przykryciem i po dziesięciu minutach pijesz wymieszane z ambrozją w stosunku jeden do jeden. A z tego drugiego bierzesz tylko liście, dlatego jest tego więcej. Ścierasz na miazgę, rozcierasz okolice, które czasem cię bolą i bandażujesz. Czekasz z tym co najmniej dwie godziny. Ostrzegam, noga będzie intensywnie zielona. Sprawdź czy będą jakieś efekty. Jeśli tak, to za dwa trzy dni się zgłoś po drugą dawkę. Tylko nie oczekuj zbyt wiele. Najlepiej potraktuj to jako eksperyment. Mam nadzieję, że nie jesteś na nic uczulony - dorzuciła.
Popatrzyła na swoją tackę. Babeczki już wprawdzie nie było, ale z tacy i tak niemal się wysypywało. Nie czekając dłużej, łowczyni zabrała się do pałaszowania. Może i jadła trzy razy tyle co pozostali bywalcy stołówki, ale jakoś jej to nie przeszkadzało, przynajmniej do czasu, gdy nie miało to większego wpływu na jej sprawność fizyczną.
- Nie ufam ludziom, którzy nie wystarczająco doceniają jedzenie. Z nimi musi być coś nie w porządku - rzuciła w przerwie między dwoma kęsami.- Nigdy nie wiadomo, kiedy znów będzie na to czas.
OdpowiedzUsuńZwłaszcza teraz, gdy obóz nie jest już taki bezpieczny - dodał cichy głos w jej głowie, ale zaraz uciszyła go, upominając się, że przecież nic nie jest pewne i dopiero na misji dowie się, czy dziwne hybrydy ludzi i mitologicznych stworów są prawdziwe i czy rzeczywiście mogłyby bezproblemowo przejść przez bramę.
Komplement puściła koło uszu. Kogo interesowało jak wyglądała, skoro była łowczynią? To tak jak z lampą. Patrzysz, może być ładna, ale nie dostrzegasz jej w kontekście, obiektu choćby w najmniejszym stopniu seksualnego.
- Nie przeraża cię powrót do obozu po tak długim czasie? Będziesz w ogóle w stanie usiedzieć w miejscu? - spytała.
~ Miri
Mimo że gest był dyskretny, Miri dostrzegła go kątem oka. Siłą woli spróbowała się nie skrzywić, chociaż zdawała sobie sprawę, że, jako iż chłopak wyglądał na nieco ponad dwadzieścia lat, miał szczęście w ogóle żyjąc.
OdpowiedzUsuń- Wbijam herosom sztylety w ciało, innych wrzucam z zaskoczenia do rzeki i bawię się w zbawianie świata - powiedziała, a widząc wzrok Logana, sprostowała - Uczę ich panowania nad darami. Przyjemne zajęcie i nie można narzekać na nudę.
Czekała na reakcję. Jak dotąd w najlepszym wypadku uznawano ją za niebezpieczną dla otoczenia. Dopiero po dłuższej współpracy herosi przekonywali się do tego co im serwowała, a i tak sformułowanie "przekonywali się" było dość przesadzone. Z zewnątrz lubił ją Chejron, ale on znał ją od dziecka, no i tolerował ją pan D. Reszta zginęła. Sama dla siebie była pierwszym ponad czterdziestoletnim półbogiem jakiego znała. Szef obozu wspominał jeszcze o paru, ale to zdarzyło się jeszcze przed jej narodzinami, nie miała więc sporej wiedzy na ten temat. No i znała swoich rodziców, a oni skończyli zaledwie chwilę przed czterdziestką albo raczej to z nimi skończono.
~ Miri
- Myślę, że zachowują się nie gorzej niż każdy inny mieszkaniec obozu - rzuciła, patrząc na Logana wymownie.- Oni są po prostu kompletnie niezrozumiani. Każdy z nich boryka się z zupełnie innymi problemami i mimo że wszyscy są półbogami, to postrzegają to na tysiące sposobów. W niektórych trzeba uwierzyć, innym zasadzić kopa w dupę. Czasem można się pomylić, ale najważniejsze to to później naprawić i nie odpuszczać. Nawet jeśli oznacza to bycie natrętnym, zbyt szeroko uśmiechniętym widmem, pojawiającym się wszędzie. Z jednej strony się przed tym wzbraniają, ale myślę, że w głębi duszy dobrze jest mieć poczucie, że komuś na nich zależy. To tak jakbym była matką połowy obozu.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak się czuła. Matka, opiekunka wszystkich, którzy tego oczekiwali w mniejszym lub większym stopniu. Chyba czegoś takiego właśnie potrzebowała, żeby poczuć, że mimo wszystko nigdy nie jest sama i że zawsze będzie mieć kogoś, o kogo będzie mogła dbać i komu będzie mogła pomóc. Jak niewiele było jej potrzebne do szczęścia.
- Nigdy nie czułeś takiej potrzeby? Tak po prostu zrobienia czegoś dla kogoś?
~ Miri
[ Pewnie. Masz jakiś pomysł i zaczniesz? ]
OdpowiedzUsuń| Blair
Miri na słowo Hermesa o mal nie wypluła tego co miała w ustach. Na szczęście udało jej się wszystko przełknąć zanim jęknęła głośno:
OdpowiedzUsuń- O nie, proszę, tylko nie mów, że mój współlokator to kolejny kleptoman - a po chwili zastanowienia dodała. - Mam nadzieję, że będziemy wzajemnie szanować swoją prywatność, a ewentualne fanty każdy z nas będzie znajdował poza Wielkim Domem.
Przebiegła w myśli wszystkie rzeczy, które zginęły jej przez ten krótki okres, kiedy nieco zbyt dobrze dogadywała się z synami Hermesa, przez co, odwiedzając jednych, często stawała się ofiarą drugich. Po chwili przemyśleń uznała jednak, że Logan mógł poczuć się urażony brakiem zaufania.
- A tak szczerze, to chyba nie mam co do tego większych obaw. Jesteś starszy, na pewno już lepiej radzisz sobie z ciągotą do podbierania cudzych rzeczy.
Tia - dodała w myśli - bo ty starucho z wiekiem pozbyłaś się aż tak wielu swoich wad. No jasne.
Na wszelki wypadek obiecała sobie przy najbliższej okazji nieco zabezpieczyć teren.
~ Miri
Leżała razem z Laną na polanie w okolicy pól truskawek i patrzyķa w niebo. Wskazywała pojedyncze chmury i śmiała się razem z rudą z ich kształtów. Nie miały nic specjalnego dzisiaj do roboty. Lana spojrzała na zegarek.
OdpowiedzUsuń- Blair? - Zapytała.
- Hm? - Mruknęła i zamknęła oczy. Czuła błogi spokój, a trawa delikatnie łaskotała jej skórę.
- Nie masz przypadkiem treningu z Alekiem za dziesięć minut?
Blair gwałtownie otworzyła oczy i zerwała się z ziemi. Jak zwykle o tym zapomniała. Machnęła ręką rudej i biegła w stronę areny. Przeszła do szybkiego chodu, gdy obiekt był już widoczny. Nagle została zatrzymana przez Pana D. Dostała szmatkę i odprowadziła boga zdziwionym spojrzeniem.
- Em, hej. - Spojrzała na szatyna. Nie kojarzyła go. Wyglądał też na starszego od niej. - Blair jestem. O ci chodzi? - Krytycznie zerknęła na szmatkę. - Czy TO - Potrząsnęła materiałem - zwalnia mnie z treningu? - Zapytała z lekką nadzieją w głosie. Treningi z Alekiem były strasznie bolesne i wyczerpujące.
| Blair
- Będę wdzięczna - powiedziała spokojnie. Nie zawsze wybieramy sobie współlokatorów, ale to jakie będziemy mieć relacje zależy od nas. Miri pomyślała w tym momencie o wszystkich domkach w których mieszkała. Domek podopiecznych Artemidy, domek potomków Aresa, Wielki Dom. Każdy z nich był zupełnie inny, głównie biorąc pod uwagę typ ludzi, którzy tam mieszkali. Wielki dom był z nich wszystkich najdziwniejszy. Totalna mieszanka, co prawda uboga mieszanka, ale na pewno wszystkiego co się nawinęło. Miri miała wątpliwości, czy nawet gdyby wprowadziła się jeszcze setka osób, spotkałaby dwie podobne. Na chwilę obecną wydawało jej się to niemożliwe. Łowczyni zorientowała się, że w międzyczasie pochłonęła wszystko co miała na tacy, a Chejron i pan D. zwinęli się najwyraźniej już jakiś czas temu.
OdpowiedzUsuń- Dobra, ja zaraz zbieram się na zajęcia. Mam nadzieję, że nie masz mi za złe poranka. Nie mówię, że inne będą lepsze, poranki są... trudne - skwitowała.- Do zobaczenia, pewnie całkiem niedługo. Pamiętaj o ziołach.
Upewniwszy się, że powiedziała wszystko co zamierzała Miri powoli ruszyła do wyjścia.
~ Miri
- Jak świetnie. – Powiedziała sarkastyczne. Czy umilało jej się spędzić całe popołudnie czyszcząc zbroję? Zdecydowanie nie, ale ostatnimi czasy miała wrażenie, że Pan D. jakoś szczególnie się na nią uwziął. Pewnie każdy tak oceniał swoje relacje z kierownikiem obozu. – Nie o to chodzi, że za nimi nie przepadam… - Westchnęła. – Znasz Alec’a? Syn Aresa. Daje mi straszny wycisk. – Uśmiechnęła się do niego. Zawsze kończyła z nowymi siniakami i otarciami, ale w sumie to było jej potrzebne.
OdpowiedzUsuńPoszła za Loganem do zbrojowni i otworzyła buzię ze zdziwienia. Około dwustu zbroi czekało na wyczyszczenie wraz z bronią. – Ekhm… - Blair już nie była taka pewna czy chce się wymigać od treningów. Zamknęła usta i rozłożyła szmatkę. – Przecież nie zostawię cię z tym samego, Logan. – Powiedziała i wyjęła pierwszą zbroję ze stosiku. Była ulokowana bardziej na dole i uzbrojenie runęło na nią powalając ją na ziemię i całkowicie zakrywając.
| Blair
Miri zatrzymała się w pół kroku, odwróciła się i patrząc Loganowi w oczy powiedziała stanowcze:
OdpowiedzUsuń- Nie
Nie zamierzała tego tłumaczyć, a przynajmniej nie, jeśli nie będzie do tego zmuszona. Po prostu jej zajęcia, były pewną strefą jej samej. W to się nie wchodziło jako obserwator, po prostu nie i już. Zresztą, często większą jej część stanowiły rozmowy na stronie z uczestnikami. Niestety dary bywały silnie powiązane nie tylko z rodowodem, ale również historią czy emocjami. Prosić herosów, żeby zwierzali się nie tylko przed nią, ale również przed osobami z zewnątrz byłoby wręcz nieetyczne. A dla niej samej oznaczałoby to otworzenie się za bardzo w stosunku do jednej osoby. Często łowczyni starała się pokazać herosom, że nie są osamotnieni w swych słabościach ilustrując to własnym przykładem. Nie potrafiła sobie wyobrazić, że mógłby w tym uczestniczyć ktoś trzeci.
~ Miri
Zdążyła parę razy kichnąć, gdy Logan wyciągał ją spod uzbrojenia. Wręcz wytarła sobą niektóre zbroje i teraz ją pokrywał kurz. – Ona nie leżała na samym dole. Była wysunięta, więc myślałam, że niczego nie podpiera… - Mruknęła w odpowiedzi. Dla niej nie było to takie oczywiste. Jej ciężko myślący umysł znów przeoczył istotne fakty. Ostatnimi czasy zdarzało jej się to dosyć często. – Tak, wszystko w porządku. Dzięki. – Powiedziała i wyswobodziła się z uchwytu chłopaka. Podniosła szmatkę z podłogi i wzięła naramienniki. Rozłożyła sobie krzesło i zaczęła polerować metal. – Już i tak powycierałam ponad połowę zbroi. Teraz cię nie zostawię. – Uśmiechnęła się w jego stronę i oparła o ścianę. Niektórzy herosi dopiero teraz przywołani hałasem zerkali do zbrojowni, ale odchodzili uznając, że to nic ciekawego. W końcu pewnie ktoś codziennie ląduje w stosie zbroi i inni starają się go ratować. A przynajmniej miała nadzieję, że nie była jedyna. Z ręką na sercu można jej było dać tytuł Obozowego Niezdary. Jeszcze nie wćwiczyła tych wszystkich ruchów bitewnych, szczególnie utrudniane przez brak ADHD, które napędzało umysł do szybkiego działania.
OdpowiedzUsuń| Blair
Leslie chciała wymknąć się do najbliższego miasta. Jej "źródło", zawsze dostarczające jej potrzebnych rzeczy, się rozchorowało. A dziewczyna naprawdę musiała zdobyć tę książkę. Kilka dni temu była premiera i dostawała świra, nie mogąc się doczekać, aż nowiutki, pachnący egzemplarz znajdzie się w jej dłoniach. Miała na sobie zwyczajny strój, ale ze zwykłą zieloną bluzką zamiast koszulki obozowej, której w gruncie rzeczy i tak nie nosiła zbyt często. Uciskały szyję i były jakieś nieforemne. Jak zwykle miała przy sobie swoje noże i sztylet przy łydce. Uznała jednak, że na wypad do miasta weźmie coś "poważniejszego", gdyż ostatnio w okolicy kręciło sie więcej potworów. Wobec tego przypięła do paska skórzaną pochwę na trzy dodatkowe noże - duży dobry do walki wręcz, średni do rzutu bądź techniki dwóch noży, małe ostrze idealnie wywarzone do rzutu. Sprawdziła, czy sztylety trzymają się na swoim miejscu i wyszła z domku, starając się nie wzbudzać podejrzeń. Herosi zdążyli się przyzwyczaić, że Leslie często, a właściwie zawsze, ma przy sobie choćby najmniejszy sztylecik. Jednakże ta pochwa plus ostry sztylet przy nodze... Na szczęście bez żadnych problemów przeszła przez obóz. Odetchnęła z ulgą i weszła między drzewa. Udało się! Pewna siebie ruszyła w stronę granicy obozu. Wcześniej zdążyła się upewnić, że Argus jest gdzie indziej. Chciało jej się śmiać - poszło tak banalnie!
OdpowiedzUsuń| Leslie
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPrzemykała między drzewami, lekko stąpając po poszyciu lasu, upragniona granica była coraz bliżej. Nagle znikąd wyrosła przed nią zakapturzona postać. Mężczyzna, dość mocno zbudowany, zdawał się górować nad nią, gdy tak stał przed nią z założonymi rękoma niczym złowieszczy posąg. Leslie przestąpiła z nogi na nogę. W pierwszym odruchu jej dłoń powędrowała do ulubionego sztyletu ukrytego w rękawie. Zaraz jednak opuściła rękę. Ten mężczyzna będąc tutaj, musiał być jednym z nich, poza tym skryta w cieniu twarz wydawała się mgliście znajoma...- Po książkę - odparła po prostu, wiedząc, że na nic nie zdadzą się kłamstwa i wykręty. Jak niby miała wytłumaczyć swoją obecność 10 metrów od granicy? Spojrzała uważniej na niego. Naprawdę, gdzieś musiała go widzieć, gdyby tylko zobaczyła lepiej jego twarz...- A kto pyta? - zapytała, zaraz karcąc się w myślach. Co ona wyprawia?
UsuńI Leslie |
Irytowało ją to zimne, obojętne, taksujące spojrzenie. Po chwili jednak na jego twarzy pojawił się nikły twarz uśmiechu. Jego słowa sprawiły jednak, że się nachmurzyła.
OdpowiedzUsuń- Ale ja muszę ją przeczytać! Jestem uzależniona i nie daję rady... cały czas tylko się zastanawiam, jak potoczyły się losy bohaterów, co się zdarzyło, jaka jest ta książka... - jęknęła błagalnie, zrezygnowanym tonem, spodziewając się dalszej odmówy. Zaklęła w duchu. Czemu ona musi mieć takiego pecha?
- Zazwyczaj ktoś z domku Hermesa, realizując zamówienia, przynosił mi też książki. Ale teraz jest chory, a tylko on potrafił się orientować w księgarniach, antykwariatach i bibliotekach w miasteczku... Dlatego idę sama, bo naprawdę nie wytrzymam jeszcze tygodnia czekania... - jęczała, na wpoły do siebie. Musi, musi, musi jej się udać! Tylko jakby to wykombinować...
| Leslie |
Odruchowo napięła mięśnie i skupiła wzrok na nim, ledwo dostrzegalna zmarszczka pojawiła się na jej czole. Zmusiła się, by spokojnie pozostać w miejscu, choć zbliżył się do niej o kolejne kilka kroków, co niezbyt jej się podobało. Nie znała go, a obcych nie darzyła nigdy szczególnym zaufaniem. Poza tym, jeśli rzeczywiście pilnował granicy, to znaczy, że ma ku temu predyspozycje - siłę, refleks, biegłość w walce... Wolała być przygotowana, bo coś jej się w nim nie podobało.
OdpowiedzUsuń- To jest ważna książka... - stwierdziła z naciskiem. "Kroniki Bane'a" - miała ochotę wykrzyczeć, ale podejrzewała, że ten totalny gbur nawet książki w ręku nigdy nie miał. Gdyby na trzeźwo myślała, to zorientowałaby się jak subiektywną opinię wydaje. Ale w tej chwili była całkowicie nieobiektywna. Jej umysł rozumiał jedno. Ten mężczyzna stoi na jej drodze po książkę, o której już od dawna nie może przestać rozmyślał. Rozważała mnóstwo opcji, ale żadna nie wydawała jej się dobra.
- Jest coś, co mogłoby sprawić, że mnie przepuścisz?
| Leslie |
Wytarła kolejną zbroję i odłożyła ją na kupkę już wyczyszczonych przedmiotów. – Posejdon. – Oznajmiła krótko, uznając, że w tym wypadku nie ma co owijać w bawełnę. Zwykle, albo ludzie już ją kojarzyli, albo wnioskowali jej pochodzenie z urody. Czasem jednak zdarzali się nieliczni, którym wmawiała jakiegoś pomniejszego boga rzecznego czy boginię jezior. Nie lubiła czuć się wyższa i inna. Tym razem nie skłamała, bo czuła wzrok jego zielonych oczu na sobie, który mógłby wręcz wwiercić się w jej duszę. – A twój? – Spojrzała na niego. – I nie jesteś już obozowiczem. Nadal mieszkasz w Domku Hermesa? A jak nie to czym się zajmujesz? – Zalała go pytaniami. W domku boga kupców i złodziei zawsze było pełno osób, więc z początku mogła go nie zauważyć. Zawsze była ciekawa co dzieje się z obozowiczami, którzy ukończą osiemnasty rok życia. Mieszkają w Wielkim Domu? Przecież wszystkich by nie pomieścił… Idą do miasta i żyją własnym życiem? A potwory i inne niebezpieczeństwa? Mnóstwo pytań, mało odpowiedzi. Liczyła, że Logan jej udzieli. Wyglądał na tylko trochę starszego od niej, chociaż był z dwadzieścia centymetrów od niej wyższy i bardziej umięśniony. Blair wzięła kolejną zbroję i zaczęła ją polerować.
OdpowiedzUsuń| Blair
- Ochroniarz i pomocnik Argusa… To jest dopiero ciekawe… - Odpowiedziała mu tym samym. – A więc twój szef ciągle ma cię na oku? – Zaśmiała się. Argus słynął z tego, że miał oczy dookoła głowy. I w przenośni i naprawdę. – Podróżowałeś… - Wzięła hełm i zaczęła go polerować. W pewnym momencie zobaczyła natrafiła na czerwoną plamę. Dość szybko odwróciła wzrok. Co oni robili w tych hełmach? Mordowali się? Nadal na nią nie patrząc starła ją szmatką. – Ciekawe zajęcie. A spotkałeś kiedyś swojego ojca…? – Temat boskich rodziców był dość drażliwy w obozie. Jednak Logan ze swoim wiekiem z pewnością był na paru misjach i miał przyjemność rozmawiać z Hermesem. W przeciwieństwie do niej. Z tą jej niezdarnością nie załapie się na żadną misję, a jak już to poniesie klęskę, a odwagi jej zabraknie, gdyby chciała wraz z Artenem popłynąć do Pałacu Posejdona. Co by wtedy powiedzieli? Cześć tato, który nigdy nie widziałeś nas na oczy. Wypijemy herbatę? Właściwie czy podwodą pije się cokolwiek?
OdpowiedzUsuń| Blair
Spojrzała na niego krytycznie.
OdpowiedzUsuń- Na pewno jest coś, co by cię przekonało... - bardziej stwierdziła niż pytała. - Choćby miał być to sztylet na sercu lub gardle... - dodała spokojnie tonem swobodnej przyjacielskiej pogawędki. Była sfrustrowana, ale jednocześnie coś sprawiało, że zamiast zakończyć rozmowę, niepotrzebnie ją ciągnęła. Powolnym krokiem, zdawało się, iż między kolejnymi krokami mijały godziny, zaczęła obchodzić go z lewej strony. Ciekawa była jak daleko się posunie w 'pilnowaniu granic'. Cały czas nie spuszczała z nieznajomego czujnego przenikliwego spojrzenia.
I Leslie I
Z początku Blair pomyślała, że Logan nie potrafi dokładnie wypełnić swoich obowiązków, bo wiele herosów chwaliło się jak to wymknęło się z Obozu, ale widząc jak dokładnie poleruje zbroje, po prostu musiał ich przepuszczać, czy coś w tym stylu. Niektórzy mówili, że dopiero za granicą, przekonujesz się ile jesteś wart. Jesteś wtedy zmuszony wykorzystać swoje umiejętności do walki z potworami i odnalezieniu się w tłocznym mieście. – Artemida nie ma dzieci, a jej domek stoi w obozie… - Powiedziała i spojrzała na niego pytająco. Był symboliczny? Gdyby go nie było, to Artemida obraziłaby się i ukradła księżyc? – A byłeś na jakiś misjach? – Zapytała i zajęła się kolejną zbroją. Była ciekawa, jak to jest mieć jakieś ważne zadanie na swoich barkach i je ukończyć.
OdpowiedzUsuń| Blair
Wolno przyswajała otrzymane informacje. Serce zaczęło jej szybciej bić, gdy usłyszała, że przepuszcza tylko niektórych. Była raz poza obozem z Jonathanem, aby sprawdzić czy jej matka nadal żyje, bo nie odpowiadała na jej listy. Gorsza była jej obojętność i wrócenie do normalnego trybu życia bez córki, niż śmierć. Po części cieszyła się, że jej rodzicielka żyje, ale wystarczyło, że Posejdon ją ignorował. Wypolerowała kolejną zbroję i sięgnęła po miecz. Powstrzymała się od torsji, gdy zobaczyła jak świeża krew z niego spływa. Na dodatek ten jej odór. Zakryła usta ręką i odłożyła ostrze na brudną kupkę. Zrobiła parę głębokich wdechów, stając się zignorować to, że powietrze mieszało się z zapachem metalu. – A jako nauczyciel? – Odchrząknęła i wzięła coś, co nie było umazane czerwoną cieczą. Spojrzała na Logana. Nie wydawał się zbyt zadowolony, że rozmowa obrała te tory. Jeśli nie zechce mówić, Blair nie będzie naciskać, to by przeczyło jej naturze.
OdpowiedzUsuń| Blair
[Na wątek zawsze chętna. Jakiś pomysł?]
OdpowiedzUsuńFelicia
Z wdzięcznością uśmiechnęła się do Logana, gdy wytarł krew z jej dłoni. Nie wiedziała skąd wzięło się jej obrzydzenie. Zawsze, gdy szła na badania krwi, jej mama siłą musiała przytrzymywać ją na krześle i powstrzymać jej wyrywanie ręki. Blair westchnęła ciężko i otaksowała wzrokiem kupkę brudnych i czystych rzeczy.– Jak już mówiłam, nie zostawię cię z tym. – Powiedziała i klepnęła go w plecy w przyjacielskim geście i zachęcając do dalszej pracy. Wstała z krzesła i wzięła napierśnik. Uprzednio sprawdziła czy nie jest umazany czerwoną substancją. – No tak. – Powiedziała i zerknęła w jego stronę, gdy usiadła na krześle i zaczęła polerować swoją zbroję. Przecież nie każdy dorosły heros musi być od razu nauczycielem. Po prostu zapomniała o tym fakcie i po raz kolejny zrzucała winę na jej umysł. – Odszedłeś z Obozu…? – Wyszeptała. Sama siebie nie wyobrażała poza bezpieczną granicą. Od razu by zginęła. Nawet, gdy osiągnie pełnoletniość, to pewnie zostanie nauczycielem, jeśli będzie się nadawać. – Nie powinieneś podciąć włosów? – Zapytała, gdy zobaczyła, jak przydługa grzywka zasłania mu pole widzenia.
OdpowiedzUsuń| Blair
(bardzo przepraszam że tak późno odpisuje ale oczywiście że byłabym chętna na wątek. )
OdpowiedzUsuńSykstus
( szczerze mi to obojętne )
OdpowiedzUsuńSykstus
Rozciągnę się i ziewnę po czym wyszedł powoli ze swojego domku. Był widocznie zmęczony jak również zaspany. Rozejrzał się do okoła jakby spodziewał się że ktoś zaraz rzuci mu się na szyje lecz to były marzania ściętej głowy ale no cóż trzeba się przyzwyczaić. Westchnę lekko rozczarowany. Zastanowił się chwile poprawiając łuk wiszący na jego ramieniu. Musiał trenować o wczesnej porze żeby być co raz lepszym. Nie był zadowolony ze swoich wyników.
OdpowiedzUsuńnikogo się tu nie spodziewał więc spojrzał na mężczyznę ze zdziwieniem po czym uśmiechnę się delikatnie. Zagryzł wargę jakby lekko zdenerwowany. - no cóż poranne treningi się mi bardzo przydatne, - Westchnę cicho. Przyglądając się mu z jaką że ciekawością. Nie chciał być niegrzeczny w ten sposób.
OdpowiedzUsuńPrzewróciła oczami. Dla chcącego nic trudnego, zawsze znajdzie się czas. Blair czuła, że po prostu się do nich przyzwyczaił, albo nie chciał ich podcinać. Sama rzadko robiła coś ze swoimi czarnymi włosami. Zostało im zaledwie pięćdziesiąt części uzbrojenia do wyczyszczenia, ich praca szybko posuwała się na przód. Wzięła miecz i położyła go na swoje kolana. Przejechała parę razy ścierką po ostrzu, gdy słowa Logana rozbrzmiewały jej w głowie. Tak po prostu odszedł z obozu. Spakował się i wyszedł. Czy dziewczynami mu zazdrościła? Po części. Gdyby udała się do miasta, musiałaby radzić sobie sama, jej matka za nic by jej nie pomogła, a za dużo osób ją tu trzymało, aby opuścić bezpieczne miejsce. Nie potrafiła nawet dobrze walczyć, a jako dziecko Posejdona, potwory od razu by ją wywęszyły. Nie sądziła, że kiedykolwiek się tu wpasuje. Rozłąka z jej bratem i przyjacielem, Artenem, oraz Leną czy Alekiem, byłaby nie do zniesienia. Odłożyła miecz na miejsce i otaksowała wzrokiem jeszcze nie wyczyszczone rzeczy. – Wygląda na to, że zbliżamy się ku końcowi. – powiedziała i zagarnęła kurz ze swojego czoła, zostawiając biały ślad. Była cała brudna.
OdpowiedzUsuń| Blair
[ Wreszcie się wzięłam za OH. Bądź ze mnie dumna. xd I zmierzamy już z tym wątkiem ku końcowi? ]
OdpowiedzUsuńSkinęła głową na jego słowa, delikatnie marszcząc brwi. Zadziwiająco łatwo wszyscy odgadywali jej myśli. Jej twarz nie zawsze była otwartą księga, ale nie potrafiła zakładać innych masek jak niektórzy. - Masz rację. - Zgodziła się. Wzięła już ostatni miecz jaki im został i z należytą dokładnością zaczęła go wycierać. Nigdzie jej się nie spieszyło. Trening z Alekiem jej przepadł, a Arten akurat znajdował się na misji, więc w domku nikogo by nie zastała. Przez chwilę naszła ją myśl czy nie odwiedzić Bellamy'ego, ale mężczyzna miał pewnie ciekawsze plany niż nauka ciężko myślącej nastolatki. - Poza tym nie potrafię walczyć. - była zbyt krótko w obozie, aby poznać i nauczyć się wszystkich bloków i ciosów. Wątpiła, że nauczy się wszystkiego i będzie potrafiła wykorzystać to w terenie. Jak na razie polegała tylko i wyłącznie na swojej mocy lub orężu swoich przyjaciół. - I zapewne od razu bym się zgubiła.- wzruszyła ramionami. Miała słabą orientację w terenie, na dodatek nie zdążyła jeszcze dokładnie poznać Nowego Yorku po przylocie z Francji, gdyż od razu potwory zaczęły ją atakować.
| Blair
Obudziła się wczesnym rankiem jak co dzień i pierwsze co zrobiła to ogarnęła swoje rozbiegane towarzystwo, których wycie mógł dosłyszeć nawet sam Zeus na Olimpie. Rozbrykane wilki biegały po domku niemal demolując całe wnętrze czego nie przyjęła z zachwytem, choć doskonale je rozumiała. To już pora na codzienną przebieżkę po lesie w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia. W jej przypadku były to jak zawsze dary natury. W to, co upolowały sobie wilki, nie ingerowała. Przeczesując długie blond włosy zerknęła tylko przelotnie w lustro i narzuciwszy przewiewną szatę w kolorze czerni wyszła na zewnątrz niemal przewracając się o przepychające do drzwi wilki. Westchnęła ciężko z mimowolnym uśmiechem i już pognała przed siebie mając przed sobą cztery gnające bestie. Nie przebywała w Obozie długo, lecz las zdążyła poznać na tyle, by zapuszczać się coraz dalej i się nie zgubić. Ani razu jednak nie miała okazji spotkać wartownika na służbie. Ewidentnie ich omijała nie chcąc im przeszkadzać i również, by oni nie zwrócili nań uwagę. Winić za spotkanie chłopaka powinna jednak siebie, gdyż mocno dziś zaspała. Przedzierając się przez chaszcze z daleka dostrzegła jak wilki, niczym gonione przez drapieżnika ptaki, robią płynny zwrot i szczerząc kły pognały w nieznanym jej kierunku. Zaklęła pod nosem co rzadko jej się zdarzało i pognała za nimi. Pierwsze co rzuciło jej się w oczy to otoczony przez cztery psowate mężczyzna. Zagwizdała nań dobitnie i przywołała je słowami w dziwnym języki, których nikt nie mógł znać. - Przepraszam za nie. - odezwała się pierwsza, gdy wilki stanęły za nią wciąż nieufnie taksując obcego. - Rzadko mijam obozowiczów i również one nie zachowują się agresywnie w ich pobliżu jeśli zachodzi takowe spotkanie. Są po prostu głodne. - uśmiechnęła się pod nosem, lecz zaraz odchrząknęła cicho i spoważniała. - Lyrian, zamieszkuję domek na skraju lasu.
OdpowiedzUsuń| Lyrian.