.

.
Zanim ostatecznie zdecydujesz się dołączyć do gry na naszym blogu, przejrzyj wszystkie zakładki, ponieważ to właśnie one pomogą Ci dopasować się do realiów fabuły. Nieznajomość regulaminu nie zwalnia przecież z jego przestrzegania. Kiedy już uznasz, że wiesz wystarczająco, by móc stworzyć własną postać - zostaw komentarz w odpowiednim miejscu, abyśmy mogli przesłać Ci zaproszenie. Miłej zabawy!
pogoda
Lato się kończy, a niebo coraz częściej przyozdabiają srebrzyste chmury. Na szczęście temperatura nie spada zbyt szybko, więc obozowicze co jakiś czas mogą jeszcze leniwie wygrzewać się w słońcu. Przez najbliższy tydzień możemy spodziewać się od 20"C do minimum 17"C.
aktualności
- Za nową szatę serdecznie dziękujemy Kaylo ♥
- Gra toczy się w komentarzach oraz na GG.
- Górna granica wieku Obozowiczów wynosi 23 lata, później heros opuszcza Obóz, bądź zostaje w nim żeby 'pracować'.
ogłoszenia
- Powoli blog budzi się do życia.
- Szukamy nowych rekrutów.
-Wszystkie zakładki na stronie zostały edytowane.
- Na blogu pojawił się Shoutbox.
- Zachęcamy do gry w komentarzach!

sobota, 20 czerwca 2015

I won't let you drown, when the water's pulling you in

Hej, loszko! 
Loszko, no, nie gadasz? 
Nie umiesz gadać?
Jezu, na wychowaniu fizycznym tak nie biegasz, co?
Loszko?
chodzące nikotyny głosu nie mają
Malcolm | M | Deacon
06.01 | Hefajstos
niechciany | niekochany | nielubiany
nie.
jeden papieros raka nie czyni | a wypalił ich setki
myopia | peristerophobia
zabieraj tego ptaka albo ci przypierdolę szachami.

W rezultacie Hefajstos wyrósł na kulawego prostaka, który najbardziej lubił pić i zabawiać się z kobietami.
Może to dziedziczne? Dla Malcolma nie nazywaj mnie tak byłoby to jak najbardziej na rękę, przynajmniej wszelkie oskarżenia, w których to zawsze zamieszczano pęczek wulgaryzmów, stałyby się łatwiejsze do pokonania. Tak jak Atena Hefajstosa odrzuciła, tak wszyscy ludzie odrzucają chłopaka, nie mogąc znieść jego... całego. Arogancki wygląd, bezczelny wyraz twarzy, a oliwy do ognia dodaje irytujący i przepełniony czymś niewiadomym ton, z jakim płeć żeńską zwie loszkami, a męską bananami. Zachowuje się dziecinnie i prostacko, dbając wyłączenie o własny tyłek, ewentualnie o ten Annabelle albowiem ma ładniutki, bo: nienawidzę każdego. Z wyjątkiem Any, ona jest ok. W pewnym momencie, złożywszy następnie odrzucone podanie na grupowego, miły i względnie bezbronny chłopczyk z wytwornym imieniem zmarł, łkając cichutko w lesie, przykręcając i odkręcając śrubki, by nie zacząć panikować, a wskutek tego okaleczyć własne ciało. Z ojcem nie rozmawiał nigdy, nie był wystarczająco godzien, a o misjach mógł tylko pomarzyć, toć mogłoby ci się coś stać, Mac! Matka porzuciła, gdy miał zacząć chodzić do szkoły, zamieszkiwał z tajemniczą kobietą, codziennie nakładającą kary na młodego, by nauczył się żyć. Wreszcie napadły go jakieś monstra, a ukrywszy się w szafie został zeń wyciągnięty przez chłopaka w jaskrawopomarańczowej koszulce z literami CHB, po czym, nie widząc jak, rozszyfrował je i roześmiał w głos, by następnie patrzeć, jak głowa chłopaka nagle odłącza się od ciała i ląduje w kałuży świeżej posoki. Panikując podpalił dom, potwór nie przeżył i, jak się później dowiedział, trafił do Hadesu. Uciekł z miejsca zdarzenia, po czym zajął się rozwiązywaniem zagadki pozostawionej przez matkę w razie takowego wypadku. Rok zajęło mu opracowanie trasy prowadzącej do obozu, a po przybyciu z niepokojem oczekiwał na przypisanie do domku. Nikomu nie przyznawał się do mocy ognia, bo nie widział potrzeby, ale nad swoją głową ujrzawszy młot połączył fakty i jęknął w duchu, bo nie takiego ojca się spodziewał. Posejdon, to nic, że nienawidził pływać. Hades, jeszcze lepiej. Nawet Apollo byłby bardziej trafny, bo chłopak, choć potrafił coś tam kiedyś naprawić, to preferował jednak sztukę. Za młodu parał się malarstwem, oczywiście ściennym, na papierze było za mało miejsca. Pewnie dlatego jego ulubione narzędzia ozdobione są nader fikuśnie, co początkowo śmieszyło współlokatorów, do czasu, gdy ich również zostały farbami potraktowane. Jął robić za nadwornego malarza, wedle uznania chwyta za pędzel i czyni cuda. Niemniej jednak wiele osób zwyczajnie boi się doń podejść, by zamówienie złożyć, odstrasza wyglądem, powitaniem i osłoną dymu wokół swojej wysokiej, acz chudej postury. M to człek schludny i względnie zorganizowany, żyjący w zgodzie z hipokryzją. Nie grzeszy nadmierną inteligencją, ni błyskotliwością, za to nie posiada dysleksji, jak większość herosów. Nawet się takowym nie czuje, gdy chwyta miecz może stać się wszystko, począwszy od nieumyślnego spowodowania śmierci, a zakończywszy na samobójstwie. Dlatego właśnie z szermierki się zrywa, a techniki atakowania potworów szczyci swoją obecnością rzadko, bardzo rzadko.  
^ Jego ulubiony zespół nosi nazwę Three Days Grace, jednakże przestał go słuchać odkąd Adam Gontier odszedł. Szczerze gardzi nowym wokalistą i gdy tylko ktoś rozmawia zeń o zainteresowanych muzycznych oczernia go jak tylko może.
^ Ze względu na ADHD często dochodzi do samozapłonu, w takim stanie ukrywać swych umiejętności nie może. To jedna z przyczyn, dla których tak usilnie odgradza się od ludzi.
^ Od zawsze uczulony na truskawki, raz w życiu zakosztował tejże przyjemności.
^ Jest prawdopodobnie jednym z najgorszych wśród dzieci Hefajstosa, praca w kuźni ewidentnie nie jest dla niego.
^ W obozie przesiaduje od lat czterech, ponadto jest całorocznym, skoro nie ma dokąd wrócić. Liczy sobie latek osiemnaście.
^ Powiązania

Zastrzegam prawo do lekkich zmian w karcie, gdybym o czymś zapomniała, bądź coś byłoby warte zapisania. Chętna na wątki i powiązania, postać można poważnie ranić, a śmierć pozostaje do uzgodnienia, gdyby ktoś go aż tak nienawidził.
I ten troll w tytule, he.
Wizerunek: Robert Sheehan
54419588

4 komentarze:

  1. [ Przywitam się, bo trochę tu cicho, ale miło widzieć nową KP i to jeszcze syn Hefajstosa. No i Robert Sheehan <3
    Napiszmy coś!
    Masz do wyboru nieśmiałą córkę Posejdona albo wiecznie radosną córkę Apolla. ]

    Blair & Alla, choć chyba bardziej Blair

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Nie wiem ile Malcolm jest w Obozie, ale Blair nadal nie wszystko ogarnia. Może dzieci Hefajstosa wykuwałyby coś bardzo potrzebnego i na określony termin, który niedługo miał minąć, a Dyrektor Obozu przydzieliłby kogoś do pomocy. Podawaliby im narzędzia, zagadywali, aby nie było nudno i takie tam. Takie niby nic, ale jednak pomaga. Blair oczywiście mogłaby zostać zestawiona w parze z M. i byłby na nią "skazany" przez caaalutki dzień. Coo ty na to? c: ]

    Blair

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Dasz radę c: Chyba lepiej będzie, abym to ja zaczęła. Niedługo to zrobię, a gdyby to się dłużyło (potrafię zbierać się do odpisu jakiś tydzień), to bez wahania mnie pogoń na gadu gadu c: ]

    Blair

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Przepraszam, że tak długo... No i za to coś pod spodem ,-, ]

    W Obozie było wielkie zamieszanie. Każdy latał tam i z powrotem, nosząc coś na rękach albo krzycząc z drugiego końca, o jakiejś potrzebnej rzeczy. Wszyscy krążyli wokół areny do ćwiczeń, która znowu została zaatakowana przez potwora i zniszczona. Teraz herosi muszą ją odbudowywać, bo Panu D. nawet nie chce się kiwnąć palcem, ale przynajmniej treningi z Alekiem jej przepadały. Nie to, że ich nie znosiła. Ona po prostu nie była stworzona do dzierżenia broni w swoich smukłych dłoniach. Polegała głównie na mocy odziedziczonej po rodzicu oraz zmiennokształtności, której nie opanowała za dobrze. Starała się nie zostać wmieszana w tą całą budowę. Krążyły plotki o zdrajcy, który przepuszcza wszystkie mitologiczne kreatury przez granicę obozu, siejąc zamęt i chaos. Kim był? Blair nie miała zielonego pojęcia. Stanęła blisko Wielkiego Domu, który zaliczał się do niebezpiecznego obszaru, ale inne drogi do domków były "zatorowane". Oczywiście Pan D. w mgnieniu oka zobaczył czarną czuprynę.
    - Berry Croseix. Co tak stoisz z boku? Masz. - wręczył jej jakiś zwój. - Idź do domku Hefajstosa. Pomóż im, nierobie. Calutki dzień jesteś przydzielona do... - zerknął na jakąś listę i wybrał pierwsze lepsze nazwisko. - Deacona. Malcolma Decaona. A teraz zejdź mi z oczu. Mam ciekawsze zajęcia niż użeranie się z herosami.
    Blair omijała półbogów, niosąc jakieś zwoje i w końcu docierając do celu. Ktoś jej otworzył, i wskazał odpowiednią osobę. W środku panował ogromny zaduch, z każdej strony docierały do jej uszu mechaniczne dźwięki. Nieśmiało stąpała po podłodze, kładąc papiery na burku, przy którym siedział owy Malcolm. - Ja... Mam ci pomagać. - zawahała się, widząc jego oburzony wzrok. Oderwała go w końcu od składnia... czegoś. Nigdy nie znała się na maszynach. Usiadła na krzesełku obok, wbijając w niego wzrok. - Jesteś na mnie skazany cały dzień. Pan D. - uśmiechnęła się delikatnie, wyjaśniając co ona tam właściwie robi.

    Blair

    OdpowiedzUsuń