.

.
Zanim ostatecznie zdecydujesz się dołączyć do gry na naszym blogu, przejrzyj wszystkie zakładki, ponieważ to właśnie one pomogą Ci dopasować się do realiów fabuły. Nieznajomość regulaminu nie zwalnia przecież z jego przestrzegania. Kiedy już uznasz, że wiesz wystarczająco, by móc stworzyć własną postać - zostaw komentarz w odpowiednim miejscu, abyśmy mogli przesłać Ci zaproszenie. Miłej zabawy!
pogoda
Lato się kończy, a niebo coraz częściej przyozdabiają srebrzyste chmury. Na szczęście temperatura nie spada zbyt szybko, więc obozowicze co jakiś czas mogą jeszcze leniwie wygrzewać się w słońcu. Przez najbliższy tydzień możemy spodziewać się od 20"C do minimum 17"C.
aktualności
- Za nową szatę serdecznie dziękujemy Kaylo ♥
- Gra toczy się w komentarzach oraz na GG.
- Górna granica wieku Obozowiczów wynosi 23 lata, później heros opuszcza Obóz, bądź zostaje w nim żeby 'pracować'.
ogłoszenia
- Powoli blog budzi się do życia.
- Szukamy nowych rekrutów.
-Wszystkie zakładki na stronie zostały edytowane.
- Na blogu pojawił się Shoutbox.
- Zachęcamy do gry w komentarzach!

czwartek, 13 listopada 2014

You said we're not responsible but we are

Rhett Hadenhart | syn Demeter i Richarda Hadenharta | 2 stycznia 1997 
jeszcze obozowicz | wkrótce trzeba coś z tym zrobić | domek czwarty 

Jeśli to Richard Hadenhart jest wielbicielem Margaret Mitchell, nigdy się z tym nie zdradził. Jeśli wina leży po stronie matki - śmiertelny umysł nie zrozumie, co pociąga bogów w amerykańskiej literaturze. Komuś jednak Rhett musi zawdzięczać takie imię, a ponieważ przyrodnie rodzeństwo nie nazywa się ani Scarlett ani Ashley, prawdopodobnie żale powinien kierować do Demeter. Z tym, że kiedy ma się o mało co osiemnaście lat, to po prostu głupio mieć kompleksy z powodu własnego imienia. 
Nigdy nie wyróżniał się spośród rówieśników zdolnościami szermierczymi, nie należy do czołowych szermierzy ani zapaśników, nie biega najszybciej na świecie ani nie jest specjalnie mądry, a jednak opanował każdą z tych sztuk na tyle, by po pobieżnej obserwacji nie można było mu postawić poważniejszych zarzutów. Aczkolwiek może być niepokojące, że mimo lat spędzonych w obozie (choć bardzo długo nie był całorocznym) nie znalazł dyscypliny, w której czułby się na tyle dobrze, by miało to odbicie w wynikach. Z drugiej strony, nikt nigdy nie trzepnął go w ramię i nie powiedział "zajmij się czymś na poważnie". Dlatego Rhett zajmuje się rzeczami mało poważnymi, na przykład spędza godziny na uczeniu najmłodszych herosów podstaw szermierki, a gdy maluchy już opanują trzymanie ćwiczebnego miecza tak, by nie wypadał im z rąk, pozwala okładać się po żebrach. Bierze się to z natury chłopaka, który chciałby być przyjacielem całego świata i żyć ze wszystkimi w zgodzie. Najchętniej przyjąłby na siebie rolę starszego brata każdego znacznie młodszego półboga i serdecznego przyjaciela tych mniej młodszych. Starsi i rówieśnicy patrzą na to postępowanie krytycznie, ale rzadko już docinają synowi Demeter. Może dlatego, że mimo wszystko nigdy nie miał lekkiej ręki, a niejedna kostka została skręcona za jego sprawą.
Co jednak poradzić na półboga, dla którego korzenie z chęcią wypiętrzą się spod ziemi, a pnącza oplotą nadgarstki napastnika? 
Ci nieliczni, którzy pamiętają małego Rhetta, wiedzą, że jako dzieciak miał tendencję do wpychania do ust wszystkiego, co znalazł. Nie sposób było upilnować pięciolatka przed złapaniem każdego możliwego zatrucia, a jednak jego organizm znosił te próby zaskakująco dobrze. Nawet teraz trzeba się porządnie wysilić, żeby czymś podtruć Hadenharta. Co znowu wciąż nie jest takie proste; jakby uważał, że im bardziej kolczasta i jaskrawa roślina tym musi być smaczniejsza. 
Ma dwie najbliższe przyjaciółki, z których jedna jest córką Aresa i nieustannie łoi go po grzbiecie, a kiedy akurat tego nie robi, jest przeuroczą i elokwentną osobą uwielbiającą urządzać czas innym, druga jest ruda, ma na imię Elsa i całe dnie spędza w ambulatorium, podając nektar i ambrozję. Ta pierwsza kiedyś próbowała powstrzymać Rhetta przed wpakowaniem sobie do ust garści pomarańczowych jagód, ta druga głównie macha ręką, gdy widzi, jak syn Demeter raźnym krokiem maszeruje do ambulatorium i rości sobie prawa do sekcji jego żołądka, gdyby zginął pierwszy. 
Kiedyś była ich czwórka i byli nierozłączni; obecnie jedno z nich jest przekonane, że znajdzie sposób, żeby uratować cały świat, jedno próbuje ratować, co się da, a Rhett obawia się, że nikomu nie może już prawdziwie pomóc. 
***************************
Lubię wątki i powiązania. Mogę być trochę niedzisiejsza, bo pamiętam pierwsze onetowe CHB, ale należy mi powiedzieć "przeginasz", a wtedy powinnam się poprawić. 

14 komentarzy:

  1. [ Witam, witam. Może wątek? ]

    | Charlie. |

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Mnie to szczerze jest obojętne. Jeśli chcesz możesz zacząć ty, jeśli nie to ja mogę jakoś zacząć c; ]

    | Charlie. |

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie wyszła z areny jęcząc cicho pod nosem. Była cała poobijana po dzisiejszym treningu do którego wręcz została dzisiaj zmuszona przez swoją rodzoną, starszą siostrę. Była beznadziejna w szermierce i przegrała każdą możliwą walkę w której brała udział. Wyprostowała się bardziej i ruszyła powoli przed siebie. Kierowała się w stronę domku Iris, aktualnie jej jedynym marzeniem było położenie się do łóżka i zostanie tam na zawsze. Jednakże oczywiście w Obozie nie dało się spokojnie przeżyć dnia bez wrażeń. Po chwili usłyszała jak ktoś woła jej imię, rozejrzała się dookoła fiołkowym spojrzeniem, aż w końcu zatrzymała je na chłopaku, który biegł w jej stronę między innymi herosami. Zdecydowanie widziała już go kiedyś parę razy, ale nie znała jego imienia.
    -Tak, jestem Charlie. - przytaknęła cicho, w jej głosie czaiła się nutka niepewności. Odgarnęła jasny kosmyk włosów z czoła.- Co się stało? - uniosła pytająco brwi. Zastanawiała się czego właściwie on mógłby od niej chcieć i dlaczego aż tak mu się spieszyło.

    | Charlie. |

    OdpowiedzUsuń
  4. Początkowo osłupiała nie wiedząc co powiedzieć, kiedy usłyszała o co chodzi chłopakowi. Otworzyła usta jednak nie wydała z siebie żadnego, nawet najmniejszego dźwięku. - Że niby co zrobiły?! - zapytała w końcu z niedowierzaniem. Jej źrenice się rozszerzyły, kiedy spojrzała prosto w oczy chłopaka. Wierzyła mu, że mówi prawde, chociaż to wszystko brzmiało dość nieprawdopodobnie. - Ośmiolatek sam w lesie? To niedopuszczalne... - mruknęła cicho kręcąc przy tym nieznacznie głową na boki.- Oczywiście, że ci pomogę. Chodźmy... Ale ty prowadzisz. - powiedziała szybko, gdy mówiła strasznie gestykulowała, jak zwykle z resztą kiedy była poddenerwowana. Nigdy nie odmawiała pomocy komuś kto był w potrzebie. Aktualnie w jej głowie panował chaos, zastanawiała się nad tym czemu właściwie wyrodznia powiedziała chłopakowi o tym, że musi z nim iść na poszukiwania, w końcu w Obozie było wiele innych osób, które lepiej by się sprawdziły pewnie na jej miejscu. Nie miała jednak zamiaru tego negować, teraz najważniejsze było znalezienie zguby.

    | Charlie. |

    OdpowiedzUsuń
  5. [Jak mogłabym nie pamiętać ;) Wszystko raczej zależy od tego jak Ty wspominasz nasze wątki, no i czy nie przeszkadza ci, że od czasów CHB nie pisałam zbyt wiele, co łączy się z tym, że nie bardzo się rozwinęłam piśmiennie.]

    ~ Miri

    OdpowiedzUsuń
  6. [Nie słodź aż tak, bo się zarumienię. Gdzieś Ty się zgubiła dziewczyno, że Cię łaciną katują?]

    Czy można czuć się obco w jedynym miejscu, które kiedykolwiek w życiu było Ci naprawdę bliskie? Jak widać można, a przynajmniej tak odbierała obóz Miri po powrocie. Nie rozumiała, jak, w tak krótkim czasie, mogło się wykształcić nowe pokolenie starych obozowiczów. Jak to starych? To kim ona była, dinozaurem? Złośliwy głos w głowie podpowiadał, że bliżej jej do skamieliny nieokreślonego pierwotniaka, bo istniało zbyt wielkie prawdopodobieństwo odnalezienia wielkiego gada gdzieś na świecie, przy okazji jednej z kolejnych misji, ale starała się wyprzeć nieprzyjemny ton z wnętrza czaszki. Życie było zabawne. Siedziała na drzewie, tym samym, na którym w młodości sporo czasu spędzała ze swoim bratem Fiordem i wcale nie czuła tej czterdziestki na karku. To było takie nierzeczywiste. Nie spodziewała się, że młody wygląd, kilka szczegółów otoczenia i to, iż nigdy nie była najbardziej dojrzała sprawi, że nigdy tak naprawdę nie będzie miała szansy prawdziwie dorosnąć. Może to było cechą wspólną herosów, ale komuż to wiedzieć, skoro jak dotąd nie spotkała żadnego równolatka, żeby z nim o tym porozmawiać. Kawałek od niej jakieś dzieci męczyły dużo starszego od nich herosa. Dla Miri wciąż dziecko, ale dla nich najwidoczniej wielki przywódca i niedościgniony wzór. We trójkę starały się natrzeć na niego z bronią ćwiczebną, którą ledwie trzymały w krótkich rączkach, choć chłopak jak gdyby nigdy nic parował ich chaotyczne uderzenia. Nie był to wielki wyczyn, biorąc pod uwagę, że poziom maluchów najlepiej określał moment, w którym jeden z nich padł, potknąwszy się uprzednio o własną nogę, ale jak widać w oczach malców chłopak zdawał się bogiem w najczystszej postaci. Czasem nastolatek przerywał i pokazywał młodszym jak poprawić jakiś pojedynczy ruch. Skutki bywały różne, ale widać, że się starał. Miri uśmiechnęła się, gdy poczochrał jednego malca. Pamiętała aż za dobrze jak Fiord czochrał ją dokładnie tak samo i jak droczyli się długie godziny. W tym momencie zazdrościła malcom, czując, że, mimo iż nie starą, młodą również by już siebie nie określiła.

    ~ Miri

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzieci bywają różne. Są te wiecznie mówiące: nie, te bardzo optymistyczne i żywe, których wszędzie pełno, te, w których oczach widać zdecydowanie większą mądrość niż wskazywałby na to ich wiek, ale wszystkie bez wyjątku są ciekawskie i spostrzegawcze. Nic dziwnego, że gdy ich idol użył daru w jej pobliżu, maluchy zareagowały podwójnie. Łowczyni zerknęła na kwiat, był niewielki i lekko żółtawy. Najbardziej ze wszystkiego przypominał kwiat gruszy, ale może to z powodu siedzenia na wierzbie, takie były jej pierwsze skojarzenia.
    - Rhett, ktoś tam siedzi - powiedziała mała, wskazując palcem na łowczynię, a ta, żeby odwrócić uwagę zebranych od tego, że obserwowała trening, wpierw przycisnęła palec do ust, a potem tym samym palcem dotknęła kwiatu. Na oczach dzieci z niewielkiej, wątłej roślinki wyrosła prawdziwa gruszka. Miri zerwała ją, zeskoczyła z drzewa, po czym podała dziewczynce.
    - Brawo za spostrzegawczość, zasługujesz na nagrodę.
    Usłyszała jak pozostała dwójka, szeptem stwierdza, że łowczyni musi być córką Demeter. Nie zaprzeczyła, to nie miało znaczenia. Do momentu kiedy miała ich uczyć zostało jeszcze i tak wiele czasu.
    W stronę najstarszego z herosów posłała natomiast surowe spojrzenie.
    - Co to mają być za nielegalne treningi? I kto pozwolił zużywać naszą najnowszą broń treningową razem z bandą maluchów? Zdajesz sobie sprawę, ile pracy dzieci Hefajstosa zostało w nią włożonej?
    Gdy mówiła, cały czas podtrzymywała kontakt wzrokowy. Ani razu nie mrugnęła, ani nie podniosła głosu. Jej postawa była na tyle pewna i karcąca na ile było ją stać zanim nie uśmiechnęła się promiennie.
    - Żartowałam. Również gratuluję. Cieszę się, że chociaż komuś chce się poświęcać czas na trening najzdolniejszych młodych herosów jakich widziałam w obozie.
    Było to oczywistą przesadą, ale widząc jak maluchy rosną z miejsca, powtórzyła sobie w myślach, że warto.
    - Często tu trenujecie?

    ~ Miri

    OdpowiedzUsuń
  8. Miri stwierdziła w duchu, że lubi tę małą, żywotną i pewną siebie, natomiast chłopak wyglądał na nieco... Skrępowanego? Niepewnego? Trudno to było stwierdzić od razu, ale ten dystans dało się wyczuć. Wywróciła oczami.
    - Tylko nie mów, że należysz do tego grona herosów, którzy bez problemu powalają hydry, a boją się łowczyni, z którą w dodatku nie mieli wiele do czynienia - spojrzała na chłopaka z politowaniem. Była przyzwyczajona do różnych reakcji na swój widok, ale to powoli zaczynało być nudne. Zastanawiała się, jakie legendy krążą na jej temat i zaczynała sobie wyobrażać, jak na ognisku zamiast mrożących krew w żyłach historii o duchach mówi się o Miri Flaved, większym postrachu niż Krwawa Mary. Ciekawa była, czy pojawiała się, gdy ktoś spojrzał na drzewo o północy, czy raczej należało być mężczyzną i przyjść do domku łowczyń, a może wystarczyło wejść w gęstwinę roślin aby zniknąć bez śladu. Tak czy inaczej bycie postrachem na dłuższą metę przynosiło zdecydowanie więcej szkody niż pożytku. Problemem było wyciągnięcie nawet najprostszych informacji od herosów. Choćby ta sytuacja, chłopak lat osiemnaście ma prawie pełne portki, chociaż w gruncie rzeczy został pochwalony. Eh...
    - A z ciebie jest gaduła - rzuciła, robiąc zabawną minę do dziewczynki.- Ale powiem Ci coś w sekrecie - to mówiąc, przyłożyła dłoń obok ust.- Ja lubię gaduły i dzielne dziewczyny, które nie boją się radzić sobie lepiej niż chłopacy. Tylko muszą przy tym pamiętać, żeby słuchać się starszych. Potrafisz tak?
    Łowczyni nawet nie zdawała sobie sprawy, jak przyjazną potrafi być, gdy ma do czynienia z dziećmi.

    ~ Miri

    OdpowiedzUsuń
  9. [Jest jeden problem: America jest grupową :(]

    America

    OdpowiedzUsuń
  10. [Znaczy z grupowymi jest tak, że żeby zostać grupowym trzeba wykonać zadanie, które w najbliższym czasie zostaną w końcu umieszczone na blogu. Więc obydwoje możecie wykonać to zadanie i potem zostanie wybrany spośród was grupowy domku c: ]

    | Dylan

    OdpowiedzUsuń
  11. Cały czas lustrowała fiołkowym spojrzeniem chłopaka i mimowolnie przełknęła głośno ślinę. Widziała jego zdenerwowanie i sama również nie była zbyt spokojna. Bezwiednie przestępowała z nogi na nogę. - Nie, nie mam nic przeciwko. Im szybciej wyjdziemy, tym mniej będę o tym wszystkim myśleć. - przyznała szczerze i wykrzywiła usta w cieniu uśmiechu. Wzięła od chłopaka torbę i przewiesiła ją sobie na ramieniu. - Poza tym im szybciej wyruszymy, tym mamy większe szanse na znalezienie tego chłopca. - stwierdziła i wzruszyła nieznacznie ramionami. - Na prawdę? - spojrzała na niego zdziwiona. Jeszcze nigdy nie była na żadnej takiej oficjalnej wyprawie. Przygryzła nerwowo dolną wargę, zawsze tak robiła kiedy była poddenerwowana.

    | Charlie. |

    OdpowiedzUsuń
  12. Początkowo łowczyni chciała zaprzeczyć, trudno jest wyplenić drzemiące w nas odruchy i przyzwyczajenia, upomniała się jednak, że niezwykle rzadko otrzymuje tego typu propozycje i odrzucanie ich raczej nie wpłynie pozytywnie na jej relacje towarzyskie.
    - Tak bardzo cię gnębią, że potrzebujesz postrachu, wracając do obozu? - zażartowała pół serio. Chłopak w najmniejszym stopniu nie wyglądał na nieakceptowanego, ale możliwe, że to nie miało nic wspólnego z rzeczywistością i chodziło tylko o ochronę, a przynajmniej takie wątpliwości miała mieszkanka Wielkiego Domu. W myślach upominała się, że jest zbyt podejrzliwa, ale niewiele to pomagało. Mimo burzy w głowie ruszyła z herosami.
    Kierowali się w do domku dzieci Demeter, a przynajmniej tak wywnioskowała Miri. Nie przeszkadzało jej to, nie nadkładała wiele drogi, gdyż Wielki Dom znajdował się kilkaset metrów za mieszkaniami herosów. Miło było czasem się przejść. Co jakiś czas patrzyła na Rhetta i Mayę, cały czas jednak uważała, żeby nie przypatrywać się zbyt natarczywie. Widok parki herosów po prostu ją rozczulał.
    - Młoda z tą koroną szykuje się na bal, czy macie jakieś inne plany? - spytała tylko dla podtrzymania rozmowy. Nie miała pojęcia o co pytać aby pozostać na neutralnym gruncie. To chyba lata życia w odosobnieniu dawały o sobie znać i to zdecydowanie w zbyt wysokim stopniu.

    [Sorka, właśnie zakończyłam biwak z dziećmi, dlatego nie odpisywałam przez prawie dwa dni]
    ~ Miri

    OdpowiedzUsuń
  13. (Witam c: może wątek? )

    (Evangeline)

    OdpowiedzUsuń
  14. (Chętny na wątek? ;>)
    |Chanel

    OdpowiedzUsuń